that's probably the worst idea ever... Ok, let's do this!
: 03 lip 2023, 11:33
four
that's probably the worst idea ever... Ok, let's do this!
Ainsley Remington
Ainsley Remington
Ostatnie kilka dni spędziła próbując znaleźć dobry powód, by nie powiedzieć wymówkę, aby wybić Noah z głowy jazdę na koniu. Nigdy szczególnie nie widział jej się pomysł, aby sadzać chłopca na końskim grzbiecie, ale jej bliskim — bo przecież nie jej — co raz trudniej przychodziło odmawianie mu, teraz gdy nie można było tak po prostu sięgnąć po argument „jesteś jeszcze za mały, musisz trochę podrosnąć”. Noah rósł jak na drożdżach, o czym zresztą nie omieszkał wspomnieć, a jako dowód wykorzystywał framugę drzwi prowadzących do kuchni, gdzie Matylda skrupulatnie stawiała kolorowe kreski, zaznaczając jego wzrost. Bez względu na to jak wysoko sięgały, bała się tak samo, jeśli nie bardziej.
Zwłaszcza po ostatniej sytuacji z Lou…
Na samą myśl o tym, co mogło się stać, traciła czucie w opuszkach palców. Zupełnie jak wtedy, odruchowo próbowała zacisnąć dłonie w pięści, starając się odzyskać kontrolę, ale oczywiście, im bardziej się starała, tym było to trudniejsze, a przez to czuła jeszcze większą panikę. Nie spodziewała się, że to zrozumie. Lecz z drugiej strony, wcale nie próbowała mu niczego wytłumaczyć, zamiast tego wydarła się na niego jak… wariatka. Dopiero gdy ochłonęła, a trwało to trochę, dotarło do niej, że mogła narobić mu problemów. Gdyby tylko jej ojciec się o tym dowiedział… Naprawdę nie trudno zgadnąć, po kim brunetka ma charakter.
Bardzo długo gryzło ją sumienie, a ilekroć Noah wracał do tematu jazdy, który obiecała przemyśleć — oczywiście, że tak — przypominała sobie, że wciąż go nie przeprosiła. Lou, znaczy. Ostatecznie postanowiła, że zajmie się jednym „problemem” na raz, a rozwiązanie jednego z nich dosłownie spadło jej z nieba w postaci… Ainsley. Sama nie wiedziała, dlaczego wcześniej o niej nie pomyślała, dopiero któregoś dnia, widząc ją przy ogrodzeniu, nie wiele myśląc zatrzymała samochód na poboczu. Wyobrażam sobie, że dość niezręcznie próbowała wytłumaczyć, dlaczego sama nie nauczy chłopca — tak byłoby najbezpieczniej — albo dlaczego nie poprosi o to brata, w końcu, nikt nie czuł się w siodle lepiej od niego… Prawda, pomyślała o nim, ale ostatnimi czasy starała się nie wchodzić mu w drogę.
I tak oto zgodnie z planem, Matylda zjawiła się na farmie Atwoodów, zdenerwowana jak nigdy, w przeciwieństwie do Noah, który już dawno puścił jej rękę i pobiegł przed siebie. Wyglądało to komicznie, bo jedną ręką przytrzymywał pas, który uparł się założyć — zniszczony i sporo za duży, prawdopodobnie należał wcześniej do Ala. Zrobiła co mogła, by pasował, dorobiła dodatkową dziurkę, a resztę pasa przewiązała przy klamrze, ale i tak — katastrofa. I dlatego…
— Ani słowa o pasku — powiedziała, śmiejąc się pod nosem, gdy podeszła bliżej do blondynki. Oczywiście Noah był pierwszy, już wspinał się po ogrodzeniu, więc odruchowo złapała go za spodnie w pasie. — Jak widzisz, to nie będzie proste!