: 23 mar 2024, 20:33
W takich chwilach czuła, że równie dobrze mogłaby być całkiem naga, bo jego wzrok przepalał ją z taką intensywnością, że była gotowa zakopać wszystkie swoje stereotypy o Amerykanach, którzy nie potrafią wzbudzić w niej żadnego zainteresowania. Najwyraźniej ten całkiem śmiało wymykał się spod tego typu etykietek będąc mężczyzną absurdalnie wręcz przystojnym i budzącym w niej całą masę emocji, jakich nie powinna odczuwać mężatka.
Zacznijmy od tego, że żadna zamężna kobieta nie powinna wychodzić na kolację ze swoim towarzyszem z alkowy, nawet jeśli już sama zdrada małżeńska była czymś złym. Posuwanie tej relacji na inne tory zaś było typowym barbarzyństwem, którego prędzej czy później Julia Crane mogła pożałować. Jak na razie bawiła się całkiem wyśmienicie.
- Nie zostaniemy przyjaciółmi, Rohrbach. Nie zniosłabym cię na dłuższą metę bez seksu- uświadomiła mu dość brutalnie, ale to było raczej zaklinanie rzeczywistości. Wierzyła, że gdy powtórzy to kilkukrotnie, stanie się to prawdą i faktycznie nie wyjdą poza ramy konwencjonalnego romansu, o którym można było w przyszłości zapomnieć. To było lepsze niż zdanie sobie sprawy, że wdepnęła w coś poważniejszego.
Przepiła te rozterki winem i spojrzała na niego uważnie, gdy zaczął swoją tyradę o mężczyznach, a raczej o uciśnionym sobie samym, który został zmuszony do konwersacji, która mogła ograniczyć się do kilku zdań, wymienianych na jednym tchu podczas zmiany pozycji.
- Dobrze wiem, że liczysz na to, że właśnie dzięki temu zaciągniesz mnie do łóżka. Inaczej nie skanowałbyś tak mojego dekoltu z twoim wisiorkiem- posłała mu jeden z tych niezawodnych uśmieszków, które miały uświadomić go, że nie ma do czynienia z głupią kobietą, choć zdecydowanie bardzo zdenerwowaną, gdy wkroczył na grząski grunt jej małżeństwa. Zawartego faktycznie z tych niskich i nieprzystających do niej pobudek, ale do cholery, to jemu nie zdążyła jeszcze zejść opalenizna po miesiącu miodowym, a myślał jedynie o jej ciele.
- Ależ z ciebie pieprzony hipokryta- nie zamierzała więc krygować się ze słowami, choć już wcześniej próbował wycofać się rakiem z tej problematycznej konwersacji. - Dobrze, ja może wyszłam za mąż z wdzięczności, ale ty zrobiłeś to tylko po to, by dać pismakom materiał do pisania na sezon ogórkowy, więc brawo!- i nawet zaklaskała będąc tak wzburzoną, że omal nie wylała na niego wina i nie wyszła z restauracji jak w tych kiepskich melodramatach, o których mogła mu opowiedzieć.
To przeświadczenie, że jeszcze ma mu sporo do powiedzenia sprawiło, że została, choć aktualnie ciskała gromy w jego kierunku podkreślając, że przekroczył jedną z tych niepisanych zasad.
To dlatego nie zamierzała w tej chwili pompować jego pewności siebie i oświadczać, że faktycznie mógł liczyć na oddane grono fanek. Nie, gdy nadal przeżywała jego słowa i gdy dudniły w jej głowie zdecydowanie za długo.
- Mam miłość życia- oświadczyła mu wreszcie, bo i tego powinien być świadom, ale przecież nie o Adamie myślała cały wieczór i nie jego wiadomości wyglądała codziennie zastanawiając się, co się z nią dzieje. Musiała jednak to wnikliwie zaznaczyć, jak i fakt posiadania swojej córki, choć to nie było jej rodzone dziecko. O dziwo jednak nie zamierzała niczego przed nim ukrywać i miała tylko nadzieję, że w pewnym momencie to go nie przerośnie i nie odejdzie od niej… to znaczy nie zrezygnuje z ich seksu, bo on był dla Julii kluczowy, prawda?
- To temat, który po prostu zaistniał w moim życiu. To nie jest moja biologiczna córka, ale jestem jej mamą- wzruszyła ramionami starając się bardzo wejść znowu w rolę tej wściekłej Crane, która przed chwilą chciała go zamordować, ale rozbroił ją tym pytaniem.
Tak bardzo, że wreszcie musnęła palcami jego dłoń i spojrzała na niego dłużej.
- A więc chodźmy- wszak byli młodymi artystami i u stóp mieli tej nocy cały świat.
Zacznijmy od tego, że żadna zamężna kobieta nie powinna wychodzić na kolację ze swoim towarzyszem z alkowy, nawet jeśli już sama zdrada małżeńska była czymś złym. Posuwanie tej relacji na inne tory zaś było typowym barbarzyństwem, którego prędzej czy później Julia Crane mogła pożałować. Jak na razie bawiła się całkiem wyśmienicie.
- Nie zostaniemy przyjaciółmi, Rohrbach. Nie zniosłabym cię na dłuższą metę bez seksu- uświadomiła mu dość brutalnie, ale to było raczej zaklinanie rzeczywistości. Wierzyła, że gdy powtórzy to kilkukrotnie, stanie się to prawdą i faktycznie nie wyjdą poza ramy konwencjonalnego romansu, o którym można było w przyszłości zapomnieć. To było lepsze niż zdanie sobie sprawy, że wdepnęła w coś poważniejszego.
Przepiła te rozterki winem i spojrzała na niego uważnie, gdy zaczął swoją tyradę o mężczyznach, a raczej o uciśnionym sobie samym, który został zmuszony do konwersacji, która mogła ograniczyć się do kilku zdań, wymienianych na jednym tchu podczas zmiany pozycji.
- Dobrze wiem, że liczysz na to, że właśnie dzięki temu zaciągniesz mnie do łóżka. Inaczej nie skanowałbyś tak mojego dekoltu z twoim wisiorkiem- posłała mu jeden z tych niezawodnych uśmieszków, które miały uświadomić go, że nie ma do czynienia z głupią kobietą, choć zdecydowanie bardzo zdenerwowaną, gdy wkroczył na grząski grunt jej małżeństwa. Zawartego faktycznie z tych niskich i nieprzystających do niej pobudek, ale do cholery, to jemu nie zdążyła jeszcze zejść opalenizna po miesiącu miodowym, a myślał jedynie o jej ciele.
- Ależ z ciebie pieprzony hipokryta- nie zamierzała więc krygować się ze słowami, choć już wcześniej próbował wycofać się rakiem z tej problematycznej konwersacji. - Dobrze, ja może wyszłam za mąż z wdzięczności, ale ty zrobiłeś to tylko po to, by dać pismakom materiał do pisania na sezon ogórkowy, więc brawo!- i nawet zaklaskała będąc tak wzburzoną, że omal nie wylała na niego wina i nie wyszła z restauracji jak w tych kiepskich melodramatach, o których mogła mu opowiedzieć.
To przeświadczenie, że jeszcze ma mu sporo do powiedzenia sprawiło, że została, choć aktualnie ciskała gromy w jego kierunku podkreślając, że przekroczył jedną z tych niepisanych zasad.
To dlatego nie zamierzała w tej chwili pompować jego pewności siebie i oświadczać, że faktycznie mógł liczyć na oddane grono fanek. Nie, gdy nadal przeżywała jego słowa i gdy dudniły w jej głowie zdecydowanie za długo.
- Mam miłość życia- oświadczyła mu wreszcie, bo i tego powinien być świadom, ale przecież nie o Adamie myślała cały wieczór i nie jego wiadomości wyglądała codziennie zastanawiając się, co się z nią dzieje. Musiała jednak to wnikliwie zaznaczyć, jak i fakt posiadania swojej córki, choć to nie było jej rodzone dziecko. O dziwo jednak nie zamierzała niczego przed nim ukrywać i miała tylko nadzieję, że w pewnym momencie to go nie przerośnie i nie odejdzie od niej… to znaczy nie zrezygnuje z ich seksu, bo on był dla Julii kluczowy, prawda?
- To temat, który po prostu zaistniał w moim życiu. To nie jest moja biologiczna córka, ale jestem jej mamą- wzruszyła ramionami starając się bardzo wejść znowu w rolę tej wściekłej Crane, która przed chwilą chciała go zamordować, ale rozbroił ją tym pytaniem.
Tak bardzo, że wreszcie musnęła palcami jego dłoń i spojrzała na niego dłużej.
- A więc chodźmy- wszak byli młodymi artystami i u stóp mieli tej nocy cały świat.