Trust Fall
: 17 cze 2023, 20:46
Włosi uwielbiają pieczywo, więc nic dziwnego, że jego wybór zajmował Bertinelli dużo czasu. Szukała w Australii tego idealnego. Czegoś, co przypomni jej dom, chociaż najbliżej niego będzie upieczenie go samodzielnie. Wiedziała o tym, ale będąc w nowym kraju wolała skupić się na poznawaniu go. Na doświadczeniu i pracy, którą również kochała ponad życie. Czuła, że to część jej tożsamości. Nie mogłaby być nikim innym, bo wtedy nie byłaby naprawdę sobą i to było wspaniałe. Starała się tym cieszyć pomimo rozwodu i utracie córki oraz bycia w obcym kraju. Sama się na to zdecydowała. Na to ostatnie a nie dwa pierwsze, na które nie miała wpływu. Walczyła, ale z marnym skutkiem podobnie jak z wymarzonym chlebem, którego nie mogła odnaleźć w Lorne Bay. Wszystkie tutejsze pieczywa były słabe. Nie najgorsze, ale czegoś w nich brakowało i z tą właśnie myślą oderwała spojrzenie od pieczywa i znów wzrokiem napotkała kobietę, która równie długo stała przy półkach nieopodal. Czyżby też nie mogła odnaleźć swego ideału?
Wybrała dwie bagietki i nim przeszła do poszukiwania mozzarelli dostrzegła, że przy zauważonej wcześniej kobiecie pojawił się facet intensywnie gestykulujący. Nie były to jednak typowo włoskie gestykulacje a zbyt nerwowe ruchy rąk, które – oceniając po minie i postawie nieznajomej – wprawiały w zakłopotanie i lekki przestrach.
- Przecież to ja, Alonzo. Zamroczyło cię czy co? – Facet wyglądał na złego, że kobieta go nie rozpoznawała albo raczej udawała, że nie znała. Tak, uznała to za kiepski żart, który wcale go nie bawił. – Spotkaliśmy się parę razy. Myślałem, że coś z tego będzie, ale to było dawno. Parę lat to kawał czasu, ale jak cię teraz zobaczyłem to normalnie.. coś we mnie pękło i zrozumiałem, że koniecznie muszę do ciebie podejść. – Wyglądał na bardzo pewnego siebie i przekonanego, że wie z kim rozmawia, a jednak z boku wyglądało to jak napastowanie, bo kiedy próbował sięgnąć do ramienia kobiety ta wzdrygnęła się i odsunęła.
Bertinelli nie przepadała za takimi sytuacjami. Nie była też społecznie znieczulona, dlatego postanowiła się wtrącić nieświadomie cały swój wywód zaczynając w języku włoskim.
- Tylko idiota zachowuje się w ten sposób widząc, jak druga osoba na niego reaguje. Kretyn nie ogarnąłby, że jest nachalnym dupkiem i najwyraźniej należysz do tej – o zgrozo – niewymierającej grupy społecznej, której istnienie minimalizuje prawdopodobieństwo przetrwania człowieka w tym świecie. – Odpaliło jej się, ale szkoda, że powiedziała to wszystko po włosku, czego nikt nie zrozumiał. Dostrzegła to za późno; po minie kobiety i faceta, na którego twarzy nagle pojawił się szeroki uśmiech.
- Hiszpański? Świetny język. Hola señora.
Bertinelli wysoko uniosła brwi rozumiejąc, że wcale się nie pomyliła. Facet był kretynem.
- Lepiej wyjdź zanim wezwę policję za napastowanie tej kobiety. – Do napastowania jeszcze nie doszło, ale liczył się sam komfort psychiczny kobiety, która na oko Margo wyglądała na przytłoczoną zachowaniem nieznajomego.
- Dobra, luzuj. My się znamy.
- Zna go pani? – zapytała w odpowiedzi dostając przeczące machanie głową.
- Jeszcze się rozmówimy. – Wskazał palcem na Naime, którą przecież znał a ta wariatka udawała, że tak nie było. Wkręcała go czy jak? Nie ważne. Był zły a urażony facet to.. kretyn.
- W porządku? – zapytała, kiedy mężczyzna wyszedł ze sklepu. – Wyglądała pani na zaniepokojoną. – Nie musiała wyjaśniać swego zachowania i wtrącenia się w dyskusje dwóch obcych osób. Bertinelli uważała, że nie zrobienie niczego w podobnej sytuacji było gorsze od popełnienia ewentualnej pomyłki (bo tak, mogła się pomylić). – Coś pani zrobił? – Zauważyła, że kobieta rozmasowuje jedną z dłoni, więc od razu pomyślała, że może przegapiła moment, kiedy nieznajomy złapał tamtą za rękę i ją wykręcił? Wszystko się mogło zdarzyć.
naima yarrow
Wybrała dwie bagietki i nim przeszła do poszukiwania mozzarelli dostrzegła, że przy zauważonej wcześniej kobiecie pojawił się facet intensywnie gestykulujący. Nie były to jednak typowo włoskie gestykulacje a zbyt nerwowe ruchy rąk, które – oceniając po minie i postawie nieznajomej – wprawiały w zakłopotanie i lekki przestrach.
- Przecież to ja, Alonzo. Zamroczyło cię czy co? – Facet wyglądał na złego, że kobieta go nie rozpoznawała albo raczej udawała, że nie znała. Tak, uznała to za kiepski żart, który wcale go nie bawił. – Spotkaliśmy się parę razy. Myślałem, że coś z tego będzie, ale to było dawno. Parę lat to kawał czasu, ale jak cię teraz zobaczyłem to normalnie.. coś we mnie pękło i zrozumiałem, że koniecznie muszę do ciebie podejść. – Wyglądał na bardzo pewnego siebie i przekonanego, że wie z kim rozmawia, a jednak z boku wyglądało to jak napastowanie, bo kiedy próbował sięgnąć do ramienia kobiety ta wzdrygnęła się i odsunęła.
Bertinelli nie przepadała za takimi sytuacjami. Nie była też społecznie znieczulona, dlatego postanowiła się wtrącić nieświadomie cały swój wywód zaczynając w języku włoskim.
- Tylko idiota zachowuje się w ten sposób widząc, jak druga osoba na niego reaguje. Kretyn nie ogarnąłby, że jest nachalnym dupkiem i najwyraźniej należysz do tej – o zgrozo – niewymierającej grupy społecznej, której istnienie minimalizuje prawdopodobieństwo przetrwania człowieka w tym świecie. – Odpaliło jej się, ale szkoda, że powiedziała to wszystko po włosku, czego nikt nie zrozumiał. Dostrzegła to za późno; po minie kobiety i faceta, na którego twarzy nagle pojawił się szeroki uśmiech.
- Hiszpański? Świetny język. Hola señora.
Bertinelli wysoko uniosła brwi rozumiejąc, że wcale się nie pomyliła. Facet był kretynem.
- Lepiej wyjdź zanim wezwę policję za napastowanie tej kobiety. – Do napastowania jeszcze nie doszło, ale liczył się sam komfort psychiczny kobiety, która na oko Margo wyglądała na przytłoczoną zachowaniem nieznajomego.
- Dobra, luzuj. My się znamy.
- Zna go pani? – zapytała w odpowiedzi dostając przeczące machanie głową.
- Jeszcze się rozmówimy. – Wskazał palcem na Naime, którą przecież znał a ta wariatka udawała, że tak nie było. Wkręcała go czy jak? Nie ważne. Był zły a urażony facet to.. kretyn.
- W porządku? – zapytała, kiedy mężczyzna wyszedł ze sklepu. – Wyglądała pani na zaniepokojoną. – Nie musiała wyjaśniać swego zachowania i wtrącenia się w dyskusje dwóch obcych osób. Bertinelli uważała, że nie zrobienie niczego w podobnej sytuacji było gorsze od popełnienia ewentualnej pomyłki (bo tak, mogła się pomylić). – Coś pani zrobił? – Zauważyła, że kobieta rozmasowuje jedną z dłoni, więc od razu pomyślała, że może przegapiła moment, kiedy nieznajomy złapał tamtą za rękę i ją wykręcił? Wszystko się mogło zdarzyć.
naima yarrow