Just like animals
: 14 cze 2023, 13:45
#7
Zoey Mctavish przez lata próbowała stworzyć własną tożsamość. Długo jej to zajęło i pewnie do tej pory nie jest w stu procentach pewna tego kim tak naprawdę jest. Budowanie własnej tożsamości nie było niczym prostym i musiała dowiedzieć się o siebie wielu rzeczy, by móc się w jakimś stopniu określić. Oczywiście pewnie wielu couchów, by mówiło, że to głupota, bo nie musimy się w żadnym stopniu określać i możemy być tym kim chcemy. Zoey się zgadzała tylko z tą drugą częścią zdania. Wiedziała, że może być ty kim chce, ale osiągnięcie tego nie było takie proste. Poza tym lubiła określone struktury, wtedy czuła się bezpiecznie i dlatego chciała wiedzieć kim tak naprawdę jest. Bała się tego, że przez większość ludzi mogła być tylko tą Szkotką, córką polityka, ładną buzią stojącą na drugim planie. Nie chciała być postrzegana tylko przez pryzmat swojej własnej rodziny. Dlatego starała się jak mogła, by poznać siebie, swoje mocne i słabe strony, by móc później prezentować się światu jako osobny byt, który nie jest łączony z jej znanym ojcem.
Poznała już siebie jako architektkę. Była dobra w tym co robiła. Przez lata uczyła się pilnie i omijała wiele społecznych eventów, by odnieść sukces w branży, która tak mocno ją zainteresowała. Chciała być jedną z najlepszych architektów w Australii i szczerze wierzyła, że będzie w stanie osiągnąć ten sukces, jeżeli tylko mocniej się do tego przyłoży. Dlatego naprawdę wiele poświęcała dla swojej kariery, która w tym momencie była dla niej najważniejsza, no może poza rodziną, bo wiadomo, że dla nich byłaby w stanie zrobić naprawdę bardzo, bardzo wiele. Nawet jeżeli wiązałoby się to z rezygnacją ze swoich własnych planów na przyszłość i marzeń. Spędzała wiele godzin ślęcząc nad różnymi planami domów, mieszkań czy biur. Starała się znaleźć jak najwięcej klientów, którzy później byliby zadowoleni z jej usług i mogliby ją polecić swoim znajomym. Tak właśnie budowała swoje zasięgi i miała nadzieję, że się jej to opłaci. Finansowo co prawda nie było takiej potrzeby, bo akurat na brak pieniędzy to Zoey McTavish nie mogła narzekać, ale chciała zdobyć jak najlepszą renomę, by z czasem być najbardziej rozchwytywanym architektem w okolicy, a później i w kraju.
Niedawno zaczęła też coraz bardziej poznawać swoją kobiecą naturę... jakkolwiek dziwnie, by to nie brzmiało. W końcu mogła więcej czasu poświęcić na to co lubi robić lub jakie ubrania lubi nosić, jako młoda kobieta w sile wieku. Okazało się, że niewiele nowości w tym sektorze swojego życia odkryła. Natomiast nieco bardziej szokujące było dla niej to, że coraz bardziej zaczęła zastanawiać się nad swoją orientacją. Już od jakiegoś czasu wiedziała, że podobają jej się kobiety, ale nigdy nic z tym nie robiła, bo pociąg seksualny to jedno, a prawdziwe życie to co innego. Nie była sobie w stanie nigdy wyobrazić siebie żyjącej w związku z dziewczyną. Zawsze, gdy myślała o tym jak będzie wyglądać jej życie za kilka lat to widziała siebie u boku nieźle wyglądającego mężczyzny w towarzystwie trójki dzieci biegających dookoła nich. Teraz jednak nieco zaczęły jej się zmieniać te wyobrażenia i jeszcze nie była pewna, czy pojawienie się Gai na nowo w jej życiu miało na to wpływ czy nie, ale mogła obstawiać, że raczej tak. To było dla niej zaskakujące, bała się tego, a jednocześnie nie mogła się doczekać kolejnego spotkania z dziewczyną. Przewidywała jednak, że nic z tego ich jutrzejszego wypadu na oglądanie domów nie wyjdzie, co trochę ją smuciło, ale musiała się z tym jakoś pogodzić. Chcąc trochę jakoś oderwać swoje myśli od tego wszystkiego postanowiła spotkać się z Naimą. Wiedziała o problemach, które kobieta przeżywała i chciała jej pomóc, na tyle na ile mogła, jakoś zaadaptować się do nowego środowiska, w którym się znalazła. Śmieszna sytuacja, bo Zoey chciała na nowo odnaleźć siebie, a Naima nie miała wyjścia. To musiało być tragiczne, takie zapomnienie o wszystkim co wcześniej działo się w twoim życiu. Z jednej strony dla kogoś mogło być to coś super, bo mógł zacząć na nowo bez tego całego bagażu smutnych doświadczeń... z drugiej strony, jeżeli ktoś miał rodzinę tak jak Naima, to już nie było tak kolorowo. Zoey nawet nie chciała sobie wyobrażać jakim bólem musi być dla kobiety fakt, że nie pamięta swoich najbliższych, w tym tej niezwykle seksownej żony, z którą Zoey kilka razy minęła się na korytarzu. To musiało być dla nich obojga coś okropnego i prawdziwy test ich uczucia. McTavish miała nadzieję, że wszystko się im jakoś ułoży i będą ze sobą szcześliwe, tak jak wcześniej.
Na chwilę obecną postanowiła jednak zabrać Naime w miejsce, w którym na chwilę będzie mogła się wyczillować i trochę poobcować z naturą. Zoey lubiła tu przychodzić, gdy miała gorszy czas i po prostu kręciła się między drzewami i zwierzakami słuchając odgłosów natury. To było dla niej bardzo kojące i sprawiało, że nagle znikał nagromadzony w niej stres. - Mam nadzieję, ze Ci się spodoba - powiedziała do przyjaciółki, gdy wysiadły z auta i udały się w stronę wejścia na teren sanktuarium. - Kiedyś zastanawiałam się nad tym, czy nie pójść tutaj na wolontariat, ale ostatecznie wybrałam schronisko... tutaj mają już wiele doskonałych osób, które zajmują się tymi zwierzakami – a w schronisku zawsze tych rąk do pracy było mało.
naima yarrow
Zoey Mctavish przez lata próbowała stworzyć własną tożsamość. Długo jej to zajęło i pewnie do tej pory nie jest w stu procentach pewna tego kim tak naprawdę jest. Budowanie własnej tożsamości nie było niczym prostym i musiała dowiedzieć się o siebie wielu rzeczy, by móc się w jakimś stopniu określić. Oczywiście pewnie wielu couchów, by mówiło, że to głupota, bo nie musimy się w żadnym stopniu określać i możemy być tym kim chcemy. Zoey się zgadzała tylko z tą drugą częścią zdania. Wiedziała, że może być ty kim chce, ale osiągnięcie tego nie było takie proste. Poza tym lubiła określone struktury, wtedy czuła się bezpiecznie i dlatego chciała wiedzieć kim tak naprawdę jest. Bała się tego, że przez większość ludzi mogła być tylko tą Szkotką, córką polityka, ładną buzią stojącą na drugim planie. Nie chciała być postrzegana tylko przez pryzmat swojej własnej rodziny. Dlatego starała się jak mogła, by poznać siebie, swoje mocne i słabe strony, by móc później prezentować się światu jako osobny byt, który nie jest łączony z jej znanym ojcem.
Poznała już siebie jako architektkę. Była dobra w tym co robiła. Przez lata uczyła się pilnie i omijała wiele społecznych eventów, by odnieść sukces w branży, która tak mocno ją zainteresowała. Chciała być jedną z najlepszych architektów w Australii i szczerze wierzyła, że będzie w stanie osiągnąć ten sukces, jeżeli tylko mocniej się do tego przyłoży. Dlatego naprawdę wiele poświęcała dla swojej kariery, która w tym momencie była dla niej najważniejsza, no może poza rodziną, bo wiadomo, że dla nich byłaby w stanie zrobić naprawdę bardzo, bardzo wiele. Nawet jeżeli wiązałoby się to z rezygnacją ze swoich własnych planów na przyszłość i marzeń. Spędzała wiele godzin ślęcząc nad różnymi planami domów, mieszkań czy biur. Starała się znaleźć jak najwięcej klientów, którzy później byliby zadowoleni z jej usług i mogliby ją polecić swoim znajomym. Tak właśnie budowała swoje zasięgi i miała nadzieję, że się jej to opłaci. Finansowo co prawda nie było takiej potrzeby, bo akurat na brak pieniędzy to Zoey McTavish nie mogła narzekać, ale chciała zdobyć jak najlepszą renomę, by z czasem być najbardziej rozchwytywanym architektem w okolicy, a później i w kraju.
Niedawno zaczęła też coraz bardziej poznawać swoją kobiecą naturę... jakkolwiek dziwnie, by to nie brzmiało. W końcu mogła więcej czasu poświęcić na to co lubi robić lub jakie ubrania lubi nosić, jako młoda kobieta w sile wieku. Okazało się, że niewiele nowości w tym sektorze swojego życia odkryła. Natomiast nieco bardziej szokujące było dla niej to, że coraz bardziej zaczęła zastanawiać się nad swoją orientacją. Już od jakiegoś czasu wiedziała, że podobają jej się kobiety, ale nigdy nic z tym nie robiła, bo pociąg seksualny to jedno, a prawdziwe życie to co innego. Nie była sobie w stanie nigdy wyobrazić siebie żyjącej w związku z dziewczyną. Zawsze, gdy myślała o tym jak będzie wyglądać jej życie za kilka lat to widziała siebie u boku nieźle wyglądającego mężczyzny w towarzystwie trójki dzieci biegających dookoła nich. Teraz jednak nieco zaczęły jej się zmieniać te wyobrażenia i jeszcze nie była pewna, czy pojawienie się Gai na nowo w jej życiu miało na to wpływ czy nie, ale mogła obstawiać, że raczej tak. To było dla niej zaskakujące, bała się tego, a jednocześnie nie mogła się doczekać kolejnego spotkania z dziewczyną. Przewidywała jednak, że nic z tego ich jutrzejszego wypadu na oglądanie domów nie wyjdzie, co trochę ją smuciło, ale musiała się z tym jakoś pogodzić. Chcąc trochę jakoś oderwać swoje myśli od tego wszystkiego postanowiła spotkać się z Naimą. Wiedziała o problemach, które kobieta przeżywała i chciała jej pomóc, na tyle na ile mogła, jakoś zaadaptować się do nowego środowiska, w którym się znalazła. Śmieszna sytuacja, bo Zoey chciała na nowo odnaleźć siebie, a Naima nie miała wyjścia. To musiało być tragiczne, takie zapomnienie o wszystkim co wcześniej działo się w twoim życiu. Z jednej strony dla kogoś mogło być to coś super, bo mógł zacząć na nowo bez tego całego bagażu smutnych doświadczeń... z drugiej strony, jeżeli ktoś miał rodzinę tak jak Naima, to już nie było tak kolorowo. Zoey nawet nie chciała sobie wyobrażać jakim bólem musi być dla kobiety fakt, że nie pamięta swoich najbliższych, w tym tej niezwykle seksownej żony, z którą Zoey kilka razy minęła się na korytarzu. To musiało być dla nich obojga coś okropnego i prawdziwy test ich uczucia. McTavish miała nadzieję, że wszystko się im jakoś ułoży i będą ze sobą szcześliwe, tak jak wcześniej.
Na chwilę obecną postanowiła jednak zabrać Naime w miejsce, w którym na chwilę będzie mogła się wyczillować i trochę poobcować z naturą. Zoey lubiła tu przychodzić, gdy miała gorszy czas i po prostu kręciła się między drzewami i zwierzakami słuchając odgłosów natury. To było dla niej bardzo kojące i sprawiało, że nagle znikał nagromadzony w niej stres. - Mam nadzieję, ze Ci się spodoba - powiedziała do przyjaciółki, gdy wysiadły z auta i udały się w stronę wejścia na teren sanktuarium. - Kiedyś zastanawiałam się nad tym, czy nie pójść tutaj na wolontariat, ale ostatecznie wybrałam schronisko... tutaj mają już wiele doskonałych osób, które zajmują się tymi zwierzakami – a w schronisku zawsze tych rąk do pracy było mało.
naima yarrow