: 08 cze 2023, 16:11
18+ soft
Pamiętał jak obiecał sobie, że wszystkiego ją nauczy. Chciał pokazać jej ten świat rozkazy z każdej strony i razem z nią odkrywać granice dziewczyny, realizować pragnienia, nawet te najskrytsze i znaleźć swoje ulubione upodobania. Tak wiele chciał jej pokazać, być jej nauczycielem i człowiekiem, który na zawsze zapadnie jej w pamięć, aby jego twarz pojawiała jej się przed oczami za każdym razem, jak zimnie oczy, będąc dotykana przez kogoś innego.
Ale nie, nie chciał, by ktokolwiek inny ją dotykał. To było popieprzone.
Nie chciał być obdarowywany, nigdy niczego nie przyjmował, on był tym, który obdarowuje innych. Jak miał od niej przyjąć tyle, co chciała mu dać? Nie potrafił i przede wszystkim... nie chciał. Też był w pewien sposób ograniczony w swojej głowie, ciągle myśląc, że otwarcie się przed kimś ot jedynie zwykła słabość i uległość, a przecież on nie był ani słaby, ani uległy. Ciężkie rzeczy, ciężkie....
Tak zabawie przed nim uciekała i tak zabawnie krzyczała. Jej błagania były jak miód dla jego uszu, tak, tak, właśnie to lubił słyszeć, być błagany! Może dlatego przestał, może tylko na to czekał... zapewne. Mieli niebezpieczny moment, gdy tak nagle zbliżyli się do siebie ustami, widział, że ona tez tego chce, ale nie pocałował jej pierwszy, nie. Nie był głupi, wiedział, że to byłby błąd. Jeśli mieli się do siebie zbliżyć, to już tylko i wyłącznie z jej inicjatywy. Po pierwsze, chciał mieć w razie czego po prostu niepodważalny argument - to ona tego chciała, ona to zainicjowała, nie on. Po drugie, przecież jej obiecał, a słowo Aresa więcej było warte niż jego czyny. Dlatego skoro ona nie chciała przełamać bariery, on musiał trzymać emocje na wodzy. Tak kurwa było ciężko, tak ciężko...
Ale dał radę. Czekał na nią z tym kremem w rozbawieniu i myślał, że się odwróci, ale ona zrobiła coś zupełne innego, coś, czego na pewno teraz się nie spodziewał. W pierwszej chwili się spiął, zaskoczony nagłym atakiem. Mięśnie stały się twarde, ale ramiona jakby automatycznie zacisnęły się na jej sylwetce. Wplątał ją w swoje objęcia i obejmowali się już wzajemnie, a języki rozpoczęły tęskny taniec. Brakowało mu tego, jak on tęsknił z tymi miękkimi, pełnymi i słodkimi wargami.
Przepadł. To było jak oliwa dolana do ognia.
Wplątał palce w jej włosy, solidnie, pewnie chwytając ja w uścisku i całował bez opamiętania, tęsknie, ale namiętnie, nie nachalnie. Łapczywie, a z wyczuciem. Naparł na jej ciało, by drobne plecy dziewczyny napotkały miękką poduchę, a on zagórował nad nią, błądząc donią po rozgrzanym poliku. Dłoń zsunęła się, przez szyję, przez ramię, przez żebra i bok nastolatki. Udo było miękkie i gorące, chwycił za nie i zgiął jej nogę w kolanie, by przywarła do jego biodra i głaskał ją po nim, ani myśląc o przerwaniu pocałunku. Było gorąco i duszno, słońce świeciło prosto w nich, a ich rozgrzane skóry przyjemnie chłodził delikatny wiatr. Chciał więcej i więcej, chciał po prostu pieprzyć ją w każdym zakamarku swojego jachtu, ale niczego nie zainicjował. Tak samo jak z pocałunkiem - zachęcał ją całym sobą, jego ciało krzyczało, by je całowała, by zrobiła z nim co tylko chciała, ale sam nie wychodził z inicjatywą. Tak niewiele trzeba było, byli niemal nadzy, tak niewiele brakowało ich by...
Oparł czoło o jej czoło, przerywając pocałunek i patrząc z bliska w oczy, łapiąc powietrze zaciekle. Jego źrenice były niemal czarne z pożądania, wzrok mówił wszystko - weź to, masz na wyciągnięcie ręki... Nie pierdol mała, weź przełam granice, po prostu dobrze się bawmy.... zrób to. Zrób!
Chociaż sam niczego więcej nie zrobił.
- Uwielbiam smak twoich ust. - Mruknął cicho, czując jak napiera na nią swoją męskością. Miał wrażenie, że zaraz wybuchnie, tak dawno nikogo nie miał, chyba był to jego rekord.. Zacisnął palce mocniej na jej udzie i na poduszce, o którą się opierał.
- Chodź popływać.... bo złamię obietnicę. - Ostrzegł widocznie walcząc ze sobą, ale nie potrafił się od niej odsunąć. Znów wpił się w jej usta, czując, jak zaraz straci panowanie. Widział, że jeżeli do tego dojdzie już nic, ani nikt go nie powstrzyma, a granica była cienka, stąpał po niej niebezpiecznie, odnajdując językiem język nastolatki.
Pieprzyć to Gabi, pieprzyć to wszystko! Wołał w głowie niemal desperacko, chcąc, by przestała patrzeć na jakkolwiek morale.
Gabrielle Glass
Pamiętał jak obiecał sobie, że wszystkiego ją nauczy. Chciał pokazać jej ten świat rozkazy z każdej strony i razem z nią odkrywać granice dziewczyny, realizować pragnienia, nawet te najskrytsze i znaleźć swoje ulubione upodobania. Tak wiele chciał jej pokazać, być jej nauczycielem i człowiekiem, który na zawsze zapadnie jej w pamięć, aby jego twarz pojawiała jej się przed oczami za każdym razem, jak zimnie oczy, będąc dotykana przez kogoś innego.
Ale nie, nie chciał, by ktokolwiek inny ją dotykał. To było popieprzone.
Nie chciał być obdarowywany, nigdy niczego nie przyjmował, on był tym, który obdarowuje innych. Jak miał od niej przyjąć tyle, co chciała mu dać? Nie potrafił i przede wszystkim... nie chciał. Też był w pewien sposób ograniczony w swojej głowie, ciągle myśląc, że otwarcie się przed kimś ot jedynie zwykła słabość i uległość, a przecież on nie był ani słaby, ani uległy. Ciężkie rzeczy, ciężkie....
Tak zabawie przed nim uciekała i tak zabawnie krzyczała. Jej błagania były jak miód dla jego uszu, tak, tak, właśnie to lubił słyszeć, być błagany! Może dlatego przestał, może tylko na to czekał... zapewne. Mieli niebezpieczny moment, gdy tak nagle zbliżyli się do siebie ustami, widział, że ona tez tego chce, ale nie pocałował jej pierwszy, nie. Nie był głupi, wiedział, że to byłby błąd. Jeśli mieli się do siebie zbliżyć, to już tylko i wyłącznie z jej inicjatywy. Po pierwsze, chciał mieć w razie czego po prostu niepodważalny argument - to ona tego chciała, ona to zainicjowała, nie on. Po drugie, przecież jej obiecał, a słowo Aresa więcej było warte niż jego czyny. Dlatego skoro ona nie chciała przełamać bariery, on musiał trzymać emocje na wodzy. Tak kurwa było ciężko, tak ciężko...
Ale dał radę. Czekał na nią z tym kremem w rozbawieniu i myślał, że się odwróci, ale ona zrobiła coś zupełne innego, coś, czego na pewno teraz się nie spodziewał. W pierwszej chwili się spiął, zaskoczony nagłym atakiem. Mięśnie stały się twarde, ale ramiona jakby automatycznie zacisnęły się na jej sylwetce. Wplątał ją w swoje objęcia i obejmowali się już wzajemnie, a języki rozpoczęły tęskny taniec. Brakowało mu tego, jak on tęsknił z tymi miękkimi, pełnymi i słodkimi wargami.
Przepadł. To było jak oliwa dolana do ognia.
Wplątał palce w jej włosy, solidnie, pewnie chwytając ja w uścisku i całował bez opamiętania, tęsknie, ale namiętnie, nie nachalnie. Łapczywie, a z wyczuciem. Naparł na jej ciało, by drobne plecy dziewczyny napotkały miękką poduchę, a on zagórował nad nią, błądząc donią po rozgrzanym poliku. Dłoń zsunęła się, przez szyję, przez ramię, przez żebra i bok nastolatki. Udo było miękkie i gorące, chwycił za nie i zgiął jej nogę w kolanie, by przywarła do jego biodra i głaskał ją po nim, ani myśląc o przerwaniu pocałunku. Było gorąco i duszno, słońce świeciło prosto w nich, a ich rozgrzane skóry przyjemnie chłodził delikatny wiatr. Chciał więcej i więcej, chciał po prostu pieprzyć ją w każdym zakamarku swojego jachtu, ale niczego nie zainicjował. Tak samo jak z pocałunkiem - zachęcał ją całym sobą, jego ciało krzyczało, by je całowała, by zrobiła z nim co tylko chciała, ale sam nie wychodził z inicjatywą. Tak niewiele trzeba było, byli niemal nadzy, tak niewiele brakowało ich by...
Oparł czoło o jej czoło, przerywając pocałunek i patrząc z bliska w oczy, łapiąc powietrze zaciekle. Jego źrenice były niemal czarne z pożądania, wzrok mówił wszystko - weź to, masz na wyciągnięcie ręki... Nie pierdol mała, weź przełam granice, po prostu dobrze się bawmy.... zrób to. Zrób!
Chociaż sam niczego więcej nie zrobił.
- Uwielbiam smak twoich ust. - Mruknął cicho, czując jak napiera na nią swoją męskością. Miał wrażenie, że zaraz wybuchnie, tak dawno nikogo nie miał, chyba był to jego rekord.. Zacisnął palce mocniej na jej udzie i na poduszce, o którą się opierał.
- Chodź popływać.... bo złamię obietnicę. - Ostrzegł widocznie walcząc ze sobą, ale nie potrafił się od niej odsunąć. Znów wpił się w jej usta, czując, jak zaraz straci panowanie. Widział, że jeżeli do tego dojdzie już nic, ani nikt go nie powstrzyma, a granica była cienka, stąpał po niej niebezpiecznie, odnajdując językiem język nastolatki.
Pieprzyć to Gabi, pieprzyć to wszystko! Wołał w głowie niemal desperacko, chcąc, by przestała patrzeć na jakkolwiek morale.
Gabrielle Glass