: 06 lip 2023, 20:26
Nawet jeśli rower był dla Blanche jedynym rozwiązaniem, bo owszem, był wygodnym środkiem transportu, to dalej była to aktywność sportowa. Może jeździła wolno, może trasa wcale nie była specjalnie wymagająca, jednak każdą taką trasę do i z Cairns można nazwać treningiem. Tak by to Wren nazwał, bo on jako aktywny człowiek, zawsze szukał okazji do tego, aby trochę swojej energii spożytkować. Choć nie każdego dnia mu się chciało, był tylko człowiekiem. Rhodes na rowerze do pracy jeździć nie mógł, bo raczej nie miałby jak zabierać ze sobą garnituru, aby codziennie się przebierać w pracy. Z resztą, on jeździł jak szalony, taki spocony i zmęczony nie sprawiałby wrażenia dobrego, ułożonego nudnego prawnika.
Jakby coś się działo, to Wren na pewno nie dałby się mądrzyć Blanche. Niestety, miał na koncie różne konfrontacje. Na muszce pistoletu nie stał, ale był oko w oko z kangurem. Wtedy odruchowo stanął przed swoją koleżanką i ją obronił. Zarobił w zęby, ale obronił Frankie. O tej części mężczyzna raczej by się nie chwalił, choć o tej pierwszej części może mówić, wręcz się tym chwalić.
-Dziękuje. Proszę, śmiało-oczywiście, że cieszył się, że Blanche, przypadkowa dziewczyna, która go nie znała, a jednak całkiem dobre zdanie miała po krótkiej znajomości. Nic, tylko się cieszyć, prawda? No a na słowa, że droga wolna, niech sobie wymądrza, machnął dłonią, aby czuła się wolna. Bo to, co mówiła brunetka było całkiem sensowne, a skoro faktycznie to nie zdarza się tak często, to trzeba korzystać. Choć może to była tylko nieśmiałość, a Fitzgerald była naprawdę mądrą kobietą? Tego na razie nie sposób było potwierdzić, trzeba było się lepiej poznać.
-Poklepać?-zapytał z lekką troską. Jak w usta usta mógłby się sprawdzić, tak nie bardzo umiał robić ucisków i pewnie by bardziej pomacał Blanche, niż jej pomógł. Choć może w ogóle by spanikował? Trudno stwierdzić, też potrafił po sobie jechać, żartować nawet na głos. -Ciekawe w czym, ślicznotko-uniósł brwi w geście unoszenia go, lekko bajerując, lekko uważając się za kasanowę. Na ten moment Rhodes mógł powiedzieć, że brunetka go zainteresowała. Chciał z nią rozmawiać, a czy wyobrażał sobie jakaś ich przyszłość? Nie potrafił tego stwierdzić, nie w tym momencie. Za wcześnie było na to wszystko.
-Czemu nie? Jeśli masz jakąś fajną koleżankę, to strach nie skorzystać-zauważył. Był w momencie, kiedy szukał towarzystwa, więc dlaczego nie.-Dam Ci mój numer, więc jakby co, to możesz dać swojej koleżance, co?-zaproponował, machając do kelnera aby dał nową serwetkę i długopis. Normalnie coś by u siebie znalazł, bo podpisywał mnóstwo papierzysk, ale jego teczuszka, neseser był w samochodzie i nie miał jak go zapisać. Bo podanie go i wpisanie w telefon to coś zdecydowanie innego.
Blanche Fitzgerald
Jakby coś się działo, to Wren na pewno nie dałby się mądrzyć Blanche. Niestety, miał na koncie różne konfrontacje. Na muszce pistoletu nie stał, ale był oko w oko z kangurem. Wtedy odruchowo stanął przed swoją koleżanką i ją obronił. Zarobił w zęby, ale obronił Frankie. O tej części mężczyzna raczej by się nie chwalił, choć o tej pierwszej części może mówić, wręcz się tym chwalić.
-Dziękuje. Proszę, śmiało-oczywiście, że cieszył się, że Blanche, przypadkowa dziewczyna, która go nie znała, a jednak całkiem dobre zdanie miała po krótkiej znajomości. Nic, tylko się cieszyć, prawda? No a na słowa, że droga wolna, niech sobie wymądrza, machnął dłonią, aby czuła się wolna. Bo to, co mówiła brunetka było całkiem sensowne, a skoro faktycznie to nie zdarza się tak często, to trzeba korzystać. Choć może to była tylko nieśmiałość, a Fitzgerald była naprawdę mądrą kobietą? Tego na razie nie sposób było potwierdzić, trzeba było się lepiej poznać.
-Poklepać?-zapytał z lekką troską. Jak w usta usta mógłby się sprawdzić, tak nie bardzo umiał robić ucisków i pewnie by bardziej pomacał Blanche, niż jej pomógł. Choć może w ogóle by spanikował? Trudno stwierdzić, też potrafił po sobie jechać, żartować nawet na głos. -Ciekawe w czym, ślicznotko-uniósł brwi w geście unoszenia go, lekko bajerując, lekko uważając się za kasanowę. Na ten moment Rhodes mógł powiedzieć, że brunetka go zainteresowała. Chciał z nią rozmawiać, a czy wyobrażał sobie jakaś ich przyszłość? Nie potrafił tego stwierdzić, nie w tym momencie. Za wcześnie było na to wszystko.
-Czemu nie? Jeśli masz jakąś fajną koleżankę, to strach nie skorzystać-zauważył. Był w momencie, kiedy szukał towarzystwa, więc dlaczego nie.-Dam Ci mój numer, więc jakby co, to możesz dać swojej koleżance, co?-zaproponował, machając do kelnera aby dał nową serwetkę i długopis. Normalnie coś by u siebie znalazł, bo podpisywał mnóstwo papierzysk, ale jego teczuszka, neseser był w samochodzie i nie miał jak go zapisać. Bo podanie go i wpisanie w telefon to coś zdecydowanie innego.
Blanche Fitzgerald