I couldn't save her but I saved you
: 23 maja 2023, 08:49
Wydając brunetce kolejne polecenia, dotyczące zasad bezpieczeństwa podczas szalejącej po miasteczku wichury, spodziewał się jedynie niezadowolenia i uporu. Jak zdołał się już przekonać, dziewczyna nie lubiła, gdy dyktowano jej warunki i całkowicie to rozumiał, jednak w sytuacjach nadzwyczajnych nie istniało coś takiego jak nieposłuszeństwo i upieranie się przy swoich racjach. Tutejsze służby nie mogły sobie pozwolić na taką niesubordynacje, będąc odpowiedzialnym za każdego, jednego mieszkańca, który stwarzał na ulicy problem. Utrudniało to znacznie zadanie, polegające na zabezpieczeniu przecznicy. Dopiero gdy jedna z palem przechyliła się w stronę ulicy i zawisła na słupie elektrycznym, mieszkańcy usłuchali poleceń, opuszczając własne domy i kierując się w stronę ratusza. Soriente także usłuchała jego prośby i wziąwszy od niego klucze, schroniła się w jego mieszkaniu, gdzie zagrożeniem wydawały się być jedynie powodzie i nieprzejezdne ulice.
Po około godzinie, Halsworth chwycił za klamkę od drzwi wejściowych i wszedł do środka, próbując powstrzymać serce, próbujące wyskoczyć z jego piersi. Dbał o kondycje regularnie, jednak prace siłowe na zewnątrz, powrót do domu i pokonanie schodów w kamienicy, przez wgląd na odłączone windy odrobinę wyssały go z energii. Ku jego uciesze, brunetka wciąż bezpiecznie czekała na niego w salonie.
— Już się bałem, że cię tu nie zastanę. Nie wiem czy większym problemem okazałoby się tłumaczenie Remigiusowi, że spuściłem cię z oczu czy dostanie się do mieszkania bez kluczy — odparł, zatrzaskując za sobą drzwi. W pierwszej kolejności, skierował się w stronę lodówki z której wyciągnął butelkę z sokiem pomarańczowym.
— Mam nadzieje, że się rozgościłaś? — zapytał i zwrócił uwagę na kubek po kawie, stojący na stoliku kawowym. Z wiszącej szafki wyciągnął szklankę, która zalał sokiem i oparł się tyłem o kuchenny blat. Był przemoczony, zziębnięty i zmęczony jak nigdy.
— Wiesz, nie licz na rychły powrót do domu, służby wciąż działają na ulicach. Powinnaś tu zostać — zaproponował, chcąc mieć pewność, że brunetce nie zagrozi powalone drzewo, słup czy walące się urwisko na którym stała część willi.
Laurissa Soriente
Po około godzinie, Halsworth chwycił za klamkę od drzwi wejściowych i wszedł do środka, próbując powstrzymać serce, próbujące wyskoczyć z jego piersi. Dbał o kondycje regularnie, jednak prace siłowe na zewnątrz, powrót do domu i pokonanie schodów w kamienicy, przez wgląd na odłączone windy odrobinę wyssały go z energii. Ku jego uciesze, brunetka wciąż bezpiecznie czekała na niego w salonie.
— Już się bałem, że cię tu nie zastanę. Nie wiem czy większym problemem okazałoby się tłumaczenie Remigiusowi, że spuściłem cię z oczu czy dostanie się do mieszkania bez kluczy — odparł, zatrzaskując za sobą drzwi. W pierwszej kolejności, skierował się w stronę lodówki z której wyciągnął butelkę z sokiem pomarańczowym.
— Mam nadzieje, że się rozgościłaś? — zapytał i zwrócił uwagę na kubek po kawie, stojący na stoliku kawowym. Z wiszącej szafki wyciągnął szklankę, która zalał sokiem i oparł się tyłem o kuchenny blat. Był przemoczony, zziębnięty i zmęczony jak nigdy.
— Wiesz, nie licz na rychły powrót do domu, służby wciąż działają na ulicach. Powinnaś tu zostać — zaproponował, chcąc mieć pewność, że brunetce nie zagrozi powalone drzewo, słup czy walące się urwisko na którym stała część willi.
Laurissa Soriente