freed from desire
: 14 maja 2023, 23:26
Akustyczne dźwięki elektrycznej gitary odbijały się echem po częściowo wypełnionym korytarzu. Ludzie od jakiegoś czasu czekali, stojąc w grupkach podpierających ściany, a czasami utrudniających przesunięcie się w głąb. U znacznej części z nich zaobserwowała podobne do tych co zdobiły jej nogi, ciężkie buty wojskowe, a przynajmniej na takie stylizowane. Nie wybrała ich dlatego, że były modne, ale wygodne. Chroniły przed ewentualnymi urazami, a takich się obawiała, wybierając w niesamowicie zatłoczone (przynajmniej dla niej) miejsce. W zasadzie od momentu, w którym niechętnie zgodziła wybrać się z siostrą na koncert przebrzmiałych idoli z ich dzieciństwa, nie miała pojęcia co na siebie założyć. Gdzieś na dole walizki leżały szczątkowe części wyjściowej garderoby, ale nie była pewna czy coś z tego co naprędce do niej spakowała, nadawało się na tego rodzaju wyjścia. Wreszcie znalazła stertę wyblakłych topów i zwykłą, czarną bluzkę, która nie najgorzej prezentowała się w zestawieniu z szerokimi spodniami, których postrzępione nogawki nosiły na sobie znamiona wielu samotnych wieczorów spędzonych na włóczeniu się po mokrych ulicach Londynu.
Choć z początku wydawało jej się, że wygląda całkiem nieźle, im głośniejsze stawały się dźwięki zza ciężkich, dębowych drzwi, tym mocniej zakorzeniało się w niej przeczucie, że nie pasuje do tego miejsca. Powoli zaczynała nawet żałować, że w ogóle przystała na ów spontaniczny pomysł wyjścia na koncert. Z drugiej strony, wspomnienie beztroskich dni spędzonych w sypialni przyrodniej siostry, przy akompaniamencie muzyki puszczanej z głośników, obudziło w niej nieśmiałe pragnienie odnowienia zatartych obrazów i nastoletnich marzeń, w których kiedyś miał nadejść ten wielki dzień, w którym wreszcie spotkają swoich idoli.
Drzwi się wreszcie otworzyły, zapraszając zebranych gości do środka. Przez chwilę obserwowała tańczącą feerię kolorowych świateł, przesuwającą się po policzku towarzyszki, aż wreszcie czyjeś szturchnięcie wybudziło ją z letargu, przywołując do rzeczywistości.
- Jesteś pewna, że nie wyglądam jakoś, no wiesz, dziwnie? - miała na myśli swój strój, a przede wszystkim bluzkę z odważnie odsłoniętymi plecami, do której wciąż nie mogła przywyknąć. Dziwnie towarzyszyło jej niemalże odkąd pamiętała. Ludzie byli zazwyczaj dla niej mili, ale doskonale zdawała sobie sprawę, z tego, że znaczna część z nich ma ją za intruza, który przyjechał bez zapowiedzi wpraszając się do ich miasteczka. Zawahała się tuż przed przejściem progu, jakby w tej chwili mogła jeszcze pozwolić sobie na odwrót i ucieczkę, ale po chwili odgoniła od siebie te myśli, przesuwając się powoli za tłumem.
- To chyba nieco głupie tak się ekscytować tym, że zaraz zobaczymy nasz ukochany zespół z dzieciństwa, zwłaszcza, że teraz mają pewnie po sto lat... - albo koło pięćdziesiątki. - Ale dawno się tak nie cieszyłam i równocześnie nie stresowałam - sama nie do końca wiedziała czy spotkaniem z dawnymi idolami, czy po prostu przebywaniem w tak tłocznym miejscu. - Napijemy się może czegoś? - zasugerowała, zerkając ukradkowo w stronę baru. Tam tłok był jeszcze większy, ale nie miało to znaczenia, bo perspektywa rozgrzania żołądka czymś mocniejszym przeważyła.
Matthew Hammett (tak żeby nie zginęło xd)
Choć z początku wydawało jej się, że wygląda całkiem nieźle, im głośniejsze stawały się dźwięki zza ciężkich, dębowych drzwi, tym mocniej zakorzeniało się w niej przeczucie, że nie pasuje do tego miejsca. Powoli zaczynała nawet żałować, że w ogóle przystała na ów spontaniczny pomysł wyjścia na koncert. Z drugiej strony, wspomnienie beztroskich dni spędzonych w sypialni przyrodniej siostry, przy akompaniamencie muzyki puszczanej z głośników, obudziło w niej nieśmiałe pragnienie odnowienia zatartych obrazów i nastoletnich marzeń, w których kiedyś miał nadejść ten wielki dzień, w którym wreszcie spotkają swoich idoli.
Drzwi się wreszcie otworzyły, zapraszając zebranych gości do środka. Przez chwilę obserwowała tańczącą feerię kolorowych świateł, przesuwającą się po policzku towarzyszki, aż wreszcie czyjeś szturchnięcie wybudziło ją z letargu, przywołując do rzeczywistości.
- Jesteś pewna, że nie wyglądam jakoś, no wiesz, dziwnie? - miała na myśli swój strój, a przede wszystkim bluzkę z odważnie odsłoniętymi plecami, do której wciąż nie mogła przywyknąć. Dziwnie towarzyszyło jej niemalże odkąd pamiętała. Ludzie byli zazwyczaj dla niej mili, ale doskonale zdawała sobie sprawę, z tego, że znaczna część z nich ma ją za intruza, który przyjechał bez zapowiedzi wpraszając się do ich miasteczka. Zawahała się tuż przed przejściem progu, jakby w tej chwili mogła jeszcze pozwolić sobie na odwrót i ucieczkę, ale po chwili odgoniła od siebie te myśli, przesuwając się powoli za tłumem.
- To chyba nieco głupie tak się ekscytować tym, że zaraz zobaczymy nasz ukochany zespół z dzieciństwa, zwłaszcza, że teraz mają pewnie po sto lat... - albo koło pięćdziesiątki. - Ale dawno się tak nie cieszyłam i równocześnie nie stresowałam - sama nie do końca wiedziała czy spotkaniem z dawnymi idolami, czy po prostu przebywaniem w tak tłocznym miejscu. - Napijemy się może czegoś? - zasugerowała, zerkając ukradkowo w stronę baru. Tam tłok był jeszcze większy, ale nie miało to znaczenia, bo perspektywa rozgrzania żołądka czymś mocniejszym przeważyła.
Matthew Hammett (tak żeby nie zginęło xd)