mud baths are fun, they said
: 30 kwie 2023, 21:56
perfect mud bathing outfit
- Kurwa - z ust Belly wyrwało się nie pierwsze przekleństwo, gdy po raz kolejny zachwiała się niebezpiecznie na błotnistej drodze. Choć pora monsunowa - na całe szczęście! - powoli dobiegała końca, wciąż zdarzały się deszczowe dni, nie pozwalające niezabetonowanym drogom Carnelian Land wrócić do właściwego stanu używalności. Jeść jednak coś trzeba. I mieć w co smarkać najwyraźniej...
Stęknęła cicho, w marszu poprawiając wetknięte pod lewą pachę cztery wagony chusteczek higienicznych, jednocześnie nie wypuszczając z obu rąk toreb pełnych zakupów. Miała tylko jeden cel - dotrzeć jak najszybciej na pole kempingowe. Zanim straci czucie w dłoniach albo z zachmurzonego nieba zacznie znowu padać... (Sama nie wiedziała, co byłoby gorsze.)
Nie zwróciła większej uwagi na rozgrywający się mecz na właśnie mijanym przez nią nieużytku, niezdarnie przemienionym przez lokalne dzieciaki na boisko do piłki nożnej. Grający wyglądali na starszych od niej studentów - nikt, kim mogłaby lub chciała się w tym momencie czy kiedykolwiek zainteresować - więc po szybkim zerknięciu, wróciła do dalszego uważnego stawiania kroków i zapisywania w pamięci, by już nigdy więcej nie zbierać zamówień na zakupy od wszystkich starszych sąsiadów na raz (lubiła pomagać i potrzebowała pieniędzy, jasne, ale nie aż tak, by pisać się na kolejny podobny spacer).
- Orientuj się! - krzyk jednego z grających nie wywołał u niej żadnej reakcji. Niestety... Bo zaraz za nim przyszło uderzenie, ból w trafionym ramieniu, utracone resztki przyczepności do podłoża i w końcu nieunikniony upadek. Próbowała ratować i siebie i zakupy, przez co bez uszczerbku nie wyszło żadne z nich. Wylądowała na samych kolanach, gwarantując sobie co najmniej siniaki. Dno jednej z toreb nie wytrzymało wstrząsu i wypluło z siebie całą zawartość w sam środek wielkiej kałuży, nie oszczędzając przy tym pluśnięć sięgających nawet twarzy dziewczyny. Rozpryśnięte błoto ominęło chyba tylko wciąż ściśnięte pod pachą Belly chusteczki. Super! Nos pani Whitlock z pewnością będzie uszczęśliwiony...
Odetchnęła ciężko, zagryzając całe wiązanki przekleństw, które oczywiście cisnęły jej się na usta. Do pola kempingowego został dosłownie kawałek, ale i tak miała ochotę zostawić tu te wszystkie zakupy i wrócić z niczym. Albo lepiej - położyć się w tej nieszczęsnej kałuży błota i dać się wciągnąć po ziemię. Zamiast tego podniosła się niezdarnie, wagony chusteczek i torby zakupów - te, które przetrwały upadek - ułożyła na kawałku sąsiadującej drodze trawie (pewnie mokrej, ale chociaż nie zabłoconej) i zabrała się za ratowanie z kałuży tego, co jeszcze mogła uratować.
Śmiechy i skierowane w jej stronę krzyki wielce uradowanych całym widowiskiem studenciaków dotarły do niej z opóźnieniem. - Ale oddaj nam piłkę, co?! - Nawet nie podniosła na nich spojrzenia. Tylko jedno miała im do powiedzenia, ale szkoda było nawet strzępić języka, więc jedynie obdarowała ich wyciągniętym w ich stronę środkowym palcem. Pieprzcie się.
françois baudelaire
- Kurwa - z ust Belly wyrwało się nie pierwsze przekleństwo, gdy po raz kolejny zachwiała się niebezpiecznie na błotnistej drodze. Choć pora monsunowa - na całe szczęście! - powoli dobiegała końca, wciąż zdarzały się deszczowe dni, nie pozwalające niezabetonowanym drogom Carnelian Land wrócić do właściwego stanu używalności. Jeść jednak coś trzeba. I mieć w co smarkać najwyraźniej...
Stęknęła cicho, w marszu poprawiając wetknięte pod lewą pachę cztery wagony chusteczek higienicznych, jednocześnie nie wypuszczając z obu rąk toreb pełnych zakupów. Miała tylko jeden cel - dotrzeć jak najszybciej na pole kempingowe. Zanim straci czucie w dłoniach albo z zachmurzonego nieba zacznie znowu padać... (Sama nie wiedziała, co byłoby gorsze.)
Nie zwróciła większej uwagi na rozgrywający się mecz na właśnie mijanym przez nią nieużytku, niezdarnie przemienionym przez lokalne dzieciaki na boisko do piłki nożnej. Grający wyglądali na starszych od niej studentów - nikt, kim mogłaby lub chciała się w tym momencie czy kiedykolwiek zainteresować - więc po szybkim zerknięciu, wróciła do dalszego uważnego stawiania kroków i zapisywania w pamięci, by już nigdy więcej nie zbierać zamówień na zakupy od wszystkich starszych sąsiadów na raz (lubiła pomagać i potrzebowała pieniędzy, jasne, ale nie aż tak, by pisać się na kolejny podobny spacer).
- Orientuj się! - krzyk jednego z grających nie wywołał u niej żadnej reakcji. Niestety... Bo zaraz za nim przyszło uderzenie, ból w trafionym ramieniu, utracone resztki przyczepności do podłoża i w końcu nieunikniony upadek. Próbowała ratować i siebie i zakupy, przez co bez uszczerbku nie wyszło żadne z nich. Wylądowała na samych kolanach, gwarantując sobie co najmniej siniaki. Dno jednej z toreb nie wytrzymało wstrząsu i wypluło z siebie całą zawartość w sam środek wielkiej kałuży, nie oszczędzając przy tym pluśnięć sięgających nawet twarzy dziewczyny. Rozpryśnięte błoto ominęło chyba tylko wciąż ściśnięte pod pachą Belly chusteczki. Super! Nos pani Whitlock z pewnością będzie uszczęśliwiony...
Odetchnęła ciężko, zagryzając całe wiązanki przekleństw, które oczywiście cisnęły jej się na usta. Do pola kempingowego został dosłownie kawałek, ale i tak miała ochotę zostawić tu te wszystkie zakupy i wrócić z niczym. Albo lepiej - położyć się w tej nieszczęsnej kałuży błota i dać się wciągnąć po ziemię. Zamiast tego podniosła się niezdarnie, wagony chusteczek i torby zakupów - te, które przetrwały upadek - ułożyła na kawałku sąsiadującej drodze trawie (pewnie mokrej, ale chociaż nie zabłoconej) i zabrała się za ratowanie z kałuży tego, co jeszcze mogła uratować.
Śmiechy i skierowane w jej stronę krzyki wielce uradowanych całym widowiskiem studenciaków dotarły do niej z opóźnieniem. - Ale oddaj nam piłkę, co?! - Nawet nie podniosła na nich spojrzenia. Tylko jedno miała im do powiedzenia, ale szkoda było nawet strzępić języka, więc jedynie obdarowała ich wyciągniętym w ich stronę środkowym palcem. Pieprzcie się.
françois baudelaire