: 29 kwie 2023, 14:37
Praca w finansach brzmiała totalnie nudno i odpowiedzialnie, przecież księgowo cyferki musiały się zgadzać. Kontrole podatkowe nikogo nie omijają i to jedna z dwóch pewnych rzeczy w życiu: podatki i śmierć. Gabi zawsze była dobra w cyferki, matematyka nie stanowiła dla niej problemu, nawet bardzo skomplikowane równiania. Kiedyś na kółku matematycznym zrobili sobie żarty i próbowali rozwiązywać zadania, które widniały na tablicach w filmach pornograficznych. To były czasy! Teraz już będzie tylko trudniej niestety. Studia zapowiadały się bardzo poważnie i prawdopodobnie ten czas między liceum a pierwszym semestrem na uczelni będzie dla niej najbardziej beztroski i sielankowy.
- Bardzo lekko do tego podchodzisz, ale chyba wiesz, o czym mówisz. Kiedyś mi więcej opowiesz o tych swoich biznesach, chyba, że chcesz teraz. Jeden już znam, studio tatuażu. Zostawiłam ci nawet ocenę na Google. - zaśmiała się cicho. Nie była pewna, czy Ares przywiązuje wagę do wizytówki w Google, ale dla niej jako klientki to ważna rzecz i teraz ogólnie to jest na topie. Co ona tam napisała... Może lepiej, żeby Ares tego nie czytał, bo albo pęknie ze śmiechu, albo umrze ze wstydu. Cytując autorkę: "Studio tatuażu lekko przerażające, ma więzienny vibe z seriali, wszędzie wiszą wzory i zdjęcia dość mrocznych grafik, ale obsługa jest miła i sympatyczna! Mimo bólu i cierpienia czułam się bezpieczna, Ares jest super miły i ma fajne dziary. I hej... Jest tanio. Jest tanio i dobrze, a to się ceni! Zostawiam pięć gwiazdek."
Może niepotrzebnie się przyznawała do tej swojej opinii, ale co tam. Niestety najpierw gada, później myśli. Czasami przez to swoje gadulstwo i roztrzepanie potrafi zdradzić tajemnicę przyjaciela/przyjaciółki, a potem jest jej totalnie głupio, bo przecież nie chciała tego zrobić.
- Dobrze, bardzo dobrze... Mam teraz pewność, że można na ciebie liczyć w każdej sytuacji, to trochę tak jak ze mną, bo dla przyjaciół zrobię niemal wszystko. Żółwik... - wyciągnęła rękę ponad stołem, żeby zbić z mężczyzną żółwika. Ona chyba wciąż traktowała go jak przyjaciela/brata a nie potencjalnego faceta, chociaż... Te jego wszystkie gesty typu pocałunek w rękę, wpatrywanie się w oczy, odsunięcie krzeszła trochę mieszały jej w główce. I te piękne kwiatki... Jaki kumpel czy starszy brat tak traktuje dziewczynę — tylko jakiś chory pojeb. Gabi uśmiechnęła się przemiło do kelnerki. Nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś składał zamówienie za nią, mimo iż zgadzało się z tym co wybrała z menu, to było bardzo dziwne uczucie. Jego pytanie trochę ją otrzeźwiło z zamyślenia.
- Składałam papiery w różne miejsca, ale przyjęli mnie tylko tutaj w Cairns, cała reszta nie ma pojęcia ile straciła. Chciałam studiować dalej od domu, mieszkać w akademiku, imprezować do białego rana, nie być pod kontrolą staruszków... Ale wyszło jak wyszło. Ha!- nagle ją olśniło. Wyprostowała się dumna, rozpromieniła od ucha do ucha a w jej oczach zaświeciły takie ciepłe, wesołe iskierki.
- WIem, dlaczego pytasz! Poznałeś mnie, nie wyobrażasz już sobie życia beze mnie i jakbym wyjechała gdzieś daleko, daleko to byś się zatęsknił na śmierć! Ha! Przejrzałam Cię Panie Kennedy! -szczerzyła się jak głupia do sera. O proszę... Znała jego nazwisko, spryciula.
Ares Kennedy
- Bardzo lekko do tego podchodzisz, ale chyba wiesz, o czym mówisz. Kiedyś mi więcej opowiesz o tych swoich biznesach, chyba, że chcesz teraz. Jeden już znam, studio tatuażu. Zostawiłam ci nawet ocenę na Google. - zaśmiała się cicho. Nie była pewna, czy Ares przywiązuje wagę do wizytówki w Google, ale dla niej jako klientki to ważna rzecz i teraz ogólnie to jest na topie. Co ona tam napisała... Może lepiej, żeby Ares tego nie czytał, bo albo pęknie ze śmiechu, albo umrze ze wstydu. Cytując autorkę: "Studio tatuażu lekko przerażające, ma więzienny vibe z seriali, wszędzie wiszą wzory i zdjęcia dość mrocznych grafik, ale obsługa jest miła i sympatyczna! Mimo bólu i cierpienia czułam się bezpieczna, Ares jest super miły i ma fajne dziary. I hej... Jest tanio. Jest tanio i dobrze, a to się ceni! Zostawiam pięć gwiazdek."
Może niepotrzebnie się przyznawała do tej swojej opinii, ale co tam. Niestety najpierw gada, później myśli. Czasami przez to swoje gadulstwo i roztrzepanie potrafi zdradzić tajemnicę przyjaciela/przyjaciółki, a potem jest jej totalnie głupio, bo przecież nie chciała tego zrobić.
- Dobrze, bardzo dobrze... Mam teraz pewność, że można na ciebie liczyć w każdej sytuacji, to trochę tak jak ze mną, bo dla przyjaciół zrobię niemal wszystko. Żółwik... - wyciągnęła rękę ponad stołem, żeby zbić z mężczyzną żółwika. Ona chyba wciąż traktowała go jak przyjaciela/brata a nie potencjalnego faceta, chociaż... Te jego wszystkie gesty typu pocałunek w rękę, wpatrywanie się w oczy, odsunięcie krzeszła trochę mieszały jej w główce. I te piękne kwiatki... Jaki kumpel czy starszy brat tak traktuje dziewczynę — tylko jakiś chory pojeb. Gabi uśmiechnęła się przemiło do kelnerki. Nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś składał zamówienie za nią, mimo iż zgadzało się z tym co wybrała z menu, to było bardzo dziwne uczucie. Jego pytanie trochę ją otrzeźwiło z zamyślenia.
- Składałam papiery w różne miejsca, ale przyjęli mnie tylko tutaj w Cairns, cała reszta nie ma pojęcia ile straciła. Chciałam studiować dalej od domu, mieszkać w akademiku, imprezować do białego rana, nie być pod kontrolą staruszków... Ale wyszło jak wyszło. Ha!- nagle ją olśniło. Wyprostowała się dumna, rozpromieniła od ucha do ucha a w jej oczach zaświeciły takie ciepłe, wesołe iskierki.
- WIem, dlaczego pytasz! Poznałeś mnie, nie wyobrażasz już sobie życia beze mnie i jakbym wyjechała gdzieś daleko, daleko to byś się zatęsknił na śmierć! Ha! Przejrzałam Cię Panie Kennedy! -szczerzyła się jak głupia do sera. O proszę... Znała jego nazwisko, spryciula.
Ares Kennedy