I wanna hurt you just to hear you screaming my name
: 14 kwie 2023, 22:35
Jęknął i po raz kolejny złapał za telefon. Była druga osiemnaście, a Jasper od ponad godziny starał się zasnąć. Wykończony długą i intensywną zmianą w Shadow miał dość. Bolała go głowa i chociaż zwykle był wyrozumiały w stosunku do sąsiadów to tym razem po prostu nie umiał zapanować nad irytacją. Kilka razy uderzał pięścią w ścianę, ale na próżno, bo po kilku minutach ciszy impreza odbywająca się w mieszkaniu klatkę obok, ponownie przybierała na intensywności.
- Kurwa - burknął sam do siebie, po czym zwlekł się z łóżka i naciągając na siebie spodnie, a na ramiona zarzucając rozpiętą bluzę, wyszedł ze swojego apartamentu. Minutę później stał pod właściwymi drzwiami, w które walnął kilka razy dłonią, bo oczywiście dzwonek nie działał, albo po prostu zagłuszała go dudniąca muzyka. Aż dziwne, że nikt poza nim nie wniósł skargi. Chociaż może policja już interweniowała, albo była w drodze, ale rozbawieni goście mieli to najwyraźniej w dupie.
Ainsworth nie miał, bo migrena dość mocno mu doskwierała. Poza tym kolejnego dnia z samego rana miał zjawić się u Diviny, a więc tym bardziej chciał odpocząć. Dlatego wbrew swojemu luźnemu podejściu do życia, postanowił zachować się jak wybitnie dojrzały i narzekający na życie człowiek. Tylko pojęcia nie miał jak szybko "karma" postanowi do niego wrócić.
Było kilka osób na tym świecie, których miał nadzieję już nigdy nie spotkać na swojej drodze i to z różnych powodów. Niektórzy byli po prostu popieprzeni i niebezpieczni, inni nie warci zachodu, a kolejni mogliby nieco namieszać w jego, już i tak dość skomplikowanym, życiu. Tina, bo tak przedstawiła mu się kiedyś Celestine Hemingway (i tylko pod takim imieniem ją znał) zdecydowanie należała do każdej z tej grup. Łączyła ich przyjemna, aczkolwiek kompletnie popieprzona przeszłość, która na dodatek nigdy nie powinna być tematem do żadnych rozmów. Jasper nigdy nie powinien więcej spotkać tej kobiety, a już na pewno nie w takim miejscu jak Lorne Bay. Dlatego w pierwszej chwili kompletnie nie rozpoznał w pijanej blondynce swojej niezrównoważonej kochanki sprzed kilku lat i jak gdyby nigdy nic rozpoczął monolog z opierdolem.
- Ściszcie tą pieprzoną muzykę, albo zadzwonię po gliny - warknął, gdy tylko drzwi się uchyliły, a jego spojrzenie przelotnie przecięło sylwetkę podpitej panienki, która na pierwszy rzut oka niekoniecznie kontaktowała. - Kurwa, rozumiem imprezować, ale dajcie spokój. Jest pierdolony czwartek. Ludzie jutro idą do pracy - dodał jeszcze, aby nie wyjść na takiego starego sknerę, bo w zasadzie nigdy nie miał nic przeciwko dobrej zabawie, ale wszystko z umiarem.
Celestine Hemingway
- Kurwa - burknął sam do siebie, po czym zwlekł się z łóżka i naciągając na siebie spodnie, a na ramiona zarzucając rozpiętą bluzę, wyszedł ze swojego apartamentu. Minutę później stał pod właściwymi drzwiami, w które walnął kilka razy dłonią, bo oczywiście dzwonek nie działał, albo po prostu zagłuszała go dudniąca muzyka. Aż dziwne, że nikt poza nim nie wniósł skargi. Chociaż może policja już interweniowała, albo była w drodze, ale rozbawieni goście mieli to najwyraźniej w dupie.
Ainsworth nie miał, bo migrena dość mocno mu doskwierała. Poza tym kolejnego dnia z samego rana miał zjawić się u Diviny, a więc tym bardziej chciał odpocząć. Dlatego wbrew swojemu luźnemu podejściu do życia, postanowił zachować się jak wybitnie dojrzały i narzekający na życie człowiek. Tylko pojęcia nie miał jak szybko "karma" postanowi do niego wrócić.
Było kilka osób na tym świecie, których miał nadzieję już nigdy nie spotkać na swojej drodze i to z różnych powodów. Niektórzy byli po prostu popieprzeni i niebezpieczni, inni nie warci zachodu, a kolejni mogliby nieco namieszać w jego, już i tak dość skomplikowanym, życiu. Tina, bo tak przedstawiła mu się kiedyś Celestine Hemingway (i tylko pod takim imieniem ją znał) zdecydowanie należała do każdej z tej grup. Łączyła ich przyjemna, aczkolwiek kompletnie popieprzona przeszłość, która na dodatek nigdy nie powinna być tematem do żadnych rozmów. Jasper nigdy nie powinien więcej spotkać tej kobiety, a już na pewno nie w takim miejscu jak Lorne Bay. Dlatego w pierwszej chwili kompletnie nie rozpoznał w pijanej blondynce swojej niezrównoważonej kochanki sprzed kilku lat i jak gdyby nigdy nic rozpoczął monolog z opierdolem.
- Ściszcie tą pieprzoną muzykę, albo zadzwonię po gliny - warknął, gdy tylko drzwi się uchyliły, a jego spojrzenie przelotnie przecięło sylwetkę podpitej panienki, która na pierwszy rzut oka niekoniecznie kontaktowała. - Kurwa, rozumiem imprezować, ale dajcie spokój. Jest pierdolony czwartek. Ludzie jutro idą do pracy - dodał jeszcze, aby nie wyjść na takiego starego sknerę, bo w zasadzie nigdy nie miał nic przeciwko dobrej zabawie, ale wszystko z umiarem.
Celestine Hemingway