If I can't feel, why is there pain?
: 13 mar 2023, 22:51
Chciałby znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie dla tego co zrobił, ale nie umiał. Od wielu dni, wszystko co działo się w jego życiu było tylko pustą egzystencją przepełnioną alkoholem, żalem i gniewem. Nie determinowało go więc nic, poza czystą chęcią odreagowania, podszeptywaną przez wypitą w nadmiernej ilości whisky; whisky stanowiącą dla niego ostatnią, liczącą się rzecz w tym posranym Lorne Bay. Najpierw odebrało mu ono siostrę, potem pasję do życia, a gdy wreszcie stanął na nogi, po raz kolejny brutalnie wyrwano mu z trudem odzyskane siły. Odejście Lisbeth było jak pocisk, który raz na zawsze miał zabić w Soriente miłość do tego pieprzonego miasta. Szkoda tylko, że nie zabił miłości do niej samej, bo ta nadal każdego dnia niszczyła go od środka, nie pozwalając wyrwać się z marazmu w jaki wpadł.
Na domiar złego, współdzielił dom z osobą poniekąd odpowiedzialną za to jak tragicznie zakończył się jego związek i to jeszcze bardziej go przybijało. Szukał więc sposobu, aby odreagować ten druzgocący go ból i tych kilka promili we krwi szybko podpowiedziało mu, że odnajdzie go wyżywając się na odurzonym alkoholem, niewinnym mężczyźnie stojącym na przeciwko niego.
Sam już nie wiedział o co poszło, czy na niego wpadł, gdy przechodził obok rozmawiając z kumplami, czy jeden z nich specjalnie go popchnął w stronę Soriente. Zresztą dla francuza nie miało to żadnego znaczenia. Bardziej skupiał się na tym, aby reagować w porę, bo prowadził coraz to żywszą dyskusję, z grupką pijanych mężczyzn. Kazali mu wyluzować, uspokoić się, tłumaczyli coś, co go absolutnie nie interesowało, bo nawet nie chciał aby się usprawiedliwiali. Chciał, pozwolić sobie poczuć złość, wyżyć się wreszcie, sprawić, że chociaż na moment ból, który czuł przeniesie się na kogoś innego.
I, gdy po raz kolejny przymierzał się do popchnięcia swojego winowajcy ktoś mu przerwał. I zrobił to na tyle skutecznie, że zamroczone spojrzenie Remigiusa powędrowało w kierunku twarzy tej osoby, szybko odczytując wymalowane na niej emocje.
- Też masz, kurwa, jakiś problem? - Fuknął, mierząc wzrokiem wysokiego mężczyznę, dopiero po chwili rozpoznając w nim barmana i właściciela pubu. Nie pierwszy raz był w Rudd's. Kojarzył Hardena, ale przez to ile wypił, niekoniecznie najszybciej łączył pojawiające się w jego głowie kropko.
Harden E. Caulfield
Na domiar złego, współdzielił dom z osobą poniekąd odpowiedzialną za to jak tragicznie zakończył się jego związek i to jeszcze bardziej go przybijało. Szukał więc sposobu, aby odreagować ten druzgocący go ból i tych kilka promili we krwi szybko podpowiedziało mu, że odnajdzie go wyżywając się na odurzonym alkoholem, niewinnym mężczyźnie stojącym na przeciwko niego.
Sam już nie wiedział o co poszło, czy na niego wpadł, gdy przechodził obok rozmawiając z kumplami, czy jeden z nich specjalnie go popchnął w stronę Soriente. Zresztą dla francuza nie miało to żadnego znaczenia. Bardziej skupiał się na tym, aby reagować w porę, bo prowadził coraz to żywszą dyskusję, z grupką pijanych mężczyzn. Kazali mu wyluzować, uspokoić się, tłumaczyli coś, co go absolutnie nie interesowało, bo nawet nie chciał aby się usprawiedliwiali. Chciał, pozwolić sobie poczuć złość, wyżyć się wreszcie, sprawić, że chociaż na moment ból, który czuł przeniesie się na kogoś innego.
I, gdy po raz kolejny przymierzał się do popchnięcia swojego winowajcy ktoś mu przerwał. I zrobił to na tyle skutecznie, że zamroczone spojrzenie Remigiusa powędrowało w kierunku twarzy tej osoby, szybko odczytując wymalowane na niej emocje.
- Też masz, kurwa, jakiś problem? - Fuknął, mierząc wzrokiem wysokiego mężczyznę, dopiero po chwili rozpoznając w nim barmana i właściciela pubu. Nie pierwszy raz był w Rudd's. Kojarzył Hardena, ale przez to ile wypił, niekoniecznie najszybciej łączył pojawiające się w jego głowie kropko.
Harden E. Caulfield