adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
— jeden —


Chłodne powietrze wdzierało się przez nieszczelne okno, które administracja budynku obiecała naprawić już miesiąc temu. Teraz, gdy popołudniowe słońce zdążyło się rozgrzać, zwodniczo przywodząc na myśl letnie miesiące, nie było tak źle — najgorsze były wieczory, na których najmocniej odciskały się znamiona zimy. Z tego też względu Ben unikał spędzania czasu we własnym mieszkaniu; do pracy zrywał się o świcie, wracając możliwie jak najpóźniej. Poza tym, w tym minionym czasie łatwiej było mu przebywać wśród znajomych, skupiając się wyłącznie na ich zmartwieniach i rozterkach, tak uparcie odsuwając od siebie wspomnienia ostatnich dni. Początkowo chciał to wszystko wyjaśnić. Tę rozmowę, której nie rozumiał. Spotkanie, którego był świadkiem. Ostatecznie jednak stwierdziwszy, że nie ma to sensu, bo groziło to przecież sporym wygłupieniem się, po prostu zrezygnował. Od samego początku znajomość z W. była paradoksem; lepiej było więc teraz odpuścić niż kontynuować te absurdalne podchody. Dopiero po tym wszystkim zdał sobie sprawę z tego, że bez przerwy stawiał mężczyznę w niekomfortowym położeniu, wymagając przy tym rzeczy niemożliwych. To właśnie dlatego nie pojawił się na ostatniej rozprawie — unikając niezręczności, łatwiej było nabrać do tego wszystkiego dystansu. No i dopiero wtedy zrozumiał, że po rozwodzie, który zakończył tak wieloletnie małżeństwo, W. myśli wyłącznie o odpoczynku. I zmianie wszystkiego, co wiązać by się mogło ze starym życiem. A Benjamin był przecież rozsądnym człowiekiem i niczego nikomu narzucać nie zamierzał. Przy tym wszystkim zapominał tylko o swojej matce — nawet jeśli tamtego dna, gdy dość niefortunnie spotkali się w trójkę, zachowywała się tak irracjonalnie. Przyzwyczaił się już chyba do tego, że jako rodzic zawodziła od samego początku.
Dość wyjątkowo gościł dzisiaj w mieszkaniu o takiej porze, rezygnując tym samym z jakichkolwiek spotkań. Musiał w końcu przejrzeć foldery z ofertami lokali, z których jeden miał się w przyszłości przeobrazić w jego własną kancelarię. Jego i Gwen, w zasadzie, ale wciąż nie wiedział co zrobić, by przyjaciółka zdecydowała się na ten krok wraz z nim. Uprzedziwszy znajomych, by tego dnia mu nie przeszkadzano, starał się jakoś ignorować to przeklęte okno. Wiatr wzbierając jednak na sile nieprzyjemnie ochładzał wnętrze, wobec czego Ben postanowił wraz z laptopem udać do najbliższej knajpy, która nie oszczędzając tak, jak on, zaopatrzona była w odpowiedniej jakości system ogrzewania. Nie spodziewając się jakiegokolwiek gościa, zdziwił się więc, gdy rozległo się pukanie do drzwi, tym bardziej że nie zostało poprzedzone dźwiękiem domofonu.
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
  • I
Ziąb panujący wewnątrz apartamentów na Opal Moonlane był złudny; wystarczyło wyjść na zewnątrz, by doświadczyć pełnego słońca Queensland, nie tak słabego, na jakie wypadało w budynkach. W szczególności kiedy przez miasto mknęło się w czarnym, dopasowanym garniturze, przyciągającym rozgrzane promienie jak magnes. Ubiór ten jasno wskazywał na dopiero co przebyte spotkanie wielkiej wagi, które opuściło się z wyrazem ulgi na twarzy; rozpięty kołnierzyk śnieżnobiałej koszuli opadał na obluzowany, kruczoczarny krawat w kolorze marynarki teraz zasiadającej już tylko na ramieniu, podkreślającej tym samym odświętność przywdzianego stroju, który po dzisiejszym dniu przeleży zapewne w szafie wiele tygodni lub miesięcy. Włosy kilka minut temu sztywno trzymające się czubka głowy, teraz muskane były powiewami klimatyzacji podczas powolnej jazdy windą na samą górę apartamentowca, a na dłoni lśniła blada plamka będąca jedyną pozostałością po złożonej niegdyś, całkowicie nieszczerej przysiędze ślubnej. To właśnie na nią rzucił okiem przed wkroczeniem na odpowiedni korytarz, choć podobna sentymentalność nie leżała w jego naturze. Mijając drzwi za drzwiami, wycieraczkę za wycieraczką, nie zwolnił kroku ani na moment - chód jego był zdecydowany, doskonale zaznajomiony już z miejscem, do jakiego zmierzał. Pukając kilka razy w odstępie przypadkowym, wiedział już, że zastał właściciela tego przedziwnego mieszkania, w jakim niegdyś dane było mu spędzić bezsenną noc. A dostrzegając jego zaskoczone spojrzenie, sam nie dał wyczytać po sobie żadnych emocji. - Czyli jednak żyjesz - zauważył krótko i zwięźle, bez powitania, bez słów wyjaśnień i bez większej serdeczności. Jakby po prostu stwierdzał, że dzisiaj jest wtorek. A potem, równie naturalnie wykonał trzy kroki w tył, zapowiadając tym samym swoje rychłe odejście, ale czekając jakby na powód, by zostać.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Tamtego dnia, gdy obaj zostali wciągnięci w rozmowę, która ewidentnie mieć miejsca nie powinna, chciał to wszystko jeszcze wyjaśnić. Wychodząc z knajpy i zostawiając w tyle Wainwrighta ze swoją matką, gotów był przepraszać go za to, że ta straszna kobieta poczęła wtrącać się w jego życie. Potem jednak dotarło do niego, że w rozmowie padły słowa, których nie rozumiał, a wobec których spotkanie Waltera i jego matki okazywało się nieprzypadkowe. Dopiero potem pojawiła się reszta — ta cała opowieść o jakiejś kobiecie i wyjeździe, przedstawiane jako plany już pewne, niepodlegające zmianom. Owszem, mógł zapytać później o co chodziło w tym wszystkim, ale łatwiej było zrezygnować. Nawet jeśli w tej znajomości od samego początku co chwilę obiecał sobie, że tym razem rezygnuje definitywnie.
Tak więc był zaskoczony widząc Waltera, ale też nie do końca — liczył trochę, że to właśnie Wainwright okaże się mądrzejszy i przerwie w końcu tę ciszę, która na dłuższy czas między nimi zapanowała. Bał się tylko, że w międzyczasie faktycznie zdąży jednak wyjechać bez słowa. — Zgaduję, że dostałeś pracę w domu pogrzebowym i szukasz klientów? — spytał z rozbawieniem, nieco niezgodnie z postanowieniem, wobec którego obiecał sobie, że jeśli przyjdzie im jeszcze porozmawiać, zachowywać się będzie powściągliwie. Ale pewne sprawy wyjaśnione być musiały, a on, nawet jeśli bał się tej rozmowy, wolał ją mieć za sobą. Tym swoim uśmiechem maskował więc całą tę niepewność i zwątpienie, ale znów, wbrew rozsądkowi, dostrzegać w tym zaczął zbyt wiele. Bo w końcu Walter przyszedł tutaj. A nie przyszedłby, gdyby mu nie zależało. Prawda? Nawet zachowując się w ten swój dziwny sposób. — Możesz wejść na chwilę zanim sobie pójdziesz? — spytał, stojąc w progu drzwi i wciąż uśmiechając się sympatycznie, bo wolał przez chwilę udawać jeszcze, że nie czeka ich wcale poważna rozmowa. A ta będzie musiała zaistnieć, nawet jeśli Ben pojęcia nie miał, jak we właściwy sposób wyartykułować to wszystko, co nie dawało mu spokoju.

Walter Wainwright
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
To przede wszystkim w obowiązku Waltera leżało złożenie stosownych wyjaśnień, jakich wręcz domagała się ta osobliwa sytuacja, ale... cóż, na próżno było takowych szukać. Nie potrafiąc sprecyzować swych planów na niedaleką przyszłość, o jakich Benjamin przypadkiem się dowiedział, po prostu zamierzał poczekać do ostatniej rozprawy, gdzie — niesłusznie — spodziewał się ujrzeć blondyna. Niewiele potrafiło go w życiu zaskoczyć, ale akurat nieobecność Hargrove'a wywołała w nim szok porównywalny choćby do atawizmu, jakim byłoby pojawienie się szczątkowego ogona u człowieka. Bo czy to nie on zajmował się tą sprawą od początku? Nawet jeśli przekazał ją ostatecznie w cudze ręce, czy nie powinien czuć się za nią wciąż na tyle odpowiedzialny, by aktywnie śledzić jej losy do samego końca?
Nie — odparł lakonicznie, dopiero po chwili odnotowując, że był to żart niewymagający odpowiedzi. Mógłby tę pomyłkę zrzucić na zmęczenie i podwyższoną od promieni słonecznych temperaturę, ale po co, skoro takie przypadki przytrafiały mu się nieustannie. W zadośćuczynieniu uniósł lekko kącik ust ku górze i choć z początku nie dało się tego po nim rozpoznać, tak lekko się dzięki tym słowom odprężył. Choć może nie tylko dzięki słowom, które swoją drogą zawsze w zabawny sposób sprowadzały go na ziemię, a też przez sam widok Hargrove'a (do czego jednak nie przyznałby się nigdy na głos). — Zależy co rozumiesz przez chwilę — skomentował jego słowa, nie wahając się jednak nad zmianą planów ani przez chwilę. Przekroczył próg drzwi lekko zawadzając o jego sylwetkę, oczywiście niezamierzenie, a gdy znalazł się już pośrodku salonu, wypuścił głośno powietrze i odwrócił się w jego stronę. — Byłem pewny, że przyjdziesz. Chciałem z tobą porozmawiać już po wszystkim — powiadomił go, nie zagłębiając się tak od razu w ten temat. Postanowił dać mu trochę czasu na wyjaśnienia swojej nieobecności, która wciąż była dla niego niemałą zagadką.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Nieobecność na procesie nie była podszyta pretensjami, złośliwością czy też obojętnością — Ben wziąwszy na siebie tak wiele nowych spraw, przeprowadzić musiał po prostu selekcję, która zagwarantować miała mu choćby odrobinę spokoju. A przemyślenie tego wszystkiego dało jasny wynik, bo przecież skoro Walter nie uwzględniał go w swoich planach jakkolwiek, nie było sensu, by był tego dnia obecny na sali sądowej. I też zupełnie życzliwie chciał mu tym samym wskazać, że nie musi odczuwać najmniejszych wyrzutów sumienia wobec tego wszystkiego — nie musiał się tłumaczyć, nie musiał szukać wymówek. Prawda była taka, że radząc sobie na sądowych salach wyśmienicie, w tej konkretnej relacji artykulacja nie była jego mocną stroną. Tak bardzo niepewny wszystkiego, czuł, że nie ma prawa walczyć o cokolwiek.
— Pięć minut maksymalnie, mam już inne plany — odparł przekornie, chociaż nawet gdyby czekało go jakieś ważne spotkanie, gotów byłby z niego zrezygnować. Mógł się na niego złościć, mógł snuć plany o rzuceniu w niepamięć tej znajomości, ale Wainwright i tak koniec końców miałby nad nim kontrolę. Niestety. Twierdząc jeszcze przez moment, że jest inaczej, upewnił się w tym, gdy Walter przeszedł obok, tak blisko, a on przez ten ułamek sekundy gotów był udawać, że nie ma najmniejszego problemu z rewelacjami, których dowiedział się jakiś czas temu. Ale miał. I nie mógł tego ukrywać, tak jak i jednocześnie nie miał prawa mieć pretensji o to, że tak wielu rzeczy o Walterze nie wie. Ruszył ostatecznie za nim w kierunku salonu, ale przystanął dość spory kawałek dalej, opierając się o zimną ścianę. — Nie było powodu, żebym przychodził — rzucił spokojne, wbijając w niego spojrzenie. — Masz swoje plany, a ja nie chcę ci ich jakkolwiek zakłócać — dodał, mocno starając się, by zabrzmiało to przyjaźnie. Zaplótł jednak dłonie na piersi przy tym, zdradzając przy tym, że nie czuje się wcale komfortowo mówiąc to wszystko. — Łatwiej będzie zakończyć to już teraz — tych słów miał pożałować potem, zresztą — wypowiedział je wbrew sobie. Ale wierzył, że Walter zrozumie, że chodzi o to wszystko, że uwzględnił w tym nieobecność na procesie i tę ciszę po spotkaniu z jego matką. Kryła się mimo to w tym pewna prawda — było to łatwiejsze rozwiązanie. Tylko że nie zawsze to, co łatwiejsze, jest lepsze.

Walter Wainwright
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
A więc historia lubiła zataczać koło. Przeprowadzali już przecież podobną rozmowę, dotyczącą podobnych kwestii, podobnymi półprawdami się wówczas posługiwali i podobnie idiotyczne to wszystko było. Walter zastanawiał się tylko, jak wiele takich konwersacji ich jeszcze spotka, bo przyznać musiał, że te niekoniecznie przypadały mu do gustu. Okropnie nie lubił nachodzić tak kogoś w mieszkaniu i do takich środków posuwał się tylko w ostateczności. A w przypadku Benjamina... cóż, jakoś wybitnie dużo tych ostateczności było.
Świetnie, tyle akurat wystarczy — przyznał, nie doszukując się w słowach blondyna wymuszonej niesforności. Skoro twierdził, że w stanie był poświęcić mu wyłącznie pięć minut, tak po prostu musiało być. Powolnym, ale sprężystym ruchem ściągnął z ramienia swoją marynarkę, trzymając ją teraz tylko w prawej dłoni, a do jego ciała dotarło nagle zaskakująco mroźne powietrze. Mroźne oczywiście tylko w porównaniu z tym, jakie osaczało ludzi na zewnątrz. — Prowadzisz tu kostnicę? — zapytał, ignorując całkowicie wypowiedziane przez niego przed momentem słowa i zaczął uważnie rozglądać się po pomieszczeniu. Nie zamierzał jednak pozwolić, by rozkojarzenie to potrwało długo i po chwili jego wzrok wrócił na nowo do blondyna. — A jakie twoim zdaniem mam plany? — od tego powinni zacząć. Sam Walter ich nie znał, więc dość zabawne wydawało się przeświadczenie, że Benjamin był z nimi doskonale zapoznany. Oczywiście rozumiał, skąd wynikała pomyłka. Dodałby coś jeszcze na ten temat, ale Hargrove postanowił wtrącić coś o zakończeniu wszystkiego teraz, na co brew Wainwrighta powędrowała ku górze. — Oczywiście, możemy. Tylko jak? Przygotowałeś odpowiednie dokumenty, które będę musiał podpisać? Przeczytasz mi najpierw swoje warunki? - zapytał z perfidnym uśmiechem rysującym się w kącikach ust, wciąż stojąc w tym samym miejscu, w jakim zatrzymał się na samym początku. — Daj spokój, Benjamin. Naprawdę przejmujesz się rozmową, podczas której tylko jedna osoba mówiła, a nie byłem nią ani ja, ani ty? — czuł się trochę, jakby przeprowadzał z blondynem wywiad — tyle pytań opuściło w tak krótkim czasie jego usta.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Faktycznie podobne rozmowy mieli już za sobą, a jedyną zmienną w tym wszystkim była po prostu forma niektórych wypowiedzi. Podejrzewając, że i tak wina leży zawsze po jego stronie, nie był zadowolony z tego, jak to wszystko się potoczyło. Trochę czując, że robi z siebie ofiarę, gotów był sięgnąć po przeróżne wymówki stanowiące o tym, dlaczego milczał, dlaczego odpuścił, dlaczego był nieobecny. Tylko czy miało to jakiś sens? Może gdyby w grę wchodziła jakaś błahostka wyręczyłby się albo kłamstwem, albo po prostu porzuciłby temat, ale w tej historii kryło się zbyt wiele istotnych kwestii. Z tym, że omawianie ich teraz było dość odstręczającą wizją, skoro Ben wolał żyć bez nazywania czegokolwiek, bez określania, bez nadawania poważnego tonu. Tylko że... Też nie do końca. Bo naiwnie na swego rodzaju obietnice liczył.
— Trzeba było gdzieś przechować ciała niektórych klientów — łatwiej było żartować, tak jak i prościej było udawać, że rozmowa ta nie jest ważna. No i zdecydowanie milej było nieśmiesznym stwierdzeniem zamaskować fakt, że Ben mając te swoje trzydzieści lat, nie jest w stanie poradzić sobie z zepsutym oknem. (Nie żeby w ogóle próbował sam je jakkolwiek naprawić.) Zadanie pytanie wprawiło go jednak w konsternacje i przez chwilę nie wiedział, czy dobrze zrozumiał. Przegapił coś? Jakieś wyjaśnienie? Zaprzeczenie? Cokolwiek? — Nie myśl sobie, że dramatyzuję. To po prostu jedyne rozsądne wyjście — rzucił ostrożnie, wciąż starając się jednak o przyjazny ton (co i tak nie było trudnym zadaniem). Miał mętlik w głowie, a przecież rozmowa ta miała wszystko wyjaśnić. — Wiesz, po pierwsze to strasznie niepokojące, że widziałeś się z moją matką — rzucone nagle słowa miały przyczynić się do dość naiwnej i idiotycznej szczerości, ale niekoniecznie gotów był teraz ważyć każde z wypowiadanych słów. — Po drugie, zdawało mi się wtedy, że wie więcej o tobie, niż ja. I to było niezwykle upiorne — w jego głosie w wyraźny sposób słyszalne było rozbawienie. Tak, mówiąc o tym teraz mógł się śmiać, ale naprawdę go to przerażało. — Po trzecie nie wiem po co miałaby kłamać. I skąd miałaby brać te swoje rewelacje. No a wyjazd z Lorne Bay wydaje się dość mądrym pomysłem — nie zamierzał dodawać jednak, że chciał mu tenże pomysł wybić z głowy, tylko że jak na złość, nie przychodziły mu do głowy żadne dobre argumenty. Gdyby spróbował obrzydzić mu wizję ucieczki stąd, przypadkiem pomógłby mu odkryć, że jest to jedyne słuszne wyjście.

Walter Wainwright
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
Czyli trafiłem w odpowiednie miejsce — przyznał, nawiązując do słów, którymi na wstępie powitał go Benjamin i które teraz nabrały nowego znaczenia. Faktycznie żartować było łatwiej, choć nic pożytecznego z tego nie wynikało i to przede wszystkim w obecnej sytuacji. Mieli przecież tylko pięć minut, by doprowadzić to spotkanie do końca.
Nie umknęło jego oczom zmieszanie blondyna, którym jednak niekoniecznie się zmartwił. Przynajmniej więcej już rozumiał. — Nie myślałem tak aż do teraz — wyjawił z powagą, uważając, że Benjamina naprawdę nieco za bardzo poniosło. Najgorsze było w tym to, że nie miał siły wszystkiego mu tłumaczyć, spodziewając się nic innego, jak tylko kolejnego niezrozumienia. Po chwili pożałował jednak, że mu nie przerwał — usłyszawszy wtrącenie o jego matce, któremu Hargrove przypisał aż zanadto, pokręcił głową i cmoknął ze słyszalnym niezadowoleniem. W tym krótkim ułamku sekundy zawładnęła nim paroksyzmowa niechęć względem ich relacji, zbyt już zniszczonej, by teraz próbować ją reanimować. Zresztą... czy kiedykolwiek tak naprawdę pragnął rzucić się jej na ratunek? Nie zwracając już uwagi na ton jego wypowiedzi; na to, czy całość ubrał w żartobliwe brzmienie czy raczej pretensjonalne, po prostu doszedł do jednej konkluzji — skądś musiał wyciągnąć te wnioski, nawet jeśli teraz starał się je zakamuflować pod uśmiechem. — Nie mam obowiązku ci się tłumaczyć — powiadomił go może zbyt chłodno, ale musiał to podkreślić. Słowa Hargrove'a lekko go uraziły. — Wątpię, by ktokolwiek wiedział o mnie więcej, niż prawnik rozwodowy mojej żony, chcący upokorzyć mnie na sali rozpraw — wyrwało mu się całkiem słuszne, jednak niezbyt uprzejme stwierdzenie. Zapewne powinien się teraz zreflektować; uściślić pozycję swojej żony przypisując ją do członu "byłej" a także sprecyzować swe myśli, które nie miały brzmieć wcale jak skrywana głęboko zadra czy pretensja. Nie zamierzał jednak tego zrobić. — Zachowujesz się teraz niesprawiedliwie. Chcesz to zakończyć — w porządku, droga wolna. Jestem za, to łatwiejsza droga — zgodził się z nim, wciąż lekko wzburzony, przejmując się jego słowami bardziej, niżby chciał. — Jeśli już musisz wiedzieć, to tylko ze względu na ciebie wziąłem z nią tamtego dnia udział w rozmowie, a zasłyszane przez nią rewelacje dotyczące moich rzekomych planów, wynikały tylko i wyłącznie z jej odpychającego wścibstwa — dodał, mając nadzieję, że pozbawił go tym samym tych ubliżających podejrzeń. — I nigdzie nie wyjeżdżam. To był mój początkowy plan, zaraz po złożeniu papierów rozwodowych, ale ostatecznie się rozmyśliłem. Tamtego dnia chciałem po prostu poznać wszystkie opcje — westchnął, okrutnie już zmęczony potrzebą ciągłego tłumaczenia się.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Przyznać trzeba, że rozmowa ta tak bardzo wszystko urealniała; jasno wskazując, że mają odmiennie poglądy na tak wiele spraw, odbierała szansę na jednomyślne porozumienie. Gdyby był to odosobniony przypadek nie należałoby panikować, ale oni raz po raz przecież toczyli te swoje dyskusje, w których to niezmiennie Hargrove wychodził na idiotę. Chyba dlatego też wolał to wszystko zostawić w tyle, zakończyć, jak sam powiedział, ale wciąż nie był w stanie. No i trochę wciąż nie rozumiał po co Wainwright się fatygował przychodząc tutaj, skoro coraz bardziej widać po nim było, jak niezadowolony jest z tego faktu.
— Oczywiście, że nie musisz. Ja też nie musiałem przychodzić wtedy, tak jak i nie musimy rozmawiać w ogóle — zauważył, na moment tracąc wiarę w to wszystko. A kolejne słowa wypowiedziane z taką pewnością przez Waltera sprawiły, że całkowicie utracił chęci do czegokolwiek. Co miał na to odpowiedzieć? Było to wielce niesprawiedliwe i przykre, jako że w prosty sposób określało poglądy W. na to wszystko. Trzeba przyznać, że odstręczanie opanował do perfekcji. — Zamierzasz często przedstawiać to w ten sposób? Wracać do tego? Cała reszta mnie nie obchodzi, ale tę jedną rzecz muszę wiedzieć — może Walter tego nie rozumiał, może nie było to tak dla niego istotne, może wypowiedziane nie miało zadać mu ciosu. Niepotrzebne jednak było posłużenie się słowem „upokorzyć”, jako że Ben od samego początku miał problem z tym, po której stronie musi stać. I nigdy, przenigdy, nie chciał Waltera upokorzyć. Ale jeśli ten o nim w ten sposób myśli, jeśli wracałby jeszcze do tej rozmowy, podkreślając niemoralne zachowane Bena, nie mieli o czym rozmawiać. I faktycznie przy tej jednej sprawie cała reszta wydała się mu już nieistotna. — Ze względu na mnie powinieneś był raczej pomóc jej znaleźć się pod kołami autobusu — mruknął niewyraźnie, ruszając w końcu z tego swojego bezpiecznego miejsca, w którym nadal tkwił. Utraciwszy dobry nastrój nie potrafił dalej uczestniczyć w tej rozmowie, ale starał się, starał się mocno rozluźnić, by niczego przypadkiem nie pogorszyć jeszcze. Dlatego w ciszy krążył po salonie, zabierając to wszystko, co miało być mu potrzebne — laptop, foldery, portfel. Nie zamierzał przecież zostawać w tym przeklętym mieszkaniu. — Postaw się na moment na moim miejscu, dobra? Dowiaduję się, że zamierzasz wyjechać z jakąś kobietą, o której istnieniu nic nie wiem. Nie mam prawa o nic pytać, bo to twoje życie. I nie mam prawa do pretensji, bo byłoby to po prostu niedorzeczne. Więc co twoim zdaniem miałem zrobić? — mówił już spokojnie, zerkając na niego co jakiś czas, ostatecznie przystając gdzieś niedaleko. Zbyt skomplikowana była ich znajomość, a Hargrove wciąż był niepewny wszystkiego. Bo tamta jedna noc to przecież za mało, niewiele, nic w zasadzie, a chociaż Walter zapewne wcale tego robić nie chciał, musiał się jakoś określić. By z kolei to Ben mógł wiedzieć, kiedy ma walczyć, a kiedy jednak odpuścić.

Walter Wainwright
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
Wszystko wydawało się łatwiejsze, kiedy ze sobą nie rozmawiali. To całkiem zabawne.
Mógłbyś przestać zachowywać się w ten sposób? — zapytał lekko już wytrącony z równowagi, bo obrana przez blondyna strategia na poprowadzenie tej konwersacji niczego nie ułatwiała. Nie wiedział już, czy Benjamin się obraził, czy to go jednak słońce za bardzo przygrzało, czy po prostu naprawdę nie chciał mieć z Walterem już nic wspólnego. Jeśli jednak nie chciał, co naturalnie by zrozumiał, to dlaczego po tonie jego głosu i mowie ciała jasno dało się odczytać, że ta sytuacja nie jest mu wcale obojętna? To te jego pretensje najbardziej Wainwrighta irytowały — to, że wymagał wyjaśnień i najwidoczniej ckliwych deklaracji, a także to, że nie mógł podejść do sprawy z równą obojętnością co sam Walter. Może właśnie próba upodobnienia go do siebie była jego największym błędem? Dopiero teraz owa ewentualność została wzięta przez niego pod uwagę.
Nie spodziewał się takiego pytania. Było trafne i zmusiło go do zastanowienia się nad kwestiami, których wcześniej nie rozważał. Nie lubił być zaskakiwany w ten sposób; uzmysławiany o swoim niedopatrzeniu. Zamilkł więc na krótką chwilę, tracąc tym samym swą całą zaciekłość i przykładając palce do nasady nosa, zamarł w chwilowym bezruchu. — Nie wiem — nie wiedział. Aż tak dręczyła go przeszłość? Odsunął swą dłoń od twarzy i skupił na mężczyźnie spojrzenie. — Być może. Nie mam pojęcia. To jedno zniechęca mnie najbardziej — ta świadomość, jak to się zaczęło — wyjawił uczciwie, skoro już postawili na szczerą rozmowę i lekko się skrzywił. Przez moment zawahał się, czy powinien brnąć dalej w ten temat. — Jesteś dobrym prawnikiem, Benjamin. Zaciekłym. Od razu wiedziałem, że wygrasz tę sprawę, Raelynn nie wybrałaby na swojego obrońcę byle kogo. Nie potrafię tylko zrozumieć, co wydarzyło się po drodze i naprawdę nie musisz mi tego wyjaśniać. Po prostu... To mnie nie przekonuje, nie wiem, nie umiem... — urwał, pogłębiając tylko ten swój grymas niezadowolenia. Nie był to już ten zniechęcający paroksyzm, który nawiedził go kilka minut wcześniej, nie, to było coś innego. Męcząc się przez dwadzieścia lat w niechcianym związku i dopiero teraz doprowadzając do jego końca (co zmęczyło go dziesięć razy mocniej niż samo przebywanie w nim), nie potrafił uwierzyć w jakieś zwykłe, durne zauroczenie. Nie kupował tego. A przez to także nie ufał intencjom Hargrove'a, bo te wydawały mu się po prostu pozbawione sensu. Sądził, że prawnik chce po prostu zrobić sobie pod górkę, że wmawia sobie uczucia, które wcale nie istnieją. To było najracjonalniejszym wytłumaczeniem i Walter uparcie zamierzał się go trzymać.
Na wtrącenie o kołach autobusu nie zareagował. Skąd bowiem miał wiedzieć, jak fatalne stosunki miał ze swoją matką Benjamin? Jasne, wspominał mu o tym kiedyś, jednym zdaniem, ale na rodziców zazwyczaj się narzeka, nawet jeśli zachowują się prawie nienagannie. Nie zamierzał mieszać się w ich spór, dlatego też tamtego dnia nie stanął w jego obronie, gdy ona postanowiła go przed Walterem wyśmiać. Miała do tego prawo, nawet jeśli osobiście uważał to za karygodne. — Z jaką znowu kobietą? — wypalił, tak okrutnie zmęczonym tonem głosu, że samego siebie omal nie wykończył. Dopiero po chwili jego zadręczony umysł zaskoczył. — Ach, z kobietą — zreflektował się, nie mając pojęcia, czy nie dotarło to do niego od razu dlatego, że nie myślał o Dottie jak o kobiecie (bo traktował ją... jak siebie, jak swoją nierozerwalną część, o której wiedzieć powinni wszyscy), czy po prostu tak paskudnie był już zmęczony. — Nie mam pojęcia, Benjamin. Musisz robić cokolwiek? Podejmować wobec tego jakieś drastyczne środki, jakoś to nazywać, rozgrzebywać i analizować? Nie możesz tego po prostu zostawić w spokoju? — bo czy musieli to precyzować? Nawet jeśli Walter planowałby teraz wyjazd z jakąś kobietą, z którą byłby związany (a przecież nie był), to czy naprawdę stanowiło to jakiś problem? Czy złożyli sobie z Benjaminem jakąś wiążącą obietnicę, że od teraz należą tylko do siebie? Jeśli tak i Walter ten moment przegapił, to zmuszony byłby teraz ją zerwać. Nie po to dopiero co wziął rozwód, by wplątać się w kolejny, przedziwny i długoterminowy związek. A to zbliżające się spotkanie blondyna, na które się teraz przygotowywał, nie patrząc nawet na niego, jeszcze bardziej Wainwrighta denerwowało.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
— W jaki sposób? Stwierdzam tylko oczywistość — rzucił wzdychając, bo przecież nie przesadzał teraz, nie postępował w sposób skrajny, a jedynie pewne fakty podkreślał. Problem polegał na tym, że obaj inne mieli wyobrażenia o tym wszystkim, trwając jednocześnie w nadziei, że to drugie zmieni nieco swoją narrację. Coraz bardziej to dostrzegał, ale sporo czasu minie jeszcze, nim nauczy się z tym jakoś żyć. I chyba powinni być od samego początku tego świadomi, prawda? W życiu nic nie jest przecież proste. Skinął potem głową jedynie, nie mówiąc nic, bo nie chciał się w ten temat zagłębiać. Skoro dla Waltera było to istotne, nie było nic, co mógłby na to poradzić, prawda? A on sam nie byłby w stanie brnąć w tę znajomość ze świadomością, że Wainwright ma do niego pretensje, których używać może w dowolnym momencie dyskusji. Przeszłości zmienić nie mogli, własnych odczuć względem tego też nie (bo to przecież przyjść może tylko z czasem), więc Ben niestety pojęcia nie miał, co mogą zrobić. — No cóż, nic na to nie poradzimy, prawda? — powiedział w końcu, przerywając tę ciszę, jaka z jego strony zapadła. Wszystko zależało od Waltera, ale Bena to wszystko przerastało. Nie mógł wiecznie wyrzucać sobie zaniedbań z tamtego czasu, tak jak i nie mógł obwiniać się za to, że nie zrezygnował z bronienia Rae po jednym z pierwszych spotkań z Waltem. Uśmiech wrócił ostateczne na jego twarz, chociaż niewiele kryło się w nim wesołości. Wolał jednak odpuścić już, nie brnąć w to wszystko, jako że stało się już naprawdę ogromnie odstręczające. Tak jak używanie tego słowa dla mnie.
Nie, nic nie muszę. To właśnie ostatnio robiłem. Nic — odparł rzeczowo, wzruszywszy przy tym ramionami. Nie miał pojęcia, czego właściwie Walter od niego oczekuje, ale nie miał siły już bronić swojego podejścia do tego. Faktycznie liczył na zbyt wiele, wiedząc przy tym, że nie ma prawa. Tu nie tylko czas był niekorzystny, ale po prostu wszystko, na co poradzić niewiele mogli. Co prawda Ben mógł się zmienić. Mógł się już aż tak nie angażować, mógł stać się w równym stopniu obojętny, ale to chyba nie było wcale dobrą strategią, skoro próba tego wszystkiego doprowadziła do tej dzisiejszej rozmowy. I to było trochę zabawne, gdy teraz o tym pomyślał. Te pretensje o pretensje, mówienie o dystansie w chwili, kiedy Ben przecież całkiem dumnie starał się ostatnio sprawić, by Walter nie stał się częścią jego codzienności. — Chcesz coś zjeść? Nie tutaj, idę do jakiejś knajpy, bo muszę przejrzeć foldery od dewelopera. Możesz iść też — co prawda znał już odpowiedź, tym bardziej że nigdy razem nigdzie nie byli (bo to w sumie trochę poważna sprawa, ale Ben udawał, że wcale nie), ale przecież nie mógł tak bez słowa ruszyć w swoją stronę.

Walter Wainwright
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
Jak obrażone dziecko, cisnęło mu się na usta, ale ostatecznie zaniechał takowej odpowiedzi. Nie przepadał za nim w takim wydaniu; okropnie działał mu teraz na nerwy.
- Nie - zgodził się z nim po krótkim namyśle. Faktycznie nic nie mogli na to teraz poradzić. Walter nie mógł zapomnieć o fakcie, że Hargrove piastował niegdyś rolę prawnika Raelynn, co wpędzało go w okrutne poczucie winy. Zarówno dlatego, że nie chciał zrzucać podobnych zmartwień na blondyna, ale też ze względu na Rae, która była jeszcze niczego nieświadoma. A nieważne co by twierdzili, ich relacja by się na niej odbiła.
Znów westchnął, tym razem jeszcze głośniej i jeszcze bezsilniej, bo nie miał już, cholera, do niego cierpliwości. - Daj już z tym spokój - mruknął z rezygnacją, domyślając się, że nie dojdą dzisiaj do porozumienia. W odczuciu Benjamina było to nic, w mniemaniu Waltera natomiast umyślne sabotowanie tej relacji. I cóż, może każde z nich miało odrobinę racji. Osłabiający go paroksyzm chyba na moment powrócił. Całe szczęście równie szybko zniknął.
- Nie będę ci przeszkadzać - odparł na jego zaproszenie, które wcale zaproszeniem nie było (co też go swoją drogą podrażniło), ale spuścił już z tonu. - Ale chciałbym się z tobą spotkać później. Jeśli miałbyś czas. I chęci - to ostatnie wtrącił już z westchnieniem, skoro Benjamin całe spotkanie tak silnie wzbraniał się przed kontynuowaniem tej znajomości. Nie wspomniał jednak ani o tym, gdzie ich spotkanie miałoby się odegrać ani w jakim tonie miałoby przepłynąć, tylko przełożył marynarkę przez przegub prawej ręki i skierował się w stronę wyjścia, gdzie czekał już na niego Hargrove. Zatrzymał się na moment, tuż przed nim, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale ostatecznie żadne słowo nie opuściło jego ust. Opuszczając jego mieszkanie i kierując się w stronę ulicy nie wiedział, czy przypadkiem nie była to ich ostatnia rozmowa i czy kiedyś jeszcze przyjdzie zamienić im ze sobą słowo.

koniec :|

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
ODPOWIEDZ