you're still that girl I've been chased all around the world
: 14 lut 2023, 21:16
☾ 1 ☾
Od tygodnia znajdował się na drugim krańcu świata - jeszcze miesiąc temu wyśmiałby wszystkich, którzy by mu perfidnie proponowali wyjazd w te strony. Nie pamiętał momentu zakupu chociażby samych biletów; o późniejszym wielogodzinnym locie w nieznane również. Trudno było mu się rozstać z ukochanym Londynem, w którym właśnie jego kariera artystyczna nabierała tempa. Odgradzając się nieprzeniknionym murem od nieprzyjemnych wydarzeń, które prawdopodobnie na zawsze przekreśliły szansę na naprawienie tego co zrujnował: Dlaczego był taki okrutny wobec przyjaciółki, która cierpliwie trwała przy nim i niemal cały czas wyciągała swoją drobną dłoń aby wyciągnąć go z największego dołka? Wiedział, że to nie on sam przez niego samego przemawiał, tylko ktoś inny: ktoś, nad kim nie potrafił zapanować i dał się owładnąć uczuciom: odsuwając od tych wszystkich problemów swoich najbliższych, nie chcąc aby się nim zajmowali. Próbował sam poskładać się na nowo: zanim udało mu się to zrobić i zorientował się jak wielki popełnił błąd było już za późno. Jedynym wyjściem było pozostawienie wszystkiego i postawienie wszystkiego na jedną kartę: odnalezienie jednej jak i drugiej - choć może nie powinien tego robić? Oczywiście, że mętlik miał w głowie kiedy z czołem przyklejonym do szyby samolotu zastanawiał się jak w ogóle je odnajdzie, nie mając praktycznie żadnej wskazówki oprócz jednej, że obie przebywały w niejakim Lorne Bay. Śmiał się samego z siebie w duchu, że teraz był skazany na niemożliwe poszukiwania. Wiedział, że teraz płacił: największą cenę, ale wiedział też jedno: nie zazna spokoju jeśli przynajmniej choć jednej nie przeprosi. Tylko na tym mu jeszcze zależało, a później? Najpewniej zniknie, nie mając już większego celu w swoim życiu. Serce mu dudniło jak oszalałe gdy z jedną walizką opuszczał teren lotniska a pierwsza rzecz jaka mu przyszła do głowy to ta, że miał ochotę się napić. Musiał jednak przystopować z tym planem i pierwsze co zrobił to po odebraniu kluczy w trzy gwiazdkowym hotelu po prostu padł na łóżko wykończony tak długim lotem. Nie wiedział ile kolejnych godzin minęło gdy w końcu obudzony został przez dobijającą się pokojówkę, która zapewne sprawdzała stan pokoju: a on? Wciąż pozostawał bez najmniejszego planu.
Kolejną godzinę spędził wisząc na telefonie próbując załatwić jeszcze wszelkie formalności związane z jego wyjazdem. Nie potrafił odpowiedzieć na jedno pytanie: jak długo nie będzie wracał do Londynu? A później mając wyświetloną na telefonie aplikację instagramu z zagryzioną wargą ust w końcu wklepał w lupkę znane sobie personalia. Długo nie potrafił odwrócić spojrzenia od portretu swojej byłej przyjaciółki. Wpatrywał się w wyświetlone zdjęcie mimowolnie przyglądając się oczom ciemnoskórej: wydawały się być szczęśliwe. W jednej chwili cisnął telefonem o łóżko by po chwili ukryć swoją twarz w dłoniach i w złości chwycić poduszkę, którą rzucił o ścianę. Pochwycił zaraz telefon, sprawdzając czy nie przeoczył jakiejś ważniej informacji. Pod zdjęciem była umieszczona lokazjiacja: Tingaree - czyżby to tam na co dzień mieszkała? Był to jakiś trop: numer, który miał zapisany w telefonie już od dawna nie był aktualny, musiała go zmienić pewnie zaraz po przyjeździe, a on...nie miał odwagi odezwać się w jakiejkolwiek innej formie. A teraz chciał się z nią zobaczyć, chyba rzeczywiście postradał zmysły.
W końcu zaczął działać: wypożyczył samochód, niewiele się zastanawiając ruszył wraz z ogromną pomocą gps'a w nieznane. Rozglądał się zaciekawiony miasteczkiem, uznając, że całkiem nieźle tutaj wszystko wygląda i prawdopodobnie nie będzie aż tak źle jak się jeszcze nastawiał będąc w Londynie. Nie miał co z sobą zrobić, dlatego nie przeszkadzało mu tak naprawdę włóczenie się bez celu. Nie nastawiał się też, że od razu uda mu się znaleźć przyjaciółkę - czy...on jeszcze mógł tak ją nazywać? Po tym wszystkim co się stało? Marszczył gniewnie czarne brwi na siebie, nie mogąc zrozumieć jakim cudem pozwolił na to, aby odeszły od niego dwie najwspanialsze osoby, które przecież tak bardzo kochał.
I w pewnym momencie usłyszał jakiś nieprzyjemny gruchot: łoskotanie jakby coś miało zaraz wybuchnąć. Silnik samochodu zawarczał, zaczął się krztusić gdy jeszcze raz przekręcał w stacyjce kluczyk. I znajdował się w jakiejś leśnej głuszy - czy naprawdę wszystko musiało mu się komplikować? Radio w końcu też przestało grać, tracąc zupełnie zasięg. Westchnął głęboko opierając czoło o kierownicę a potem w końcu wyszedł z auta, spostrzegając, że z maski zaczęły wydostawać się kłęby dymu - miał tylko nadzieję, że nie dojdzie do jakiegoś poważnego spięcia. W złości kopnął butem w oponę a potem wyjął z kieszeni spodni telefon i ostatecznie wybrał numer, którego do końca nie chciał jeszcze wybierać. Ponieważ nie chciał by w ten sposób jego młodsza siostra dowiedziała się o jego przylocie tutaj. A mimo to, nie miał innego pomysłu, żeby się stąd wydostać
Opierając się o drzwi wyciągnął jeszcze paczkę papierosów. Nerwowym ruchem odpalił jednego i wsadzając sobie go w usta przez jego głowę przemknęło mu Tylko nie panikuj a potem znów spojrzał z zaciśniętymi ustami na papierosie na wyświetlacz, na którym w końcu wcisnął zieloną słuchawkę -[b]Lallie? Hej...nie uwierzysz, ale...jestem w pieprzonej Australii....w Lorne Bay...tak...i słuchaj, wszystko ci opowiem, ale...potrzebuję pomocy...utknąłem na jakimś zadupiu...[/b] - nie sądził, że poczuje taką ulgę po usłyszeniu w słuchawce głosu swojej siostry -Błagam, przyjedź...prześlę ci pinezkę...okej? Za pół godziny? Godzinę? Okej, poczekam i wiesz, dzięki.... - będzie musiał się uzbroić w cierpliwość, a na tę chwilę rozglądając się po okolicy zdecydowanie nie było tu nic do roboty. Otworzył drzwi na oścież, pogłośnił muzykę, która jeszcze leciała z radia i rozsiadł się wygodnie na fotelu kierowcy, czekając na jakiekolwiek wybawienie.
pam burnett