and I need you like a heart needs a beat, but it's nothing new
: 24 sty 2023, 12:41
d z i e s i ę ć
Po kilku naprawdę udanych randkach z Wyattem, dziewczyna nie przypuszczała, że kiedykolwiek byłaby skłonna zjawić się pod drzwiami swego byłego szefa, którego przez ostatnie tygodnie starała się wyprzeć ze swych myśli. Czuła się zraniona i wykorzystana, nie dopuszczając tak naprawdę do siebie tłumaczeń mężczyzny i najwyraźniej potrzebowała wyjaśnień ze strony siostry, które pomogły jej zrozumieć całą sytuację. Uwierzyła w to, że ich relacja napędzana była jedynie biznesem i ani Harden ani Malia, nie pragnęli budować na tym żadnych, zobowiązujących więzi. Młodsza Beardsley w końcu zaczynała odczuwać szczęście i wiedziała, że Jesse był facetem, którego w swoim życiu potrzebowała ale sęk w tym, że.. nie tego c h c i a ł a. Łaknęła najmniej właściwej dla niej rzeczy i cierpiała jeszcze bardziej. Przez Caulfielda zmuszona była odprawić z kwitkiem naprawdę świetnego faceta, który najpewniej byłby w stanie uszczęśliwiać ją każdego dnia, jednak była niepoprawną romantyczką i kierowała się serduchem, które rzadko szło w parze z rozumem. Pragnęła zaborczego i zuchwałego podrywacza, który przy pierwszej możliwej okazji, najpewniej zostawi ją ze złamanym serduchem ale cóż, kochała go.
Przygotowywała się do tej wizyty ostatnie dwa dni. Gdy uporała się z obowiązkami w winiarni i poukładała myśli, była gotowa zebrać się w sobie i podjechać taksówką pod adres zamieszkania Caulfielda. Była tu zaledwie raz, wręczając mu dokumenty związane z jej pracą za barem, jednak doskonale pamiętała to miejsce. Może nie tak jak domek w środku lasu czy klubową szatnię w której zgubiła swą poszarpana bieliznę ale wciąż. Przyodziana w jasne jeansy i kaszmirowy kardigan, dostała się z pojazdu i skierowała się pod drzwi bloku. Miała ogromne szczęście, bo zamek w drzwiach wyjściowych był zepsuty, a jej udało się przemknąć do środka niezauważenie. Nie chciała dzwonić domofonem i uprzedzać go o swym przybyciu, choć miało by to znacznie więcej sensu - przynajmniej wiedziałaby, że zastała go w domu. Zaczęło się jednak powoli ściemniać, więc istniało prawdopodobieństwo, że opuścił już swój lokal i wrócił do mieszkania. Po schodach dostała się na piętro, ściskając palcami starą balustradę. Stresowała się i nie wiedziała jak na przeprosiny zareaguje Harden. Nie była dobra w kajaniu się, a teraz, czuła, że naprawdę zjebała. Obciągając rękawy swetra, wyciągnęła w końcu dłoń i zapukała do drzwi. Gdy usłyszała kroki, serce podeszło jej wyżej, a w końcu w drzwiach pojawił się brunet, widocznie zaskoczony jej wizytą. — Cześć, przepraszam, ja.. jest już dość późno — zaczęła, nie potrafiąc złożyć zdania w całość i nerwowo zaczesała kosmyki włosów za ucho. Nie była fanką niezapowiedzianych odwiedzin i czuła się jakby mu się narzucała ale skoro już tu była, to przecież nie wycofa się jak gdyby nigdy nic, prawda? Pytanie czy w jego oczach, mogła wyjść na jeszcze większa szajbuskę.
— Chciałam z tobą porozmawiać i chyba nie wypada mi z tym dzwonić. Mogę wejść? — dodała pytająco, siląc się na uśmiech, który szybko z jej twarzy zniknął.
Harden E. Caulfield