recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
~17~
Bez względu na to, czy Chris był u Lockwoodów na świątecznym obiedzie czy nie (Alaska pewnie w końcu przekazała mu zaproszenie, ale powiedziała, że nie musi się zmuszać jeśli nie chce), to i tak postanowili świąteczny wieczór spędzić tylko we dwoje. Alaska musiała wziąć udział w świątecznej akcji w rodzinnej restauracji i jak za nastoletnich lat robiła za kelnerkę, tylko tym razem nie miała z tego napiwków a uśmiechy wdzięcznych ludzi, których nie było stać na taki posiłek. Warto było.
Do Chrisa przywiózł ją Aaron, bo prezent jaki miała dla Haynes'a był dość ciężki. Do tego miała trochę jedzenia od matki i pyszny drobiazg dla Wertera, nawet jeśli nie będzie jej dane go wręczyć osobiście zwierzakowi. Trochę jej było przykro, że była żona Chrisa nie pozwala jej się zapoznać z czworonogiem, ale może bała się, że pies pokocha Lockwood jeszcze bardziej niż ją? W końcu psy uwielbiały Alaskę. A ona uwielbiała je.
Po pracy w restauracji wróciła na chwilę do domu, zrobić się na bóstwo i założyć tę nową sukienkę, kupioną specjalnie na świąteczną kolację z Chrisem. Gdyby nie pomoc brata, to pewnie musiałaby zrobić kilka kółek od samochodu do mieszkania ukochanego, bo miała torby z jedzeniem, wino i prezent. To ostatnie było ciężkie, a Alaska była w szpilkach. Potencjalne zagrożenie upadkiem było więc bardzo wysokie.
- Dzięki Aaron. - uśmiechnęła się do brata gdy zapukała do drzwi mieszkania Chrisa.
- Nie ma problemu sis. Siema Chris. - Aaron uśmiechnął się szeroko gdy zobaczył w drzwiach Haynes'a - Odstawię to i już mnie nie ma. - wyjaśnił. Wniósł zapakowany ślicznie prezent, odstawił na najbliższym stole/blacie i skierował się do drzwi. Zdążył jeszcze po męsku uścisnąć dłoń chłopakowi siostry i już go nie było.
- Wybacz, nie dałabym sobie z tym wszystkim rady. - uśmiechnęła się słodko i przepraszająco, pokazując torby pełne jedzenia - Żeby nie było, część rzeczy robiłam sama. W sumie jest tu tyle tego, że możemy nie wychodzić z twojego mieszkania do Nowego Roku. - kolejny uśmiech, ale tym razem bardziej kuszący. A, żeby podkreślić intencje, Alaska czule pocałowała ukochanego. Miała dobry humor, więc miała nadzieję, że nikt i nic go jej nie zepsuje.


Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Mógł być w wielu kwestiach obrzydliwym hipokrytą, ale akurat w sprawie religii był jednym z bardziej konsekwentnych osób. Przez to nigdy nie świętował hucznie urodzin człowieka, w którego nie wierzył. Na nic się zdała komercjalizacja i przekonanie, że to czas miłości. Dla Chrisa była to zwykła ściema, którą znosił jedynie wówczas, gdy dzierżył w dłoni szklaneczkę pełną ponczu. W innym wypadku stawał się obrzydliwym Grinchem, gotowym do ataku na choinkę.
Nie sądził więc, że wpisze się do chwalebnej tradycji świąt swojej dziewczyny i początkowo chciał nawet odmówić. Nie dlatego, że on źle by się czuł, to ona pewnie miałaby go dość po trzech kwadransach.
Tyle, że po tym wszystkim co ostatnio się między nimi wydarzyło, nie miał serca jej psuć jeszcze świąt. Nadal uważał, że konsekwentnie rujnuje jej życie, więc niech choć końcówkę roku ma udaną! Jak powiedział, tak zrobił. Zaopatrzył się w prezent, zjadł obiad u jej rodziców i postanowił zaczekać na nią we własnym mieszkaniu.
Może i nawet pomógłby jej z ubogimi (uwielbiał takie dickenowskie klimaty), ale jego apartament wołał o pomstę do nieba i nie nastrajał świątecznie, więc wolał przynajmniej ubrać choinkę…i wskoczył nawet w brzydki sweter, oczywiście ze swoim zielonym idolem.
Tak ubrany powitał ją z uśmiechem, bo ona nie zamierzała otulać się żadną niedorzeczną i grubą materią. Wręcz przeciwnie, sukienka podkreśliła jej idealne kształt i był gotowy się na starcie się nimi zachwycać, ale oczywiście był jej brat i jedzenie, więc musiał poczekać na swoją kolej.
Jeszcze nie zaglądał do swojego prezentu, ale czuł dziwne podekscytowanie. To zdecydowanie było lepsze niż negowanie wszystkiego, co było związane z narodzeniem Jezusa.
- I jak kolacja dla ubogich? Udała się? - zagadnął, najpierw dobroczynność, potem prezenty, a może jeszcze potem seks?
Miała rację, jedzenie mogło im się przydać, skoro mieli spędzić tyle czasu razem, niezależnie od powodu świętowania. Jej pocałunek jedynie utwierdził go w przekonaniu, że to całkiem dobry pomysł. Złapał ją i delikatnie przeniósł na swoje kolana. Kolejność mogli z łatwością zmienić, a nie ukrywał, że się za nią stęsknił i chciał jej pokazać, że ich dawne problemy przestały mieć znaczenie.
Poza tym jego prezent był pewnego rodzaju obietnicą i był ciekaw czy jest skłonna mu ją złożyć. To wszystko sprawiało, że nawet te całe święta zaczęły mu się podobać.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Alaska religijna nie była. Jej rodzina należała do jakiejś tam wspólnoty, a Aaron przecież wziął ślub kościelny, ale na pewno nie byli kościelni ani religijni. Święta już w sumie dawno przestały się kojarzyć tylko z narodzinami Jezusa i nawet alternatywnie mówiono Holiday a nie tylko Christmas. Atmosfera i cała oprawa sprawiały, że to był wyjątkowy czas i mama Alaski bardzo dbała o to, by w jej domu dało się poczuć Święta. I, żeby inni też je poczuli. To była dobra kobieta, Alaska po niej odziedziczyła tą troskę o innych ludzi. A po ojcu troskę o zwierzęta i miłość do wody.
Było jej bardzo miło, że Chris przyjął zaproszenie i zjawił się na rodzinnym obiedzie. Kazała rodzinie obiecać, że nie będą go zamęczać trudnymi pytaniami i nie będą robić wyrzutów jeśli wyjdzie wcześniej czy coś. Chciała by jej ukochany czuł się swobodnie, zwłaszcza, że Lockwoodowie mieli przewagę liczebną i choć byli mili i kulturalni, to potrafili być onieśmielający. Alison chętnie zagadywała Chrisa i zerkała na niego co rusz, co nie uszło uwadze Alaski. Na razie jednak nie drążyła tej kwestii. Może po prostu jej młodszej siostrze było przykro, że była jedyną osobą bez pary.
- Zdecydowanie. Mama ma już w tym wprawę, robi tak od... chyba od zawsze. Czasami można pomyśleć, że nagotowała za dużo, ale wtedy pakuje ludziom na wynos. A oni są tacy wdzięczni i mili. Stali bywalcy mnie zagadywali, bo w sumie nie widzieli mnie od kilku lat. Podsumowując było bardzo miło. Ale teraz będzie jeszcze milej. - uśmiechnęła się szelmowsko, pozwalając się posadzić na kolanach. - Masz seksowny sweterek. - poruszyła zabawnie brwiami, krążąc paluszkiem po klatce piersiowej mężczyzny. - Mrrrr mister Grinch. - miała dobry humor. Wydawało jej się, że wszystkie problemy były już za nimi, że wieczór, kiedy Chris myślał, że zrobił coś tak głupiego, że ją wkurzy, był momentem przełomowym. Nie chciała się martwić na zapas. Cieszyła się tym dniem i tymi nadchodzącymi, kiedy zamierzała zamknąć się z Chrisem w jego mieszkaniu. W końcu cudem wybłagała urlop w hotelu, więc nie musiała nawet chodzić do pracy.
Zaczynanie od "deseru" było kuszące, ale z drugiej strony bardzo ją korciło dać Chrisowi jego prezent. Była bardzo ciekawa jego reakcji od kiedy tylko wymyśliła co mu da. Toczyła więc małą wewnętrzną walkę od czego zacząć. Przyglądała się przez chwilę Christopherowi, by po chwili pochylić się i pocałować go mocno i namiętnie. Dała sobie trochę czasu do namysłu, ale całowanie Chrisa nie sprzyjało myśleniu. Oderwała się niechętnie od jego ust, ale tylko minimalnie.
- Mam ogromną ochotę zaciągnąć cię do sypialni i ściągnąć z ciebie wszystko poza tym swetrem. - puściła mu oczko - Ale jak zaraz nie dam ci mojego prezentu to wybuchnę. - dodała, wskazując dłonią na stolik na którym leżało elegancko zapakowane spore pudło. - To znaczy sam go musisz wziąć, bo jest dość ciężki. - doprecyzowała.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Dla niego jednak święta miały głównie wymiar religijny, bo jednak nie przepadał za postępującą komercjalizacją. Tylko ze względu na swój zawód miał portale społecznościowe, na których i tak głównie wypowiadał się jego agent, więc można było rzec, że był człowiekiem staroświeckim. Przynajmniej w tej kwestii, bo sam nie preferował zbyt hucznego obchodzenia takich wydarzeń jak narodzenie proroka. Zdecydowanie bliżej mu było do stwierdzenia, że to święto przesilenia, ale hamował się z tego tymi opiniami zdradzając je jedynie przed Alaską.
Przywykł do tego, że u jej rodziny może budzić kontrowersje, więc grzecznie ich unikał fundując obraz idealnego chłopaka. Wiele o tym pisał, więc z łatwością wcielał się w tę rolę i nawet odpowiadał siostrze swojej dziewczyny na niekończące się pytania. Czy uważał, że to coś podejrzanego? Nie był ślepcem i dobrze wiedział jak wygląda, nawet jeśli zbyt często nie zerkał w lustro. Dziecięce (bo dla niego była zwykłą gówniarą) nikomu jednak nie zaszkodziło, a on już znalazł kogoś, komu pragnął oddać serce.
I swój czas, i swoje gościnne mieszkanie, więc z chęcią zabierał ją na swoje kolana.
- Cieszę się, że spędzasz z nimi czas - choć dla niego bycie z rodziną brzmiało jak abstrakcja, nie omieszkał zauważyć, że Alaska to lubi, więc mógł do tego przywyknąć. Za to totalnie nie podobały mu się odniesienia do Greya, ale cóż, jak każdy pisarz nie przepadał za tego rodzaju literaturą. Skrzywił się więc i pokręcił głową, żaden z niego pan i całe szczęście.
Jego tego brakowało, by zaczął jej fundować sado- maso. Zamiast tego pocałował ją jednak czule i mało brakowało, a nie dopuściłby do tego, by choć na moment się od niego oderwała. Najwyraźniej jednak oboje zbyt dużo myśleli o prezentach, więc kiwnął głową, a potem posadził ją delikatnie na podłodze. Spod choinki wydobywał całkiem spory pakunek, który miała rozpakowywać przez kolejne kilkanaście minut. Zatroszczył się, by na samym dnie tej ogromnej paczki znalazły się klucze do jego mieszkania z breloczkiem na którym znalazło się jedno z ich zdjęć, jakie zrobili sobie kiedyś w foto-budce.
Wprawdzie było to kiczowate, ale miał nadzieję, że jej się spodoba. Tymczasem on sam faktycznie uniósł prezent, który dla bywalca siłowni nie wydał się może za ciężki, ale na pewno był intrygujący.
- Co tam jest? - zapytał, ale prędzej do siebie, bo zaczął zdzierać papier w poszukiwaniu dojścia do swojego pakunku.
Był zaintrygowany i rozochocony jak pięciolatek.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Dla niej nie miało większego znaczenia jakie podejście do Świąt ma Chris. Bo przecież nie to było ważne. Doceniała to, że mimo swoich przekonań i tak spędził czas z jej rodziną. Starała się, żeby to było dla niego jak najmniej bolesne doświadczenie i chyba takie finalnie było. Nikt nie ucierpiał i nikt się z nikim nie pokłócił.
- Po trzech latach z dala od domu, musiałabym chyba mieć status zaginionej, żeby rodzina mi odpuściła świętowanie z nimi. - zaśmiała się. To była zasługa Chrisa, że nadal była w Lorne Bay. Gdyby go nie poznała, już dawno pływałaby po Karaibach albo innych egzotycznych regionach świata, na jakimś luksusowym jachcie, podając drinki milionerom. A wieczorami imprezując w jakichś lokalnych klubach. Pewnie zadzwoniłaby do rodziców z życzeniami, ale nie tęskniłaby za domem. Taka była brutalna prawda, że przez tamte trzy lata jakoś bardzo jej nie brakowało rodzinnych świąt, własnego pokoju w domu rodziców ani nawet rodzinnego miasta. Tęskniła za rodzicami i rodzeństwem, ale nie tak, żeby dzwonić do nich codziennie. Teraz to obcowanie z nimi każdego dnia trochę ją męczyło. Na jachcie nie miała nigdy zbyt wiele przestrzeni tylko dla siebie, ale to w rodzinnym domu czuła się trochę osaczona. Nie zawsze, ale jednak czasami to uczucie duszności się pojawiało.
Alaska była dość... otwarta jeśli chodziło o sferę łóżkową. Na pewno nie była nudna i gdyby Chris powiedział, że go to kręci, to pewnie nawet dałaby się związać. Zresztą już chyba się kilka razy sam przekonał, że z Alaską się nudzić nie będzie. Ale teraz on źle zinterepretował jej słowa, bo ona nawiązała do jego sweterka z zielonym stworem. Ale to nie było ważne. Ich pierwsze wspólne święta i tak na prawdę, to pierwsze prezenty jakie sobie dawali. Od kiedy byli razem nie mieli jeszcze urodzin, ani innych istotnych prezentowych okazji.
Oczy jej zabłyszczały na widok prezentu jaki jej wręczył, ale mylił się, jeśli sądził, że ona będzie otwierać swój jednocześnie z nim. Bo wtedy by mogła przegapić jego minę na widok jego prezentu - pięknej, lśniącej maszyny do pisania z pierwszej połowy poprzedniego wieku.
Siedziała po turecku na podłodze, otulając ramionami swój prezent i wpatrując się w Chrisa jak w obrazek. Gdy już otworzył pudełko i zobaczył co w nim jest wyjaśniła:
- Przedwojenna... podobno przez chwilę należała do Paula Brickhilla i pisał na niej "Wielką ucieczkę". Ale nie ma na to dowodów. - zagryzła wargę. Szukała czegoś, należącego do bardziej znanego pisarza, ale maszyna do pisania należąca do Hemingwaya kosztowała na aukcjach kosmiczne pieniądze, których nie miała. - Pomyślałam, że może cie natchnie. - posłała Chrisowi uroczy uśmiech. Chciała by wiedział, że go wspiera w jego karierze, że może na nią liczyć. - Jest sprawna. - dodała. To akurat sprawdziła, bo bardzo ją kusiło pouderzać w te klawisze i zobaczyć jak się pisze na takiej maszynie. Coś w tym było, brakowało jeszcze czarnej kawy, szklaneczki whisky i dymu papierosowego unoszącego się niczym mgła w pokoju. Tak sobie wyobrażała pisarzy, którzy piszą przy takiej maszynie do pisania. Nawet jej się przyśnił Chris siedzący przy maszynie w podkoszulku, a ona w jedwabnej koszuli nocnej, przytulająca się do jego pleców, jak w starym włoskim, czarnobiałym filmie.
Dopiero po chwili zabrała się za odpakowywanie swojego prezentu i przedzieranie się przez kilka warstw.
- Nie sądziłam, że jesteś aż takim żartownisiem. - spojrzała na niego, udając rozgniewaną, gdy w kolejnym pudełku trafiła znów na pudełko. Gdy w końcu dogrzebała się do końca, wyjęła klucze i spojrzała pytająco na Chrisa. - Klucze do twojego serca? - zapytała z uśmiechem. Nie wiedziała, czy daje jej klucze, żeby mu podlewała kwiatki, czy żeby mogła tu sobie wpadać kiedy chce, czy jeszcze coś innego, ważniejszego. Zauważyła breloczek - słodki gest o który nie podejrzewałaby Chrisa. Czyżby był odrobinę sentymentalny?

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Rozumiem. Nie wiem czy bardziej ci współczuję czy może zazdroszczę - stwierdził z uśmiechem. W porównaniu do niego była jednak nieco z nimi związana. On swoich rodziców nie widział od lat i nawet nie zamierzał do nich zadzwonić z życzeniami. Miał wrażenie, że nie życzą go sobie w ich życiu i zdecydowanie ulżyło im, gdy przestał się pojawiać na grzecznościowych wizytach. Dla nich już dawno zboczył z dobrze obranej ścieżki, a błędów tego typu nie wybaczali. Musiał przyznać, że byli ludźmi tak samo upartymi jak i on sam. Żadne z nich zaś nie zamierzało przyznać się do błędu i przeprosić. Tak trwali w swoim uporze od dłuższego czasu i musiał przyznać, że przez to nigdy nie był w świątecznym nastroju.
Nie zamierzał jednak psuć tej atmosfery Alasce, która w gruncie rzeczy zawsze wydawała mu się dobrą i pogodną dziewczyną. Tak naprawdę właśnie tego typu aspekty jej charakteru sprawiały, że trudno było mu widzieć ją w roli uwięzionej czy zmuszanej do całkiem wyuzdanego seksu. Sam, zresztą, w tego typu klimatach nie gustował i jak na razie nie zamierzał poszerzać ich znajomości o ten aspekt. Po co mieli zmieniać coś, co im obu sprawiało autentyczną radość?
Bardziej bał się swojej potrzeby nowości, to ona mogła ich kiedyś sprowadzić na manowce, ale jak na razie dzielnie trzymał się swojego postanowienia o wierności. Nie było to wcale trudne biorąc pod uwagę to, że u swojego boku miał kogoś tak pięknego i uroczego jak Alaska. Nie narzekał ani nie szukał nikogo, po prostu od czasu próby samobójczej (o której wciąż nie wiedziała) zmienił swoje podejście i zamknął z hukiem przeszłość na cztery spusty.
Objawem zaś tego miał być prezent, który jej wręczył. Był tym bardziej podekscytowany niż faktem, że ona mu kupiła coś ogromnego. I w gruncie rzeczy chyba banalnego, bo uśmiechnął się pod nosem, gdy zobaczył maszynę do pisania. Cóż, był to nieodzowny element pracy twórczej każdego pisarza i mógłby przysiąc, że tego typu przyrządy (razem z wiecznym piórem) dostawał częściej niż były mu potrzebne. Nie uznał jednak tego za kliszę, bo wystarczyły jej słowa, a uśmiechnął się szeroko.
Głównie dlatego, że nie była to jakaś maszyna do pisania, a jej zdobycie kosztowało sporo wysiłku. Poza tym zapamiętała, kim był jego ulubiony pisarz i zrobiła wszystko, by mu sprezentować pamiątkę po nim.
- Nie dorastam mu do pięt - mruknął i pokręcił głową, ale rzucił jej takie spojrzenie, że od razu mogła się domyśleć, ile to dla niego znaczyła. Uśmiechnął się w końcu i pocałował ją delikatnie w czoło. - Dziękuję, kochanie. Wiem, że musiałaś włożyć w to wiele trudu.. i kasy - a przecież nie przelewało się jej tak bardzo, bo praca w pensjonacie rodziców nie była aż tak dochodowa. Można by rzec, że postanowił jednak rozwiązać jeden z jej problemów i znaleźć im wspólny kąt.
Tyle, że nie do końca zrozumiała jego intencje i nie mógł powstrzymać śmiechu.
- A mówią, że faceci są niedomyślni… Chciałem… żebyś ze mną zamieszkała i stąd te klucze i breloczki i cała reszta - pokręcił głową, najwyraźniej nie był dobry w sprawianiu komuś niespodzianek, a zwłaszcza osobie, na której najbardziej mu zależało.
Następnym razem kupi jej szczeniaka.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
- Najważniejsza część Świąt się właśnie dla mnie zaczyna. Bo tylko z tobą. Ale i tak dziękuję, że przyszedłeś na ten rodzinny obiad. - dodała. Mówiła szczerze, była wdzięczna, że zechciał spędzić czas z jej rodziną, nawet jeśli nie było to dla niego szczytem przyjemności. Wiedziała, że zrobił to dla niej. Trudno było nie napawać się optymizmem kiedy ich związek znów był tak miły i spokojny, żadnych awantur, burz, krwi. Czy od teraz będzie już tylko tak? Pewnie nie, żaden związek nie był bez wad, bez chwil zwątpienia czy kłótni. Ale miało się wrażenie, że najgorszy kryzys mieli za sobą i mogli w końcu skupić się na tym co ważne - na nich.
Z listy "marzeń" nie udało się jeszcze jednak zrealizować jednego punktu, czegoś o czym może nie rozmawiali często, ale Alaska chcąc nie chcąc często o tym myślała - czyli kwestia opieki nad psem Chrisa. Kiedyś zażartowała, że jak będzie trzeba to pomoże mu go porwać, nadal była gotowa to zrobić.
Było im ze sobą dobrze na wielu płaszczyznach. Ta erotyczna od początku funkcjonowała u nich wyśmienicie. I to właściwie się nie zmieniało. I niby seks nie był najważniejszy, ale był ważny. On potrzebował nowości, ona potrzebowała podróży... oboje musieli iść na kompromis i te potrzeby ograniczyć do absolutnego minimum, jeśli to miało się udać. A dziś łatwo było uwierzyć, że faktycznie się uda.
Chciała by jej prezent świadczył nie tylko o tym, że go słucha (btw. uroczo rozszerzyłaś ten prezent o ulubionego pisarza), ale też, że go wspiera w jego karierze. Wierzyła, że w końcu pokona kryzys twórczy i napisze coś, z czego będzie zadowolony. I co może pomoże mu odzyskać pewność siebie jako pisarza, może nawet namiastkę tamtego życia. Nie obawiała się, że nie będzie w nim miejsca dla niej. Była pewna, że mogą w nim kroczyć we dwoje.
Prezent może był trochę kiczowaty, ale ona się na prawdę starała. Nadszarpnęła swoje "święte" oszczędności z pracy na jachtach, ale chciała sprawić mu przyjemność. Nie sądziła jednak, że on przebije jej prezent aż tak bardzo.
- Napisałeś więcej książek niż on. No i nadal żyjesz, więc... masz jeszcze szansę być najlepszym pisarzem w Australii. - uśmiechnęła się szeroko - Przez chwilę myślałam czy nie iść w niskobudżetowy prezent i po prostu nie obwiązać się czerwoną kokardą, ale jednak poszłam w cięższy kaliber. - zaśmiała się.
Spoważniała jednak kiedy wyjaśnił jej co oznaczają te klucze. Oczy otwierały się jej coraz szerzej, tak samo jak coraz szerszy robił się jej uśmiech. Był mistrzem niespodzianek, bo akurat tego zupełnie się nie spodziewała. Wspólne zamieszkanie oznaczało wpuszczenie jej na dobre do swojego świata, oznaczało jej ubrania w jego szafie, jej rzeczy w łazience, jej włosy tu i ówdzie, bo kobiety zawsze wszędzie zostawiały włosy. Szczeniaczek też by był fajny, ale to, to przebijało wszystko.
- Nie domyślałam się, ale chyba miałam nadzieję, że to o to chodzi. Jakbyś powiedział, że chodzi o podlewanie kwiatków, to chyba byś dziś poszedł spać bez deseru. - pokazała mu język, a następnie wstała z ziemi, podeszła do Chrisa i zarzuciła mu ramiona na szyję.
- To najlepszy prezent jaki mogłeś mi dać. - aż zagryzała wargi, żeby nie uśmiechać się jak najszczęśliwsza na świecie wariatka - Mieszkałeś kiedyś z kobietą to wiesz, co to znaczy, więc nie marudź jak będziesz się potykać o moje rzeczy. - oczywiście trochę wyolbrzymiała, bo nie była z tych, co wszędzie zostawiają swoje ciuchy, staniki i buty. Była nauczona życia na małej powierzchni jachtowej kajuty, dzielonej z koleżanką, gdzie nie było miejsca na bałagan. - Kiedy mogę się wprowadzić? - oczy jej lśniły z podekscytowania. Zupełnie nowy rozdział z miłością jej życia. Co mogło pójść nie tak?

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Staram się - i tak właściwie można było określić wcześniejsze kilka dni. Nie był ideałem i już nie oszukiwał siebie twierdząc, że nim zostanie. Mimo wszystko jednak próbował za wszelką cenę być przynajmniej porządnym gościem. Częściej spędzał czas na siłowni z Jasperem, nie zaś w barach, gdzie wdawał się w bójki. Sukcesywnie rozmawiał ze swoim redaktorem i kreślił z nim wizję kolejnej książki. Pilnował swoich obowiązków w pracy, żeby miał z czego żyć i przestał w końcu klepać biedę. Przede wszystkim zaś już unikał przeszłości nie dając jej dojść do głosu.
Terapia z psychiatrą miała na dole wyleczyć go z nierozwiązanej zagadki swojego spalenia. Nawet jeśli zrobiła to Pearl (i był tego w stu procentach pewny) to pozostawała kwestia pomocników oraz przebiegu całego zdarzenia. Jak przystało na autora kryminałów był tym niezmiernie zaintrygowany, ale i to odłożył na bok, bo w bilansie zysków i strat pojawiła się jedna znacząca kreska.
Alaska.
Zrobiłby absolutnie wszystko, by z nim pozostała, a każda jego interakcja z byłą kochanką skutecznie go od niej odciągała. Był przekonany (zapewne mylnie), że żadna inna kobieta nie miałaby na niego aż takiego wpływu. Wszystko więc rozwijało się ku dobremu i efektem jego starań była również kolacja z jego rodzicami, na której zapewne nie zabrakło nawet w domyśle tematu Josha.
To jednak również zostawił za sobą i teraz mógł cieszyć się z prezentu od swojej dziewczyny.
- Z ciebie z kokardką też bym się ucieszył - parsknął, bo przecież skoro tak bardzo nie świętował to i prezent dla niego mógł być lichy. Nie wyobrażał sobie jednak, że Alaska zrobi wszystko, by mu pokazać nie tylko swoje zaangażowanie, ale przede wszystkim podziw dla jego pracy. Dawno nikt nie traktował go jako pełnoprawnego pisarza, więc sam ten fakt połechtał miło jego ego, zaś sama maszyna okazała się całkiem sprawna, choć wiadomo, że bez odpowiednich smarów chodziła nieco ciężko.
Tak jak lubił. Uśmiechnął się do niej z niemym podziękowaniem.
- Więcej nie znaczy lepiej, wiesz o tym - ale tak, tego uroczego i gwiazdkowego wieczoru był przekonany, że napisze na niej niejedno dzieło, za które zgarnie albo Pulitzera albo literackiego Nobla. Wszystko było dosłownie w jego palcach, które teraz przesuwały się w zamyśleniu po sprzęcie.
Tak głęboko się zamyślił, że aż odskoczył, gdy mu się rzuciła na szyję, ale w końcu roześmiał się. Tak, nie zamierzał jej zmuszać do podlewania kwiatków, gdy wyjedzie w trasę promującą książkę. Głównie dlatego, że w tym mieszkaniu nie było żadnej z żywych roślin. Wszystkie pozostałości wyprowadziły się od niego za czasów jego diabolicznej byłej, choć akurat ona nigdy tu nie mieszkała. Tak naprawdę tego małego lokum nie dzielił z nikim, więc był to i dla niego sprawdzian wytrzymałości.
- Kiedy zechcesz - odpowiedział na jej pytanie odnośnie terminu. Mogła już powoli zacząć zwozić swoje rzeczy, a on zapewne pomarudzi jak przystało na każdego faceta, ale nareszcie uśmiechnie się szeroko.
W końcu, gdyby nie był pewny tej propozycji to by się z nią wstrzymał, prawda? Uśmiechnął się jednak na myśl o jego skądinąd kawalerskich zwyczajach.
- Wiesz jak ta maszyna będzie stukać w nocy? Sama ukręciłaś na siebie bicz! - zauważył ze śmiechem.
Wyglądało na to, że oboje będą musieli zmienić swoje zwyczaje, by ten pomysł miał ręce i nogi.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Doceniała co robił i wiedziała, że robi to dla niej. Złośliwa podświadomość podpowiadała, że to się zemści, bo Chris pewnie niedługo będzie mieć dość tego, że tak się musi starać i narośnie w nim frustracja. Starała się by nie czuł, że musi chodzić na obiad do jej rodziny, że musi się zmieniać. Jeśli sam tego chciał, jeśli uważał, że to jest dla niego dobre, to zamierzała go wspierać. Ale nie chciała, by to było coś na siłę i coś wbrew jego woli czy naturze.
Ona też się starała, postanowiła nie wracać myślami do tego czego się dowiedziała o Joshu, żeby całymi dniami nie ryczeć. Rozglądała się za nową pracą tu na miejscu albo chociaż w bliskiej okolicy, poprawiała swoje CV i portfolio. Trudno było walczyć z potrzebą podróżowania, na razie po prostu chodziła często na spacery, krótsze lub dłuższe. Zwyczajnie - zajmowała swoje myśli. Nadal kiepsko spała, ale była pewna, że jest to przejściowe. W końcu przecież jej organizm zacznie normalnie funkcjonować. Albo będzie już tak zmęczona, że prześpi kilka dni z rzędu.
Póki co jednak rozpierała ją pozytywna energia, bo tak miłego dnia od dawna nie mieli.
- To przy kolejnej okazji dostaniesz taki prezent. - wyszczerzyła się w uśmiechu. Dla niej lepiej - zawsze kilka dolarów w kieszeni. Chociaż nie żałowała pieniędzy jeśli chodziło o Chrisa. Chciała sprawić mu przyjemność, dać mu coś, co będzie znaczące i będzie mu o niej przypominać. Jego dotychczasowa twórczość może nie była w jej guście jeśli chodziło o gatunek, ale w wolnych chwilach czytała jego książki z zamiarem przeczytania wszystkich.
- Niby nie, ale im więcej książek, tym większa szansa, że któraś będzie właśnie tą. - wiedziała, że byli pisarze, którzy napisali jedną, dwie książki i obie były arcydziełami i byli bardzo płodni pisarze, którzy wydawali wielkie g. W przypadku Chrisa na ten moment chyba celem powinno było być napisanie i wydanie kolejnej książki. A potem kolejnej i kolejnej. Miał talent, ludziom się podobał jego styl, a książki się sprzedawały. I nie było nic złego w pisaniu pod publiczkę czy dla pieniędzy. Nie spał na forsie, z czegoś żyć musiał.
Wspólne mieszkanie mogło być trudne. Oboje będą potrzebowali przestrzeni nie tylko do spędzania czasu wspólnie, ale też osobno. Alaska nie należała do ludzi, którzy uważają, że pary muszą być ze sobą cały czas, że muszą wszystko robić razem, od chodzenia do restauracji, po kupowanie ubrań. Przestrzeń dla siebie była ważna. Będzie to dla nich test, takie wspólne zamieszkanie, ale była dobrej myśli. Dlaczego miałaby nie być? Wszystko zaczynało układać się idealnie w ich związku.
Pokiwała głową. Dużo rzeczy nie miała, jakieś ubrania, kosmetyki, aparat czy laptop. Większą część jej pokoju stanowiły obecnie rzeczy z czasów, kiedy była dzieckiem, czy nastolatką. Potem wyjechała na studia, następnie zamieszkała z Joshem, a potem wiadomo. Nie miała więc kolekcji bibelotów które musiała zabrać, nie miała sterty książek (wolała czytnik ebook i tak), czy innych rzeczy, które ludzie gromadzą.
- Jak wrócę do rodziców, to zacznę się pakować. Ale to nie dziś. - uśmiechnęła się. Całe jej ciało emanowało szczęściem. Trudno byłoby jej to teraz ukryć i na szczęście nie musiała. Jakby miała ogon jak pies, to merdałaby nim jak szalona.
- Jak ty nie dasz mi spać, to ja nie dam ci pisać. - wzruszyła ramionami i pocałowała go mocno i namiętnie, dając znać o jaką formę zajęcia jego uwagi może jej chodzić. Oczywiście nie zamierzała go odciągać od pisania, sama go właśnie chwilę temu do tego zachęcała. Może się przyzwyczai i stukot maszyny będzie ją usypiać? A jak nie, to i tak bezsenność nie dawała jej spać, to co za różnica czy ze stukaniem maszyny w tle czy bez.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
W związku tak naprawdę zawsze chodziło o starania i pójście w jakiś sposób na kompromis. W końcu dwoje ludzi mogło mieć zupełnie inne poglądy, a i tak kochali się do szaleństwa. Po części tak właśnie było z nimi. Zrobiłby wszystko, by była szczęśliwa, ale nie zawsze się z nią zgadzał. Co więcej, ich życiowe historie często prowokowały zupełnie inne doświadczenia. Haynes jeszcze przed transplantacją był trudnym i nieprzyjemnym człowieczkiem, zaś obecnie często zdawał się być zwykłym mrukiem i skończonym chamem. Z tego też powodu musiał absolutnie stawać na rzęsach, by nie zrazić do siebie takiej dziewczyny jak Alaska. Wprawdzie było to bardziej wymagające niż jakiś romans bez zobowiązań, w który mógł wpaść, ale nie sądził, że za te starania mógłby winić kiedyś ją.
To ona była niedoścignionym ideałem, a on… Cóż, nadal był nieznośnym sobą i musiał nad sobą pracować nieustannie, by nie skończyć jako samotny pisarz. Oparł się pokusie, by pomyśleć jak bardzo literackie by to było.
W końcu obecnie obok siebie miał uśmiechającą się dziewczynę, która wcale nie tak niewinnie obiecywała mu siebie.
- Będę wniebowzięty - stwierdził z uśmiechem i zanotował, by częściej rozmawiali także o jej łóżkowych potrzebach. Ostatnio zbyt często skupiali się na wszystkich wokół, a zapominali o sobie.
Zdecydowanie o tym wolałby rozmawiać niż o jego karierze pisarskiej, która znowu rozkręcała się powoli. Mozolny powrót na szczyt nie był spełnieniem jego ambicji, a on już nie był tak cierpliwy jak wcześniej. Mawiano, że debiut pisarski ma się raz w życiu, a on ten swój zmarnotrawił. Nie zdziwiłby się, gdyby w ramach karmy teraz na dobre miał pozostać kiepskim scenarzystą, którego wygryzie w końcu jakaś gówniara z lepszymi wątkami.
- Jak na razie podpisałem kontrakt na powrót do detektywa Jonesa, więc będę sporo stukać - wyjaśnił przepraszająco. Był przekonany, że wówczas znienawidzi mieszkanie z nim, bo był wówczas jak kapryśny artysta, ciągle w kreatywnym szale. Nie służyło mu pisanie wcale, ale było dla niego wręcz jak oddychanie.
Łudził się, że demony znikną, gdy powróci do tego na czym znał się najlepiej.
- Dziś cię nie wypuszczę - objął ją mocno w talii i spojrzał w jej oczy. Mogła z nich wyczytać rodzaj desperacji. Nie dlatego, że był z nią. Raczej obawiał się jak cholera, że ją straci i że od tego nie będzie już odwrotu. Odwzajemnił pocałunek zachłannie, mocno, tego typu rozproszenie zawsze było w cenie, a on jeszcze nie zaczął pisać, by czuć wyrzuty sumienia.
- Bardziej się obawiam tego, że nie sypiasz ostatnio - odezwał się, gdy wreszcie się od niej oderwał. Nie myślała chyba, że tego nie zauważył bądź nie będzie starał się jej pomóc?
W końcu byli razem.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Daleko jej było do ideału. A ostatnio nawet mocno w siebie wątpiła, w swoją inteligencję, urodę, wszystko. Mogła nie mówić już o tym, niczego po sobie nie pokazywać, ale co jakiś czas wracał w jej myślach temat tego, co zrobił Josh. Zwłaszcza gdy siedziała sama, albo nie mogła w nocy zasnąć. Procesowała różne momenty, szukając w pamięci oznak tego, że miała prawdę przed nosem. Nie pozwalała, by to w jakikolwiek sposób wpływało na nią czy jej relację z Chrisem, ale chciała wiedzieć, wiedzieć co to były za zdjęcia i kto je dostał, wiedzieć co by było gdyby nie zginął, jakby się wtedy zachowała. Może lubiła siebie tym zadręczać? Może na prawdę potrzebowała pójść na jakąś terapię, wyrzucić to z siebie wszystko i zapomnieć. Raz na zawsze. Nie umiała jednak tamtego związku rozpatrywać w kategorii "największy błąd życia", bo jednak gdyby nie to, że była z Joshem, nie byłaby z Chrisem. A to Chris dawał jej szczęście, był dla niej wszystkim. I coraz częściej była pewna, ze wszystko by dla niego zrobiła, o co tylko by poprosił, cokolwiek, co dałoby mu szczęście. Chciała się okazać dla niego dość dobra, przestać się bać, że w końcu się nią znudzi i wymieni ją na lepszy model.
Oboje byli w tym momencie rozczarowani swoimi drogami zawodowymi. Ale przynajmniej próbowali coś z tym zrobić. Alaska sporo wolnego czasu spędzała na dopracowywaniu swojego portfolio, szukała różnych internetowych kursów, a także ofert pracy, które by jej odpowiadały, a które mogłaby wykonywać zdalnie, bez konieczności opuszczania Lorne na długo i zbyt często. Wiedziała, że jeśli uda jej się dostać pracę na przykład w jakiejś gazecie, to co jakiś czas będzie musiała pojechać, ale to na jeden, dwa dni, a nie na miesiąc czy dwa. Miała na prawdę dobry powód by zostać w Lorne i właśnie ten powód trzymała w ramionach i gładziła go po włosach.
- Kupię zapas kawy. - wyszczerzyła ząbki w uśmiechu. Nie zamierzała być darmozjadem w jego mieszkaniu. Będzie robić zakupy, gotować, sprzątać, a jeśli Chris będzie chciał to dokładać się do czynszu. Na pewno nie będzie dziewczyną na jego utrzymaniu, bo to by jej nie odpowiadało. Nie umiałaby po prostu "leżeć i pachnieć". Poza tym lubiła na przykład gotować dla Chrisa, dbać o niego. Czuła się wtedy prawdziwie przydatna.
- Będę cię wspierać, nawet jeśli będę musiała kupić stopery do uszu. - roześmiała się. Dadzą radę. Teraz to już nie mogło być inaczej, byli razem, sprawę Pearl zostawili w przeszłości, Josha też. Mieli razem zamieszkać i do szczęścia brakowało jeszcze psa Chrisa. Było tak cudownie, że aż bała się, że to jakiś sen i zaraz się obudzi sama, w pustym łóżku, z wiadomością od Haynes'a, że to koniec.
- Spróbowałabyś. - zamruczała. On się bał, że straci ją, ona, że straci jego. Powodów jej wyobraźnia podsuwała wiele, czasami to była jej wina, czasami jego. Byli tak bardzo różni, że powodów do rozstania istniało tysiące. Ale byli razem, chcieli być razem. To było najważniejsze. Wplotła palce w jego włosy i przywarła do niego całym ciałem, siadając mu na kolanach.
- No to musisz mnie porządnie zmęczyć. - zasugerowała ze śmiechem, ale spoważniała po chwili - Za dużo ostatnio się martwiłam. Ale teraz będzie już lepiej. Będziemy tutaj razem. Będę spokojniejsza. - nie chciała by się o nią martwił. Może trochę naiwnie, ale na prawdę wierzyła, że jak teraz razem zamieszkają, to jej umysł się wyciszy i będzie znów przesypiać noce. A jak nie, to wtedy poszuka profesjonalnej pomocy. - Jesteś dla mnie wszystkim, wiesz? - pogładziła go po policzku, tak jak lubiła. Lubiła patrzeć mu w oczy, które były tylko jego. Gładzić go po włosach i słuchać jego głosu. Być blisko. - Moim bezpiecznym portem. - dodała. Nie mogła żałować w związku z Joshem, bo czy on tego chciał, czy nie, doprowadził ją tutaj. Na kolana miłości jej życia.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Haynes tak naprawdę nie widział w tym działania Josha, tylko swoje własne. Ten mężczyzna był już trupem i był o tym przekonany, bo zdarli mu twarz. Nie miał siły oddziaływania na żywych, a przynajmniej Chris tak sądził, bo sam musiał poukładać sobie w głowie wiele spraw, by nie zwariować po przeszczepie. Podejrzewał, że dla Alaski nie jest to takie proste i oczywiste, ale i tak w pierwszej kolejności winił siebie za to, że okazał się podłym człowiekiem i krzyczał na nią, gdy potrzebowała najbardziej jego wsparcia i pomocy. Mogła lepiej zrozumieć jego motywy, ale i tak okazał się skurwysynem i to w chwili, gdy najbardziej go potrzebowała.
Z tego też powodu gryzł się niesamowicie i nie był przekonany, że na nią zasługuje. Czyż nie wszyscy ludzie wokół powtarzali mu, że ma szczęście, bo na nią trafił? Właśnie tak się czuł- jak pieprzony szczęściarz, który zbyt mocno korzysta ze swojego trafu, nie zaś jak dorosły i odpowiedzialny mężczyzna. Wiedział, że musi zmienić nastawienie, ale najwyraźniej ją prześladował zmarły narzeczony, a jego ich wspólne odbicie w lustrze. To na które już tak naprawdę nie mógł patrzeć.
Wszystko to kumulowało się w nim tak zawzięcie, że musiał kiedyś wybuchnąć, ale jak na razie robił dobrą minę do złej gry i cieszył się z faktu, że wyda nową książkę. To był olbrzymi krok i już szykował triumfalny powrót, choć podejrzewał, że i tak najwierniejszą fanką zostanie jego dziewczyna. Zwłaszcza że obiecała mu kawę.
- Gdybym wiedział, że z tego będą takie benefity to zaproponowałbym to wspólne mieszkanie wcześniej - wyszczerzył do niej ząbki. Nie wymagał od niej zamienienia się w kurę domową. W końcu byli partnerami, a on po rozwodzie sobie jakoś radził. Z naciskiem na jakoś, bo nie dość, że sprzedawał duszę za obiady swojej byłej to na dodatek w mieszkaniu panował… artystyczny nieład.
- Może pomyślimy o jakiejś ściance działowej, żeby oddzielić sypialnię od reszty- głośno myślał. Mieszkanie było mikroskopijne, ale jak do tej pory świetnie spełniało swoją rolę. Z nadejściem huraganu, zwanego kobieta wszystko miało się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Po części zmiany te go przerażały, a po części był nimi całkowicie oczarowany.
Jak i nią, siedzącą na jego kolanach i najbliższą jak tylko się dało. Był już bowiem dużym chłopcem i wiedział, że to nie seks buduje bliskość, a właśnie tego typu rozmowy. Nie były one może do końca w klimacie gwiazdkowym, ale chciał się upewnić, że wszystko z nią w porządku.
- A może poszukasz pomocy? - zasugerował więc cicho i delikatnie pogładził ją po ramieniu. - Nie chcę obawiać się, że to przerodzi się w depresję z powodu tego dupka. Sporo ostatnio przeszłaś, a dodatkowo nie spełniasz się w ukochanej pracy. To nie mogą być tylko problemy z zaśnięciem - przekonywał ją cicho, ale decyzja jak każda inna należała do niej.
Jeśli chciała to zwalczyć sama to zrobi wszystko, by to jej ułatwić, choć spanie nie było ulubioną czynnością, jaką wykonywał z nią w łóżku. Jeśli jednak trzeba to będzie całą noc mruczeć jej kołysanki.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ