#2 There is always time for tea... or long island ice tea
: 19 sty 2023, 19:51
#10
Aspen mimo wszystko dobrze wspominała świąteczny wyjazd za ocean, ale jedno, co sprawiało jej niesamowitą przyjemność, to ciepełko, które czekało na nich, gdy wrócili do normalności w Australii. Ciepełko to było mało powiedziane, środek lata i wielkie upały były na porządku dziennym. Nawet w wielkiej posiadłości trudno było znaleźć przyjemne miejsce. W domu to wiadomo, tam prężnie działała klimatyzacja, która musiała być w każdym szanującym się domu. Aspen chyba by się ugotowała, bo jak na zewnątrz można znaleźć cień czy jakiś wiaterek, tak w domu zawsze było gorąco i duszno. Jednak ktoś taki, kto uwielbiał kwiaty i naturę w ogóle, mając wielki ogród, nie mógł siedzieć w czterech ścianach non stop! Dlatego też Aspen starała się dużo czasu spędzać właśnie tam. Było odpowiednie miejsce, aby przyjąć gości wieczorem, gdy już słońce powoli zachodzi, a także gdzie można było siedzieć z ranka... No i basen, z którego w ostatnich dniach kobieta korzystała nieco częściej niż zwykle, ze względu właśnie na temperatury.
Jednak jak szatynka kogoś zapraszała, to lubiła się chwalić swoim wypieszczonym ogródkiem, gdzie wcale piękny, zielony trawnik nie zajmował przeważającej ilości miejsca. Na brzegu posiadłości, w sporej odległości od pracowni Flanna, żona malarza przygotowała niewielki stoliczek, z dzbankiem odświeżającej lemoniady z grejpfrutem, jakieś kanapeczki i takie tam. Nie mogła się doczekać, aż Jenny wpadnie do niej, dawno nie miały okazji aby porozmawiać. Widziały się parę razy w przelocie, wymieniły parę wiadomości, ale już naprawdę dawno nie miały szans, aby usiąść i porozmawiać. A Aspen miała wiele pytań do zadania.
Stety, albo niestety, niekoniecznie chodziło o ploteczki natury osobistej, nie były to żadne gorące tematy czy coś takiego. Aspen stała przed poważną decyzją i potrzebowała wsparcia kogoś, kto był w podobnej sytuacji. A Jenny? Przykładna matka, bizneswoman... Ktoś taki, do czyjej roli właściwie Aspen aspirowała. No, może do tego drugiego bardziej, bo dzieci to był osobny temat.
-Chodź, chodź, na całe szczęście dziś nic nie wskazuje na burzę-powiedziała prowadząc Jenny od wejścia, aż do wcześniej przygotowanego miejsca. Burze były super i Aspen uwielbiała wpatrywać się w niebo wtedy, a po deszczu powietrze było idealne, jednak skoro zaplanowany był wieczór pod gołym niebem, tak jakikolwiek deszcz, czy wichura nie była im pisana.-Czy masz ochotę na wino? Mam coś w kuchni-zauważyła, no bo w sumie... Jak to tak? Babskie ploteczki o trzeźwym pysku?
Jenny Callaway
Aspen mimo wszystko dobrze wspominała świąteczny wyjazd za ocean, ale jedno, co sprawiało jej niesamowitą przyjemność, to ciepełko, które czekało na nich, gdy wrócili do normalności w Australii. Ciepełko to było mało powiedziane, środek lata i wielkie upały były na porządku dziennym. Nawet w wielkiej posiadłości trudno było znaleźć przyjemne miejsce. W domu to wiadomo, tam prężnie działała klimatyzacja, która musiała być w każdym szanującym się domu. Aspen chyba by się ugotowała, bo jak na zewnątrz można znaleźć cień czy jakiś wiaterek, tak w domu zawsze było gorąco i duszno. Jednak ktoś taki, kto uwielbiał kwiaty i naturę w ogóle, mając wielki ogród, nie mógł siedzieć w czterech ścianach non stop! Dlatego też Aspen starała się dużo czasu spędzać właśnie tam. Było odpowiednie miejsce, aby przyjąć gości wieczorem, gdy już słońce powoli zachodzi, a także gdzie można było siedzieć z ranka... No i basen, z którego w ostatnich dniach kobieta korzystała nieco częściej niż zwykle, ze względu właśnie na temperatury.
Jednak jak szatynka kogoś zapraszała, to lubiła się chwalić swoim wypieszczonym ogródkiem, gdzie wcale piękny, zielony trawnik nie zajmował przeważającej ilości miejsca. Na brzegu posiadłości, w sporej odległości od pracowni Flanna, żona malarza przygotowała niewielki stoliczek, z dzbankiem odświeżającej lemoniady z grejpfrutem, jakieś kanapeczki i takie tam. Nie mogła się doczekać, aż Jenny wpadnie do niej, dawno nie miały okazji aby porozmawiać. Widziały się parę razy w przelocie, wymieniły parę wiadomości, ale już naprawdę dawno nie miały szans, aby usiąść i porozmawiać. A Aspen miała wiele pytań do zadania.
Stety, albo niestety, niekoniecznie chodziło o ploteczki natury osobistej, nie były to żadne gorące tematy czy coś takiego. Aspen stała przed poważną decyzją i potrzebowała wsparcia kogoś, kto był w podobnej sytuacji. A Jenny? Przykładna matka, bizneswoman... Ktoś taki, do czyjej roli właściwie Aspen aspirowała. No, może do tego drugiego bardziej, bo dzieci to był osobny temat.
-Chodź, chodź, na całe szczęście dziś nic nie wskazuje na burzę-powiedziała prowadząc Jenny od wejścia, aż do wcześniej przygotowanego miejsca. Burze były super i Aspen uwielbiała wpatrywać się w niebo wtedy, a po deszczu powietrze było idealne, jednak skoro zaplanowany był wieczór pod gołym niebem, tak jakikolwiek deszcz, czy wichura nie była im pisana.-Czy masz ochotę na wino? Mam coś w kuchni-zauważyła, no bo w sumie... Jak to tak? Babskie ploteczki o trzeźwym pysku?
Jenny Callaway