: 23 mar 2023, 21:16
Cóż, Delany zdecydowanie wolał żeby nie myślała o nim w ten sposób. Szczególnie, że tak naprawdę najwięcej w kwestii dzieci do powiedzenia powinna mieć Hope. Na studiach medycznych nie istniało przecież coś takiego jak 'cud narodzin'. Lekarze poznawali temat od zaplecza, ze wszystkimi zagrożeniami i ryzykami włącznie. Ciąża to nie był przyjemny spacerek po parku, a raczej dziewięć miesięcy testujących granice ciała kobiety. Ani on, ani nikt inny nie mogli wymuszać na Pelletier by się tego podjęła wbrew sobie. Nawet jeśli Nemo był przekonany, że Hope będzie świetną matką. Na razie ona i Tyson wystarczyli mu za rodzinę. To i tak najbliższa jaką kiedykolwiek miał.
Kathy za to była jedną z najbardziej namolnych pacjentek jakie napotkał w swojej krótkiej karierze. Jej zadatki na hipohondryczkę były wyraźniejsze z każdą wizytą, a od pewnego czasu same spotkania traciły na profesjonaliźmie. Niejednoznaczne komentarze były mu tym bardziej nie w smak, że był szczęśliwy ze swoją panią Anestezjolog. Podobieństwo Kathy do Corinne też jakoś mu umknęło. Te cholerne limonkowe Crocsy. Kobiety traciły dla nich głowę. Tak czy siak Australijka nie miała co liczyć, że Delany poświęci jej dodatkowo swój czas prywatny. Ten miał rozdysponowany w pełni. Mimo wszystko zrobiło mu się nieco głupio, gdy brunetka zaczęła się im tłumaczyć, ale wycofywać się nie zamierzał.
Za to na sam dźwięk słowa 'lukrecja' od razu zrobiło mu się niedobrze. Musieli przystanąć, żeby przełknął z trudem ślinę - Błagam, nie przypominaj mi o pani Richards - typowy Nemo, zaakceptował czarną jak atramnent landrynkę z grzeczności, co staruszka uznała za słabość do również jej ulubionego przysmaku. Każdym kolejnym cukierkiem dzieliła się z nim z dobroci serca, więc przyjmował te słonawo-ziołowe świństwa z jej torebki z wdzięcznym uśmiechem.
- A Kathy nie wydaje się groźna. Namolna, tak, na granicy desperacji, tak - rozpoczął swój wywód, ale odruchowo zerknął też za siebie, postanawiając jednak ruszyć z miejsca. Równie odruchowo chwycił łokieć Hope, ciągnąć ją za sobą - Wystarczyłoby przerzucić tą jej uwagę na kogoś innego... - drążył, mając rozwiązanie już w zasięgu ręki - H, myślisz o tym samym o czym ja myślę? - dla pewności spojrzał w ciemne tęczówki ukochanej - Powinniśmy ją wyswatać.
Hope Pelletier
Kathy za to była jedną z najbardziej namolnych pacjentek jakie napotkał w swojej krótkiej karierze. Jej zadatki na hipohondryczkę były wyraźniejsze z każdą wizytą, a od pewnego czasu same spotkania traciły na profesjonaliźmie. Niejednoznaczne komentarze były mu tym bardziej nie w smak, że był szczęśliwy ze swoją panią Anestezjolog. Podobieństwo Kathy do Corinne też jakoś mu umknęło. Te cholerne limonkowe Crocsy. Kobiety traciły dla nich głowę. Tak czy siak Australijka nie miała co liczyć, że Delany poświęci jej dodatkowo swój czas prywatny. Ten miał rozdysponowany w pełni. Mimo wszystko zrobiło mu się nieco głupio, gdy brunetka zaczęła się im tłumaczyć, ale wycofywać się nie zamierzał.
Za to na sam dźwięk słowa 'lukrecja' od razu zrobiło mu się niedobrze. Musieli przystanąć, żeby przełknął z trudem ślinę - Błagam, nie przypominaj mi o pani Richards - typowy Nemo, zaakceptował czarną jak atramnent landrynkę z grzeczności, co staruszka uznała za słabość do również jej ulubionego przysmaku. Każdym kolejnym cukierkiem dzieliła się z nim z dobroci serca, więc przyjmował te słonawo-ziołowe świństwa z jej torebki z wdzięcznym uśmiechem.
- A Kathy nie wydaje się groźna. Namolna, tak, na granicy desperacji, tak - rozpoczął swój wywód, ale odruchowo zerknął też za siebie, postanawiając jednak ruszyć z miejsca. Równie odruchowo chwycił łokieć Hope, ciągnąć ją za sobą - Wystarczyłoby przerzucić tą jej uwagę na kogoś innego... - drążył, mając rozwiązanie już w zasięgu ręki - H, myślisz o tym samym o czym ja myślę? - dla pewności spojrzał w ciemne tęczówki ukochanej - Powinniśmy ją wyswatać.
Hope Pelletier