You've got your pride, but don't you know that only fools are satisfied?
: 13 sty 2023, 00:23
5.
Potrzebowała kawy, ktoś mógłby powiedzieć, że jest uzależniona, ale ona sama nigdy by się do tego nie przyznała. Poza tym w tych Australijskich upałach stale czuła zmęczenie, więc kofeina była jak najbardziej upragnionym źródłem pobudzenia, a już na pewno po męczącym dniu w pracy, która wciąż nie należała do najprzyjemniejszych. Ledwie co wróciła do domu kuzyna, u którego póki co mieszkała, a już kierowana się do kuchni, tylko po to, by zrozumieć, że nie znajdzie tam kawy. Naprawdę nie potrafiła zrozumieć co też wstąpiło w Remigiusa, aby zrezygnował z napoju, którym kilka lat temu obydwoje raczyli się o wiele chętniej, niż przeciętni ludzie. Odgoniła jednak irytację i nie przebierając się, ruszyła na poszukiwania najbliższego sklepu. Nie należała do szczególnie leniwych kobiet, na szpilkach czuła się równie swobodnie, jak na płaskich butach, chociaż te nosiła raczej rzadko, a mimo to szybko pożałowała, że nie wzięła na tę krótką podróż samochodu. Doprawdy liczyła na to, że jej organizm szybko przyzwyczai się do wyższych temperatur. Przynajmniej o tej porze słońce nie świeciło na tyle mocno, by potrzebowała nakrycia głowy.
Ku jej wielkiemu zadowoleniu, w niewielkim sklepie z kilkoma niedługimi alejkami była klimatyzacja, a dział z lodówkami już w ogóle zaskarbił sobie wysoką pozycję w jej sercu. Najpierw postała tam kilka chwil, potem udała się po kawę, a następnie, zamiast pójść do kasy, znów ruszyła ku lodówkom, by schłodzić się przed kolejnym spacerem, jaki ją czekał. W jej głowie ten plan nie miał żadnych luk, kompletnie nie myślała o potencjalnych konsekwencjach, w zasadzie... nie analizowała tego, że mogłaby spotkać w Lorne Bay kogoś, z kim nie chciała się widzieć. Miała tu dosłownie kilku przyjaciół i kuzyna, to też przez pryzmat tego niewielkiego grona oceniała miasteczko, gdy się do niego przeprowadzała kilka tygodni temu. Bo przecież pewne wydarzenia z życia tej niewielkiej mieściny w typowy dla siebie sposób, zwyczajnie zrzuciła w odmęty pamięci. Jak się okazuje, tylko po to, by te dały o sobie przypomnieć w najmniej odpowiedniej chwili.
Usłyszała, że ktoś koło niej przechodzi, może sięga po coś z chłodzonych półek i dlatego odruchowo otworzyła oczy, które przymknęła ciesząc się chłodem. Nie chciała sprawdzać kto koło niej stoi, a jedynie upewnić się, że nikomu nie przeszkadza, kiedy więc mózg zarejestrował, że nie jest niczyją przeszkodą, ponownie wróciła do delektowania się zimnem. Tylko po to, by pod zamkniętymi powiekami przywołać obraz, który oczy chwilę temu zignorowały. Męską twarz. Znaną jej męską twarz.
Niemalże w jednej chwili napięła mięśnie, a typowy, wręcz pierwotny odruch nakazał jej uciekać. Naturalnie nie planowała go słuchać, ale nie potrafiła też zachować się w pełni swobodnie i było to widać, chociażby po tym, jak upuściła paczkę ziarnistej kawy, spojrzała ponownie, tym razem w pełni świadomie na Abrahama, a potem - przywołując w głowie okoliczności ich ostatniego spotkania, kiedy również rozważała ucieczkę lub ewentualne zrujnowanie przyjęcia, przy organizacji którego Pam na pewno się napracowała - odwróciła się, gotowa udawać, że wcale go nie widziała, albo i widziała, ale przecież nie miała obowiązku z nim podejmować rozmowy. Co z kolei było niegrzeczne... skarciła się siebie w momencie, w którym zdążyła wykonać zaledwie pół obrotu... całość trwała może dwa uderzenia serca i pewnie wyglądała komicznie, ale próbowała o tym nie myśleć.
- Hej - rzuciła więc, skoro już tutaj sobie stali. Całkowicie zapomniała o paczce kawy leżącej pod jej nogami. - Popołudniowe zakupy, co? - nie była mistrzynią smal talku, nawet nie próbowała udawać. - Nie będę przeszkadzać - zaoferowała od razu, uznając, że tak będzie po prostu najlepiej, dla niej, dla niego, dla nich i dla ich wspólnych znajomych. Może przesadzała, ale... ale teraz nawet bardziej, niż zwykle, pierścionek, który nadal nosiła na palcu, zapiekł ją jakimś fantomowym bólem, którego nie mógł ukoić chłód nawet tysiąca lodówek.
abraham goldschlag
Potrzebowała kawy, ktoś mógłby powiedzieć, że jest uzależniona, ale ona sama nigdy by się do tego nie przyznała. Poza tym w tych Australijskich upałach stale czuła zmęczenie, więc kofeina była jak najbardziej upragnionym źródłem pobudzenia, a już na pewno po męczącym dniu w pracy, która wciąż nie należała do najprzyjemniejszych. Ledwie co wróciła do domu kuzyna, u którego póki co mieszkała, a już kierowana się do kuchni, tylko po to, by zrozumieć, że nie znajdzie tam kawy. Naprawdę nie potrafiła zrozumieć co też wstąpiło w Remigiusa, aby zrezygnował z napoju, którym kilka lat temu obydwoje raczyli się o wiele chętniej, niż przeciętni ludzie. Odgoniła jednak irytację i nie przebierając się, ruszyła na poszukiwania najbliższego sklepu. Nie należała do szczególnie leniwych kobiet, na szpilkach czuła się równie swobodnie, jak na płaskich butach, chociaż te nosiła raczej rzadko, a mimo to szybko pożałowała, że nie wzięła na tę krótką podróż samochodu. Doprawdy liczyła na to, że jej organizm szybko przyzwyczai się do wyższych temperatur. Przynajmniej o tej porze słońce nie świeciło na tyle mocno, by potrzebowała nakrycia głowy.
Ku jej wielkiemu zadowoleniu, w niewielkim sklepie z kilkoma niedługimi alejkami była klimatyzacja, a dział z lodówkami już w ogóle zaskarbił sobie wysoką pozycję w jej sercu. Najpierw postała tam kilka chwil, potem udała się po kawę, a następnie, zamiast pójść do kasy, znów ruszyła ku lodówkom, by schłodzić się przed kolejnym spacerem, jaki ją czekał. W jej głowie ten plan nie miał żadnych luk, kompletnie nie myślała o potencjalnych konsekwencjach, w zasadzie... nie analizowała tego, że mogłaby spotkać w Lorne Bay kogoś, z kim nie chciała się widzieć. Miała tu dosłownie kilku przyjaciół i kuzyna, to też przez pryzmat tego niewielkiego grona oceniała miasteczko, gdy się do niego przeprowadzała kilka tygodni temu. Bo przecież pewne wydarzenia z życia tej niewielkiej mieściny w typowy dla siebie sposób, zwyczajnie zrzuciła w odmęty pamięci. Jak się okazuje, tylko po to, by te dały o sobie przypomnieć w najmniej odpowiedniej chwili.
Usłyszała, że ktoś koło niej przechodzi, może sięga po coś z chłodzonych półek i dlatego odruchowo otworzyła oczy, które przymknęła ciesząc się chłodem. Nie chciała sprawdzać kto koło niej stoi, a jedynie upewnić się, że nikomu nie przeszkadza, kiedy więc mózg zarejestrował, że nie jest niczyją przeszkodą, ponownie wróciła do delektowania się zimnem. Tylko po to, by pod zamkniętymi powiekami przywołać obraz, który oczy chwilę temu zignorowały. Męską twarz. Znaną jej męską twarz.
Niemalże w jednej chwili napięła mięśnie, a typowy, wręcz pierwotny odruch nakazał jej uciekać. Naturalnie nie planowała go słuchać, ale nie potrafiła też zachować się w pełni swobodnie i było to widać, chociażby po tym, jak upuściła paczkę ziarnistej kawy, spojrzała ponownie, tym razem w pełni świadomie na Abrahama, a potem - przywołując w głowie okoliczności ich ostatniego spotkania, kiedy również rozważała ucieczkę lub ewentualne zrujnowanie przyjęcia, przy organizacji którego Pam na pewno się napracowała - odwróciła się, gotowa udawać, że wcale go nie widziała, albo i widziała, ale przecież nie miała obowiązku z nim podejmować rozmowy. Co z kolei było niegrzeczne... skarciła się siebie w momencie, w którym zdążyła wykonać zaledwie pół obrotu... całość trwała może dwa uderzenia serca i pewnie wyglądała komicznie, ale próbowała o tym nie myśleć.
- Hej - rzuciła więc, skoro już tutaj sobie stali. Całkowicie zapomniała o paczce kawy leżącej pod jej nogami. - Popołudniowe zakupy, co? - nie była mistrzynią smal talku, nawet nie próbowała udawać. - Nie będę przeszkadzać - zaoferowała od razu, uznając, że tak będzie po prostu najlepiej, dla niej, dla niego, dla nich i dla ich wspólnych znajomych. Może przesadzała, ale... ale teraz nawet bardziej, niż zwykle, pierścionek, który nadal nosiła na palcu, zapiekł ją jakimś fantomowym bólem, którego nie mógł ukoić chłód nawet tysiąca lodówek.
abraham goldschlag