: 24 mar 2023, 20:41
Może nie świadczyło to o niej najlepiej, ale zdecydowanie pewniej czuła się w takich tematach, niż w tych poważnych, a może i nawet poprawnych. Nie uważała, że to bezwstydne, poruszać około seksualne kwestie z nieznajomym, lepiej było jej się pokazywać z tej strony, bo paradoksalnie uważała ją za najnormalniejszą w swoim repertuarze. Gdyby jednak od początku wiedziała, że rozmawia z bratem Jaspera, to może jednak by się powstrzymała... chociaż troszeczkę. Przynajmniej udawałaby, że się przed nim nie rozbierała, ale z drugiej strony nadal bardziej ją to bawiło, niż krępowało. Stanie w bieliźnie wciąż uważała za tak samo wstydliwe, jak chodzenie po plaży w stroju kąpielowym. Poza tym zważywszy na jej przeszłość, raczej nie miała prawa do przesadnego wstydu, chociaż tak dalece w swoich myślach nie chciała się zatracać.
- Wow, nie sądziłam, że komuś o mnie powie - przyznała zgodnie z prawdą, ale tak szybko, jak wypowiedziała te słowa, podejrzliwość miała o sobie przypomnieć. - Chyba, że opowiada ci, jaka jestem w łóżku, to wtedy cofam rozczulenie... nie jestem głupia, wiem, jak faceci ze sobą gadają - wzruszyła ramionami, chociaż tego nie mógł zobaczyć. Chciała pokazać, że podchodzi do tego na luźno, ale jednocześnie miło jej było z myślą, że Jasper powiedział o niej swojemu bratu. - Dobra, dobra, czarusiu... już widzę, że jesteś dobrym skrzydłowym tamtej mendy. Myślałam, że młodsze rodzeństwo ma w krwi wkopywać te starsze w niezłe bagno - parsknęła, jak zawsze chowając się za poczuciem humoru, bo mimo wszystko... zaczęła sobie myśleć, że faktycznie dla Jaspera mogłaby być odpowiednią osobą, a nie jedynie chwilową przygodą. Byłoby to całkiem miłe i nie miałaby nic przeciwko. - Jakby ktoś opowiadał mi o haluksach, totalnie potrzebowałabym się po tym mocno zrelaksować, a no... nie znam lepszego sposobu - też pozwoliła sobie na parsknięcie, czując przy tym jakąś ulgę, na myśl, że była w stanie dogadać się z Dante. Wcześniej raczej... obawiała się samej w sobie wizji poznania kogoś z rodziny Jaspera, bo realia były takie, że nie wpisywała się w kanony idealnej partnerki. Planowała już w głowie to całe ich przedstawienie, kiedy Dante nieoczekiwanie zapytał o jej pracę. Nie odpowiedziała od razu, jakby potrzebowała chwili by ocenić, jak on sam się do tego odnosi. Zastanawiała się czy mówić szczerze, czy jakoś z tego wybrnąć... ostatecznie po prostu westchnęła. - Jestem chujową dziennikarką - rzuciła więc nieszczególnie precyzyjnie, podnosząc z podłogi ten obrzydliwy strój, w którym tu przyszła. - Mało kiedy zajmuję się gorącymi tematami, pracuję w tej branży dla własnych korzyści, więc nie, nie wspominałam o twojej sprawie, ale słyszałam o niej - podsumowała ten swój wywód, a następnie otworzyła drzwi, zachęcając go do działania. Na początku rzuciła Dante sama na głęboką wodę, wierząc, że ta cała Laslie zraniona ucieknie, ale ona się awanturowała, skrzeczała, a Pearl już dostawała migreny, więc ostatecznie musiała tam wbić i tym razem bez ostrzeżenia, chociaż głośno stawiając kroki, by mógł się spodziewać jej nadejścia, zbliżyła się i zawisnęła na jego ramieniu. - Daaante, obiecałeś, że mi się odwdzięczysz, a tym czasem mielisz językiem dla innej... - jęknęła, jakby była już tym wszystkim wykończona, a potem spojrzała na całą Leslie, która widocznie była oburzona jej pojawieniem się. - Gdybyś nas obie widział, totalnie nie marnowałbyś na nią czasu - rzuciła zuchwale, bawiąc się swoją rolą wrednej suki, która na pewno wychodziła jej lepiej, niż jakby miała tu odgrywać matkę Teresę. - Sorry panienko, Dante na pewno się z tobą skontaktuje... jak już będzie mógł mówić... jutro może - puściła jej oko i bezceremonialnie złapała Ainswortha za dłoń, splątała z nim palce i pociągnęła go do wyjścia, uważając, by z łatwością i bez przeszkód do niego dotarł. Dopiero tam puściła go i się odsunęła.
- Przepraszam... nie chciałam cię zaskoczyć, ale strasznie nachalna z niej pinda i czułam, że byłaby gotowa udawać, że nikogo nie pieprzysz, nawet jakby zastała ciebie między nogami jakiejś panny - Podsumowała, bo jako, że i na nią Laslie zaczęła warczeć, nieco się poirytowała. - Palisz? - zapytała jeszcze, gotowa go poczęstować.
dante ainsworth
- Wow, nie sądziłam, że komuś o mnie powie - przyznała zgodnie z prawdą, ale tak szybko, jak wypowiedziała te słowa, podejrzliwość miała o sobie przypomnieć. - Chyba, że opowiada ci, jaka jestem w łóżku, to wtedy cofam rozczulenie... nie jestem głupia, wiem, jak faceci ze sobą gadają - wzruszyła ramionami, chociaż tego nie mógł zobaczyć. Chciała pokazać, że podchodzi do tego na luźno, ale jednocześnie miło jej było z myślą, że Jasper powiedział o niej swojemu bratu. - Dobra, dobra, czarusiu... już widzę, że jesteś dobrym skrzydłowym tamtej mendy. Myślałam, że młodsze rodzeństwo ma w krwi wkopywać te starsze w niezłe bagno - parsknęła, jak zawsze chowając się za poczuciem humoru, bo mimo wszystko... zaczęła sobie myśleć, że faktycznie dla Jaspera mogłaby być odpowiednią osobą, a nie jedynie chwilową przygodą. Byłoby to całkiem miłe i nie miałaby nic przeciwko. - Jakby ktoś opowiadał mi o haluksach, totalnie potrzebowałabym się po tym mocno zrelaksować, a no... nie znam lepszego sposobu - też pozwoliła sobie na parsknięcie, czując przy tym jakąś ulgę, na myśl, że była w stanie dogadać się z Dante. Wcześniej raczej... obawiała się samej w sobie wizji poznania kogoś z rodziny Jaspera, bo realia były takie, że nie wpisywała się w kanony idealnej partnerki. Planowała już w głowie to całe ich przedstawienie, kiedy Dante nieoczekiwanie zapytał o jej pracę. Nie odpowiedziała od razu, jakby potrzebowała chwili by ocenić, jak on sam się do tego odnosi. Zastanawiała się czy mówić szczerze, czy jakoś z tego wybrnąć... ostatecznie po prostu westchnęła. - Jestem chujową dziennikarką - rzuciła więc nieszczególnie precyzyjnie, podnosząc z podłogi ten obrzydliwy strój, w którym tu przyszła. - Mało kiedy zajmuję się gorącymi tematami, pracuję w tej branży dla własnych korzyści, więc nie, nie wspominałam o twojej sprawie, ale słyszałam o niej - podsumowała ten swój wywód, a następnie otworzyła drzwi, zachęcając go do działania. Na początku rzuciła Dante sama na głęboką wodę, wierząc, że ta cała Laslie zraniona ucieknie, ale ona się awanturowała, skrzeczała, a Pearl już dostawała migreny, więc ostatecznie musiała tam wbić i tym razem bez ostrzeżenia, chociaż głośno stawiając kroki, by mógł się spodziewać jej nadejścia, zbliżyła się i zawisnęła na jego ramieniu. - Daaante, obiecałeś, że mi się odwdzięczysz, a tym czasem mielisz językiem dla innej... - jęknęła, jakby była już tym wszystkim wykończona, a potem spojrzała na całą Leslie, która widocznie była oburzona jej pojawieniem się. - Gdybyś nas obie widział, totalnie nie marnowałbyś na nią czasu - rzuciła zuchwale, bawiąc się swoją rolą wrednej suki, która na pewno wychodziła jej lepiej, niż jakby miała tu odgrywać matkę Teresę. - Sorry panienko, Dante na pewno się z tobą skontaktuje... jak już będzie mógł mówić... jutro może - puściła jej oko i bezceremonialnie złapała Ainswortha za dłoń, splątała z nim palce i pociągnęła go do wyjścia, uważając, by z łatwością i bez przeszkód do niego dotarł. Dopiero tam puściła go i się odsunęła.
- Przepraszam... nie chciałam cię zaskoczyć, ale strasznie nachalna z niej pinda i czułam, że byłaby gotowa udawać, że nikogo nie pieprzysz, nawet jakby zastała ciebie między nogami jakiejś panny - Podsumowała, bo jako, że i na nią Laslie zaczęła warczeć, nieco się poirytowała. - Palisz? - zapytała jeszcze, gotowa go poczęstować.
dante ainsworth