I don't go looking for trouble - trouble usually finds me
: 04 gru 2022, 19:06
[akapit]
Kiedy po raz pierwszy usłyszała o tornadzie, wydawało jej się, że musiało być ono czymś odległym. Była przekonana, że tak niewielkie miasteczko, jakim było Lorne Bay, na pewno zostanie ominięte i nie będzie musiało borykać się z jego konsekwencjami. Trzymała się tej myśli, ponieważ naiwnie wierzyła, że wszelkie tragedie omijać ją będą z daleka, a jednak jak nikt inny powinna wiedzieć, że to nigdy nie jest takie proste. Nic więc dziwnego, że pomimo wcześniejszych zapowiedzi, które pojawiały się w telewizji, w radiu i we wszystkich innych miejscach stosownych do zamieszczania ostrzeżeń, Gayla wcale nie czuła się gotowa na nadchodzące turbulencje pogodowe. Wręcz przeciwnie, im więcej czasu mijało i im mocniej wiatr przybierał na sile, tym mocniejszej panice ulegała. Warto jednak nadmienić, że ona sama nie była tym, o co przejmowała się najmocniej. Znacznie bardziej martwiła się o zwierzęta, do których zdołała przywiązać się w ciągu kilku ostatnich miesięcy, które spędziła na farmie. I, jak na złość, to właśnie z ich zamknięciem nie mogła sobie poradzić, w czym po raz kolejny już pomógł jej Lindsay. Choć nadal tkwił w niej jakiś żal względem bruneta, doświadczenia, które ostatnio ze sobą współdzielili, coraz częściej sprowadzały ją do wniosku, że nie był on wcale tak zły, za jakiego niedawno go postrzegała. Wręcz przeciwnie – krył w sobie sporo pozytywnych cech, które dotychczas przyćmiewane były przez to, jak skutecznie wmówiła sobie, że to właśnie przez niego uchodziła tutaj za wariatkę. Dziś jednak nie miała nawet czasu, aby się nad tym zastanowić.
Choć dookoła panował chaos, wszystko działo się zadziwiająco szybko. Nie minęła chwila, a ich dwójce udało się zamknąć kozy w szopce, co odrobinę pocieszyło Farnham, choć warto nadmienić, że nie dało jej pełni spokoju. Nie mogła bowiem pozbyć się tej dziwnej obawy, że podwórkowa konstrukcja jej dziadka wcale nie będzie dostatecznie wytrzymała, aby ochronić zwierzęta. Tak czy inaczej, nie mieli dostatecznie dużo czasu, aby zagwarantować im jakieś dodatkowe zabezpieczenie – zrobili tyle, ile mogli, a później sami musieli dostać się do miejsc, w których będą bezpieczni. Dla Gayli czymś takim miała być piwnica, do której wejście początkowo nie chciało z nią współpracować. Z tym również musiał pomóc jej sąsiad, a kiedy w końcu dostali się do środka, na zewnątrz wiało już naprawdę mocno. I gdyby tego było mało, Farnham mogłaby przysiąc, że koło jej nogi właśnie przebiegła mysz! Z tego powodu pisnęła. - Jesteś pewien, że to najlepsze miejsce? Trochę tu strasznie - stwierdziła, omiatając spojrzeniem pomieszczenie. Z sufitu zwisała pojedyncza żarówka, a wszystko dookoła pokryte było sporą warstwą kurzu. Nie była pewna, czy gdziekolwiek mogłaby usiąść bez ryzyka, że bardzo się przy tym ubrudzi. Może już wcześniej powinna przyjść tu i odpowiednio to miejsce przygotować?
Lin Hainsworth