Do you believe in ghosts?
: 04 gru 2022, 11:50
Miles od kilku dni spędzał w sanktuarium bardzo dużo czasu. Praca tutaj pozwalała mu psychicznie odpocząć od tego, co męczyło go na co dzień. Lubił tu przychodzić. Widok tych wszystkich zwierząt sprawiał, że czuł się zrelaksowany. Mimo, że praca jest bardzo ciężka i wymagająca - kochał ją. Robił to z dużym zaangażowaniem oraz pasją co na pewno przykuło uwagę właścicieli obiektów.
Od wczoraj był jednak bardzo zmartwiony. Jego podopieczne zwierzaki czyli kuoki zachowywały się bardzo dziwnie. Te energiczne i pełne życia zwierzęta wyglądały, jakby ich charakter odmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Z żwawych do bardzo ponurych i przygnębionych. Jadły o wiele mniej i o wiele mniej się ruszały. Siedziały skulone w jednym z rogów swojego pomieszczenia, ruszając się tylko i wyłącznie wtedy gdy musiały. To pewnie jakieś witaminy albo właśnie ich brak sprawił ten stan. Horton poprosił jednego z bardziej doświadczonych pracowników, aby powiadomił jakiegoś weterynarza. Miał zawalone terminy, więc obiecał, że nazajutrz pojawi się ktoś kogo może polecić.
Tak właśnie nastał dzień drugi. Miles z samego rana przyjechał do pracy bardzo zestresowany. Nie wiedział co dzieje się z jego kuokami i liczył na to, że coś się zmieni. Liczył na to, że jak wejdzie do pomieszczenia one znów będą energiczne i pełne werwy. Tak się jednak nie stało dlatego nie odwołał wizyty weterynarza. Czekał na niego z ogromną niecierpliwością. Chciał, aby w końcu jego "dzieci" wróciły do normalności.
W pewnym momencie zza jego pleców dobiegł damski głos. Miles po chwili się odwrócił, a jego oczy zrobiły się wielkości mandarynki. Poczuł się jakby zobaczył ducha albo inną nadprzyrodzoną istotę. Musiał wziąć głębszy wdech, żeby nie zemdleć.
— Co.... — totalnie go zatkało. Poczuł, jakby serce podeszło mu pod samo gardło — Co Ty tutaj robisz? — dodał, wciąż nie wierząc w to, kto właśnie stał z nim twarzą w twarz.
maddie flemming
Od wczoraj był jednak bardzo zmartwiony. Jego podopieczne zwierzaki czyli kuoki zachowywały się bardzo dziwnie. Te energiczne i pełne życia zwierzęta wyglądały, jakby ich charakter odmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Z żwawych do bardzo ponurych i przygnębionych. Jadły o wiele mniej i o wiele mniej się ruszały. Siedziały skulone w jednym z rogów swojego pomieszczenia, ruszając się tylko i wyłącznie wtedy gdy musiały. To pewnie jakieś witaminy albo właśnie ich brak sprawił ten stan. Horton poprosił jednego z bardziej doświadczonych pracowników, aby powiadomił jakiegoś weterynarza. Miał zawalone terminy, więc obiecał, że nazajutrz pojawi się ktoś kogo może polecić.
Tak właśnie nastał dzień drugi. Miles z samego rana przyjechał do pracy bardzo zestresowany. Nie wiedział co dzieje się z jego kuokami i liczył na to, że coś się zmieni. Liczył na to, że jak wejdzie do pomieszczenia one znów będą energiczne i pełne werwy. Tak się jednak nie stało dlatego nie odwołał wizyty weterynarza. Czekał na niego z ogromną niecierpliwością. Chciał, aby w końcu jego "dzieci" wróciły do normalności.
W pewnym momencie zza jego pleców dobiegł damski głos. Miles po chwili się odwrócił, a jego oczy zrobiły się wielkości mandarynki. Poczuł się jakby zobaczył ducha albo inną nadprzyrodzoną istotę. Musiał wziąć głębszy wdech, żeby nie zemdleć.
— Co.... — totalnie go zatkało. Poczuł, jakby serce podeszło mu pod samo gardło — Co Ty tutaj robisz? — dodał, wciąż nie wierząc w to, kto właśnie stał z nim twarzą w twarz.
maddie flemming