dobrym gospodarzeeem trzeba być.
: 03 gru 2022, 20:24
Aurora Waterston
Posiadanie klubu na własność miało zarówno sporo plusów jak i minusów, tym bardziej jeśli było się młodą osobą i miało się taki trochę miszmasz w głowie. Bastian w The Woolshed był praktycznie codziennie ale od pracy i różnych takich niuansów miał ludzi, bo jednak on wolał być tą maskotką tego miejsca, wizytówką i reklamą, żywą - taką co chodzi i działa a przy tym sprawdza zadowolenie konsumentów. Lubił to, że po powrocie ten jego interes dalej żył i funkcjonował jednak. W Ameryce było bajkowo i czasami miał wrażenie, że może to tam powinien mieszkać i żyć, tak na poważnie. No cóż może i by to zrobił gdyby potrafił rozstać się ze swoim domem i pieniędzmi rodziców tak przy okazji. Nie potrafił, stąd więc ten jego rychły powrót do Lorne Bay i dalsze ciągnięcie mamony od bogatych starych a przy tym praca przy klubie, co by mieć czym zając się tutaj.
Dzisiaj było już trochę ludzi, ale pewnie nie każdy wiedział jak wygląda pan właściciel, tym bardziej jeśli ostatnio zniknął na trochę i w sumie to wszystkie sprawy załatwiali za niego pośrednicy. Wykorzystywał to iż mało kto go kojarzył, po to aby tak całkiem dla beki stawać za barem i obsługiwać ludzi. Często też im wciskał, że jest nowy i się uczy tak aby nikt nie miał zbytnio pretensji o to iż mu to cienko idzie albo zbyt długo. Miał z tego ubaw jak zresztą zwykle bo jednak takim był typem człowieka - zgrywus, czasami zbyt szczery a przy tym wydawać by się mogło nieco zabawny, przynajmniej sam tak o sobie myślał.
Stając za barem wyglądał tak po prostu jak zwyczajny barman, bez Rolexa na dłoni czy markowego t-shirtu, więc w teorii nikt by nie wiedział kim jest, oprócz jego pracowników. On jednak przykład palec do ust pokazując mu aby nie komentowali i chociaż na moment zapomnieli kim jest.
To było ciekawe doświadczenie dla niego ale przede wszystkim była to okazja do nawiązania kontaktu z ludźmi, a przede wszystkim ładnymi paniami. Nie oszukujmy się, uwielbiał podrywać młode damy, najpewniej studentki które przyszły na drinka czy piwo. Nie inaczej było tego razu gdy przerzucił sobie przez ramię ścierkę i stanął za barem kręcąc się między innym barmanem czy barmanką, którzy akurat byli na zmianie. Uśmiechał się do ludzi i nawet nalał kilku z nim soku czy jakiegoś alkoholu. Na dłużej zatrzymywał się głównie przy kobietach to logiczne. Stając na przeciwko jednej z takowych, z uśmiechem na twarzy zapytał o to co głównie pytają barmani.
- Co podać? - nie trzeba chyba dodawać iż od pierwszej chwili chciał zauroczyć brunetkę poprzez ten uśmiech, aparycje i wzrok którym ją przeszywał. Cały Bastian. Nic nie mogło mu się wywinąć z dłoni, nawet okazja na ciekawą znajomość, która różnie mogłaby się rozwinąć w późniejszym etapie.