skeptics called it champagne problems
: 05 lis 2022, 22:37
[13] + Aspen Hall-Rohrbach
Ainsley była najgorszą organizatorką spotkań wszelakich, więc choćby ktoś zaanonsował się choćby i rok wcześniej, musiał się liczyć z tym, że wpadnie niczym niezapowiedziany. Z Aspen umówiły się już dawno temu, kuzynka miała wpaść do rodzinnego domu Atwoodów, kiedy z wizytą przyjedzie najstarszy brat Ainsley wraz z rodziną, w tym malutką, niespełna dwumiesięczną córeczką. Niestety, czas się obu stronom nie zgrał i pani Rohrbach wizytowała posiadłość dopiero dzień po wyjeździe całej ferajny. Ainsley opowiadała więc wszystko na bieżąco, jeszcze rozemocjonowana, kursując gdzieś między kuchnią, spiżarnią a tarasem nad basenem, gdzie dziś postanowili się ulokować.
- Straszna szkoda, że nie udało ci się wpaść wcześniej. Maleńka jest przesłodka, no po prostu do schrupania, nie widziałam chyba ładniejszego dziecka. Zaraz ci zresztą pokażę, mam tony zdjęć. A Magda, Magda wygląda jakby ją z okładki Vogue'a zdjęli a nie miesiąc z hakiem temu z porodówki, ale znasz ją... - wzruszyła ramionami, tachając właśnie na kawałek jakiegoś baro-blatu pojemnik z jakimiś przekąskami i ze dwie butelki wina. Cóż, takie spotkania nie były dla dziewczyn pierwszyzną, zawsze kończyły się tym, że obie są niemiłosiernie ululane alkoholem... Trzeba było się z tym liczyć i zrobić odpowiednie zapasy! Postawiła wszystko jak ostatni pedant, niczym od linijki i zaczęła drugi kurs, tym razem po kieliszki. Więc się pewnie musiała drzeć na pół domu, żeby słychać ją było aż nad basenem. - Mieli zostać dłużej, ale Andrew jak to Andrew, że praca, że bilety zabukowane, że coś tam. Jak to faceci. Ale w tej małej taki zakochany, że ciężko się dobić. Starsze dziewczynki zupełny szał, były w Australii pierwszy raz i próbowały nam wszystkim na głowy powchodzić - kończyła mówić, kiedy wróciła na miejsce niosąc i rzeczone wcześniej kieliszki, i jakąś bluzę dla siebie, i telefon, co by zaraz pokazywać zdjęcia. Zatrzymała się na chwilę przy tym blaciku, ponalewała tego wina, w międzyczasie znajdując w swoim iPhonie odpowiednie zdjęcia. Podała w jednym momencie Aspen i kieliszek pełen trunku, i telefon, jakimś wolnym palcem pokazując w którą stronę powinna przewijać. Zakręciła się po swój drink i miała zająć miejsce na wolnym leżaku, obok tego zajmowanego przez Aspen, kiedy nagle, jak Filip z konopi wyskoczyła z tekstem:
- A czy ja ci już mówiłam, że Dick Remington stanął znowu w moich drzwiach?! - i golnęła całą zawartość swojego kieliszka, niczym wytrawny pijak, na raz. W ogóle to ujęła to w ten sposób, że właściwie ciężko zgadnąć czy chodzi o drzwi do całego jej życia, czy tak konkretnie, rzeczowo o te do jej domu. O które by nie chodziło, stresowało ją to okrutnie. Czuła pewnego rodzaju motyle w brzuchu, a jakiś głos w głowie podpowiadał, że to ostatnie uczucie jakie powinno się z tym facetem wiązać. Może dodatkowo przyjaciółka sprowadzi ją na odpowiedni tor?
Ainsley była najgorszą organizatorką spotkań wszelakich, więc choćby ktoś zaanonsował się choćby i rok wcześniej, musiał się liczyć z tym, że wpadnie niczym niezapowiedziany. Z Aspen umówiły się już dawno temu, kuzynka miała wpaść do rodzinnego domu Atwoodów, kiedy z wizytą przyjedzie najstarszy brat Ainsley wraz z rodziną, w tym malutką, niespełna dwumiesięczną córeczką. Niestety, czas się obu stronom nie zgrał i pani Rohrbach wizytowała posiadłość dopiero dzień po wyjeździe całej ferajny. Ainsley opowiadała więc wszystko na bieżąco, jeszcze rozemocjonowana, kursując gdzieś między kuchnią, spiżarnią a tarasem nad basenem, gdzie dziś postanowili się ulokować.
- Straszna szkoda, że nie udało ci się wpaść wcześniej. Maleńka jest przesłodka, no po prostu do schrupania, nie widziałam chyba ładniejszego dziecka. Zaraz ci zresztą pokażę, mam tony zdjęć. A Magda, Magda wygląda jakby ją z okładki Vogue'a zdjęli a nie miesiąc z hakiem temu z porodówki, ale znasz ją... - wzruszyła ramionami, tachając właśnie na kawałek jakiegoś baro-blatu pojemnik z jakimiś przekąskami i ze dwie butelki wina. Cóż, takie spotkania nie były dla dziewczyn pierwszyzną, zawsze kończyły się tym, że obie są niemiłosiernie ululane alkoholem... Trzeba było się z tym liczyć i zrobić odpowiednie zapasy! Postawiła wszystko jak ostatni pedant, niczym od linijki i zaczęła drugi kurs, tym razem po kieliszki. Więc się pewnie musiała drzeć na pół domu, żeby słychać ją było aż nad basenem. - Mieli zostać dłużej, ale Andrew jak to Andrew, że praca, że bilety zabukowane, że coś tam. Jak to faceci. Ale w tej małej taki zakochany, że ciężko się dobić. Starsze dziewczynki zupełny szał, były w Australii pierwszy raz i próbowały nam wszystkim na głowy powchodzić - kończyła mówić, kiedy wróciła na miejsce niosąc i rzeczone wcześniej kieliszki, i jakąś bluzę dla siebie, i telefon, co by zaraz pokazywać zdjęcia. Zatrzymała się na chwilę przy tym blaciku, ponalewała tego wina, w międzyczasie znajdując w swoim iPhonie odpowiednie zdjęcia. Podała w jednym momencie Aspen i kieliszek pełen trunku, i telefon, jakimś wolnym palcem pokazując w którą stronę powinna przewijać. Zakręciła się po swój drink i miała zająć miejsce na wolnym leżaku, obok tego zajmowanego przez Aspen, kiedy nagle, jak Filip z konopi wyskoczyła z tekstem:
- A czy ja ci już mówiłam, że Dick Remington stanął znowu w moich drzwiach?! - i golnęła całą zawartość swojego kieliszka, niczym wytrawny pijak, na raz. W ogóle to ujęła to w ten sposób, że właściwie ciężko zgadnąć czy chodzi o drzwi do całego jej życia, czy tak konkretnie, rzeczowo o te do jej domu. O które by nie chodziło, stresowało ją to okrutnie. Czuła pewnego rodzaju motyle w brzuchu, a jakiś głos w głowie podpowiadał, że to ostatnie uczucie jakie powinno się z tym facetem wiązać. Może dodatkowo przyjaciółka sprowadzi ją na odpowiedni tor?