Pat i kot, kot i Pan przyjaciele od lat
: 24 paź 2022, 19:11
#6 i jakiś strój weterynarza
Strasznie się chłopak dzisiaj narobił. Całe szczęście, że ta praca była czymś co cholernie go interesowało, lubił leczyć zwierzaki i wiedział, że jest to coś dobrego. Zawsze było mu w chuj smutno, gdy musiał jakiegoś pieska czy kotka uśpić, to było dla niego najgorszą rzeczą w tym zawodzie. Starał się jednak, by takie rozwiązanie było już ostateczną opcją, zawsze namawiał właścicieli do tego, że warto trochę czasu poświęcić na wyleczenie zwierzaka albo przynajmniej zapewnienie mu wszelkich wygód, by mógł przeżyć te ostatnie chwile w taki sposób w jaki powinien. Okej nie ma to za wiele sensu, ale trudno. Staram się żeby było nie najgorzej.
W każdym razie! Leonard nie tylko był super weterynarzem, ale i biznesmenem, bo sam był właścicielem kliniki, w której obecnie przebywali. Dorobił się chłopak! Miał też kilku dobrych pracowników i był z nich bardzo dumni, bo dawali radę i nie robili mu wstydu... zazwyczaj. Jedna z pań recepcjonistek zrobiła mały przypał i źle zapisała wizytę kolejnego włochatego pacjenta, a co za tym szło wszyscy z jego weterynarzy byli zajęci. Trzeba było ratować sytuację i wtedy wyszedł Leonard cały na biało... - Dobra, to ja tego pana przyjmę, zapraszam do gabinetu - powiedział z uśmiechem żeby jak najbardziej udobruchać klienta, którego jednocześnie trochę już znał, bo przecież był bratem Ainsley. - A kogo my tu mamy? - Zapytał, gdy drzwi gabinetu się zamknęły, a on podszedł do komputera, na którym musiał wklepać wszystkie informacje o małych pacjentach.
adan atwood
Strasznie się chłopak dzisiaj narobił. Całe szczęście, że ta praca była czymś co cholernie go interesowało, lubił leczyć zwierzaki i wiedział, że jest to coś dobrego. Zawsze było mu w chuj smutno, gdy musiał jakiegoś pieska czy kotka uśpić, to było dla niego najgorszą rzeczą w tym zawodzie. Starał się jednak, by takie rozwiązanie było już ostateczną opcją, zawsze namawiał właścicieli do tego, że warto trochę czasu poświęcić na wyleczenie zwierzaka albo przynajmniej zapewnienie mu wszelkich wygód, by mógł przeżyć te ostatnie chwile w taki sposób w jaki powinien. Okej nie ma to za wiele sensu, ale trudno. Staram się żeby było nie najgorzej.
W każdym razie! Leonard nie tylko był super weterynarzem, ale i biznesmenem, bo sam był właścicielem kliniki, w której obecnie przebywali. Dorobił się chłopak! Miał też kilku dobrych pracowników i był z nich bardzo dumni, bo dawali radę i nie robili mu wstydu... zazwyczaj. Jedna z pań recepcjonistek zrobiła mały przypał i źle zapisała wizytę kolejnego włochatego pacjenta, a co za tym szło wszyscy z jego weterynarzy byli zajęci. Trzeba było ratować sytuację i wtedy wyszedł Leonard cały na biało... - Dobra, to ja tego pana przyjmę, zapraszam do gabinetu - powiedział z uśmiechem żeby jak najbardziej udobruchać klienta, którego jednocześnie trochę już znał, bo przecież był bratem Ainsley. - A kogo my tu mamy? - Zapytał, gdy drzwi gabinetu się zamknęły, a on podszedł do komputera, na którym musiał wklepać wszystkie informacje o małych pacjentach.
adan atwood