60 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
satyr, *-holic, architekt, koneser...
Proste, monotonne życie Lucasa zdawało się odchodzić w zapomnienie. Każdy dzień niósł coś nowego. Nowe niespodzianki. Nie koniecznie miłe i przyjemne. Czarne chmury piętrzyły się nad jego głową, a on nie był przyzwyczajony do walki. Wszystko w życiu przychodziło mu dość łatwo i gładko, dlatego czerniejące niebo martwiło go bardziej niż przeciętnego zjadacza chleba, który nie urodził się pod tak szczęśliwą gwiazdą.
Lucas zaczął się zastanawiać czy jego problemy zaczęły się z chwilą, gdy stwierdził, że powinien mieć własnego prawnika czy wcześniej i dlatego był klientem Winston & Strawn. Pomyśleć, że zaczęło się od draśniętego lakieru w jego kochanym jachcie, a potem nerwy już nie dały trzymać się na wodzy. Rano mieli przysłać kogoś z biura, żeby załatwić jakoś polubownie sprawę z wykonawcą projektu, który... przyjął na klatę, a ściślej mówiąc - na twarz, przejaw frustracji zniesmaczonego architekta.
Niezwykle wyczulony w ostatnim czasie słuch Polanskiego skierował jego kroki do drzwi, zanim przysłany pracownik zdołał zadzwonić czy zapukać. Lucas otworzył drzwi z impetem i... puścił je na widok takiego młodzieńca, co mu się jeszcze chyba nawet pierwszy zarost nie puszył. Kopara mu opadła, klamka uciekła spod ręki i pizgła w ścianę, aż się niemal przestraszył.
- Sprzedajesz ciasteczka, na swój zastęp skrzatów? - zapytał zdziwiony, chociaż chłopak był wręcz niezauważalnie niższy. Spodziewał się za drzwiami zobaczyć jakiegoś stateczniejszego synka w garniaku za kilka tysi, zapiętego pod samą szyję tak, że pewnie sztywny kołnierzyk utrzymywałby głowę w jednym miejscu. Zamiast tego za drzwiami stała laleczka. Nawet by mu to nie przeszkadzało zanadto, gdyby mogła się pochwalić kształtnymi cytrynkami. Jednak młodzieniec pod żadnym kątem patrzenia (o tak, pod różnymi kątami pan starszy go sobie wyoglądywał) nawet nie przypominał koleżanki.
Już od progu było widać, że Polanski poprzedniego dnia wypił coś więcej. Nadal sprawiał wrażenie, jakby go suszyło i niejaki posmak kapcia pozostał w ustach. Ręce mu nieco zadrżały, gdy macał się za fajkami. Nie zdążył zaliczyć porannego papierosa do pierwszej kawy, której wyraźny aromat dotarł już i do tego miejsca, w którym stali.
Polanski nie ruszał się jeszcze przez chwilę, wyglądając dość komicznie - mieszanka zdumienia, zakłopotania i... odwrócił głowę w stronę kuchni, skąd ekspres oznajmił, że kawa właśnie skończyła się parzyć.

Duncan Winchester
Poszukiwania

Z tonącej mej głowy, czasem miłość ucieka.
Na ląd uchodzi jak szczur.
Za burtą mych oczu może nic cię nie czekać,
lecz tonąć nie boisz się już

ambitny krab
visioner
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Życie stażysty wcale nie było takie łatwe i przyjemne, jak mu mówili, że będzie. Cały czas siedział w papierkach, segregując je i układając. Była to praca tak nudna, że wymyślał sobie różnego rodzaju gry, by umilić sobie czas jak na przykład zjadanie żelka, gdy napotka słowo powód czy powódka. Jeszcze nudniej było, gdy kazano mu wypełniać jakieś papiery. Zawsze się przy takich rzeczach denerwował, bo nie chciał spieprzyć sprawy w kancelarii. Myślał bowiem, że takie pomyłki mogłyby zaszkodzić jego przyszłej karierze, a do tego dopuścić oczywiście nie mógł. W końcu jednak los się do niego uśmiechnął, kiedy to pozwolono mu udać się do jednego z klientów w celu odebrania papierów i zadania kilku pytań. Ot myślał, że w końcu zaczęto dostrzegać w nim jakikolwiek potencjał i nawet nie przyszło mu do głowy, że po prostu żaden inny pracownik nie chciał się użerać właśnie z tym klientem.
   Znał nazwisko Polanskyego nawet całkiem nieźle. Adama poznał w Londynie i spędził z nim całkiem przyjemny czas, jednak tym razem to nie o niego chodziło. Pod drzwiami stawił się punktualnie o wyznaczonej przez kancelarię godzinie. On sam nie musiał się z nikim umawiać i wszystko było ustalone z góry. Gdy jednak mężczyzna mu otworzył, to Duncan od razu ogarnął, że nie będzie to łatwa i przyjemna rozmowa. Reakcja mężczyzny zaskoczyła nawet jego, bo przez chwilę myślał, że ten dostaje zawału. Na szczęście był to fałszywy alarm.
   – A jeśli bym sprzedawał, to kupiłby pan? – zapytał, nieco mało profesjonalnie, ale nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w takich sprawach i sytuacjach. Widział, jak oczy mężczyzny wędrują po każdym kawałku jego osoby, co zaczęło się robić odrobinkę niekomfortowe, szybko jednak wyzbył się tego odczucia. – Już niech mnie pan tak nie rozbiera wzrokiem, bo się zrobię nieśmiały – mruknął, zaraz jednak odchrząknął i uśmiechnął się lekko. Poprawił włosy ręką, po czym zrobił nieśmiały krok do przodu. Udało mu się wyminąć mężczyznę, odrobinę niegrzecznie wpraszając się do środka jego domu.
   – Musi pan wypełnić kilka papierków, ja zadam kilka pytań i będzie pan mógł wrócić do swoich spraw – powiedział, informując o celu swojej wizyty. Do jego nosa również dotarł zapach kawy, ale nie oczekiwał, że ta zostanie mu zaproponowana. Z resztą nie przyszedł tutaj na towarzyskie spotkanie tylko miał bardzo ważne zadanie do wykonania. I miał zamiar wykonać je ide

Lucas Polanski
przyjazna koala
Duncan Winchester
60 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
satyr, *-holic, architekt, koneser...
Obejrzał sobie go zanim odpowiedział, chociaż słowa zabrzmiały dość cierpko:
- Hmm... może gdyby ten mundurek miał spódniczkę.- machnął ręką. Kolejne wypowiedziane przez młodzieńca zdanie okrasił komentarzem wymamrotanym pod nosem. Wyszło z tego coś na kształt tego, że synkowi bycie nieśmiałym raczej nie grozi.
- A, to o to chodzi. - westchnął, gdy jego gość wyjawił powód przybycia. Nadal uważał, że chłopak nie wyglądał na pracownika kancelarii. Jakby, przez to stwierdzenie podkreślił lekceważący stosunek do młodzieńca. Już taki był, że oceniał ludzi jak książki - po okładce i pierwszym wrażeniu. Duncan nie wypadł zbyt korzystnie. Zamknął za chłopakiem drzwi i wskazał, by szedł za nim prowadząc do kuchni.
- Od razu założyli, że to zwykła popierdułka, którą może zająć się stażysta? - zastanawiał się głośno, chociaż zabrzmiało jak pytanie, na które chciał usłyszeć odpowiedź. Analizował sobie, czy go zwyczajnie olali, czy tak bardzo są pewni, że wygraną mają w kieszeni, żeby to zadanie powierzyć niedoświadczonemu mężczyźnie. To wydawało się być dość istotnym aspektem. Przynajmniej dla samego zainteresowanego.
Polanski podszedł do szafki i wyjął dwa kubki, które wylądowały na wyspie. Wlał do nich kawy i postawił dzbanek obok. Zostało jej jeszcze co najmniej na dwie porcje. Pociągnął solidny łyk ze swojego kubka i przysiadł na hokerze, wskazując by młodzian się rozgościł, jeśli tego jeszcze nie zrobił.
- Darujmy sobie te uprzejmości. Nie jesteśmy w biurze. Lucas. - ehh dzieci, jak zobaczyły garść siwiejących włosów od razu czuły wewnętrzny mus zwracania się do niego per pan. Nie czuł się staro i przeważnie nie zachowywał się jak typowy zgred. No, może w kontaktach z facetami mu się faktycznie częściej zdarzało. Gryzipiórki z kancelarii powinni byli przysłać dziewczynkę. Okazałby nieco więcej ogłady.
Wyciągnął rękę. Nie zależnie czy młody ją uścisnął czy ograniczył się jedynie do wręczenia garści papierków, które przyniósł ze sobą na tą okazję - Lucas nie rozwijał się nad czystą kurtuazją, tylko przeszedł do wertowania arkuszy. Opatrzone logo kancelarii uspokoiły nieco jego podejrzliwość. Forsując kolejne pytania, ożywił się. Kofeina zaczynała krążyć w organizmie zabierając poczucie zmęczenia. Zajął się wypełnianiem formularzy.
- Co to za dodatkowe pytania, które masz zadać? - zapytał, podnosząc na niego wzrok znad papierków.

Duncan Winchester
Poszukiwania

Z tonącej mej głowy, czasem miłość ucieka.
Na ląd uchodzi jak szczur.
Za burtą mych oczu może nic cię nie czekać,
lecz tonąć nie boisz się już

ambitny krab
visioner
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Na jego usta wkradł się lekki uśmiech. Zarówno z życia, jak i z kancelarii zdążył się już zapoznać z osobą Polanskiego. Wiedział, że ma uważać i nie prowokować mężczyzny, który słynął z dość specyficznego charakteru, no ale w niektórych sytuacjach najzwyczajniej w świecie nie mógł przejść obojętnie. Rozumiał jednak, dlaczego wysłano go tutaj – nikt z kancelarii nie chciał użerać się z takimi klientami, więc postanowiono postawić na kogoś, kto odwali brudną robotę.
   – Niestety za niektóre rzeczy się płaci – stwierdził, ale nawet jeśli by mu zapłacono, to pewnie nie włożyłby na siebie stroju harcerki. Nie miał sobie i swojej sylwetce niczego do zarzucenia, przeciwnie uważał, że wyglądał świetnie, niemniej jednak nie widział się we wdziankach, które pobudzały wyobraźnie starszych panów. – Powinien pan dostać maila z powiadomieniem, że się pojawię – stwierdził. Miał jednak świadomość, że mężczyzna nie przegląda maili nałogowo. Duncan też tego nie praktykował, co oczywiście nie było dobrym nawykiem.
   Na całe szczęście nie przyszedł tutaj z zamiarem zrobienia dobrego wrażenia. Musiał wykonać zadanie i nic więcej. Po kilku krokach znalazł się w kuchni mężczyzny, gdzie też zajął jedno ze wskazanych przez mężczyznę miejsc.
   – W kancelarii wszyscy traktują swoją pracę jak i tę sprawę bardzo poważnie. Nie mogą pozwolić sobie na przegraną, bo rzutuje to na wizerunku wszystkich. Nikomu jednak nie chce się wypełniać papierków, które może wypełnić stażysta, więc oto jestem – powiedział, gdy już usiadł wygodnie, a na wyspie rozłożył wszystkie najpotrzebniejsze dokumenty. Benjamin wszystko mu wyjaśnił, a Duncan w domu przećwiczył kilka razy kolejność dokumentów, jakie mężczyzna musiał wypełnić. Wszystko miał pozaznaczane, żeby na pewno niczego nie pominąć. Nie chciałby tu wracać, żeby zdobyć brakujący podpis. Na pewno byłoby to bardzo nie profesjonale.
   – Duncan – przedstawił się, ściskając dłoń mężczyzny, a następnie wręczył mu kilka pierwszych dokumentów, które należało podpisać. – W pierwszej kolejności kazano mi powiedzieć, że jeśli dojdzie do rozprawy w sądzie, to powinieneś być trzeźwy i ubrany w ładny garnitur – powiedział i chociaż rzeczy te wydawały się oczywiste, niemniej jednak zdarzali się ludzie, którzy nie rozumieli tych oczywistości. – Proszono mnie też o to, byś opisał jak doszło do zdarzenia. Im więcej szczegółów tym lepiej dla ciebie – stwierdził, oczywiście liczyły się wszystkie szczegóły, ale najbardziej te, które mogłyby przesądzać o winie Lucasa. Należało wymyślić odpowiednie kontrargumenty i uściślić wszystko, by udało się oczyścić mężczyznę z zarzutów napaści. Odpowiednimi słowami dało się wcisnąć każdą historię.

Lucas Polanski
przyjazna koala
Duncan Winchester
60 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
satyr, *-holic, architekt, koneser...
Prychnął. Tyle względem komentarza. Miał swoje za uszami i znał cenę wielu rzeczy. Powiedzmy sobie szczerze, że walutowanie w dolarach było najmniej uciążliwe i stosunkowo znośne. To te mniej materialne opłaty były cięższe do uregulowania. Czasem urastały wręcz do absurdalnych rozmiarów. Polanski zapił smolistą cieczą to, co chodziło mu po głowie i prostowało zwoje mózgowe. Był pewien, że było by go stać na tą wątpliwą przyjemność oglądania Duncana w kusej spódniczce, chociaż młodzieniec wydawał się nie podzielać jego pewności. Do cholery, stary zgredzie ogarnij się!- przywołał się w myślach do porządku, co miało swój manifest w przejechaniu palcami po brodzie, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Owszem, dostałem. - stwierdził mężczyzna cierpko. Zapomnieli tylko wspomnieć o twoim wieku, szczylu. - naprawdę starał się być kulturalny. Nie była to w końcu wina młodego, że się tu zjawił, ale porozmawia sobie z kim trzeba na temat właściwego podejścia do klienta. Wydawał się ostatnio być dość drażliwy w tych sprawach... przynajmniej jeśli chodziło o wiek i usługodawców, bo co do panienek - zdawał się tej różnicy nie dostrzegać.
- No dobrze, przynajmniej masz gadane. - przyznał Lucas nieco odpuszczając.
Skoro już formalności i prezentacje mieli za sobą, Lucas po kolei wypełniał wraz z Duncanem podsuwane dokumenty. Nie mniej jednak wyprostował się jak struna i spojrzał na Winchestera lodowatym wzrokiem, z góry i lekko się przy tym obruszył.
- Na garnitury wydaję więcej niż jesteś w stanie zarobić w ciągu roku, synu. - może teraz nie siedział w garniaku i był faktycznie na kacu, ale sama koszula, którą miał na sobie była warta więcej niż wszystko, co wraz z sobą przytachał Winchester. Trzeźwości nie skomentował nawet. Był na to zbyt dumny. Jak każdy alkoholik - potrafił być trzeźwy jak świnia, gdy faktycznie zachodziła taka potrzeba. Nawet mógłby i miesiąc powstrzymać się od picia, żeby udowodnić, że nie ma problemu z alkoholem, bo w istocie go nie miał... Było by to cholernie trudne, ale nie niemożliwe do wykonania.
Zanim postanowił podzielić się w Duncanem swoimi tajemnicami minęło trochę czasu. Rozważał czy powinien gadać z kimś, kto ewidentnie insynuuje, jakby to wszystko była wina Lucasa. No może i prawda, że powinien trzymać nerwy na wodzy, ale święty to on nie był nigdy.... a nawet świętego by ruszyło to, co się wydarzyło.
- Klient był ciężki, ale udało się pogodzić jego wydumane wymagania z finansami, którymi dysponował i ciekawymi rozwiązaniami, pod którymi mógłbym się podpisać. Zrobiłem idealny projekt. - zaczął swoją opowieść. Lucas modulował głos, jakby to była zupełnie prywatna opowieść przytaczana na imprezach.- Jest projekt, tłumaczę godzinę kierownikowi budowy jak ma to wszystko wykonać, przychodzę skontrolować przebieg prac... - Polański rozłożył ręce w wyrazie bezradności. - a on zrobił wszystko nie tak, wybił otwór z lewej, zamiast prawej... pomylił wymiary, źle dociął materiał. Pytam, co najlepszego zrobił, a on mi odpowiada, że to, co mu kazałem. - ciśnienie mu się podniosło na wspomnienie tamtych chwil, ręce zaczęły wykazywać nad reaktywność przecinając powietrze, jakby potrafiły lepiej zilustrować sytuację niż słowa. - To złapałem go za kark i przybliżyłem jego twarz do stołu, na którym leżały rysunki... trochę za blisko stołu. - dokończył z miną niewiniątka. - Dwa, może trzy razy przybliżyłem mu tą twarz, bo nie chciał patrzeć... - Na usprawiedliwienie wzruszył ramionami, po czym dodał - Nie lubię jak mi ktoś pierdoli trzy po trzy i usilnie wmawia coś, co nie miało miejsca. - zakończył luzując nieco guzik kołnierzyka. Zrobiło mu się gorąco...

Duncan Winchester
Poszukiwania

Z tonącej mej głowy, czasem miłość ucieka.
Na ląd uchodzi jak szczur.
Za burtą mych oczu może nic cię nie czekać,
lecz tonąć nie boisz się już

ambitny krab
visioner
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Napił się łyka kawy. Lubił pić kawę w każdej postaci, nawet taką czarną, bez żadnych dodatków. Oczywiście przełknięcie takiego płynu nie było łatwe, niemniej jednak Duncan się zmusił, zwłaszcza że nie chciał dać po sobie poznać, że nie da rady. Miał dziwne wrażenie, że musi mężczyźnie coś udowodnić, nawet jeśli tak nie było. W końcu przyszedł tutaj w imieniu kancelarii, po to by Lucas nie dostał większej kary niż powinien. Obaj powinni współpracować i z całą pewnością nie było ceny, która wpakowałaby Duncana w spódniczkę, żeby Lucas mógł sobie popatrzeć. Chłopak musiał by się porządnie upalić skrętami, żeby pójść na coś takiego.
   – Świetnie, zatem nie powinno być żadnych wątpliwości – powiedział. Cóż, może i nie spełniał oczekiwań Lucasa, niemniej jednak mężczyzna powinien się cieszyć, bo jakby przyszedł do niego ktoś wyższy stanowiskiem, to miałby na pewno porządnego kija w tyłku, a Duncan był na tyle rozluźniony, że wstrzymywał się z typowo prawniczą gadką, której zwykli ludzie raczej nie chcieli słuchać o tak wczesnych godzinach. Sam Duncan nie był w stanie zrozumieć połowy tego, o czym rozmawiali prawnicy. Oczywiście znał poszczególne słowa i ich definicje, niemniej jednak słysząc je w naturze ciężko było czasami skupić się na rozmowie, gdy szukało się w głowie znaczeń. No ale wynikało to tylko i wyłącznie z niewielkiego doświadczenia. Chłopak był przekonany, że na pewno szybko się wszystkiego nauczy, gdy już w końcu Benjamin pozwoli mu uczestniczyć w rozmowach i spotkaniach. Do tej pory bowiem przesiadywał w biurze i robił porządki w papierkach, co nie uczyło go zbyt wiele. Dlatego też tak ważne było to, co Winchester robił teraz. Myślał, że jeśli dobrze się spisze, to zarobi kulka dodatkowych punktów w oczach swojego przełożonego.
   – Mieszkam w Pearl Lagune, myślę, że nie jest tak źle z moimi finansami – stwierdził. Oczywiście on sam nie musiał zarabiać na mieszkanie w tamtym miejscu, no i w sumie wcale nie zarabiał tak dużo obecnie, bo ciągle jeszcze studiował i odbywał tylko staż, ale i tak środki, które posiadał na koncie były całkiem pokaźne.
   Z tego co wiedział o tej sprawie, rozumiał, że Lucas ponosił odpowiedzialność za napaść i uszczerbek na zdrowiu. Mężczyzna, z którym Lucas wyjaśnił sprawy skończył z poważnym urazem nosa i wstrząsem mózgu, a z opowieści nie wyłapał informacji, żeby to właśnie ten nieszczęśnik pierwszy położył ręce na Lucasie, bo jeśli by tak było, to można walczyć o obronę własną i pewnie sprawa skończyłaby się na prostej mediacji i wszelkie zarzuty zostałyby wycofane. Ale tak też nie było. Ciężko więc było siedzieć Duncanowi i udawać, że wierzy w niewinność klienta kancelarii. Oczywiście nie powiedziałby tego na głos, bo w pracy prawnika nie liczyło się czy ktoś był winny czy niewinny. Liczyło się to, by wyjść zwycięską ręką z sądu.
   Cierpliwie słuchał historii mężczyzny. Rozumiał go. On sam wiele razy miał styczność z ludźmi, którzy źle robią to, co dokładnie się im powiedziało. Również w takich chwilach chciał zapoznać swoją dłoń z czyjąś twarzą, ale myślał też przyszłościowo i wiedział, że takie rzeczy by się na nim odbiły w przyszłości.
   – Rozumiem, że sporządzone przez ciebie plany potwierdzą, że wszystko zostało wykonane nie tak, jak powinno – powiedział. Było to bardziej stwierdzenie faktu niż pytanie. Chociaż nie usprawiedliwiłoby to zachowania mężczyzny, to na pewno mogłoby być pewną sytuacją łagodzącą.
   – Wiele ludzi nie lubi również, jak ich twarz odbywa rendez vous ze stołem – wtrącił na koniec. – Jesteś przekonany, że nie ma opcji, aby to tamten mężczyzna pierwszy cię dotknął, co w przypływie emocji odebrałeś jako atak? – zapytał.

Lucas Polanski
przyjazna koala
Duncan Winchester
60 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
satyr, *-holic, architekt, koneser...
To pewnie nie był ani czas, ani miejsce, ani osobnik, którego można by było wpakować w jakiś uniform, ale… Lucas był tylko Lucasem i nikt nie był w stanie nic na to poradzić. Jego myśli krążyły zwykle wokół kilku wybranych tematów, z których aż 99% szybkim łańcuszkiem skojarzeń zawsze zbiegało się do jednego mianownika - seksu. I nawet jeśli zwykle można było odnieść wrażenie, że był bardzo wybredny w tych sprawach, to … tak, oczywiście, wrażenia ważna rzecz.
Lucas kątem oka przyglądał się jak młody pije jego szatana. Lekko się uśmiechnął do swoich myśli, ale zachował je już dla siebie.
- Nierozsądnie tak szastać własnym adresem w tej branży. - zauważył. - Za chwilę podasz mi stan konta i numer kołnierzyka? - przybrał nieco prowokacyjną pozę na moment. Może to było niegrzeczne. Tylko, że Lucas ograniczał konwenanse do minimum. Miał gdzieś pozory. Nawet jeśli Duncan się odszczeknął już nie kontynuował. Mimo wszystko potrafił nad sobą panować, chociaż byli akurat na jego terenie i mógłby pozbyć się kilku hamulców więcej… Tak oto przeszli do meritum.
- Jestem poważnym człowiekiem - spokojnie odpowiedział przesuwając kubek po blacie. - Znam się na swoim fachu. Jak projektuję otwór w tym miejscu, - zatrzymał kubek przez dłuższą chwilę w jednym położeniu - to jest to konstrukcyjnie i funkcjonalnie przemyślana decyzja. Zmiana usytuowania elementów - przesunął kubek w inną pozycję w przestrzeni - wymaga czasem zmiany organizacji innych elementów, co jak w tym przypadku wiąże się z dodatkowymi kosztami i może doprowadzić do wydłużenia czasu ukończenia projektu. W związku z tym wisi nad nami widmo związane z karami finansowymi za opóźnienia i zmiany dokonane po zatwierdzeniu przedstawionej wizualizacji. - nikt nie byłby zachwycony gdyby zamiast widoku na ocean zafundowano mu widok na altanę sąsiada. - Do tego zgodność z milionami artykułów prawa budowlanego. - były to argumenty, które bez wątpienia tłumaczyły tło zaistniałych zdarzeń. Nie usprawiedliwiały jego zachowania, ale ... stanowiły swego rodzaju okoliczności łagodzące. - Poniosło mnie, bo mi zagotował krew… - przyznał i sięgnął po fajki. Nic nie stanowiło lepszego połączenia z rana niż siarczysta kawa i papieros. Nie pytał czy Duncanowi to nie przeszkadza. Nie poczęstował go również. Do zgubnych nałogów nie należało w końcu nikogo namawiać… Zaciągnął się przytrzymując dym nieco dłużej w płucach i od razu świat stał się łagodniejszym miejscem. - Nie był to pierwszy taki wypadek w ostatnim czasie, tylko kolejny. Nie wytrzymałem. - był nieco bardziej zrelaksowany. Obracał w palcach papieros, jakby bardziej od nikotyny działało na niego przerzucanie czegoś między palcami. - Jak widzę, że ktoś mnie zaczyna zlewać, to nie mam ochoty z nim współpracować. Naprawianie bezmyślnych decyzji innych mnie zwyczajnie mdli. A gdy mnie zmuszają do współpracy z debilami… no cóż, tak to się kończy. - westchnął. Nie był typem, którego świerzbiły rączki, byleby tylko komuś przywalić, ale jak każdy miał swoje granice wytrzymałości.
- Tak, plany potwierdzają, że projekt nie został wykonany zgodnie z rysunkiem. - odpowiedział. - On chyba lubi, bo kolejny raz stawia mnie w takiej sytuacji. - dodał cierko, a zanim udzielił odpowiedzi na kolejne pytanie chwilę się zastanowił przepłukując usta resztą kawy, która została w jego kubku. - Nie pamiętam. Emocje wzięły górę i rozum poszedł w pizdu... - zawiesił głos uśmiechając się jak niewinne dziecko. - Da się to jakoś polubownie załatwić bez babrania się w sądzie? - zapytał. Nie wierzył, żeby młody był jakimś wybitnym specjalistą, ale w końcu jakichś instrukcji musieli mu udzielić, gdy go wysłali na to spotkanie. - I wolałbym nie oglądać jego mordy. - pewnie obawiał się powtórki.

Duncan Winchester
Poszukiwania

Z tonącej mej głowy, czasem miłość ucieka.
Na ląd uchodzi jak szczur.
Za burtą mych oczu może nic cię nie czekać,
lecz tonąć nie boisz się już

ambitny krab
visioner
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Wzruszył jedynie ramionami. O ile stan jego konta był nieznany osobom postronnym, tak miejsce zamieszkania już nie. Wiele osób doskonale wiedziało, gdzie mieszkał chłopak. Nie przejmował się również specjalnie tym, że ktoś niepowołany może się do niego zakraść, biorąc pod uwagę, że jego brat był agentem federalnym. Być może Duncan miał błędne wrażenie, że brat poradzi sobie z każdym niebezpieczeństwem i nieproszonym gościem. Był młody i naiwny, myślał, że na wiele sobie może pozwolić i pewnie jeszcze przyjdzie taki dzień, który pokaże mu, jak bardzo się mylił. Ale to nie był ten dzień, więc Duncan tkwił dalej w swojej ułudzie.
   – Może nie wyglądam na takiego, ale nie znam się na budownictwie i sprawami z tym związanymi – przyznał. Nie bał się powiedzieć, jeśli czegoś nie wiedział. Nie należał do omnibusów i ludzi, którzy udawali, że wiedzą wszystko. Szczerze takich osobników nie lubił. Z resztą uważał, że jeśli ktoś twierdzi, że wie i rozumie wszystko, to tak naprawdę nie wiedział niczego, bo jak można było specjalizować się w każdej dyscyplinie? Aż chciało mu się pokręcić głową na samą myśl o tym. Budownictwo tak jak i architektura go nie interesowały. Lubił podziwiać ładne budynki, ale na tym się to kończyło. Rozumiał więc problemy, które widział Lucas i w ogóle nie chciał ich negować. – Nie mam pojęcia, jak bardzo byłoby to przydatne, ale możesz sporządzić kosztorys takich zmian i ewentualne straty, które ten błąd wyrządził – zaproponował. Wiedział, że była to dodatkowa robota zrzucona na barki mężczyzny, ale warto było chwycić każdą okazję, która mogła mu pomóc. Nikt nie lubił kar i dodatkowych kosztów, nawet sąd, jednak to wszystko i tak nie tłumaczyło zachowania mężczyzny.
   Duncan nie palił papierosów, ale nie przeszkadzały mu one aż tak bardzo, by zabraniać komuś palenia. Zwłaszcza w czyimś domu. Z całą pewnością byłoby to dość niegrzeczne. Napił się kolejnych kilka łyków kawy, której spożywanie przychodziło mu znacznie ciężej niż jego rozmówcy. Nie poddawał się jednak i miał zamiar wypić ją do końca. Taki był uparty.
   – Musisz zdawać sobie sprawę z tego, że nadal będziesz winny tej napaści, a sąd może jedynie wymierzyć lżejszą karę, zapewne pieniężną, co w sumie nie powinno być dla ciebie problemem, skoro masz garnitury droższe niż moje roczne zarobki – zauważył, a na jego usta wkradł się grymas uśmiechu. I tak uważał, że było to lepsze niż więzienie, co w sumie Lucasowi nie groziło, bo jakby każda bójka miała kończyć się w więzieniu, to nie byłoby miejsca w celach. – Niestety debilizm póki co jest jeszcze legalny – wtrącił, wzruszając ramionami. Też tego nie lubił, ale nic nie mógł na to poradzić. Z chęcią pozbyłby się wszystkich, którzy nie byli w stanie pojąć prostych poleceń i wykonać roboty tak, jak powinni, ale było to niemożliwe. Jedynym rozwiązaniem było pozbycie się takich osób ze swojego miejsca pracy.
   – Kancelarii zależy na tym, by obyło się bez udziału sądu, dlatego ważne jest, by zgromadzić jak najwięcej dowodów, które przemawiałyby na twoją korzyść albo przynajmniej tłumaczyły twoje zachowanie – powiedział, kiwając głową. Tylko dzięki temu dałoby się załatwić wszystko bez udziału sądu. Ewentualnie Lucas mógł oskarżyć mężczyznę o to, że tamten spowodował duże szkody materialne i finansowe, co mogłoby nawet umorzyć sprawę.
   – Tamten facet ma teraz nowy nos, więc może być go nawet nie poznał – dodał na szybko, przypominając sobie zdjęcia, które widział. Może facet nie różnił się zbytnio od siebie sprzed wypadku.

Lucas Polanski
przyjazna koala
Duncan Winchester
60 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
satyr, *-holic, architekt, koneser...
- Dlatego, tak szczegółowo to opisuję. - cierpko stwierdził Polanski. Owszem, Duncan nie wyglądał na takiego. Polanski nie oczekiwał, że każdy zna się na wszystkim. Jednak skoro młody Winchester miał aspiracje na bycie prawnikiem - musiał się orientować w wielu dziedzinach, żeby nie dać się zagonić w kozi róg. W takim razie rozmowa z Lucasem powinna być nie najgorszą lekcją.
- Tym akurat zajmuje się już firma. - lekko się uśmiechnął. On jedyne co mógł, to uprzejmie donieść szefowi na wykonawcę i przeprojektować skopany plan. Wyciągnął telefon i utworzył przypomnienie, żeby poprosić o kopię rozliczeń dla prawnika. - Powiem szefowi, żeby przesłał kosztorys do kancelarii. - po czym schował ponownie urządzenie do kieszeni.
- Winny... od razu winny. - Lucas podrapał się u nasady nosa, jakby tu skumulował się ból wywołany skazaniem bez rozprawy, które przed chwilą ogłosił Duncan. - Chodzi o to, żebym nie był winny. - uśmiechnął się półgębkiem. Przecież w innym razie nie angażowałby do sprawy tak poważnej kancelarii.
- Przedstawiłem swoją wersję. - gestykulował, by jakoś bardziej to wszystko przybliżyć młodemu, nieco zafiksowanemu na dwóch szalach Temidy, na których już odmierzał winę Polanskiego. - Oczekuję teraz, że coś z tego uda się wyciągnąć i przekalkulować w taki sposób, żebym nie był winny. - nie był prawnikiem, ale słyszał i widział w swoim życiu co nieco. Nie był głupi i wiedział, że pieniądze potrafią zmienić wiele. Otworzyć nieotwarte drzwi, zjeść dobrą kolację w popularnym lokalu bez wcześniejszej rezerwacji... Może był stary, ale na pewno nie był głupi.
- To, że mam pieniądze nie znaczy, że nie mam ich na co wydawać. - uśmiechnął się z politowaniem. - Wolę je pożytkować na szybkie kobiety i piękne konie... - westchnął. - niż na durnych pseudofachowców. - wiadomo, że jakby udało się znaleźć okoliczności obciążające tą szuję, która sprowokowała to niegroźne naruszenie, to postawiło by to Lucasa w nieco lepszym świetle. - Firma będzie chciała odzyskać swoje należności od niego, ale nie chcemy, żeby był finansowany przez nowego sponsora. - nie musiał chyba wskazywać siebie. - Nie mniej jednak, tysiąc w te czy we wte, jeśli obędzie się bez sądów, nie zrobi mi takiej różnicy... - przetarł oko. - Architekt z wyrokiem za pobicie budowlańca to nie jest dobry współpracownik dla przyszłych partnerów, rozumiemy się? - upewniał się.
- Tak? - odwrócił się lekko w jego stronę, jakby rozmowa nagle zaczęła być bardziej interesująca. - A masz jakieś przecieki, jakoby coś miało się zmieniać? - uśmiechnął się. Co do tego, że nikt nie chciał finału w sądzie byli zgodni. Szkoda było czasu i pieniędzy na takie błache sprawy. Ciekawe tylko czy nowy nos też myślał w miarę rozsądnie, czy jak w przypadku swojej pracy - miał własne wizje.
- Czy to już wszystko? - zapytał.

Duncan Winchester
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
Poszukiwania

Z tonącej mej głowy, czasem miłość ucieka.
Na ląd uchodzi jak szczur.
Za burtą mych oczu może nic cię nie czekać,
lecz tonąć nie boisz się już

ambitny krab
visioner
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   – Tak, bardzo to doceniam – odpowiedział. Oczywistym było, że prawnicy nie powinni dawać zapędzić się w kozi róg, ale nie musieli wiedzieć wszystkiego, tylko to, co było im potrzebne. No i oczywiście najważniejsze rzeczy. W sumie to prawnicy dopytywali i szkolili się jeśli sprawa była poważna i trudna, Duncan był więc przekonany, że budownicze i architektoniczne rzeczy nie były konieczne, skoro zarówno prawnicy, jak i pewnie Lucas, chcieli wszystko załatwić jak najszybciej. Uśmiechnął się lekko. – Kosztorys pomoże z całą pewnością, niech się firma nie ogranicza – powiedział, mając nadzieję, że mężczyzna zrozumie o co chodzi.
   – Ja wiem, że chcesz być niewinny, jednak fakt, że facet skończył z rozwalonym nosem nie przemawia na twoją korzyść – powiedział. Prawnicy może i potrafili wybronić zabójców. Ale udawało się to jedynie wtedy, gdy wersję prokuratury poddawało się w wątpliwość. Tutaj jednak wersja wydarzeń była jedna i zgodna po obu stronach. W końcu Lucas nie zaprzeczył, że nie pomógł mężczyźnie w jego wędrówce po nowy nos. Jak więc mieli sprawić, że Lucas stanie się z miejsca niewinny? Jedyne co mogli zrobić, to doprowadzić do wycofania zarzutów, co Duncan obstawiał, że będzie miało miejsce. Jemu w głowie rysował się już pewien scenariusz i był przekonany, że kancelaria podąży podobną ścieżką.
   – Szybkie kobiety… nie boisz się, że będą uciekać i ich nie dogonisz? – zaśmiał się, chociaż oczywiście rozumiał mężczyznę. Już na wejściu ogarnął, że ma on specyficzne poczucie humoru. Lepsze to niż awanturnicy, z którymi też miał do czynienia, chociaż nie tak bezpośrednio. Do niektórych klientów nie pozwalano mu chodzić samemu. Tak właściwie to Lucas był pierwszym klientem, z którym mógł się spotkać sam na sam, co było całkiem ekscytujące.
   – Osobiście widzę to tak, że jeśli mężczyzna nie wycofa zarzutów, to postraszą go koniecznością ponoszenia kosztów za spieprzoną robotę. Ludzie nie lubią płacić, więc zapewne skończy się na tym, że zarzuty wycofa pod warunkiem, że nie będzie musiał płacić – stwierdził. Domyślał się, że nie było to rozwiązanie, które podobałoby się firmie Lucasa, bo byli oni stratni, niemniej jednak z odpowiednimi prawnikami wszystko można obejść. Kancelarii zależało tylko na tym, żeby Lucas nie został oskarżony, losy firmy dla której pracował nie były istotne.
   – Mężczyźnie bardzo zależy na pieniądzach, ale można mu powiedzieć, że to co zarobi oskarżając ciebie, będzie musiał oddać i jeszcze dopłacić, jeśli firma pozwie go o straty związane z niekompetencją no i nie byłoby to dobrze widziane w papierach, jeśli zdecydowałby się dalej pracować – powiedział. Był przekonany, że właśnie tak to wszystko się potoczy, że zarzuty zostaną wycofane, a obaj wyjdą ze sprawy bez żadnych konsekwencji. Problemem było jednak to, że sprawa zamknie się tak, jakby zdarzenie nigdy nie miało miejsca, co oczywiście pozostawi pewien niedosyt u niektórych.
   – Myślę, że tak. Proszę tylko dokładnie spisać swoja historię i przesłać dokumenty, o które prosiłem – powiedział, dopijając swoją kawę kilkoma łykami. – Nie dano mi żadnych wizytówek, ale w razie pytań, tu jest mój numer lub niech pan sobie wygoogluje w Internecie numer do kancelarii – powiedział, szybko wypisując cyferki swojego numeru na jednej z czystych kartek. Zadowolony był ze swojej pracy, więc z uśmiechem na ustach zaczął zmierzać w kierunku wyjścia.

Lucas Polanski
przyjazna koala
Duncan Winchester
60 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
satyr, *-holic, architekt, koneser...
Jasne, Winchester był mu wdzięczny. A Lucasowi wyrastały szczękoczułki albo czołg jechał. Jednym słowem nie wierzył Duncanowi. Właściwie było mu wszystko jedno, dopóki jego firma załatwiłaby sprawę szybko, bez rozgłosu i bezpoleśnie. Spojrzał z politowaniem na młodego i pokiwał głową. Bredził i tego Lucas nie mógł pozostawić bez komentarza. Te jego brzmiały jak zwyczajny hambug, ale Polanski nie mógł zostawić tego własnemu biegowi, musiał sprostować, bo aż coś się w nim kotłowało i przymuszało go do tego.
- Młody człowieku, a czemu miałyby przede mną uciekać? ani sam nie był mizoginem, żeby mogły to wyczytać z jego twarzy, ani nie przejawiał objawów kaligynefobii, żeby prowokować do ucieczki, albo samemu uciekać w popłochu. Nie bardzo rozumiał, dlaczego młody tak się nadymał, niczym kururu i jawnie dawał mu do zrozumienia, że właściwie to ma go w dupie. Polanski doświadczył dysonansu poznawczego. Ktoś go robił w wała. Ktoś z niego drwił. Konkretnie - Duncan. To nie mogło skończyć się dobrze. Cierpiała na tym jego męska duma. Chociaż był skacowany, z całą pewnością nie na tyle, żeby tego nie zauważyć. No i nie oszukujmy się, czemu miałyby uciekać przed Lucasem. Przecież był hot i sexy.... kiedy nie był nawalony i nie cuchnął wódą... ale na to też znajdowały się amatorki.
- Napewno jesteś z kancelarii, która mnie reprezentuje? - zapytał z niedowierzaniem. Młodzieniec mówił składnie... jego rekcje były bezbłędne, ale Lucas zaczynał wątpić czy Duncan ma coś wspólnego z tymi prawnikami. Płacił im za to, żeby wszystko było OK, a tu tymczasem jakiś szczyl, co to nie wiedzieć czemu lucasowa wyobraźnia już go ubierała w jakieś magentowe fioki.... pewnie dlatego, że zachowywał się tak nieprofesjonalnie i zamiast go trochę uspokoić wylewał wiadro lodowatej wody. ... zatem - płacił im żeby wszystko było OK, a tu taki szczyl pierdolił mu trzy po trzy i wmawiał winę. Doświadczał jakiegoś transcendentnego wymiaru rzeczywistości. Przetarł oczy.
- Myślę, że firma z taką renomom powinna mieć rozwiązania, które nie polegają na uciekaniu się do zastraszania. - powiedział z lekkim naciskiem. Jeszcze tego mu brakowało, żeby firma, którą wynajął okazała się bandą zbirów. Jego reputacja zaczynała wisieć na włosku. Był trochę zaniepokojony, ale być może to tylko poranny kac mieszał mu w głowie.
Wziął przekazany numer, po czym przyglądając się ciągowi cyfr zaobserwował, że dopadła go jakaś aleksja. Zaczął się zastanawiać co też wczoraj zmieszał, że go tak trachnęło... Kawa nie pomagała. Być może dlatego, że nie uzupełnił jej o mleko... być może dlatego, że nie dodał cukru... a może wtedy było by jeszcze gorzej? Schował kartkę do kieszeni. Może jednak powinien rozważyć wizytę u okulisty, a z alkoholem było wszystko w jak najlepszym porządku?
Czy to jedna z tych reksji, czy zupełnie inny czynnik... poczucie zupełnego rozluźnienia i efekt targających nim holizmów... Odprowadzając Duncana szedł za nim... w trakcie wyjścia położył rękę na jego plecach... Poczuł się swobodnie... za bardzo swobodnie. Nie zostawił jej na tej wysokości... jego dłoń zjechała nieco niżej... zdawał się tym wcale nie przejmować... to zdawało się być takie naturalne i niekontrolowane...

Duncan Winchester
podziękuj za te rodzynki adminom i nie mścij się za mocno
Poszukiwania

Z tonącej mej głowy, czasem miłość ucieka.
Na ląd uchodzi jak szczur.
Za burtą mych oczu może nic cię nie czekać,
lecz tonąć nie boisz się już

ambitny krab
visioner
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Cóż, może rzeczywiście Duncan powinien pohamować ze swoim sarkazmem i ironią, bo nie każdy był w stanie to znieść. Niemniej jednak już taki był, zwłaszcza jeśli miał przed sobą człowieka, który nie emanował skromnością i odrobiną poczucia winy. Lucas pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego sytuacja była poważna. Oczywiście nie został oskarżony o morderstwa czy inne gorsze przewiny, ale nadal był oskarżony o coś. Na całe szczęście miał za sobą gromadę dobrych prawników, którzy z całą pewnością załatwią sprawę tak, jak mężczyzna sobie tego życzył.
   – W jakiś sposób musisz sprawdzić, czy kobiety są szybkie, skoro tak bardzo je lubisz, a nie wyglądasz na takiego, który sam by przed nimi uciekał – zauważył. Oczywiście łapał mężczyznę za słówka i pewnie drażnił go. Dla Duncana były to same fidrygałki i zabawy słowne, ale dla innych nie musiało tak być. Nie siedział Lucasowi w głowie, by wiedzieć, co ten myśli, ale jeśli miał obstawiać, to pewnie opinia o nim nie była górnolotna. Lucas z całą pewnością nie mylił się co do kwestii tego, że los jego, był Duncanowi obojętny. W końcu on sam z całej tej sprawy nie dostanie grosza, w końcu odbywał staż. Nie znaczyło to jednak, że nie chciał, by sprawa się udała. Przeciwnie, akurat na tym bardzo mu zależało. Dobry wizerunek kancelarii to dobra pozycja w jego CV. Chciałby żeby tak właśnie pozostało.
   – Gdybym nie był, to skąd niby wiedziałbym o tej sprawie? – zapytał. Obawy mężczyzny były bezpodstawne. Duncan wiedział o rzeczach, których zwykły amator by nie wiedział. Lucas nie musiał więc przejmować się, że miał do czynienia z kawalarzem, który chciał umilić sobie czas. Wystarczyło tylko słowo, a Duncan z chęcią zadzwoniłby do Benjamina, żeby ten potwierdził, że przyszedł do Lucasa w dobrej wierze i z chęcią niesienia pomocy.
   – To nie jest zastraszanie, twoja firma ma pełne prawo pozwać tamtego faceta o straty finansowe i materialne wynikające z jego pomyłki, albo zaproponuje że jak on wycofa zarzuty, to żadne nie zostaną postawione jemu. Taki rozejm – wzruszył ramionami. On sam nie widział w tym żadnej groźby i zastraszania. Na pewno było to lepsze niż zapoznawanie twarzy mężczyzny ze stołem. Lucasowi mogło się to nie podobać, ale nie miał zbyt wielu alternatyw. I nawet jeśli nie chciał przyjąć tego do wiadomości, to jednak ponosił winę.
   Powoli zaczął kierować się w stronę wyjścia, gdy poczuł, że dłoń mężczyzny zaczęła sunąć mu po plecach w kierunku, w którym z całą pewnością nie powinna sunąć. Odwrócił się jak poparzony. Cóż, Duncan owszem, miał słabość do starszych mężczyzn, ale profesjonalizm brał nad nim górę. W końcu był w pracy! Gdyby działo się to w innych okolicznościach, to pewnie sytuacja rozegrałaby się inaczej.
   – Proszę się ode mnie odabsztyfikować i zachowywać profesjonalnie – poradził, machając Lucasowi palcem przed nosem. Wiele wysiłku włożył również w to, by nie spalić teraz buraka. Miał być profesjonalny i opanowany.
Lucas Polanski

ten kolor woła o pomstę do nieba.
przyjazna koala
Duncan Winchester
ODPOWIEDZ