barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Wyjechał, cholera wiedziała dokąd (znowu), a ona została z całym tym chaosem we własnej głowie.
Właściwie może to i lepiej. Była porywcza i momentami trochę szalona, szczególnie jeśli w grę wchodziły dość silne emocje, a te, które ogarniały ją od czasu ich ostatniego spotkania, posiadały w sobie wystarczająco wiele mocy, żeby powracała do nich przez większą część godzin większości swoich dni w poprzednim tygodniu. Cholera wiedziała, co genialnego mogłaby odwalić, gdyby w takim stanie na niego wpadła. Łatwo było reagować spontanicznie i płynąć z prądem, pozwalając sobie na głupoty, skupiając się tylko na tej jednej chwili, nieco trudniej było potem wziąć na klatę konsekwencje. Zdawała sobie z tego sprawę dobrze. Nie raz i nie dwa odwaliła w swoim życiu głupotę. Tym razem miała wrażenie, że to, co działo się pomiędzy nią i Gustem (albo raczej z nią wobec Gusta) było zbyt ważne, aby mogła nie myśleć o przyszłości i zdać się na typowe, durne yolo.
Nie. Dobrze, że popłynął w siną dal, a ona siłą rzeczy miała przestrzeń do tego, żeby się nad wszystkim spokojnie zastanowić.
To nie była tylko i wyłącznie kwestia wyznania mu swoich uczuć. Gdyby to było takie proste, być może już by się na to zdecydowała. Miał dziewczynę, dał jej to do zrozumienia bardzo dosadnie, kiedy się do niego nieco za bardzo zbliżyła (bez złych intencji, żeby nie było!). Billie nie mogła i nie chciała pakować się w cudzy związek na trzeciego. To już grali w jej życiu, ani trochę jej się nie podobało, nie zostawiła napiwku, dzięki bardzo. Z drugiej strony nie wiedziała też, czy będzie w stanie zamknąć mordę na kłódkę, nie przyznawać się do niczego i żyć dokładnie tak, jak żyła do tej pory. Na to była chyba zbyt głupia i emocjonalna.
Sprawa była ciężka. A co najlepiej było zrobić, kiedy miało się ciężką sprawę do rozwiązania? …No, według Billie utopić ją w winie lub wódce, ale to ostatnio próbowała zrobić z dość marnym skutkiem (nie pomogło), więc zamiast tego wybrała się na plażę. Wieczór był całkiem ciepły, woda obmywała jej kostki, gdy szła wzdłuż niej, czuć było powoli rozwijającą się australijską wiosnę, wiatr wiał od strony morza…
I właśnie wtedy chustka, którą Billie miała zawiązaną wokół swoich szortów pofrunęła razem z gwałtownym podmuchem. Próbowała ją złapać, jednak nic z tego nie wyszło, więc rzuciła się za nią… I szczęście w nieszczęściu – nie musiała gonić daleko za kawałkiem szmatki, bo chustka zatrzymała się pare kroków dalej, prosto na dziewczynie siedzącej równie na tej plaży. No niezręczna sytuacja.
- Ee… Niezłe przechwycenie – powiedziała, podchodząc bliżej i przywdziewając na twarz sympatyczny uśmiech.

misha garrard
lekarz wojskowy — na wojnie
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I ain't worried bout it right now.
To był dość słaby czas, a mimo to, zdarzyło się sporo całkiem miłych rzeczy, których Misha nie spodziewałaby się przeżyć. Rozstanie z Gustem nie należało do najprostszych. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie pobyt tutaj. Myślała, że łatwiej zaaklimatyzuje się w Lorne Bay, że Gust jakoś jej to ułatwi, choć szczerze powiedziawszy, sama nie wiedziała jak miałby to zrobić. To oznaczało, że tak – miała wobec niego jakieś oczekiwania, z których nie do końca zdawała sobie sprawę, ale czy to miało teraz znaczenie? On kochał kogoś innego, a ona w żaden sposób nie dała mu znać, że jest w stanie to wytrzymać, byleby móc z nim być. Była oszołomiona, zszokowana i chyba jego reakcje na każdą jej próbę okazania jakichś emocji przekraczały jakieś jej normy wytrzymałości. Dlatego szybko stamtąd zniknęła. Prawie.
Pozwoliła sobie zostać do wieczora, spakować swoje rzeczy, zorganizować transport do bazy, bo do domu nie chciała wracać. Już teraz nie potrafiła przestać wyobrażać sobie wzroku Margaret, która od zawsze twierdziła, że przyjazd tutaj był poronionym pomysłem. Że ta relacja, oparta na cielesności nie mogła nagle stać się czymś wyjątkowym. Okazało się, że pomylili się absolutnie wszyscy. Margaret, Misha i Gust również.
Nie była w stanie stwierdzić, gdzie nagle zniknęły jej bagaże. Zgubiła je, czy została okradziona? Nie potrafiła tego określić. Autobus do Cairns odjechał, samolot odleciał, a Misha siedziała na placu zabaw, z zablokowanymi kartami, wyłącznie z telefonem w ręku i nie wiedziała, co ma zrobić. Nie miała pojęcia, do kogo teraz zadzwonić i skąd otrzymać pomoc. Płakała jak kretynka, kiedy znalazł ją Gabe i zaoferował, że dzisiejszej nocy zostanie u niego. Był obcy, ale Mishy było wszystko jedno, bo przecież i tak wszystko się już posypało.
To dlatego znalazła się na tej plaży. Bo jej pobyt miał przedłużyć się o kilka dni, dopóki nie uda jej się odzyskać dokumentów, dostępu do kart kredytowych, czyli właściwie podstaw do życia. Nie chciała, jednak siedzieć Flemmingowi na głowie bez przerwy, dlatego starała się wychodzić jak najczęściej.
Chustka wyrwała ją z zamyślenia, choć kiedy próbowała sobie przypomnieć, na czym się właśnie skupiała, w głowie miała pustkę. – Bardzo ładna. Szkoda byłoby, gdybyś ją straciła – podniosła się i wyciągnęła zgubę w kierunku dziewczyny. - Mishelle – wyciągnęła rękę. Nie wiedziała, skąd ta próba zawarcia znajomości, ale chyba czuła się samotnie.

billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Właściwie była to prawda - to była całkiem ładna chustka, a Billie również całkiem ją lubiła. Nie miała jednak w naturze przywiązywania się do materialnych rzeczy. Pewnie dlatego, że bywała chaotycznym, rozpędzonym żywiołem, skupionym na tym, żeby przeć przed siebie pod wpływem emocji, nie do końca przejmując się szczegółami tej podróży. Zdarzało jej się gubić drogę, gubić rzeczy, rozsądek zdawala się zgubić już dawno temu. Trudno. Ostatecznie większość przedmiotów była tylko i wyłącznie przedmiotami. Chustka, bluza, gumki do włosów, kieszonkowe lusterko, nawet ulubiona szminka - jeśli znikły, była w stanie się z tym pogodzić, zawsze można było je zastąpić, jeśli nie czymś dokładnie takim samym, to przynajmniej bardzo podobnym. Albo zapomnieć i ruszyć dalej. Miała kilka rzeczy, które miały dla niej szczególną sentymentalną wartość, ale te trzymała w określonym miejscu, dbając o to, by znajdowały się właśnie tam, gdzie mogła je bez problemu zawsze znaleźć. Chustka, nawet najładniejsza, była jednak tylko chustką, a popędziła za nią z rozpędu, bo mimo wszystko głupio byłoby ją stracić przez głupi wiatr.
- Dzięki - stwierdziła zwyczajnie, przejmując chustkę, a chwilę później podając dłoń nieznajomej. - Billie - odpowiedziała. Nie miała problemu z nawiązywaniem nowych znajomości. Nieważne, czy w barze, w którym pracowała, w spożywczaku przy kracie z pomarańczami, na klatce schodowej czy na plaży. Nie widziała też niczego dziwnego w próbie nawiązania kontaktu w takiej sytuacji. Chwila dokładnie taka sama jak każda inna. Lubiła ludzi, lubiła nawiązywać nowe znajomości, wszystko było w porządku. - Nie chciałam przeszkadzać w... Spokojnym wieczorze na plaży - to miało być coś na kształt przeprosin za to, że jej chustka tak bezceremonialnie przerwała Mishelle coś, co najprawdopodobniej mogło być przyjemnym relaksem z widokiem zachodzącego słońca i spokojnym szumem morza w tle. Latające chustki i biegnące za nimi wariatki chyba nie do końca wpasowywały się w ten klimat, nie? No, plusy były takie, że Billie na pierwszy rzut oka nie wyglądała na wariatkę i była w stanie całkiem nieźle ukrywać wszystkie swoje szaleństwa.

misha garrard
ODPOWIEDZ