I have this thing where I get older but just never wiser
: 29 wrz 2022, 18:17
28.
Ostatnio między nimi było o wiele lepiej, bo też Marienne niesamowicie odżyła odkąd dowiedziała się, że nie ma nowotworu. Problem polegał jednak na tym, że bynajmniej nie miało to żadnego wpływu na to, w jakim stanie było jej ciało, a nawet z negatywnym wynikiem, nadal jej serce nie pracowało tak, jak powinno. Możliwe, że trochę sobie pofolgowała, wierząc, że jest już całkowicie zdrowa, bo kiedy poszła sobie z Gaciusiem na targ, słońce przygrzało i ostatecznie zasłabła, przez co musiał po nią przyjechać Jonathan. Jakby tego było mało, w środku nocy wezwano go do szpitala i niby nie było to niczym takim, ale Mari przebudziła się z rana i chciała wiedzieć, kiedy Wainwright wróci. On jednak nie odbierał, więc przemogła się i zadzwoniła na recepcję tylko po to, by powiedziano jej, że wicedyrektora nie ma w szpitalu. Oczywiście następnego dnia wspomniała mu, że dzwoniła, ale przeprosił ją, mówiąc, że operował i cóż... nie chciała wyciągać pochopnych wniosków, ale skłamałaby mówiąc, że ją to wszystko nie martwiło. W zasadzie to... martwiło i to bardzo.
Jeden dzień chodziła jak struta, nie chcąc nawet zaczynać takich tematów. Przynajmniej nie musiała szukać wymówki, bo przez jej stan zdrowia mogła czuć się gorzej, ale w końcu czuła, że dłużej tak nie wytrzyma. Jonathan miał w drodze ze szpitala kupić jakieś jedzenie, a teraz rozkładał je w kuchni i dopiero co ją zawołał. Spojrzała w lustro i skrzywiła się lekko. Może nienawidził jej krótkich włosów? Może ostatnio nie wyglądała najpiękniej i on to odczuwał? Nie... to, że nie było go w szpitalu, nie oznacza od razu, że musiał ją zdradzać, przecież ten pomysł był durny, nie mogła inaczej na to patrzeć. A mimo to głupie myśli zaczęły nawiedzać jej głowę, bo po co innego miałby kłamać.
- Ładnie dziś wyglądasz... - mruknęła wychodząc w końcu do głównego pomieszczenia jego apartamentu. - Nie kojarzę tej koszuli - dodała, zajmując miejsce za stołem i czekając, aż on też do niej dołączy. Cały czas mu się przypatrywała, jakby na twarzy miał mieć wypisane, że oto dopuścił się obrzydliwej zdrady i nic nie można już na to poradzić. Tylko, że wyglądał normalnie, zachowywał się normalnie, wszystko było takie normalne. - Kiedyś dla mnie gotowałeś - no doszukiwała się głupot, tak? Jeden posiłek z restauracji wiosny nie czyni, poza tym wyglądał smakowicie, a Jona mówił, że ma spotkanie... nie chciała narzekać, ale co on w ogóle robił na tych spotkaniach? Z kim się tak spotykał, co? Nie miała pojęcia. Przez te wszystkie myśli, nawet nie tknęła obiadu przez dłuższą chwilę, aż musiał zauważyć.
- Nie no, czuję się dobrze... - odpowiedziała na pytanie. - Chociaż w sumie to nie - już miała dość. Nie potrafiła dłużej tego w sobie trzymać. - Wtedy co cię wezwali w środku nocy... dzwoniłam i do ciebie, to wiesz, ale też do szpitala i powiedzieli mi, że wcale ciebie tam nie było - wyjaśniła, czując, jak już w niej buzują emocje, chociaż jednocześnie nie chciała wcale dać się im przedwcześnie ponieść. Szkoda tylko, że nie było to wcale łatwe. - Dlaczego mnie okłamałeś Jonathan? Wiesz, że nie jestem taka, żeby ciebie kontrolować, ale... cholera, gdzie ty wtedy byłeś? - jęknęła, odkładając w końcu widelec obok, bo naprawdę nie miała apetytu.
jonathan wainwright
Ostatnio między nimi było o wiele lepiej, bo też Marienne niesamowicie odżyła odkąd dowiedziała się, że nie ma nowotworu. Problem polegał jednak na tym, że bynajmniej nie miało to żadnego wpływu na to, w jakim stanie było jej ciało, a nawet z negatywnym wynikiem, nadal jej serce nie pracowało tak, jak powinno. Możliwe, że trochę sobie pofolgowała, wierząc, że jest już całkowicie zdrowa, bo kiedy poszła sobie z Gaciusiem na targ, słońce przygrzało i ostatecznie zasłabła, przez co musiał po nią przyjechać Jonathan. Jakby tego było mało, w środku nocy wezwano go do szpitala i niby nie było to niczym takim, ale Mari przebudziła się z rana i chciała wiedzieć, kiedy Wainwright wróci. On jednak nie odbierał, więc przemogła się i zadzwoniła na recepcję tylko po to, by powiedziano jej, że wicedyrektora nie ma w szpitalu. Oczywiście następnego dnia wspomniała mu, że dzwoniła, ale przeprosił ją, mówiąc, że operował i cóż... nie chciała wyciągać pochopnych wniosków, ale skłamałaby mówiąc, że ją to wszystko nie martwiło. W zasadzie to... martwiło i to bardzo.
Jeden dzień chodziła jak struta, nie chcąc nawet zaczynać takich tematów. Przynajmniej nie musiała szukać wymówki, bo przez jej stan zdrowia mogła czuć się gorzej, ale w końcu czuła, że dłużej tak nie wytrzyma. Jonathan miał w drodze ze szpitala kupić jakieś jedzenie, a teraz rozkładał je w kuchni i dopiero co ją zawołał. Spojrzała w lustro i skrzywiła się lekko. Może nienawidził jej krótkich włosów? Może ostatnio nie wyglądała najpiękniej i on to odczuwał? Nie... to, że nie było go w szpitalu, nie oznacza od razu, że musiał ją zdradzać, przecież ten pomysł był durny, nie mogła inaczej na to patrzeć. A mimo to głupie myśli zaczęły nawiedzać jej głowę, bo po co innego miałby kłamać.
- Ładnie dziś wyglądasz... - mruknęła wychodząc w końcu do głównego pomieszczenia jego apartamentu. - Nie kojarzę tej koszuli - dodała, zajmując miejsce za stołem i czekając, aż on też do niej dołączy. Cały czas mu się przypatrywała, jakby na twarzy miał mieć wypisane, że oto dopuścił się obrzydliwej zdrady i nic nie można już na to poradzić. Tylko, że wyglądał normalnie, zachowywał się normalnie, wszystko było takie normalne. - Kiedyś dla mnie gotowałeś - no doszukiwała się głupot, tak? Jeden posiłek z restauracji wiosny nie czyni, poza tym wyglądał smakowicie, a Jona mówił, że ma spotkanie... nie chciała narzekać, ale co on w ogóle robił na tych spotkaniach? Z kim się tak spotykał, co? Nie miała pojęcia. Przez te wszystkie myśli, nawet nie tknęła obiadu przez dłuższą chwilę, aż musiał zauważyć.
- Nie no, czuję się dobrze... - odpowiedziała na pytanie. - Chociaż w sumie to nie - już miała dość. Nie potrafiła dłużej tego w sobie trzymać. - Wtedy co cię wezwali w środku nocy... dzwoniłam i do ciebie, to wiesz, ale też do szpitala i powiedzieli mi, że wcale ciebie tam nie było - wyjaśniła, czując, jak już w niej buzują emocje, chociaż jednocześnie nie chciała wcale dać się im przedwcześnie ponieść. Szkoda tylko, że nie było to wcale łatwe. - Dlaczego mnie okłamałeś Jonathan? Wiesz, że nie jestem taka, żeby ciebie kontrolować, ale... cholera, gdzie ty wtedy byłeś? - jęknęła, odkładając w końcu widelec obok, bo naprawdę nie miała apetytu.
jonathan wainwright