: 28 paź 2022, 01:46
Nie pamiętała, czy zawsze był taki pewny siebie, że wręcz arogancki, jak wtedy, gdy z góry założył, że zagra według jego zasad. Jak w każdym, tak i w niej wówczas pojawiła się potrzeba nie zgodzenia z nim, ale jednocześnie wiedziała, że by kłamała. To był Anthony, człowiek przez którego stała w miejscu od tyłu lat, nawet gdy go nie było, miał nad nią większą kontrolę, niż ona sama. Kiedy pojawił się w Lorne, czuła, że za wszelką cenę nie może mi tego pokazać, tego, że nadal ma na nią tak duży wpływ, ale teraz... Wszystko zaprzepaściła. Nie umiałaby mu odmówić, bo każda cząsteczką jej ciała rwała się do niego, błagała o uwagę, pragnęła jej. Nie myślała więc o konsekwencjach, gdy zachłannie oddawała pocałunki, tak nowe i tak znajome zarazem. Miękkie usta współgrały ze sobą, a cały świat nie miał znaczenia. Miała wrażenie, że wróciła do domu, z którego kiedyś ją przegnano, a teraz znów była mile widziana. Nawet nie zarejestrowała chwili, w której Anthony ją na siebie wciągnął, przez myśl jej nie przeszło, że mógłby ją znów skrzywdzić, chcieć tylko wykorzystać, bo pomimo przeszłości ufała mu aż za bardzo. Kiedy więc on umieścił dłonie na jej pośladkach, ona poczuła, że i jej wolno zaspokoić kolejne pokłady tęsknoty. Dotykać ciała, które miało należeć do niej, a które jej wydarto. Dłonią zsunela więc w dół, by dostać się pod materiał koszulki, nacieszyć dotykiem skóry pokrywającej wyrzeźbiony brzuch. Mruknęła mu w usta z rozkoszą, więc kiedy nazwał ją Iris, zaraz pobowiła pocałunek, chcąc więcej. Nie rozumiała o co mi chodzi, ale przy kolejnym przerwaniu, zaczęła więcej dostrzegać. Patrzyła na niego oddychając ciężko po dość intensywnej pieszczocie i z początku jednak nie miała pojęcia o kim on teraz mówi. Dlaczego w ogóle mówi? Dlaczego wypomina jej związek, kiedy sam chciał ją pocałować. Podnieśli się więc do sądu, a w jej oczach zaczęła wzbierać panika i zaklopotanie. Odrzuciła włosy z twarzy, dłoń na dłuższą chwilę przytrzymując przy czole. Musiała pomyśleć.
- Teraz nie chcesz? - jęknęła w końcu oskarżycielsko, a jej poliki wciąż były zarumienione, wargi rozchylone, a oddech przyspieszony. - Cholera, powinnam się trzymać od ciebie z daleka, mieszasz mi w głowie - przeczesała włosy palcami, wiedząc, że to co mówi jest prawdą, ale przy tym nawet nie pomyślała o tym by z niego stać, ta bliskość wciąż była czymś tak naturalnym... A może raczej wyczekiwanym, że nawet w chwili zwątpienia nie chciała z niej rezygnować? Miała w głowie mętlik. - Zostaniesz?! - i znów spojrzała na niego z nadzieję, gdy to do nie dotarło. Źle. Nie powinna tak reagować. - Z resztą to nieważne... Przecież mam kogoś, a ty nie chcesz, żebym żałowała - zreflektowała się z wyrzutem, bo wciąż przebiegały ją dreszcze, gdy przypominała sobie bezczelną wędrówkę jego dłoni po ciele. Wzrokiem zjechała w kierunku jego ust i przełknęła ślinę. - Przeproś za to co zrobiłeś i zapomnijmy o sprawie - miała mu to wyłożyć tym samym tonem, którym on wcześniej uznał, że pozwoli mu na spierdolenie tego, co miała, tylko, że ten efekt nie do końca jej wyszedł. Raczej słowa im dalej, tym traciły na swojej pewności, głośności i tempie. Jakby była zagubiona we własnej wypowiedzi, sama jej niechętna, ale udającą, że przyzwoitość w niej zwycięża.
Anthony Huntington
- Teraz nie chcesz? - jęknęła w końcu oskarżycielsko, a jej poliki wciąż były zarumienione, wargi rozchylone, a oddech przyspieszony. - Cholera, powinnam się trzymać od ciebie z daleka, mieszasz mi w głowie - przeczesała włosy palcami, wiedząc, że to co mówi jest prawdą, ale przy tym nawet nie pomyślała o tym by z niego stać, ta bliskość wciąż była czymś tak naturalnym... A może raczej wyczekiwanym, że nawet w chwili zwątpienia nie chciała z niej rezygnować? Miała w głowie mętlik. - Zostaniesz?! - i znów spojrzała na niego z nadzieję, gdy to do nie dotarło. Źle. Nie powinna tak reagować. - Z resztą to nieważne... Przecież mam kogoś, a ty nie chcesz, żebym żałowała - zreflektowała się z wyrzutem, bo wciąż przebiegały ją dreszcze, gdy przypominała sobie bezczelną wędrówkę jego dłoni po ciele. Wzrokiem zjechała w kierunku jego ust i przełknęła ślinę. - Przeproś za to co zrobiłeś i zapomnijmy o sprawie - miała mu to wyłożyć tym samym tonem, którym on wcześniej uznał, że pozwoli mu na spierdolenie tego, co miała, tylko, że ten efekt nie do końca jej wyszedł. Raczej słowa im dalej, tym traciły na swojej pewności, głośności i tempie. Jakby była zagubiona we własnej wypowiedzi, sama jej niechętna, ale udającą, że przyzwoitość w niej zwycięża.
Anthony Huntington