20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
001.

Głośny dźwięk zapalniczki rozbrzmiał na dachu, unosząc się lekkim echem w eter, a nastający po chwili delikatny żar oświetlił twarz Olivera.
Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć.
Sześć. Tyle sekund zawsze trzymał dym z jointa w płucach, aby w pełni poczuć narkotyk. Poczuć przyjemne drapanie w płucach. Presję w klatce piersiowej i słodkie rozluźnienie, które nadchodziło zaraz potem. Wypuścił dym, tym samym zasłaniając sobie szarą plamą widok na Lorne i ciągnący się szeroko horyzont. Czasami szczerze nienawidził tego miasta. Nienawidził tych fałszywych uśmiechów wśród przechodniów, zapachu ryby przy wybrzeżu i głośnego nawoływania ptaków o poranku. Czasami zastanawiał się, czy gdyby mieszkali gdzieś indziej, na jakimś innym zadupiu, jego ojciec nie poznały tej przeklętej żydówki. Czy gdyby dookoła nie było bambusów i jebanych drzew herbacianych ojciec wciąż żyły szczęśliwy z matka, wiodąc normalne, pełne miłości życie. Lubił zwalać to wszystko na miasto, bo tak po prostu było niekiedy wygodniej. Wtedy przynajmniej nie musiał myśleć o tym jak bardzo jej nienawidził i tego jej cholernego sklepu zielarskiego, w którym się poznali. Była niczym najobrzydliwszy wrzód na dupie, niczym wielki pryszcz na środku czoła, którego nie możesz wygnieść, bo inaczej zostanie ci znamię do końca życia. Zarzuciła na niego sidła, a on jak ostatnio idiota pozwolił jej na to. Pozwolił jej spierdolić wszystko. Spierdolić całe ich życie. Całego jego życie. Nic więc dziwnego, że za punkt honoru postawił sobie odpłacić jej pięknym za nadobre.
- Jesteś pewna, że nie pieniasz? - spytał z cwaniackim uśmiechem na twarzy, podając Presce wielkiego, tłustego jointa - Może zrobić się brzydko - szturchnął ją w ramie. Oczywiście wiedział, że na to idzie. Wiedział, że może na nią liczyć. Jednak to wcale nie znaczyło, że nie miał zamiaru się z nią nieco podroczyć. W końcu na tym polegała prawdziwa przyjaźń.
- Wziąłem kilka kolorów, chociaż nie udało mi się załatwić różowego, specjalnie dla ciebie - złapał za czarną torbę sportową i umieścił sobie na kolanach, wyciągając kilka średnich rozmiarów sprejów do graffiti - Wiem, że to twój ulubiony kolor - prychnął, obierając ponownie gibona i zaciągając się mocno.
Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć.

Presley Prescott
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
02.


Wszędzie, gdzie działo się coś nielegalnego i niemoralnego, pojawiała się również ona. Znienacka, całkiem niespodziewanie, jak Martyna w programie Nasz Nowy Dom - DUMDUMDUM zza krzaków, NO ELO KURWO, NANANANA. Dlatego, kiedy Ollie zaproponował jej super zabawę, jazdę bez trzymanki, odjebanie czegoś, co mogli przypłacić aresztem, zgodziła się bez wahania. Nawet, kurwa, nie mrugnęła. Obudziła się w niej mentalna dresiara, więc zjawiła się w umówionym miejscu w rozciągniętej bluzie z kapturem, która kiedyś należała do jednego z braci. I pewnie dalej byłaby jego, gdyby Pres perfidnie jej nie zajebała, przywłaszczając sobie, jakby sama sobie ją kupiła. Na nogach miała dziurawe i brudne conversy, ale zawsze tłumaczyła sobie, że trampki posiadają dusze - im starsze, tym lepsze, a na tyłek wciągnęła poszarpane szorty. Wyglądała jak rodowita menelówa, jak Mietek żul, który ciągle chlał. Urokliwie bardzo, ale właśnie tym sposobem nie chciała rzucać się w oczy. Nikt jej nie pozna, bo przez większość czasu i tak ludzie widzieli ją piankowym kombinezonie do sufrowania albo w bikini.
- Lubię, jak robi się brzydko - uniosła wyzywająco brwi, przechwytując od Młodego dżointa. Jeden buszek, drugi, krótkie odchrząknięcie, kiedy w gardle zaczęła drapać. Jezu, swędzenie podniebienia było prawie tak samo chujowe jak swędzenie stopy - nie możesz się podrapać, a jak już próbujesz, to łaskocze jeszcze bardzuej.
W sumie nie miała pojęcia, jakim cudem skumała się z Marshallem. Kiedyś wpadli na siebie i tak już zostało. Z początku naściemniał jej, że są w tym samym wieku, a potem wyszło szydło z worka. Całkiem przypadkiem, ale jakoś ta różnica wieku między nimi nie miała w ogóle znaczenia. Ważne, że się dogadywali i oboje byli popierdoleni. Mieli swoje demony, o których nie rozmawiali, bo po co? Zwykle skupiali się na dobrej zabawie, żeby oderwać myśli od tych chujowych spraw.
- To, że mam różowy rower wcale nie znaczy, że róż jest moim ulubionym kolorem - prychnęła pod nosem. ULUBIONY KOLOR. RÓŻOWY. Dobre sobie. - Będę malować różowe kutasy. Duże, soczyste, różowe kutasy. I swastyki. I to ja powinnam zapytać czy jesteś pewien, że chcesz to zrobić. Będzie przypał w opór, jak twoja stara nas przyczai. Jak chuj. Ogromny i zajebiście różowy - aż sobie wzruszyła od niechcenia ramionami; przypały nie robiły na niej wrażenia. Nawet, jeśli miałaby kolejny raz wylądować na dołku. Dla ziomka była skłonna się poświęcić, mimo że nie odważyła się mówić o tym głośno. Nie była wylewna, ale czyny czasami znaczyły więcej niż pięknie dobrane słowa.

Oliver Marshall
towarzyska meduza
.
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
Sam do końca nie wiedział co go do cholery opętało, żeby wiązać znajomości z Presley Prescott. Laska była zdrowo pierdolnięta. Ale to tak pierdolnięta do granic możliwości i jeszcze trochę bardziej. Chwilami miał wrażenie, że nawet bardziej niż on. A o to naprawdę ciężko. I to właśnie było w niej piękne. Nie trzeba chyba mówić, że dogadali się od strzału, pierwszego spojrzenia i wzajemnego pociśnięcia sarkastyczną odpowiedzią. Byli aż nazbyt podobni. Chociaż czasami bywały chwile, kiedy jej słowa irytowały zdecydowanie za bardzo a nieświadomie rzucone słowa wyzwalały w nim istne kipienie.
- To nie jest moja stara - wysyczał, wypierdalając resztkę jointa gdzieś przed siebie na chodnik na dole - To, że mój ojciec się z nią ożenił wcale nie czyni jej moją matką. Nigdy kurwa - splunał z obrzydzeniem, wymalowując na twarz wyjątkowo zniesmaczoną minę.
Żydówka była dla niego nikim. Pieprzonym śmieciem, który nie zasługuje nawet na posiadanie imienia w jego słowniku. Za rozbijanie rodzin nie ma szacunku. Pokręcił głową, wciskając spreje z powrotem do torby i zasuwając zamek błyskawiczny.
- Dobra, chodźmy. Póki nikt się tu nie kręci - skwitował szybko, rozglądając się dookoła. Ulice wydawały się bardziej puste niż zazwyczaj. Nawet latarnia przy rogu zdawała się być na skraju wyczerpania. Idealnie. Podniósł cztery litery, kierując się w stronę drogi pożarowej i starej, metalowej drabiny - Panie przodem - przepuścił Preske, upewniając się, że zeszłą całą i zdrowa, nie rozpierdalając sobie przypadkiem głowy i ruszył tuż za nią. Sięgnął po szeroki kaptur i schował pod nim swoją bujną czuprynę.
- Trzymaj - wręczył przyjaciółce materiałową maseczkę z filtrem - Żebyś sobie przypadkiem nie ubrudziła tej pięknej buźki - puścił w jej stronę oczko, składając przelotnego buziaka w okolicach czoła i czym prędzej naciągnął za uszy białe, elastyczne gumki. Let’s do it
- To do dzieła - wykonał kilka kroków w tył, nie przerywając kontaktu wzrokowego z Prescott. Zwinnym ruchem otworzył torbę, wyciągnął z niej czerwony sprej i trzymając go w lewej dłoni, rzucił całą resztę pod nogi swojej partner in crime - Niech ta suka pamięta z kim zadarła - skwitował, odwracając się przodem do budynku, na którego dachu jeszcze chwile temu siedzieli. Wielki napis “Zielarnia” przyprawiał go o odruch wymiotny, a zajebane witryny sklepowe sprawiały, że miał ochotę rozjebać je kijem od bejsballa. Cóż, ten pomysł może zostawi na następny raz. Podszedł do wielkiego okna, potrząsając mocno fiolką i już po chwili na szybie pojawił się wielki napis Szmata.

Presley Prescott
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Ta znajomość, chociaż początkowo nie miała o tym pojęcia, była czymś, czego potrzebowała w swoim życiu, Chyba dalej nie była tego do końca świadoma, ale nie miała zamiaru bardziej rozwodzić się nad ich relacją. Nikt o nią nie prosił, zawiązała się samoistnie. Tak było dobrze, a jak było dobrze, to po co cokolwiek zmieniać?
Uniosła ręce w obronnym geście na obruszenie Marshalla. Trochę ją poniosło z tą starą i rzeczywiście były to zbyt mocne słowa, na które babka, która wyszła za ojca Olliego z pewnością nie zasługiwała. Głupia, tępa zdzira, o. Co najwyżej takimi słowami mogli ją uraczyć. Kij jej w pępek.
- Sorry, mordo. Za dużo się wczoraj nawciągałam i pierdole jakieś farmazony od czapy - poklepała go pokrzepiająco po ramieniu, przelotnie ściągając jeszcze kilka buchów. Fakt, wczoraj nieźle dała z nos, do tej pory czuła pieczenie w nozdrzach. Za każdym razem mówiła sobie, że to ostatni raz, a kolejnego dnia robiła to samo. Mimo to, nienawidziła, kiedy ktoś nazywał ją ćpunką i mocno się tego wypierała. Wolała myśleć, że narkotyki, również te al dente, były kwintesencją dobrej zabawy. Taką wisienką na torcie.
Posłusznie założyła maseczkę i rozejrzała się błyskawicznie dookoła. Mało dyskretnie, ale Presley nie miała z dyskrecją zbyt wiele wspólnego. Nie miała też taktu i wyczucia, ale nadrabiała obracaniem wszystkiego w żart.
- Jazda, jazdunia - spojrzała mu prosto w oczy, zwarta i gotowa do działania. Nie było na co czekać, nie mieli czasu, trzeba zapierdalać. Schyliła się do torby po RÓŻOWY sprej i wyminęła Olivera, przystając z boku budynku, gdzie faktycznie namalowała wspomnianego wcześniej kutasa. Takiego z wielkimi jajami i włochami, najobrzydliwszego na świecie. Chujowa była macocha z tej kobity, to i na chuja zasłużyła. - Ja pierdolę, minęłam się z powołaniem - cofnęła się nieznacznie, krzyżując ręce na piersiach. - Powinnam, kurwa, zostać artystką. Moja facetka od plastyki miała rację, jestem zajebiście utalentowana. Dobra, może wtedy nie malowała siurków na murach, ale talent pielęgnuje się z wiekiem - ponownie podskoczyła do ściany Zielarni i tym razem napisała sprejem PIES CIĘ JEBAŁ. - Jaka jest szansa, że typiara domyśli się, że to był twój pomysł? - zerknęła na ziomka, bo skoro mieli takie napięte stosunki, to coś musiało wisieć w powietrzu. Chyba, że miała więcej wrogów. Na przykład połowę Lorne. Albo chociaż jedną czwartą. Tylko coś się Pres wydawało, że to dosyć nikłe. Ba, pewnie całe miasto kupowało tutaj w rumianki, miętki i inne melisy. Na żołądek, na wzdęcia, na uspokojenie, na ból życia. I dupy.

Oliver Marshall
towarzyska meduza
.
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
Szelest spreju co jakiś czas wypełniał milczące ulice Lorne, tworząc idealny akompaniament do śmiechu Olivera, kiedy tylko zobaczył rysunek Presley widniejący na samym środku budynku. Kurwa, trzeba było przyznać - dziewczyna miała prawdziwy talent. Wrodzony. Istny majstersztyk. Prawdziwe złoto, golden dick i insze famfary dywany często wspominane przez Baśkę Kwarc. Marshall odstawił nawet na moment swoje fiolki z farbą, żeby stanąć naprzeciw tego wielkiego kutasa, zaprzeć ręce o biodra i z przekrzywioną w lewo głową PODZIWIAĆ to piękno.
- Kurwa, normalnie do galerii sztuki z tym fiutem - skwitował, kręcąc głową z wielkim uznaniem dla przyjaciółki - W życiu nie widziałem takiego brzydkiego. Wzorowałaś się na którymś z twoich byłych? - prychnął pod nosem, podchodząc nieco bliżej i obejmując ją szerokim ramieniem - Przykro mi, gdybym wiedział, że masz tak przykre doświadczenia, zapoznałbym cię z moim Tadzikiem - bezczelnie i bez jakikolwiek hamulców poklepał się po kroczu z wielkim uśmiechem na ustach. Niestety, nie była tego w stanie zobaczyć dzięki materiałowej maseczce.
Powolnym krokiem ruszył do czarnej torby, wygrzebując jeszcze kilka innych kolorów sprejów, absolutnie się przy tym nie śpiesząc. Bo to wcale nie tak, że kurwa lada moment ktoś może ich przyczaić, zadzwonić na psy i całą zabawę szlak jasny weźmie. Oliver za nic nie bał się przypału, a jego wyjebanizm pewnie doprowadziły do szału nie jedną uporządkowaną mentalnie osobę. Złapał za dwie nowe fiolki i tuż pod sklepową witryną zaczął tworzyć coś bardziej w swoim stylu. Co jakiś czas wykonywał krok w tył, przyglądając się rysunkowi z perspektywy, po czym wracał do poprzednich czynności, aż po dobrych kilku minutach dookoła wielkiego okna ukazał się idealnie wyprofilowany, cholernie realistyczny ogień. W płomieniach można było doskonale zauważyć płonące liście oraz niewielką postać z krótkimi, czarnymi włosami przypominającą właścicielkę sklepu.
- Oczywiście, że się domyśli - odpowiedział w końcu na pytanie Preski, które padło już jakiś czas temu. Jasne, zakodował je już wtedy, jednak dopiero tera był w stanie wyjśc z fazy skupienia - W tym cały sens. Niech wie, że to ja. Niech się boi. Chce, żeby srała w swoje pozłacane gacie od mojego starego, wiedząc, że jestem w pokoju obok. Kompletnie nieobliczalny. Gotowy do zemsty - wypowiadał każde słowo z niewyobrażalnym kwasem w głosie i pogardą, natomiast oczy świeciły mu w tej charakterystyczny, popierdolony sposób. Czy był pierdolniety? A był. Czy był z tego dumny? A był. Czy był na tyle zaślepiony swoim arcydziełem, że nie usłyszał policyjnych syren w oddali? A był.
Presley Prescott
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Co on pierdolił? Jej kutas, to znaczy nie jej prywatny, a ten, którego namalowała na murach Zielarni, był zajebisty. Najkurwalepszy na świecie, a tu taka obraza tak pięknego dzieła.
- No, na twoim się wzorowałam - ściągnęła na moment maseczkę i cmoknęła, przesyłają mu w powietrzu sympatycznego buziaczka, chociaż na oczy nie widziała jego Tadzika. I całe szczęście! Ale w sumie... Z braku laku i kit dobry. W ostateczności, jeśli będzie jej czegoś brakować, zgłosi się do Olliego. No co? Chyba z łóżka jej nie wygoni, nie?
Obserwowała jego anemiczny ruchy, którymi aż prosił się o to, żeby zasadzić mu kopala w dupala, ale zamiast tego, Presley sięgnęła po kolejne puszki z płynem, tym razem czarną, żeby zrobić ogromnemu pisiorowi cień. Niech to będzie jebane dzieło sztuki! Niech każdy mieszkaniec Lorne zatrzymuje się na chwile i podziwia. Powinna zostać drugim Banksy - pojawiałaby się w najmniej oczekiwanych miejscach i niezauważalnie zostawiała na ścianach rysunki kutasów. Jezu, to brzmiało jak plan. Jebać surfing, trzeba zmienić profesję.
- LORNE BAY PŁONIE - przyklasnęła w dłonie, do czego przyczynił się sprezentowany na szybach okiennic ogień. - Nieźle, stary. Jestem, kurwa, pod wrażeniem. Aż mi się gorąco zrobiło. Jeszcze trochę i będę miała kisiel w majtkach - panie i panowie, Presley Prescott niewątpliwie była mistrzem komplementów. Takich totalnie z pizdy.
Przy pokaźnym fiucie znalazło się też kilka swastyk, tak dla ozdoby, a w międzyczasie Pres słuchała Olivera i tego, w jaki sposób wypowiadał się nowej żonie swojego starego. Szczerze? Nie chciała być na jego miejscu. Dobrze, że na swej drodze nie napotkała pana Marshalla i nie dała się zaobrączkować, bo byłby niezły kwas. A w przyjmowaniu zaręczyn miała już wprawę. W zrywaniu ich również. Doświadczona z niej panna.
- Rany, gościu - zerknęła na Olivera, kiedy siarczyste słowa wylatywały z jego ust. - Ty serio pałasz do niej czystą nienawiścią. Zajebiście, podoba mi się to - kilkakrotnie pstryknęła palcami, co miało oznaczać oklaski. I kontynuowałaby ten aplauz, gdyby nie nagły dźwięk syren, który rozległ się tuż za ich plecami. - O ja pierdole - zdążyła tylko dodać, wciskając puszkę spreju do kieszeni bluzy. Umówmy się, mieli przejebane. Nawet nie było dokąd spierdalać, bo wóz policyjny podjechał zdecydowanie za blisko. To tyle byłoby z ich zabawy. No i chuj, no i cześć.

Oliver Marshall
towarzyska meduza
.
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Służba Goerge'a Walkera zapowiadała się całkiem normalnie. Wraz ze swoją partnerką Barb Morgan stawił się na porannej odprawie, później pojechali na pączki, bo każdy szanujący się policjant musiał przed południem zjeść donuta i wypić kawę, pokręcili się trochę po mieście i do końca dnia odebrali dwie interwencję. Jedną z nich była awantura domowa i zakłócanie spokoju - telefon wykonał nie mogący zniesć tego sąsiad, a drugą kradzież na targu rybny, jednak sprawcy nie ujęto. No uciekł, skubaniec. Wpadł w tłum i zniknął jak za magiczną sprawką proszku Fiuu. Na Przekątną zamiast na Pokątną. Puf i tyle go widziano.
I wszystko wskazywało na to, że służba pełna wrażeń dobiegnie końca w spokoju, kiedy otrzymali wezwanie od starszej kobiety, która ze swojego mieszkania nad lokalami usługowymi dojrzała, jak dwójka młodych ludzi niszczy mienie publiczne. A niech ich szlag, George naprawdę chciał iść wrócić do domu, do swojego kota. Poza tym za godzinę zaczynały się rozgrywki rugby.
Niespostrzeżenie podjechali z boku Zielarni, w ostatnim momencie włączając syreny policyjny, tym samym sygnalizując swoje przybycie. Wzięli ich z zaskoczenia, żeby dewianci nie mieli czasu na czmychnięcie. Wysiadł z samochodu, poczekał aż Barb zrobi to samo, ale nie wyłączył świateł pojazdu, cały czas oświetlając podejrzanych.
- Dobry wieczór - rzucił swoim naturalnym, niskim głosem. - Inspektor Walker, starsza sierżant Morgan. Dostaliśmy zgłoszenie, że ktoś maluje niecenzuralne obrazki na murach sklepu - zlustrował wzrokiem rysunek, który przedstawiał różowe przyrodzenie, a później zatrzymał wzrok na napisie SZMATA. Oryginalnie, nie mógł powiedzieć, że nie. - To wasza sprawka? - łypnął na, jak się okazało, dziewczynę, której kaptur bluzy zsunął się z głowy. Jej towarzysz w dalszym ciągu ściskał w dłoni puszkę spreju, więc mieli tutaj chyba oczywistą oczywistość. - Okej, wszystko jasne. Barb, przeszukaj panią, ja zajmę się panem. Mają państwo jakieś dokumenty? Chyba nie muszę wspominać, że są państwo zatrzymani pod zarzutem niszczenia mienia publicznego, prawda? Prawda? - upewnił się, podchodząc bliżej mężczyzny, którego głowę zdobiły bujne loki. Jeśli myśleli, że im się upiecze, to byli w błędzie. I to dużym. Mieli tutaj wszystko czarno na biały, żadne dyskusje nawet nie wchodziły w grę.

Oliver Marshall
Presley Prescott
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
Był z siebie dumny. Był dumny jak jasna cholera i nic, ale to nic nie mogło mu tego odebrać. Nic. Nawet biało-niebieski pojazd, który pojawił się zza budynku, napierdalając policyjną syreną tak głośno, że Ollie miał wrażenie, że zaraz pierdolną mu bębenki. Co to w ogóle za brak szacunku do ludzi? Skandal.
Nie było sensu uciekać, bo a) byli już zdecydowanie za blisko, żeby wykonać jakikolwiek ruch, b) zielsko, które wypalili kilkanaście minut temu zaczynało powoli działać, odbierając mu panowanie nogami, oraz c) nagle zebrało mu się na niekontrolowaną, bezczelną czkawkę. Klatka piersiowa delikatnie podskoczyła do góry, by już po chwili opaść na pierwotne miejsce, kiedy całe czynności towarzyszyło również cholernie głośne czknięcie.
Prychnął pod nosem, po czym słysząc słowa inspektora Walkera, leniwym ruchem odwrócił się w ich stronę, by już po chwili zostać oślepionym pieprzoną latarką.
- Najpierw syren-na głośniejsza od wy-ycia waleni, a tera-az t-o? Od ki-iedy tak się traktuje szanowanych obywate-li miasteczk-a-a- próbował zachować poważną minę, jednak czkawka wydobywająca się z jego gardła czyniła tę scenę wyjątkowo komiczną. Gdy już wzrok przyzwyczaił się do mocnego światła, Oliver zlustrował nowych przybyszów imprezy - inspektor wyglądał jakby ktoś właśnie ściągnął go z łóżka, natomiast sierżant sprawiała wrażenie babki, która pożyczyła swój uniform od faceta, bo wydawał się na nią za duży o przynajmniej trzy rozmiary.
- Ej, e-j spokojnie - uniusł dłonie w obronnym geście, kiedy inspektor prawda-prawda-zapytam-dwa-razy-jakby-ktoś-nie-usłyszał podszedł nieco bliżej usiłując przeszukać - Oczywiście nie mam niż przeciwko, żeby mnie pan zmacał, ale chciałem tylko zaznaczyć, że to sklep mojej macochy. Sama poprosiła, żebyśmy tutaj tego z koleżanką przeprowadzili, mały no ten tego.. remoncik, o - czknął jeszcze przy ostatnim słowie, podskakując delikatnie w górę. Czy istniała rzeczywistość, w której Walker był w stanie uwierzyć w tą bajeczkę? Pewnie nie, jednak Oliver desperacko potrzebował grać na zwłokę i nie dać się przeszukać. Malowanie kutasów po ścianie to jedno, ale cztery gramy koki w kieszeni w towarzystwie kilku Molly to już mniej przyjazna sprawa. Mógł iść na dołek na dwadzieścia cztery godziny, jednak za chuja nie miał zamiaru wracać na odwyk. Musiał to kurwa jakoś obejść.
- Wygląda Pan na bardzo mądrego człowieka. Zastanawiał się pan kiedyś czy żółw bez skorupy jest nagi, czy bezdomny? - spytał z wyjątkowo zainteresowaną miną, spoglądając prosto w oczy inspektora. Przez pewną chwilę mógł przysiąc, że typ wydawał się wyjątkowo zaintrygowany pytaniem, dlatego Ollie czym prędzej sięgnął do tylnej kieszeni, chcąc wypierdolić to gówno gdzieś w krzaki.
Nie przewidział jednak, że sierżant Morgan stała tuż obok i przyuważyła ten niewielki gest. Presley - HELP.
Presley Prescott
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Ona też była z siebie dumna. Nikt, ale to nikt nie namalowałby tak zajebistego pindola. Tylko jej duma poszła się jebać razem z reflektorami, które oślepiły ją z taką mocą, że aż musiała zmrużyć oczy. NO I CZEGO ŚWIECISZ, DEBILU?
To musiało się tak skończyć. Czemu tego nie przewidzieli? Na pewno jakaś stara konfidentka podpierdoliła ich na psy, obserwując wcześniej to, co wyprawiało się przy Zielarni. Na bank. Na stówę. Presley dałaby sobie uciąć rękę, że tak właśnie było. Dwójka policjantów w radiowozie nie zjawiłaby się znikąd. O tej porze to żywej duszy człowiek nie zobaczy w tym miejscu, psiarnia nie ma tutaj nic ciekawego do roboty, więc po co mieliby przejeżdżać? Z nudów? Z czystej ciekawości? A może byli takimi odpowiedzialnymi gliniarzami, którzy sprawiali, że każdy w mieście mógł czuć się bezpiecznie? E, na pewno nie.
Już miała wdać się w gadkę, zapytać czy nie mieli nic lepszego do roboty i czy nie powinni łapać teraz jakichś wstrętnych przestępców, ale wtedy Ollie zaczął... Czkać! No kretyn zesrał się i nabawił czkawki.
- Co ty robisz? - skarciła kuksańcem w bok. - Uspokój się, kretynie - dodała przyciszonym głosem, a kiedy napotkała wzrok inspektora Walkera, obdarowała go najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Kurwa, szkoda, że nie był sam, może wtedy dałoby się go jakoś urobić. Tu puściłaby oczko, tam odsłoniła ramię ze zbyt obszernej bluzy. Może Pres nie była mistrzem flirtu, ale kokietować potrafiła i czasem nawet sprawdzały się te jej numery. Nie zawsze, bo niekiedy wychodziło beznadziejnie i tak trochę o dupę potłuc, ale dawała radę.
Remoncik? Wraz z sierżant Morgan zerknęły na okno, gdzie widniał malunek ognia, a potem na kutasa, aż w końcu spojrzały na siebie; policjantka miała równie wysoko uniesione brwi, co Prescott. Umówmy się, wraz z Marshallem nie mieli nic na swoje wytłumaczenie, a ich sytuacja wyglądała co najmniej żałośnie. Chuj wielki i szelki. Zgniją w pierdlu. I to nie dość, że w oddzielnych celach, to jeszcze w innych więzieniach. Tak się właśnie kończy zadawanie z małolatami. Presley wiedziała, żeby trzymać się z dala od tej znajomości. W sumie, gdyby tylko miała taką okazję, spierdoliłaby i zostawiła Olivera samego. Właśnie taka była z niej paskudna szuja.
Na pytanie o bezdomnego żółwia, Presley westchnęła najciężej na świecie i przetarła dłonią oczy. Idiota, no idiota. Ale mimo to, wciąż uśmiechając się tak, jakby dostała jakiegoś porażenia mózgowego, przesunęła się nieznacznie w bok i przechwyciła od Olliego woreczek z towarem. Czy jego do reszty popierdoliło?! Dlaczego nosił przy sobie tyle koksu?! Ale ważniejszy temat - czemu wcześniej tego nie wyćpali?! Taki z niego kolega, tak? No pięknie, kurwa.
- Pani sierżant - zwróciła się do policjantki. - Ja już daję się zmacać, tylko odstawię tę puszkę, bo mi się wbija w cycka - wyciągnęła zza pazuchy sprej i odwróciła się na moment, żeby odłożyć ją na chodnik przy krawężniku. Na ich jebane szczęście akurat znajdował się tam otwór studzienki kanalizacyjnej, do której Pres niezauważenie wrzuciła woreczek. Bye bye, narkotyki. Miło było was nie spróbować. To teraz tylko trzeba było odpierdolić teatrzyk i będą już w domu. - Ale nie pójdziemy siedzieć, prawda? - odwróciła się do policjantów ze łzami w oczach. Umiejętność płakania na zawołanie bywała bardzo pomocna, trzeba przyznać. - W domu czeka na mnie chory brat. Opiekuję się nim od dziecka. Jest pierdol... Jest niedorozwinięty umysłowo. Ma tylko mnie. Na tych obrazkach chciałam się tylko wzbogacić, umieszczając zdjęcia w internecie. Błagam, nie zamykajcie nas - ostentacyjnie pociągnęła nosem i ukryła twarz w dłoniach. Sorry dla brata za zrobienie z niego jebniętego na głowę, ale i tak był jebnięty, więc bez różnicy.

Oliver Marshall
towarzyska meduza
.
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Sierżant Morgan. Kobieta. Wiek: 42 lata. Stan cywilny? Szczęśliwa oraz nieoficjalna żona dwójki kotów: Lucjanka i Feliszji. Hobby? Oprócz czystej pasji do łapania bandziorów interesowała się również bardziej przyjemnymi sprawami jak na przykład kolekcjonowanie drapaczek do pleców. Wiedziała doskonale co inni o tym myślą. Znała na pamięć te pełne zdziwienia i zniesmacznia spojrzenia, gdy mówiła o swoich perełkach. Nikt tego nie doceniał. Nikt nie rozumiał prawdziwej sztuki drapaczek do pleców i ich niesamowitej różnorodności: długie, krótkie, kręcone, dzielone na pięć, pozłacane, z dwiema głowami, funkcją wibratora oraz nawet te na wifi, które potrafiły dostosować nacisk do drapanego - Sierżant Morgan miała je wszystkie. Co do jednej. Sprawiając, że dzięki temu jej plecy nigdy nie musiały martwić się o nadmierne swędzenie.
Co więcej, nie mogła doczekać się powrotu do domu, jako że zaledwie kilka minut temu dostała powiadomienie od kuriera, że długo wyczekiwana przez nią paczka czeka już pod drzwiami, a w niej Drapaczka z rogu jednorożca prosto z www.drapaczeświata.com. Nic więc dziwnego, że chciała uporać się z tym zgłoszeniem jak najprędzej. Może nawet nie trzeba będzie brać ich na posterunek? Myśl ta zawitała w jej głowie jedynie na ułamek sekundy i zniknęła szybciej niż bańka mydlana z chwilą, w której lokaty dzieciak otworzył przemądrzałe usta. No i masz. No idiota.
- Młody człowieku, radziłabym skończyć z tymi głupimi komentarzami i współpracować. Wygląda na to, że macie już wystarczające kłopoty. Chyba wcale nie potrzeba jeszcze obrazy funkcjonariusza do listy wykroczeń? - rzuciła pewnym siebie, grubym głosem, podbierając dłonie na wielkim, policyjnym pasie. Typowa pozycja policjanta, który potrzebuje podbić sobie autorytet. Całe szczęście Inspektor przejął inicjatywę z chłopakiem, a jej została do zaąłtwienia - jak się wydawało - ta mniej pyskata część towarzystwa.
- Proszę się odwrócić i ręce na ścianę - skinęła głową do dziewczyny w kapturze - Ale halo halo, co ty robisz? Pozwoliłam ci coś odkładać? - ryknęła już bardziej stanowczo, widząc jak dziewczyna kombinuje coś przy fiolkach ze spryem. Morgan za długo robiła już w tym zawodzie, by nie wiedzieć, że takie akcje to czyste kombinatorstwo - Dobra, koniec z tym, wyjaśnicie się na komendzie - szarpnęła dziewczynę za ramię, kierując w stronę migającego radiowozu, gdy nagle usłyszała głośny szloch. No co ona kurwa płakała? Kurwa. Nie było na to czasu.
- Słuchaj. Przykro mi z powodu twojego niedorozwiniętego brata, ale to nic nie zmienia. Mój kot też ma porażenie mózgowe. Nie jest mi z tym łatwo, ale żyje, pracuje, jestem odpowiedzialna. Zapraszam - wolną ręką otworzyła drzwi, pozwalając zakapturzonej płaczce wsiąść grzecznie o własnych siłach. Kątem oka spojrzała na szarpiącego się z lokatym inspektora i mimowolnie przewróciła oczami. Ah ta młodzież.
- Gotowe, inspektorze - kiwnęła głową do Walkera, który dopiero co uporał się z umieszczeniem chłopaka w wozie, po czym zasiadła z przodu na miejscu pasażera - Kilka godzin na dołku i na przyszłość może odechce się wam takich głupich zagrywek! - syknęła z pogardą zapinając pas bezpieczeństwa. No i chuj no i cześć. Drapaczka z jednorożca będzie musiała poczekać.

Oliver Marshall
Presley Prescott
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
20 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Hera, koka, hasz, LSD.. ta zabawa po nocach się śni.
LSD, hera, koka i hasz.. podziel się z Oliverem czym masz!
Czy szukał kłopotów? Niekoniecznie z policją.
Zdecydowanie szukał ich w domu. Uprzykrzanie życia nowej mamie i jej o dwadzieścia lat młodszej kopii były jego priorytetem na ten rok. Takie kurwa życzenie noworoczne w lipcu. Bo co? Bo czemu nie? Bo kto mu zabroni? Ano właśnie, a to, że przez przypadek napatoczyły się i psy był dla Olivera czystym przypadkiem. W oryginalnym planie tego nie było, no ale cóż.
Marshall nigdy nie grał zgodnie z zasadami i również tym razem nie miał zamiaru posłusznie wykonywać wszystkich poleceń policjanta. Tu oprzyj, tu wypnij, tu prosto - no kurwa przepraszam, w dupę go chciał wydymać czy przeszukać? Bo szczerze mówiąc dało się odczuć dość sprzeczne sygnały. A mogło być jeszcze gorzej.. Gdyby nie niezawodna Presley, która od strzału zrozumiała gest i niczym prawdziwy ninja pomogła mu pozbyć się dodatkowego towaru. Aż serce zakuło go niemiłosiernie kiedy kątem oka obserwował jak jego cenne Molly ląduje w studzience kanalizacyjnej. A szkoda, to była właśnie taka chwila, w której opierdoliłby kolorową tabletkę.
- Ej, kurw..de nie musi mnie pan już tak szarpać, co? To nie cholerny ring - wydusił, kiedy Walker kolejny już raz pchnął jego głowę w stronę ściany, przeszukując tylne kieszenie - No chyba, że lubi Pan tak na ostro, to proszę bardzo. Niech już będzie - rzucił rozbawiony, chociaż tak jak się spodziewał - był jedyną osobą, którą zdawał się bawić ten jakże żałosny żart. Poczuł kolejne mocne szarpniecie i nim się obejrzał jego ręce były skute w kajdanki. Kurwa kajdanki. No tego to się chłopak nie spodziewał. Inspektor Walker chyba za bardzo wziął do siebie żartobliwe komentarze, bo jego twarz wyrażała czystą złość i nienawiść - Co jes.. - nie zdążył nawet dokończyć, bo policjant silną dłonią uchwycił jego kark i pchnął w stronę radiowozu. Coś tam się jeszcze poszarpał tak dla zasady, chociaż dobrze wiedział, że czegokolwiek by nie zrobił i tak wylądują na komendzie.
Fotele na tylnym siedzeniu wydawały się już mocno wysiedziane, a wielka krata w oknach dodała temu wszystkiemu istnie więziennego klimatu. Oliver prychnął pod nosem, kręcąc głową z rozbawienia. No cóż, przynajmniej zielarnia zostaje w idealnym stanie dewastacji i totalnego rozpierdol. Misja spełniona. Tupnął zadowolony nóżką, rzucając jeszcze ostatnie spojrzenie na pięknego, różowego kutasa na ścianie, zanim samochód ruszył przed siebie. Cudo. Przerzucił wzrok na Preske, która na równie zadowoloną wcale nie wyglądała. Co więcej, wyglądała jakby chciała go dosłownie zabić.
- Darmowa taksówka, fajnie co? Nie musisz dziękować - puścił jej oczko, doprawiając głupim uśmieszkiem - Ale musisz przyznać: kajdanki są hot - poruszał zabawnie brwiami, wywalając ręce w górę i opierając je o dach radiowozu. W tamtym momencie nie był już pewien co powodowało u niego tak dobry humor: adrenalina czy zielsko, jednak już z tyłu głowy miał świadomość, że z momentem zobaczenia ojca na komisariacie wszystko pójdzie się zawodowo pierdolić.
Presley Prescott
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Czy sierżant Morgan właśnie porównała swojego niepełnosprawnego kota, do niepełnosprawnego brata Presley, który w rzeczywistości był zdrowy i nic mu nie dolegało? A to świnia! Jak tak można? Prescott aż wstrzymała swoje wywołane na zawołanie łzy i pociągnęła ostentacyjnie nosem. Nawet już chciała skomentować porównywanie zwierząt do ludzi (nieważne, że przed momentem upośledziła własnego brata), ale policjantka szarpnęła ją w stronę samochodu.
- Ejejej! - próbowała wyrwać się ze stanowczego uścisku, jednak bez skutecznie. - Lubię czasem takie zabawy, ale wtedy lepiej ciągnąć za włosy - zasugerowała, bo co innego im pozostało? Nic, tylko żartować z zaistniałej sytuacji. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz lądowali na dołku, a przed tym, jak wzięli się za ozdabianie Zielarni macochy Olivera, oboje doskonale liczyli się z konsekwencjami. Wprawdzie Pres po cichu liczyła, że pozostaną niezauważeni i czmychną szybciutko po skończonej robocie, ale los najwyraźniej chciał inaczej. I Bóg też. Panie Bożu, czy Presley wolno malować penisy na murach? Presley wolno picu piciu wódeczkę, Presley wolno palu palu ziółko, ale Bożu mówi NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ, a Presley lubi penisy bardziej niż Boga, więc nie wolno jej.
Niechętnie wyciągnęła dłonie, pozwalając zakłuć się w kajdanki i po chwili siedziała na tylnym siedzeniu radiowozu, tuż obok Marshalla.
- Szkoda, że nie są takie różowe i puchate - puściła do kumpla oko, bo chociaż faktycznie nie pałała szczególnym entuzjazmem, to jednak złość, która początkowo zrodziła się w niej wobec nie tylko gliniarzy, ale również Olliego, jakoś szybko minęła. Hej, dobrze wiedziała, na co się pisze, kiedy zaproponowała swoją pomoc. - Jebać to - parsknęła pod nosem zduszonym śmiechem i pochyliła się w stronę Marshalla, praktycznie przyciskając swój nos do jego ucha. - Było warto - dodała konspiracyjnym tonem, po czym przywarła plecami do oparcia. Stało się, trudno. Życie było pełnie niespodziewanych zwrotów akcji, już dawno powinna do tego przywyknąć. Poza tym o wiele raźniej jest być aresztowanym razem niż w pojedynkę. A towarzystwo Preska miała doborowe, sama musiała przyznać.
- Jazda jazda, biała gwiazda! Gaz do dechy i na komisariat poprosimy! Najlepiej od razu do celi numer dwa. W dwójce jest kibel, nie? - zerknęła w lusterko, w którym obserwował ich inspektor Walker. - Nie? To musiałam coś pojebać - wzruszyła ramionami, a sierżant Morgan uciszyła ją głośnym chrząknięciem. - Dobra, dobra, już się zamykam - burknęła niechętnie i faktycznie zamilkła na moment. - Ale to w celi numer trzy jest kibel? Jezu, już dobrze, nic nie mówię - gdyby nie to, że na jej dłoniach widniały kajdanki, uniosła by ręce w obronnym geście, ale no, trzeba jej wybaczyć tę niedyspozycję.

Oliver Marshall
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ