Material girl
: 05 sie 2022, 21:35
#3
Opchnięcie kilku nietypowych rzeczy, przywiezionych z Europy wydawało się dobrym pomysłem na mały, finansowy zastrzyk. Z oczywistych powodów, nie ruszała pokaźnej ilości gotówki, schowanej skrzętnie w torbie, w domowej piwnicy. Fach, w jakim robiła, wręcz skłaniał do posiadania zapasowych pieniędzy, pozwalających na momentalne zwinięcie biznesu, a co najważniejsze - członków rodziny. Odkąd reszta kuzynostwa była zamieszana w jej przekręty, potrzebowała planu zapasowego, na wypadek, gdyby wszystko zaczęło się sypać, a służby i konkurencja - dokazywać aż za bardzo.
Z Vivienne działała jeszcze przed swoim nagłym pryśnięciem w Europie. Wiedziała, czego mniej więcej spodziewać się po kobiecie, dlatego też skontaktowała się z nią, słysząc w pierwszej kolejności zaczepkę o cichych dniach. Cóż, o wszystkim mogły pogadać bezpośrednio, w cztery oczy.
Poza tym, chyba potrzebowała towarzystwa do obalenia butelki alkoholu. Przynajmniej jednej. To, co ostatnio działo się w jej życiu, przypominało pieprzoną przejażdżkę kolejką górską. Zniknięcie Vasilija, europejska przeprawa przez Piekło i w końcu niespodziewane zetkniecie z Joan, przez które miała jeszcze większy mętlik w głowie. Myśli przypominały zaplątane kabelki od słuchawek, przy których trzeba było posiedzieć co najmniej pół dnia, aby je w miarę rozplątać.
Początkowo myślała nad spotkaniem przy wypożyczalni łódek, ale z oczywistych powodów, nie powinna od tak panoszyć się po Lorne Bay z nielegalnymi towarami. Szczególnie teraz, gdy zwracała na siebie uwagę po dłuższej nieobecności. Nigdy nie znikała na tak długo; a jednak, tym razem okoliczności nie były ciekawe. Wróciła, mając w kieszeni zaledwie kilka euro i ukraińskich hrywn, co łącznie było warte w Australii tyle, co nic.
Z trzaskiem zamknęła metalowe pudło, zlokalizowane w piwnicy, kończąc tym samym wstępne oględziny przedmiotów przywiezionych z Włoch. Przy dobrych negocjacjach powinna wzbogacić się o co najmniej osiemset dolarów; biorąc pod uwagę scenariusz, w którym sprzedaje całość towaru (niekoniecznie wciskając wszystko swojemu dzisiejszemu gościowi).
Z każdym kolejnym dniem zbliżała się również do swojej wietnamskiej wyprawy. Powinna to raczej nazwać małą wycieczką, bo nie planowała spędzić na azjatyckim kontynencie więcej, niż parę godzin. Czysto służbowych godzin. Wystarczyło, że ostatnie zlecenie przedłużyło się bardziej, niż jakakolwiek ustawa przewidywała.
Podwijając rękawy kraciastej, ciemnej koszuli, przeszła po schodach na parter, od razu kierując się pod lodówkę, w której chłodziła się butelka whisky. Nic wyszukanego, ale należy nadmienić, iż Val Warren nigdy nie gardziła jakimkolwiek alkoholem. W czasie swoich wielu wypraw i pakowania w dziwne sytuacje, miała okazję zasmakować wielu rodzajów mocnych trunków. Najważniejsze, że działały w odpowiedni sposób, tak? Tak. Tyle jej wystarczało.
Zdążyła zaledwie wyjąć zimną butelkę, usłyszała pukanie. Wystarczyło się obrócić, aby zauważyć przez okno znaną sylwetkę, przyczajoną przy drzwiach wejściowych. Najwyższa pora przejść do negocjacji; tuż po małym wstępie, wyjaśniającym okoliczności kilkumiesięcznej nieobecności.
Vivienne Tang
Opchnięcie kilku nietypowych rzeczy, przywiezionych z Europy wydawało się dobrym pomysłem na mały, finansowy zastrzyk. Z oczywistych powodów, nie ruszała pokaźnej ilości gotówki, schowanej skrzętnie w torbie, w domowej piwnicy. Fach, w jakim robiła, wręcz skłaniał do posiadania zapasowych pieniędzy, pozwalających na momentalne zwinięcie biznesu, a co najważniejsze - członków rodziny. Odkąd reszta kuzynostwa była zamieszana w jej przekręty, potrzebowała planu zapasowego, na wypadek, gdyby wszystko zaczęło się sypać, a służby i konkurencja - dokazywać aż za bardzo.
Z Vivienne działała jeszcze przed swoim nagłym pryśnięciem w Europie. Wiedziała, czego mniej więcej spodziewać się po kobiecie, dlatego też skontaktowała się z nią, słysząc w pierwszej kolejności zaczepkę o cichych dniach. Cóż, o wszystkim mogły pogadać bezpośrednio, w cztery oczy.
Poza tym, chyba potrzebowała towarzystwa do obalenia butelki alkoholu. Przynajmniej jednej. To, co ostatnio działo się w jej życiu, przypominało pieprzoną przejażdżkę kolejką górską. Zniknięcie Vasilija, europejska przeprawa przez Piekło i w końcu niespodziewane zetkniecie z Joan, przez które miała jeszcze większy mętlik w głowie. Myśli przypominały zaplątane kabelki od słuchawek, przy których trzeba było posiedzieć co najmniej pół dnia, aby je w miarę rozplątać.
Początkowo myślała nad spotkaniem przy wypożyczalni łódek, ale z oczywistych powodów, nie powinna od tak panoszyć się po Lorne Bay z nielegalnymi towarami. Szczególnie teraz, gdy zwracała na siebie uwagę po dłuższej nieobecności. Nigdy nie znikała na tak długo; a jednak, tym razem okoliczności nie były ciekawe. Wróciła, mając w kieszeni zaledwie kilka euro i ukraińskich hrywn, co łącznie było warte w Australii tyle, co nic.
Z trzaskiem zamknęła metalowe pudło, zlokalizowane w piwnicy, kończąc tym samym wstępne oględziny przedmiotów przywiezionych z Włoch. Przy dobrych negocjacjach powinna wzbogacić się o co najmniej osiemset dolarów; biorąc pod uwagę scenariusz, w którym sprzedaje całość towaru (niekoniecznie wciskając wszystko swojemu dzisiejszemu gościowi).
Z każdym kolejnym dniem zbliżała się również do swojej wietnamskiej wyprawy. Powinna to raczej nazwać małą wycieczką, bo nie planowała spędzić na azjatyckim kontynencie więcej, niż parę godzin. Czysto służbowych godzin. Wystarczyło, że ostatnie zlecenie przedłużyło się bardziej, niż jakakolwiek ustawa przewidywała.
Podwijając rękawy kraciastej, ciemnej koszuli, przeszła po schodach na parter, od razu kierując się pod lodówkę, w której chłodziła się butelka whisky. Nic wyszukanego, ale należy nadmienić, iż Val Warren nigdy nie gardziła jakimkolwiek alkoholem. W czasie swoich wielu wypraw i pakowania w dziwne sytuacje, miała okazję zasmakować wielu rodzajów mocnych trunków. Najważniejsze, że działały w odpowiedni sposób, tak? Tak. Tyle jej wystarczało.
Zdążyła zaledwie wyjąć zimną butelkę, usłyszała pukanie. Wystarczyło się obrócić, aby zauważyć przez okno znaną sylwetkę, przyczajoną przy drzwiach wejściowych. Najwyższa pora przejść do negocjacji; tuż po małym wstępie, wyjaśniającym okoliczności kilkumiesięcznej nieobecności.
Vivienne Tang