nothin' ever rivals you
: 18 lip 2022, 10:22
04.
Every song that has ever been played
Every star that has ever been named
Every dream that will ever come true
Nothin' ever rivals you
W żaden sposób nie utożsamiała się z żółwiami. Właściwie była ich całkowitym przeciwieństwem - szybka, często bezmyślna, nie potrafiąca znaleźć sobie miejsca. Mimo to uważała te stworzenia za niezmiernie urocze i zawsze znajdowała chwilę, żeby móc się na nie pogapić. Pewnie w życiu nie przychodziłaby do sanktuarium, gdybym nie Lowell. To on sprawił, że Tate wpatrywała się w te gady wielkimi, świecącymi oczami. W sumie kiedyś patrzyła tak również na Hawkinsa, ale on był zbyt ślepy, żeby to zauważyć. Albo to ona po prostu robiła dobrą minę do złej gry i doskonale potrafiła ukryć swoje uczucia. Z czasem wzdychanie do przyjaciela minęło, ale jedno się nie zmieniło i nic nie wskazywało na to, żeby kiedykolwiek miał ulec zmianie - dalej był jej ulubioną osobą wszech czasów. Był jej najlepszym przyjacielem. N a j l e p s z y m. I choć Callaway spotykała na swej drodze mnóstwo ludzi, nikt przez te lata nie zajął stanowiska Lowella, a ten miał naprawdę specjalne miejsce w jej sercu.
Chyba pierwszy raz nie zamierzała mu powiedzieć o tym, co głupiego i złego zrobiła. Ale co właściwie miała powiedzieć? Hej, Low, przypadkowo zabiłam człowieka i zakopałam jego zwłoki? Chyba by nie zrozumiał. A może zrozumiałbym i miałby pretensje, że nie zadzwoniła do niego w środku nocy, żeby ukryć ciało? Tylko to nie było takie proste, bo współudział miał w tym chłopak, którego poznała w lesie przy ognisku. Kevin. Kevin, którego nazwiska nawet nie znała. To z nim urwała się na bok, żeby całować się w krzakach jak jakaś małolata. I to on pierwszy rzucił kamień w zbliżającego się w ich stronę szanownego pana żula. Nie chcieli zrobić mu krzywdy, kamień rozbił butelkę, którą gość trzymał w dłoni, a odłamki szkła wbiły mu się w tętnicę szyjną. I w oko. A jeszcze jakby tego było mało, Tate potraktowała go kijem przez głowę. A potem facet padł jak długi. Szybko można było stwierdzić, że był martwy. Wziął i umarł na śmierć, co czyniło Tate i jej towarzysza MORDERCAMI. I chyba tłumaczenia, że zrobili to w samoobronie i całkiem nieumyślnie na nic by się zdały w zeznaniach na komisariacie. No to przewieźli jego ciało i go zakopali z dala od miejsca zbrodni.
- Mam mrożoną herbatę - oznajmiła, gdy dotarła do sanktuarium i dostrzegła przyjaciela w jego śmiesznym uniformie. - Chcesz? Jak nie chcesz to wypiję dwie - Tate nie trzeba było długo namawiać do spożycia kolejnego napoju. Kochała jedzenie i picie, zresztą jak każda z moich postaci. Była jak w worek bez dna, mogła pakować w siebie ile wlezie, co w żaden sposób nie wpływało na jej figurę. Szczęściara. - Gdzie masz żółwie? - zapytała z nieukrywanym entuzjazmem w głosie, jakby wydarzenia sprzed kilku dni zupełnie nie miały na nią wpływu. Chyba to przez to, że była tak bardzo oswojona ze śmiercią. Poza tym miała zamiar wywołać ducha pana menela i przeprosić go za to, co zrobiła, dzięki czemu odkupi swoje winy. Proste, prawda?
lowell hawkins