all great friendships begin inside a tree
: 14 lip 2022, 19:54
fyra
kläder
kläder
Każdy dzień w Lorne Bay niósł ze sobą nową życiową lekcję. Ostatnio nauczył się, że nie warto było włamywać się sławnym aktorom do domu, a dzisiaj czekało go doświadczenie nieco innego gatunku; równie dosadnie pouczające - wychodzenie na spacer do lasu bez jego znajomości podczas wątpliwych warunków pogodowych było fatalnym pomysłem.
O tym że się zgubił zorientował się po około dwudziestu minutach. Wtedy nieszczególnie się tym przejął, no bo jakby... jak trudne mogło być dojście do domu? Nie brał jednak pod uwagę, że nad koronami drzew zbierały się naprawdę ciemne chmury. Dotychczas pogoda była jedynie wietrzna i lekko pochmurna. Nie sądził nawet, że burze w Australii w okresie zimowym mogły być możliwe, ale w tym miejscu nie istniały najwyraźniej żadne zasady.
Na pierwsze krople zareagował zmarszczeniem brwi i próbą użycia Google Maps (niespodzianka - brak zasięgu!). - Detta är skitsnack - burknął pod nosem, no bo brak zasięgu był przecież tylko w filmach... tak przynajmniej myślał do tego momentu. Rozejrzał się dookoła próbując uspokoić umysł, ale każda strona wyglądała przecież tak samo. W Szwecji nie mieli lasów deszczowych, więc skąd miał wiedzieć gdzie iść? Nie minęła nawet minuta, a z nieba spadł tak intensywny deszcz, że aż go zamurowało ze zdziwienia. Rzucił się do biegu i jego wuefistka ze Szwecji mogłaby być dumna, bo tak jak nigdy nie mogła go zmusić do motywacji, tak teraz był niczym The Flash. Niestety nie udało mu się dramatycznie wybiec z krzaków prosto na swoją ulicę (taki efekt chciał właśnie uzyskać), a na domiar złego był coraz bardziej mokry. Spodziewał się, że drzewa zatamują opady, ale nic z tych rzeczy. Na ziemi robiło się coraz bardziej mokro i stawianie kroków było niemałym wysiłkiem. Wiedział, że musiał albo jak najszybciej wrócić do cywilizacji; albo chociaż się gdzieś schować. Dylemat został rozwiązany w chwili gdy natrafił na wielkie drzewo z dziurą która na oko byłaby w stanie go pomieścić. Nie widząc innej opcji - wbiegł z impetem do dziury i wpadł prosto na... drugą osobę?! Krzyknął wysokim głosem i wypadł z powrotem na zewnątrz, ale naprawdę dawno już go nikt tak nie wystraszył. Wpierw myślał, że to wilk, a potem, że to zwłoki, ale kiedy kobieta w środku się poruszyła to ogłupiał. - Vad fan?! - rzucił tylko i wgramolił się z powrotem do dziury, ale tak, aby się z nią (kobietą) nie stykać w żaden sposób. Wyglądał jak szczur, a do tego był ubrudzony od błota przez upadek sprzed kilkunastu sekund. Zmierzwił włosy do tyłu i odchrząknął, przyglądając się jej niepewnie.
- Co tu robisz? - zapytał głupio, ale no skąd miał wiedzieć? Może zamiast ukrywać się przed tym monstrualnym opadem deszczu zwyczajnie lubiła tu bywać?
Josephine Collins