Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
005.

Wspólnie spędzona noc mąciła mu w głowie. Nie potrafił spojrzeć na swoje odbicie i jednoznacznie ocenić, czy to co zrobili, było słuszne. Z pewnością otworzyło mu oczy; nigdy wcześniej nie czuł niczego podobnego i gdyby mógł, zatraciłby się w tym bez pamięci. Dzięki przyjaciółce zrozumiał, że tym, czego mu brakuje, jest z w i ą z e k. Wtedy, gdy cisza między nim a Giselle się przedłużała, pojawiła się Dee – skruszona, równie niepewna i podobnie jak on, gotowa wkroczyć w nieznane. Był przekonany, że właśnie tego potrzebował. Chciał dostrzec w drugiej osobie równie naglącą potrzebę, jaką sam odczuwał. Po raz drugi pozwolił, by znalazła się w jego życiu i zajęła w nim bardzo ważne miejsce. Natomiast koszmarnie czuł się z tym, że nie miał osoby, z którą mógłby się tym cieszyć. Elle zniknęła. Wprawdzie Dion nie naciskał, pozostawiając jej tylko dwa nieodebrane połączenia i jedną wiadomość z prośbą, by odezwała się, gdy będzie na to gotowa. Wyrzucał sobie, że gdyby nie idiotyczna żądza, wciąż miałby przyjaciółkę; teraz nie miał pewności, czy dadzą radę przebrnąć przez problemy, których naprzykrzył im seks. Oczywiście miał nadzieję, że wieloletnia relacja nie rozpadnie się z tak błahego powodu. Myślał tak aż do dnia, w którym Dessie opowiadała mu o niecodziennym spotkaniu.
Wciąż o tym myślał. Głowa pulsowała mu nieznośnym bólem, ilekroć uświadamiał sobie, że to jego nasienie mogło być powodem sięgnięcia po test ciążowy. Nie wybrał samochodu. Zamiast tego wyszedł na spacer, uprzednio zostawiając Paddy’ego pod opieką siostry. Nie potrafił przewidzieć, jak skończy się dzisiejszy wieczór, a z pewnością zależało to od tego, jak potoczy się rozmowa – jedna z trudniejszych, jakie przyszło mu poprowadzić w ciągu ostatnich miesięcy, nawet lat.
Stanął przed drzwiami i zapukał. Kręcił się nerwowo, przestępując z nogi na nogę. Mijały minuty, ale nikt nie otwierał. Zapukał ponownie. Wtedy usłyszał hałas i bez namysłu pociągnął za klamkę. Wszedł do środka, na chwilę zapominając o tym, po co właściwie przyszedł i zaczął nerwowo przeczesywać pomieszczenia, szukając przyjaciółki. Znalazł ją w kuchni – stała z szeroko otwartymi oczami, a wokół niej leżały rozrzucone narzędzia; Dion domyślił się, że przypadkiem otworzyła się jedna ze skrzynek i zawartość z łoskotem upadła na podłogę.
— Cała jesteś? — spytał, długimi krokami wymijając śrubokręty i klucze. Znalazł się tuż przy Elle, która spuściła wzrok, patrząc na bałagan. Wyciągnął do niej rękę i chwycił za podbródek, zmuszając ją, by na niego spojrzała. — To nic takiego. Nic się nie stało — zapewnił ją, nie do końca wiedząc, czy miał na myśli rozrzucony sprzęt, czy może test ciążowy, na którego kupnie przyłapała ją niczego nieświadomie Destaney. Tak czy inaczej, w tym momencie chciał ją przytulić, okazać wsparcie, ale nie był pewien, czy wciąż miał do tego prawo.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
006.

tell me the truth
{outfit}
Kiedyś wydawało jej się, że pragnęła jego szczęścia; że chciała dla niego wszystkiego, co najlepsze, a jednak wystarczyło, aby zrozumiała, że tym czymś była inna kobieta, aby dotarło do niej, że nie mogła. Nie potrafiła. Nie była w stanie cieszyć się tym, że ktoś inny skupiał na sobie jego uwagę, a już na pewno nie po tym, jak kilka tygodni temu sam pozwolił jej zasmakować szczęścia, które mógł jej dać. Nie po tym, jak miała szansę zatopić się w jego ustach, poznać jego ciało w miejscach, które do tamtej pory stanowiły dla niej tajemnicę – nie po tym, jak nieświadomie zasiał w jej głowie myśl, że coś jednak mogło się między nimi zmienić, a później, równie nieświadomie, brutalnie sprowadził ją na ziemię. W zasadzie nie zrobił tego nawet on – zrobiła to ona. Jego ideał.
Gdy test ciążowy pokazał dwie kreski, Giselle wiedziała, że musiała w końcu stawić mu czoła. Wiedziała, że nie będzie w stanie ukrywać prawdy w nieskończoność, a nawet gdyby chciała, nie mogła mu tego zrobić. Dion zasługiwał na to, aby wszystkiego się dowiedzieć, a jednak ona sama potrzebowała czasu, aby się do tej rozmowy przygotować. Pierwszym krokiem miała być konfrontacja z Cedriciem, z którym noc spędziła na krótko przed tym, jak Winslow wziął ją w swoje ramiona. Przed tym starciem również była spanikowana, a jednak fakt, że Maclerie przyjął tę wiadomość tak spokojnie, odrobinę ją podbudował. Wiedziała jednak, że z Dionem wszystko miało być inne. Nie był przecież przypadkowym facetem, który przy okazji znalazł się w jej łóżku. Był mężczyzną, którego naprawdę sobie ceniła, a przede wszystkim był jej najlepszym przyjacielem. Zrzucenie na niego informacji o tym, że mogli zostać rodzicami, napawało ją przerażeniem. Bała się, że wszystko mu zepsuje, a on nie będzie potrafił jej tego wybaczyć. Bała się więc też, że w końcu całkiem go straci.
Nie spodziewała się dziś gości, zatem czas wolny zdecydowała się poświęcić na kolejne remontowe kwestie. Miała zamiar samodzielnie uporać się z rozmontowaniem starego umeblowania, które za kilka dni miało zostać wymienione na nowe. Gdyby okoliczności były inne, to właśnie Diona poprosiłaby o pomoc, ale obecnie nie czuła się z tą myślą komfortowo. Nie chciała też przebywać w towarzystwie kogokolwiek innego, ponieważ wydawało jej się, że musiała zostać z własnymi myślami sama. Te zresztą dręczyły ją tak mocno, że nawet z cholerną skrzynką nie potrafiła poradzić sobie samodzielnie, a przez to sprawiła, że jej kuchnia stała się jeszcze większym chaosem. Nie zdążyła dobrze zorientować się w tym, co tak właściwie miało miejsce, a wtedy zaskoczona została po raz kolejny. Zupełnie nie spodziewała się bowiem obecności Diona, na którego przeniosła pełne zagubienia spojrzenie, już teraz czując, jak jej serce biło w szaleńczym tempie. Nie kontrolując tego, co robiła, cofnęła się o krok. - Ja… Uhm… Tylko to upuściłam - odparła, a zaraz po tym, chcąc ukryć zakłopotanie, które ogarnęło ją na skutek tego, że przed chwilą uciekła przed jego bliskością, zabrała się za zbieranie rozrzuconych po podłodze narzędzi. Całe szczęście, że płytki i tak nie zostały jeszcze wymienione. - Co… Przyszedłeś na kawę? - zapytała, po chwili namysłu zmieniając taktykę. Nie mogła przecież zrobić z jego wizyty czegoś wielkiego, ponieważ to podkreśliłoby tylko, jak bardzo było między nimi niezręcznie. Wolała zachowywać się tak, jakby nic niespodziewanego nie miało między nimi miejsca – jakby nie spali ze sobą, nie rozmawiali od długiego czasu i, przede wszystkim, jakby nie obawiała się, że pod własnym sercem nosiła jego dziecko. Wystarczyło przecież, że sam Winslow na dobre rozgościł się właśnie w tym organie – w jej sercu.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Ostatnie wydarzenia znacząco przeczyły zwyczajowemu podejściu do życia, jakiemu hołdował Dion. Jego postępowanie nie było przemyślane, a podejmując decyzje, nie kierował się dogłębną analizą, a chwilowymi porywami serca. Tak długo i uporczywie trzymał emocje w zamknięciu, że gdy wreszcie się wyrwały, sprawiły więcej szkód, niżeli pożytku. Niemożność kontrolowania kierunku własnej przyszłości odbierała mu pewność siebie i mąciła jego spokój. Dlatego musiał poznać prawdę. Nie mógł dłużej opierać się na domysłach, bo wszelkie wyobrażenia, które przychodziły mu do głowy, wprawiały go w jeszcze większą nerwowość. Nawet najgorsza prawda była lepsza od najpiękniejszego kłamstwa; tego zamierzał się chwycić. Chwycić bardzo mocno, by ta myśl nie uciekła przed nim równie szybko, co niespokojna Giselle, której ciało, zaalarmowane jego bliskością, nakazało jej wykonać krok w tył. Opuścił rękę. Zganił się za pośpiech i zbytnią poufałość. Podążył za nią spojrzeniem, dostrzegając niepewność w jej oczach i grymas na ustach nieprzypominający choćby cienia dawnego uśmiechu. Nie spodziewał się takiego powitania. Nie spodziewał się również, że gdy ujrzy przyjaciółkę po tak długiej przerwie, będzie postrzegał jej usta nie jako te, z których wielokrotnie sczytywał dobre rady lub słowa pocieszenia, ale te, których smak wciąż wyraźnie czuł na końcu języka.
Nie przychylił się, aby jej pomóc; odruch nakazał mu to zrobić, ale powstrzymał się, co wymagało od niego ogromu samozaparcia. Z poczuciem drażniącej troski obserwował, jak Giselle zbiera narzędzia, które z łoskotem trafiały do skrzynki. Klucze, śrubokręty, miara… Powinien się domyślić, że będzie próbowała samodzielnie kontynuować remont, lecz mimo świadomości, poczuł się dziwnie niepotrzebny.
— Przyszedłem porozmawiać — oświadczył stanowczo, choć miał wrażenie, że niepokój igra z jego głosem. — Nie sądziłem, że będziesz mnie unikała. Niestety domyślam się, dlaczego trzymałaś się na dystans. Muszę tylko wiedzieć, czy mam rację — wyjaśnił. Natychmiast uderzyła go fala nieprzyjemnego gorąca spowodowana napiętą atmosferą. Zamierzał rozprawić się z kłopotem, potraktować go, jak przystało na dorosłego mężczyznę – odpowiedzialnie. Nawet teraz, bojąc się tego, co za chwile usłyszy, nie oceniał ich zbliżenia w kategorii błędu; żałował, że seks namieszał między nimi, ale przyjemność, jakiej dostarczyły mu wspólnie spędzone godziny nie pozwała mu ż a ł o w a ć. — Jesteś w ciąży? — spytał. I dopiero gdy te słowa opuściły jego usta, poczuł, że serce uwięzione pod żebrami, z trudem utrzymuje się na miejscu.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Gdyby nie ciężar, który nosiła na własnych barkach, mogłaby myśleć prawdopodobnie tylko o tym, co zaszło między nimi przed kilkoma tygodniami. Gdyby nie obawy o to, że to właśnie z nim była w ciąży, prawdopodobnie nie byłaby w stanie wymazać z własnej głowy obrazu tego, jak jego dłonie błądziły po jej ciele, a jego usta składały pocałunki w miejscach, które na co dzień kryła pod ubraniem. Przez pierwsze dni właśnie to bezustannie przemykało przez jej myśli, dopiero później ustępując miejsca obawom, które za sprawą ciążowego testu stały się czymś realnym. Teraz to właśnie na tym się skupiała – na kłopocie, który namiesza między ich dwójką jeszcze bardziej, a także na tym, jak bardzo miało zmienić się jej życie na skutek rodzicielstwa. Wiedziała, że nie była na to gotowa, a jednak miała zamiar stawić temu czoła. Tym, co bolało ją najbardziej, był fakt, że nie mogła zwrócić się z prośbą o pomoc do osoby, która zawsze wspierała ją w trudnych chwilach. Żałowała, że nie mogła zadzwonić z tym do niego i to właśnie jemu wypłakać się w ramię, ponieważ istniało spore prawdopodobieństwo, że to właśnie Dion mógł być za ten problem współodpowiedzialny. Żałowała zatem, że jedną chwilą słabości sprawiła, że ich długoletnia relacja mogła się rozpaść. Właśnie to jej przeszkadzało, a cała reszta… Cóż, reszty nie umiała pożałować.
Przyszedłem porozmawiać. To jedno zdanie sprawiło, że po jej plecach przemknął dreszcz. Wiedziała, że Destaney mogła wspomnieć mu o tym, na czym przyłapała ją ostatnio w sklepie, ale Giselle chciała wierzyć, że kiedy dojdzie do konfrontacji, zdoła rozegrać tę rozmowę po swojemu. Na to jednak nie miała szansy. Z każdym kolejnym słowem Diona, bicie jej serca przyspieszało tempa, a ona nie mogła pozbyć się wrażenia, że wiedziała. Wiedziała do czego zmierzał, a kiedy to pytanie padło, i tak nie czuła się na nie gotowa. Zaklęła ledwie słyszalnie, a później ukryła twarz w dłoniach. Czuła, jak do oczu napływają jej łzy i nie było nic, co mogłaby zrobić, aby jakoś je powstrzymać. - Przepraszam - wyszeptała. - Ja… - zaczęła, ale głos uwiązł jej w gardle. Było tak wiele rzeczy, które chciała mu powiedzieć, ale najważniejszą z nich zdawało się być to, że czuła się winna. - Nie chcę niczego ci popsuć, Dion. Między nami też niczego nie chcę popsuć - pociągnęła nosem i objęła się ramionami. Czuła się tak, jakby przez tę niefortunną wpadkę miała skomplikować mu życie – życie, które w przeciwieństwie do niej miał poukładane. Czuła się za to odpowiedzialna, ponieważ to jej uczucia przyćmiły jej wtedy osąd i sprawiły, że zamiast być dla niego wsparciem, postanowiła sięgnąć po to, o czym od dłuższego czasu marzyła. Była egoistką, za co los zdecydował się ją pokarać, ich przyjaźń skazując na niepowodzenie. Nie miała na to wpływu, a jednocześnie czuła się tak, jakby to właśnie ona za to odpowiadała. I nie umiała sobie tego wybaczyć.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Wiedział. Wystarczyło, że spojrzała na niego oczyma pełnymi łez, by zdobył dowód rozmywający wszelkie wątpliwości. Niech to! Przecież znał ją tak dobrze, powinien był wcześniej zauważyć, że seks nie był powodem separacji, jaka wkradła się w ich relację. Powinien zareagować wcześniej, być przy niej, gdy tego potrzebowała, zamknąć ją w ramionach, kiedy dowiedziała się, że jedna wspólnie s p ę d z o n a noc będzie miała wpływ na resztę jej życia. Ich życia.
Milcząc, objął ją. Nie mógł patrzeć na łzy spływające po jej zaczerwienionych policzkach, a szloch wyrywający się spomiędzy jej warg, wdzierał się w niego i ranił dotkliwie. Pogładził ją po drżących plecach, a umysł mimowolnie podsunął mu wspomnienie momentu, w którym przycisnął ją do ściany prysznica i odbierając jej oddech, wyrywał jej pocałunek za pocałunkiem z niepohamowaną zachłannością. Z tą różnicą, że wówczas drżała z podniecenia, nie z obawy o to, co przyniesie niedaleka przyszłość. — Nie przepraszaj, nie masz powodu — zaznaczył, nie myśląc o tym, co ujawniona prawda dla nich oznaczała. Nie myślał również o wpływie, jaki ciąża będzie miała na jego związek z Dee i chociaż na to nie zasługiwała, obecnie zepchnął ją głęboko w zakurzony kąt świadomości. Jedyne czego teraz pragnął, to złagodzić rozpacz bijącą od Giselle. Rozpacz, której on był sprawcą. Był nieostrożny. Jako lekarzowi – jako odpowiedzialnemu mężczyźnie, za jakiego się uważał – nie przyszło mu do głowy, by zatroszczyć się o zabezpieczenie! Po raz drugi znalazł się w podobnej sytuacji. I po raz drugi, bez odrobiny wątpliwości, zamierzał udowodnić, że był godny zaufania, jakim obdarzyła go przyjaciółka. — Jakąkolwiek podejmiesz decyzje, będę przy tobie. Przez cały czas. Zawsze, gdy będziesz mnie potrzebowała — zapewnił. To nie przyzwoitość nakazywała mu postąpić szlachetnie; gdyby podobny kłopot związał go z inną, przypadkową kobietą prawdopodobnie przeprowadziłby taką rozmowę mniej przyjemnie i bardziej sugestywnie. Ale chodziło o Giselle, j e g o Giselle. Ona zawsze w niego wierzyła. Dlatego była ostatnią osobą na świecie, którą chciałby zawieść.
Odczekał minutę, dwie, a może dziesięć. Kołysał ją w ramionach, czekając, aż złapie oddech nieprzerwany szlochem. Następnie odrobinę się odsunął, by móc na nią spojrzeć. Odgarnął jej włosy z czoła i schował za uchem, po czym starł ostatnie łzy z jej policzka. Gdyby mógł, zabrałby cały ciężar, który odczuwała i przeniósł go na własne barki.
— Poradzimy sobie — powiedział, patrząc jej w oczy. — To niczego między nami nie popsuje, obiecuję ci — dodał, wciąż trzymając ją blisko siebie. Nie potrafił odgadnąć, jak będzie wyglądała ich przyszłość, dokąd zaprowadzić ich ta zmiana, ale mimo uczucia niepewności, nie panikował.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Zanim dowiedziała się o ciąży, spanikowała. Już wcześniej, kiedy myślała o wspólnie spędzonej nocy, zaczęła obawiać się jej konsekwencji. Wiedziała bowiem, że dla Diona nie mogło znaczyć to nic więcej, jak moment pocieszenia. To właśnie w jej ramiona uciekł po tym, jak rozstanie z Destaney zaczęło mu doskwierać, a fakt, że sama mu na to pozwoliła, doprowadzał ją do szału. Wiedziała, że przez to ucierpi, ale wiedziała też, że nie mogła winić za to nikogo, poza samą sobą – w końcu to ona otworzyła się na niego, ponieważ przez moment naiwnie pozwoliła sobie uwierzyć, iż to jedno zbliżenie sprawi, że brunet też dostrzeże, że mogli być dla siebie kimś więcej. Nie mógł tego zauważyć, skoro już pewien czas później wrócił do swojej byłej partnerki. Choć już wtedy Giselle podejrzewała, że mogła być w ciąży, myśl o tym i tak w nią uderzyła. Oddała mu przecież całą siebie, a on i tak znajdował się poza jej zasięgiem.
Czuła się winna, ponieważ to ona ich w to wciągnęła. To ona nie potrafiła utrzymać własnych uczuć na wodzy i pozwoliła sobie sięgnąć po coś, czego pragnęła już od dawna. Jej zachłanność sprawiła, że teraz musieli mierzyć się z problemem, na który żadne z nich nie było gotowe. Bo nie, Giselle nie tak wyobrażała sobie zostanie matką – miała nadzieję, że kiedy do tego dojdzie, jej życie będzie już poukładane. Obecnie nie była tego ani trochę bliska.
Pozwoliła sobie jeszcze trochę popłakać, policzek lokując na wysokości jego piersi. Skryła się w jego ramionach, teraz już nawet nie myśląc o tym, jak przyjemnie było znaleźć się w nich pewien czas temu. Tęskniła za tamtą bliskością, a jednak w obliczu problemu, przed którym stanęli, nie potrafiła myśleć o cielesnych uciechach. Za bardzo bała się tego, co na nich czekało. - Nie możesz mi tego obiecać, Dion - odezwała się po chwili milczenia, a jednak nie podniosła na niego wzroku. Bała się teraz spojrzeć mu w oczy, ponieważ obawiała się, że kiedy w nie zajrzy, dostrzeże, że miała rację. Nie chciała jej mieć, ponieważ nie chciała, aby cokolwiek się między nimi zepsuło, ale przecież nie mieli gwarancji, że tak się nie stanie. Ich wspólna codzienność miała stać się znacznie bardziej skomplikowana. - Nie wiem, jak mogłam być tak głupia - jęknęła, po raz kolejny wyrzucając sobie to, do czego dopuściła. Przecież nie tak miało być – nie miała wpaść z facetem, który nie był nawet jej partnerem, a już na pewno nie miała znaleźć się w położeniu, w którym nie wiedziała nawet, kto był ojcem jej dziecka. Swoją drogą, o tym może też powinna mu wspomnieć? Na samą myśl zrobiło jej się słabo i dlatego też lekko się odsunęła. Pociągnęła nosem i w końcu omiotła twarz bruneta spojrzeniem. - Co powiedziałeś Destaney? - zapytała, domyślając się, że musiał wiedzieć od niej. Giselle nic nie mogła poradzić na to, iż mimowolnie zastanowiła się, czy gdyby blondynka wiedziała, co te testy mogły oznaczać, powiedziałaby mu o tym? Gdyby wiedziała, na pewno nie byłaby wówczas dla niej taka miła.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Przede wszystkim starał się zachować spokój. Pamiętając, jak wiele obaw zagnieździło się w sercu jego niedoszłej żony, gdy dowiedziała się o noszonej pod sercem ciąży, wiedział, że opanowanie będzie tym, czego Giselle zabraknie. Pokazując, że niepokój targał również nim, jedynie wzmógłby w niej tę niepewność. Natomiast tym, nad czym nie mógł zapanować, było szybko bijące serce, wskazujące na nerwowość, która mimo zapewnień, dopadła także jego. Podejrzewał się o bycie sprawcą tego zamieszania od momentu, w którym Destaney – lekkim, niczego niepodejrzewającym tonem – opowiedziała mu o tym, co widziała podczas zakupów. Miał więc chwilę na to, aby oswoić się z różnymi, p r a w d o p o d o b n y m i scenariuszami, a mimo to zderzając się z rzeczywistością, musiał walczyć, by nie stracić gruntu pod nogami.
— Wątpisz we mnie? — spytał, nie oczekując odpowiedzi; w jego tonie nie kryło się oskarżenie, a przeciwstawienie się kwestionowanej przez nią obietnicy. — Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i jestem przekonany, że to się nie zmieni. Na pewno nie z mojej strony — dodał, nieświadomy tego, że wybrał najmniej odpowiednie słowa, by zapewnić Gisellę, że mogła na niego liczyć niezależnie od okoliczności. Pogrążał się powoli, bezwiednie odbierając im szanse na zbudowanie życia, jakiego w głębi duszy oboje pożądali. Nie miał pojęcia, że z każdą chwilą wyrywa w sercu przyjaciółki większą dziurę.
Oczywiście, że nie tak miało być! Żadna rozsądnie myśląca osoba, nie p l a n o w a ł a b y własnej przyszłości okraszonej równie niefortunnymi wypadkami. Nie byli w tym odosobnieni. Lecz choćby bardzo chcieli zmieniać przeszłość, postąpić inaczej, nie mogli. Być może Giselle tego właśnie pragnęła – cofnąć czas – ale on nie był przekonany, czy dostając drugą szansę, postąpiłby inaczej. W jego głowie wciąż wiele kwestii pozostawało nieuporządkowanych, a sprzeczne emocje i pragnienia, o które wcześniej się nie podejrzewał, nie ułatwiały mu obrania spójnego kierunku. Było za wcześnie, za szybko.
Uśmiechnął się pokrzepiająco, rozglądając się za jakimiś chusteczkami, by przyjaciółka mogła otrzeć nosek. Nie znalazłszy żadnej w zasięgu ramion, przestał zawracać sobie tym głowę.
— Nic — odparł zgodnie z prawdą. Powoli docierało do niego, że zawiódł nie tylko Giselle, ale również Dee. Zatrważające, że w tak krótkim czasie naruszył fundamenty dwóch cholernie istotnych w jego życiu relacji. — Najpierw musiałem się upewnić, że moje podejrzenia są słuszne. Nie chciałem… Nie chciałem stawiać jej w niewygodnym położeniu przedwcześnie — wyjaśnił, czując wewnętrzny opór przed czekającą go rozmową. — TerazTeraz kiedy mam pewność, wiem, że muszę powiedzieć jej o wszystkim. Ale to nie twoje zmartwienie, tylko moje. Poradzę sobie — odparł, domyślając się, że Giselle obarczała winą za wszystko nikogo poza sobą. Zawsze była pełna empatii, a przez to ściągała na swoje ramiona więcej, niż dawała radę udźwignąć. Nie chciał więc, by utonęła w zmartwieniach, których nie była przyczyną! Tylko jak miał ją o tym przekonać?

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Już w momencie, w którym Destaney uświadomiła ją, że jej relacja z Dionem była jak najbardziej aktualna, Giselle została sprowadzona na ziemię. Pojęła wtedy, że jej relacja z brunetem nie miała się zmienić, a choć to było dla niej oczywiste już wcześniej, nie sprawiło to wcale, że jego słowa stały się mniej bolesne. Bo owszem, pomimo tego, że zapewniał ją, że jej nie zostawi, swoją wypowiedzią dał jej także jasną deklarację tego, że między nimi nic nie mogło się zmienić – nie tylko na gorsze, ale też na lepsze. Już zawsze mieli pozostać tylko dwójką przyjaciół, co tamtej wspólnie spędzonej nocy odbierało część znaczenia, które Farber mimowolnie jej nadała. On tego nie chciał – nie chciał jej, a gdyby ona wiedziała to lepiej, nie pozwoliłaby, aby znaleźli się w tak skomplikowanej sytuacji. Nie powinna była aż tak ufać własnym uczuciom.
Uśmiechnęła się więc gorzko, a później lekko pokiwała głową. Choć nie była to jego wina – nie wiedział przecież o jej uczuciach, ani też nie mógł zmusić się do tego, aby poczuć do niej coś więcej, w Giselle wezbrała jakaś dziwna, nieuzasadniona irytacja. Była zła na niego, ponieważ nie umiał zauważyć w niej osoby, którą chciała dla niego być, a także była zła na siebie, ponieważ to właśnie ona była na tyle naiwna, by założyć, że coś mogło się między nimi zmienić. Teraz chciała dać mu do zrozumienia, że tak wcale nie musiało być. - Może nie musisz - odezwała się, a chwilę później wyswobodziła się z jego objęć. Choć tkwienie w nich przez pewną chwilę było przyjemne, aktualnie sprawiało jej już tylko ból. Nie chciała bowiem tulić się do piersi, która nie należała do kogoś, kto chciałby spędzić przyszłość u jej boku. Nawet teraz, kiedy rozmawiali o tym, że wspólnie mogli zostać rodzicami, on i tak myślał o innej kobiecie. Od samego początku była dla niego wyłącznie nagrodą pocieszenia, a myśl o tym sprawiała, że łamało jej się serce. - Nie wiem, czy jest twoje - oznajmiła, kiedy przystanęła za jedną z kuchennych szafek. Omiotła bruneta spojrzeniem, jednocześnie czując, jak jakaś niewidzialna dłoń zaciskała się na jej gardle. Choć nie mijała się z prawdą, czuła się źle z tym, o czym właśnie mu mówiła, ponieważ podświadomie chciała chyba, aby to właśnie on okazał się ojcem jej dziecka. Pomimo tego, że wiele by to między nimi skomplikowało, był bezpieczniejszą opcją niż facet, którego ledwie znała. W rzeczywistości jednak żadnemu z nich nie chciała aż tak skomplikować życia. - Zrobię testy, ale potrzeba jeszcze kilku tygodni. Może nie ma powodu, żebyś cokolwiek między wami komplikował - wyjaśniła, jakby jej głównym zmartwieniem był teraz rzeczywiście jego związek. Choć chciała życzyć mu dobrze i w pewnym sensie pragnęła, aby mu się poukładało, nie umiała właśnie teraz otwarcie kibicować tej relacji. Może była egoistką, ale dla samej siebie również pragnęła szczęścia, a to mogła otrzymać wyłącznie będąc przy nim. Innymi słowy – było ono dla niej zwyczajnie nieosiągalne.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
N i e ś w i a d o m o ś ć jej uczuć była doskonałą wymówką. Nieświadomość, niepewność oraz – dość prozaiczny – strach. To one, stanowiąc odrobinę irytujący zespół, nakazywały mu zachowywać dystans, jaki wspólnie narzucili sobie wiele lat temu, nazywając swoją relację przyjaźnią. Zamiast naruszać ją powoli, systematycznie przekraczając kolejne granice, rzucili się na głęboką wodę. Przekonanie, że seks powinien ich do siebie zbliżyć, ucząc patrzeć na siebie i n a c z e j, okazało się błędne. I choć żadne z nich nie przewidziało takiego scenariusza, oddalili się od siebie. Zaś usłyszawszy, że nie jest jedynym „podejrzanym”, zaczął się zastanawiać, czy nie oddalili się od siebie na zawsze. Choć na jego policzku nie pokazał się ślad, doznał uczucia podobnego do bólu po zadanym ciosie. Spojrzał na Gisellę pełen rozczarowania, a nawet odrobiny złości. Nie znał przyczyny pojawienia się tych emocji, a co gorsza nie potrafił ich ujarzmić. Nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że zawładnęła nim zazdrość. Wydawało się to sensownym wyjaśnieniem, ale niesprawiedliwym wobec Dee. — To komplikacja, której się nie spodziewałem — przyznał. Z trudem panował nad głosem, jednak przyjaciółka znała go na tyle dobrze, że prawdopodobnie dostrzegła targające nim emocje. Przypominając sobie tamtą noc, dostrzegał, że pożądanie przysłoniło im oczy, powodując, że zapomnieli pomyśleć o zabezpieczeniu. Za to wyobrażenie sobie, że podobna sytuacja miała miejsce również z innym mężczyzną, w niedługim odstępie czasu, sprawiała, że boleśnie skręcał mu się żołądek.
— Dziękuję, że mi powiedziałaś — dodał. Chciał zachować się porządnie, ale nowe informacje zdecydowanie mu to utrudniały. Nie chciał przyzwyczaić się do myśli, że zostanie ojcem, kiedy prawda mogła okazać się zgoła odmienna. — W takim razie nie powiem Dee. Przynajmniej, póki nie będziemy mieli pewności. Nie powinienem jej w to wciągać, skoro może się okazać, że dziecko nie jest moje — zgodził się z nią. Wiedział, że zatajanie prawdy przed partnerką było niewłaściwe, ale znacznie łatwiej będzie skonfrontować się z prawdą niżeli domysłami. Ich życie bez tego nie było proste.
Wziął głęboki oddech i zatrzymał spojrzenie na Giselli. Choć wciąż twierdził, że dadzą sobie radę, teraz te zapewnienia nie chciały przejść mu przez gardło. Poczuł blokadę i potrzebował czasu, by się jej pozbyć. By nabrać dystansu i uporządkować wszystko, czego się dowiedział. — Powinienem już iść. Muszę odebrać Paddy’ego — stwierdził, co nie do końca było prawdą. — Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, daj mi znać. Mogę zawieść cię na testy czy pokryć koszty badania. Wiem, że dom zjada cię finansowo, więc to żaden problem — dodał. Zakręcił się, jakby czegoś szukał, ale przecież przyszedł z pustymi rękami. Bez przekonania, czy postępuje słusznie, podszedł do przyjaciółki, która skryła się za jednym z blatów i przelotnie musnął ją w czoło. — Dbaj o siebie, proszę — rzucił na odchodne, po czym przelotnie zerknął w oczy kobiety, jakby szukał w nich odpowiedzi na wszystkie wątpliwości męczącego jego myśli i ostatecznie skierował się ku wyjściu. Gdy zamknął za sobą drzwi, oparł się o nie i przez chwilę po prostu stał, nie mogąc ruszyć się z miejsca.

Giselle Farber
Koniec.
ODPOWIEDZ