felietonista — freelancer
34 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I was in your wet dream
Driving in my car
Saw you at the side of the road
There's no one else around
You're touching yourself, touching yourself
Touching your, touching yourself
Touching yourself
002
Budząc się rano w mieszkaniu, które tak dobrze znał czuł się paskudnie. Przerażenie mieszało się z mdłościami i zawrotami głowy, a strach dodatkowo huczał, podpowiadając, że to najwyższy czas na atak paniki. Słysząc, a właściwie nie słysząc nic, powoli wysunął się z łóżka i zaczął podążać w kierunku drzwi, a następnie łazienki. Szybki prysznic, a potem kartka, która sprawiła, że kolejne dni Duncan nie potrafił logicznie myśleć, a wszystko w jego ciele krzyczało, że tak nie powinno być. Nie potrafił jednak przestać myśleć o Ozzy’m i tym, jak beznadziejnie musiał się zachować, skoro mężczyzna nawet nie chciał go rano widzieć i wolał uciec.
Kilka dni dawał się pożerać temu wszystkiemu, powoli i skutecznie trawiony wyrzutami sumienia, aż w końcu nie mógł znieść więcej. Musiał go zobaczyć i chociaż przeprosić, spojrzeć mu w końcu w oczy i powiedzieć to cholernie trudne słowo, którego czasem nie był w stanie wykrztusić z siebie. Ale był pewien, że bez choćby próby przeproszenia go nie uzyska wewnętrznego spokoju (którego i tak nie miał już nigdy posiadać, był tego pewien).
Próbował trochę pisać, wiedząc, że ma zamówienia na kilka felietonów, ale gdy czwarty dzień z rzędu nic z tego nie wychodziło, w końcu się zebrał i wyruszył w podróż do Cairns, w którym to Ozzy pracował. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był w jakimś miejscu związanym ze sztuką, ale pewnie jeszcze w czasie widywania się z mężczyzną. Potem unikał wszelkich muzeów i galerii sztuk. Dziś jednak nie był dzień na unikanie ich, a Duncan naprawdę dzielnie podchodził do sprawy, zbierając się bez większego problemu i przyjeżdżając na miejsce. Pierwsze komplikacje pojawiły się jednak na miejscu, kiedy jakiś mężczyzna spytał, czy może mu w czymś pomóc. Patrząc na niego miał z tyłu głowy przerażającą myśl, że mógłby się ten człowiek Ozzy’emu podobać i coś go w środku od tego ścisnęło. Szybko wydusił, do kogo przyszedł i że to ważne, a kiedy został poproszony o poczekanie, zaczął się kręcić po galerii i spoglądać na dzieła sztuki, których absolutnie nie rozumiał.

ozzy lonsdale
ambitny krab
buffalo '66
brak multikont
historyk sztuki, kurator — northsite contemporary arts
35 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
say you'll see me again, even if it's just in your wildest dreams
𝟑
Ciężko było żyć w Lorne Bay ze świadomością, że Duncan mógł w każdej chwili wyłonić się zza rogu i zaburzyć harmonię dnia, który właśnie trwał. Świadomość, z którą żył przez minione lata, to jest, że mężczyzna opuścił Australię raz na zawsze, była w pewnym sensie kojąca; nie musiał martwić się o niezręczne spotkania albo, co gorsze, szansę oglądania go z kimś innym, nowym. W szczególności obawiał się, że kiedyś zobaczy go z kobietą albo w najgorszym wypadku ze swoją byłą przyjaciółką, na nowo, ale potem Ducky uciekł i ta obawa pomału zniknęła. Ustąpiła tęsknocie. Z deszczu pod rynnę, jak to mówią... od ich ostatniego spotkania, czuł niejasne emocje, bo z jednej strony stres powrócił, a z drugiej, tęsknota zaczęła mu doskwierać tylko bardziej intensywnie. Być może zbyt wiele wymagał, skoro sądził, że los da im na siebie wpaść po raz drugi w tak krótkim czasie, ale jednocześnie pragnął podobnego zrządzenia losu, jak i obawiał się go. Nie umiał logicznie wyjaśnić, co się z nim działo.
Chociaż od poprzedniego spotkania mijały dni, Ozzy nie zebrał się w sobie, by podjąć próbę kontaktu. Chociaż mogło to wyglądać dość jednoznacznie (czyt. sugerować, że po ekscesach z tamtego wieczoru w barze, nie chciał widzieć go nazajutrz), nie wyszedł tamtego dnia z domu, by uniknąć konfrontacji, a zwyczajnie w pośpiechu wypadł do pracy, gdzie był umówiony na spotkanie, by sprzedać jakiś szalenie drogi obraz, który nawet nie był wart tego pośpiechu w jego osobistym odczuciu. I kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie odczuł żadnej, choćby najmniejszej ulgi w związku z tym, że nie musieli spędzać razem niezręcznego poranka przy śniadaniu i kawie, dając się pożreć stresowi. Trochę czuł z tego powodu ulgę, a trochę żałował, bo przecież bez względu na wszystko, chciałby go widzieć. Łapał się na tym, że nawet chodząc po Cairns czasem rozglądał się i zerkał w kierunku miejsc, które kiedyś Duncan wybrałby na poranną kawę, lunch czy biznesowe spotkanie. Nie robił tego od lat; wystarczyła mała iskierka, by odpalić lont, pędzący teraz nieuchronnie w kierunku bomby.
Kiedy jeden z pracowników powiedział mu, że ktoś go szuka, z miejsca przyjął, że to będzie kolejny klient, z którym był umówiony - to był kolejny dzień, kiedy poświęcał swój czas i profesjonalną opinię ludziom, którzy mieli dużo pieniędzy i chcieli wydać je na sztukę. Nie robił tego często, ale podchodził do sprawy na tyle poważnie, że nie zwlekał. Kiedy po wyjściu na salę jego oczom nie ukazał się umówiony na jakiś czas później mężczyzna nazwiskiem Wishart, a Duncan, którego od kilku dni i tak nie umiał wyrzucić z głowy, na momencik go zmroziło, ale postanowił rozegrać to gładko i pozornie bez stresu. - Rozumiem, że zostajesz tu na dłużej, skoro postanowiłeś udekorować mieszkanie? - posłał mu jeden z tych popisowych uśmiechów, kiedy z wystudiowanym spokojem i niemal gracją zjawił się u jego boku. Miał to wszystko w małym palcu, choć udawanie, że nie targają nim żadne emocje, było przy tym człowieku trudne jak diabli.

duncan gallagher
ambitny krab
felietonista — freelancer
34 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I was in your wet dream
Driving in my car
Saw you at the side of the road
There's no one else around
You're touching yourself, touching yourself
Touching your, touching yourself
Touching yourself
Nie bardzo rozumiał, po co to robił, po co się tutaj zjawiał i co właściwie chciał osiągnąć. Poza podziękowaniem, żadne słowa nie przychodziły mu do głowy, którymi mógłby się podzielić z Ozzy’m, a przecież nie zamierzali tu raczej stać w ciszy i na siebie patrzeć. Jasne, spoglądanie na niego było miłym zajęciem i zawsze bardzo się Duncanowi podobało, ale stracił już możliwość, żeby to robić, umówmy się. Dlatego też stojąc przed jednym z nieznośnie drogich obrazów, próbował wymyślić, co mógłby powiedzieć. Co poza oczywistym wypadało w takiej sytuacji przekazać? Niestety, niewiele pojawiało się w jego głowie i raczej czuł w niej bałagan związany z obudzeniem się samemu w mieszkaniu Ozzy’ego niż pomysł na jakąś rozwijającą i fascynującą rozmowę.
Nie liczył, ile przyszło mu czekać, jednak ile by to nie trwało, to byłby tak samo zaskoczony. Wstrzymał oddech słysząc głos obok siebie, ten tak doskonale znany głos, który przypominał sobie w najmniej przez siebie spodziewanych momentach. Czasem odpalał filmiki z przeszłości i oglądał je, kiedy wydawało mu się, że zapomina już głos Ozzy’ego. Albo gdy miał wrażenie, że sposób w jaki się porusza gdzieś mu umyka i jest niemożliwy do uchwycenia.
W zasadzie, przyszedłem tutaj do ciebie, ta sztuka raczej… nie przemawia do mnie — uśmiechnął się trochę krzywo. Nie wiedział, czy nie miał w ten sposób obrazić Ozzy’ego, ale nie zamierzał kłamać. To, co przed sobą widział wyglądało jak dzieło dziecka, które pierwszy raz dostało dostęp do farb i zamierzało z niego skorzystać tak bardzo, jak to tylko możliwe. — Ludzie naprawdę to kupują? — spytał niepewnie, obracając głowę tak, aby móc tym razem spojrzeć na mężczyznę. Na jego idealny uśmiech i lekką postawę, na to wszystko, co zdawało się krzyczeć, jak to bardzo był dziś wyluzowany i jak bardzo to wszystko, co miało właśnie miejsce nie robiło na nim wrażenia.
Chciałem przeprosić — powiedział w końcu cicho, kiedy wzrokiem już zdążył umknąć z powrotem na obraz, nie mając w sobie na tyle odwagi, aby powiedzieć mu to prosto w twarz. — Nie wszystko pamiętam, ale mój stan sam w sobie wymaga przeproszenia — i co do tego był stuprocentowo pewien, nikt by nie był w stanie mu wmówić, że nie musi za to przepraszać, bo czuł inaczej.

ozzy lonsdale
ambitny krab
buffalo '66
brak multikont
historyk sztuki, kurator — northsite contemporary arts
35 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
say you'll see me again, even if it's just in your wildest dreams
Kiedy zostawał sam, godzinami potrafił planować, co by mu powiedział, gdyby miał ku temu sposobność - układał w głowie długie monologi, zasypiał, a czasem nawet i budził się, dobudowując nowe zdania do swojego oratorskiego popisu, który nigdy nie miał zaistnieć. Sądził, że przede wszystkim innym, Duncan ponownie zapadnie się pod ziemię po tym spotkaniu; nie podejrzewał, by chciał go odszukać i nawiązać kontakt, o czymkolwiek porozmawiać. Sądził, że jak na wypadek przy pracy przystało, opuszczą na to kurtynę zapomnienia i każdy z nich po prostu instynktownie będzie trzymał się od tego drugiego z daleka. Ozzy wprawdzie chciał przerwać tę zmowę milczenia, jeśli będzie to w ogóle możliwe, ale zdawał sobie przecież sprawę, że prawdopodobnie tylko on ma takie pragnienie. I nawet wiedział, skąd się ono brało, co tylko potęgowało w nim poczucie, że jest żałosny. Duncan skreślił go lata temu, a on nawet teraz, po przypadkowym i nic nie znaczącym spotkaniu, planował co by mu powiedział, gdyby otrzymał taką szansę. Jak inaczej miał to nazwać?
Chciał, by to było efektowne wejście, jakby sytuacja była stosowna do próby zrobienia dobrego wrażenia. Sądził, że to mało realne, by Duncan jakkolwiek zareagował, ale lubił się karmić ślepą nadzieją najwyraźniej, skoro dołożył wszelkich starań, by się przy nim prezentować lepiej, niż te wszystkie obrazy razem wzięte. Nie wszystkie były bohomazami; część z nich miała w sobie jakieś przesłanie, czytelne dla większego grona, niż wyłącznie dla samego autora tego dzieła. Inne były czystą abstrakcją, jeszcze inne... zdawały się wręcz oszpecać otoczenie. Wszystkie jednak dawały coś poczuć i chyba właśnie o to chodziło ludziom, którzy je kupowali.
- Do mnie? - wyrwało mu się. Czyli naprawdę chciał porozmawiać? O czym? Jak miało to przebiec? Wiele pytań nagle skłębiło się w jego głowie, niby gęste, ciemne chmury. Ale to było coś innego. Mroczne kłęby wisiały na nim, kiedy Duncana nie było obok, a obecnie przez obłok zawało przebijać się kilka promieni słońca. Był naiwny do bólu i chyba najwyraźniej mu ten ból średnio przeszkadzał, skoro brnął w to jak głupi dzieciak. - Tak, wydają całkiem sporo pieniędzy tutaj. Wiem, że nie wszystko jest... estetycznie zadowalające, ale wiele osób nie szuka tu tego, co mieści się w typowym kanonie piękna - posłał mu lekki uśmiech. Był wrażliwy na sztukę, ale wobec osób, które jej nie rozumiały, miał wbrew pozorom wiele zrozumienia. - Nie przepraszaj. Po prostu się upiłeś, sam miałem zamiar tamtego wieczoru to zrobić - wzruszył lekko ramionami. Wspomnienie o tym, że Duncan niewiele pamięta sprawiło, że zaczął zastanawiać się, czy podejrzewał, że... coś między nimi zaszło? Zagryzł wewnętrzną stronę policzka, myśląc o tym, czego mężczyzna mógł się obawiać, przychodząc tutaj i z jednej strony poczuł jakieś dziwne mrowienie ekscytacji, a z drugiej... żal? Co jeśli przyszedł tylko po to, by się utwierdzić, że na pewno go nie dotknął? Nerwowo przełknął ślinę. - Nic się nie wydarzyło, jeśli się o to martwisz. Rano po prostu musiałem jechać do pracy, stąd ta kartka, klucze... - urwał, uciekając spojrzeniem na jedno z dzieł, które się przed ich dwójką rozpościerały.

duncan gallagher
ambitny krab
felietonista — freelancer
34 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I was in your wet dream
Driving in my car
Saw you at the side of the road
There's no one else around
You're touching yourself, touching yourself
Touching your, touching yourself
Touching yourself
Sam sądził, że zapadnie się pod ziemię, przepadnie i nigdy więcej nie wyściubi nosa z mieszkania, które wynajmował. No, może poza wizytami u dziadków, których próbował na nowo zeswatać, a którzy na co dzień, chyba w ramach rozrywki, zaczęli wypominać mu to, jak sam beznadziejne życie uczuciowe prowadził. Nie potrzebował tych słów skierowanych prosto w jego serce, wystarczająco mocno sam się krzywdził każdego dnia. Przecież rozdrapywał rany związane z Ozzym na porządku dziennym, jak gdyby była to najlepsza rozrywka, jakiej kiedykolwiek doświadczył. Nie potrafił przestać, na nowo i na nowo przypominając sobie rozdzierający ból w klatce piersiowej, w miejscu, w którym kiedyś biło mu serce. Czuł to wszystko tak samo, jak dnia, w którym postanowił uciec. Przerażenie, samotność i pustka, to wszystko wypełniało go po brzegi, było jak koktajl mołotowa i groziło nagłą eksplozją przy odrobinie iskry będącej zapalnikiem. Bał się tego wybuchu i konsekwencji z nim związanych, dlatego też uciekł i przez te wszystkie lata nie pojawiał się w Lorne. Dla swojego własnego dobra, ale także dla dobra Ozzy’ego, który nie zasługiwał przecież na bycie traktowanym w sposób, w jaki Duncan traktował go przez ten cały czas. Odskocznie, sekret, tajemnicę skrywaną na samym dnie wszystkiego, co kiedykolwiek chciał i posiadał.
Do ciebie — przyznał cicho, jak gdyby sam bał się tych słów, przyznania się do tego. Lekko objął się sam ramionami i potarł jedno z nich dłonią, dając sobie w ten sposób namiastkę wsparcia, którego w tym momencie potrzebował. To nie miała być łatwa rozmowa, nawet jeśli miał przeprowadzić ją z osobą, do której uciekało jego głupie serce. — Nie powiem, żebym to rozumiał — nigdy sztuka nowoczesna do niego nie przemawiała i nawet tego nie zamierzał ukrywać. Nawet jeśli przebywał właśnie w galerii, która była nią przepełniona i gdzie by nie spojrzał, tam jego wzrok napotykał tego typu dzieła.
Głupio mi, że tak to wszystko wyszło — cichy głos rozszedł się szumem po pomieszczeniu. Duncan bał się jednak mówić głośniej, strach przed byciem podsłuchiwanym przez jakąś przypadkową osobę bardzo mocno się w nim odzywał. — Nie o to mi chodziło — energicznie pokręcił głową, kiedy Ozzy zaczął mu się tłumaczyć, a przecież nie po to tutaj przyszedł. — Po prostu nie jestem pewien, czy nie zrobiłem nic głupiego i czy cię jakoś nie uraziłem — przecież to było możliwe. Nawet jednak przez sekundę nie pomyślał o tym, że Ozzy mógłby go jakkolwiek wykorzystać, bo przecież nie był taki i wiedział o tym doskonale.

ozzy lonsdale
ambitny krab
buffalo '66
brak multikont
historyk sztuki, kurator — northsite contemporary arts
35 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
say you'll see me again, even if it's just in your wildest dreams
Robił wszystko, by przez te minione lata nie żyć dzień za dniem tym, co było, stawał na głowie, by ruszyć dalej. Zacząć od nowa, przewartościować swoje życie po tym, jak po raz kolejny okazał się nie wystarczać. Kiedy już sięgał w przeszłość, kiedy wracał do wspomnień, które dzielił z Duncanem, nietrudno było rozdrapać pomału gojące się rany. Należało uważać, a kiedy już zagłębiał się w te niedozwolone zakamarki umysłu, musiał zachować szczególną ostrożność. Z czasem wolał przestać w ogóle o nim myśleć, bo obchodzenie się ze sobą niczym z jajkiem nie należało do rzeczy prostych ani przyjemnych. Nie znosił się nad sobą trząść, w ogóle nie był tego nauczony, a raczej całe życie rozmaite przypadki pokazywały, że musi mieć twardy tyłek. W szczególności było to ważne, jeśli miał miękkie serce. A miał, oczywiście, że miał, zawsze miękł gdy chodziło o Duncana i jakiekolwiek wspólne wspomnienia. Chociaż lubił się karmić nadzieją, że z biegiem lat się z niego wyleczył, doskonale wiedział, że to była nieprawda.
Pewnych rzeczy nie dało się tak po prostu zapomnieć.
Bez względu na to, jak mało ważny musiał być dla niego w tamtym czasie, skoro zdecydował się ukryć ich relację przed światem, nawet po latach Ozzy lubił udawać, że tak naprawdę wszystko potoczyło się całkiem inaczej. Lubił karmić się kłamstwami, skrojonymi tak precyzyjnie, że niemal nie dało się dostrzec różnicy; w końcu prościej było myśleć, że po prostu im nie wyszło, tak zwyczajnie, jak to bywało z ludźmi w związkach. O wiele łatwiej mu przychodziło tolerować taki scenariusz, niż postawić się na miejscu porzuconego, kogoś, kto nie był dostatecznie dobry. Proste, zwyczajne nie wyszło zdawało się boleć jakoś mniej, nawet jeśli mijało się z prawdą. Bo przecież wiedział, jak było. Wiedział to wszystko lepiej, niż by sobie życzył, niż kiedykolwiek by chciał.
- Jak co wyszło? - spytał, jawnie zbity z tropu. Widać było po nim całe to odczuwane zdziwienie, zresztą. Nie umiał tak dobrze grać, by stłumić je i udać, że słowa Duncana są dla niego zupełnie oczywiste. Czy próbował go przeprosić za to, że się upił? Nie sądził, żeby to był konieczne. Ba, jakaś masochistyczna cząstka jego osobowości cieszyła się, że tamtego wieczoru Ducky trafił na niego, zamiast denerwować samym faktem, że w ogóle doszło do sytuacji. Jeśli chciał się upić, robił to. Nic mu do tego. - Nie zrobiłeś nic głupiego. Wróciliśmy do mnie taksówką, bo nie wiedziałeś pod jakim mieszkasz adresem, a potem po prostu położyłem cię do łóżka, bo i tak praktycznie zasnąłeś na tylnym siedzeniu - mówił spokojnie, niezbyt głośno, ale też nie do końca cicho. Gdyby ktoś chciał, mógłby usłyszeć go z łatwością, bo to wszystko, o czym opowiadał było dla Ozzy'ego tak naturalne i zwyczajne, że nie czuł potrzeby, by ściszać głos, nawet prowadząc tę rozmowę w galerii.

duncan gallagher
ambitny krab
felietonista — freelancer
34 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I was in your wet dream
Driving in my car
Saw you at the side of the road
There's no one else around
You're touching yourself, touching yourself
Touching your, touching yourself
Touching yourself
Duncan bardzo wiele czasu poświęcił w swoim życiu na udawanie. Wmawianie sobie i wszystkim dookoła, że jest kimś innym, niż był w rzeczywistości. Skrywał bardzo głęboko w sobie każdą rzecz, której się wstydził i uważał za jakkolwiek uwłaczającą. Nigdy źle by nie pomyślał o kimś innym tylko ze względu na jego orientację, a jednak sam pastwił się nad sobą, jak gdyby było to zbrodnią najgorszą na świecie. Nie było, nigdy nie miało być, ale jego głowa przepełniona była irracjonalnym strachem, z którym trudno było poradzić sobie w pojedynkę. Budował więc dookoła tej części samego siebie bardzo wysoki i gruby mur, który jednak nie miał solidnych fundamentów, a każda myśl o Ozzym sprawiała, że cegła po cegle odpadały od niego elementy. Teraz, gdy ponownie był w Lorne Bay i gdy stawał twarzą w twarz z Lonsdale, wszystko stawało się bardziej chybotliwe i mniej pewne. Możliwe do bycia zmiecionym z powierzchni ziemi tylko za sprawą mocniejszego pchnięcia w jedną ze ścian. Nie wiedział, jak długo miał być w stanie to wszystko utrzymywać, kiedy mężczyzna od tak wielu lat rządzący jego życiem stał obok niego, uśmiechał się i był tą idealną wersją samego siebie, która śniła się Duncanowi przez ostatnie lata prawie każdej pieprzonej nocy. I nie wiedział, czy sny z nim w roli głównej uważał za swoje błogosławieństwo, czy może zmorę.
Mój stan i to, jak był beznadziejny, że musiałeś mnie zabrać do siebie — przecież gdyby był choć trochę stabilny, to by się to pewnie tak nie skończyło, a oni rozeszliby się, każdy w swoją stronę. Był jednak porobiony niczym nastolatek po pierwszym kontakcie z alkoholem i nie potrafił w tym momencie nic na to poradzić. Nie mógł cofnąć czasu, pozostawało mu czuć wstyd i dawać się biczować samemu sobie batami ukręconymi z poczucia winy.
Zaciskał i na zmianę rozluźniał palce słuchając słów byłego kochanka? Miłości swojego życia? Dawnego przyjaciela? Nawet nie wiedział, jakimi słowami mógłby go w tym momencie określić. To było frustrujące i męczące, a bycie tak blisko powodowało, że bardzo mocno chciał sprawdzić, czy jego włosy wciąż były tak miękkie i gładkie w dotyku, jak tych kilka lat temu. — I za to wszystko, co opowiedziałeś, przepraszam. Nie powinienem był się doprowadzić do takiego stanu — i czy Ozzy chciał, czy też nie, nie mógł temu zaprzeczyć. Doprowadził się swoim byciem ćmą barową na samo dno i gdyby nie spotkanie Lonsdale’a w jednym z nich, prawdopodobnie noc spędziłby śpiąc w jakimś cuchnącym zaułku.

ozzy lonsdale
ambitny krab
buffalo '66
brak multikont
historyk sztuki, kurator — northsite contemporary arts
35 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
say you'll see me again, even if it's just in your wildest dreams
Kiedyś, te lata temu, przed spektakularną ucieczką i rozpadem ich relacji, czymkolwiek ta by w zasadzie nie była, Ozzy był gotów pomóc mu jak tylko potrafił. Wiedział co nieco; zdawał sobie sprawę z tego, że dla Duncana to wszystko było nowe, a może wręcz obce, a przez całe swoje życie nie przekraczał pewnych granic, albo nie czując potrzeby albo po prostu nie będąc gotowym na takie zmiany. Kiedy te zaczęły pomału zachodzić i kiedy, bądź co bądź, on sam stał się ich częścią dla Gallaghera, chciał zrobić dla niego ile tylko mógł, wszystko mu ułatwić... sam przecież, wiele lat wcześniej, był tu nowy, tu, w tym świecie, gdzie wszystko wyglądało odrobinę inaczej. I pamiętał, że to był dla niego trudny orzech do zgryzienia, nawet nie tyle ze strony, którą inni mogli obserwować, a przede wszystkim dla samego siebie. Poukładanie sobie w głowie rozmaitych spraw było naprawdę trudne i wymagało czasu.
I tak, to bolało, kiedy Duncan zdecydował, że to koniec. Że nie chce żadnych zmian, a w imię ich braku woli poświęcić to, co zaczęli budować. Bo może i Ozzy był odrobinę naiwny, ale wierzył naprawdę, że coś już zbudowali; było małe i niekształtne, wymagało jeszcze sporo pracy, poświęceń, wyrzeczeń, zaangażowania... ale było i choć wstyd było mu to przyznawać, w nim chyba to coś żyło nadal, jakby nigdy Ducky'ego w jego życiu nie zabrakło. Jakby nie przepadł, zabierając ze sobą serce ślepo zakochanego w nim bruneta, zostawiając w nim po tym organie tylko zionącą pustką dziurę. Nawet nie chciał się oszukiwać i obiecywać sobie, że miało teraz trafić na miejsce, ale może... gdyby pociągnąć ten dialog, może miał chociaż otrzymać upragniony, dawno niewidziany spokój? - To... to nie moja sprawa, co tamtego dnia zaszło i nie musisz mnie za to przepraszać, ani się tłumaczyć. Naprawdę, nie przejmuj się tak tym. Cieszę się, że mogłem pomóc. - Mówił szczerze, co dało się poznać na pierwszy rzut oka. Nie potrafił dobrze kłamać, to raz, a dwa, nie miał ku temu powodu w tej sytuacji. Nie przed Duncanem. Oczywiście, sporym niedopowiedzeniem by było twierdzić, że stan szatyna z tamtej nocy go nie martwił, ale... no tak, jak sam powiedział, to nie była jego sprawa. Już nie i nigdy więcej. - Przestań, na litość. Proszę. Od tego dramatyzmu aż mi się ciśnie na język zapytać jak ty mi to wynagrodzisz, a to byłoby raczej niewygodne pytanie - prychnął cichutko, naprawdę wiele mocy wkładając w to, by brzmieć na śmiałego i wyluzowanego, tak, jakby rozmawiał z każdym innym, tylko nie z człowiekiem, za którym wciąż tak bardzo tęsknił.

duncan gallagher
ambitny krab
felietonista — freelancer
34 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I was in your wet dream
Driving in my car
Saw you at the side of the road
There's no one else around
You're touching yourself, touching yourself
Touching your, touching yourself
Touching yourself
Wiele razy zastanawiał się, jak by to było, chociaż jednocześnie zdawał sobie sprawę z demonicznego działania gdybania. Nie doprowadziło ono nigdy nikogo do dobrego miejsca w życiu, nie ma się co oszukiwać. I u Duncana nie miało być ani trochę inaczej. Ale lubił się karmić bólem wyobrażania sobie, kiedy to mógłby zasypiać i budzić się w ramionach Ozzy’ego, kiedy mógłby go głaskać, całować i patrzeć jak uspokaja się przy nim. Przecież to było… było czymś, o czym marzył. Czymś, co jednocześnie jednak znajdowało się daleko poza jego strefą możliwości. Pozbawił się jej dawno, dawno temu i nic nie miało go ani usprawiedliwić, ani sprawić, żeby mógł do tego wrócić. Nie zasługiwał na drugą, piątą czy piętnastą szansę. Nie zasługiwał nawet na tę pierwszą, skoro tak bardzo wszystko spartaczył i włączył swój standardowy mechanizm, którym była ucieczka, kiedy czuł się za bardzo. Tak po prostu za bardzo. Bez względu na to, czy chodziło o strach, radość czy pustkę.
Nerwowo stąpał z nogi na nogę, próbował stanąć jakoś wygodniej, jak gdyby to miało mu cokolwiek w życiu zmienić, sprawić, że poczuje się lepiej. Nie miał, to było pewne, a ten dyskomfort miał z nim pozostać do końca jego dni, czy to związany z zawstydzeniem samym sobą, czy też faktem, że stał tak blisko Ozzy,ego, a nie mógł go dotknąć. Był niczym jego zakazany owoc, z tym, że złamanie tego zakazu nie miało sprawić, że będzie potępiony, a wyłącznie doprowadzić do sytuacji, w której to zniszczy samemu sobie szansę na bycie kimś w oczach Lonsdale.
Przełknął głośno ślinę słysząc słowa mężczyzny i chociaż zdrowy rozsądek piszczał, aby nie ruszał tego tematu, to kazał mu się zamknąć. Ile można było żyć życiem dyktowanym przez strach? — A jak byś chciał, żebym ci to wynagrodził? — nie patrzył na niego, nie był w stanie, jednak głos, ku zaskoczeniu samego Duncana, brzmiał naprawdę pewnie, jak gdyby wcale nie miał ochoty się skurczyć w samym sobie i zniknąć, wchłonięty przez jakąś malutką, czarną dziurę pojawiającą się w jego wnętrzu, aby go uchronić przed dalszym bólem i rozczarowywaniem samego siebie.

ozzy lonsdale
ambitny krab
buffalo '66
brak multikont
historyk sztuki, kurator — northsite contemporary arts
35 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
say you'll see me again, even if it's just in your wildest dreams
Rozmyślanie o tym, jak mogłoby być, już dawno temu przestało mu wystarczać. Zorientował się całkiem prędko, że snucie marzeń i wyobrażanie sobie tak nierealnych wizji nigdy nie miało być wystarczające i satysfakcjonujące; co zaś mogło niemal od ręki mu zagwarantować, to potężną dawkę bólu i dodatkowej tęsknoty, które i tak wracały już do niego falami i nie potrzebowały podobnych wspomagaczy. Czasem wydawało mu się, że najbardziej pragnąłby zwyczajnie zapomnieć, ale wiedział, że to nie było możliwe. A gdyby ktoś zaoferował mu taką szansę, pewnie rozmyśliłby się w ostatniej chwili, co mogło być dowodem na to, jak bardzo i w jak masochistyczny sposób potrzebował zarówno Duncana, jak i tych wspólnych wspomnień. Miał ich garstkę, ale tak naprawdę to było przecież wszystko, co posiadał i zamierzał najwyraźniej trzymać się tego niemalże kurczowo.
Ale jednocześnie nie byłby sobą, gdyby nie zaczął pomału zastanawiać się, co w ogóle sprowadzało Duncana tutaj. Mógł przecież zrobić wszystko, naprawdę wszystko, miał nieskończenie wiele opcji, by jakoś to rozstrzygnąć, ale nie musiał przyjeżdżać tu ani się z nim widzieć. Sms, telefon, prywatna wiadomość wysłana na jakimś komunikatorze, możliwości było przecież tak dużo, a jednak wybrał tę z przyjazdem. Racjonalna część jego osobowości podpowiadała mu właśnie, że to nie mogło nic oznaczać, ale ta druga, skłonna do puszczania wodzy fantazji, próbowała mu podsyłać rozmaite pomysły, jakoby miało być zupełnie na odwrót. Wiedział, że powinien przestać. Wiedział, że jeśli nie przestanie, będzie finalnie cierpieć. Ale nie przestawał.
Zerknął na niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Nie potrafił tego już ukryć tak, jakby sobie tego życzył. Wybity z rytmu pytaniem, którego zupełnie się nie spodziewał, stał jak wbity w ziemię przez moment, aż w końcu cichutko parsknął; robił tak często, kiedy coś wytrąciło go z równowagi. - Nie musisz wcale. To był żart, Duncan - zapewnił go momentalnie, choć na usta cisnęły mu się rozmaite prośby i pomysły. Nie zamierzał jednak wyjść na desperata, który zacznie prosić go o spędzenie ze sobą choć odrobiny czasu. Nie mógł upaść tak nisko. Nie wybaczyłby sobie, gdyby to się stało. Może był zakochany, może cierpiał, tęsknił, ale nie był zdesperowany i aż tak zrozpaczony. - Chyba, że bardzo chcesz, to wtedy jestem otwarty na propozycje - dodał po chwili, kiedy odrobinę ochłonął, nonszalancko wzruszając ramionami. Tak, jakby mu nie zależało.

duncan gallagher
ambitny krab
felietonista — freelancer
34 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I was in your wet dream
Driving in my car
Saw you at the side of the road
There's no one else around
You're touching yourself, touching yourself
Touching your, touching yourself
Touching yourself
Gdyby miał szanse cokolwiek zmienić… cóż, prawdopodobnie byłby zbyt przestraszony, żeby to zrobić. I nie był z tego powodu ani trochę dumny. Raczej było mu bliżej do wstydu, który zalewał całe jego ciało i sprawiał, że Duncan miał na co dzień dość spore problemy aby spojrzeć w lustro. Bardzo daleko było mu do jakiejkolwiek odwagi względem samego siebie i tego, kim naprawdę był. Siedział w swojej szafie i pilnował, aby wszystkie zamki były na pewno przekręcone, ale nie mógł, przynajmniej przed samym sobą, udawać, że nic nie czuje. Że będąc obok Ozzy’ego wcale nie zaczyna mu bić szybciej serce, a myśli nie zaczynają uciekać w rejony, w których już dawno nie zagłębiały się w swojej wędrówce. Może gdyby byli w jakimś innym miejscu odważyłby się powiedzieć coś więcej, zrobić jakiś większy ruch. Ale przestrzeń publiczna go przerażała i paraliżowała. Sam fakt pojawienia się tutaj był dostatecznie zaskakujący i odważny, jak na jego skromną osobę.
Nabrał głęboki powietrza w płuca słysząc słowa mężczyzny. Czy od razu odebrał je jako odmowę nie tylko odwdzięczania się, ale tez jakiegokolwiek kontaktu z samym sobą? Być może, trudni nam zaprzeczyć. Ale próbował z tym wygrać, nie skulić się i nie uciec w sekundę w jakąś własną bezpieczną przestrzeń, do której to zawsze odpływał. — Chcę, ale bym nie powiedział, że mam jakieś propozycje. Bardziej bym liczył na twoje — to naprawę było zaskakujące, jak jego głos poważnie brzmiał w tej sytuacji. Jakby wcale nie kurczył się w sobie, jakby wcale nie był na granicy zamknięcia się i zniknięcia. Nie wiedział, jak Ozzy to robił, że Duncan jeszcze nie uciekł, ale może była to zasługa tych uczuć, które się w nim kłębiły od kiedy tylko go poznał i które tak bardzo w sobie dusił przez te wszystkie lata? Może czując go przy sobie nie pozwalały mu po raz kolejny nawiać, jak gdyby bojąc się, że kolejna ucieczka będzie tą ostateczną? A nawet Duncan musiał przyznać, że nie chciał w ich relacji ostateczności prowadzącej do zakończenia relacji.
Masz jakieś propozycje? Jeśli nie, to mogę się przejść tutaj i dać ci czas, choć wciąż nie mam najmniejszego pojęcia, co się ludziom w tym podoba — przyznał z lekkim uśmiechem, w końcu zbierając się w sobie na odwagę i spoglądając na Ozzy’ego przez kilka dłuższych chwil. Nie czekając jednak na odpowiedź, ruszył powoli w kierunku kolejnego obrazu. Robił to na tyle wolno, ze gdyby Ozzy chciał, mógłby go dogonić, gdyby jednak nie chciał, mógłby dać Duncanowi iść dalej w pojedynkę i czekać na niego przed obrazem, przy którym zaczęli swoją rozmowę.

ozzy lonsdale
ambitny krab
buffalo '66
brak multikont
historyk sztuki, kurator — northsite contemporary arts
35 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
say you'll see me again, even if it's just in your wildest dreams
Kiedyś zdawało mu się, że problem leży w nim samym. Że to z nim coś jest nie w porządku i to jego wina, że ludzie przychodzą na moment i za moment już ich nie ma, jakby jego życie, jego czas i uczucia, którymi był zdolny naprawdę prędko kogoś obdarować były jakąś poczekalnią, chwilowym przystankiem przed ruszeniem w dalszą drogę. Dawniej każda taka chwila, każda sytuacja, gdy znowu ktoś pojawił się tylko po to, by za moment zniknąć, bolała go. Potem nauczył się jednak, że to nie była jego wina, że nic z nim nie było źle. I nawet zaczął jakoś to tolerować, tę dziwną magię, co więcej sam wyrobił sobie nawyk, by się tak szybko nie przywiązywać, ale... to działało tylko do czasu, aż jego drogę przeciął Duncan Gallagher, wywracając wszystko do góry nogami, a w końcu zostawiając jego wnętrze w stanie zbliżonym do tego, co można zastać po przejściu huraganu.
A jednak uśmiech na jego twarzy tylko szerzej się rozciągał na widok tego znajomego oblicza, całej jego postaci tutaj, tak blisko, w jego orbicie. Wtedy, w barze, to był ledwie szczęśliwy traf, ale tutaj? Duncan przyszedł tutaj sam, z własnej, nieprzymuszonej woli i sam wyraził chęć spędzenia z nim kilku chwil, sam ofiarował mu odrobinę swojego czasu. A to dla kogoś w tak tragicznym emocjonalnie położeniu, w jakim znajdował się Osiris, było niczym najwspanialszy prezent albo jak wcześniejsza gwiazdka. - Mhm - potaknął mu, dając się oddalić, chociaż odprowadził go wzrokiem, obserwując jak Ducky podąża nieśpiesznie od jednego dzieła, do drugiego. Nie poruszyło go ani trochę, że ich nie rozumiał i nie uważał nawet za ładne; przecież część z nich ładna nie była i nie miała nawet być. Rozumiał to, szanował też jego podejście do sztuki, tak samo teraz, jak wcześniej. Sam ledwie drgnął, jedynie po to, by przestąpić z nogi na nogę, co miało pomóc mu odrobinę rozładować napięcie związane z propozycją, którą miał mu złożyć, kiedy pojawi się obok na nowo. Nie musiał dawać mu czasu, wiedział czego pragnie. Tak więc kiedy szatyn dołączył do niego nieopodal pierwszego z obrazów, wyłącznie wziął głęboki oddech. - Chciałbym, żebyśmy zjedli kolację... razem - odezwał się, ze wzrokiem utkwionym w smugi farby na płótnie, które wisiało tuż przed nimi. Były nieregularne i szalone, w wielu barwach; gdyby miał opisać, jak się teraz czuje, pewnie wskazałby to dzieło, bo ten chaos idealnie oddawał jego stan. - Tylko jedna kolacja, nic więcej. - Zerknął na niego, zastanawiając się jednocześnie, jak bardzo żałosnie musiała zabrzmieć ta właśnie wypowiedziana prośba.

duncan gallagher
ambitny krab
ODPOWIEDZ