wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron znał pisarzy, którzy pokłóciliby się z malarzami, które z wykonywanych przez nich zajęć jest trudniejsze. On sam zaś nie czuł się tak w pełni pisarzem, w końcu jedyne, co spod jego ręki zostało wydane, to prace naukowe. Nic ciekawego i zapewne jest też paru tzw. mistrzów pióra, którzy z pełnym przekonaniem powiedzieliby, że dopóki nie wydałeś nic, co wpasowałoby się w ramy jednego z trzech gatunków literackich, to pisarzem nazwać się nie możesz. Choć Barnard ma pełną szufladę różnego rodzaju krótszych czy dłuższych tekstów literackich, to nigdy nie spróbował swoich sił, wysyłając teksty do wydawnictw, więc akurat on nie będzie kłócił się z Cherry o wyższości malarzy nad pisarzami i odwrotnie.
- Co prawda nie jest to Aspen, ale mam nadzieję, że też będzie fajnie. - uśmiechnął się. Z tymi korzeniami zapuszczanymi w rodzinnych stronach, to mężczyzna miał takie przemyślenia, że dom rodzinny położony na wsi i całe dorastanie tam spędzone, sprawia, że bardzo trudno jest wyrwać te przysłowiowe korzenie. Niemniej rozumiał, że Whitehouse chodziło bardziej o to, że w ostatnim czasie nie miała czasu i okazji na wyściubienie nosa poza Carnelian Land, więc nie poruszał tego jakże filozoficznego wątku, który przyszedł mu do głowy. Może właśnie o tym powinien napisać pierwszą powieść, którą spróbuje wydać, a więc napisze od początku do końca, bo to zawsze w podtrzymaniem zapału do danego projektu ma największy problem. W każdym razie to też pozostało tylko w sferze jego myśli. Mieli tutaj spędzić miło czas, a jeśli już rozmawiać na poważne tematy, to Aaron miał być tym słuchającym. Cherry już tyle razy wysłuchiwała jego zrzędzenia, że ten jeden raz powinien jej darować i w końcu odwdzięczyć się tym samym. W ogóle ostatnio dość ważne stało się dla niego, odwdzięczanie bliskim, którzy trwali przy nim w tych najtrudniejszych chwilach.
- Tam już jest teren chroniony, ale może tutaj coś znajdziemy. - rozejrzał się po terenie wokół parkingu, jednak jak wzrokiem sięgnął, dostrzegał tylko żwir, którym wysypany był parking i równo przycięte trawniki, co innego nieco dalej. Aczkolwiek wolałby jednak nie niszczyć natury, więc pozostaje im porzucić tej pomysł.
- Kto wie, kto wie, do halloween już właściwie całkiem niedługo... - powiedział enigmatycznie. Nie szykował się raczej na żadną imprezę, a już na pewno nie na taką z przebieraniem, ale wiedział, że mają z Cherry na tyle podobne poczucie humoru, że szatynka w mig go zrozumie. - Może tylko namaluję sobie zadrapania i rozcięcia i będę mówił, że właśnie stoczyłem walkę z wielką złą małpą. - podsumował, wyjątkowo nie skupiając wzroku na swojej rozmówczyni, a na naturze ich otaczającej.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Odwieczna wojna między pisarzami i malarzami o to, kto ma gorzej, a dokładniej to odwieczna walka pomiędzy ludźmi ogółem. Trzeba przyznać jedno, zawsze się znajdzie ktoś kto będzie twierdził że ma od ciebie gorzej i z upierania się przy swoim może wyjść pomiędzy wami konflikt. Taka już natura ludzka że lubimy narzekać na pewne sprawy. Oczywiście jej by nie przeszkadzały filozoficzne rozważania mężczyzny, bo lubiła je słuchać. Dobrze było choć na chwilę odrywać się od swoich spraw, słuchając problemów innych.
- Muszę się przyznać do tego, że ostatnio znów brałam udział w pewnym głosowaniu, a mianowicie na tegoroczną Miss Galionu, licząc na to że i tym razem może coś wygram, ale ostatecznie tym razem mi się to nie udało. - wzruszyła ramionami, bo miło by było znów wygrać bilety w jakiś oddalony zakątek świata, gdzie nie myślało się o szarej codzienności. Może tylko różnica by była taka, że wolałaby kobieta by to były bilety w obie strony, a nie znów musiała liczyć na pomoc Barnarda, któremu nadal pewnie nie oddała pieniędzy za bilety, bo wciąż wychodziły w jej życiu inne wydatki. Miała jednak nadzieję że jej dług nie urósł do niebotycznych rozmiarów.
- Przepraszam, że nadal ci nie oddałam za tamte bilety, ostatnio nasze wydatki się podniosły i ledwo starczy mi od wypłaty do wypłaty. Powinnam jednak zapytać o odsetki, jak bardzo urosła mi kwota do oddania? - zapytała, bo stwierdziła że powinna mężczyznę za to przeprosić, choć pewnie robiła to za każdym razem gdy się z nim widziała czy rozmawiała. Czuła się winna, a jednocześnie nie wiedziała co ma zrobić, by wyjść jakoś z długów, które zaciągnęła u znajomych. Chciała czasami zapaść się pod ziemię ze wstydu. A wracając jeszcze do tematu miss galionu...
- A ty brałeś udział w głosowaniu na którąś z pięknych pań w naszym mieście? Ja żałuję że moja faworytka nie wygrała tego plebiscytu, bo naprawdę uważam ją za najpiękniejszą kobietę w mieście i nasza lokalna syrenka powinna mieć jej twarz. - miała tutaj na myśli oczywiście Donaldę z winiarni, której chociaż nie znała osobiście, ale widząc jej zdjęcie w gazecie przypomniała sobie, że to kobieta ze szkicu, który stworzyła jako nastolatka. Może to był jakiś znak?
- Niestety nie widzę nic wartego uwagi, nawet nie ma stokrotek, bym mogła zrobić ci piękny wianek. - a ona naprawdę potrafiła wyplatać przepiękne wianki, mama ją tego nauczyła, poza tym dziewczynki na wsi często to robiły wiosną. Dlatego gdyby był w mieście plebiscyt na najpiękniejszy wianek to Cherry na pewno by go wygrała ze swoimi zdolnościami.
- Nie musimy czekać do Halloween byś rozpiął czy tam ściągnął koszulę. - zaśmiała się, nadal podejmując ten żartobliwy ton wraz z mężczyzną, chociaż samo wspomnienie przez Aarona o tym, jakoby wygrał walkę z wielką i groźną małpą, potwornie ją rozbawiło. A gdy weszli już do środka to garstka motyli wzbiła się w górę, na widok czego kobiety oczy rozbłysły.
- Potrafisz rozróżniać gatunki motyli? - zapytała unosząc głowę do góry, gdzie widziała całą paletę barw skrzydeł motylich wraz z bijącym do środka światłem. Była w tym swoista magia, musiała to przyznać.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
No tak, ludzie niestety mają to do siebie, że lubią się dzielić. A jeśli już są podzieleni, to te przeciwne formacje bardzo aktywnie ze sobą dyskutują, prowadząc wojny na argumenty. Zresztą, jeśli tylko na słownych potyczkach się kończy, to nie ma jeszcze aż takiej tragedii. W pewnym sensie lepiej, jak rozmawia się o danym problemie, niż uparcie milczy, a potem wraz z kolejnymi pokoleniami, podział się jeszcze bardziej pogłębia.
- Ten konkurs nadal się odbywa? Pamiętam, jak w dzieciństwie przedrukowywali zdjęcia młodych dziewczyn w lokalnej gazecie. - stwierdził. Kompletnie jednak ominęła go zarówno tegoroczna edycja plebiscytu na Miss Galionu, jak i kilka ostatnich. Wcześniej w jego prywatnym życiu działo się tak dużo, że nie śledził lokalnych informacji i tam mu już chyba zostało. Poza tym, no jednak ruchy feministyczne działają w dzisiejszych czasach tak aktywnie, że ktoś już dawno mógł stwierdzić, że ten konkurs uprzedmiotawia kobiety. Aaron wcale by się nie zdziwił, gdyby ktoś na przestrzeni ostatnich lat wpadł na taką koncepcję. Najwyraźniej jednak w Lorne Bay tradycja pozostaje tradycją, co w sumie ma jakiś tam urok, szczególnie że nie robi się poprzez to nikomu krzywdy.
- Jakie odsetki? Jakie bilety? - zapytał jakby nigdy nic. Nie oczekiwał zwrotu pieniędzy za bilet Cherry. W jedną stronę nie było znowu tak drogo i biednego nauczyciela akademickiego jeszcze było na to stać. Poza tym naprawdę dobrze się wtedy bawił, miał po raz pierwszy na nogach deskę snowboardową, a narty chyba trzeci raz w życiu. Można powiedzieć, że stawiając na jednej szali koszt biletów, a na drugiej fajne doświadczenia, to ta druga zdecydowanie przeważała. - Dzięki za fajnie spędzony czas, a resztą się nie przejmuj. - machnął ręką.
Z rozważań na temat wyborów lokalnej miss, której podobizna ma teraz zostać wyrzeźbiona, wyrwało go wspomnienie o ich urlopie z niespodziankami, ale teraz Cherry wróciła do tematu, dzięki czemu Aaron się zorientował, że kobieta nie była jedną z kandydatek w konkursie, a aktywnie głosującą uczestniczką loterii z nagrodami.
- A, bo ja pomyślałem, że byłaś jedną z dziewczyn, na którą można było oddawać głosy, wtedy miałbym wyrzuty sumienia, że zupełnie nie zainteresowałem się tegorocznymi wyborami. - przyznał.
- Hola, hola. Nie jestem taki łatwy. - zaśmiał się. Taka ilość motyli robiła oczywiście olbrzymie wrażenie, ale już sama otaczająca ich roślinność była przyjemna dla oka. Jeśli chodzi o naturę, to Aaron najlepiej czuje się w rodzinnym sadzie, ale tutaj też było odprężająco i pięknie pachniało.
- Kompletnie się na tym nie znam. - pokiwał przecząco głową, gdy niespiesznie kroczyli alejką podsypaną drobnymi kamieniami. - A Ty? - odbił.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

- Tak, w poprzednim roku nie głosowałam na żadną z pań, bo sprawa z wypadkiem taty była zbyt świeża i nie w głowie było mi jakiekolwiek głosowanie czy szansa na zdobycie jakichś nagród. Ale tak poza tym to starałam się co roku zagłosować na najpiękniejszą kobietę w mieście. Jako mała dziewczynka zawsze sądziłam że dzięki oddanemu głosowi dana kandydatka ma szansę zostać Miss Świata, a potem się dziwiłam że nie ma jej w światowych wyborach. - zaśmiała się na swoją dziecięcą naiwność, która obecnie wydawała się jej wręcz śmieszna, ale wtedy miała wrażenie że ten świat nie jest ani trochę logiczny. Bo niby po co wybierało się najpiękniejszą kobietę w mieście? Żeby ta startowała dalej, to było wręcz oczywiste w mniemaniu Whitehouse w młodości. Poza tym wybór najpiękniejszej kobiety w mieście sprawiał, że chciało się wyglądać jak dana pani, chciało się ją naśladować. Teraz już nie goniła tak za kanonami piękna, ale która nastolatka swego czasu się tym nie interesowała?
- Nie udawaj że nie pamiętasz, ja mam pod tym względem dobrą pamięć. - ona po prostu nie lubiła być dłużna, a coraz częściej stawała się dłużna innym, co sprawiało że czuła się z tym najzwyczajniej w świecie źle. Zastanawiała się przez to czy nie popełniła błędu gdy zakończyła swoją znajomość z bogaczem, tyle że czy naprawdę warto było dawać się przepraszam za określenie, szmacić by spłacić swoje długi u innych? Trzeba być honorowym i żyć w zgodzie z samym sobą najlepiej.
- Ja również się wtedy świetnie bawiłam. I wiesz, gdybym potem nie miała problemów z malowaniem to zakładam że przy stworzeniu wystawy swoich prac to obraz z tobą byłby najbardziej rozchwytywany na aukcjach. Problem w tym, że mam sentyment do tych pejzaży i do tego mężczyzny na obrazie i będzie on dla mnie bezcenny. - dodała już z szczerym uśmiechem, bo ani trochę nie żartowała. Naprawdę ten obraz stał się dla niej ważny, był ucieczką od zwykłych problemów i lubiła na niego patrzeć. A czy nie miała zrobić pamiątkowego drugiego dla Barnarda? Tyle że zabrakło już na niego weny u artystki.
- Nie, nie byłam nominowana, ale dziękuję że o mnie pomyślałeś. Możesz zgłosić anonimowo moją kandydaturę w przyszłym roku. - ona nawet nie uważała się za piękność w miasteczku, bo były naprawdę piękniejsze kobiety od niej, przynajmniej w jej mniemaniu, ale zrobiło się jej milej, że mężczyzna o niej pomyślał. A już z drugą częścią to żartowała bo i tak by nikt na nią nie zagłosował oprócz Aarona, ot co.
- Ale my się już długo znamy, mógłbyś zrobić dla mnie wyjątek. - wygięła usta w udawaną podkówkę, okazując swój jednocześnie udawany smutek. Przecież nie zamierzała go rozbierać, a już na pewno nie w motylarni.
- Na pewno znam podstawowe. Widzisz tego z błękitnymi skrzydłami zakończonymi czarnymi obwódkami? To Papilio ulysses, najczęściej spotykany motyl w naszym regionie. I to jeden z największych motyli na całym świecie. - ona się interesowała trochę motylami i choć pewnie już nie pamiętała wszystkich okazów, to ten zawsze miała w pamięci, bo był jej ulubieńcem. Wystawiła palec do góry by wskazać mężczyźnie kolejnego motyla, ale jeden z nich, taki z seledynowymi skrzydłami usiadł na jej palcu, a szatynka wręcz zamarła z wrażenia.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
- Swoją drogą ciekawe, czy kiedykolwiek jakaś dziewczyna z Lorne Bay startowała w krajowych konkursach miss, które mogły ją doprowadzić do światowych wyborów. - zastanawiał się na głos. Tak na chłopski rozum, to przecież lokalnym dziewczynom niczego nie brakowało. Niektórym z nich udało się zrobić mniejszą czy większą karierę w świecie muzyki, czy filmu, więc teoretycznie nie było ku temu żadnych przeszkód. Jednak Aaronowi teraz żaden taki przypadek nie przychodził do głowy, a przecież ta dziewczyna, choćby dziś miała już z 60 lat i była szczęśliwą babcią, to miasto wciąż nie dawałoby jej spokoju. Musiałaby pojawiać się na tych wszystkich lokalnych imprezach, typu święto miasta czy dożynki w rolniczej części Lorne Bay. Żeby było jasne, Barnard nie miał nic przeciwko dożynkom, to bardziej z polityką władz miasta nie do końca się zgadzał. Było wiele znacznie lepszych celów, na które można byłoby przeznaczyć pieniądze, które pochłaniał każdy kolejny pięciominutowy pokaz sztucznych ogni.
- Ty fundowałaś przejazd w jedną stronę, ja w drogą. Nadal uważam, że nic mi nie jesteś winna. - stwierdził. To, że fundatorem był tak naprawdę sponsor nagród w loterii, to zupełnie nieistotny szczegół. Aaron nie byłby w stanie przyjąć pieniędzy do przyjaciółki, która przeżyła w ostatnim czasie tak wiele. Kto jak kto, ale wykładowca doskonale wiedział, ile pieniędzy pochłania leczenie na najwyższym poziomie, a przecież takiego chcemy dla naszych najbliższych. W przypadku Cherry dochodzą jeszcze koszty utrzymania farmy, szatyn ich nie ma, ale dorastał w gospodarstwie i tak mniej więcej wie, z czym to się wiąże.
- To może powinniśmy znów gdzieś wyjechać? Być może to będzie antidotum na Twój brak weny? - zagadnął w żartach. Zaraz rusza nowy rok akademicki, więc jedyne, na co Aaron mógł sobie w tej chwili pozwolić, to wycieczka last minute, z wylotem za dwa dni, więc to niestety były jedynie żarty, ale być może w odleglejszej przyszłości mogli pojechać gdzieś bliżej, niż Kolorado w Stanach Zjednoczonych. Kobieta mogłaby wtedy stworzyć to dzieło, które Aaron miał sobie powiesić w centralnej części domu, kiedy zostanie sławnym pisarzem i zakocha się w swojej wielkości.
- Masz to, jak w banku. - zaśmiał się. W oczach Aarona Cherry była jedną z tych kobiet, które tylko zyskiwały wraz z każdym kolejnym rokiem na karku. Szatynka nie ma w sobie już w sobie tamtej szukającej siebie i zagubionej nastolatki, zamiast tego jest świadomą swojej atrakcyjności dorosłą kobietą. Może mężczyzna myśli tak również dlatego, że wcześniej z oczywistych powodów nie patrzył na Whitehouse pod względem atrakcyjności. - Tylko udawaj, że nie wiesz, kto Cię nominował. - dodał.
Miał coś mówić o tym, że poza światem fauny i flory, to łaciński język jest już w ogóle niedoceniany, ale wydarzyło się coś, co zdecydowanie zasługiwało na uwiecznienie, więc sięgnął do kieszeni po telefon i szybko łączył aparat. - Nie ruszaj się. - wyszeptał. Nie miał może wielkiego talentu w robieniu zdjęć, ale taka pamiątka może w jakimś stopniu pomóc Cherry, więc użył wszystkich swoich umiejętności fotograficznych i chwilę później przesłał kobiecie kilka zdjęć na messengera.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Ją również ten temat zastanawiał, ale sądziła podobnie jak on, że gdyby takowa miss galionu wygrała wybory miss Australii czy świata, bo inaczej byłaby zapraszana na wszystkie święta organizowana przez władze miasta, zatem skoro nic takiego nie miało miejsca to z tego wynikało że takowej pani nie było.
- Wydaje mi się że nie, albo odpadała na wczesnym etapie eliminacji, bo inaczej byłoby o niej w mieście głośno. - stwierdziła zatem, ale wiadomo stuprocentowej pewności mieć nie mogła, więc w wolnej chwili to sprawdzi. Całe szczęście że w tym celu nie musi wybierać się do miejscowego archiwum, bo większość informacji znajdzie się w internecie, tylko trzeba dobrze poszperać.
- Skoro tak stawiasz sprawę, to dobra, nie jestem ci nic winna. - powiedziała, chociaż pewnie jakby miała jakieś źródło sporych dochodów to i tak by mu te pieniądze za bilet powrotny oddała, bo honor jej nie pozwalał na takie słowne umorzenie długu, który pojawił się przez jej niedopatrzenie. Bo co za organizator loterii daje jako nagrodę główną dwa bilety w jedną stronę bez możliwości drogi powrotnej? To trochę wygląda jak wyrzucenie kogoś z danej społeczności ze względu na popełnienie czynu wręcz karygodnego. Czym zatem szatynka zasłużyła sobie na taką karę? No chyba że to była możliwość świeżego startu, ale Cherry wiedziała że nie odcięła się od przeszłości, by móc zacząć na nowo gdzieś indziej.
- A masz czas i pomysł na takowy wyjazd? - zapytała świadoma tego, że mężczyzna lada dzień znów zacznie prowadzić zajęcia na uczelni, więc nie może sobie pozwolić na długi wyjazd. Ona też sądziła, że co najwyżej mogłaby gdzieś wyjechać na weekend, nie dłużej.
- W takim razie trzymam cię za słowo. - zaśmiała się, odbierając to jako swego rodzaju żartobliwą obietnicę. Nie sądziła również by Aaron brał te słowa na serio, chociaż kto wie co może się wydarzyć podczas kolejnego wspólnego wyjazdu? Są różne sposoby na odzyskanie utraconej weny.
- Oczywiście, nie będę wiedziała kto mógłby to zrobić. - czasami trzeba trochę poudawać, tak dla dobra ogółu, bo inaczej będą niesnaski i plotki dotyczące tego, że może konkurs jest ustawiony, skoro kobieta wie o tym przez kogo była nominowana. Z takiego drobnego oszustwa już łatwo o podrabianie głosów podczas oficjalnego głosowania ot co. I tak jak mężczyzna powiedział tak nie poruszyła się, nawet na moment wstrzymała oddech, by nie uronić tej krótkiej chwili. Wkrótce motyl odleciał.
- Widziałeś to? - wreszcie mogła zadać to pytanie, bo jeszcze chwilę temu bała się wykonać jakikolwiek ruch, nawet chociażby wargami.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Jak w każdym niemal temacie, tutaj też są dwie strony medalu. Po pierwsze przecież mieszkankom niewielkiego Lorne Bay niczego nie brakuje, no i takie zajęcie znaczącego miejsca w konkursie piękności mogłoby dobrze zadziałać na promocję okolicy, która przecież ma spory potencjał turystyczny. Dzięki rozgłosowi być może miejscowi sklepikarze, hotelarze czy szkółki nurkowania, mogłyby zarobić parę groszy więcej. Tą mniej pozytywną stroną medalu byłoby właśnie umęczenie tej biednej dziewczyny i próba wyeksploatowania jej sukcesu na wszystkie możliwe sposoby.
Co do samego konkursu, ten też można rozpatrywać na dwa sposoby, ciemną stroną jest jednak uprzedmiotawianie tych młodych dziewczyn, bo w wyborach miss chodzi praktycznie wyłącznie o wygląd. A jednocześnie to jest jednak wieloletnia tradycja i nie można odmówić jej tego, że ma swój małomiasteczkowy urok.
- Może przejdę się kiedyś do miejskiego archiwum, by to sprawdzić. - powiedział jakby na przekór myślom Cherry, bo dla niego grzebanie w archiwach to jest świetna zabawa. Jego marzeniem jest znalezienie się w zespole badawczym, który zajmuje się analizowaniem ton materiałów jakiegoś pisarza. Najlepiej, gdyby były to zapiski z okresu romantyzmu, ale właściwie niczym by nie pogardził. Po studiach miał nawet jedną taką okazję, z Europy, ale przez problemy zdrowotne Julii, postanowili osiąść w rodzinnym Lorne Bay, a on zaczął wykładać na lokalnym uniwersytecie.
- Zaraz nowy rok akademicki, właściwie to już w przyszłym tygodniu muszę wracać na uczelnię, bo zaczyna się sesja poprawkowa, więc jestem właściwie uziemiony. - powiedział z lekkim grymasem. Nie, żeby nie lubił swojej pracy, ale akurat poprawki, to dla niego jedna z jej najgorszych obszarów. Raczej nie ma tutaj szans na pasjonujące rozmowy o literaturze. Po kilku latach doświadczenia, Barnard spodziewa się bardziej dukania z wyuczonych regułek. - Nigdy nie miałem okazji zwiedzić porządnie okolicy, więc nawet do Port Douglas albo nad jezioro Tinaroo możemy na weekend wyskoczyć. - puścił wodze fantazji. - Oczywiście, jeśli jeszcze kiedykolwiek będziesz chciała gdzieś ze mną pojechać. - dodał ze skruchą, bo może jednak zbyt daleko wybiegł w tych swoich planach i marzeniach wycieczkowych. Do dziś pamiętał ich przekomarzania na temat wyższości kontrolowania sytuacji za pomocą nawigacji w telefonie czy chociażby staroświeckiej mapy, nad totalną spontanicznością, lub odwrotnie. Bo chyba ostatecznie nie udało im się dość do konsensusu.
Pokiwał przytakująco głową i uśmiechnął się do kobiety.
- Polubił Cię. - stwierdził. - Albo pachniesz czymś słodkim... - powiedział już nieco bardziej żartobliwie, jednak nadal uśmiechając się ciepło do szatynki. - ...i zaraz przyleci tutaj całe stado jego koleżków. - dodał ze śmiechem.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Właśnie jednego Cherry nie rozumiała, bo jakby nie patrzeć, wybory miss świata ewoluowały i tam już nie chodziło tylko i wyłącznie o urodę kobiety, choć to miało spore znaczenie, ale także patrzono na jej wykształcenie, sposób patrzenia na świat, była przecież osobą reprezentatywną więc musiała umieć zabłysnąć nie tylko urodą, ale także i intelektem. Zaś kobiety w Lorne Bay nadal wybierano na podstawie ich wyglądu, więc co było nie tak z ich mądrością? Przecież w tym mieście mieszkało dość sporo naprawdę mądrych życiowo kobiet.
- Nie martwi cię to, że możesz stracić na tym dobrych kilka godzin? - zapytała bardzo poważnie, chociaż coś, co dla niej mogłoby być stratą czasu, zwłaszcza przy nawale obowiązków jakie miała ogółem, dla niego mogłoby być pasjonującą rozrywką, bo on lubił odkrywać pradawne teksty. Pewnie tym się różnili, on był wiecznym poszukiwaczem, a ona zajmowała się utrwalaniem tego, co miało jakiekolwiek dla niej znaczenie i by późniejsi poszukiwacze jak on mogli odnaleźć jej dzieła i dowiedzieć się, jak wyglądała wcześniej okolica, którą zamieszkiwali ich przodkowie, albo reszta świata.
- Mnóstwo masz takich co nie po drodze im z nauką? - zapytała, choć jak sobie przypomniała czasy szkolne to i ona miewała tam przedmioty za którymi nie przepadała. Jednak szkoły nie wybierasz sam, dopiero od collage'u właściwie, więc ci co pojawili się na jego zajęciach powinni być świadomi przedmiotu który wybrali. No chyba że jego przedmiot był tak zwanym zapychaczem na jakimś kierunku ścisłym, to wtedy rozumiała brak przykładania się do danego przedmiotu.
- Nie musisz pytać, z przyjemnością się z tobą wybiorę. A nad jeziorem będziesz mógł ściągnąć koszulkę by się wykąpać, więc tym bardziej będę cię nakłaniała na ten wypad. - zaśmiała się na koniec swojej wypowiedzi, pokazując jaka to jest interesowna niby i nawiązując do ich wcześniejszej rozmowy. A tak serio to zaczęła się zastanawiać, bo na pewno ten kostium kąpielowy który miała w domu już nie leżał na niej tak dobrze jak wcześniej, więc będzie musiała sprawić sobie jakiś nowy. I ogółem zrobić porządki wraz ze zbliżającym się najgorętszym sezonem w kraju. Prawda była taka, że lubiła ich wycieczki, uwielbiała też towarzystwo mężczyzny i choć jemu mogłoby się wydawać że jest taką jej odskocznią od codzienności, to wcale tak nie było.
- Spryskałam się perfumami o zapachu marakuji, najwidoczniej to jego ulubione owoce. - stwierdziła, przypominając sobie perfumy, których to wcale nie kupiła w żadnej z drogerii, tylko u kobiety, która zajmuje się tworzeniem mikstur, a dokładniej zapachów dla każdego nosa. Cherry polubiła ten owocowy zapach, dlatego chciała właśnie ten konkretny, a jak widać przyciągał on, motyle oczywiście.
- Ale gdyby próbowali mnie porwać to mnie uratujesz przed stadem motyli? - zaśmiała się, nie umiejąc się dłużej powstrzymać i motyl odfrunął czując drgania pochodzące z jej ciała. Gdyby byli w jakiejś kreskówce to zapewne by za chwilę uciekali przed stadem motyli.
- A widzisz tamtego w rogu? Nie pamiętam jak się nazywa, ale składa on jaja na pokrzywach, to nimi żywią się jego larwy aż do przeobrażenia się w kolorowego motyla. - wskazała mu innego motyla, w barwach krwistej czerwieni i aż prawie wypadła przez barierkę, tak się pochyliła by pokazać mu jak najlepiej dany okaz. Na szczęście w porę została złapana przez Barnarda.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron spotykał na swojej drodze praktycznie same inteligentne kobiety i wierzył, że każda mieszkanka Lorne Bay reprezentuje sobą coś więcej, niż tylko piękny wygląd. Więc jeśli chodzi o wybory lokalnej miss, to chociażby etap, w którym kandydatki opowiadają o swojej pasji czy talencie, byłby już małym krokiem do przodu. Pewnie, gdyby do organizatorów dotarło więcej głosów w tej sprawie, to Ci w końcu weszliby z XXI wiek. Ktoś musi tylko wystarczająco mocno zaangażować się w ten temat, a nie zapomnieć o wszystkim już tydzień po ogłoszeniu wyroków. Barnard na przykład kompletnie nie czuje się w powinności zwracania komukolwiek uwagi w tej sprawie. Zresztą nie ma i nigdy nie miał duszy społecznika. Nawet na przewodniczącego klasy nigdy się nie zgłaszał, bo wolał cały ten czas poświęcić na przesiadywanie w bibliotece.
- Właściwie na tym polega moja praca, więc pewnie kiedyś przy okazji bym zajrzał. - odpowiedział. Teraz bardzo wiele materiałów źródłowych jest zdigitalizowanych i nawet jeśli są to skany, to czasami ktoś pracował nad tym tak długo, że można wyszukiwać konkretną frazę w programie służącym do odtwarzania tych materiałów. - To znaczy, chciałbym, żeby na tym polegała. Bym mógł w pełni poświęcić się badaniom jakiegoś konkretnego zagadnienia. A tymczasem głównie gadam do studentów, w międzyczasie wypełniając zbyt wiele dokumentów. - westchnął. Nie przeszkadzało mu też jakoś bardzo, że zajmuje się dydaktyką, właściwie podoba mu się to bardziej, niż mógłby sobie kiedykolwiek wyobrażać. Choć faktem jest, że część z tych młodych ludzi nawet nie rejestruje tematu, o którym Barnard w danym tygodniu odpowiada.
- Zależnie od roku różnie to bywa. Jedni pomylili się z powołaniem, inni wychodzą z założenia, że w studiach nauka wcale nie jest najważniejsza. Tak naprawdę, to ilu studentów, tyle motywacji. - przyznał. Literatura to nie jest kierunek, do którego rodzice cię zmuszają, żeby koniecznie go ukończyć, więc w gruncie rzeczy takich, którzy z czasem zrozumieli, że to nie jest ich życiowa droga, a mimo tego bronią pracę dyplomową, jest naprawdę niewielu. Największy odsiew jest na pierwszym roku, później studenci mają już, chociażby zakresy tematyczne, które ich interesują, więc łatwiej o jakiś punkt zaczepienia do rozmowy.
- Cherry, Cherry... jeszcze pomyślę, że się mną interesujesz. - zażartował, bo przecież słowa kobiety też były w tym tonie. Sprawa skomplikowałaby się nieco bardziej, gdyby było w tym żarcie ziarenko prawdy. Na szczęście jednak pod tym względem Aaron jest tak samo domyślny, jak większość mężczyzn, więc nie zaczął teraz analizować słów zarówno Whitehouse, jak i swoich.
- Myślisz, że one mogą być niebezpieczne? - zapytał. - A co tam, żadne krwiożercze motyle mi niestraszne. - dodał ze śmiechem i ruszyli dalej ścieżką, aż natrafili na kolejny interesujący okaz. Aaron nawet rozejrzał się za tabliczką informacyjną, bo kobieta podała mu sporo szczegółów. Pewnie dlatego dopiero w ostatniej chwili zauważył, że szatynka niebezpiecznie przechyla się w stronę bujnej zieleni obrastającej podłoże. - Ostrożnie moja droga. Mamy wyjść stąd cali. Dałem słowo twoim rodzicom. - powiedział, łapiąc kobietę obiema rękami w pasie.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
/ale masz hot wiza na Aaronie obecnie <3

Aaron Barnard

Z drugiej strony w mieście jest tak wiele utalentowanych kobiet, że spośród tych zdolnych piękności na pewno ciężko byłoby wybrać najbardziej ceniony talent, który by sprawiał, że dana pani ląduje na miejscu pierwszym w rankingu najpiękniejszych i najzdolniejszych panien w mieście. Ale znając życie Cherry również nie powiedziałaby nikomu z organizatorów tradycyjnego święta o swoich spostrzeżeniach, bo nie była człowiekiem szukającym rozgłosu, ani nie miała nigdy ambicji by rządzić innymi, wolała malować obrazy. Pewnie to też był powód tego, dlaczego kobieta miała tak duże problemy, przynajmniej na początku z prowadzeniem farmy, bo nigdy nie uważała się za lidera, czy przywódcę stada, bo dla niej był nim jej ojciec. A z racji tego, że była również osobą, która szukała rozwiązania danego problemu i gdy takowego nie dostrzegała to dopiero wtedy załamywała ręce to potrzebowała chwili by przemyśleć słowa Barnarda dotyczące jego pracy.
- Oczywiście jak rozumiem, nie możesz porzucić nauczania studentów dla poświęcenia się badaniom i tworzeniem publikacji oraz podręczników dla potomnych? - sama studiów nigdy nie ukończyła, więc nie do końca wiedziała jak to jest, czy każdy kto podejmuje karierę naukową na uczelni musi również prowadzić zajęcia dla studentów. Ale na pewno takie nauczanie dawało stały dochód, co do odkryć to z nimi bywało dosyć różnie.
- Nie rozumiem kompletnie takiego bezmyślnego podejścia, że przychodzę na studia by się jedynie bawić. Skoro nie chcesz się uczyć to zwolnij miejsce komuś, kto się zaangażuje wystarczająco w naukę na danym kierunku. - wzruszyła ramionami, sądząc że ma rację. Co, ludzie wybrali kierunek humanistyczny bo rodzice kazali? A niby student to człowiek dorosły i potrafi sam decydować o sobie.
- Wiesz że nie mogę zabraniać ci myśleć. Tylko w swoich rozmyślaniach nie wybiegaj czasami na boczne tory. - nadal ciągnęła żart, nie ujawniając ani trochę że w jakimś tam stopniu była zainteresowana mężczyzną. Inaczej pewnie nigdy by się nie zdecydowała i nie zaproponowałaby mu stworzenia jego portretu na tle gór na malarskim płótnie pod postacią obrazu. Naprawdę rzadko malowała ludzi, najczęściej przyrodę, a malowała portrety jedynie ważnych dla niej osób. Mówiła o Aaronie, że jest jej przyjacielem, ale czy aby na pewno?
- Myślę że nigdy nie wiadomo który wesoły, kolorowy motyl stanie się nagle mroczną i rządną krwi ćmą. - w sumie tutaj popełniła pewne faux paux z biologii, bo przecież ćmy nie żywią się krwią, ale chciała nawiązać do tego że motyle nocne, jak nazywane są często ćmy właśnie, mają coś wspólnego z nietoperzami i wampirami, a te mają wiele wspólnego z krwią, więc wydało się jej to dość oczywiste po prostu.
- Teraz będziesz mógł pochwalić się innym, że lecę na ciebie. - znów zażartowała, choć serio trochę się wystraszyła, gdy tak nagle straciła całą równowagę. Całe szczęście że Aaron był tuż obok, inaczej zaliczyłaby dość bolesny i brudny upadek.
- Wydaje mi się, że ten motyl miał coś w swojej łacińskiej nazwie z hipnozą. To by wiele znaczyło, że chcąc ci go pokazać nagle straciłam panowanie nad ciałem. Dziękuję za ratunek. - odparła po chwili już się nie śmiejąc, a wręcz przeciwnie, położyła dłoń na jego policzku, a potem przesunęła na podbródek mężczyzny by lekko przesunąć jego twarz w bok i złożyć mu na policzku dziękczynnego całusa. Należało mu się po prostu.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
/A dziękuję. <3 Miał być choć trochę podobny, bo się trochę zagapiłam z postem. :oops:

Aaron też nie uważa się za osobę, która doskonale odnajdywałaby się w roli zarządzającego. Więc tutaj bardzo dobrze się dobrali. Co prawda, gdy przychodzi co do czego, to podwija rękawy i podejmuje się postawionego przed nim wyzwania, ale to raczej z poczucia obowiązku czy odpowiedzialności za innych ludzi, niż z chęci władzy. Na szczęście jego praca jest taka, że nie musi wykazywać się imponującymi umiejętnościami przywódczymi. Ważne jest, by miał jakiś tam posłuch wśród studentów, choć Barnard preferuje metodę niwelowania hierarchii, by studenci nie bali się rozmawiać, no ale z drugiej strony, gdy przychodzi do egzaminu, to żeby wiedzieli, że muszą być przygotowani, a jak nie są, to dobrze, żeby mieli, chociaż jakiś temat w literaturze, który ich interesuje.
- Jeśli chcę pozostać na uczelni, to jest to praktycznie niemożliwe, chyba że zarabiałbym grosze. Mógłbym na przykład poszukać zatrudnienia w jakimś instytucie badawczym, ale to wiązałoby się prawdopodobnie z wyjazdem z miasta. Teraz trzyma mnie tutaj właściwie tylko rodzina, ale wcześniej... sama rozumiesz. - odpowiedział. Miał na myśli oczywiście Julię, dla której bez mrugnięcia okiem był w stanie poświęcić swoje marzenia o karierze — zresztą mocno niesprecyzowane marzenia — ale tak przyjemnie i lekko im się rozmawiało, że nie chciał ściągać nad nich ciemnych, smutnych chmur pełnych wspomnień.
- Dziś studia na takim podstawowym poziomie są dostępne właściwie dla każdego. Cierpi na tym poziom wykształcenia, ale może za kilka lat zmieni się znów tendencja. - rzucił. W każdym razie chęć wyszalenia się Aaron jest w stanie zrozumieć, choć on sam nigdy nie był typem imprezowicza. Gorzej z ludźmi, którzy przychodzą na studia tylko po papierek i robią wszystko po najmniejszej linii oporu.
- Za dnia milusie stworzenia, a w nocy urządzają tu sobie krwawe mordy. Kto wie, kto wie. - odparł żartobliwie. Plusem tego, że Aaron jest humanistą, jest to, że nie czepia się pewnych biologicznych czy fizycznych nieścisłości. Dla niego wszystko może być metaforą, a każde porównanie może mieć sens.
- Zawsze do usług. - skinął głową i gdy Cherry się do niego zbliżyła, to trzeba powiedzieć, że dosyć porządnie go zmroziło. Od czasów Julii, nie miał do czynienia ze zbyt wieloma kobietami. A już praktycznie żadna nie zbliżała się do jego twarzy. Jednak gdy ostatecznie dała mu buziaka w policzek, to stres z niego zszedł i starał się jak najlepiej ukryć swoją nagłą zmianę postawy. - Albo hipnoza, albo faktycznie na mnie lecisz. - powiedział z uśmieszkiem, spoglądając na kobietę, gdy ruszyli dalej ocienioną bujną zielenią ścieżką.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
/każdemu mogła się zdarzyć taka mała wpadka z postem ;)

Aaron Barnard

Cherry nigdy nie była studentką, ale obserwując nauczycieli w szkole, czy ogółem osoby rządzące miastem to spodziewałaby się raczej że taki wykładowca, nauczyciel czy burmistrz musi od początku postawić granicę między sobą, a resztą żeby po pierwsze nie weszli mu na głowę, a po drugie by mieć posłuch u pozostałych. Jakiś tam dystans musiał być, ale nie jakiś strasznie ogromny, żeby ludzie się go bali. We wszystkim trzeba znaleźć zdrowy rozsądek po prostu i wyglądało na to że Aaron takowy znalazł.
- Rozumiem. I uważam że teraz powinieneś robić to, co uważasz za słuszne i spełniać swoje marzenia, jakiekolwiek by nie były. - westchnęła. Wiedziała że temat Julii nie był czymś, co warto było poruszać w takim miejscu, bo wywołałby smutek u obojga z nich. Wiedziała też że to była taka miłość, że Barnard dla kobiety był gotów zrobić dosłownie wszystko, nawet zabić jeśliby mu kazała, a już na pewno zrezygnować z własnych marzeń na rzecz jej własnych. Tyle że Julia by na pewno chciała by po jej śmierci mąż ruszył do przodu ze swoim życiem i zaczął wreszcie myśleć o sobie, a Cherry powinna mu w tym pomóc. Nawet jeśli to by oznaczało że mężczyzna wyjedzie z miasta i Whitehouse nie będzie go widywała. Brakowałoby jej go, bo nawet w jakimś stopniu zdążyła się do niego przywiązać.
- Myślisz że byłabym pilną studentką? - zapytała, bo słysząc że studia są dla każdego pomyślała że są dostępne także i dla niej. Tyle że jej nie ciągnęło do literatury, bardziej do sztuki i obrazów, ale nie było jej stać na akademię sztuk pięknych w kraju by się tam rozwijać artystycznie. Poza tym i tak nie mogła zostawić obecnie rodziców, musiała odstawić swoje marzenia na boczny plan do zrealizowania później.
- Jeszcze tworzą pewnie swego rodzaju sektę, z której to właśnie zabijają swoich ludzkich wyznawców. - mordercze motyle, ci to mieli wyobraźnię wpadając na coś aż tak absurdalnego! Ale przynajmniej oboje świetnie się bawili, tworząc taką wizję. Razem mogliby stworzyć scenariusz do jakiegoś horroru, Cherry odpowiadałaby za pomysły, a Aaron o opisanie tej wizji, na pewno zarobiliby miliony monet na takim scenariuszu do filmu. A może powinni zekranizować po prostu wspólnie powieść Stephena Kinga "Śpiące królewny" gdzie był motyw zarówno motyli jak i ciem? Lepiej niech zostawią tę sztukę filmowcom.
- Ewidentnie hipnoza. - stwierdziła wesoło, bo i tak by się nie przyznała do tego, że mężczyzna jest dla niej atrakcyjny, że się jej podoba. Szli tak dalej, aż jeden z motyli wylądował tym razem na ramieniu mężczyzny.
- Teraz się nie ruszaj, zrobię wam zdjęcie. - stwierdziła kobieta wyciągając bardzo powoli telefon komórkowy z kieszeni i ustawiając go tak by nie spłoszyć owada, następnie zrobiła zdjęcie, lecz ten dźwięk sprawił, że owad odleciał, na szczęście wcześniej uchwycony na fotografii. Pokazała ją następnie Aaronowi. Czyli nie tylko ją sobie upolowały tutejsze okazy, ot co.
happy halloween
nick
ODPOWIEDZ