przyjmuje gości w — Charlotte Guesthouse
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oczyściła swoje imię z zarzutów o zamordowanie narzeczonego i wreszcie zajęła się ratowaniem pensjonatu, którego wypłacalność stoi pod znakiem zapytania. Poza tym próbuje zrozumieć swoje uczucia do Nicholasa i przestać obawiać się tego, co l u d z i e powiedzą.
001.

W związku z tym, że była dorosłą i o d p o w i e d z i a l n ą kobietą, zamierzała podejmować rozsądne decyzje wskazujące na osiągnięty wiek oraz stopień inteligencji. Dlatego właśnie wybrała rower zamiast samochodu. Bo chociaż zachodząc w ciążę, Zoya odebrała jej najlepszego kompana do wspólnego degustowania niedrogich (ale względnie dobrych) win, nie mogła zabronić jej leczenia się w pojedynkę. Wprawdzie od wypadku nie przesadzała z alkoholem, wciąż słysząc w głowie echa lekarskich ostrzeżeń, aczkolwiek nikt nie zabronił jej wypicia kieliszka. Lub dwóch.
Z przymocowanego do kierownicy roweru koszyka, wyjęła paczkę krewetek oraz różowe wino, które wedle etykiety powinno smakować połączeniem arbuza i agrestu. Niedbale przypięła dwukołowiec do latarni i zastanawiając się, kto wpadł na pomysł wyprodukowania takiego alkoholu, skierowała się w stronę drzwi oznaczonych numerem siedemnastym. Zamiast zapukać, wyjęła swój klucz i przekręciła go w górnym zamku. Weszła do środka, rzuciła okrycie na półkę w korytarzu i pospiesznie zdjęła lewy but. — Już jestem! Ale masz porządek, aż boję się wejść — krzyknęła, skacząc na jednej nodze i zdejmując drugi but, który wylądował na podłodze kilka kroków dalej od poprzednika. — Jak się czujesz? Planujesz dzisiaj rodzić? Pewnie nie, ale gdybyś jednak planowała, to powiedz, zanim otworzę butelkę, okej? — paplała, wchodząc do głównego pomieszczenia. Wiedziała, że ciąża kobiety nie była jeszcze w tak zaawansowanym stopniu, ale mimo to wolała się ubezpieczyć. Zwyczajowo to partner odwodził matkę swego dziecka do szpitala, ale Harriet nie wybaczyłaby sobie, gdyby zabrakło jej na miejscu podczas rozwiązania. Choć sama nie spodziewała się dziecka, czasami przejmowała się równie mocno, jakby sama miała zostać matką. Zanim poznała Zoyę, nie sądziła, że z kimkolwiek zżyje się do tego stopnia. Teraz? Teraz nie wyobrażała sobie, by mogło być inaczej.
— Proszę. Krewetki dla ciebie, wino dla mnie. Lub coś winopodobnego — oznajmiła, kładąc zakupione produkty na stole.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#53

Zoya w teorii też była dorosłą i odpowiedzialną kobietą. Może dlatego nie panikowała jakoś wybitnie mocno, gdy okazało się, że jest w ciąży. Od razu wiedziała, że aborcja nie wchodzi w grę, głównie dlatego, że zawsze chciała być matką. Miała plan na to, by mieć rodzinę, taką normalną, pełną, bo niestety nie było jej to dane, gdy była dzieckiem. Niestety, z tego jej planu nic nie wyszło, chociaż jakaś tam część się spełniła, bo mamą rzeczywiście miała zostać. Była pewna, że chce dziecko urodzić i wychować je najlepiej jak potrafiła. To dziwne uczucie, gdy można pokochać coś czego się nawet nie widziało na oczy... no okej, może tylko przez USG, ale to jednak nie to samo. Już teraz wiedziała, że zagryzłaby każdego, kto zrobiłby krzywdę temu maleństwu rozwijającemu się w jej brzuchu.
No i na tym kończyłyby się pozytywy ciąży. Rzygała jak kot, chciało jej się ciągle spać, bolały ją cycki, które nagle urosły i nie mieściła się w żadne swoje staniki. Poza tym, chociaż jeszcze nie przytyła za wiele, to już widziała, że spodnie robią się na nią dziwnie ciasne... nie mówiąc już o tym,że musiała zrezygnować z picia i rzucić palenie. To ostatnie było dla niej prawdziwą zmorą, bo niczego tak nie pragnęła jak nikotyny. Z tym wszystkim musiała sobie radzić sama, bo los nie obdarzył jej dobrym partnerem, ale za to podrzucił jej całkiem nie najgorsze rodzeństwo i przyjaciół. Kochała ich mocno i cieszyła się, że nie zostawili jej samej w tych ciężkich chwilach.
Zoya może w tej chwili nie była wybitnym partnerem do picia, ale za to zawsze mogła służyć przyjaciółce dobrą radą i ramniem, w które mogła się wypłakać! – Bardzo przepraszam, że nie żyje w chlewie – wywróciła oczami wychodząc dziewczynie na spotkanie i posłała jej szeroki uśmiech. – Całe szczęście, że mam sprzątaczkę, bo za chwilę pewnie nie będę mogła się schylić – to było smutne, ale niestety prawdziwe. Henderson obawiała się tego, że będzie zmuszona chodzić we wkładanych butach i... ciążowych ubraniach, ughh. FUJ. – Nie planuje rodzić przez nastepne 7 miesięcy okej? Jeżeli zauwazysz, że chcę to zrobić wcześniej to mi nie pozwalaj i wepchnij to dziecko do środka – nie chciała przecież żeby jej bejbikowi się stało coś złego, a wiadomo, że jak się urodzi za wcześnie to różnie to może być. – Ale Ci zazdroszczę tej butelki – westchnęła tęsknym wzrokiem patrząc na wino, nawet jeżeli było tanie! – Następnym razem nic nie kupuj, mam tu kilka rzeczy, które trzeba wypić żeby mnie nie kusiły – a kusiły naprawde mocno i testowały silną wolę Henderson.
- Chodź do kuchni, ja będe gotować, a Ty będziesz opowiadać o tym co zjebałaś – zaproponowała, ale nie czekała na potwierdzenie ze strony przyjaciółki tylko wzięła od niej te krewetki i przeszła do drugiego pomieszczenia. Wyciągnęła z szafki dwie lampki do wina, jedną podobała dziewczynie, a do drugiej nalała wody gazowanej i dorzuciła trochę cytryny, tak teraz wyglądały „drinki” Henderson. – No, to co takiego głupiego chciałaś zrobić? – Zapytała wyciągając krewetki i wrzuciła je do jakiegoś sitka żeby umyć je pod bieżącą wodą.

Harriet L. Pemberton
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
przyjmuje gości w — Charlotte Guesthouse
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oczyściła swoje imię z zarzutów o zamordowanie narzeczonego i wreszcie zajęła się ratowaniem pensjonatu, którego wypłacalność stoi pod znakiem zapytania. Poza tym próbuje zrozumieć swoje uczucia do Nicholasa i przestać obawiać się tego, co l u d z i e powiedzą.
Gdyby to na nią spadła podobna nowina, prawdopodobnie dostałaby zawału, udaru lub wylewu. W najgorszym scenariuszu spotkałyby ją wszystkie te trzy przyjemności razem wzięte. Nie, Harriet nie nadawała się na matkę; nie bez trudu potrafiła zająć się samą sobą, a w związku z niedawnym wypadkiem można wywnioskować, że i to nie wychodziło jej najlepiej. Ponadto wciąż borykała się z trudnościami finansowymi związanymi z zapożyczeniem się w banku, a prawie trzymiesięczna nieobecność w pensjonacie związana z rekonwalescencją jedynie te trudności pogłębiła. Za to planowała być f a j n ą c i o c i ą. Taką, która kupuje cudaczne ubranka dla niemowląt, hałaśliwe zabawki (które kochają dzieci, a rodzice nienawidzą) oraz pokątnie uczy siarczystych przekleństw. No dobrze, z tym ostatnim może wstrzyma się choć na cztery, maksymalnie pięć lat.
— Będziesz musiała sobie kupić sportowe buty na rzepy, bo nie będziesz mogła sama zawiązać sobie sznurówek? Ciąża to nie jest stan błogosławiony, brzmi raczej jak przedwczesna starość — stwierdziła, spoglądając na przyjaciółkę wzrokiem pełnym szczerego współczucia. Należało zaznaczyć, że Harrie wcale nie była w lepszej formie. Jak zawsze dużo mówiła, swobodnie żartowała i uśmiechała się zadziwiająco szeroko, ale w rzeczywistości wciąż odczuwała negatywne konsekwencje wypadku. Po prostu nie dawała tego po sobie poznać.
— Obiecuję, będę go trzymać w tobie, choćbym miała zakleić twoją pochwę klejem tapicerskim do skór zwierzęcych — oznajmiła, wzniośle przykładając prawą rękę do serca, jakby składała arcyważną obietnicę. — Jestem wcześniakiem, dobrze wiem, że to nic miłego — dodała nieco poważniej, by tylko utwierdzić przyjaciółkę w przekonaniu, że doskonale rozumie jej podejście. Bobas rozwijający się w brzuchu Zoyi mógł czuć się bezpieczny.
— Och, wiesz… — zaczęła i uśmiechnęła się słodko. — Zawsze możesz mi te trunki po prostu oddać. Koszyk przy rowerze zmieści osiem półlitrowych butelek lub pięć litrowych. Testowałam, sprawdzałam — zaśmiała się, wchodząc do kuchni, gdzie od razu zajęła swoje ulubione miejsce. Wzięła kieliszek i zabrała się za odkręcanie wina. No dobrze, napoju winopodobego, który nawet nie miał korka, a zwykłą nakrętkę. Co za poniżenie?!
— Więc. Pamiętasz, jak ci pisałam, że widziałam go z jakąś tandetną blondynką w restauracji? Wymyśliłam, jakże odkrywczo, że pójdę i go o nią zapytam. To milczenie musi się skończyć. Wolałabym, żeby otwarcie mi powiedział: spierdalaj. Przynajmniej miałabym jasną sytuację. A tak? Mam jego nerkę, ale zero uwagi.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Nic nawet kurwa nie mów, żadne buty na rzepy... - to ją cholernie przerażało. Będzie musiała prosić ludzi o pomoc!? Po jej trupie, co mogło szybko nastąpić jak nie nauczy się, ze to nic złego czasem poprosić żeby ktoś pomógł przy zawiązaniu buta. - Jak ja będę wyglądać? Gruba i ze słabymi butami? Nie ma takiej opcji - Henderson zawsze była kobietą, która ubierała się elegancko i z klasą, a gdy widziała te ciążowe ciuchy to chciało jej się wymiotować. Będzie musiała naprawdę mocno się naszukać żeby znaleźć coś ładnego, co przypadnie jej się do gustu. - Bardzo mi przykro, ale właśnie zostałaś wybrana na osobę do wiązania sznurówek - rzuciła posyłając przyjaciółce bardzo szczęśliwy uśmiech, taki który pokazuje jak bardzo będzie zadowolona z tego jak na jakiś czas zostanie w pewnym stopniu niepełnosprawną.
- Brzmi bardzo niepokojąco, ale stara biorę to - machnęła ręką, bo jeżeli to powstrzyma bachora od przedwczesnego wyjścia na świat to była skora podjąć to ryzyko. Trochę się obawiała, że jej dość stresujący tryb życia sprawi, że coś tak z dzieciorem będzie nie tak, no więc stresowała się jeszcze mocniej i tak się nakręcała karuzela spierdolenia. - No to tym bardziej, nie chcę żeby moje dziecko było takie jak Ty... - rzuciła żartobliwie, bo tak naprawdę sądziła, że z Harriet jest wszystko jak najbardziej w porządku. Przynajmniej tak na pierwszy rzut oka.
- Nie, to czeka na lepsze czasy, będziemy pić jak już będę mogła... to tylko rok, może półtorej - aż się wzdrygnęła na samą myśl, ze aż tyle czasu będzie musiała wytrzymać zanim znów spróbuje napić się alkoholu albo zapali papieroska... chociaż z tym drugim to pewnie może się już na zawsze pożegnać.
- ... ale po co? - Musiała o to zapytać, bo absolutnie nie wiedziała czemu jej przyjaciółka lubiła sie tak zadręczać. - Podziękuj mu za nerkę i zacznij żyć własnym życiem, on najwyraźniej to robi skoro spotyka się z jakimiś cycatymi babami - już ona dobrze wiedziała jacy faceci są pojebani, miała w tym dość sporo doświadczenia. - Aż tak potrzebujesz jego atencji? - Zapytała unosząc brew i przyglądała się badawczo kobiecie.

Harriet St. Clair
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
przyjmuje gości w — Charlotte Guesthouse
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oczyściła swoje imię z zarzutów o zamordowanie narzeczonego i wreszcie zajęła się ratowaniem pensjonatu, którego wypłacalność stoi pod znakiem zapytania. Poza tym próbuje zrozumieć swoje uczucia do Nicholasa i przestać obawiać się tego, co l u d z i e powiedzą.
Harriet z łatwością przychodziło żartowanie z ciąży przyjaciółki, gdyż sama była daleka od chęci posiadania dzieci. Narzeczonemu, mężczyźnie dziesięć lat starszemu od niej, powtarzała, że jest jeszcze za młoda na tak poważne decyzje, a ponadto miała do rozkręcenia pensjonat. Nie chciała ledwie dwa lata po otwarciu oddawać go w cudze ręce. Wolała zająć się nim sama. — Nie będziesz g r u b a — powiedziała z naciskiem na ostatnie słowo. — Będziesz dzierżyć pod sercem małą Zoyę. Lub Zoya-Boya — wyjaśniła, chcąc pokrętnie podtrzymać ją na duchu. — A z tymi sznurówkami to mogę się poświęcić — dodała, lekko wzruszając ramionami. Miała nadzieję, że w inny sposób zasłuży na miano najlepszej cioci pod słońcem, ale jeśli walka o ten tytuł oznaczała klękanie przed Henderson to mogła się z tym pogodzić.
— Niepokojąco to racze nieodpowiednie słowo. Ale to naprawdę dobry klej do skór. Uratowałam nim kilka starych mebli w pensjonacie — pochwaliła się. Za to kolejne słowa przyszłej matki skomentowała spojrzeniem wyrażającym oburzenie. — Masz szczęście, że jesteś w ciąży i możesz to zwalić na hormony. Jeśli to dziecko będzie podobne do mnie, będzie wspaniałe — zaznaczyła twardo, choć w głębi duszy wiedziała, że to gówno prawda i nie życzyła dziecku podobnego charakteru; ostatecznie przecież była zdradliwa, gwałtowna i rozrzutna. Świetne połączenie. Może zrobiłaby dziecku przysługę nie próbując pojawiać się w jego życiu?
— Do dziewięciu miesięcy dolicz okres karmienia piersią. Wiesz, że niektóre matki karmią nawet do drugiego roku życia? Wyobrażasz sobie takie duże dziecko przyssane do twoich pięknych sutków? — aż się wzdrygnęła na samą myśl! Jedynym plusem tej całej ciąży był większy biust Zoyi, od którego teraz niełatwo było oderwać wzrok.
Po co?
To było bardzo dobre pytanie, przez które Harrie musiała wziąć kilka głębszych łyków tego, co producent nazwał winem.
— On przecież nie wie, że ja wiem o nerce. To ponoć lekarska tajemnica i nigdy nie powinnam była się dowiedzieć — zaczęła, obserwując poczynania przyjaciółki, która na poważnie wzięła się za przygotowywanie jedzenia. Wieczór idealny - krewetki i wino. — Myślisz, że to potrzeba atencji? Sama nie wiem. To prawda, że Rhys leży w śpiączce, ale to wszystko zaczęło się przed wypadkiem. Pójdę do niego. Wiesz, porozmawiać. Jak dorosły z dorosłym — stwierdziła, uparcie obstając przy swoim. — Ty byś go olała? Przypomnę, że rwie mi się do niego serce, nie tylko wagina.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Będę gruba... albo przynajmniej będę mieć wielki brzuch. Wyobraź to sobie... ja jestem mała i będę mieć wielki bebech. Współczuję mojemu kręgosłupowi - westchnęła, ale nie miała zamiaru sie oszczędzać. Zoya zawsze prowadziła dość aktywny tryb życia i nie chciała tego zmieniać. Wiedziała, że z ćwiczeniami będzie musiała trochę być może przystopować, albo przynajmniej wykonywać takie, które są odpowiednie dla kobiet w ciąży, ale z pracy rezygnować nie zamierzała. Będzie biegać po uniwerku dopóki jej wody nie odejdą, to samo zresztą toczyło się jej rodzinnej firmy. - Mały Henderson, chociaż zawsze myślałam, że to mój brat będzie mieć pierwszy dziecko - no i w sumie by miał, gdyby jego żona nie poroniła. Cała rodzina dość mocno przeżyła tą sytuację, chociaż wiadomo, że Prim i William mieli najgorzej. Zoya nastawiła się wtedy na bycie ciocią, teraz musiała zacząć nastawiać się na zostanie matką i to taką raczej samotną. Całe szczęście miała takich dobrych przyjaciół, na których zawsze mogła liczyć... takich jak Hariett. - Dzięki - uśmiechnęła sie do przyjaciółki szeroko, ciesząc się, że ma przy swoim boku kogoś takiego.
- To dobrze, czuję, że masz wprawę i moja wagina jest z Tobą bezpieczna - stwierdziła śmiejąc się pod nosem i lekko kręcąc głową. Chyba się powinna zacząć obawiać tego w jakim kierunku zmierza ta rozmowa i może warto było zmienić temat. A wiadomo co jest w takim wypadku najlepsze! Rozmowa o cudzych problemach. O wiele lepiej się Zoyi o tym słuchało niż opowiadało o własnych zawirowaniach.
- Okej, tu masz rację, nie powinnaś - jacyś beznadziejni lekarze pracowali w tym Cairns! - I co mu powiesz? "Jak możesz na mnie nie zwracać uwagi, pomimo tego, że nie jesteśmy razem, a mój chłop leży w śpiączce?!" - Starała sie pokazać Harriet jak głupio brzmiałaby taka rozmowa, przynajmniej w opinii Zoyi. - Nie jestem idealnym człowiekiem do udzielania sercowych rad - westchnęła myjąc krewetki - pamiętaj, że zostałam kilka razy porzucona w dość drastyczny sposób, zdradziłam narzeczonego z własnym szefem, który robił mnie w chuja od początku naszej relacji, później przespałam sie ze swoją przyjaciółką, aż w końcu zaszłam w ciążę z facetem, którego praktycznie nie znam - tak w wielkim skrócie. Zoya miała bardzo dużo pecha w związkach. - Naprawdę chcesz słuchać moich rad? Bo jeżeli tak to sądzę, że powinnaś to olać. Najwyraźniej mu nie zależy skoro do tej pory się do Ciebie nie odezwał, Ty tylko będziesz sie niepotrzebnie nakręcać, aż złamiesz sobie sama serce, nie mówiąc już o suchej waginie... poza tym, masz przecież kogoś. Rhys może nie jest w najlepszym stanie, ale jest... jeżeli coś z własnego doświadczenia mogę Ci powiedzieć, to po zdradzie czujesz się tylko coraz bardziej chujowo - Zoye przez miesiące zżerały wyrzuty sumienia, nad którymi nie mogła zapanować.

Harriet L. Pemberton
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
przyjmuje gości w — Charlotte Guesthouse
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oczyściła swoje imię z zarzutów o zamordowanie narzeczonego i wreszcie zajęła się ratowaniem pensjonatu, którego wypłacalność stoi pod znakiem zapytania. Poza tym próbuje zrozumieć swoje uczucia do Nicholasa i przestać obawiać się tego, co l u d z i e powiedzą.
Załamała ręce, w pełni świadoma tego, że to dopiero początek narzekań; im bardziej zaawansowana będzie ciąża, tym większego dyskomfortu Zoya będzie doświadczać, co z kolei będzie popychało ją do jeszcze częstszego marudzenia. Ale Harriet zamierzała być wytrwałą przyjaciółką, cierpliwie znoszącą zmienne nastroje przyszłej mamy. — Poszukam dla ciebie dobrego masażysty. Albo chociaż przystojnego. Skorzystasz ty lub twój kręgosłup — zaśmiała się, choć oczywiście była gotowa na własnej skórze przetestować możliwości potencjalnego masażysty, by przypadkiem nie okazał się konowałem bez umiejętności!
Harriet dobrze wiedziała, czym jest borykanie się z trudnym okresem w życiu. W ciągu pierwszych tygodni po wypadku wrażenie, że nigdy nie powróci do dawnej sprawności, nie opuszczało jej ani na moment. Obecnie, choć minęło pięć miesięcy od tego wydarzenia, dalej nie przeszła nad nim do porządku dziennego, gdyż Rhys wciąż pozostawał w śpiączce. Wprawdzie coraz rzadziej kierowała ku niemu swoje myśli, coraz rzadziej też wypłakiwała oczy, jednak nie pogodziła się z tym, jakich doznał obrażeń. Bez względu na to, że planowała zerwać zaręczyny, nie pragnęła dla niego takiego obrotu spraw. Liczyła, że przyjaciółki nie spotka w trakcie ciąży żadna nieprzyjemna sytuacja związana ze zdrowiem. Ze wszystkimi innymi problemami poradzą sobie same. We dwie.
To wina mojej matki. Znasz ją, ma bardzo długi język i nie potrafi utrzymać go za zębami. W dodatku powiedziała mi to specjalnie. Intrygantka — pokręciła głową ze zrezygnowaniem. Lekarze wszelkie szczegóły ustalali z rodzicami Harriet, gdy ona pozostawała nieprzytomna. Ale czy to coś zmieniało? Gdyby świadomie podejmowała decyzje, przecież nie zrezygnowałaby z przeszczepu, który ratował jej życie. Bez względu na to, od kogo miała otrzymać niezbędny narząd.
Jesteśmy beznadziejne w te klocki — podsumowała, po czym wzięła kilka głębszych łyków. Zagryzła wargi, trawiąc słowa przyjaciółki. Cholera, dlaczego ona musiała mieć rację? — Zdradziłam go jeszcze przed wypadkiem. Nie, żebym się usprawiedliwiała, ale przemyślałam to sobie i doszłam do wniosku, że przecież mam prawo do zmiany zdania, nie? Kochałam Rhysa, może wciąż go trochę kocham, ale przez te wszystkie kłótnie i nieporozumienia zaczęłam mieć go dość — wyjaśniła, doskonale wiedząc, że Zoya nie będzie jej oceniała. Te słowa były okrutne, tym bardziej że Rhys leżał pogrążony w śpiączce. Pemberton nie planowała tego wszystkiego, tej zdrady - to po prostu się wydarzyło. I wcale nie miała ochoty tego kończyć. — Nie potrafię się z tym pogodzić. Brakuje mi Nicka. Seksu, rozmów, bliskości. Co jeśli Rhys nigdy się nie obudzi? — powiedziała to głośno. Te wątpliwości były w niej od dawna, ale długo dusiła je w sobie, uważając, że każde złe słowo w kierunku narzeczonego będzie brane za oznakę bezduszności. — Właściwie to co z ojcem malucha? Planujecie dzielić się opieką a może stwoerzyć normalny dom, hm? Zamawiam pokój gościnny!

Zoya Henderson
ODPOWIEDZ