21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Snuje się, zaczepiam i szukam guza. Skarbie, raczej nie jestem najlepszym wyborem.
Potrzebowała tej imprezy. Właściwie miała ostatnio wrażenie, że nie potrzebuje w życiu niczego innego oprócz imprez. Jakoś tak lepiej płynął czas, gdy ktoś zajmował jej mózg bezsensowną paplaniną, proponował piwo, albo oglądanie gwiazd. Bo w sumie nie było widać. Absolutnie nie było widać, że Inga bardzo mocno się w środku posypała. To tak, jakby ktoś do ściany nośnej przyczepił ładunek wybuchowy. Niby konstrukcja dalej stała, ale ledwo wystarczył drobny podmuch wiatru, żeby wszystko runęło.
Inga tylko sobie dokładała. Jakby śmierć ojca to było za mało. Zerwała z Kasem, w najgorszym, najpodlejszym stylu. Normalnie nie byłaby z siebie dumna, ale teraz właściwie trochę to po niej spłynęło. Wszystko po niej spływało, miała wrażenie, jakby po prostu unosiła się na powierzchni. Do domu wracała, jak matka już spała, żeby nie widzieć jej zapuchniętych oczu od płaczu, żeby nie natykać się na błękitne koszule ojca bez kołnierzyka. Nie chciała tam mieszkać, mimo że najlepsze wspomnienia kumulowały się w tych stu metrach kwadratowych. Chciała dostać amnezji, chciała móc żyć na nowo. I robiła wszystko, żeby stan amnezji się utrzymywał jak najdłużej, jak najcieplej.
Świeżo pofarbowane włosy tuż przed wyjściem potraktowała różową płukanką, mocno nierówno. Muzyka dudniła jej w uszach, gdy trochę bezwstydnie dosiadała się do kolejnych osób na imprezie, zagadując najlepszym smalltakiem z możliwych. Była w tym dobra, miała gadane. Wszyscy jej to mówili, zawsze wyciągała znajomych z tarapatów, zagadując policjantów, nauczycielki i urzędniczki. Z nieco ironicznym uśmiechem przysiadała się na rozłożony, wolny leżak ewidentnie kogoś podsiadając. Nie znała tych ludzi, ale no to nie było szczególnie istotne:
-Macie może papierosa, nie mogę namierzyć swoich – posłała swój firmowy uśmiech numer osiem do jednego z chłopaków, który zaraz wyciągnął w jej stronę paczkę mentolowych papierosów. Oczywiście, że wiedziała, gdzie są jej papierosy, ale nic tak nie łączy jak wspólny szlug. Dość szybko jednak okazało się, że studenci siedzący na leżakach nie zrobią Indze wystarczająco dużo miejsca, żeby mogła błyszczeć i zbierać atencję. Pożegnała się grzecznie i ruszyła w stronę baru, dość nieuważnie wpadając na blondyna, niosącego piwo. Piwo, które częściowo wylało się na jej czarną koszulkę.:
-Cholera, wybacz ziomek – rzuciła, początkowo zbyt zaoferowana mokrą plamą, która nieprzyjemnie przylegała do jej dekoltu. Gdy uniosła wzrok, mina trochę jej zrzedła. Niekoniecznie miała ochotę na konfrontację, a na pewno nie z przyjacielem chłopaka, któremu tak niedawno złamała serce.
Ryder Fitzgerald
powitalny kokos
oszit#1116
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
5.

Impreza jak impreza. Jego cale życie było jedną wielką imprezą. Połowę czasu spędzał w rodzinnym barze, częściowo pracując, a częściowo, cóż, po prostu tam będąc, drugą natomiast razem ze znajomymi w ich Norze, zwanej przez normalnych ludzi domem, chociaż przypominał bardziej ośrodek, w którym zamykano ludzi, którzy potrafią tylko imprezować, zakładano kamery w każdej części i kręcono reality show. W ich przypadku średnio by się to sprawdziło, bo ilość zielska, która przewijała się przez ręce każdego z mieszkańców przekraczała pewnie znacząco średnią kraju, czego nie można pokazywać w telewizji, ale i bez tego świetnie się razem bawili.
Z tym, że dzisiaj Ryder poszedł sam. Nigdy nie opuścił chatu grupowego ze swojego kierunku, którego też nigdy nie studiował, a nie mając planów na wieczór, spalił w domu blanta i poszedł z nim posiedzieć, potrzebował gdzieś wyjść. Nie lubił wódki, za to przepadał za browarami, zgarnął więc jednego i kierował się w stronę balkonu, żeby posiedzieć na świeżym powietrzu, bo wiadomo, że na zewnątrz zawsze jest jakoś luźniej, przyjemniej, on też był przyzwyczajony do wiatru w przydługich włosach, ale plany pokrzyżowała mu jakaś dziewczyna. - Nieee, nic się nie stało, luz - rzucił lekceważąco, unosząc palce do ust, żeby je oblizać, bo żadna kropelka nie mogła się zmarnować, ale kiedy różowowłosa na niego spojrzała, to... - Kurwa, uważaj jak idziesz, Ostberg - jej nazwisko prawie wypluł z ust, wzgardliwie patrząc na dziewczynę z góry. Jego nastrój i nastawienie zmieniły się momentalnie, ale jak nienawidził nowej dziewczyny Kaspra, tak tej nie mógł znieść od ostatniego dnia ich związku. Jaką musiała być suką, żeby zerwać z chłopakiem w tak ważnym dniu, jednocześnie łamiąc mu serce? Brocode obowiązywał ponad wszystko i nawet jeśli lubił ich razem, lubił też towarzystwo Ingi, teraz nie mógł patrzeć na nią tak samo, jak jeszcze rok temu, kiedy wszystko było sielankowe, a na wylane piwo pewnie rzeczywiście machnąłby ręką.
- Widzę, że dalej jedyne co potrafisz robić to wkurwiać ludzi, co? - wcale tak nie uważał, a przynajmniej nie wcześniej, ale w tym momencie nikt tak bardzo nie działał mu na nerwy, a słaba jakość imprezy wcale nie sprawiała, że miał poprawiony humor, więc nawet jeśli zawsze był raczej spokojny, wyluzowany i ugodowy, teraz aż pięść zaciskała mu się ze złości.

inga ostberg
ryder fitzgerald
nata#9784
ODPOWIEDZ