21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Będąc stażystą wypełniał w kancelarii wiele rzeczy, których wypełniać mu się nie chciało. Był jednak ambitny i zawzięty na tyle, by wymusić z siebie te czynności i jeszcze przy okazji pokazać wszystkim, że robienie ich w ogóle mu nie przeszkadza. Oczywiście przez takie zachowania mógł ściągnąć na siebie jeszcze więcej tego typu zadań, ale nie przeszkadzało mu to zbyt mocno. Był wdzięczny za to, że w tak młodym wieku mógł odbywać staż w jakiejś kancelarii. Praktyki oczywiście już udało mu się mieć, niemniej jednak uważał, że staż daje znacznie lepszą możliwość na zorientowanie się w środowisku. Domyślał się, że praca w kancelarii nie była łatwa, ale chciał ją poznać od podszewki. W szczególności zależało mu na poznaniu relacji i zachowań, jakie kierowały pracowników.
   Staż odbywał u Benjamina, przez co to właśnie od niego dostawał najwięcej zadań. W większości składały się one z segregowania papierków, przepisywania jakichś dokumentów, których treść wolno mu było poznać. Nie wszystkie dokumenty mógł przeczytać. Wiele z nich nie było dla niego dostępnych, co trochę mu przeszkadzało, bo lubił wiedzieć wszystko i o wszystkim. Niemniej jednak starał się nie podglądać i nie wtykać nosa tam, gdzie nie powinien. Jeszcze zostałby na tym nakryty i zaważyłoby to nad całą jego przyszłością, zanim ta na dobre zaczęła się przed nim rysować.
   Aktualnie siedział w pokoju Hargrove’a, a wokół niego na kilku stosikach poukładane były teczki, które miał posegregować alfabetycznie i rocznikowo. Nie było to zadanie trudne i w sumie całkiem przyjemnie się je wykonywało, bo ostatni tydzień był dość stresujący. Potrzebował więc zadania, które zajmie go na tyle, by mógł się odprężyć i przestać myśleć o świecie. Na dodatek nie było to również nic trudnego dla osoby, która świetnie potrafiła czytać i znała alfabet. Problemem okazała się ilość teczek, z którymi musiał sobie poradzić. Stopniowo jednak wszystko mu się udawało, niemniej jednak na swojej drodze spotykał kilka problemów albo też parę dokumentów, których brakowało w niektórych teczkach. Wszystkie braki skrupulatnie wypisywał na białych kartkach, które później miał zamiar dać Banjaminowi, żeby ten poczynił dalsze kroki z uzupełnieniem braków.
   Wpisywał na kartkę kolejne brakujące dokumenty, gdy usłyszał odgłos kroków. Starannie pochował wszystkie dokumenty w teczce, którą później odłożył na stertę. Zdążył napić się jeszcze kawy, którą bezpiecznie postawił z dala od wszelkich papierów, zanim ktoś wszedł do środka.

benjamin hargrove
przyjazna koala
Duncan Winchester
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
— trzy —


Poranna tyrada zaserwowana w sądzie zamiast kawy wciąż gwarantowała mu maksymalne pobudzenie. Sprawa nieomal przegrana, do ostatniej chwili wymuszająca gimnastykowanie się i odwoływania do ludzkiej moralności, odroczona została ostatecznie w czasie. Powodów do świętowania teoretycznie więc nie było, ale Ben zadowalał się tym, co ma — przy dobrych wiatrach to nie on zmuszony będzie wygłaszać mowę końcową, tak uparcie przekonując ławników o niewinności swojego klienta. Dość dyskretnie, tak by nie podpaść nikomu, rezygnował ostatnio z wielu spraw. Przekazując je innym, zasłaniając się przeróżnymi wymówkami, skupiał się po prostu na planach utworzenia własnej kancelarii. Czy w Winston & Straw czuł się źle? Nie. Była to w zasadzie pierwsza kancelaria, w której lubił wykonywany zawód, tylko że... To po prostu nie było to. Do niedawna te pieniądze napływające od klientów rekompensowały utracenie moralności, ale Benjamin potrzebował po prostu zmienić swoje życie na lepsze. Summa summarum, opowieść ta łączyła się z Duncanem. Prawdopodobnie on jeden odgadnąć mógł, że coś jest nie tak — te liczne papiery, które Ben mu podsuwał gromadziły się w ostatnim czasie tak tłumnie, że łatwo byłoby zauważyć, że Hargrove po prostu po sobie sprząta.
Nie obijaj się, Winchester, mamy dziesięć nowych teczek — rzucił kąśliwie na powitanie, wyłącznie jednak w formie żartu. To znaczy, uwaga o zaniedbywanych obowiązkach miała być dowcipem, bo nowe teczki (niestety) były jak najbardziej realne. Kładąc niedbale neseser na swoim biurku, zerknął na stażystę i uśmiechnął się lekko, ciesząc się niezwykle, że nie musi już podobnych obowiązków wykonywać. — Nie chciałbyś dla odmiany porobić czegoś innego? No chyba że wypełnianie papierów sprawia ci radość, nie będę oceniać — rzucił rozbawiony, wyciągając z teczki swój kalendarz by upewnić się, o której ma spotkanie z klientem. Dawniej pilnowała tego Mari i przyznać musiał, że bez asystentki jego praca stawała się trochę nieprzyjemna. Nie chciał jednak wymieniać jej na inną, więc póki co starał się samodzielnie panować nad tym chaosem.

Duncan Winchester
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Na mężczyznę spojrzał dopiero, gdy ten zamknął za sobą drzwi. Z Benjaminem zdążył spędzić już sporo czasu. Znał się dobrze na ludziach i nie musiał ich znać zbyt długo, by móc ogarnąć, że coś się dzieje. A mężczyzna ostatnimi czasy często chodził lekko spięty. I oczywiście mogło to wynikać z tego, że zajmował się trudnymi sprawami. Praca prawnika nie należała do najłatwiejszych, trzeba było poświęcić każdej ze spraw bardzo dużo czasu i energii. On sam był dopiero jedynie stażystą, a i tak miał sporo roboty, którą często zabierał do domu. O ile papierkowa robota nie była szczytem jego marzeń, to jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że każdy musiał to odbębnić no i gdy już sam zacznie pracować jako prawnik, to takich papierków będzie mieć pewnie jeszcze więcej. Nic dziwnego, że każdy wysługiwał się tutaj swoimi stażystami.
   – Nieładnie popędzać kogoś, kto wykonuje boską robotę – powiedział poważnym tonem, a kąciki jego ust drgnęły w grymasie, który tylko dla niego mógł przypominać uśmiech. Nie przepadał za byciem pospieszanym, niemniej jednak zdawał sobie sprawę ze specyficznego humoru swojego przełożonego, więc oczywiście wiedział, że ten jedynie żartował. – Trzeba mieć świętą cierpliwość, by uporządkować ten twój bałagan – dodał szybko, uśmiechając się już nieco szerzej. Oczywiście trudno było winić tutaj jedynie Benjamina i w sumie Duncan w ogóle nie miał takiego zamiaru. Większość teczek miała komplet dokumentów i trzeba je było jedynie poukładać w odpowiedni sposób, niemniej jednak zdarzały się braki, za które ktoś musiał być odpowiedzialny.
   – Jasne, że chciałbym zrobić coś innego – odpowiedział ochoczo. Zrobiłby wszystko, byle tylko móc odejść na chwilę od tych wszystkich papierków. – Jakie masz plany? – zapytał, wkładając do teczki papierki, które właśnie udało mu się poukładać.

benjamin hargrove
przyjazna koala
Duncan Winchester
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Przedzierając się poprzez wspomnienia minionych lat, kształtowała się w nim swoista niechęć wobec zrzucania tak licznych obowiązków na grupę stażystów, którzy zostali przez kancelarię zatrudnieni. Nie tak dawno temu był przecież na ich miejscu, pieczołowicie realizując nawet te idiotyczne polecenia, których nigdy, przenigdy, kwestionować nie było można. Kiedy więc absurd gonił absurd, Benjamin obiecał sobie, że nigdy z podobną manierą nie będzie traktować swoich podopiecznych, ale... Jak to zwykle bywa, upływ czasu wszystko zdefiniował. Nie czerpiąc więc radości z podrzucania Duncanowi tych wszelkich papierzysk, wiedział, że innej drogi nie ma — sam z całą pewnością nie poradziłby sobie z licznymi obowiązkami. Skoro jednak rozstać miał się z tym miejscem uznał, że nadeszła najwyższa pora, by nieco swoje zasady zmienić.
— Z całą pewnością wybudują ci tu kiedyś pomnik — stwierdził w odpowiedzi, naturalnie nie umniejszając mu wcale — przekopywanie się przez stosy dokumentów było w istocie parszywą robotą, której każdy w miarę możliwości się pozbywał. No ale ktoś wykonywać musiał te nużące czynności, niestety. — Bałagan? Błagam, zmieniłbyś zdanie, gdybyś musiał pracować z Atkins. Jej stażyści zawsze w końcu wymiękają i odchodzą — zaśmiał się krótko, zbierając przy tym niezbędne papiery ze swojego biurka, które były mu potrzebne przy kolejnym spotkaniu. O Atkins za to powiedział prawdę — nie dość, że pracowała tutaj od czasów, gdy po ziemi chodziły jeszcze dinozaury, to nie potrafiła przekonać się do najnowszej technologii. Jej podopieczni mieli więc dużo więcej pracy, skoro nie korzystając osobiście z laptopa, musieli jej chaotyczne zapiski z notatnika wprowadzać do bazy, gdy była taka potrzeba. — Mam zaraz spotkanie z przedstawicielami jakiejś małej firmy, którzy mieli problemy z dostawcą. Chcą z nas zrezygnować na rzecz arbitrażu, więc musimy ich przekonać, że sąd to jednak lepsza opcja — poinformował go, starając się opisać tę sprawę w jak największym skrócie. Naturalnie gdyby Ben został poproszony o zdanie w tej kwestii po godzinach, powiedziałby, że skorzystanie z usług arbitra to dobry pomysł, ale.. Za proces otrzymać mieli wynagrodzenie, tak więc wywalczyć należało tutaj oficjalną rozprawę, z prawdziwym sędzią. — Pomyślałem sobie, że może chciałbyś z nimi pogadać, wskazać im ich opcje i tak dalej. Oczywiście siedziałbym obok i pilnował, żeby wszystko przebiegło w odpowiedni sposób, ale pewnie i tak dałbyś sobie radę — zaproponował, jako że Duncan tak długo przy tych papierach siedział, że należało się mu jakieś poważniejsze zadanie.

Duncan Winchester
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Duncan, będąc stażystą, doskonale wiedział, jak będzie wyglądać jego praca i obowiązki w kancelarii. Zdawał sobie sprawę, że stażyści byli tanią siłą roboczą, na którą zrzucało się te zadania, których nikt inny nie chciał wykonywać. Owszem, było to krzywdzące. Owszem, wiele razy narzekał, że traktują go nie tak, jak chciał być traktowany, niemniej jednak co miał zrobić. Zakładał, że i on będzie powielać ten sam schemat, bo już teraz wiedział mniej więcej, jakich zadań nie chciałoby mu się robić i porządki w papierach się do tego zaliczały. Z tego właśnie względu nie narzekał na swoje zadania będąc w kancelarii. Tutaj udawał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i że nic mu nie przeszkadza. Nie chciał też poznać się od złej strony.
   – Daj spokój, nie ja pierwszy i nie ostatni zajmuję się tym – powiedział. Nie potrzebował pomników, ale wdzięczność oczywiście była mile widziana. W końcu gdyby nie on, to nieporządek w tych dokumentach panowałby jeszcze długi czas. Wątpił bowiem, czy pracownicy sami by się tym zajęli. Zapewne jakiś inny stażysta zostałby do tego przydzielony, a wizja, że miałby robić to ktoś inny była dla Duncana nie do przyjęcia. Nie chodziło o to, że był zbyt ambitny i chciał to robić, ale wiedział, że zrobi to dobrze i skrupulatnie wszystko przejrzy. Nie uznawał robienia czegoś na przysłowiowe odwal się. Każde zadanie, nawet błahe, starał się zrobić dobrze i dokładnie, żeby później nikt nie miał pretensji. O ile teraz przeglądanie i układanie tych wszystkich dokumentów mogło uchodzić za przesadę, tak wiedział doskonale, że dzięki jego pracy, czyjaś późniejsza praca będzie łatwiejsza. W końcu nie bez powodu dokumenty te nie są wyrzucane, tylko gromadzone. Być może kiedyś ktoś będzie chciał znaleźć coś konkretnego i dzięki Winchesterowi znajdzie to bez większych problemów. Pomimo tego, że praca była żmudna i nudna, to cieszył się, że mógł pomóc.
   – Nie zmienia to jednak faktu, że macie bałagan – stwierdził. Oczywiście bałagan, bałaganowi nierówny, ale tłumaczenie swojego bałaganu, mówiąc że ktoś inny ma większy było nielogiczne. Uśmiechnął się jednak, bo rzeczywiście nie chciałby pracować z Atkins. Duncan był jednak uparty i znając go, to pewnie na złość chciałby zostać i pokazać wszystkim, że nie ma przed nim rzeczy nie do zrobienia. Pewnie zrobiłby większe wrażenie, wytrzymując u Atkins przez cały swój staż, niż robiąc inne rzeczy.
   – Żartujesz? Jasne, że bym chciał, ale nie wiem, czy jestem doby do przekonywania. Co niby miałbym im powiedzieć? – zapytał. Nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w rozmowie z klientami, jednak oczywiście chciałby spróbować.

benjamin hargrove
przyjazna koala
Duncan Winchester
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
A jednak potrzeba czegoś więcej, by zostać w tak dużych i renomowanych kancelariach dostrzeżonym. On sam nie zyskał zbyt wiele, gdy w czasach młodości wypełniał podobne stosy papierów, w równie podobny co Duncan sposób realizując wszelkie powierzane mu zadania. Zasada była taka, że trzeba było robić znacznie więcej, zarywając przy tym nie tylko noce, ale i weekendy. Wychodzić należało przed szereg, podsuwając w niektórych sprawach własne przemyślenia i propozycje, nawet jeśli w odpowiedzi otrzymywało się niewiele. Dzięki tym staraniom jednak, które odarły go wówczas z życia prywatnego, udało się mu po stażu utrzymać w dobrej kancelarii, a zaraz potem otrzymać wiele propozycji w innych firmach. On sam mógł teraz po prostu ułatwiać ten cały proces swoim stażystom, w pozytywny sposób ich opiniując, ale prawda była taka, że i go należało w jakiś sposób przekonać o tym, że praca tutaj oznacza dla danej osoby coś więcej. Może i papiery ktoś wypełniać musiał, ale nikt nie zwraca przecież większej uwagi na osoby, które w cichy sposób realizują te nużące zadania. No ale Duncan miał potencjał, a z tym trzeba było coś w końcu zrobić.
— Jak będziesz się zgadzać na bycie częścią tłumu, to nie zajdziesz daleko — odparł, wywróciwszy oczyma przy tym, bo w tej pracy zdecydowanie nie było miejsca na skromność. Oczywiście Hargrove zdawał sobie sprawę z tego, że Duncan może wcale nie myśli poważnie o swojej karierze w tym miejscu, ale z drugiej strony, czy nie spędzałby wtedy czasu w jakiś bardziej satysfakcjonujący sposób? — Bałagan będzie zawsze, nic na to nie poradzę. Możemy poprosić o przydzielenie jakiejś asystentki z góry na zastępstwo, skoro Mari odpoczywa w szpitalu — wzruszył lekko ramionami, jako że nie martwiło go to wszystko. Chambers, odkąd była jego asystentką, dbała zawsze o to, by w dokumentach panował porządek. Zaginione strony więc gdzieś na pewno były, tylko po prostu i w tym momencie należało odpowiedzialność za nie zrzucić na inną osobę. — Kłamstwa — odparł potem obojętnym dość tonem, jako że była to w tym miejscu norma. — Mamy jakieś… — tu spojrzał na zegarek, następnie w kalendarz i znów wrócił spojrzeniem do chłopaka — pół godziny, zanim przyjdą — poinformował go, a następnie przesunął krzesło bliżej jego biurka, po czym wręczył mu opis sprawy. — Ich dostawca to dość… ekscentryczny człowiek, chociaż mówiąc wprost, jest po prostu idiotą. Całe życie spędził na farmie, wielu rzeczy nie rozumie, na prawnika go nie stać — tak, to był ten moment, kiedy należało zapomnieć o tym, że sprawą tą kogoś znowu skrzywdzą. Wspomniany farmer, o ogorzałej skórze i jasnych włosach, nie miał najmniejszych szans w tej potyczce. Oni za to, jak na renomowaną kancelarię przystało, mogli się w odpowiedni sposób na tym wzbogacić. — Musisz ich przekonać, że chciał zapewne wyłudzić od nich pieniądze, dostrzegając dla siebie szansę na lepsze życie. Może od dawna ich okradał? Nie wiem Winchester, kombinuj. Muszą uwierzyć, że sprawę skierować należy do sądu — powiedział, przypatrując się mu uważnie.

Duncan Winchester
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   No tak, praca stażysty nie była najłatwiejsza i rzeczywiście, żeby się wyróżnić na tle innych, musiał się jakoś wykazać, a uczynne wypełnianie obowiązków nie było przecież niczym wyjątkowym, nawet jeśli wykonywał wszystko sprawnie i szybko. Prawda była jednak taka, że nie zawsze pozwalano mu robić coś innego albo chociaż uczestniczyć w spotkaniach z klientami. Dotychczas nie było mu to jednak dane, zamiast tego siedział wśród papierków. Nie wiedział, jakie w kancelarii mieli obyczaje. Różne historie jednak słyszał o prawnikach i o tym, że sprawiedliwość nie zawsze nimi kierowała. Nie był naiwny, nigdy nie sądził, że stanie się jednym z tych porządnych prawników, którzy stoją na czele sprawiedliwości. Dla kancelarii liczyła się wygrana, bez względu na to, czy dana osoba ponosiła winę, czy też nie. Wiedział doskonale, jak to wyglądało i nie oceniał tego. Wybrał taką karierę właśnie z tego względu. Lubił kombinować i robić wszystko, by wygrać. Lubił to robić i nie było niczego lepszego niż czucie smaku zwycięstwa, a im sprawa była trudniejsza, tym większa satysfakcja.
   – To nie fabuła Legalnej blondynki, wątpię że dam radę się wykazać nie wychodząc poza segregację papierków – odpowiedział, ściągając brwi. Nie wiedział, co Benjamin miał na myśli, mówiąc o tłumie. W końcu to nie była wina Duncana, że ni pozwalano mu się popisać jakąkolwiek wiedzą czy też umiejętnościami. W końcu dopiero był na samym początku swoich studiów i sam nie wiedział, czy byłby w stanie dać sobie taką szansę, jaką dał mu teraz Benjamin. Oczywiście, że miał zamiar z tego skorzystać. Cieszył się, że mężczyzna pokładał w nim tak wielkie nadzieje, że pozwoliłby mu rozmawiać z klientami i namówić ich na zmianę decyzji. Nie wiedział, czy udałoby mu się to zadanie wykonać, ale cóż… tracił jedynie to, że już nigdy nie pojawi się w tej kancelarii i będzie musiał szukać stażu w innym miejscu. Nie było więc tragedii.
   – Pół godziny to mało czasu – powiedział. Trochę to dziwne, że zaproponowano mu dość poważne zadanie, a czasu na przygotowanie się miał tyle co nic. Wątpił jednak, żeby Ben chciał, żeby Duncan to zawalił. Musiał pokładać w nim wielkie nadzieje.
   Farmer, przeciwko któremu występowali klienci Benjamina, nie obchodził go w ogóle. To że jego życie legnie w gruzach pewnie na początku było przytłaczające, jednak Duncan skutecznie potrafił się wyłączyć od podobnych odczuć. Miał prace do wykonania i tylko to się liczyło.
   – I nie przeszkadza ci, że dla pieniędzy niszczymy czyjeś życie? – zapytał. Nie oceniał, ale był szczerze ciekawy, co Benjamin o tym sądzi. Interesowało go to, jak z podobnymi sprawami radzili sobie profesjonaliści. Miał nadzieję, że były tam jakieś emocje, a nie pozbawione ich skorupy, dla których liczyła się praca i zarobek.
   – Coś wymyślę – zapewnił mężczyznę.
benjamin hargrove
przyjazna koala
Duncan Winchester
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Gdzieś tam we wspomnieniach młodości potrafił nadal odnaleźć dawne morały i przekonania, których w owym czasie obiecał sobie nigdy nie złamać. Posiadając wtedy dość sporą motywację, którą była choroba siostry, nie wyobrażał sobie innego życia — przymykając raz po raz oko na niemoralne czyny prawników, od których czerpał wiedzę, nauczył się w końcu rozdzielać swoje życie prywatne i zawodowe grubą kreską. Jasne, nie podobało mu się to wszystko, ale za późno było, by się wycofać. Teraz jedynie, jak na starzejącego się człowieka przystało, mógł narzekać, że inaczej by tym swoim życiem pokierował. Było to z całą pewnością stwierdzeniem gwarantującym mu uznanie, oznaczającym, że gdzieś tam w sobie zachował człowieczeństwo. Skoro jednak Benjamin był dobry w swoim fachu, musiałby posłużyć się w tym założeniu kłamstwem — wbrew wszystkiemu czerpał zbyt wielką radość z wygrywanych spraw, by tak kategorycznie obrzucać adwokaturę wyzwiskami.
— Nawet nie wiem o czym mówisz — wyjaśnił na wstępnie, przyglądając się mu z lekkim zdziwieniem. Nie spodziewał się porównywania życia do produkcji filmowych (jeśli dobrze zgadywał, że rzucony tytuł nawiązuje do kinematografii), toteż ciężko było mu początkowo odpowiedzieć jakkolwiek. — Nadgodziny, Duncan. I przypadkowe bycie wszędzie tam, gdzie toczy się jakaś sprawa. Nikt ci od razu oczywiście nie powierzy ważnego zadania, ale nie zaszkodziłoby, gdyby ludzie z kancelarii zaczęli cię po prostu kojarzyć — uśmiechnął się przy tym lekko, nieco żałując, że tego typu rozmowy zostawił niemalże na sam koniec. Natłok obowiązków sprawiał jednak, że nie mógł poświęcać stażystom odpowiedniej ilości czasu, oczekując przy tym, że ci sami wymyślą dla siebie szansę na zaistnienie w tym miejscu. — Wierz mi, pół godziny to i tak dużo. Zdarzać się będzie często, że chwilę przed rozprawą cała linia obrony się rozpieprzy i będzie trzeba improwizować — sztuki oratorskie były niezwykle ważne w tym zawodzie, tak więc szybkie myślenie i budowanie odpowiednich zdań należało ćwiczyć już teraz. Rzucał go teraz trochę na głęboką wodę, ale mogło być przecież gorzej — sprawa bądź co bądź nie była aż tak ważna. No a przy tego typu doświadczeniach człowiek wyciąga najlepsze lekcje. Kolejnego pytania nie spodziewał się wcale, ale nie poczuł się nim jakkolwiek przytłoczony — zaśmiał się więc i pokręcił głową, trochę nie wiedząc, na jak wielką prawdę może sobie pozwolić. — Nie — odparł krótko, wzruszając ramionami. — Ale to oficjalne stanowisko wymuszone umową, którą podpisałem z kancelarią. Nieoficjalnie wysłałbym ich do tego arbitra, bo sąd w tego typu sporze to lekki absurd — można powiedzieć, że Duncanowi ufał. Można też po prostu zwrócić uwagę na to, że i tak zamierzał stąd odejść, więc nie musiał wcale już kłamać. — Dlatego zamierzam odejść, otworzyć coś swojego. Wiesz, żeby te wyrzuty sumienia były nieco mniejsze — mimo wszystko cudownie było móc podzielić się z tym kimś w końcu, tak już niemalże oficjalnie. Nawet jeśli czekała go długa droga, by tę swoją kancelarię otworzyć. Często żałował tych osób stojących po drugiej stronie, których prawo zawodziło tylko przez zbyt wielkie sumy pieniężne. Prawda w tym zawodzie miała niewielkie znaczenie, a mu przez jakiś czas w pewien sposób to odpowiadało. Potrzebował jednak w końcu zrobić coś dobrego, nawet jeśli nagle te licznie wygrywane sprawy miały przemienić się w ciągłe porażki. — A ty, Duncan? Będziesz na pewno w stanie ich zwodzić? Czy nagle jednak stwierdzisz, że za bardzo żałujesz tamtego? Wiesz, ten facet pewnie wszystko straci, bo jakoś będzie musiał ich spłacić. Za tę jedną, nieistotną pomyłkę, której dokonał — spytał poważnym tonem, uważnie się mu przyglądając.

Duncan Winchester
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Niestety, praca była pracą. A sprawiedliwość była ślepa. Jeśli chciało się być sprawiedliwym, to wszelkie przewiny powinny zostać ukarane. Czasami tylko na niektóre rzeczy przymykało się oko, a kancelarie chciały jak najlepiej zarobić i nie przegrać sprawy. Duncan doskonale wiedział, na czym ta zabawa polega i gdyby się z tym nie zgadzał, to nie szedłby na takie właśnie studia. Czy zgadzało się to z jego moralnością? Niekoniecznie, ale to nie jego życie ważyło się na szali sprawiedliwości, tylko obcych mu ludzi, na których niekoniecznie mu zależało. Była to smutna prawda. Na całe szczęście Winchester potrafił oddzielić obowiązki od sumienia, jakkolwiek to brzmiało.
   Mrugnął dwukrotnie, ale szybko zrozumiał, że Benjamin nie ogarnął jego pięknej filmowej referencji, więc machnął zwinnie ręką. Nie było to z resztą nic ważnego. Niemniej jednak wątpił, żeby jakaś duża sprawa spadła mu od tak, po zaledwie kilku tygodniach stażu. Wiedział, jak traktowani byli stażyści i co się o nich myślało, nie mówiąc już o tym, że on sam na staż dostał się po znajomościach, bo ciągle był na początkowym etapie swoich studiów. W końcu dopiero miał dwadzieścia jeden lat i sporo wiedzy i umiejętności czekało do zdobycia.
   – To taki film, w którym pani prawnik-bez-dyplomu wygrywa sprawę, bo wie, że po trwałej nie powinno się myć włosów przez dobę – wyjaśnił. Brzmiało to absurdalnie, ale chyba nie takie historie rozgrywały się na Sali sądowej i lepsze argumenty wygrywały sprawy. Niemniej jednak i tak, nawet w głowie Duncana, cały ten film był prawdziwą fantazją. – Ludzie jak widzą, że kręcę się gdzieś po kancelarii to rozchodzą się, jakieś sprawy rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami i żebym był ich świadkiem, to musiałbym przypadkowo wejść komuś do gabinetu – odpowiedział. Może nie był na tyle sprytny, żeby wytworzyć taką właśnie sytuację, na której mógłby skorzystać, ale z całą pewnością będzie teraz zwracać na to większą uwagę. Duncan był skłonny zrobić bardzo wiele, by faktycznie zostać dobrym prawnikiem.
   – Nie chciałbym po prostu czegoś spieprzyć, ale z chęcią spróbuję – odpowiedział. Uśmiechnął się lekko, widząc zaangażowanie Benjamina. Może mężczyzna nie był idealny, ale na pewno dobrze, że to właśnie on wziął Duncana pod swoje skrzydła. Chłopak czuł się przy nim całkiem pewnie i bezpiecznie. Miał też wrażenie, że Benjaminowi zależało na tym, żeby Winchester dobrze wyszedł na całym tym stażu. Na szczęście Duncanowi wydawało się, że całkiem nieźle wychodziło mu rozmawianie. No i Ben miał rację, że najlepsze doświadczenie zbierało się właśnie będąc rzuconym na głęboką wodę.
   – I co, w swojej kancelarii będziesz kierować się sumieniem, czy pieniędzmi? – zapytał, bo skoro już mówili prywatnie, bo zgadywał, że Benjamin zdradzając swoje plany przeszedł na nieco bardziej poufne tory, co pozwoliło Duncanowi zadać pytanie, które normalnie trzymałby za zębami. Oczywiście rozumiał mężczyznę doskonale i nie dziwił się, że ten chciał rozwijać się dalej. Było to nawet coś, co było godne naśladowania, a Duncan bardzo lubił ludzi ambitnych. Uśmiechnął się więc.
   – Praca to praca, mamy naszych klientów, a tamtego mężczyznę bronią inni, więc musimy zobaczyć, kto sobie lepiej poradzi – stwierdził, mrużąc oczy. Pewnie w innej sytuacji jego odpowiedź byłaby inna, ale czuł, że pytaniem tym mężczyzna go testował, więc musiał umiejętnie dobrać słowa.

benjamin hargrove
przyjazna koala
Duncan Winchester
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Tym, co ich różniło, z całą pewnością była możliwość wyboru. Będąc w jego wieku Benjamin wściekając się na cały świat traktował adwokaturę jako przymus, może karę, a nie wybraną przez siebie drogę na życie. Koniecznością były te jego studia i poświęcenie, bo innego ratunku dla jego siostry wówczas nie było — potrzebując kogoś, kto wybroniłby ją przed katońskimi rodzicami, wybrała za niego. Oczywiście nie musiał się poświęcać, mogąc rozwijać się w zakresie paleopatologii, ale ostatecznie ciężko było uznać, że żałował. Był nazbyt dobrym adwokatem, by tak jednoznacznie zaprzepaścić lata ciężkiej pracy.
Zaśmiał się słysząc wyjaśnienia Duncana, mając trochę wrażenie, że ten wcale nie mówi na poważnie. Choć jednak Ben ani nie oglądał, ani nie czytał zbyt wiele popularnych produkcji z powodu ich abstrakcyjnych fabuł, przestał się dziwić słysząc podobne opisy. — To wpadaj. Możesz przypadkiem co prawda zobaczyć coś potwornego, ale przynajmniej będziesz mógł kogoś szantażować. I dostać tym samym miejsce przy stole — zasugerował z rozbawieniem, niby żartując, ale też... Trzeba sobie jakoś wywalczyć pozycję, prawda? Naturalnie słuszność kryła się w tym, że Duncan był młody jeszcze i miał przed sobą wiele lat podobnych starań, ale Ben osobiście uważał, że każdą minutę należy w pracy wykorzystywać w maksymalny sposób. Co zaś tyczy się szantażu, to żartował z całą pewnością; oficjalnie oczywiście, bo jasnym było to, że każdy przyszły czy obecny adwokat musi potrafić wykorzystywać daną sytuację tak, by uzyskać z niej jak najlepsze profity. — Myślę, że musiałbyś się wybitnie postarać, żeby zrobić coś nie tak — wzruszając ramionami wskazał, że całkowicie mu ufa. I wierzy w jego zdolności, nie uznając po prostu takiej możliwości, w której Duncan mógłby jakoś tę sprawę zrujnować. Tak jak i wiedział, że chłopak da z siebie wszystko, nie posiłkując się półśrodkami i zbyt wielką pychą, jaka cechowała większość nie tylko stażystów, ale i doświadczonych już prawników.
— Chciałbym powiedzieć, że tylko tym pierwszym, ale rachunki trzeba jakoś opłacać — odparł z rozbawieniem, bo nawet jeśli chciał uczynić z siebie dobrego samarytanina, pewnych spraw w życiu przeskoczyć się nie dało. — Ale chcę stworzyć zupełnie inną bazę klientów, różną od tych, których miałem tutaj. A jak ktoś z wypchanym portfelem będzie pytał o radę, odsyłać go będę do ciebie — rzucił z uśmiechem, chyba faktycznie mówiąc szczerze. Może i Winchester własnych klientów jeszcze nie mógł mieć, ale przynajmniej zyskiwałby takim poleceniem szansę na zaistnienie. A skoro był jedną z nielicznych osób, które w tejże kancelarii jeszcze cenił, mógł faktycznie powoływać się właśnie na niego. Skinął potem głową z zadowoleniem i pozwolił mu w ciszy zapoznać się ze szczegółami sprawy, a gdy wybiła odpowiednia godzina, udali się do innej sali na spotkanie z klientami. I z całą pewnością tak, jak przypuszczał, całość przebiegła jak najbardziej poprawnie.

koniec <3

Duncan Winchester
ODPOWIEDZ