ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
  • dwa
Był piątek wieczór, więc bar okupował już spory tłumek, ale dla Marlee nie miało to właściwie większego znaczenia. Może jedynie łatwiej, niż w środku tygodnia, było jej znaleźć partnera do picia, może nawet kogoś, kto postawiłby jej drinka. Jednego, drugiego, trzeciego... Od kiedy Cecily odeszła, mijający czas i tak zlewał się jej w jedną, wielką plamę. Wyrzutów sumienia, złości, bólu... i prób zapicia tego wszystkiego na amen. Zawsze bez upragnionego skutku. Po alkoholu jednak jakoś łatwiej było udawać, że wcale nie jest tak źle. Żarty wydawały się bardziej zabawne. Muzyka podrywała do żywszego tańca i nie budziła takich wspomnień, jak na trzeźwo. Siedzenie w barze do chwili jego zamknięcia było z pewnością lepsze, niż powrót do domu. Pozostawał tylko jeden szkopuł - nie mogła zostawać sama. Potrzebowała towarzystwa, jakiegokolwiek. Picie w samotności - poza tym, że było mocno przykre i zbyt mocno przywodziło jej na myśl ojca - budziło w niej zawsze najgorsze emocje. Te, które na trzeźwo jakoś dawała radę ignorować, w pustym pokoju, na pustej plaży, w pustym zaułku nagle odnajdywały sposób, by jednak wypłynąć na powierzchnię. Nie przyznałaby tego na głos, ale obecność kogoś - kogokolwiek - zagłuszała nawet najbardziej uporczywe uczucia.
To dlatego podeszła tego dnia do siedzącej przy barze Poppy, kiedy tylko ją dostrzegła. Nie dlatego, że za nią jakoś wybitnie tęskniła. Nie dlatego, że żałowała rozpadu ich związku (choć sama Marlee z pewnością tak by nie nazwała tego, co się między nimi działo). Nie dlatego, że chciała dziewczynę jakkolwiek odzyskać. Nie... Po prostu - według Lee - było im kiedyś miło jakby-razem, więc Weasley wydała się jej idealnym towarzystwem na dzisiejszy wieczór. Może nawet noc.
- Cześć, piękna - wyszeptała tuż nad jej uchem, zachodząc Poppy od tyłu, by zaraz po tym wślizgnąć się na właśnie zwolniony stołek tuż obok niej. Nie miało dla niej znaczenia, czy dziewczyna jest w barze sama, czy może gdzieś tam krążyło jej towarzystwo. Ba! Przez - swoją drogą już lekko zamgloną - myśl Marlee nawet przeszło, że im więcej tym lepiej. Bar jak dla niej zamykali zbyt wcześnie - o zatrważającej 1:30 - więc jak zawsze liczyła na jakąś kontynuację imprezy u kogoś w domu. - Tęskniłam, wiesz? - właściwie nie kłamała, bo naprawdę lubiła spędzać z Poppy czas. Po prostu nie nadawała się do związków. Jakichkolwiek. Z tymi słowami na ustach, wyciągnęła ze swojej pustej już szklanki słomkę i bez pytania wrzuciła ją do drinka Weasley, pochylając się od razu nad barem, by móc coś z napoju uszczknąć.

poppy weasley
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
[3]

Właściwie wcale nie powinno jej tutaj być, zważywszy na jej wiek. Ale wyszła po raz kolejny ze znajomymi, między innymi z Riverem, który w chwili obecnej gdzieś jej się zawieruszył – pewnie podrywał barmankę przy drugim barze – i Poppy została sama na jakiś czas. Została przy barze, co w zasadzie było dość zabawne, patrząc na to, że jako jedyna nie piła. Nie chciała kusić losu, już wystarczyło, że weszła tutaj po części tylko dlatego, że miała fałszywy dowód, jak chyba każdy szanujący się nastolatek w USA, ok. Dlatego tylko uśmiechała się ładnie i zagadywała barmana – a właściwie to on zagadywał ją – i pilnowała dwóch drinków swoich przyjaciół, by nikt im przypadkiem niczego nie wsypał. I generalnie bawiła się całkiem nieźle. Nawet po chwili stwierdziła, że może wypicie jednego, niewinnego mojito niczego nie zmieni tej nocy. I tak to nie ona była kierowcą, więc w sumie mogła sobie pozwolić na delikatne mojito. I dlatego właśnie o to poprosiła. Udało jej się wypić zaledwie parę łyczków, zanim pojawiła się Marlee. Automatycznie przebiegł ją dreszcz, który odczuła zresztą dość boleśnie, to znaczy w sposób jaki już nie chciała się czuć, a na pewno nie w obecności tej dziewczyny. Nie cierpiała, gdy Marlee to robiła. Ani teraz, ani nigdy. Spojrzała na nią od niechcenia. Przewróciła jednak oczyma na jej wypowiedź. – Bardzo szczerze wątpię – odparła rozgoryczona. Nie podobało jej się zupełnie jak sprawy zakończyły się z dziewczyną, więc nie zamierzała nawet udawać, że się cieszy na jej widok. Nic jednak nie powiedziała na to, że Marlee się do niej przysiadła. Obserwowała jednak jak dziewczyna podbija z jej drinka. Zła na siebie, że mimo tego jak rozeszły się ich drogi i mimo jej uczuć do Rivera, nadal Marlee wzbudzała w niej… coś, coś ciężkiego do zdefiniowania w zasadzie. – Czego chcesz? Bo chyba nie liczysz na darmowy alkohol? – spytała buńczucznie, spoglądając na nią spod wachlarza rzęs.

Marlee Doherty
sumienny żółwik
anu
ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
Nie spodziewała się aż tak zimnego powitania. Jej własne podejście do związków (i ich kończenia) oraz już wypity alkohol sprawiły, że w głowie miała tylko te pozytywne wersje scenariuszy tej rozmowy. Może trochę głupio i naiwnie wierzyła, że Poppy zdążyła jej wybaczyć (cokolwiek miała tam jej do wybaczenia - w końcu Marlee niczego jej nigdy nie obiecywała). Że mogą już wrócić do dawnych, przyjaznych stosunków. Że może nawet mogłyby się czasem znów zabawić, jak to zdarzało się w przypadku jej innych, nawet krótszych romansów. Obie były młode, całe życie przed sobą miały (a przynajmniej jedna z nich, bo Doherty nie przewidywała jednak dla siebie zbyt długiego żywota) na takie poważne podejście do wszystkiego, po co tracić energię na rozpamiętywanie czegoś, co nawet nie miało racji bytu... Poppy najwyraźniej jednak nie podzielała jej podejścia i wciąż trzymała się tej głupiej urazy.
Na krótki moment jej buzia spochmurniała, by po chwili znów powitać na niej szeroki uśmiech, który już jednak nie dotarł do jej oczu. - Ty nie tęskniłaś? - zapytała zamiast tłumaczeń, że jej słowa w gruncie rzeczy były szczere. Nawet jeśli nigdy nie czuła do Weasley niczego poważniejszego i nawet jeśli to, co działo się wcześniej między nimi dla Marlee było tylko zabawą i próbą odwrócenia własnej uwagi od osoby, która rzeczywiście zadomowiła się w jej sercu... Wciąż dziewczynę lubiła. Wciąż fizycznie ją pociągała. I wciąż dobrze wspominała czas spędzony z nią razem. - Za dobrze mnie znasz - zaśmiała się lekko na wspomnienie darmowego alkoholu. Nie trudno było zauważyć, że rzadko kiedy sama płaciła za swoje drinki, chociaż nigdy też o żaden nie żebrała. No, przynajmniej póki co nie zdarzyła jej się taka sytuacja i konieczność. - Ale tym razem nie trafiłaś. Zobaczyłam cię z daleka, w takim wydaniu, że musiałam spojrzeć również z bliska - dodała, kończąc upijać parę łyków mojito Poppy. Zostawiła w jej szklance swoją słomkę, jakby nie zamierzała na tym poprzestać. Zaraz po tym oparła się łokciem o bar, policzek ułożyła na dłoni i wlepiła spojrzenie w twarz Weasley - a konkretniej w jej pomalowane czerwoną szminką usta. - Zawsze lubiłam ten kolor - mruknęła jeszcze, nieco ciszej. Jakby to właśnie kolor ust Poppy przyciągnął ją na miejsce obok niej. Nawet jeśli tak nie było, to teraz na pewno zatrzymywał ją na miejscu.

poppy weasley
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
Ktoś tak obrażalski jak Poppy łatwo nie przebacza. Nawet jeśli po jakimś czasie Poppy zorientowała się, że Marlee nie podchodzi do niej w żadnym stopniu na poważnie, to jednak łudziła się…, że może to się zmieni; że może Doherty zmieni się dla niej? Jakież to było głupie i naiwne. Ale była wtedy młodsza, ufniejsza i zdecydowanie za bardzo zapatrzona w Marlee. Tamta sytuacja nauczyła ją jednak ostrożności i większej dbałości o własne uczucia. A Poppy nie chciała tylko zabawy – za bardzo jej zależało na tym, by poznać kogoś, komu na niej będzie zależało i kto będzie o nią dbał. Chciała kogoś na stałe, a nie kogoś do dzielenia się. I była cierpliwa jeśli chodziło o Rivera – przynajmniej dopóki ten nie znalazł sobie drugiej połówki. Dlatego przelotny romans a raczej powrót do niego z Marlee zupełnie nie wchodził w grę. Nawet pomimo tego, że tak łatwo było ponownie zagapić się na śliczną buzię Marlee i na jej zgrabne ciało. I świadomość tego, że nadal uważa Marlee za atrakcyjną, że nadal ta jej się bardzo podoba, dobijała Poppy i dlatego tak uparcie stała się wzbraniać przed blondynką. O wiele łatwiejsze było trzymanie się starej urazy.
Przełknęła ślinę, ale postanowiła zwyczajnie zignorować uwagę o tęsknocie. Odpowiedź na to pytanie chyba była widoczna w jej zdradliwych reakcjach. I ponownie przebiegł ją dreszcz, który starała się powstrzymać poprzez głośny wdech i wydech. Na moment odwróciła wzrok, starając się wymyślić, co odpowiedzieć na ten komplement, który ewidentnie miał tylko ją tylko wytrącić z równowagi. Była zła na siebie, myśląc o tym jak łatwo ją było udobruchać byle komplementem i uśmiechami. – To skoro już się napatrzyłaś, to chyba możesz odejść – powiedziała twardo, unosząc dumnie głowę, przez co odsłoniła nieco bardziej swoją szyję, a z którego gestu nie do końca zdawała sobie sprawę. Patrząc jednak na dołożoną przez dziewczynę słomkę, Marlee nigdzie się nie wybierała. – Marlee, proszę cię – mruknęła z niezadowoleniem i grymasem Poppy. Odruchowo na moment zacisnęła mocno usta, jakby chciała je ukryć. – Pewnie tylko się nudzisz – dodała jeszcze i tym razem posłała jej dość wymowny, sztuczny uśmiech. Marlee Doherty
sumienny żółwik
anu
ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
Nigdy nie sądziła, by na czyjejkolwiek egzystencji miałaby pozostawiać po sobie jakiś ślad. Zwykłe znajomości, przelotne romanse, krótkie związki, nawet przyjaźń z Cecily - zawsze miała z tyłu głowy, że za parę lat, może nawet miesięcy, ci wszyscy ludzie i tak nie będą o niej pamiętać. (Bo niby co mieliby pamiętać?) Dlatego się nie angażowała. Nawet, jeśli ktoś wzbudzał w niej szczerą sympatię - jak chociażby właśnie Poppy - wolała wszystkich trzymać na odpowiedni dystans i odpychać ich od siebie, gdy próbowali zbliżyć się za bardzo. I dlatego też nie rozumiała tej upartości i urazy ze strony Weasley. Bo nawet jeśli nie miała jej wybaczyć tego, że Doherty przerwała to, co miało się między nimi rozwijać, to przecież nie powinna z tego powodu w żaden sposób cierpieć lub tego rozpamiętywać. Bo przecież Lee nie była nikim istotnym. Nie powinna być...
Brak odpowiedzi ze strony Poppy tylko jeszcze bardziej ją zmieszał. Spodziewała się "nie", rzuconego mniej lub bardziej poważnie, a nawet sarkastycznego "tak" - z nimi wiedziałaby, co zrobić. Cisza zbyt mocno wskazywała na to, że dziewczyna jednak tęskniła. Marlee chciała pytać "dlaczego?", ale w porę się powstrzymała. Nie sądziła, by miała dostać szczerą odpowiedź. A nawet jeśli, pewnie i tak by w nią nie uwierzyła.
- Kto powiedział, że się napatrzyłam? - uniosła figlarnie kąciki ust ku górze, nie odrywając od Poppy spojrzenia. Powinna odejść, znaleźć inne towarzystwo, bardziej neutralne, może nawet poznać kogoś zupełnie nowego, zamiast brnąć dalej w ten jednostronny flirt, ale postanowiła zostać na miejscu. Może to ten alkohol... albo głupia ciekawość, bo chyba chciała zrozumieć. (Dlaczego ktoś miałby za nią tęsknić? Dlaczego ktoś miałby wciąż o niej pamiętać? W końcu też... Dlaczego ktoś miałby z jej powodu targać się na własne życie...?) No i samotność, to chyba przede wszystkim. - Chodź potańczyć - zaproponowała nagle, ignorując wyraźną prośbę Poppy, by się odczepiła. - Jedna piosenka - dodała jeszcze, wzruszając ramionami, jakby właściwie jakoś mocno jej na tym nie zależało. Ale chyba jednak...

poppy weasley
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
/ no zlamiłam mocno, okej, ale ten avek Marlee Doherty jest przepiękny, zakochana jestem!

To był więc wyłącznie błąd Poppy, która chyba wyobrażała sobie nieco za dużo, będąc w tym jednostronnym związku z Doherty. Chyba przegapiła swoje ostrzeżenie. Przez co w konsekwencji na Marlee obecnie nie spoglądała zbytnio z sympatią, a wręcz z wrogością. Chyba nie umiała się wznieść ponad to; chyba też nie do końca potrafiła przeboleć to, że Marlee jako dziewczyna, jako ktoś z kim miewała randki i dobrze się bawiła, była dla niej naprawdę istotna. To znaczy… może Poppy nieco za bardzo to wszystko w swojej głowie romantyzowała, ale Doherty naprawdę była dla niej ważna, bo była jakby nie patrząc jej pierwszą poważną dziewczyną. Chociaż chyba nacisk na poważną dziewczyną był tutaj błędem. Niby Poppy gdzieś tam z tyłu głowy miała świadomość swojej seksualności, ale nigdy nikt przed Marlee nie sprawił, by Poppy naprawdę zapragnęła spróbować czegokolwiek z tą samą płcią. A tymczasem z blondynką naprawdę chciała się zaangażować. Może za bardzo snuła plany w swojej głowie i teraz dlatego ta uraza tak się jej trzymała uporczywie, ale mimo wszystko nie potrafiła tego sobie przetłumaczyć i podejście obecnie do Marlee na luzie.
Mogłabyś już przestać – powiedziała rozgoryczona i z gniewną nutą, bo wkurzało ją to, jak bardzo Marlee potrafi się nią bawić w tym momencie. Marlee przybrała to swoje świdrujące spojrzenie, które tak bardzo jej działało na nerwy i Poppy nie mogła się powstrzymać, by nie wywrócić na to oczyma. Sięgnęła po swojego drinka i wypiła go do końca, chcąc zająć czymś ręce i dać sobie czas na zastanowienie się. Myślała, że dziewczyna sobie pójdzie; w końcu ile razy można znieść takie celowe odpychanie, ale Marlee o dziwo została i nawet zaproponowała jej taniec. – Przecież wiesz, że nie przepadam za tańczeniem… No chyba, że już nie pamiętasz – powiedziała przekornie. Zawsze bardziej ciągnęło ją do karaoke. Ale… wbrew temu, co właśnie powiedziała, podniosła się ze swojego miejsca, rzucając Marlee wyzywające spojrzenie.
sumienny żółwik
anu
ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
/ no to pozwólże się wyciągnąć na ten parkiet hehe :oops: <33

Nie mogła przestać. I pewnie już jutro będzie to sama sobie wypominać, ale...
Zwykle nie naprzykrzała się nikomu w ten sposób. W pewnym momencie łapała nawet najbardziej zawoalowane aluzje i ewakuowała się w poszukiwaniu towarzystwa w zupełnie innym miejscu. Nie pchała się tam, gdzie jej wyraźnie nie chcieli. Za dużo tego syfu przerobiła jeszcze za dzieciaka, z rodzicami, by przenosić to dalej, w to pseudodorosłe życie. A jednak teraz... Może to ten alkohol. Może niedawne zdarzenie na plaży. Może zbliżająca się kolejna miesięcznica śmierci Cecily. Może nawet odrobinę to dzisiejsze spotkanie z Poppy. A może to wszystko razem wzięte sprawiło, że w końcu pewne pytania w jej wnętrzu wypłynęły i już nie miały jej dać spokoju. No... Przynajmniej do czasu odnalezienia na nie odpowiedzi. Odpowiedzi, których chociaż część mogła jej dostarczyć właśnie Weasley. Czy to dobry powód, by wracać do znienawidzonych nawyków sprzed kilkunastu lat...?
- Pamiętam, że nie miałaś nic przeciwko tańczeniu ze mną - odpowiedziała, trochę na wyrost określając tych kilka przypadków z przeszłości, kiedy rzeczywiście udało jej się wyciągnąć Poppy na parkiet. Prawda jednak była taka, że dziewczyna ani razu tego potem nie pożałowała - a przynajmniej tego nie okazywała, wręcz przeciwnie.
Doherty poszerzyła nieco uśmiech i nie czekając na zaproszenie ze strony dziewczyny, sama również podniosła się ze stołka. Nie mówiąc nic więcej, by nie zepsuć przypadkiem swojej szansy, odszukała dłonią nadgarstek Poppy i pociągnęła ją tanecznym krokiem w stronę parkietu. W barze mogło grać właściwie cokolwiek. Chociaż głowa Marlee, poza lekkim, alkoholowym szumem, zaprzątnięta była innymi sprawami, jej ciało dobrze wiedziało, co robić i bez problemu zgrało się z rytmem. Przesunęła uścisk z nadgarstka na dłoń Poppy, uniosła ją nad jej głowę i okręciła dziewczynę odrobinę wokół jej własnej osi. Wszystko po to, by znaleźć się za jej plecami i w ten sposób delikatnie do niej przywrzeć w tańcu, z wolną dłonią ułożoną na jej biodrze. No... A przynajmniej spróbować. Bo przecież Weasley wciąż w każdej chwili mogła ją jednak od siebie po prostu odepchnąć...

poppy weasley
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
Najgorsze było w zasadzie to, że gdyby Poppy tak usilnie nie nosiła w sobie poczucia zdrady i urazy, to ona i Marlee pewnie mogłyby się nawet zaprzyjaźnić. Gdyby nie było między nimi tak zupełnie niczego, to Poppy z pewnością byłaby w stanie teraz utrzymać z Marlee wyłącznie stopę koleżeńską, tylko, że coś kiedyś między nimi było i to wszystko komplikowało. Przynajmniej dla Weasley, która była w tym wszystkim tak głupio uparta, że nie potrafiła po prostu olać sprawy – zdecydowanie bardziej wolała olać Doherty, co też nie szło jej tak pomyślnie jakby tego oczekiwała. Nie, kiedy przez okres ich „rozstania” przechodziła słuchając nieustannie Taylor Swift. Gdyby zamiast plastycznie była uzdolniona bardziej pod kątem pisarskim i muzycznym, sama napisałaby piosenkę o zerwaniu, która opowiadałaby o złamanym przez Marlee sercu.
Niemniej, nie zaprotestowała, kiedy blondynka pociągnęła ją na parkiet. Serce dudniło jej tak, że prawie słyszała je w uszach i była zaskoczona, że nikt inny zdaje się tego nie słyszeć. Wszystko ze stresu, powtarzała sobie. A jednocześnie karciła się w myślach, zła na siebie, że pozwoliła sobie na ponownie uleganie tej dziewczynie.
Poppy prychnęła głośno i bardzo wymownie, na tle wymownie, że Marlee musiała to odczytać niemal bezbłędnie. – Nadal nie lubię tańczyć – powiedziała dosadnie i z przekorą. – Kompletnie nie wiem co mam robić ze sobą, nigdy nie wiedziałam i wydaje mi się to takie głupie, gdyby spojrzeć na to z boku – poskarżyła nieco nerwowo, bo nagle, gdy Marlee znajdowała się tuż za jej plecami w pozie niemalże intymniej, Poppy kompletnie straciła grunt pod stopami i cała jej pewność siebie na moment zniknęła. Czuła się niepewnie i wszystko to z winy dziewczyny, której obecność czuła za swoimi plecami. Kończąc to marudzenie, postanowiła teraz nieco się z nią podroczyć, a właściwie poironizować. – A tak właściwie co tutaj robisz? Jedna z twoich randek cię wystawiła i szukałaś sobie zastępstwa? – Dobrze, że nie patrzyła jej w oczy, bo inaczej kompletnie by jej nie wyszedł ten jad w głosie. Wciąż w jej sercu było sporo goryczy po rozstaniu a raczej utracie kontaktu z Marlee a Poppy chyba była zbyt pamiętliwa, by tak po prostu odpuścić.

Marlee Doherty
sumienny żółwik
anu
ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
I może właśnie dlatego Poppy lepiej na tym jednak wyszła? Że do tego zaprzyjaźnienia się między nimi nigdy nie doszło? Bo Marlee nie potrafiła również w te platoniczne związki międzyludzkie. Nie potrafiła w przyjaźń. Cecily była wyjątkiem, który tylko potwierdzał tę regułę. Nie tylko dlatego, że Doherty w którymś momencie się w niej zakochała, ale też dlatego, że ją zniszczyła. Nie tylko przyjaźń, ale też w ogóle ją, Cece. Poppy nie zasługiwała na to, by podzielać ten los. Więc może, w ten pokręcony sposób, naprawdę dobrze się stało, że skończyło się na złamanym sercu? Które ktoś lepszy od Marlee pewnie właśnie - mniej lub bardziej świadomie - składa?
- To nie patrz na to z boku. Zamknij oczy i pozwól, żeby poprowadziła cię muzyka - odpowiedziała spokojnie, pochylając się nieco nad uchem dziewczyny. Jednocześnie dłonią ułożoną na jej biodrze delikatnie próbowała nadać rytm jej ciału, pomóc jej nieco w tym tańcu się odnaleźć. Uniosła kąciki ust jakoś mimowolnie, przypominając sobie podobne słowa, które już kiedyś do Poppy kierowała, chcąc ją przekonać do tańca. Zakuło ją gdzieś w środku. W jakimś dziwnym, niedoprecyzowanym miejscu. Uczucie, którego nie potrafiłaby nazwać. Nie był to zbyt radosny uśmiech. - Już przecież mówiłam - odparła nieco wymijająco, ignorując tę wyraźną ironię w pytaniach Poppy. Chcąc nie chcąc, dziewczyna przypomniała jej w końcu, dlaczego właśnie w to spotkanie dalej brnęła, dlaczego wyciągnęła ją znad barowej lady, skąd mogłaby jej łatwiej uciec. Co Marlee tak mocno męczyło... - Lubiłaś mnie kiedyś - nie pytała, raczej stwierdzała fakt. - Może wciąż jeszcze trochę lubisz... Dlaczego? - dodała. Pierwszy raz w tej rozmowie brzmiała zupełnie poważnie. Żadnego flirtu, żadnych poszturchanek, żadnych podtekstów. Nie było to do niej ani trochę podobne.

poppy weasley
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
Przykro byłoby coś takiego usłyszeć, ale skoro Marlee nie potrafiła również w platoniczne związki, to zdecydowanie zdrowsze dla Poppy było to rozstanie. Rozstanie? Właściwie rozpad relacji, skoro o rozstaniu nie było mowy, bo było ono jednostronne, tak jak i cały ten związek, który został sprowadzony raczej do prostego zauroczenia ze strony Poppy. Może to było głupie, że dziewczyna wciąż miała jej to wszystko za złe, ale w ten sposób chciała uchronić swoje wrażliwe serce. Ciężko było jej patrzeć na Marlee z obojętnością, wbrew temu, co sobie próbowała wmówić. Teraz było jej lepiej – albo i nie, zależy od punktu widzenia – bo wodziła oczyma za Riverem, który niczego nie widział, więc i nie bawił się jej uczuciami, przez co była bezpieczna. Ale mimo wszystko czasami tęskniła za zabawą i samopoczuciem, które towarzyszyło jej zawsze przy Marlee. Dlatego nie potrafiła na to wszystko spojrzeć z perspektywy, obiektywnie.
Przebiegł ją dreszcz, gdy poczuła na biodrze dłoń Marlee, ale wciąż dawała się jej poprowadzić w tym tańcu. Albo raczej odnaleźć. Wydawało się to całkiem proste. Jej ciało po prostu podążało za dotykiem dziewczyny. Jej również przypomniały się te chwile, gdy Marlee niejednokrotnie próbowała ją namówić do tańca. Tamte chwile znacznie różniły się od tej tutaj, bo choć wtedy Poppy udawała pewnie, że stroi fochy, i że wcale nie chce, to jednak koniec końców zawsze dawała się namówić z błąkającym się po jej ustach uśmieszkiem. Zawsze żądała za to nagrody: buziaka, czekoladę, dotyku, czegokolwiek. Ale zawsze dawała jej się namówić. Tym razem było inaczej, nie patrzyła już na Marlee w ten sam sposób.
Drgnęła nieco zaskoczona tymi słowami. Spojrzała wprost na jej twarz i chyba po raz pierwszy tego wieczoru szczerze i dobrodusznie się uśmiechnęła. – Och Marlee – wypowiedziała nagle i przewróciła oczyma, jakby dziewczyna zadała jej bardzo niepoważne pytanie. – Ponieważ byłaś moją ulubioną osobą na świecie ¬– odparła zupełnie szczerze ze wzruszeniem ramionami. – I możliwe, że nadal mam sentyment. Choć wcale nie chcę – dodała jeszcze i tym razem westchnęła. Przyglądała jej się jeszcze przez długi moment po wypowiedzeniu tych słów. A następnie lekko się uśmiechnęła i powędrowała spojrzeniem po barze. – Powinnam wracać do znajomych – oznajmiła, powoli wyswobadzając palce z jej dłoni.
Marlee Doherty
sumienny żółwik
anu
ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
Sporo ryzykowała tym pytaniem. I nawet nie chodziło do końca tylko o to, jak Poppy miałaby na nią po tej rozmowie patrzeć i co sobie o niej pomyśleć. Bardziej na dalszy uszczerbek narażała własne, wewnętrzne myśli i emocje. A przecież już teraz była rozchwiana. Już teraz podejmowała same najgorsze decyzje. Już teraz była o krok od tych ostatecznych. Odpowiedź Weasley mogła zmienić wszystko - na lepsze lub gorsze - albo pozostawić Marlee w tym samym ponurym miejscu. Doherty jednak nie myślała o konsekwencjach. Musiała wiedzieć. Nawet, jeśli słowa dziewczyny miały się okazać ostatecznym gwoździem do jej trumny.
Tak naprawdę nie wiedziała, czego się spodziewać. Nigdy z nikim nie rozmawiała tak od serca. Kiedy ktoś próbował (często Cecily), obracała wszystko w głupi żart czy ignorowała jakiekolwiek wyznania. A sama takowych nie dawała właściwie od dziecka, od śmierci siostry. Co w niej pozostało po odejściu Nellie, a co mogłaby potem pokochać Poppy? Co w niej pozostało teraz, po odejściu Cecily, a co ktokolwiek mógł jeszcze polubić? Co sama jeszcze mogła w sobie lubić? Nie uważała się wcale za brzydką, ale to nie mógł być przecież sam wygląd. Więc co...?
Odpowiedź Weasley, choć z pewnością szczera, nie rozwiązywała w jej sercu zupełnie niczego.
- Ale... dlaczego? - dopytała ponownie, tym razem już z wyraźną nutką desperacji w głosie. Musiała wiedzieć. Musiała zrozumieć. - Nie! Zaczekaj - złapała szybko za nadgarstek dziewczyny, nie pozwalając jej jeszcze odejść. Może nieco odrobinę za bardzo podniosła głos przy nie! Może odrobinę za ostro zacisnęła dłoń na ręce Poppy. Może... Ale miała wrażenie, że właśnie traci szansę na uzyskanie jakichkolwiek odpowiedzi. Bo kogo poza Weasley miałaby jeszcze o takie rzeczy pytać? Kto jeszcze byłby w ogóle chętny jej szczerze odpowiadać? Musiała z dziewczyny wyciągnąć wszystko teraz...

poppy weasley
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
Poppy nie miała pojęcia, jak wiele mogłyby zmienić jej słowa w tej sytuacji. Gdyby tylko wiedziała, pewnie postarałaby się nieco bardziej. Bo choć rozgoryczenie przebijało się na pierwszy plan, to jednak gdzieś tam podskórnie wciąż daleka była od chęci zranienia Marlee. Bo przecież kiedyś ta dziewczyna była dla niej niemal najważniejsza. Dlaczego tak łatwo było ją obdarzyć uczuciem? Bo według Poppy była odważna i sprawiała, że sama Weasley była odważna. Zresztą, według Poppy naprawdę łatwo było się zauroczyć Marlee – w jej uśmiechu, w jej kobiecości, w jej sile, w jej upartościach wszelakich, w jej łatwym i beztroskim sposobie bycia. Przy Marlee było naprawdę łatwo zrozumieć, że tak, owszem, Poppy lubi też dziewczyny – a w szczególności tą jedną dziewczynę. I ceniła Marlee za to, że gdy spędzała czas z Poppy to była z nią na całe sto procent i poświęcała jej całą swoją uwagę, i nigdy nie wydawała się rozproszona przez cokolwiek innego.
Spojrzała na dziewczynę wręcz zdumiona jej zachowaniem, jej desperacją w głosie, tą próbą zatrzymania jej. Tego ostatniego spodziewała się chyba najmniej. Dlatego odwróciła się w jej stronę powoli i najpierw zerknęła na zaciskające się na jej nadgarstku palce, a dopiero potem spojrzenie swe skierowała na twarz dziewczyny. – Co się dzieje? Wszystko z tobą w porządku? – spytała powoli, lustrując zaniepokojonym spojrzeniem po jej obliczu. Bo nie mogła przejść obojętnie wobec tej nuty, którą usłyszała w jej głosie. Chyba nigdy wcześniej nie słyszała czegoś takiego i to właśnie w zachowaniu Marlee ją zaniepokoiło. Przysunęła się bliżej, obserwując ją czujnie i nakrywając jej palce swoimi i tym samym próbując odkleić dłoń Marlee od swojego nadgarstka. Nie tańczyły już, ale były na tyle blisko siebie, że mogłyby. Poppy nie powtórzyła swojego pytania, jedynie czekała na odpowiedź. – Naprawdę chcesz wiedzieć dlaczego? – dodała asekuracyjne pytanie, podejmując przerwany wątek przez próbę jej odejścia. Przygryzła nerwowo wargę, bo nie była pewna czy będzie w stanie sklecić adekwatną do jej odczuć odpowiedź.
Marlee Doherty
sumienny żółwik
anu
ODPOWIEDZ