neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
Pod kaskadą dantejskich myśli spadających na niego jak pochłonięte ogniem meteoryty, nie mogące przynieść nic innego jak tylko klęskę, zdecydował się na pochwycenie rzadko używanego telefonu i wykonanie jednego tylko połączenia, nad którym nie zastanawiał się zbyt długo — to było jakby niekontrolowanym impulsem, którego skutki pozostawały jeszcze nieodkryte. Bo nie był taki. Nie potrzebował niczyjej pomocy, radząc sobie z problemami samodzielnie; było to jego prywatnym aksjomatem, wobec którego pozostawał od zawsze lojalny. A jednak ten jeden raz zdecydował się przełamać kompulsywną potrzebę zachowania swych zmartwień dla siebie i za sprawą postanowienia tego zaistniało pewne przedziwne połączenie, dające się streścić w kilku zdaniach. Co robi, czy jest zajęty. Czy może wpaść, ale nie musi, spokojnie, on wszystko zrozumie. Więcej ciszy niż werbalnych reakcji. Więcej lakonicznych pytań niż jakichkolwiek wyjaśnień. I w końcu zaparkowanie pod jego budynkiem, tępe wgapianie się w pracujące wycieraczki, choć wcale nie padał deszcz. To nie tak, że Walter postradał rozum — nic zwyczajnie nie chciało z nim współpracować; nawet mechanizm samochodowy, włączający się przypadkiem za sprawą podenerwowania. Gdy więc te zamarły w bezruchu, Wainwright uczynił to samo, nie opuszczając wcale pojazdu. Patrzył niby przed siebie, w szereg innych samochodów pogrążonych w stagnacji, a jednak widział jakby tylko zapalone światło na szczycie ciemniejącego lokalu, świadczące o jednym — że ktoś na niego czeka. Wyobrażał sobie to spotkanie — zadawane pytania, co się stało, dlaczego jest taki, co może zrobić, jak pomóc. Wyobrazić nie potrafił sobie jednak odpowiedzi, nie przychodzących ani teraz, ani wtedy w szpitalu, gdy wszystko posypało się jak domek z kart, choć tylko pozornie. Nic złego się bowiem nie stało, nic konkretnego, a jednak cały świat jakby runął. I czy naprawdę chciał, by w stanie takim widział go On? Nie chciał, oczywiście że nie. Ale potrzebował czyjejś obecności, nie sprowadzającej się do zalegania na kanapie w towarzystwie bezrozumnych psów, machających głupio ogonem i kapiących śliną na kafelki. Wysiadł więc w końcu, wdrapując się na samą górę budynku, w jakim nogi swej stawiać nie miał już wcale, a na pewno nie w tym konkretnym celu — bo Jonathan i chyba Marienne, bo plotki, pogłoski, wymysły, fanaberie. Bo za szybko i tak dalej, nieważne, to teraz wydawało się całkiem nie istnieć. I nagle drzwi się już uchyliły, choć nie przypominał sobie, by przycisnął dzwonek, tak wysnuty był teraz ze wszystkiego. Wykrzesał z siebie jednak uśmiech, zmizerniały dość, ale szczery. Postanowił także, że myśli swe zachowa dla siebie, bo tak łatwiej i odpowiedniej, bo sama obecność blondyna jest wystarczająca. — Udało mi się wcisnąć cię w grafik — głupi żart, nawiązujący do poprzedniej rozmowy. Do upierania się, że nie ma czasu i zmienić tego już po prostu nie może, a jednak zjawił się pod jego drzwiami zaledwie trzy dni później, absurdalne, prawda? — Nie zajmę ci dużo czasu, pewnie jesteś zajęty — wiedział, że nie jest. Zapewniał o tym przez telefon, uspokajał, że to nic, że może przyjść, zostać ile chce, a jednak Walter wolał wypierać ze swej pamięci większość wypowiedzianych wówczas słów. I przekroczył próg drzwi, z jednej strony chcąc złożyć na ustach jego przelotny pocałunek, z drugiej odczuwając niechęć względem wszystkiego. — Chciałem… Ten mój prawnik naprawdę jest kretynem, nie wiem po co się tak denerwowałeś — nie, o tym na pewno rozmawiać nie chciał, a jednak to właśnie te słowa wysypały się z ust. I były jakieś takie bezbarwne, niepokojące nawet, ale były też jedynym, co mógł od siebie teraz zaoferować.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
— dziewiętnaście —



Ciemność, niczym podmuchy wiatru, poczęła wkradać się do mieszkania poprzez uchylone okna. Osiadając na napotykanych na swej drodze przedmiotach, zmieniała ich barwy i formy, drażniąc i tak zmęczone już oczy. Dopiero gdy szarość zawładnęła całym wnętrzem Benjamin dźwignął się ze znużeniem na nogi, rozświetlając wszystko blaskiem żarówek — po to jedynie, by porzucając definitywnie czytaną przed momentem książkę, zerknąć na wskazówki zegara zawieszonego na jednej ze ścian. Przyzwyczajony do stałego towarzystwa i na dziś miał typowe plany, wobec których jedno spotkanie poprzedzać miało kolejne. Jednak gdy nagle telefon jego wypełnił swym dźwiękiem ciche mieszkanie, a on począł kłamać, że planów żadnych nie posiada, zrozumiał, że w istocie poszukiwał jakiegokolwiek pretekstu, by z nikim się dziś nie widzieć. Od jakiegoś czasu każdy zdawał się pytać tylko o tę jego kancelarię, zawieszoną gdzieś w czasoprzestrzeni; podsuwając mu rady, o które nie prosił, ludzie rzekomo chcieli odwieść go od tych szalonych myśli o własnym biznesie. Wszelkie rozmowy męczyły go i drażniły, to jest wszystkie, poza tymi toczonymi między nim, a Walterem. Tak więc jasnym było, że zapraszając go do siebie odwoła naraz wszelkie inne spotkania, nie siląc się nawet o dobrą wymówkę. Pośród tej nagłej radości i wytchnienia przeplatała się naturalnie obawa, wobec tego, co mogło się stać — ciężko było nie dosłyszeć w głosie mężczyzny jakiejś lekkiej zmiany, choć nie tylko ona rodziła masę pytań. Bo nie spodziewał się przecież wcale, że ten tak prędko się z nim skontaktuje. Choć on sam najchętniej odezwałby się tego samego dnia, którego widzieli się po raz ostatni, zamierzał odczekać jeszcze dwa lub trzy, nim narzuciłby się mu po raz kolejny. Tymczasem wszystko miało potoczyć się zupełnie inaczej, niż to sobie roił, i ani trochę mu to nie wadziło.
Wargi, kierowane naturalną radością napełniającą jego ciało przy każdym spotkaniu, ułożyły się mimowolnie w uśmiechu. — Planowałem czytać o sekretach Bizancjum, więc trochę mnie jednak ratujesz — przyznał z rozbawieniem, drzwi uchylając nieco szerzej. Począł się mu też wnikliwie przyglądać, badając jakby skąd te zmiany, napawające go lekkim niepokojem. — To było oczywiste — ośmielił się stwierdzić, marszcząc brwi na moment, bo nie spodziewał się wcale wypłynięcia teraz tego tematu. — Ale możesz mi opowiedzieć dlaczego, chętnie o tym posłucham — rzucił, już powracając do uśmiechu, przyciągając go do siebie. Przelotnie złączając ich usta w pocałunku, bo on sam, w przeciwieństwie do niego, wiedział czego chce, poprowadził go zaraz potem do kuchni. — Jesteś trochę przerażający, więc albo zgodzisz się coś zjeść i poudajemy, że nic się nie stało, albo nie będziesz musiał jeść, ale wszystko mi opowiesz, co? Bo zgaduję, że na obie opcje cię nie namówię — zasugerował przyjaźnie, otwierając już lodówkę, by zbadać jej zawartość.

Walter Wainwright
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
Na próżno starał się wykrzesać z siebie uśmiech mający skwitować niepoznane sekrety Bizancjum, którego dzieje zaciekawiłyby go każdego innego dnia, tylko nie tego. Dołączyłby do niego zapewne niejedną ciekawostkę opatrzoną niezwykle trafnym i błyskotliwym komentarzem, a złośliwy grymas nakazałby mu rzucić aż zanadto wyszukanym żartem, którego ostatecznie żaden z nich by nie zrozumiał. Tymczasem nie próbował nawet odnaleźć w odmętach pamięci jakiejkolwiek informacji wkraczającej na ten temat, tylko stwierdził, że przerywanie w zapoznawaniu się z jakimś dziełem jest dla niego zbrodnią ułożoną tylko kilka centymetrów pod półką oprawioną napisem "nie do wybaczenia" i nierad był, że sam dopuścił się tego haniebnego występku względem blondyna. — Postaram się ci to zrekompensować, chociaż nie przewiduję powodzenia. Z Bizancjum mało kto może się mierzyć — słowa te były jakby wymuszone, wprawione w ruch tylko po to, by pomieszczenia nie strawiła cisza. Obawiał się bowiem tej ciszy między nimi, choć ta była zwykle jego upragnionym kompanem. — Źle dobrał krawat — rzucił w znikomej odpowiedzi, która prawdopodobnie zaliczać się miała do żartów, jednak ciężko było tak ją postrzegać, jeśli pogrążony był w śmiertelnej powadze będącej wyrazem zmęczenia. Nie opierał się wcale, gdy klatka piersiowa poprzez pochwyconą koszulę poderwana została do przodu, by na krótki moment zespoić ich wargi w geście podkreślenia łączącej ich relacji, jakby w obawie, że któremuś z nich mogłoby to umknąć. Choć może tylko dla Waltera wydała się wymuszonym upomnieniem, bo teraz wszystko malowało się nie w czarnych, a nużących i nijakich, szarych barwach. Z tego też powodu skrzywił się lekko na poruszenie tematu jedzenia i stojąc tak głupio pośrodku kuchni, jakby nie wiedział zupełnie co w niej robi, westchnął nieznacznie. — Jedno i drugie brzmi jak koszmar. Może będę mieć szczęście i się udławię — jako że przy jedzeniu rozmawiać nie można, bo nagłośnia nas zdradzi. Nie chciał jednak, by słowa te były jedyną odpowiedzią, wiedząc doskonale, że niczego nimi nie ułatwiał, a sytuacja i bez nich była problematyczna. — Więc ty możesz jeść i opowiadać, ja postoję — dodał już przystępniej, wzrok tym razem skupiając na urządzeniu wciśniętym w kąt blatu, kojarzącym mu się z pomniejszonym dziesięciokrotnie aparatem do rezonansu magnetycznego. — Tylko jakbyś zamierzał się podzielić informacją, że zostało ci kilka miesięcy życia i nie planujesz się leczyć, to poczekaj z tym do jutra — poprosił posępnie, bo to idealnie doprawiłoby przecież ten wspaniały dzień.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Choć niewiele mogło na to wskazywać, bo Ben odarty z jakichkolwiek powodzeń w minionym czasie zwykł częściej chmurzyć się, niżli raczyć wesołością, wieczór tenże nie miał okazać się wcale katastrofą. On sam nie obawiał się ani ciszy ani słów, które mogły paść w nieumiejętnie dobranej konfiguracji. Ba, sama ta ich krótka rozmowa telefoniczna sprawiła, że serce jego wymalowane zostało niepodważalną radością, której nic nie było w stanie zachwiać. Niepotrzebnie więc Walter obawiał się czegokolwiek, bo Ben gotów był być dziś za nich oboje, rozmowę kierując choćby na surrealne tory. Bo wystarczyło że przyszedł, a wszystko inne, cała ta reszta, nie była aż tak ważna. — Skończyłem na epoce hellenistycznej, więc w najciekawszym momencie — ośmielił się wskazać jeszcze, choć wcale trakt starożytnych cesarstw (wyjątkowo) go w tej chwili nie obchodził. — Liczyłem na zabawniejsze historie, mógłbyś chociaż coś zmyślić — całe to staranie się, by wszystko miało żartobliwy wydźwięk, dość neutralny i swobodny przy tym, konsekwencją oczywiście było tego zachowania Waltera, które nieco łamało serce. Przypuszczalnie najgorsze w tejże chwili było to, że Ben po prostu nie wiedział, jak powinien się zachować. Wypytywanie i zmuszanie go do spowiedzi wszelakich zdawało się mu jednak wyjątkowo irracjonalnym pomysłem, toteż poczekać wolał na moment, w którym sam Wainwright zdecydowałby się zaufać mu na tyle, by podzielić się czymkolwiek. I sam nie dostrzegał w pocałunku tym konieczności, będącej częścią odgrywanej roli czy wmuszania w siebie czegokolwiek; było to ruchem tak naturalnym, że nie był w stanie dumać nawet nad jego naturą. — Jeśli to ci poprawi humor — rzucił później, gdy przenieśli się już do kuchni, a on począł zajmować się zbieraniem produktów do przygotowania kolacji. — A możesz trochę mniej mnie dręczyć i przynajmniej usiąść? — prośba posłana z lekkim wyrzutem wsparta została o ruch ręką, którą wskazał dwa stołki barowe znajdujące się gdzieś przy blacie kuchennej wyspy. — Rozumiem, że ktoś mnie uprzedził już z tą wiadomością? Wymyślę sobie zaraz coś innego, spokojnie — siląc się jeszcze na jakiś dowcip, który może by nieco rozluźnił Waltera, westchnął niedługo po tym i porzucając swe dotychczasowe czynności, zwrócił się do niego. Zmniejszając przy tym nieco dzielącą ich odległość. — Jak chcesz sobie pomilczeć, to nie ma sprawy, mogę mówić, mogę opowiadać ci o wszystkim i o niczym, ale w pewnym momencie na pewno stwierdzisz, że masz dość i że przyjście tutaj było błędem, skoro zamiast o ważnych sprawach, tłumaczę ci jak powstaje makaron. No ale to twoja decyzja — do niczego go nie zmuszał, bo gotów był uszanować każdą decyzję, ale pewne kwestie wolał na głos podkreślić. Żeby uniknąć jakichś przykrych zdarzeń, do których to wszystko mogło doprowadzić. — Ale mogę ci też podsunąć kategorię opowieści, bo zgaduję, że rozprawianie o makaronie by cię nie zaciekawiło. Chociaż wiesz, że ciasto do niego wyrabiano przez długi czas nogami? — prawdopodobniej lepiej byłoby, gdyby Walter jednak przełamał się i zdradził swoje tajemnice, bo Benjamin był w wyśmienitej formie dziś i swoim gadulstwem (idiotycznym) mógłby uśmiercić niejedną osobę (tylko nie Mari, ona mówiłaby jeszcze więcej).

Walter Wainwright
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
Chyba go ta wesołość przerażała. Chyba, bo choć sam takowej dawno nie doświadczył (o ile kiedykolwiek) i przez to wydawała mu się nienaturalna i nader niepokojąca, tak przyznać mimo to musiał, że przebywanie w towarzystwie osoby pogodnej i beztroskiej studziło nieco jego zszargane nerwy. — Spokojnie, jak już mówiłem, nie zajmę ci dużo czasu — mruknął w odpowiedzi na wspomnienie okresu hellenistycznego, w którym ewidentnie Hargrove wolałby się teraz zaczytywać zamiast prowadzić tę niedorzeczną rozmowę. Choć jako typowy megaloman z krwi i kości stawiał samego siebie zawsze na piedestale i nie dopuszczał nawet namiastki możliwości, że obecność jego mogłaby nie być wcale pożądana lub też nie grać pierwszych skrzypiec, tak dzisiaj czuł się nadzwyczaj ordynarnie i poczucie to sukcesywnie utrudniało mu komunikację. — Tak naprawdę nie poznałem nigdy lepszego w tym zawodzie od niego — odparł zgryźliwie, nie rozumiejąc, dlaczego postanowił rozmowie tej nadać pejoratywnej barwy. Prawdopodobnie nagła zmiana narracji była rzadko objawiającym się mechanizmem ochronnym, który odzywał się tylko przy osobach nadzwyczaj dla niego ważnych, których obecnie istniała tylko garstka. Westchnąwszy więc pochmurnie, jakby samo wypuszczenie powietrza kosztowało go sporo, postanowił wyplątać się jakoś z uwięzi niechcianych słów. — To miało być tą zabawną historią — nie chcąc idiotycznie przepraszać za mało istotne błahostki, zdecydował się przybrać skruszony ton głosu i niemrawy uśmiech, jaki jednak prędko zatonął pod woalem dłoni przyciśniętych na moment do twarzy. Coraz bardziej wątpił w powodzenie tejże rozmowy, z której już teraz zapragnął się ewakuować. — Może później — apatycznie westchnął na sugestię zajęcia miejsca przy blacie i pomaszerował w stronę umiejscowionego niedaleko okna, w którym dostrzegł swoją bladą, zmarszczoną i udręczoną twarz, krzywiąc się przez ten widok jeszcze bardziej. Zniesmaczony tym obrazem wrócił się i faktycznie usiadł na wysokim hokerze i ułożył swe ręce na powierzchni blatu, ignorując jednocześnie wypowiedzianą zaczepkę, przynoszącą odwrotny skutek od zamierzonego. Za dużo bowiem styczności miał dziś ze śmiercią, by tak beztrosko z niej się teraz naśmiewać. Ucieszył się więc dopiero, gdy Hargrove zdecydował się przerwać ciszę lawiną kuriozalnych słów, na które pokręcił głową. — Ja już teraz mam dość, ale niekoniecznie ciebie — przyznał, nie wiedząc nawet po co, a potem się skrzywił na zasłyszaną nowinę, z którą bynajmniej zapoznawać się nie chciał. — O czym ty… — przerwał, próbując a nie mogąc pojąć, dlaczego właściwie wypłynął ten przedziwny i niesmaczny temat. — Gratuluje, skutecznie obrzydziłeś mi makaron — oznajmił z pewnego rodzaju przełomem, bo kącik ust nieznacznie powędrował ku górze, co przecież było dzisiaj jakby na wagę złota.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Ciemniejąca na niebie złocista łuna, stanowiąca jakby echo tego kończącego się dnia (choć godzina nie była jeszcze wcale późna) niosła wraz z sobą niezbędne odpowiedzi. A raczej jej skrawki, stanowiące o tym, że ten przedziwny stan Waltera, odbiegający mimo wszystko od normy, wiąże się z tą jego chirurgiczną pracą. Ben nie zwykł wypytywać go o to wszystko, bo zwyczajnie nie chciał się narzucać. Sam szpital był w dodatku unikanym przez niego nie tylko miejscem, ale i tematem rozmów, a skoro tak, wolał nie prowokować wiążących się z tym dyskusji. A jednak jasnością stało się to wszystko, bo prawdopodobnie coś poszło nie tak. Czy mógł się temu dziwić? I czy cokolwiek mógłby zrobić? Odpowiedzi tak oczywiste, przepełnione lekkim żalem, że w kwestii tej pozostaje bezużyteczny, przysłaniane były jednak tymi uśmiechami. I szczerą serdecznością, bo nawet jeśli nie mógł być wystarczający, coś nakazało Walterowi udać się pod ten adres. Do niego. I czy to nie był wystarczający powód, by cieszyć się głupio, bez względu na wszystko? — Skąd pomysł, że pozwolę ci wyjść? — rzucił z rozbawieniem, nieomal jak ostrzeżenie, bo czy tymże właśnie nie były te słowa? Niby niosące w sobie kolejny żart, a stanowiące prawdę jakąś, bo Ben nie pozwoliłby wcale, by Wainwright wycofał się tak prędko. Wywrócił zaraz potem oczyma, chociaż nie spodobała się mu wcale treść padającego zdania. — Widzisz, a mówiłeś kiedyś, że nie umiesz żartować — zaśmiał się, nie wiedząc nawet, czemu tamto jedno, wymówione zdanie, tak bardzo zapadło mu w pamięci. Jak i dzień w którym padło. — Chociaż nie musisz być wcale przy tym taki wredny — dodał jeszcze, bo żarty żartami, ale słuchanie, nawet w formie zabawnych opowieści, o innych prawnikach, nie było wcale przyjemne. To znaczy w tym konkretnym przypadku, bo Benowi dość niezdrowo zależało na opinii Waltera, ale o tym lepiej było nie myśleć. Szczęśliwie nie dostrzegał, że dla Wainwrighta spotkanie jest to utrapieniem; szczęśliwie, bo gdyby tylko dostrzegł te jego plany ewakuacji, cały ten jego dobry humor i chęci walki rozmyłyby się gwałtownie, ustępując przygnębieniu na kilka kolejnych dni.
— Trochę ciężko w to uwierzyć — stwierdził, posyłając jedną z brwi ku górze. Bo przecież zdecydowanie za dużo mówił, ale ciężko było mu pomilczeć przez chwilę. Nawet skupiony na wybieraniu produktów musiał mówić, tak więc jeśli Walter liczył na ciszę, faktycznie mógł tu w ogóle nie przychodzić. — To czego w takim razie masz dość? — dopytał jeszcze, licząc jednak na jakiś skrawek szczerości, prawdy, czegokolwiek. — Mogę ci też obrzydzić ryż i pomidory, ale boję się, że wtedy w ogóle już nic nie będziesz jeść — kto by przypuszczał, że tą idiotyczną historią o makaronie wymusi w nim uśmiech? Począł aż żałować, że nie jest w stanie pociągnąć tego tematu dalej, znając tylko ten przypadkowy szczegół. — Ale skoro nie jesz, to pozwolisz, że nie będę się jednak popisywać i starać — naturalnie kryły się w tym niedorzeczności, a on sam najchętniej zrezygnowałby z posiłku, ale nie potrafił jak Walter żywić się wyłącznie bólem istnienia. Tak więc odkładając na bok jakieś produkty, wyciągnął z zamrażarki gotową pizzę i umiejscowił ją w piekarniku.

Walter Wainwright
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
:meh:

Folgując pochłaniającemu go letargowi, dochodził do wniosku, że stan ten był po prostu naturalną konsekwencją obranego przed laty stosunku do życia, w jakim nie odnajdywał już nic szczególnego. A więc to nie neurochirurgia tak go załatwiła, a on sam siebie, bo w położeniu tym skończyć miał niezależnie od piastowanego akurat stanowiska.
Niedługo sam poprosisz, żebym już sobie poszedł — powiadomił go jakże łaskawie, wybiegając lekko w przyszłość, wobec której był stuprocentowo pewien. Dostrzegał bowiem skrywającą się w mężczyźnie zadrę do szpitala, tak widoczną choćby w momencie, w którym przyszło im rozmawiać o nadciągającej operacji Marienne. Te z pozoru niewinne słowa i gesty, spojrzenia przepełnione niesmakiem posyłane krążącym po korytarzach pacjentom, uświadomiły Walterowi, że temat pracy jego od zawsze będzie tym najmniej w konwersacjach pożądanym. Już teraz wyczuwał niechęć Benjamina względem tej konkretnej doktryny, choć nic takiego nie zostało wprost wypowiedziane na głos. — Inaczej nie umiem — przyznał, nawiązując do wystosowanego wobec niego upomnienia, dotyczącego niepotrzebnej zgryźliwości. Ta jakby badała teren, odnajdując dokładnie te słabe punkty, których się spodziewał. — Czego mam dość? — powtórzył za nim, niby namyślając się nad odpowiedzią, która znana była im obu od samego początku. — Tych stołków bez oparcia, są bardzo niezdrowe dla kręgosłupa — pożalił się na zajmowany hoker, brzmiąc pewnie jak stulatek. Ciężko było mu jednak spoważnieć i tak po prostu zacząć rozmowę o dręczących umysł perturbacjach, jak gdyby nigdy nic. — Zależy czy opowieści te także dotyczą stóp — oznajmił, wkładając na twarz powagę i wbijając w mężczyznę badawcze spojrzenie. — Bo jeśli tak, to dostrzegam tu pewną niepokojącą fascynację, przez którą obmyślam już plan ucieczki — uprzedził, choć tak naprawdę obecne zrezygnowanie i zmęczenie zatrzymałyby go na miejscu niezależnie od zasłyszanych rewelacji. Wzrok dotychczas skupiony na sylwetce Hargrove’a tym razem podążył w kierunku majaczącego w oddali salonu pogrążonego w stagnacji, następnie na błyszczące za oknem światła ulicy, a w końcu otwierany piekarnik, na co uśmiechnął się nieznacznie. — Na tym etapie nie wypada jeszcze odkrywać przed sobą niezdrowych nawyków, ale rób, co chcesz — zezwolił jakby z ogromną łaską i poddając go przy okazji surowej ocenie, choć nie zamierzał obszerniej tego komentować, a przynajmniej nie w tym momencie.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Pośród tych wszystkich rzeczy, których w życiu można być pewnym, popieranych nauką i latami doświadczeń, kryła się ta jedna, naiwna sprawa. Przekonanie, które zweryfikowane przez życie zaśmiać miało się mu pewnego dnia prosto w twarz, żałośnie wspominając to jego idealistyczne, nieomal ślepe wpatrzenie w łączącą ich zażyłość. Jednakże wobec obecnego stanu ducha, tej całej dobroduszności wpisanej w jego serce, nie byłby w stanie przewidzieć, że kiedykolwiek będzie mieć go dość. Że cokolwiek będzie w stanie sprawić, że obecność Waltera stanie się niejako udręką i że on, o zgrozo, faktycznie poprosi, by poszedł już sobie. Nie na chwilę, nie na kilka dni, a na zawsze. Brzmiało to jak absurd absurdów, żart tak irracjonalny, że aż nieśmieszny. Bo ta jedna rzecz zdawała się mu jedyną niemożliwą w spełnieniu — nie chcieć go oglądać. Chyba dlatego nie był w stanie odpowiedzieć na to stwierdzenie, traktując je jako niepoważną zaczepkę. A więc jedynie wywrócenie oczu poświadczyć mogło tylko o tym, że nie dostrzega w tej złej wróżbie sensu; to i ciche prychnięcie, bo Walter przecież powinien już wiedzieć. Że dla Bena to ważne, że tak prędko by się nie wycofał, bez względu na wszystko.
— Bo ty z nich po prostu nie potrafisz korzystać — rzucił w odpowiedzi, kręcąc z dezaprobatą głową. — Te porządne hokery nie służą do siedzenia, tylko do zabawy. Trzeba się ręką odepchnąć i kręcić, daj spokój Walter, przecież każdy o tym wie — gdzieś poczęło dręczyć go to zbywanie, zmienianie tematu, uciszanie istoty najważniejszej sprawy. I może powinien drążyć, wścibsko naciskając i wypytując nieprzytomnie, ale z podobnych praktyk nigdy nie wynikało przecież nic dobrego. Próbował. A skoro Walter jednak wybierał łatwiejszą ścieżkę, wobec której wszelkie swe problemy skrywał przed światem, Hargrove mógł tylko w sposób niedorzeczny kontynuować tę rozmowę. Nie wiedząc nawet, czy te jego hokery faktycznie są obrotowe. — No tak, cóż, na szczęście nie znam już żadnych opowieści o stopach. O ryżu też w sumie nie, ale mógłbym ci powiedzieć jak pomidory nazywali Aztekowie. Ale to trochę sensu nie ma — a z całą pewnością te jego chaotyczne zdania sensu nie miały, ale kto by się tym przejmował, prawda? Liczył się tylko ten jego uśmiech wymalowany na twarzy i jawne rozbawienie kierunkiem tego spotkania. — Na tym etapie? Przypomnę ci, że to ty palisz, co jednak wygrywa ze wszystkim — rzekł, unosząc jedną brew i czekając z wyrzutem na odpowiedź. Pocieszeniem było to, że nie palił aktywnie, ale chyba jako ekspert od zdrowia powinien dokonywać lepszych wyborów, prawda? Mimo to jednak Ben nie zamierzał mówić mu, jak powinien żyć; ważniejsze były sprawy, o których należało rozmawiać. — Walter — wymówione nagle z powagą imię zwirowało w kuchni, brzmiąc jakby złowrogo. — Musisz mi jedną rzecz wyjaśnić — dodał, równie pompatycznie, siadując na krześle tuż obok niego. Dramatyczna pauza była celowa, bo w sposób zamierzony usytuował w niej lekką złośliwość. Za te wszelkie docinki, za brak otwartości, a może i ten brak wiary w tę ich relację, bo przecież widział, że to mu zależy na nim bardziej. — Dlaczego Bołkoński wybaczył Nataszy, przecież to głupie i ani trochę nie ma sensu — tak, czytał Tołstoja, ku swojemu utrapieniu. A Natasza była głupia, ot co.

Walter Wainwright
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
W zmęczone niesnaskami dzisiejszej udręki oczy, suche i wrażliwe na świecące w nie światło lampy, napierały co pewien czas niezwykle uciążliwe migawki wspomnień, których pragnął się pozbyć, jak niczego innego w świecie. Być może więc przez to — przez tę grającą mu po duszy chęć ucieczki od samego siebie, spodziewał się zostać obdarzony równym odtrąceniem, któremu w chwili obecnej wcale by się nie dziwił. Patrząc bowiem na tę ich zażyłość przez własny pryzmat, nie widział nic szczególnie naruszającego przyjęte normy obyczajowe we wskazaniu, że chyba powinni się jednak pożegnać, jako że nie potrafił dzisiaj odpowiednio zaangażować się w rozmowę. Przekonany był, że gdyby role się odwróciły, tak właśnie zakończyłby to spotkanie.
W takim razie śmiem zauważyć, że ty zakręciłeś się na nim raz za dużo — odparł na tęże niedorzeczność, uświadamiając sobie przy tym, że nawet za dzieciaka był zbyt poważny, by zabawiać się na podobnym siedzisku w ten sposób, co jeszcze bardziej pogłębiło jego dzisiejszą apatię. Przykre to wszystko było niesłychanie, bo po raz pierwszy przyglądał się sobie jakby z pewnej odległości, dzięki której dostrzec mógł jakże wyraźnie tę niestabilną konstrukcję, z jakiej był ulepiony i cóż, wcale mu się ujrzany widok nie spodobał. A więc i on podzielał odczucia Benjamina odnośnie zbywania istoty sprawy, jednocześnie nie potrafiąc naruszyć tamtej chyboczącej się budowli w obawie, że przy jednym złym ruchu cała zawali się doszczętnie, jakby był jakąś przeklętą jengą. — Świetnie, nie mógłbym być bardziej rad. Bo ze wszystkich tych dewiacji, które przypisuje się prawnikom, ta mieściłaby się tylko trochę niżej od szczytu najgorszych — przyznał, krzywiąc się przy tym lekko, całkiem bezwiednie. Wolałby o wspomnianych pogłoskach wcale nie słyszeć, ale co zrobić, niestety słuchu nie dało się wyłączyć przy tych mniej dystyngowanych i powściągliwych znajomych. — Och, w takim razie bardzo dziękuję za przypomnienie, faktycznie już zapomniałem. W sumie może teraz bym zapalił, dobrze, że wspomniałeś — nieznaczna złośliwość odbijała się to w kącikach ust, to w błysku tęczówek, gdy wypowiadał te słowa. Oczywiście, że nie zamierzał palić. Nic nie zamierzał robić, wszystko było przecież beznadziejne. Przyznać jednak musiał, że sukcesywnie udało się mężczyźnie zwrócić na moment całą jego uwagę, dzięki czemu zamilkł na moment, oczekując sedna sprawy. A zapoznawszy się z nim, cisza poraziła go ponownie, choć teraz już na krócej. — Jak na osobę, która nie lubi książek fabularnych, bardzo często o nich rozmawiasz — zauważył tylko z początku, tak by podarować sobie nieco więcej czasu na skonstruowanie stosownej odpowiedzi, choć i tym zmęczył się po drodze, więc westchnął tylko: — Cóż, nie wiem. Na szczęście niedługo potem umarł, więc nie musiał się już z nią męczyć — liczył, że podobnie zakończy się jego małżeństwo, ale śmierć jakoś przyjść nie chciała. Tak naprawdę to nie, choć z rozbawieniem rozważał niegdyś w głowie podobne scenariusze. Pomieszczenie w tym czasie zdążył wypełnić już aromat pieczonego dania, a on spojrzawszy na zegar malujący się na ścianie, znów nawiedzony został przebłyskiem niechcianego wspomnienia. — Zajrzałeś tamtego dnia w końcu do Marienne? Jak się czuje? — zapytał nagle, niespodziewanie, na temat, który nie dawał mu spokoju.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Nie musieli rozmawiać. Nie musieli patrzeć nawet na siebie, siedzieć obok czy zastanawiać się, na co to wszystko; według Bena liczyły się zupełnie inne kwestie. To, że przyszedł tutaj, choć przecież nie musiał. Właśnie do niego, choć miasto to oferowało wiele innych miejsc, które zwykło odwiedzać się w momencie jawnego przygnębienia. Czy dopisywał temu nazbyt wiele wartości? Prawdopodobnie, jak zwykle przecież, ale i to zdawało się nie mieć znaczenia. — Możliwe — stwierdzenie padło wraz z kolejnym uśmiechem, nie ukrywając wcale lekkiego rozbawienia wypełniającego jego myśli. Próbował przy tym jakoś go rozgryźć, dojrzeć ukryte gdzieś wskazówki pozwalające na odkrycie tejże roztaczanej wokół niego tajemnicy, ale na próżno. Nie uwierzyłby też chyba w te jego myśli, niesłusznie go atakujące, choć to tak zawsze przecież jest, że dokonując obiektywnej oceny własnej osoby, człowiek nigdy nie jest zadowolony. — Wszystkich dewiacji? Prawnikom? Teraz koniecznie musisz mnie w ten temat wdrążyć — nie musiał nawet udać zainteresowania, bo przecież było to niezwykle fascynujące. I niespodziewane ze strony Waltera, toteż przyglądając się mu wyczekująco począł zastanawiać się, skąd też Wainwright podobne informacje w swym życiu czerpie. — Jakie są te najgorsze? — dopytał, siadając — załóżmy że owszem, właśnie w tej chwili — na hokerze obok. I podparł przy tym podbródek dłonią, jak to ma się w zwyczaju czynić, gdy się rozpaczliwie oczekuje odpowiedzi. Temat wszelkich dziwnych dewiacji był przecież niezwykle ważny. — A więc pal — rzucił wyzywająco, uważnie się mu przyglądając. To nie tak, że wystawiał jego cierpliwość na próbę, czy cokolwiek chciał tymi słowami osiągnąć. Prawdopodobnie nie krzywiłby się nawet na ten nikotynowy dym, które nagle mógłby to jego mieszkanie wypełniać. Wciąż inne kwestie były ważniejsze. Do nich nie należała też ta pizza porzucona w piekarniku, o której jakby zapomniał, nawet jeśli jej aromat począł przesiąkać całą okalającą ich przestrzeń. — To ona powinna była umrzeć — zauważył za to, czerpiąc z tejże rozmowy niezwykłą przyjemność. — Przeszkadza ci to? — nawiązanie to wcześniejszego stwierdzenia naturalnie paść musiało, choć znów w słowach tych nie kryło się nic szczególnego. Jakaś zaczepka, kolejna już tego wieczora i z całą pewnością nie ostatnia. Może jednak Ben prowokował jakoś Waltera, choć sam nie wiedział do czego. Kolejnego pytania nie spodziewał się za to ani trochę i mówiąc szczerze, niekoniecznie chciał na nie odpowiadać. Dlatego przedłużając zdanie z tamtego dnia relacji, przybliżył się nieco i pchnął mężczyznę kolanem na tyle mocno, by zachwiał się na swoim hokerze i obrócił wokół własnej osi. — Widzisz — zauważył z uśmiechem, czując się tak, jakby wyświadczył mu właśnie ogromną przysługę. — Kręcisz się — tak więc mógł już odrzucić od siebie tę swoją powagę, bo oto właśnie dołączył do grona osób beztroskich. Skoro to jednak już mieli za sobą, Ben westchnął cicho i powędrował w stronę piekarnika, by wyłączyć go i tym samym upewnić się, że nie zginą zaraz w pożarze. — Dobrze, lepiej. Dużo o tobie mówiła — rzucił od niechcenia, bo znacznie go ten temat przytłaczał nadal.

Walter Wainwright
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
Zdawało mu się zwyczajnie, że tak też powinien postąpić — przyjść tutaj. Że niezapisane nigdzie zasady podobnych relacji do analogicznych poczynań zobowiązywały, a on... wzbraniając się przy tym wciąż nieumiejętnie, przyznać i tak musiał, że nie chciał zaprzepaścić tego, co mieli, czy raczej zaczynali mieć. Gotowy był więc czasem odpuścić, zrobić coś wbrew własnemu wycofaniu i poniekąd wbrew rozsądkowi, choć póki co nie był w stanie sprecyzować jeszcze, czy z zuchwale wykonanego kroku był zadowolony. To miało rozstrzygnąć się niebawem.
Nie chcesz, uwierz mi. Poza tym niekoniecznie chcę rozpowszechniać tak obsceniczne... upodobania — wraz z ostatnim słowem zmrużył oczy, próbując odszukać jak najbardziej neutralnego eufemizmu, który nie zakłóciłby wyrobionej przez lata sztuki dyplomacji. — Musisz w to brnąć, prawda? — nie oczekiwał nawet odpowiedzi, na co wskazywał swobodniejszy ton głosu, jak i lekki uśmiech czający się w jednym z kącików ust. Pokręcił następnie głową, ukazując w ten sposób połowiczną kapitulację. — Te dotyczące ludzkiej fizjologii układu pokarmowego, choć może nie tylko ludzkiej. Przy nich nawet okulolinktus nie wydaje się aż tak odpychające — zamyślił się aż na moment, choć niekoniecznie chciał zapuszczać się wyobraźnią w te konkretne rejony. — W każdym razie, utarło się też przekonanie, że każda gałąź prawa niesie ze sobą odpowiadające im dewiacje, którym prawnicy sprzeciwiają się wyłącznie w sądzie — rozpoczął inną, w miarę interesującą go kwestię, choć nie spodziewał się przy tym, że tak żywiołowo zaangażuje się w tego typu temat. Wolał chyba zaprzątać teraz swe myśli nawet najbardziej niedorzecznymi bzdurami, niż wracać do wspomnień z dzisiejszego ranka. — Idąc tym tropem, naprawdę muszą fascynować cię osoby po ślubie — zauważył tonem, jakby właśnie dokonał przełomowego odkrycia, zmieniającego dotychczasowe postrzeganie świata. — Więc powinienem poszukać kogoś na miejsce Raelynn, żeby nie stracić twojego zainteresowania — odnosił wrażenie, że w każdej, nawet najbardziej niewinnej i nieznaczącej rozmowie, wspominał o swojej byłej żonie. Ciężko było jednak wykluczyć z życia, wspomnień i świata kogoś, kto odgrywał ważną rolę przez ponad dwadzieścia lat. No ale nie ona się teraz liczyła i nie o niej myślał, bynajmniej. — Mam to odebrać za pozwolenie? W takim razie dziękuję, zapalę, jak tylko wyciągnę papierosy z torebki — zawsze, gdy żartował, czuł się jak największy ciemięga w Australii. To znaczy, gdy żartował w tak pospolity sposób, nie atakując każdego zdania wyszukanymi eufemizmami. Nie palił tak często, by nosić w kieszeni paczkę z tego typu nikotynowym wypełnieniem. — Owszem, powinna. Nie popieram piętnowania pracoholików, to ci z miłosnymi rozterkami powinni umrzeć — zgodził się z powagą, pierwszy raz stwierdzając, że ktoś powinien umrzeć. Dobrze, że żaden z pacjentów go nie słyszał. — Bynajmniej. Uważam po prostu, że wierutnym kłamstwem jest twoja rzekoma niechęć względem nich — odwdzięczył się własną zaczepką, znów przyjmując ten złośliwy wyraz twarzy. Kiedy tak zbliżył się niespodzianie, Wainwright spodziewał się wszystkiego, tylko nie tego jednego. Że obkręci jego hokerem. Nawet gdy pozwolił na ten swobodny ruch, myślał wyłącznie o niedorzeczności całego zdarzenia i przez to nie mógł pojąć, że działo się to naprawdę. — Tak, zauważyłem. Niezapomniane przeżycie, dziękuję — mruknął z powagą, stwierdzając przy okazji, że za często mu dziś dziękował, choć nigdy nie były to szczere podziękowania. Zauważył też ten krótki grymas, który przeciął twarz blondyna, gdy wspomniał o Marienne. Całkiem to zabawne, że jednocześnie próbując nakłonić go do zwierzeń, sam z zapałem unikał sytuacji mogących je wywołać. — Obiecałem do niej zajrzeć już po operacji, ale trafiła mi się wymagająca pacjentka, swoją drogą bardzo do niej podobna. Jeszcze zanim przyjechała do Lorne, wiesz, zanim uprzytomniła sobie kilka spraw. Cała jej rodzina się zjechała, a nie wierząc w medycynę, przyprowadzili ze sobą wyświechtanego szamana, chcącego owinąć jej ciało storczykami — podzielił się, nie wiedząc czemu, tym niekoniecznie pozytywnym doświadczeniem, a przez krótką chwilę, tuż na początku opowieści, przez twarz przemknął mu nieznaczny uśmiech, prawie niedostrzegalny.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Uśmiech powlekany powagą, jako że rozbawienie mieszało się ze ścisłym skupieniem — byleby tylko nie uronić ani jednego słowa — to cieniał, to wzrastał na sile, nieumiejętnie walcząc z rozbawieniem. Był to prawdopodobnie jeden z tych tematów, których nie spodziewał się w ogóle poruszać, nie z nim, nie w takiej sytuacji. Może gdyby to Jane pewnego dnia obwieściła mu tego typu pogłoski wcale by się nie dziwił, ale Walter po prostu zdawał się teraz kompletną abstrakcją. — Oczywiście, że chcę! I musisz mi jeszcze wyjaśnić skąd wiesz o takich sprawach — bo jednak Benjamin nigdy się nie zagłębiał w kwestie fetyszy, jego znajomi także zdawali się na nie ślepi (lub po prostu woleli pewne sprawy zachować dla siebie) i chyba też nigdy po prostu nie trafił na nikogo, kto miałby tak specyficzne upodobania. Na jego pytanie pogłębił tylko swój uśmiech, wyczekując odpowiedzi. — Układu pokarmowego? I czym jest niby ukulo-li-coś tam? — zupełnie nie spodziewał się tego typu rozrywki tego wieczora, chyba nie pamiętając już nawet co sprawiło, że zeszli na taki temat. Walter zdawał się być w dodatku bardzo doświadczony na tym polu, ale nie było to wcale dziwne, skoro był stary, hehe. I trochę już sam nie wiedział, czy chce drążyć, czy jednak wycofać się z tej rozmowy, bo pewne kwestie poczęły być nie tyle niepokojące, co zwyczajnie odpychające. — To strasznie głupie. Mam nadzieję, że lekarzom przypisuje się równie absurdalne dewiacje — stwierdził więc tylko, poszukując w tym wszystkim sprawiedliwości. Choć jeśli w istocie tak było, musiały to być prawdopodobnie dużo bardziej zatrważające opowieści, a jeśli mieliby je poruszać, zdecydowanie powinni się napić do tego. Zaśmiał się ostatecznie i pokręcił głową, bo może w istocie coś było z nim nie tak, ale przecież nie skrywała się w tym jakaś przesada. — W takim razie to dobrze, że jestem bezrobotny. Jesteś póki co względnie bezpieczny — i byłby nawet gdyby w życiu Bena niewiele się zmieniło, gdyby nadal parał się rozwodami i nie poszukiwał w życiu zmian. Ale o tym, naturalnie, Walter wiedzieć nie musiał.
Uśmiech po raz kolejny przeciął jego twarz, a skryta w nim szczera radość była wynikiem wdzięczności za to, że Walter porzucił gdzieś na moment swe przygnębienie. Naturalnie zamierzał i tak tę sprawę jeszcze poruszyć, ale póki co liczyło się tylko to, by zapomnieć na chwilę o wszelkich trudach i komplikacjach. — No tak, przecież nikomu nie szkodzą w żaden sposób, żyjąc sobie w ten swój nudny sposób — tak naprawdę nie bardzo go to wszystko interesowało. To znaczy to, kto w danej książce umarł, a kto przeżył, bo jakże mógł zainteresować się losem fikcyjnych postaci? — Może i faktycznie zaczęła być kłamstwem, ale będę dzielnie je podtrzymywać. Niektórzy już zmuszają mnie to czytania o duchach, a tego raczej nie zniosę — pożalił się, bo gdy wśród jego znajomych rozeszła się wieść, że daje lekturom jedną jeszcze szansę, nagle każdy podrzucać zaczął mu własne ulubione tytuły. I chociaż starał się spoglądać na to pozytywnie, te wszystkie opisy barwnych fabuł stanowczo jego zapał studziły. To swoje nagłe zbliżenie się zdecydowanie mógł za to wykorzystać na wiele lepszych sposobów, ale dostarczenie mu tego niezapomnianego przeżycia, jakim był obrót na krześle, zdecydowanie wygrywał ze wszystkim.
— Pozwoliłeś mu na to? — spytał, uchylając już drzwiczki piekarnika i zerkając na niego przez ramię. Cieszył się, że to nie Mari była bohaterką tej nowej opowieści, ale podejrzewał, że nie kończy się ona zbyt szczęśliwie. Dlatego porzucił tę swoją pizzę, powracając do Waltera, bo gdzieś pomiędzy tymi rozmowami zapomniał o głodzie.

Walter Wainwright
ODPOWIEDZ
cron