mechanik vel twój ulubiony dealer — winfield's craft
30 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
i have no idea what i'm doing out of bed and so sober
Cześć tato, to już... prawie dwadzieścia pięć lat.

Myślę, że gdybym opowiedział Ci tę historię od końca, miałaby więcej sensu... Znowu jestem tutaj. W domu. Czy powinienem nazywać to miejsce domem, skoro zarzekałem się, że nigdy więcej tu nie wrócę? Ze strachu. Ze wstydu. Z obawy przed tym, że… utknę tutaj, na kolejnych dwadzieścia parę lat.

Nie pamiętam Cię zbyt dobrze, muszę to przyznać, ale całe życie słyszę, jakim dobrym byłeś człowiekiem, jak szczęśliwi byliście z mamą... I jak bardzo jestem do Ciebie podobny. To ostatnie w takim samym stopniu napełnia mnie dumą, co wstydem, bo gdybyś mnie teraz widział...

Nie jestem złym człowiekiem. Nie uważam, żebym był złym człowiekiem. Wierzę, że czasem życie zmusza nas do robienia rzeczy, których nie chcemy robić, kieruje nas na drogi, którymi nie chcemy iść, a z czasem zwyczajnie nie da się już zawrócić.

Byłbyś mną rozczarowany.

A z drugiej strony, czy widziałeś jakie piekło zgotował nam ten sukinsyn? Czy zliczyłbyś siniaki pod moim okiem, wszystkie te puste butelki albo pieniądze skradzione z puszki po kawie, którą mama ukryła pod zlewem? Na wszelki wypadek.

W domu zawsze było słychać krzyki, dźwięk tłuczonego szkła i płacz. Przynajmniej raz w miesiącu wsiadał do auta, trzaskając drzwiami i nie wracał przez kilka dni. Wraz z nim z domu znikały co cenniejsze rzeczy. Sprzedał Twoją gitarę. Wybacz.

Gdy wracał, wszystko zaczynało się od nowa...

Im byłem starszy, tym trudniej było stać za plecami mamy, która stawała między nami i prosiła, bym się nie odzywał, ale ja nigdy nie potrafiłem utrzymać języka za zębami. Drażniło go to, że noszę Twoje nazwisko. I że zwracam się do niego po imieniu. Za każdym razem przez następnych parę tygodni chodziłem do szkoły z posiniaczony udając, że oberwałem na boisku.

A ona... Och, polubiłbyś ją. Jako jedna z nielicznych wiedziała, co naprawdę się wydarzyło... Znała to zbyt dobrze. I, szczęście w nieszczęściu, to nas do siebie zbliżyło. Wiesz, żadne z nas nie było szczególnie rozmówne, ale wystarczyła świadomość, że to drugie rozumie. Całe dnie spędzaliśmy na plaży, w lesie, gdziekolwiek, włócząc się po mieście, byleby później wrócić do domów. Zderzenie z rzeczywistością.

Nie mam pojęcia kiedy to się stało, nie jestem w stanie powiedzieć... W jednej chwili jadłem sobie spokojnie jajecznicę, a w drugiej, widząc jej uśmiech - nie pamiętam nawet co ją tak rozbawiło - zastygłem z widelcem w połowie drogi do ust i.... Cholera. Zakochałem się. Choć, nie tak bym to nazwał, objawiało się w najgorszy możliwy sposób, bo chorobliwą zazdrością. Chciałem żeby była tylko moja... I była.

A później to wszystko schrzaniłem.

Chciałbym powiedzieć, że miałem dobry powód. Chciałbym usłyszeć, że Ty zrobiłbyś to samo...

Zrozumiałbyś, gdybyś tu był. Gdybyś wiedział, że ten skurwysyn zostawił nas z długami na kwotę, której nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić. Gdybyś wiedział, że mama zachorowała, a leki kosztowały fortunę... Zrozumiałbyś dlaczego zgodziłem się na ten chory układ. Pięć lat dealerki, osiem do dwóch.

Melbourne było idealnym miejscem, miasto tak ogromne nie dba o nikogo. Kampus był równie ogromny, wszyscy czegoś potrzebowali. Ale nie ona, ona miała już wszystko, było widać gołym okiem. I znowu, jakbym nie mógł uczyć się na błędach, zaskoczyły mnie własne uczucia. Zapomniałem po co byłem w Melbourne, zapomniałem, że nie było tam dla mnie miejsca ani przyszłości. I gdy już zaczynałem wierzyć, że być może jest inaczej...

Życie dość brutalnie mi o tym przypomniało.

Ułamki sekund, huk, dźwięk rozsypującego się po drodze szkła, a później sygnał karetki. To wszystko co pamiętam. Wyrzuciłem z pamięci głos sanitariusza, który ją reanimował... To moja wina. O co się kłóciliśmy? Nie pamiętam. Nie pamiętam niczego poza nią leżącą pośród krwi i szkła... bo to ostatni raz, kiedy ją widziałem.

Przeżyła. Jedyne o czym myślałem przez cały ten czas, to to, że przeproszę ją, gdy tylko ją zobaczę, ale nawet nie zbliżyłem się do sali, w której leżała. Jej ojciec o to zadbał...

Zdaje się, że jedyne co mi dobrze w życiu wychodzi to gówniane układy, z których nie mogę się wycofać. Nie miałem jednak innego wyjścia. Groźby z ust prawnika brzmią... cóż, gdy ma się kartotekę grubą jak przedramię, obietnica nie różni się wiele od groźby.

Więc wyjechałem, zniknąłem, jak obiecałem, a nie zdążyłem jeszcze spełnić poprzedniej obietnicy.


CIEKAWOSTKI

— wiele osób zwraca się do niego TJ, stąd wielu zakłada, że ma na imię Thomas i czasem zdarza mu się reagować na to imię, w Melbourne przez długi czas przedstawiał się jako Tommy;

— nosi starą bejsbolówkę, którą wcześniej należała do jego ojca. Jest okropnie zniszczona i od bardzo dawna nie jest już czarna, ale nie rozstaje się z nią;

— jego ojciec zginął, gdy miał niespełna trzy lata, Tucker niewiele go pamięta, ale ludzie wciąż bardzo dobrze go wspominają, poza tym, mówią, że Tuck jest do niego niesamowicie podobny;

— nigdy nie chciał mieszać się w żadne nielegalne interesy, dość naoglądał się ojczyma i jego szemranych przyjaciół, ale musiał spłacić jego długi;

— sam też nigdy nie brał tego, co sprzedaje;

— w liceum był w drużynie futbolowej, choć daleko im było o mistrzów stanu, miał szczęście i dzięki pomocy trenera załapał się do uniwersyteckiego programu stypendiów sportowych, tylko dlatego udało mu się wyjechać do Melbourne (studiów oczywiście nie skończył);

— z jego sportowej kondycji niewiele zostało, pali jeszcze więcej niż wcześniej, ale przynajmniej nie przesadza z alkoholem;

— ma problemy ze snem, często nie potrafi zasnąć, a rankiem wstać, łyka więc proszki i pije zabójczo mocną kawę;

— pracę w stoczni dostał tylko dlatego, ze pracował tam przed wyjazdem, a wcześniej w czasie wakacji; nie uśmiecha mu się szczególnie, ale coś musi robić;

— w stoczni przypałętał się do niego pies, nie ma pojęcia do kogo należy, ale chyba jest niczyi, a zresztą, polubił go, więc uznał, że jest jego;

— długów wciąż ma sporo, niestety! więc chce czy nie, wróci do dealerki
Tucker "TJ" James Hoskins
11 luty 1993
cairns, australia
Mechanik, dealer
WINFIELD'S CRAFT
sapphire river
kawaler, hetero
Środek transportu
Głównie samochodem, ale to rzęch i odpala tylko w dni parzyste albo wcale, albo pieszo. Własnej łódki nie posiada, ale pracuje jako mechanik w stoczni i zdarza mu się je czasem "pożyczać".

Związek ze społecznością Aborygenów
Brak związku. Jego rodzina wyemigrowała do Australii przed kilkoma pokoleniami.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Dosłownie, wszędzie. Dopiero co wrócił, nie poznaje miejsca ani ludzi!

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Rodzeństwo.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak, bez trwałych uszczerbków fizycznych i psychicznych.
Tucker TJ Hoskins
patrik ehlert
powitalny kokos
tj
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany