Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Czuł lekkie poddenerwowanie czekając, aż Ben otworzy drzwi. Oczywiście wcześniej odbyli rozmowę telefoniczną, a Jona wiedział, że taka wieczorna wizyta nie jest dla prawnika problemem, ale jednak... Nie lubił sprawiać ludziom problemów, a jakby nie patrzeć sytuacja mogła być dla Benjamina średnio wygodna. W końcu nie każdy lubi dzielić swoją przestrzeń osobistą z innymi, a już naprawdę niewiele osób zgadza się robić to z nieznajomymi, którym pozwala zostać na noc, ale ku uciesze Jony, Hargrove najwyraźniej lubił przygody.
- Dobry wieczór - skinął uprzejmie, gdy mężczyzna uchylił drzwi. - Jestem, a właściwie jesteśmy - dodał i pociągnął lekko smycz, bo stary corgi wyrwał się do przodu, by powitać nowo poznaną osobę.
Decyzja o adopcji Gacusia była z jednej strony rozważana przez Jonę od dłuższego czasu, a z drugiej dość spontaniczna. Wainwright sądził, że dojdzie do niej znacznie później, ale po tym co przeżyła Marysia w ostatnim czasie, cholernie chciał sprawić jej radość jakiej kompletnie się nie spodziewała.
- Jest spokojny i nie hałasuje, więc mam nadzieję, że nie sprawi ci kłopotów - wyjaśnił, gdy znalazł się już w pięknie urządzonym apartamencie, a Gacuś poczłapał za nim, chociaż chętniej nadal skakałby (na tyle na ile pozwalały mu jego stare stawy) na nogawki Bena, by ten obdarowywał go wymaganą dawką pieszczot. - Byłem z nim właśnie na spacerze, więc do rana masz spokój... Tylko jeśli byś mógł się z nim przejść nim odstawisz go do mnie, byłbym bardzo wdzięczny - dodał zaraz, a w tym czasie zaczął też szukać kluczy, które przygotował dla Bena.
Oczywiście prócz psa, Jona zabrał ze sobą także cały plecak z niezbędnymi akcesoriami. Od gumowej zabawki, którą Gacuś zdążył już ubabrać swoją śliną, po miseczkę na wodę i jedzenie, by Ben nie musiał wykorzystywać własnych naczyń.
- Nim pojadę do szpitala mam jeszcze trochę czasu, więc jeśli masz jakieś pytania to śmiało - oznajmił, bo niby plan był jasny, ale może prawnik chciał wiedzieć coś więcej o czymkolwiek z nim związanym. - A tak w ogóle to co u ciebie? - Zapytał z uprzejmości, bo raczej niekoniecznie można było tę dwójkę nazwać bliskimi znajomymi, ale coś tam ich łączyło... Szkoda, że Jona nie miał pojęcia jak wiele, ale może niebawem się i tym przekona, a wtedy... Wtedy połączy ich relacja tak silna i piękna, że każda inna bladnie przy jej blasku, bo nie ma na świecie nic piękniejszego od bycia dla siebie szwagrami.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
— osiemnaście —



Chyba zgodził się przez wzgląd na niego.
Chyba, bo mogło chodzić o Mari, a mogło też po prostu o to, że nie dostrzegał żadnego powodu, dla którego powinien był odmówić. A jednak po krótkiej rozmowie telefonicznej myślał tylko o Walterze, zastanawiając się, czy powinien to z nim jakoś skonsultować. Ostatecznie jednak uznał, że nie miałoby to większego sensu, a próba dopytania go, co o tym wszystkim myśli, zostałaby zapewne wyśmiana. Bo wciąż nie łączyło ich nic, a na pewno nic szczególnego, toteż Benjamin nie musiał uprzedzać go o swych planach i gościach przyjmowanych nocą. A mimo to chciał, dopiero teraz, by Jona nie tylko się do niego przekonał, ale i polubił go w sposób odpowiedni. Bo w tejże swej naiwności sądził, że zważając na przyszłość (o której wcale nie myślał), jest to niezwykle ważne.
Witając się uśmiechem samym, uchylił szerzej drzwi, swych gości wpuszczając do mieszkania. - Jakoś sobie poradzimy - odparł przyjaźnie, przyglądając się uważnie czworonogowi. - Miałem wcześniej dwa psy, więc raczej mnie niczym nowym nie zaskoczy - dodał, schylając się, by podrapać zwierzę za uchem. Co prawda kilka lat minęło już odkąd Ben faktycznie posiadał zwierzaki, ale dość dobrze radził sobie wówczas w tej całej opiece nad nimi. Ostatecznie oddał je przyjaciołom mieszkającym za miastem, bo natłok pracy sprawiał, że nie poświęcał im odpowiedniej ilości czasu. Miał więc nadzieję, że Jona i Mari poradzą sobie z tym wszystkim lepiej, a Benjamin już teraz planować zaczął, że Mari Gacusia zabierać będzie mogła ze sobą do biura. Bo czemu nie, nie przeszkadzałby im tam przecież wcale. - Postaram się posiedzieć z nim jak najdłużej, może nawet trochę przesunę jutrzejsze plany - odparł, a na ustach jego błąkał się lekki uśmiech. Przesuwanie czegokolwiek przyszłoby mu z ciężkim sercem, bo zgodnie z planem odwiedzić miał rano Waltera, ale był gotowy na lekkie poświęcenie. Zabrał od Jonathana wszelkie przyniesione przez niego przybory, pozwalając przy tym na to, by Gacuś swobodnie mógł pozwiedzać jego mieszkanie. - Napijesz się czegoś? - spytał kurtuazyjnie, przenosząc spojrzenie na mężczyznę. - I to chyba tylko tyle z pytań. Będę pilnować, żeby przypadkiem Mari o niczym nie powiedzieć - naturalnie dopytać należało, czy taki Walter o wszystkim wie, ale zrodziłoby to zbyt wiele niepotrzebnych pytań. Nawet jeśli Jona pewnie nie połączyłby odpowiednio elementów tej skomplikowanej układanki, bo pewne kwestie zdawały się po prostu niedorzeczne, prawda? - Straciłem pracę - rzucił nagle, choć przecież powinien był zbyć zadane pytanie jakimś wyświechtanym tekstem. I nie wiedział w sumie czemu się z nim tym dzieli, ale chyba potrzebował z kimś o tym porozmawiać. Tak po prostu.

jonathan wainwright
Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Niestety, ale Jonathan pojęcia nie miał jak zawirowane relacje łączą obecnie jego, Bena, Mari i Waltera. W zasadzie swojego brata absolutnie nie potrafił powiązać ze stojącym przed sobą mężczyzną. Tym bardziej, że jeszcze jakiś czas temu stali przeciw sobie w sądowej sali. W sumie w świecie Wainwrighta na tym kończyły się łączące Hargrove'a i Waltera koneksje. Dlatego też nie mógł przewidzieć, że przysługa o jaką poprosił byłego prawnika swojej byłej bratowej, może być jakkolwiek istotna. Ogólnie to gdyby znalazł lepsze rozwiązanie zapewne nie prosiłby Bena o pomoc, ale nie widział innej opcji. Walter także pracował i Jona nie śmiałby go prosić o to, aby specjalnie przemierzał pół miasta, by podrzucić Gacusia do apartamentu nim on i Marysia wrócą ze szpitala. Dlatego postawił na Benjamina, który jeśli nie ze względu na niego, to może przez pryzmat Marysi zgodzi się wysłużyć im tę przysługę.
- Dwa psy? - Podłapał. - Ja ze względu na służbę nigdy nie pozwoliłem sobie na posiadanie psa, za to Walter ma ich kilka. Zresztą pewnie wiesz... - Nie miał pojęcia czemu wspomniał o bracie, ale chyba szukał potrzeby znalezienia jakiś powiązań łączących go z Benem. Powiązań innych niż Marysia, ale wymienianie z imienia człowieka, przeciwko któremu toczyło się rozprawę sądową, chyba nie było najlepszym pomysłem. - Nie musisz, nie chcę sprawiać kłopotu - wtrącił, bo naprawdę czuł się wystarczająco nieswojo wysługując się uprzejmością Hargrove'a. Gdyby ten ze względu na niego musiał rezygnować z jakiś planów, czuł by się jeszcze bardziej skrępowanym. Naprawdę nie lubił takich sytuacji. Bycie wdzięcznym komukolwiek, sprawiało mu dyskomfort, bo zwykle odnosił wrażenie, że nie umie się odwdzięczyć w należyty sposób. - Gacuś zna już mój apartament. Możesz go wpuścić rano zaraz przed pracą - dodał, nie spodziewając się, że niebawem Ben podzieli się z nim niespodziewanymi rewelacjami. - Herbaty? - Wcale nie chciał tutaj zostawać. Nie umiał prowadzić small toków, ale coś go podjudziło by zgodził się na tę propozycję napicia się wspólnie. Jakby mała Marysia usiadła mu na ramieniu i podszeptywała, że to znakomity pomysł. - Jesteś prawnikiem, podejrzewam, że raczej nigdy przypadkowo nie ujawniasz takich ważnych sekretów - rzucił, co miało być żartem, bo raczej nie posądzał Bena o gadulstwo, ale gdyby ten go zdradził to... Cóż, na pewno kolejnej herbatki by już wspólnie nie wypili, a szkoda...
Gacuś na kilka sekund przykuł uwagę Jony, bo zaczął warczeć na swoje odbicie w (nie wiem jakiejś powierzchni odbijającej), ale po chwili to osobliwe zachowanie zwierzęcia przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Wzrok Wainwrighta momentalnie znalazł się na Benie, gdy ten podzielił się z nim tą dość zaskakującą informacją.
- Straciłeś? - Powtórzył po nim, chociaż pierwsze co cisnęło mu się na usta to pytanie o Marienne, czy ona cokolwiek wiedziała? Uwielbiała pracować przy Benie, co niekiedy było powodem do zazdrości u Wainwrighta, ale duma nie pozwalała mu tego przyznać wprost. Dlatego teraz zmartwił się wpierw nią, ale zaraz potem, dostrzegając wyraz twarzy mężczyzny, zrozumiał, że chyba on także niekoniecznie radzi sobie z zaistniałą sytuacją. - Czekaj... Takich prawników jak ty nie zwalnia się od ręki - zaznaczył, co było dość istotne. Kancelarie nie rezygnowały ze swoich gwiazd od tak, a poza tym Ben powinien mieć jakiś okres wypowiedzenie, gdyby nawet... - Marysia wie? - Musiał w końcu dopytać, a przy tym poczuł obawę, że Hargrove mógł wpakować się w coś nieprzyjemnego i że to "coś" mogłoby się odbić także na Chambers. Tak, Wainwright i czarne scenariusze szły w parze, niestety.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Ostrożność nakazywała zignorować pewne kwestie, obdarzyć je kłamstwem, może ciszą, byleby tylko w umyśle Jonathana nie pojawiły się jakiekolwiek sugestie, wedle których ten jego związek-nie-związek z Walterem mógłby zostać odkryty. Mimo to ciężko było uwierzyć, że jakiekolwiek słowa mogłyby sprawić, że Jona nabrałby podejrzeń; ba, pewnie nawet gdyby wprost mu pewne rzeczy wskazał, ten uznałby je za dowcip. Bo i Benjamin niekiedy dochodził do wniosku, że jest to wszystko jak żart, niezwykle zabawny, ciągnący się już od niemalże roku. — Dwa. Tak jakoś wyszło, ale wystarczyło pół roku żebym też uznał to za nietrafiony pomysł. Ostatecznie oddałem je pod opiekę znajomym, którzy mają ranczo — wyjaśnił, może nazbyt wnikliwie, ale należał jednakże to tych osób, które nie szczędzą w słowach. — I jasne, że pamiętam. Te psy były ważne w procesie — zaśmiał się, nie musząc na szczęście nic więcej dodawać. Tego, że w uniesieniu dumy wskazywał Walterowi, jak łatwo byłoby mu je odebrać. I tego, że potem pieczołowicie dbał o to, by jednak z nim zostały. Może śmiech i wspomniany rozwód niekoniecznie powinny iść w parze, może Jona dostrzegał w nim coś złego, ale Ben wcale nie zamierzał przed kimkolwiek ukrywać, że Walter dokonał wówczas najlepszej możliwej decyzji. Na jego wskazanie pokręcił tylko głową i raz jeszcze podkreślił, że problemu nie ma, bo w istocie nie było — gdyby ta sprawa jakkolwiek mu wadziła, po prostu by odmówił. Jedynie zaskoczenie wciąż przepełniało jego myśli, ale mimo to Benjamin doceniał tę szansę, jaką Jonathan przed nimi wykreował. Skinięciem odpowiedział na jego instrukcje, po czym zniknął na moment w kuchni, by przygotować odpowiedni napój. — Teoretycznie — odparł w odpowiedzi, unosząc kąciki ust w rozbawionym grymasie. — Ale Mari potrafi tak zmanipulować rozmową, że ciężko przed nią niektóre sprawy ukryć — jak wiele razy była już bliska odkrycia prawdy o nim i Walterze! I może Ben by jej wyjawił wszystko, by móc z kimś w końcu otwarcie porozmawiać, ale nie był na to po prostu gotowy. Oni nie byli. Zachowując się jak dzieci, nie określając niczego i nie wiedząc, do czego to wszystko zmierza. Prawda była taka, że sam nie wiedział, co ich łączy. Zaraz potem na moment znów zniknął z kuchni, wracając z dwoma kubkami herbaty.
— Tak, to znaczy... Ta sprawa jest dość głupia — wyjawił, marszcząc lekko czoło. Opowiedzenie tego komukolwiek okazywało się cięższe niż przypuszczał. — Rozwód twojego brata trochę skomplikował mi tam życie, więc to była tylko kwestia czasu. No i gdy tylko dowiedziano się, że szukam lokalu pod własną kancelarię, uznano to za całkowity brak lojalności — wyjaśnił to więc w ten przedziwny sposób, w którym słowa jakby do siebie nie pasowały. Rodziły zbyt wiele pytań, każde z osobna. — Nie wie, nie chciałem jej póki co denerwować — odparł, wlepiając w niego spojrzenie. Bo nie powinna, prawda? Nie teraz, jeszcze nie. — Chociaż zamierzałem jutro o tym wspomnieć — dodał, bo skoro operacja się powiodła, utrzymywanie tej informacji w sekrecie nie byłoby dobrym zagraniem. — No ale wiesz, ta własna kancelaria to tylko kwestia czasu. Miesiąc, może dwa czekania — doprecyzował, bo podchodził do tych planów poważnie. Żałował tylko, że lepiej tego wszystkiego nie rozegrał.

jonathan wainwright
Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Zaskoczony był tym jak swobodnie czuł się w obecności prawnika. Jeszcze jakiś czas temu nawet krótka wymiana zdań wprawiała Jonathana w zakłopotanie. Dlatego unikał jakichkolwiek kontaktów z Hargrovem, aż do czasu ich niefortunnej wycieczki windą, która prawdopodobnie nieco ich ku siebie zbliżała. Niezaprzeczalnie także widmo w postaci osoby Marienne odgrywało tutaj wielką rolę, bo to właśnie ona ich dwoje ze sobą łączyła najbardziej; przynajmniej tak sądził Wainwrighta absolutnie nie mając pojęcia o jakichkolwiek koneksjach między Benem, a Walterem.
- Rozsądnie. Czasem niestety przeceniamy nasze siły, nawet jak mamy dobre zamiary - odparł uprzejmie, chociaż w gruncie rzeczy było mu szkoda zwierząt, które po pół roku musiały ponownie zmienić właściciela. Jednak doceniał szczerość prawnika i fakt, że zdecydował się na taki krok. Zapewne nie było mu wcale łatwo podjąć taką decyzję, ale kierował się dobrem czworonogów i to się ceni. - Prawdopodobnie... - Mruknął pamiętając jak Walter wspominał o tym, że o mały włos by ich nie stracił. - Dobrze, że z nim zostały - dodał więc, aby chyba podzielić się swoją opinią na temat tego co zaszło. Rozwód Waltera z Rae niby był formalnością sądową, ale wpłynął na życiorysy naprawdę wielu osób. Jona nie miał oczywiście pojęcia jak bardzo odnosiło się to do towarzyszącego mu mężczyzny, ale myślał o sobie i Marienne, których drogi nigdy by się nie przecięły gdyby nie była żona Waltera, ale też nigdy by nie były tak pokręcone, gdyby nie to, że Raelynn tą żoną być przestała.
- Masz rację - przyznał i nawet zaśmiał się delikatnie, chociaż było to bardziej wydmuchaniem powietrza przez nos, któremu towarzyszył lekki uśmiech na twarzy Wainwrighta. - Marysia potrafi być naprawdę dobrym dyskutantem - dodał jeszcze, bo cóż... Chambers miała pewien talent nie tylko do wyciągania z ludzi informacji, ale także do przekazywania swoich racji, chociaż jej styl niekoniecznie był najprostszy do przyswojenia.
Wysłuchał opowieści Hargrove'a z niemalym zainteresowaniem. Informacja o zwolnieniu prawnika była dla Jony niezwykle zaskakująca, ale fakt, że rozwód Waltera miał z tym coś wspólnego także było niemałą niespodzianką. W dodatku to wszystko łączyło się z Marysią, więc tym bardziej Jona wdzięczny był za to, że Ben sam poruszył ten temat.
- Zaskakujące jak wiele namieszał ten rozwód.. - Jona rzucił pod nosem wspominając przy okazji swoją rozmowę z bratem sprzed dobrego pół roku. - Walter nieźle narozrabiał - pozwolił sobie na żart, co było totalnym zaskoczeniem dla niego samego, ale najwidoczniej poczuł się na tyle swobodnie w obecności Bena, aby tego typu urozmaicenie w rozmowie nie sprawiało mu aż tak wielkiego problemu. - Myślę, że będzie wdzięczna jak nie będziesz z tym długo zwlekał... Sam nie chciałbym jej denerwować, ale znasz Mari. Jeśli dowie się, że coś takiego trzymałeś w sekrecie zbyt długo, to zdenerwuje się jeszcze bardziej - oznajmił posiłkując się wiedzą na temat Chambers jaką zdobył i jaka nie była może najwygodniejsza, ale Jona nauczył się już tego, że na pewne ustępstwa wobec Marienne musi się decydować, bo inaczej ich życie będzie wiecznym polem bitwy. - Rozumiem i trzymam w takim razie kciuki - dodał i właściwie chciał zapytać o los Mari, o to, czy Ben zechce ją zatrudnić, ale tylko niemo otworzył usta spoglądając na adwokata. Nie umiał zapytać wprost, bo nie pozwalało mu na to jego własne usposobienie, a jednocześnie miał nadzieję, że Ben sam wyczyta z jego twarzy to co chodziło mu po głowie.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Skinąwszy głową zgodził się z nim już po raz kolejny tego dnia, nie tylko z powodu jakiejś wyuczonej (czy jak mogłoby się w tym przypadku zdawać, wymuszonej) kurtuazji. Pogawędka ta nabierała pozytywnych wydźwięków wraz z kolejno padającym słowem, nawet jeśli w niektórych kwestiach skrywały się wątpliwości. Ben nie był dumny z całego tego zamieszania, jakie wywołał przez chęć posiadania psów, ale nie żałował podjętej wówczas decyzji — zwierzaki miały się dobrze, a on odwiedzając je co jakiś czas upewniał się tylko, że zmuszając je do życia w mieście, niezwykle by je skrzywdził. Życie niestety polegało na podejmowaniu ciężkich decyzji, w których nie wszystko jest różowe i wesołe.
Dlatego raz jej wspomniałem, że mogłaby... no wiesz, rozwinąć trochę tę swoją pracę w kancelarii? Na studia nigdy nie jest za późno, a skoro ma naturalny talent... — uśmiech nie schodził z jego twarzy, co miało wskazywać mężczyźnie, że to niewinne sugestie. Jakaś możliwość, to wszystko, a może po prostu wskazanie, że Ben bardzo w Mari wierzy. — Ale nie wiem, czy nie chciałaby jednak robić czegoś innego w życiu — dodał, bo jednak była młoda i miała wiele opcji przed sobą. Co prawda i o tym z nią rozmawiał, ale wciąż uważał, że jeśli świat prawny nie był spełnieniem jej marzeń, powinna prędko zostawić go za sobą. Bo na przykład Ben żałował, że związał swe życie z adwokaturą, ale po prostu nigdy decyzja ta nie należała do niego.
Zaśmiał się, gdy wręczał w dłonie Jonathana kubek z herbatą, kręcąc przy tym lekko głową. — To ja namieszałem, wiesz, trochę się w tym pojawił... konflikt interesów i ostatecznie ciężko było o bezstronność. Ale nie będę cię tym zanudzać — tak, wina spadała tylko na niego, jak zwykle. I faktycznie już na starcie powinien przewidzieć, że coś pójdzie nie tak, skoro lata wcześniej uczestniczył w rozprawie na korzyść Jonathana. Ale cóż, liczyło się chyba teraz tylko to, że wszystko dobrze się skończyło? Ważne było też to, że zapomniał w tym wszystkim o jakimś dystansie, który wobec Jonathana powinien zachować, bo przecież ciężko byłoby ich określić nawet mianem znajomych, ale... Naprawdę dobrze się mu z nim gawędziło. — Jutro jej o wszystkim powiem, słowo — rzucił przyjaźnie, zgadzając się z jego słowami. Każdy kolejny dzień niepotrzebnie wszystko komplikował, a on sam przecież nie zamierzał robić z tego jakiejkolwiek tajemnicy. Od razu też zrozumiał, co jeszcze Jonathana ciekawiło, ale i w tej kwestii zamierzał być uczciwy. Mógłby rzucić jakieś puste frazesy i fałszywe obietnice, ale obaj chyba zgadzali się w tym, by do wszystkiego podchodzić rzetelnie i rozsądnie. — Jeśli będzie chciała, zawsze znajdzie się u nas dla niej miejsce. Tylko że po pierwsze nie wiem, jak wygląda jej sprawa w tamtej kancelarii i... Jonathan, nie mam pojęcia, jak szybko uda się nam zdobyć jakichkolwiek klientów i czy to miejsce w ogóle będzie miało szansę zaistnieć — co prawda wierzył w to, że własna kancelaria nie okaże się porażką, bo jednak nazwisko jego było kojarzone pozytywnie, ale nie mógł lekceważyć wspomnianego scenariusza. — Moja rodzina jest dość szatańskim pomiotem, a ojciec chciał, żebym zaczął pracować dla niego. Nie zdziwię się więc, jeśli będzie nam to wszystko jakoś utrudniać — a każdy zamieszkujący te okolice wiedział, że jego ojciec polityk nie należy do osób uprzejmych czy honorowych, przykładając się do wcielania w życie takich ustaw, które potem się tylko zażarcie krytykowało.

jonathan wainwright
Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Delikatnie poruszył głową z uznaniem, gdy Ben wspomniał o rozwijaniu kariery przez Marienne. Jonathan sam uważał, że rudzielec powinien nieco zainwestować w siebie, ale zdawał sobie też sprawę z tego, że obecna sytuacja życiowa Marysi niekoniecznie jest najlepsza na tego typu przedsięwzięcia.
-Także nie wiem, ale zgadzam się z tobą - odpowiedział, bo mimo wszystko popierał Bena w tej kwestii. - Swoją drogą cieszę się, że ktoś taki jak ty jest jej szefem - dodał szczerze, bo nie oszukując się wiele... Marienne była specyficzną osobą i nie jeden pracodawca jej ekscentryczną naturę traktowałby raczej jako minus, gdy Hargrove potrafił dogadać się z Chambers wyśmienicie, a co więcej dostrzec w niej potencjał, który na pierwszy rzut oka było czasem ciężko dostrzec. Więc chociaż Wainwright z początku traktował prawnika z dystansem, a nawet lekką zazdrością, w ostatnim czasie uznał go za kogoś, bez kogo i jego związek z Marienne mógłby potoczyć się zupełnie innym torem.
- Rozumiem, aczkolwiek skłamałbym, gdyby powiedział, że nie nużyła mnie ta kwestia... Wiesz konfliktu interesów - oznajmił, bo oczywiście sam nigdy nie dopytywał, ale ciekawość gdzieś tam w nim była. Z drugiej strony doskonale pamiętał jak drażliwą i delikatną kwestią był dla niego samego rozwód z Cressidą. W tamtym czasie wolał ujawniać tylko tyle informacji bliskim ile było to konieczne. Dlatego nigdy nie naciskał na Waltera, ani nie próbował rozmawiać na ten temat z Mari, która mogłaby wiedzieć cokolwiek więcej.
- Doceniam to co dla niej robisz i jak o niej myślisz, Ben - przyznał, bo od razu wyczuł swego rodzaju troskę, ale też obawę w głosie prawnika. - I jestem przekonany, że będzie chciała pracować z tobą o ile będzie to możliwe. Póki co jednak powinna nie przejmować się niczym, poza własnym zdrowiem, ale zdecydowanie szczerość, którą się z nią podzielisz będzie dobrym wyborem. Inaczej nie da nam obu żyć - dodał, pozwalając sobie po raz kolejny na odrobinę żartobliwego zabarwienia w swojej wypowiedzi. Zdecydowanie zaczynał czuć się coraz swobodniej przy Benjaminie i była to zaskakująca, ale poniekąd bardzo przyjemna odmiana. Zwykle Jonathan podchodził do ludzi z o wiele większą dozą nieufności i dystansu.
- Więc mu na to nie pozwól - odparł z mocą. - Nie rozumiem takich ludzi i wybacz, z całym szacunkiem dla twojej rodziny, ale nie ich zasrany interes co chcesz robić ze swoim życiem i na jakich warunkach - burknął, bo cóż... Wolność wyboru szanował nade wszystko i nie wyobrażał sobie być zmuszonym do podjęcia pewnej, określonej ścieżki kariery. Owszem jego rodzina miała wpływ na to, że sta l się lekarzem, ale on sam tego chciał. Poza tym nie poszedł standardową drogą, a wybrał nieco bardziej pokrętną i skomplikowaną ścieżką zawodową.
- Późno już - mruknął zerkając na zegarek. Niestety, ale musiał jechać na nocną zmianę, aled wpierw musiał mieć pewność, że Ben poradzi sobie z Gacusiem, a ten nie będzie stanowił problemu. - Gdyby coś się działo masz mój numer? - Zapytał, bo sam już nie pamiętał, czy panowie mieli okazję wymienić się kontaktem. - Mam nadzieję, że Gacuś nie sprawi ci żadnych kłopotów. On jest raczej... Mało aktywny - dodał spoglądając na starego psa, który rozłożył się jak długi na zimnym parkiecie i przekręcił leniwie z brzucha na grzbiet. - Będziemy w kontakcie? - Dopytał jeszcze dopijając herbatę i tym samym powoli dając Benowi znać, że chociaż rozmowa była przyjemna i miła to wzywały go teraz obowiązki.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Swego rodzaju naiwność, wmuszana i praktykowana od lat, nakazywała mu spoglądać na tę sprawę wyłącznie w jasnych barwach. Wiedząc, że stan Mari nie poprawi się z dnia na dzień, że wymagać będzie czasu i sporego zaangażowania nie tylko jej samej, ale i najbliższych jej osób (do których grona miał nadzieję się zaliczać), wolał myśleć, że to już. Że koniec, że jedna operacja naprawiła wszystko. Tak po prostu było mu łatwiej, bo po stracie siostry czuł, że nie jest gotowy na podobną kolejną przeprawę. A mimo to nie wyobrażał sobie, by Mari miała zniknąć z jego życia, więc planowanie tej swojej przyszłości z jej udziałem gdzieś obok było dość kojące. Nawet jeśli miałaby stwierdzić, że nie chce wcale dłużej wiązać swego życia z adwokaturą. Uśmiech przeciął jednak jego twarz zupełnie szczerze, a skryła się w nim spora doza wdzięczności. Ciężko byłoby wyjaśniać Jonathanowi, że odnajduje w dziewczynie cechy swej siostry, wobec czego ta ich znajomość jest dla niego niezwykle ważna. Przez co ciężko było nazywać się jej szefem, bo zdecydowanie nie zachowywał się tak, jak ów rola nakazywała. Zamiast tego wszystkiego, usta otworzyły się by wyrzucić z siebie serię wyjaśnień, ale ostatecznie Ben milczał. Milczał i kiwał głową, bo nie chciał wcale zaszkodzić teraz jakoś Walterowi. — To trochę skomplikowane i... to też chyba nie rozmowa na teraz — przyznał dość nieśmiało, bo roił sobie, że przestaną z Walterem to w końcu trzymać w tajemnicy. Było mu dobrze i nie chciał niczego zmieniać, jasne, ale cała ta zabawa w ukrywanie ich relacji była coraz bardziej kłopotliwa. Dodać chciał jeszcze, że to sam Walter winien wyjaśnić mu wszystko, ale szczęśliwie ów zdanie zachował dla siebie orientując się, że nazbyt wiele mogłoby zdradzić.
Skinąwszy głową wsłuchiwał się w jego zalecenia, naturalnie się z nimi zgadzając. — Wiesz, jeśli ta kancelaria się sprawdzi, a Mari mimo konieczności siedzenia w domu będzie chciała pracować, to na pewno jej coś lekkiego zorganizujemy — w strefie totalnego bezpieczeństwa, wiadomo. Benjamin pamiętał, że jego siostra nienawidziła bezczynności i bez przerwy poszukiwała zajęcia, które zająć mogłoby jej myśli. Takiego w dodatku, przez które czułaby się potrzebna, tak więc Hargrove zamierzał i tym razem wsłuchać się w podobne prośby. Cokolwiek pozbawione stresu, cokolwiek ważne i czasochłonne. W kancelariach szczęśliwie sporo uwagi poświęcić należało odpowiedniej dokumentacji, więc wszyscy powinni być zadowoleni z tego, że Mari poświęcałaby się wypełnianiu przeróżnych umów. W snuciu podobnych planów przeszkodziło jednak to nagłe wzburzenie Wainwrighta, którego zupełnie się nie spodziewał. Po raz kolejny pokiwał energicznie głową, nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, ostatecznie znów się uśmiechając. — Tak. Tak, masz rację, ja właściwie od dawna staram się nie utrzymywać z nimi kontaktu — wyznał, choć nie do końca osiągał na tym polu sukcesy. Ciężko jednak było odciąć się definitywnie od tak ważnej i wpływowej rodziny, choć pewnie dzięki takim właśnie opiniom sukcesywnie do tego kompletnego rozłamu dążył. Upewnili się potem, czy faktycznie każdy z nich posiada poprawny numer tego drugiego, a potem Ben raz jeszcze powtórzył, że opiekowanie się Gacusiem będzie czystą przyjemnością. Późniejszą nocą zameldował pewnie nawet Jonathanowi, że wszystko przebiega nużąco, acz pomyślnie i gdzieś tam naiwnie odczuwał radość z tego względu, że udało im się z Jonathanem złapać w końcu lepszy kontakt.

koniec :milosc:

jonathan wainwright
ODPOWIEDZ