udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
To zdecydowanie świetnie o niej świadczyło! Umówmy się, nie każdy ma w sobie tyle siły, by uporać się z traumatycznym przeżyciem, więc to, że po całej sytuacji zostało tylko nieprzyjemnie wspomnienie, zdecydowanie się liczyło.
- Wiesz, jak tak teraz myślę... Ja chyba też byłam tam na randce w ciemno, ale nie wspominam tego zbyt dobrze.
Ha, to był chyba jeden z najgorszych wieczorów w jej życiu, a warto przy tym dodać, że dziewczyna przeżyła już naprawdę wiele kiepskich dni. Mimo wszystko i tak były one lepsze od tego, co zafundował jej wstrętny Luke Winfield. Zabawił się jej kosztem i potem jeszcze się z niej nabijał. Jak tak można! Diane doskonale wiedziała już, że nigdy więcej nie da się namówić na żadną randkę w ciemno. Kto wie, być może nawet na randkę w jasno. Kolega z pracy nabawił ją traumy.
- Tak, kawę mają tam niesamowitą - przytaknęła. Co prawda w ostatnim czasie zaglądała tam rzadziej, bo z powodu przeprowadzki zmieniła trasę z pracy do domu, ale chyba będzie musiała znów zajrzeć na kawę do "Once Upon a Tart". - O aligatorach też słyszałam - pzyznała. - To zabawne, ale odkąd tu przyjechałam, wciąż o nich słyszę. Mam wrażenie, że słyszałam o nich więcej razy, niż w całym swoim życiu - uśmiechnęła się. Zdecydowanie nie chciałaby nigdy spotkać żadnego z nich, bo i po co? Na szczęście na farmę raczej nie powinny zawędrować, więc może nic jej nie pożre.
A odkładanie pieniędzy na rozkręcenie własnego interesu zdecydowanie było dobrym pomysłem. Diane nie miała jeszcze żadnego zwierzaka, ale kto wie, gdyby jakieś miała, to być może zajrzałaby czasem do gabinetu swojej nowej znajomej. Mimo wszystko i tak cieszyła się, że coraz więcej osób w Lorne Bay. Im więcej nowych znajomości, tym przyjemniej będzie jej się tu mieszkało i tym rzadziej będzie myślała o wyjeździe.

Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Diane Mason

Rose przeżyła wiele i pewnie to spowodowało że nabrała tej siły by walczyć z przeciwnościami losu. Już jako dziecko mogła zginąć przez śledzących jej rodzinę natrętnych paparazzi, potem jako młoda kobieta straciła dziecko i wiele kobiet się po tym załamało, a Rose zerwała jedynie z tym, co przypominało jej o tym, co straciła. A na koniec jeszcze ta akcja w barze, wiadomo było że szatynka mogłaby po niej stracić kompletnie zaufanie do mężczyzn, ba, znienawidzić ich, ale była silna i poradziła sobie z tym także. Gdzieś podświadomie czuła że musi być silna, pewnie dlatego też wybrała pracę z krwią i ratowaniem zwierzęcych żyć.
- Wystawił cię do wiatru? - zapytała, ale nie była pewna czy kobieta w ogóle będzie chciała o tym rozmawiać. Jednak wiedziała że zdarzali się i tacy mężczyźni, którzy to najpierw się umawiali na randkę, a potem nie stawiali się na miejscu na umówionym spotkaniu. Chyba nie ma nic gorszego niż współczujący wzrok kelnera, który chce wziąć od ciebie zamówienie, ale ty uporczywie oświadczasz mu że czekasz na kogoś, aż po pewnym czasie sama tracisz nadzieję że ten ktoś w ogóle się pojawi.
- W takim razie skoro tak dobrze nam się rozmawia to co powiesz na wspólną kawę w tamtym miejscu? - na pewno będzie mogła opowiedzieć kilka nowych rzeczy odnośnie miasteczka, w którym obecnie obie mieszkają, a poza tym na pewno miałyby też sporo kulinarnych tematów. Naprawdę kobiety wyraźnie złapały wspólny język.
- Aligatory sławniejsze od kangurów i misi koala, a nie zapominajmy że jesteśmy przez cały czas w Australii. - zaśmiała się, bo jednak przyjezdni kojarzą ich kontynent głównie z powodu tamtych dwóch rodzajów zwierząt, a jak widać największym zagrożeniem w Lorne Bay były wcale nie bokserskie kangury, a właśnie aligatory podchodzące pod domostwa.
happy halloween
nick
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
- I tak, i nie - westchnęła. Przez moment zastanawiała się, czy powinna opowiadać wszystko ze szczegółami, ale bez nich ta historia nie będzie miała takiego odbioru, jaki powinna mieć. - No bo przyszedł. Mój kolega z pracy, za którym nie przepadam. Dopiero później okazało się, że to nie z nim byłam wtedy umówiona, że ten chłopak, z którym miałam mieć randkę, rzeczywiście mnie wystawił, a Luke przysiadł się do mnie, bo chciał trochę się ze mnie ponabijać. Nie ma o czym mówić.
Nic dziwnego, że obecnie nie pałała do niego zbyt ciepłymi uczuciami. Nie lubiła go, nie chciała z nim rozmawiać, nie zamierzała mieć z nim już nic wspólnego. To przecież nie jej wina, że dała namówić się na randkę w ciemno, na której została wystawiona. To wina Tuska Winfielda. Na szczęście Diane nie musiała z nim rozmawiać, gdy trafiła im się wspólna zmiana w pracy, Unikała go, a i owszem, i wcale nie interesowało jej to, czy Luke wciąż ma z niej ubaw.
No, tu odrobinkę skłamała. Interesowało ją to, ale nie zamierzała się już tym przejmować.
- Tak. Chętnie! - ucieszyła się. Czyżby miała mieć nową koleżankę w Lorne Bay? Ta perspektywa naprawdę ją ucieszyła! Chociaż mieszkała tu już od kilku miesięcy, to jednak wciąż czuła się tu nieco nieswojo i nie miała zbyt wielu znajomych. Może pora to zmienić? Może czas otworzyć się na innych ludzi? - To może... Może dam ci swój numer?
Wygrzebała z torebki długopis oraz jakąś karteczkę (nieco pomiętą i porwaną, ale to nic!) i zapisała na niej rząd cyfr. Prawdopodobnie Adam zaraz powiedziałby jej, że nie powinna rozdawać na prawo i lewo swojego numeru, ale to przecież on kazał jej żyć pełnią życia. Jak miała to robić, gdy nie ma się z kim go przeżywać?
- Mam nadzieję, że nigdy żadnego nie spotkam. Na szczęście na farmie raczej już mi to nie grozi - usmiechneła się. - Słuchaj... Będę już leciała. Miło było cię poznać - wyciągnęła do niej rękę. - No to... czekam na naszą wspólną kawę.
Raz jeszcze uśmiechnęła się do nowej koleżanki. Ostatecznie obie panie pożegnały się, a Diane wróciła do domu ciesząc się, że poznaje coraz więcej osób z Lorne Bay.

/ zt <3 Rose Hepburn
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
50 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
/ po grze

Czy w sklepie z przyprawami można kupić sobie jakieś rozrywkowe specyfiki? Rumianki, czosnek lub jakieś inne magiczne ziółka? Oczywiście, że można! Tylko głupiec myślałby inaczej! Skoro taka gałka muszkatołowa może mieć działanie psychoaktywne, a to przyprawa, to znaczy, że całą resztę rzeczy również można tam zastać. Nic dziwnego, że to właśnie w pobliżu tego miejsca postanowiła pokręcić się Karen.
Pieniądze, które zazwyczaj trzymała w niewielkim woreczku wieszanym na szyi (trafi chciał, że sznurek był tak długi, że pieniążki dyndały Karen między piersiami; tam przynajmniej nikt nie będzie chciał ich ukraść), powoli zaczynały jej się już kończyć. Nie przewidziała tego, że spędzi w Lorne Bay tak długi czas. Liczyła na to, że szybko spotka tego, do kogo przyjechała, że zrobi to, co miała zrobić, ale kiedy już na niego wpadła, kompletnie nie była gotowa na rozmowę. Bo spotkała go przypadkiem, w okolicznościach, których nie zaplanowała, więc musiała salwować się ucieczką. Postanowiła, że da sobie trochę czasu, który zamierzała spędzić w nieco inny sposób, koncentrując się na sobie oraz swoich właśnie uciechach. Szkoda tylko, że dziś było to nieco utrudnione.
Chociaż pomieszkiwała w Sapphire River, to niespecjalnie interesowało ją to, co działo się w obrębie dzielnicy. Mimo to wobec pewnych rzeczy nie dało się jednak przejść obojętnie i nie zauważyć, że coś się tu działo.
Kiedy Karen chciała wejść do sklepu "Spice It Up", jej uwagę zwróciła grupka osób, która wyszła zza rogu i głośno skandowała czyjeś nazwisko. Dla Karen brzmiało ono całkowicie obco, więc niespecjalnie ją to zainteresowało. Najwyraźniej nieco inaczej było w przypadku sklepikarki, która podeszła do drzwi, zamknęła je od środka i wywiesiła kartkę "Zamknięte".
- Halo, proszę pani, ale ja chcę wejść - odezwała się Emerson, ale na nic się to nie zdało. Kobieta nie zamierzała otwierać sklepu, dopóki na ulicy nie zrobi się spokojniej. - Da pani wiarę? Jak oni chcą tu handlować, skoro co chwilę zamykają sklep? - spytała w końcu kobietę, która pojawiła się w pobliżu.
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
#7

Iście pod prąd, było tym, co Stasia robiła z przyjemnością, co uważała, że pasuje do niej i w czym czuła się dobrze. Jej znajomi jeździli po Europie i innych pięciogwiazdkowych resortach, gdzie stoją miejscowi i wachlują turystów palmowymi liśćmi? Ona za to wolała swojego złomka i pooglądać wschód słońca nad jakimś klifem na wybrzeżu Australii. Kobiety wydawały setki tysięcy dolarów rocznie na zabiegi kosmetyczne? Cóż, ona też uwielbiała chodzić do kosmetyczki, ale ograniczała się do robienia sobie tam paznokci, a twarz katowała najwyżej tuszem do rzęs, a włosy płukała w pokrzywie i rumianku, aby były mocniejsze i bardziej blond.
Nic więc dziwnego, że zamiast zamawiać dziesiątki suplementów w postaci tabletek reklamowanych przez influencerów. Wiedziała, że w zdrowej diecie istnieje wiele, jak nie wszystkie witaminy i mikroelementy, których człowiek potrzebuje. Czytała na ten temat wiele. Poniekąd podobała się jej wizja, że mogłaby być miejscową wiedźmą, czy inną szeptuchą. Może nakładanie i ściąganie uroków było już zdecydowanie zbyt odjechane, tak nie wiedziała nic złego w robieniu herbatek, czy zbioru ziół.
Jeździła po kraju, głównie po bezdrożach, więc miała czas i możliwości do zbierania różnych ziół i chabazi. Z suszeniem było już gorzej, ale miała pod prysznicem wiązkę eukaliptusa, a w części mieszkalnej vana wisiała nić, na której można było takie rzeczy robić.
Co prawda, przez dzielnicę przechodziły różne protesty czy inne niezbyt pokojowe pochody, jednak fakt, że właścicielka wyjrzała przez szybę w drzwiach wejściowych i postanowiła przekręcić klucz był spowodowany czymś innym, niż tylko to nielegalne zbiorowisko. Stasia spędzała tam wiele czasu, zadając pytania, być może głupie, być może pasujące do kogoś totalnie nieobeznanego w temacie. Czasem spędzała tam nawet po kilkadziesiąt minut na jedną wizytę, przeglądając poradniki przy pokazując co znalazła na łące gdzieś tam. Rzadko jednak wydawała tam pieniądze, stąd ta niechęć. Którą Stasia poniekąd rozumiała, bo nikt przecież nie chciałby być zagrożony konkurencją, ale przecież ona chciała korzystać na użytek prywatny, nie publiczny, ani masowy!
-Widać nie chcą. Nie powiem, aby to było to miejsce z najlepszą obsługą na świecie-westchnęła. A jednak wciąż tam przychodziła i nie widziała najmniejszego problemu w tym, aby jednak na to miejsce narzekać. Eh, te kobiety. No, ale nie dało się ukryć, było to jedyne takie miejsce, gdzie Stasia mogła się czegokolwiek dowiedzieć! -Halo?-Nie zważając na to, co blondynka powiedziała, ani na to, co słyszała zza pleców, postanowiła jednak domagać się otwarcia sklepu. Jeśli miało być tak niebezpiecznie, to chyba lepiej, aby dwie ...niewiasty znalazły się w środku, a nie na zewnątrz, prawda?

Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
50 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Karen zdecydowanie nie wydawała setek dolarów na zabiegi kosmetyczne. Co więcej, nie wydawała na nie nawet dolara. Jej mąż wciąż powtarzał jej, że dla niego była najpiękniejsza (taki facet to skarb!), ale zazwyczaj mówił to w momentach, kiedy znajdował się w stanie głębokiego upojenia alkoholowego (czyli niemal codziennie). To chyba też należało zaliczyć mu na plus, bo przecież nietrzeźwych ludzi charakteryzuje zazwyczaj aż przesadna szczerość.
A więc to tak! A więc to młoda dziewczyna była częściowo zamieszana w to, że przed Karen zamknięto sklep! Oczywiście Emerson nie miała prawa o tym wiedzieć, wyszła więc z założenia, że to właśnie manifestacje były powodem, dla którego nie wpuszczono jej do środka. Co za niegodziwość!
- Już nawet te stare raszple z mojego mopsu są milsze - powiedziała w zasadzie sama do siebie. Aż dziwiła się, że takie słowa wyszły z jej ust, bo miała naprawdę kiepskie zdanie o urzędniczkach z Perth. Tymczasem trafił jej się ktoś znacznie gorszy. Nie to, żeby Karen zamierzała wydać w tym sklepie szalenie dużą sumę, w zasadzie chciała nawet rozpocząć zakupy niemal od progu pytając o jakiś rabat, ale nie było jej to dane.
- Proszę otworzyć, proszę nas wpuścić - Emerson również zaczęła domagać się wpuszczenia do środka, robiąc przy tym odrobinę hałasu, bo kilka razy uderzyła pięścią w szklane drzwi. Nie miała w sobie może wiele siły, ale ta, której użyła, wystarczyła, by szyba nieznacznie pękła w jednym miejscu. - O cholera...
Spojrzała na swoją towarzyszkę, potem na drzwi, następnie znów na dziewczynę, po czym skupiła na moment uwagę na manifestacji. Jej uczestnicy powoli zbliżali się do sklepu, więc Karen zrobiła jedyna rzecz, jaką tylko mogła zrobić.
- To oni! To oni rozbili szybę! Rzucają kamieniami! O matko, zaraz zaczną rzucać w nas!
Jednego nie można było jej odmówić. No dobra. Dwóch. Potrafiła chodzić prosto nawet po wlaniu w siebie ogromnej ilości alkoholu oraz całkiem nieźle potrafiła grać. W tym konkretnym przypadku właśnie ta ostatnia cecha była tu ważna, bo sprzedawczyni chyba jej uwierzyła.
- Ja to zgłoszę, ja pójdę do burmistrza. Niech on coś z tym zrobi, bo odkąd zamordowano tego Harrisona, nie da się tu żyć! - musiała sobie jeszcze pomarudzić. Wpuściła Karen i Siasię do sklepu i ponownie zamknęła drzwi, tym razem już z nimi w środku.

Stasia Hayworth
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
Jedyne setki dolarów, które Stasia wydawała (poza czynszem za mieszkanie, które dzieliła z koleżanką) to szły na jej vana. Wiedziała, że jest to najlepsza inwestycja, bo tak naprawdę w siebie, swoje szczęście i jakby się jej noga podwinęła, mogłaby też w nim mieszkać na dłuższą metę. Mogła też wrócić do matki, ale jakoś życie w niewielkim vanie wydawało się jej być lepszym rozwiązaniem, niż powrót do rodzinnego domu. Nie, żeby jej matka była jakaś... zła, jednak panie na pewno się nie dogadywały, nigdy nie były sobie jakoś szczególnie bliskie. Co było tego powodem? Trudno było stwierdzić. Choć dobry terapeuta na pewno by to rozgryzł z prędkością światła, to nie była żadna tajemnica poliszynela.
Stasia lubiła czasem... czasem się porozpieszczać, bo akurat blondynka musiała wydawać pieniądze na to, aby ktoś ją porozpieszczał. Stosunki z rodziną miała dość średnie, faceta nie miała, dziewczyny też nie. A ładnie opracowane paznokcie pozwalały się jej poczuć dobrze.
-A pani Peppery zawsze wydawała się być zawsze taka pomocna i przyjaźnie nastawiona!-westchnęła zawiedziona, bo wyglądało na to, że trzeba będzie zmienić podejście do właścicielki sklepu z ziółkami i tym podobnym. Przecież Stasia nie przyzna się do tego, że była średnim klientem, zadającym dziesiątki pytań niczym sześciolatek, a niewydającym niemal złamanego dolca, bo przecież chciała sama zbierać zioła, parzyć napary i tak dalej. Skądś tą wiedzę musiała wziąć, prawda? Kiedyś się taką wiedzę przekazywała z dziada pradziada, ale nikt w rodzie Hayworthów nie był wcale zainteresowany tym, by zajmować się czymś więcej sadzeniem trawnika przed domem.
Blondynka spojrzała na kobietę, która właśnie rozbiła okno, bo inaczej nie da się tego nazwać. Była trochę przestraszona, bo może trudno powiedzieć, że była grzeczną dziewczynką, ale wandalem zdecydowanie nie była! Nie wiedziała jak się zachować, zwłaszcza, że Karen nie wyglądała na taką, co grzecznie przyzna się do winy i bez emocji przyjmie wiadomość, że ktoś nieznajomy na nią kapuje, czy też potwierdza jej winę! Stała więc, zerkając to w jedną, a w drugą stronę, nie wiedząc jak się zachować. Zdecydowanie była dzieckiem, które można by zgubić i znaleźć drugiego dnia, podczas sprzątania, bo tak by się wyrywała.
-O co tak właściwie chodzi z tym Harrisonem? W sensie, wiem, że go zabito, ale zachowują się, jakby Burmistrz albo jego asystentka, z którą z resztą sypia, to zrobili. A podobno nie wiadomo?-zapytała właścicielki sklepu, zupełnie jakby pytała o to, czy ma susz z lipy na napar przeciwko gorączce a przecież to pytanie o ofiarę mordu, być może rytualnego, bo podobno znaleziono go w Tingaree, plus sprzedanie najnowszej plotki krążącej po miasteczku. -Ja się na razie tylko rozglądam-powiedziała do Karen, samej podchodząc do gablotki, zastanawiając się, czy wystrój, albo chociaż witryna czasem się tutaj zmienia.

Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
50 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
O tak. Karen zdecydowanie mogła potwierdzić, że inwestycja w vana to dobra inwestycja. Przecież w Perth razem z mężem mieszkała w tego typu pojeździe, obecnie może nieco uziemionym, bo paliwo drogie, auto dopadły usterki, a i na osiedlu przyczep żyło jej się całkiem nieźle. Śmiało mogła więc powiedzieć, że wkładanie pieniędzy w tego typu (nie)ruchomość zdecydowanie miała sens.
- Wszyscy tak wyglądają, a potem przychodzi taki dzień, jak dzisiaj i wtedy wszystko wychodzi na wierzch. Wszystko.
Konia z rzędem temu, kto wiedziałby, które "wszystko" ma na myśli Karen, bo w tym momencie śmiało można było uznać ją zarówno za uciekinierkę z leczniczego zakładu zamkniętego, za miłośniczkę wysokoprocentowych trunków z niższej półki cenowej, jak i za ofiarę domniemanego uprowadzenia przez istoty pozaziemskie. A może po prostu wypaliła za dużo trawy? Nigdy nie wiesz!
Tyle dobrego, że umiała zachować trzeźwość umysłu w mocno kryzysowej sytuacji i jakimś cudem udało jej się zrzucić odpowiedzialność na demonstrantów. Żeby wpaść na coś takiego, trzeba być człowiekiem wybitnym! No, w ostateczności mocno zdesperowanym i zdaje się, że teraz zachodziła tu ta druga okoliczność.
- Szczerze? Ja nawet nie wiem, o kim mówisz. Nie jestem tutejsza, przyjechałam tu... w interesach - tu akurat nie skłamała, bo rzeczywiście miała do kogoś interes - i jeszcze nie do końca odnajduję się w tym całym Lorne Bay.
- To wy nie wiecie? - odezwała się właścicielka sklepu. - Harrison walczył o to, żeby w tej dzielnicy było bezpieczniej, a komuś się to nie spodobało i został zamordowany. Do dziś nie wiadomo, kto to zrobił - kobieta zdobyła się na nieco konspiracyjny ton głosu. No i skąd Karen miała wiedzieć o takich rzeczach? Przecież dopiero (okej, nie tak dopiero) przyjechała do miasta, nie miała prawa słyszeć o wszystkich historiach, jakie miały tu miejsce. Chociaż tyle, że nikt nie wymagał od niej zdania jakiegoś testu dotyczącego historii miasteczka, bo przecież Emerson i tak by go oblała.
- Myślisz, że mają tu jakieś... No wiesz, pewne substancje - puściła oczko młodej dziewczynie, niejako sugerując, że ma na myśli substancje nie do końca legalne.

Stasia Hayworth
ODPOWIEDZ