animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
1. + Outfit

Gaia zalicza wielki powrót do Lorne Bay. Dwa dni temu wróciła ze swojego urlopu, który spędziła w Nowej Kaledonii z najbliższymi przyjaciółkami. Miała jakiś swój randomowy squad, taki sam jaki miała Taylor Swift. Gaia jej tego pozazdrościła, więc sobie taki założyła. Brzmi jak spoko pomysł na poszukiwania. No, ale po urlopie tradycyjnie musiała odpocząc, więc wzięła sobie jeszcze dwa kolejne dni wolnego. Pierwszy dzień przespała I przeleżała w łóżku myśląc o tym jak bardzo zasługuje na odpoczynek, a dnia drugiego, jak pan bóg nakazał, zorganizowała imprezę na plaży. W związku z tym, że była na urlopie ze swoim squadem, nie miała okazji widzieć się z ludźmi, którzy byli poza jej squadem. Musiała to nadrobić. Skrzyknęła pare ludzi do organizacji. Jak zwykle zgłosiła się do tego, że ona wszystko opłaci I tak oto powstała impreza na plaży. Prawda była taka, że 80% ludzi Gaia nawet nie znała. Wszyscy wyglądali znajomo, ale jednocześnie widziała ich pierwszy raz na oczy. Prawdopodobnie dlatego, że była już po trzech piwach I bawiła się naprawdę dobrze. W ogóle nie myślała o tym, że jutro ma pracę na drugą zmianę. Trwaj chwilo, jesteś piękna.
Mogłaby zabawiać ludzi biorąc udział w karaoke I kasując wszystkich swoim głosem, ale nie chciała być niemiła. Zamiast tego postanowiła zająć się obsługą baru. Ogólnie to też był fatalny pomysł, bo głównie polewała sobie I większość alkoholu rozlewała niż polewała. Dobrze, że ktoś pomyślał o tym, żeby zatrudnić profesjonalnych barmanów, którzy ją stopowali jak trzeba było. No I tak właśnie rozlewała szoty, które miały ustawić jakiejś lasce na brzuchu I resztki, których mieli zlizywać z jej nagiego ciała kiedy dostrzegła kogoś kogo na imprezie się nie spodziewała. –No nie. Nie wierzę. Przepraszam. – Momentalnie wytrzeźwiała. Odstawiła butelkę z tequila na bok I wyszła z baru. Szła przed siebie wpadając na ludzi I nie tracąc wzroku z kobiety, którą dostrzegła parła do przodu. W bardzo niemiły sposób olewała ludzi, którzy starali się ją zaczepić, żeby zagadać, albo zaprosić do tańca. Ona już znalazła cel na dzisiaj. Na jej imprezie pojawiła się Gwen Stefani.
-Przepraszam? – Złapała kobietę za łokieć. Wiedziała, że nie powinna, ale Gaia miała obsesję na punkcie muzyki, a No Doubt bez wątpienia (hehe) znajdowało się na szczycie listy jej ulubionych zespołów. Kiedy kobieta się obróciła dotarło do niej, że się pomyliła. –Cześć. – Posłała jej szeroki uśmiech, bo chociaż twarz była znajoma, więc przypał mniejszy. –Przepraszam, ale… -Zaśmiała się pod nosem, bo nie mogła ze swojej głupoty. –Stalam przy barze I dostrzegłam cię kątem oka I byłam pewna, że na mojej imprezie pojawiła się Gwen Stefani. – No przezabawne. –Oczywiście wyjaśnię! – Szybko dodała, bo wiadomo, że Gwen jest znana ze swojej platyny, a tej tutaj brakowało. –Kojarzysz teledysk do Cool? We flashbackach do tego jaki był ich związek, Gwen miała włosy tego samego koloru co ty teraz. No I strój w sumie podobny. A przynajmniej kolory. – Wyjaśniła, ale też wiedziała, że nie tylko to wymaga wyjaśnienia. –Jestem po trzech piwach, więc wiesz. – Nie wspomniała o tym, że w międzyczasie doprawiała się wszystkim co polewała innym. Nie było co się chwalić, bo trzymała się naprawdę dobrze.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
#6

Zoey nie była najbardziej imprezową osobą na świecie. Czasem lubiła się gdzieś zabawić, ale od zawsze uczono ją, że musi uważać na to co robi i gdzie, żeby przypadkiem nie popełnić jakiegoś wielkiego błędu, który później mógłby mieć wpływ na polityczną karierę ojca. Dlatego starała się zawsze być dość "grzeczna", a jeżeli już chciała nieco zaszaleć to robiła to tak, by nie zrobić sobie i starym żadnego przypału. Dzisiejszego dnia jedna z jej koleżanek z pracy wymusiła na niej wyjście z domu i udanie się na imprezę, gdzies na plaży. Nie za bardzo wiedziała kto w ogóle jest organizatorem całego zamieszania, ale postanowiła, że tym razem da się namówić. Mieszkała dość blisko, więc w razie gdyby bawiła się źle to po prostu zawinie sie i wróci do domu. Nie miała nic do stracenia.
Gdy zjawiła się na miejscu razem ze swoją koleżanką, to od razu zauważyła, że to nie są jej klimaty, ani tym bardziej klimaty osób, które głosowałyby na jej starego... a co za tym idzie postanowiła zostać i napić się przynajmniej jednego drinka. Stanęła sobie gdzieś z boku obserwując zgraje różnych osób, a jej koleżanka przecisnęła się do baru, by ogarnąć im coś do picia. Zoey przez chwile bujała się w rytm muzyki próbując pogadać ze znajomą co było praktycznie niemożliwe, bo było dookoła tak cholernie głośno. Chyba już była za stara na takie balety więc dopiła alkohol do końca i chciała powiedzieć znajomej, że już wychodzi, ale ta była akurat zajęta, bo jakiś student przyssał jej się do twarzy. No cóż, teraz to tym bardziej miała ochotę iść. Odstawiła szklankę na jakiś stolik i ruszyła w stronę wyjścia, gdy nagle ktoś ją zatrzymał.
- Cześć - odpowiedziała dziewczynie, która złapała ją za łokieć. Zoey nie wiedziała o co chodzi, ale gdy przyjrzała się kobiecie to nagle wiele stało się jasne, bo o dziwo miała dość dobrą pamięć do twarzy, szczególnie, gdy łączyła je z miłymi wspomnieniami. A tak było w tym przypadku. Nawet się uśmiechnęła, bo myślała, że Gaia ją zatrzymała właśnie z tego powodu. Uśmiech nieco zszedł jej z twarzy, gdy okazało się, że chodziło o coś innego. - Bardzo mi przykro, ale nie jestem Gwen Stefani... chociaż może powinnam się zafarbować na blond - kolejną część zdania dodała bardziej do siebie niż dla niej, ale nieważne. Zerknęła jeszcze na dziewczynę i przyjrzała jej się dokładnie. - Trzy piwa? Absolutnie nie widać - pokręciła głową, bo oczywiście jak na dłoni było widac, że to trochę więcej niż trzy piwa, ale Gaia mogła to odebrać również jako informacje, że wygląda bardzo trzeźwo. - Nie pamiętasz mnie co? - Zapytała w końcu i założyła sobie ręce na biodra i była bardzo, bardzo ciekawa czy brunetka gdzieś w otchłaniach swojego pijanego umysłu dopasuje jej twarz do sytuacji, w której się kiedyś spotkały.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gai również było przykro, że kobieta, którą złapała za ramię nie była Gwen Stefani. Mimo wszystko, nawet po pijaku wiedziała, że nie powinno się mówić czegoś takiego na głos. Każdy chciałby być Gwen Stefani, ale nie każdy może. Gwen jest tylko jedna. Gaia też chciałaby być jak Gwen. Może to ona powinna sobie przefarbować włosy na platynę i udawać, że jest wokalistką No Doubt. Głos trochę się nie nadawał, ale fantazjować może każdy.
-Nie ma takiej potrzeby. Ten kolor jest dla ciebie idealny. – Pasował do jej karnacji i oczów. Gdyby zrobiła się na platynę to musiałaby też zmienić brwi, bo dziwnie by wyglądała. Ewentualnie musiałaby się do tego przyzwyczaić. Coś o tym wiem. –Ciężko byłoby zejść z takiego koloru. To bardzo bolesny proces. – Nie wiem skąd ona o tym wiedziała, bo jeszcze nie miała fazy na blond, ale ja coś o tym wiem, więc dziewczyna głośno mówi o moich bolesnych doświadczeniach. –Włosy też strasznie cierpią. – Teraz to już nawet nie wiedziała o czym pierdoliła i czemu w ogóle temat kontynuowała. Machnęła więc ręką.
-Mam mocną głowę. – Popukała się palcami w czoło. To też nie było prawdą. Miała naprawdę słabą głowę. Ale też warto pamiętać, że ona rzadko kiedy sięgała po jakieś alkohole. Wolała zdecydowanie sobie popalić i wyczilować mózg. Gorzej jak sobie ten mózg usmaży tymi wszystkimi używkami. Puściła łokieć kobiety, bo zdała sobie sprawę, że nadal jakimś cudem go trzymała. –No jasne, że pamiętam… Sophie? – Spojrzała na nią pytająco. Dużo ludzi ma na imię Sophie i może nawet udałoby jej się trafić. –Nie no. Nie wiem. – Dodała. –Kojarzę twarz. To na pewno, ale jestem zbyt wyjebana z planszy, żeby dodać do twarzy imię i wspomnienie. – Przyglądała jej się cały czas próbując połączyć kabelki w swojej głowie. –Powiedziałam znajomym, żeby zapraszali kogo chcą na imprezę, więc nie jestem za to całkowicie odpowiedzialna. – Wyjaśniła. Wyjdzie po prostu na to, że jest chujową organizatorką imprez. –Chodź, zapalimy. – Kiwnęła głową i z kieszeni koszuli wyjęła skręta i zapalniczkę. Odeszły sobie na brzeg, gdzie było spokojniej. A przynajmniej jeśli chodzi o liczbę ludzi. Woda była wzburzona, a muzykę nadal było mocno słychać. Odpaliła skręta, zaciągnęła się i podała go kobiecie. –To skąd cię znam? – Zapytała. Gdyby nie była tak wypita, to poprosiłaby o wskazówki i bawiłaby się w zgadywanki. Na razie było jak było.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Ona niewiele wiedziała o śpiewaniu, w sensie coś tam umiała zaśpiewać i nie fałszowała jakoś ostro, ale nigdy nie myślała o karierze muzycznej i gdy się tak nad tym dłużej zastanowiła to jednak nie chciałaby być jak Gwen Stefani... chociaż ona jest dość ładna i ma już swoje lata, a dalej się nieźle trzyma. Hmmm, może jednak chciałaby być jak Gwen. - Serio? Nigdy nie rozjaśniałam włosów więc nie za bardzo się na tym znam. - Przyznała, bo w sumie nawet jakoś ostro ich nie farbowała, tylko raz na jakiś czas nieco odświeżała. Była prawie w całości naturalna! Oprócz paznokci, bo te sobie jednak malowała, nie była w końcu jaskiniowcem. Mogła natomiast stwierdzić, że dziewczyna, z którą rozmawiała na bank miała więcej do czynienia z jakimiś szalonymi zmianami wyglądu. Nie mówiła tu o operacjach, ale właśnie o jakiś dziwnych fryzurach czy coś. O wiele bardziej to do niej pasowało.
Prychnęła pod nosem, bo no miała ta Gaia tupet! Samoocena biednej Zoey pewnie nieco podupadła ale mówiła sobie w duchy, żeby się nie przejmować jakąś najebaną dziewuchą. - Nie, nie Sophie - to nawet nie było blisko. McTavish chciała nawet już sobie pójść, bo w końcu to planowała zrobić zanim Gaia ją złapała. - Czasem tak bywa, widać alkohol Ci nie służy - dodała, może trochę wrednie, ale no była nieco zawiedziona, że Zimmerman jej nie pamiętała. Może to tylko dla niej było tak istotne? Ich pierwsze spotkanie i czas jaki później wspólnie spędziły razem wrył się dość mocno w pamięć Zoey. Może była naiwna przywiązując do tego tak dużą wagę? Nie powinna.
Sama nie wiedziała czemu nie zostawiła Gai samej. Powinna się teraz obrazić i zakończyć swoją przygodę z tą imprezą, a jednak poszła razem z dziewczyną kawałek dalej, by ta mogła sobie zjarać skręta. - Nie dzięki, nie palę trawki - Zoey była grzeczną kobietą! Wyciągnęła sobie za to paczkę fajek, bo był to jeden z jej niewielu nałogów. Zapaliła papierosa i spojrzała na kobietę. - Nie powiem Ci teraz, będę tajemniczą dziewczyną, którą może znasz, a może nie - gdyby teraz zaczęła jej opowiadać o tym gdzie się poznały czułaby się jeszcze bardziej zażenowana. - Może rano sobie przypomnisz - dodała i zaciągnęła się wciągając dym do płuc, by po chwili wypuścić ustami. - Często tak imprezujesz? - Zapytała wskazując ręką na bandę ludzi, których nawet Gaia w większości nie znała. - Musisz mieć niezłą kondycję - ona, by tak nie dała rady, ale w sumie co się dziwić. Miała już 30 lat, to cud, że w ogóle z domu wyszła.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
-Niczego nie tracisz. Nawet o tym nie myśl. Głupota. – Jak tylko pojawiał się temat platyny, to Gaia wszystkim odradzała podejmowanie takiej decyzji. Jasne, kolor wygląda fantastycznie, nie widać siwych włosów, twarz jest odmłodzona, ale skutki tego całego procesu są naprawdę tragiczne. No i nie da się ukryć, że później po prostu brzydko wyglądają odrosty. Tylko nie siwe włosy. Te się pięknie wtapiają w platynę. Nie, żeby Gaia miała o tym pojęcie. Przynajmniej nie teraz. Może kiedyś skoro już została wrzucona do wora kobiet z dziwnymi fryzurami. Przykre.
-Okej. Ale trochę wyglądasz jak Sophie. – Rzuciła na swoją obronę. Wyglądała też trochę jak Annie, Alicia, Madison, Bebe, Kelly i Chandra. O to jednak Gaia obwiniała alkohol. Są ludzie, którzy po prostu nie wyglądają jak niektóre imiona. Miała twardy orzech do rozgryzienia. –Zdecydowanie nie. Dlatego nie piję jakoś często. – Zdecydowanie wolała jarać, ale zauważyła ton głosu nowej-starej koleżanki i nie chciała jej bardziej rozdrażnić. –To nie dasz mi żadnych wskazówek? Nawet jednej małej? – Nawet się miło uśmiechnęła próbując skraść uśmiechem serce Zoey, udobruchać ją i sprawić, że powie jej skąd się znają. Gaia jeszcze nie była na tym etapie, że powinno jej być głupio, że dziewczyna ją znała, a ona jej nie.
-Jak wolisz. – Odparła z uśmiechem i odpaliła sobie skręta i delektowała się nim w samotności skoro Zoey wolała sobie palić te rakotwórcze smrody. –No zdecydowanie znam skoro zapytałaś mnie czy się znamy. – Mogła być pijana, ale nie była głupia. A przynajmniej aż tak głupia. Teraz pamiętała to co mówiła kobieta. Jutro rano nie będzie pewnie nic z tego pamiętać. Albo nie będzie pamiętać wiele. Zobaczymy. –Byłam dla ciebie niemiła czy coś? – Teraz to się zmartwiła. Gaia raczej nie była niemiła dla ludzi, więc stała teraz w stresie, a paliła skręta, żeby się zrelaksować. Spojrzała na ludzi i obserwowała ich przez chwilę układając w głowię jakąś odpowiedź. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jednak trochę długo z tą odpowiedzią zwleka. Miała usmażony mózg i ewidentnie fatalną kondycję. –Nie. Czasami. – Wzruszyła ramionami. –Na pewno nie tak. – Wskazała na siebie, bo naprawdę rzadko kiedy piła! –Mam. Dużo ćwiczę, ale nie wiem czy to pomaga przy imprezowaniu. – Krzyknęła głośno, bo zapomniała, że odeszły kawałek od imprezy i muzyka, którą słyszy w tle była przytłumiona i nadawała się do prowadzenia normalnej rozmowy nad brzegiem.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Niektórzy mówią, ze wyglądam też jak Lara - tylko miała miej spiczaste cycki i w sumie na tym temat cycków lepiej zamknąć, bo wiadomo, że na tym punkcie Zoey miała kompleksy, a nie chciała tego pokazywać przy prawie obcej dziewczynie. - Czyli to sporadyczna akcja? Zdarza się najlepszym. - Nie jej, bo ona nigdy się aż tak nie upijała. Miała smutne życie i musiała trzymać się zasad i standardów wyznaczonych przez jej rodzinę. Nie chciała nikogo zawieźć ani narobić wstydu ojcu. Była po prostu dobrą córką, która pokładała karierę taty ponad swoje "balowanie". Może niektórzy, by pomyśleli, ze to głupota, bo straciła najlepsze lata swojej młodości i nie poszalała za bardzo, ale czy to była ona? Nigdy nie należała do osób, które lubiły szaleństwo. Ona była po prostu nudna. - To jest dość spora wskazówka - zaśmiała się i wskazała na swoją twarz. - No, ale dobra, niech będzie - złamała się jednak, bo nie była aż tak wredną bułą. - Było wtedy ciepło i nie było to w Lorne Bay, dlatego trochę się zdziwiłam, że tu jesteś - na więcej ją nie było już stać. Nie chciała z siebie zrobić pośmiewiska, plus to trochę ją stresowało. Nigdy jej się nie zdarzyło, żeby ktoś ją zapomniał i jeszcze się do tego przyznał! Dlatego żeby zredukować stres to ponownie zaciągnęła się dymem.
- Tak, racja - może Zoey jednak już też po tym jednym drinku to traciła trochę obycie w świecie. - Nie, nie byłaś dla mnie nie miła - to ostatnie co mogłaby o niej powiedzieć! Było wręcz przeciwnie i Zoey zapamiętała te ich wspólne chwile jako jedne z najprzyjemniejszych jakie ją spotkały w ostatnim czasie. Ich spotkanie zresztą otworzyło jej oczy na wiele rzeczy i zdała sobie sprawę, ze nie koniecznie jest osobą, za jaką się do tej pory uważała. - Było zdecydowanie miło, przynajmniej ja to tak odebrałam - dodała jeszcze na sam koniec, a później postanowiła zaszaleć i usiadła sobie na piasku i poklepała miejsce obok siebie, zeby kobieta do niej dołączyła. - Chociaż może nie było skoro to tak wyrzuciłaś z pamięci - teraz to się już z nią droczyła i dlatego posłała jej szeroki uśmiech. - Masz jakieś urodziny czy coś? Że taka wielka impreza? - No, bo Zoey była starej daty i dla niej to musiał być jakiś powód do tak wielkiego imprezowania. - Widać, masz nienaganną figurę - można jej było tylko pozazdrościć takich kształtów! - Pewnie jesteś jedną z tych kobiet, które się nienawidzi, bo mogą jeść co tylko chcą i ile chcą, a nie tyją - Zoey miała takie koleżanki i nie oszukujmy sie trochę też była jedną z takich osób. Nie należała do fanów ćwiczeń, coś tam trochę biegała, ale gdyby nie dobre geny to byłaby teraz małą kulką.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Tak, widzę to. - Posłała kobiecie uśmiech po tym jak przez dłuższa chwile przyglądała jej się pijanym wzrokiem. - Na pewno nie pasuje do ciebie Suzie. No chyba, ze powiedziałam, ze pasuje. - Za pijanym człowiekiem naprawdę ciężko było nadążyć. A z pewnością było ciężko nadążyć za pijanym umysłem, który był twoja własnością. A jeszcze taka Gaia naprawdę próbowała się wysilic na bycie fajna gospodynią. Zakładała, ze to ona była odpowiedzialna za zaproszenie Zoey. Zapomniała już o tym, ze to innym zleciła zaproszenie gości. Tak bywało. - Zdecydowanie tak! - Położyła rękę po złej stronie klatki piersiowej, ale bogowie jej świadkiem, ze w tym momencie ta dziewczyna nie kłamała. Pijala rzadko, głównie dlatego, ze efekty były takie jak teraz. - To jest tez bardzo ładna wskazówka, ale mój mechanizm nie chodzi tak jak powinien. - Popukała się po głowie, żeby pokazać, ze miała ja myśli mózg. Jakby była facetem to pewnie chodziloby o inny mechanizm. Obrzydliwe. - O. To już jest konkretna wskazówka. - Pokiwala głowa. - Na pewno odpada Nowa Kaledonia. Dopiero co wróciłam wiec nie mogłabym zapomnieć. - Aż tak krótkiej pamięci nie miała. Nawet jak na pijana osobę. - Sydney? - To był jej ostatni dłuższy wyjazd, gdzie mogła coś dojebac. Cieszę się, ze mam pamięć jak pijana Gaia i ta zabawa jest dla mnie ekscytująca tak jak dla niej.
- To dobrze. Ale w sumie to tez żadna wskazówka, bo rzadko kiedy jestem niemiła. - Zachichotała. Gaia była jedna z tych osób, które zawsze maja dobry humor. Chyba tylko Bruno widział ja w złym humorze i było to zawsze po tym jak nazywał ja Berta.
- Pamietam. - Powiedziała w końcu. Pokiwala głowa i zaciągnęła się skrętem. Już wiedziała dlaczego Zoey była taka zraniona tym, ze jej nie pamietała. - Na terenach ogrodu botanicznego odbywał się jakiś pokaz kwiatów. Poszłyśmy tam razem. Chciałam ci pokazać Serduszka Okazałe, które uwielbiam, ale pocałowałem cię przy kwitnącej plumerii. - Uśmiechnęła się pod nosem i grzebała noga w piasku. - Niestety, nie pamietam twojego imienia. Nie teraz. - Dodała ze szczerym smutkiem i przyjęła zaproszenie Zoey i usiadła sobie obok niej. Wyprostowała nogi i wpatrywała sie w ciemne morze.
- Nie. - Zaśmiała się. - Wróciłam z urlopu i stęskniłam się za znajomymi i chciałam ich zobaczyć. - Wyjaśniła, bo to całkiem normalny powód dla tak hucznej imprezy jak ta.
- Niestety nie. Ciężko pracuje na to co mam. - Była uzależniona od cukierkow, wiec nie mogła sobie pozwolić na niedbanie o siebie. Dzięki temu miała w sumie ciało, którym lubiła się chwalić. Była fanka nagości i skąpych ciuchów. Nawet jej obecny strój to potwierdzał. - Przyszłaś na moja imprezę, bo liczylas na powtórkę z Sydney? - Zapytała i posłała jej szeroki uśmiech, na który pracowali akurat jej rodzice.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Zoey miała mieszane uczucia co do tej sytuacji. Z jednej strony była wkurwiona za to że Gaia jej nie pamiętała, a z drugiej strasznie jej się chciało śmiać gdy widziała jak dziewczyna się trudzi by coś sobie przypomnieć. Było to też w sumie smutne, że nie pamiętała o tym miłym czasie, które razem spędziły. Może Zoey zbyt wiele uwagi przywiązywała do spotkań, które dla innych nie miały zbyt wielkiego znaczenia. Dobrze wiedziała dlaczego akurat Gaia tak dobrze zapadła jej w pamięć. Zoey nigdy wczesniwj nie całowała się z kobietą, ten pierwszy raz gdy to zrobiła był związany właśnie z obecnością Zimmermam. Do tej pory się robiło jej ciepło na wspomnienie tamtego wieczoru ale wolała o tym nie mówić. No bo i po co? McTavish szczerze mówiąc nie za bardzo wiedziała czy powinna się wydawać z Gaia w jakieś dalsze dyskusję, bo tylko chyba bardziej sie pogrążała i wychodziła na wariatkę. - Tak, Sydney - przytaknela i pokiwała jeszcze głowa, by wszystko potwierdzić. Czekała dalej czy coś jeszcze jej ty teraz Gaia zdradzi. No i w sumie dobrze, że nie poszła sobie, bo w końcu okazało się, że jednak po chwili zastanowienia można było sobie o niej przypomnieć! Zoja się pewnie czegoś takiego nie doczekała i dlatego musiała wyjechać jak najdalej stąd, jak najdalej chce biec, byle jak najdalej. Zoey miała farta, ale takiego polskiego, a nie że po angielsku, bo wiadomo, że ona nie puszcza bąków.
- Tak właśnie było, jestem Zoey - przedstawiła się w końcu, bo postanowiła już jej dłużej nie męczyć. - I najwyraźniej mam trochę lepszą pamięć niż Ty - niby była miła, ale jednak trochę można było wyczuć mały zawód w jej głosie. Jednak słysząc kolejne słowa dziewczyny to po prostu w głos się zaśmiała. - Niestety muszę Cię zmartwić, nie miałam pojęcia czyja to impreza, nie chodzę zazwyczaj na takie zabawy - powiedziała i ponownie zaciągnęła się papierosem. - Przytargala mnie tu koleżanka, ale właśnie leci w ślinę z jakimś typem, którego wiedziała przez 10 minut - wskazała nawet ręką na parkę, która zżerała obecnie swoje twarze gdzieś na uboczu. - Także super wieczór - dodała nieco gorzko, bo nie dość że koleżanka ja zostawiła dla faceta to jeszcze typka, , która się całowała kiedyś teraz jej nie pamiętała. Fun! - Ale nie mówię, że nie jest miło Cię spotkać, nie spodziewałam się Ciebie w Lorne... co tu robisz? Myślałam że mieszkasz w Sydney - jakim cudem tak wiele osób nagle pojawia się w tym małym mieście na końcu świata!

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia w ogole nie miałaby pretensji gdyby wiedziała, ze Zoey czuje się zraniona cała ta sytuacja. Gaia czułaby się dokładnie tak samo. Nikt nie chciałby być zapomniany, albo nierozpoznawalny. Po prostu Gaia miała w sobie obecnie tyle używek, ze nawet nie miała wyrzutów sumienia z powodu tego, ze wychodziła na chamke. W sumie nawet nie na chamke. Wychodziła na typiare, która wykorzystuje byle okazje, żeby zabawić się czyimś kosztem, a później o tej osobie zapomnieć. A przecież tak nie było. Gdyby spotkały się na trzeźwo, to pamiętałaby wszystko. Łącznie z imieniem.
- Wyjechałaś następnego dnia. - To akurat zapamiętała. - Przyszłam do ciebie, ale ktoś mi powiedział ze wyjechałaś rano. - Gaia założyła, ze może Zoey miała jakiegoś męża albo żonę czy partnerkę albo partnera, narobiła sobie wyrzutów sumienia i dlatego zniknęła bez pożegnania. A, ze poza imieniem nie miała do kobiety żadnego kontaktu to nie mogła się odezwać, ani jej znaleźć. Wróciła wiec do swojego studenckiego życia.
- MHM. Zoey. - Pokiwala głowa i zaciągnęła się skrętem. - jakbyśmy się spotkały na trzeźwo to bym pamietała. Serio. Po prostu dziś przesadziłam. - Nie miała problemu z przyznaniem się do przesądzenia. Miała koleżankę, która przez picie straciła pamięć, nie chciała popełniać jej błędów. Tym bardziej, ze teraz hot żona tej koleżanki cierpiała konsekwencje. - Zły moment. Nie kwestia pamięci. - Starała sie jakoś wybronić, ale wiedziała, ze jest raczej na przegranej pozycji. - Na takie imprezy czyli jakie? Moje? - Była ciekawa czy jej imprezy są jakieś specyficzne, albo za każdym razem takie same, ze Zoey mogła bez problemu stwierdzić, ze nie chodzi na TAKIE imprezy. Zaraz spojrzała w stronę koleżanki Zoey i faceta, do którego się przyczepiła. - To Simon. Jest spoko, ale na dziewczynę, która tez jest na tej imprezie. - Zaczela się nawet rozglądać, żeby zidentyfikować owa dziewczynę, ale nie mogła jej znaleźć. Poddała się i pozwoliła na to, żeby działo się to co ma się dziać. Jej impreza, ale nie jej cyrk i małpy.
- Mieszkałam tam, bo byłam na studiach. Jestem ogólnie stad. - No Lorne ma to do siebie, ze ludzie zawsze byli stad, ale spotykali się w różnych częściach świata. - A ty co tu robisz? Albo co robiłaś w Sydney. - Wzięła ostatniego bucha swojego skręta i wykopała niewielki dołek, żeby tam zakopać resztkę.
- Jak myślisz, ile będziemy miały dzieci? - Zapytała z dupy i spojrzała na Zoey mając całkiem poważna minę.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Trochę lepiej jej się na sercu zrobiło, że Gaia pamiętała chociaż trochę z jej spotkania. Wcale nie czuła się też źle z tym, że wtedy wyjechała... znaczy no było jej smutno, bo poczuła się cholernie dobrze w towarzystwie dziewczyny, tak jak prawie nigdy przy nikim innym, ale Zoey nigdy nie była typem, który rzuca wszystkie swoje plany i postanowienia, dla znajomości, która mogła okazać się bardzo przelotna. To nie była jej siostra bliźniaczka z innej matki Zoja, która pewnie, by rzuciła wszystko i czekała aż Gaia się pojawi w jej progu, a później, by płakała tygodniami, bo miałaby złamane serce. McTavish całe szczęście taka nie była. - Miałam pewne sprawy rodzinne, którymi musiałam się zająć. Nie spodziewałam się, że jeszcze mnie odwiedzisz. Z całym szacunkiem, ale nie wydawałaś mi się osobą, która jak mówi, że na pewno zadzwoni, to rzeczywiście dzwoni - a patrząc na to w jakim stanie teraz była Gaia to nie było się co Zoey dziwić, że w ten sposób ją oceniła. Najwyraźniej mylnie, co było trochę jednak smutne.
- Może kiedyś jeszcze się nam uda spotkać na trzeźwo to wtedy zobaczymy czy mówisz prawdę - no będzie przypał jeżeli na trzeźwo Gaia, by teraz nie pamiętała jej imienia. Zoey, by się już na poważnie obraziła jeżeli, by do tego doszło. Nie lubiła, być zapominana dwukrotnie! - Nie, nie konkretnie Twoje - wywróciła oczami i pokręciła lekko głową. - Na takie duże, głośne i pełne obcych ludzi - wyjaśniła i ponownie zaciągnęła się papierosem, a że nie wiele jej już tam zostało to powtórzyła tą czynność i peta zagasiła w piasku. Może nie było to ładne i eleganckie, bo powinna niedopałek zabrać ze sobą i wyrzucić do śmieci, ale już trudno. Później postarała sie wzrokiem odnaleźć swoją przyjaciółkę, z którą tu przyszła, aby pokazać ją Gai. - Simon? Nie pasuje to do takiego glonojada... zobacz jak się przyssał do jej twarzy, obrzydliwe. Jestem zdegustowana... nawet podwójnie jeżeli typ ma dziewczynę. Myślisz, że powinnam zareagować i ich od siebie odciągnąć? Chociaż może być trudno skoro się już tak zassali. - Musiałaby podciągnąć rękawy i wypróbować siłę swoich mięśni, by jakoś temu zadziałać. Nie chciała żeby jej koleżanka miała problemy po tym jak dziewczyna tego całego Simona ich nakryje.
- Jestem z Lorne, a tam byłam przejazdem. Mój ojciec jest politykiem i czasem z nim jeżdżę po różnych miastach i wiecach - akurat wtedy została w Sydney kilka dni dłużej niż jej staruszek, do którego później musiała dojechać aż do Adelaide. - Ale też studiowałam w Sydney - chociaż jak sobie już mogła wywnioskować było to kilka lat wcześniej niż Gaia. Chciała się jej w sumie zapytać ile ma lat, ale pytanie kobiety dość mocno zbiło Zoey z pantałyku. Spojrzała więc na nią zdziwiona nie do końca pewna, czy sobie w tej chwili żartuje czy nie. McTavish nie była dobra w żarciki więc przyjęła, że Gaia teraz sobie robi z niej jaja więć postanowiła kontynuować dowcip. - Trójkę, dwóch chłopców i małą dziewczynkę. - To akurat przyszło jej bardzo szybko, bo zawsze właśnie tyle potomstwa chciałaby mieć, chociaż jeszcze nie przyszło jej znalezienie odpowiedniego partnera do zrobienia sobie takich maluchów... no albo jak się okazało całkiem niedawno, partnerki. - Mam nadzieję, że lubisz psy, bo nie wyobrażam sobie wychowywać dzieci bez pieska biegającego przy naszym białym płocie - Zoey lubiła wszystkie zwierzaki, ale nie było jej dane posiadanie jakiegokolwiek z nich. Dużo podróżowała i pracowała do późna, taki zwierzak miałby z nią ciężki żywot. - Często tak całujesz dziewczyny w ogrodach botanicznych? - Zapytała po chwili i przeniosła wzrok na kobietę, bo była ciekawa czy to jakaś taka jej specjalność w podrywie, czy może było to jednak coś spontanicznego.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia naprawdę była po prostu osobą, która piła na imprezach i która wiedziała, że nie powinna na tych imprezach pić, bo ma słabą głowę, ale która i tak piła, bo wiadomo… bez alkoholu można się bawić, ale często zabawa z alkoholem wydawała się zdecydowanie lepsza. Chociaż na chwilę obecną naprawdę było to spowodowane tym, że stęskniła się za tymi ludźmi. Nieważne, że nie widziała ich raptem dwa tygodnie i że impreza jest pełna ludzi, których Gaia nigdy na oczy nie widziała. –Wow. – Odparła i nawet lekko się uśmiechnęła, ale tym uśmiechem wiele ukrywała. Czy tak właśnie widzieli ją ludzie? Jako typiarę, która nie dotrzymuje obietnic? Przez chwilę milczała i próbowała przetrawić to co właśnie usłyszała. –Dałam ci wtedy odczuć, że to taka znajomość na chwilę? – Zapytała i sama nie wiedziała po co pyta, bo i tak przecież nie mogła teraz przeanalizować swojego zachowania, bo niewiele z niego pamiętała. Nie będzie udawać świętoszki, która nie grzeszyła jednonocnymi przygodami, ale jednak z Zoey wtedy było inaczej. Nie wylądowały w łóżku. Bardziej zachowywały się jak typiary, które były w szczęśliwym, acz stosunkowo świeżym związku.
-Jestem na pojutrze umówiona na oglądanie domu. Możesz pójść ze mną. – Wyciągnęła z kieszonki telefon, który miał potłuczoną szybkę, bo jednak do panny Zimmerman nie pasowało dbanie o coś takiego jak telefon. –Wyślij do siebie smsa z adresem i przyjadę po ciebie. – Zrobiła sobie nawet krzyżyk na sercu, żeby pokazać, że obiecuje. Wiadomo jednak, że obietnice pijanych osób są chuja warte. –W porządku. Nie mam z tym problemu. Będę organizować mniejsze imprezy dla ciebie. – Uśmiechnęła się. –Albo zmęczona po imprezie będę wracać do ciebie, żebyś nie musiała spędzać czasu z ludźmi. Nie mam z tym problemu. – Beztrosko wzruszyła ramionami, co najmniej jakby takie plany na przyszłość z prawie obcą laską były czymś normalnym.
Obserwowała przez sekundę Simona, a później przeniosła wzrok na Zoey i obserwowała ją. –To twoja dziewczyna? – Zapytała, bo może nie martwiła się o przyjaciółkę tylko o przyjaciółkę, w której się kochała i której nie chciała stracić. Gaia coś o tym wiedziała. –Myślę, że nie powinnaś się wtrącać. Simon może i ma dziewczynę, ale może nie jest mu ona przeznaczona. – Gaia wierzyła w takie duperele jak przeznaczenie. Jak się okaże, że laska, z którą jej znajomy przeliże się na imprezie będzie miłością jego życia, to kim ona jest, żeby stawać im na drodze?
-Mhm. Czyli sprawy twojego ojca były tymi sprawami, którymi musiałaś się zająć? – Dopytała, bo nie chciała być jak swój brat i nagle zostać jakąś kochanicą królowej czy ki chuj. Chciała być na pierwszym miejscu, nie na drugim. –Co studiowałaś? – Gaia była zbyt wcięta, żeby ogarnąć, że jest między nimi różnica wieku. Założyła, że się nie widziały, bo studiowały różne kierunki. Taka była miła.
-Serio? Interesujące. – Pokiwała głową z powagą. –Też myślałam o trójce, ale o dwóch dziewczynkach i chłopcu. – Uśmiechnęła się. Mogła iść na kompromis, nie miałaby z tym problemu. Tym bardziej, że poza tym, że nie widziała wieku, to nie widziała też płci i koloru skóry. Była prawie tak cudowna jak niejaki James. –Lubię zwierzęta. Co prawda mam dwa koty, ale nie miałabym nic przeciwko temu, żeby mieć psa. – I tak lubiła wychodzić z domu, więc teraz miałaby ku temu jakiś cel.
-Nigdy. – Nie kłamała. –Byłaś pierwszą, którą całowałam w ogrodach botanicznych. – Całowała dziewczyny w różnych miejscach, ale nigdy w ogrodach. No i nigdy w takich okolicznościach jak było to z Zoey. –A ty? – Dopytała, bo może to Zoey ją wykorzystała, a nie ona ją. Nie wiadomo. No i po zadaniu tego pytania położyła się na piasku, bo już canonem staje się to, że Gaia jest ciągle zmęczona.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Zoey nagle poczuła, że trochę przegieła. No, ale już czasu nie mogła cofnąć i nie miała też w zwyczaju przepraszać za swoje uczucia i odczucia, bo naoglądała się tych wszystkich wpisów motywacyjnych na insta i wiedziała już, że tak nie wolno. - No trochę tak, nawet nie byłam pewna, czy Gaia to Twoje prawdziwe imię - no, bo jednak było takie dość niespotykane. Jej siostra bliźniczka, by się nie zdziwiła, bo miała przyjaciółkę, która kiedyś się tak nazywała więc dla niej to była normalna sprawa, ale Zoey była trochę inna i nie znała niestety tych samych ludzi co pewna inna kobieta wyglądająca bardzo podobnie. - Nawet nie wymieniłyśmy się numerami - a to raczej oznaczało, że ten kontakt, by im się urwał jak tylko się rozejdą, co w sumie się stało. Gdyby Zoey wiedziała, że Gaia ją będzie chciała odwiedzić to zostałaby w mieście jeden dzień dłużej, ale nie wpadła na to, że taka sytuacja będzie mieć miejsce. Pierwszy raz ją coś takiego spotkało i po prostu nie wiedziała jak powinna na to wszystko reagować ani co o tym myśleć.
- Aż tak Cię będzie interesować co mam do powiedzenia w kwestii Twojego domu? - Zapytała unosząc lekko brew, bo to jednak była niecodzienna propozycja. - Ale jasne, mogę iść - zresztą Zoey była przekonana, że to się nigdy nie wydarzy, bo Gaia pewnie nie będzie już jutro pamiętać o czym dzisiaj rozmawiały. Nie nastawiała się więc na to, że to spotkanie będzie miało miejsce. Jednak wzięła jej telefon i przesłała swój adres zamieszkania na swój własny numer, który też zapisała u Gai w telefonie, chociaż nie wiedziała po co to robi. Później się będzie Gaia dziwić, że ma jakąś Zoey zapisaną i nie wie kto to jest.
Zaśmiała się dość głośno słysząc propozycję kobiety. - To są poważne plany, ale nie musisz się aż tak dla mnie poświęcać - szczególnie, że praktycznie się nie znały więc Zoey nie miała prawa wymagać od niej czegoś takiego. - Możesz robić huczne imprezy na pół miasta - dodała uśmiechając się do niej. Później natomiast dość stanowczo pokręciła głową, bo musiała zaprzeczyć temu kolejnemu pytaniu Gai. - Nie, przyjaźnimy się tylko - stwierdziła jeszcze raz zerkając w stronę znajomej. - Nie mam dziewczyny, ani chłopaka w sumie też nie - nie miała nawet kota, więc nawet nie mogła się dopisać do grupy szczęśliwych singielek posiadających zwierzaki.
- Tak, miałam się z nim spotkać na wiecu wyborczym, żeby ładnie wyglądać w tle - ktoś musiał robić za drugi plan, a szczęśliwa i idealna rodzinka się do tego nieźle spisywała. - Architekturę - tym się akurat mogła pochwalić, bo to pokazywało, że była mądra! - A Ty? - Zapytała, bo szczerze ją ciekawiło co taka osobistość jak ona mogłaby studiować. - Pewnie coś związanego z modą - widziała Gaie dwa razy w zyciu i za każdym razem jej outfity były dość niespotykane!
- Serio? Cóż za dziwny zbieg okoliczności, że myślimy aż tak podobnie - inni, by to nazwali idealnym dopasowaniem, ale Zoey jeszcze nie wierzyła w coś takiego więc wolała to nazwać przypadkiem. - Oww, to zazdroszczę kotów, ja niestety nie ma za wiele czasu, by się zajmować zwierzakami, dlatego nie ma obecnie żadnego - a bardzo, by chciała mieć. - Kto się nimi zajmuje jak jesteś ciągle w rozjazdach? - No, bo słyszała, że niedawno wróciła skądś, teraz była na wielkiej imprezie. Jakiś człowiek musiał siedzieć z tymi zwierzakami. Dziewczyna? Chłopak? Niania? Dobrze było wiedzieć takie rzeczy.
Zoey trochę się zarumieniła, ale całe szczęście było na tyle ciemno, że udało jej się to ukryć i mogła przenieść wzrok na morskie fale zamiast wpatrywać się w siedzącą obok kobietę. - Ja też nie, w sumie to był mój pierwszy pocałunek od dłuższego czasu. Nie mam za bardzo szczęścia w randkowaniu - przyznała i przykurczyła nieco nogi, by objąć kolana rękoma i nieco się w ten sposób odgrodzić od świata. - Zmęczona? Może Cię odwiozę do domu co? - Zapytała, bo jednak trochę lipa jak Gaia tu zaśnie gdzieś na plaży i rano się obudzi jako poduszka jakiegoś bezdomnego.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
ODPOWIEDZ