malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
To był dobry moment, by wspomnieć o tym, że na pewno na wystawie pojawi się Joan, ale wówczas musiałaby się mieszać w ich prywatne sprawy, a tego Julia nigdy nie robiła. Już raz próbowała zamieszać w życiu Terrell i skończyło się to dla nich rozłąką na dłużej niż rok, więc tym razem próbowała uczyć się na błędach i trzymać buzię na kłódkę. Niezależnie od swoich prywatnych odczuć musiała zaufać przyjaciółce, że popełni słuszną decyzję i jeśli wpadnie zobaczyć te dzikie akty to w towarzystwie kogoś takiego jak Val. Wprawdzie niewiele jeszcze o niej wiedziała (poza faktem, że musiała być zamieszana w jakieś ciemne sprawki), ale wydawała się wymarzoną towarzyszką.
Może powinna zacząć grozić Joan, że jeśli się za nią nie weźmie to sama ją wyrwie?
Uśmiechnęła się do tej myśli oraz do Warren i skinęła głową.
- Będzie mi bardzo miło spotkać kogoś mniej zblazowanego od tego całego towarzystwa - cóż, większość artystów nie podróżowała na jednośladach i również rumieniła się na widok nagich sylwetek, choć mawiano, że doświadczenie przełamuje wstyd. Najwyraźniej część socjety nadal pozostawała dziećmi, których gorszył widok anatomii ludzkiego ciała.
Nie tylko tego pięknego, bo nie sztuką było zamieniać każdej swojej randki w pozowanie.
Musiała przyznać, że robiła tak często, ale tylko po to, by wyrwać piękne i próżne istoty o których zwykle zapominała następnego dnia. Z kobietą taką jak Val ta sztuka zdecydowanie by nie wyszła, więc nawet nie próbowała, choć ze śmiechem przyjęła od niej chusteczki i zaczęła się wycierać na oślep.
Tak, to ta dojrzała artystka, teraz absolutnie ufajdana błotem i histerycznie reagująca na niespodziewaną wilgoć na materiale. Mogłaby teraz dawać lekcję dorosłości.
- Na przyszłość po prostu przesiądę się na coś stabilnego. Wiesz, jeepa albo czegoś w tym stylu, choć nie prowadziłam chyba od rozwodu - czyli od dobrych trzech lat jak policzyła, bo przecież nigdy nie obchodziła tego święta. Trudno było celebrować fakt, że jej wolny duch nie wytrwał w małżeństwie. Za to najwyraźniej takie przelotne znajomości wychodziły jej całkiem nieźle, bo gdy Warren skojarzyła ją z konsolą, uśmiechnęła się całkiem ciepło.
Muzyka to też była sztuka, po prostu rządziła się innymi środkami przekazu.
- Większość ludzi na wzmiankę o tym miejscu udaje, że to przypadek albo moje przywidzenie. Nikt się nie przyznaje, że tam bywał - wyjaśniła i przyjrzała się jej uważnie. Po części była ciekawa jak bardzo ciemne sprawki się jej trzymają, a po części chyba wolała nie wierzyć, skoro Joan była w niej zakochana. Podała jej swoją dłoń, którą przetarła. - Wiszę ci drinka za tą pomoc - i dało się odczuć, że obietnicę spełni, jeśli oczywiście Warren będzie tego chciała.
W końcu lubiła poznawać nowych ludzi, a ich spotkanie musiało naturalnie dobiec końca, jeśli yamaha odpali.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Przekonałaś mnie - nie, żeby była wielce wymagająca w temacie sztuki. Przy odpowiednim doprawieniu winem potrafiła dopatrywać się najbardziej abstrakcyjnych wizji twórcy, kreślącego losowe zawijasy i niedbałe kleksy.
- Gdzie konkretnie będzie wystawa? Lorne, Cairns?
Większe od wiochy miasto dawało możliwości poznania mniej pruderyjnych artystów, albo wręcz potencjalnych sponsorów podobnych wystaw. Za malowanie obrazów nie zawsze otrzymuje się wynagrodzenie, a wernisażowa wyżerka w formie skromnego, szwedzkiego stołu to raczej punkt obowiązkowy. Jak inaczej zachęcić ludzi do smakowania nieco wyższej formy sztuki, jaką były akty (bo widok nagich ciał uchodził za powszechnie dostępny).
Nie spodziewała się za to wyznania w formie rozwodu. Chociaż sama Warren nigdy w życiu nie zakończyła sformalizowanego związku, była przez pewien czas zaręczona. Szkoda, że jej przyszła małżonka postanowiła pójść na żywioł, zdradzając swoją wybrankę z kompletnie losowym gościem i to na wspólnym wyjeździe. Jakby tego było mało, ta sama żmija niedawno pojawiła się w Lorne, by skutecznie zatruć Warren codzienność, przez cholera wie, jak długi czas.
- Taki z wyciągarką byłby całkiem praktyczny - dodała, w temacie terenówki. Sama swego czasu zastanawiała się nad skombinowaniem auta bardziej dostosowanego do leśnych warunków, nie mniej, wciąż miała słabość do starych roczników BMW oraz Audi. Raczej nie potrafiłaby się odnaleźć w tych nowych autach, odpalanych za pomocą pieprzonego guzika. Gdzie w tym wszystkim dreszczyk emocji? Guzikiem to sobie można nastawiać pranie.
- Czyli… prowadziłaś dawno temu? - dopytała, bo skoro podsunięto jej informację o rozwodzie, nie zaszkodzi dowiedzieć się więcej. Być może Julia nawet chciała z siebie co nieco wyrzucić, szczególnie po akcji z podnoszeniem motocykla i bryzganiu błotem. Niejeden zawadiaka potrafił stracić przy podobnych atrakcjach cierpliwość.
Mogła posłuchać. Dopóki miała czas i nigdzie jej się nie spieszyło.
- Ludzie nie przyznają się do wielu rzeczy - skontrowała, - Do wyrzucania śmieci za płot sąsiada, do niepoprawnego zauroczenia, fetyszu stóp…
Mogłaby tak wymieniać dalej, ale z natury nie była zbyt gadatliwą osobą. Przy Julii trochę się rozgadała, ale skoro nadarzyła się okazja poznać koleżankę Joan nieco lepiej, czemu z tego nie skorzystać?
Do czego piła, wyskakując z porównaniami?
Rozchodziło się o jedyny klub w okolicy, w którym muzyka zagłuszała niewygodne, albo wstydliwe rozmowy. Poza tym...
- Nikt się nie przyznaje, ale każdego czasami ciekawi, żeby zajrzeć do środka, żeby przynajmniej popatrzeć na striptizerki.
Bo takowych poza Shadow, raczej się w Lorne Bay nie widywało. W każdym razie, Warren nieco omijała bezpośrednią odpowiedź na zasugerowane pytanie, co tak właściwie wyprawiała w Shadow. To jasne, że nie przychodziła tylko dla ładnych widoków odsłoniętych ciał. Nierozsądnym byłoby jednak chwalić się na lewo i prawo sprowadzaniem nielegalnych towarów. Nie była pieprzonym gangsterem za dychę, wymachującym złotym pistoletem, jak tanią zabawką.
Drinka za to mogłaby wypić. Następnym razem, kiedy nie będzie musiała jechać samochodem.
- Byle nie w Shadow. Poprzednim razem jeden z wielkich zadymiarzy uznał mnie za zagrożenie dla własnego ego, a mimo wszystko, wolę nie generować konfliktów przy publice.
Naprawdę nie była tak straszna, jak inni podejrzewali. Chyba, że ktoś bardzo nieładnie ją prowokował.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- W Cairns. To nie sztuka aborygeńska - uśmiechnęła się lekko, bo i z tego było słynne to senne miasteczko. Wprawdzie jako artystka nie unikała żadnej gałęzi sztuki, ale akurat tę zostawiała rdzennym mieszkańcom, bo uważała, że już i tak za wiele im zawłaszczyli. Julia była od tego daleka, choć jej rodzina pewnie nie zgodziłaby się z nią, ale oni wydobywali paliwa kopalniane i mieli gdzieś dobro natury.
Crane przez to nieco od niej stroniła wybierając zazwyczaj zdobycze cywilizacyjne i starą, dobrą Europę, pełną architektonicznych i artystycznych perełek.
- Możesz kogoś zabrać - a jednak miała coś z natury- był to instynkt, który pozwalał sobie czasami na zbyt wiele sugerując Val, że to dobre miejsce na randki. Cóż, skoro niektórzy uważali, że tworzy pornografię to tego typu obrazy powinny spodobać się dziewczynom. Nie były to bohomazy w stylu Flanna, gdzie na płótnie rozgościła się wszechobecna, czerwona smuga, która pewnie sugerowała milion rzeczy. Wprawdzie był jej przyjacielem, ale czasami naigrywała się bez końca z jego rodzaju sztuki i z faktu, że krytycy gotowi byli całować jego stopy. Nie odmawiała mu talentu, bo mężczyzna był mistrzem, ale wiedziała, że amerykańska rodzina z koneksjami też mu nie zaszkodziła, podobnie jak fakt, że wciąż był płci męskiej.
Sztuka- jak wszystko- była zdominowana przez uprzywilejowanych, białych mężczyzn. Pewnie to właśnie przez takie myślenie jej mąż wolał poszukać czułości w ramionach kogoś innego.
- Och, Val - roześmiała się na jej określenie. - Można o mnie sporo powiedzieć, ale na pewno nie to, że szukam czegoś praktycznego - jeszcze niedawno pewnie znalazłaby się w tym lesie w szpilkach, ale ostatnio po przekręconej kostce poszła po rozum do głowy. - Pewnie zainwestuję po prostu w obrotnego kochanka - wzruszyła ramionami jakby mówiła właśnie o zakupie jakiejś torby czy lodówki. Od pewnego czasu jednak tak traktowała swoje życie uczuciowe i dlatego na jej pytanie lekko wzruszyła ramionami. - Dwa lata. Nie żałowałam nigdy tego i myślę, że teraz bym ślubu nie wzięła - wyjaśniła jej bardzo dobitnie i na tyle ostro, że skorygowała swój ton lekkim uśmiechem, gdy doszło do fetyszu stóp.
- To twój kink? - dopytała żartując. - Znałam niektóre z nich, te striptizerki - przyznała i nie musiała podkreślać tego słowa, by Warren zrozumiała jakiego typu była to znajomość. Też miała swoje fantazje i nie potrafiła powstrzymać się przed obserwowaniem ślicznych dziewcząt, a one chętnie potem dawały się zakręcić komuś, kto przynajmniej teoretycznie widział w nich coś więcej. Czasami nawet odczuwała lekkie wyrzuty sumienia za zwodzenie ich, ale szybko mijały, bo przecież w Shadow nikt nie zagrzewał miejsca.
Podobnie jak Julia. Po strzelaninie i po utracie dziecka obiecała sobie, że nie przekroczy progu tego miejsca, więc kiwnęła głową.
- Ostatnim razem próbowali mnie tam zabić, więc wybieram bardziej przyjazny lokal - zaśmiała się cicho, ale wiedziała, że teraz ten śmiech brzmiał raczej niepokojąco. Mogła wrócić do siebie, organizować wystawę, a jednak strata dziecka nadal siedziała w niej całkiem mocno i sprawiała, że wszystko nagle zaczynało być nieistotne.
- W każdym razie wpadnijcie z Joan - tu pozwoliła sobie na uśmiech - na wystawę - i tylko to słowo- klucz przywróciło ją do dawnej Julii, która skupiała się na obrazach i zabawie pozostawiając Terrella i nienarodzone dziecko daleko za sobą.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Mogła zabrać kogokolwiek? Nie wiedząc czemu, automatycznie wręcz pomyślała o Joan, ale… czy to na pewno byłoby w jej stylu? Z resztą, jeśli rzeczywiście miała do czynienia z tą Julią, Terrell już na pewno dostała zaproszenie na wystawę.
Czyżby rozchodził się o jakąś sugestię? Nie znała Julii zbyt dobrze, a jednak stwierdziła, że znów chodzi o ukryte między wierszami przesłanie, a raczej wskazówkę.
To znaczy, że jeep nie był wyborem czysto praktycznym, a… estetycznym? Za niektórymi kobietami naprawdę ciężko nadążyć.
- To też jest jakieś rozwiązanie - przyznała, odnośnie wyręczania się mężczyznami w niektórych sytuacjach. - Nie próbowałam, ale… wciąż jest na to popyt, więc chyba działa.
Poniekąd sama ten popyt generowała, bo potrafiła ogarnąć naprawdę wiele rzeczy, co ktoś mógłby chcieć wykorzystać. Społeczeństwo natomiast wciąż widziało ją jako typową kobietę, wiec nikt nie wymagał od niej wszechstronności w fizycznych pracach. Zdziwienie następowało dopiero po przyłapaniu jej na naprawach łodzi, dłubaniu w drewnie, albo wręcz samodzielnym otwarciu słoika. Rzeczy niestworzone, baśniowe wręcz dla płci pięknej.
A skoro już o kobietach mowa, te kręcące się w Shadow nie zawsze musiały prezentować typ narkomanki, sprzedającej innym wszystko, co tylko mogła.
- Niektóre były całkiem miłe - przyznała, bo chociaż nie korzystała nigdy z ich usług, nie raz i nie dwa konwersowała z nimi na przeróżne tematy, przy okazji przesiadywania w loży poważniejszych przemytników. Była uwikłana w cały ten półświatek, jako kurierka, sprawnie wyrabiająca się z przerzucaniem towarów, ale nigdy nie dała się zwerbować w narkobiznes, albo handel ludzi. Nawet przemytnicy mieli swój kodeks honoru (a przynajmniej Warren go miała).
- Było minęło.
Wspomnienia z Shadow wolała zakopać, łącznie z napadami furii Grega, którego chętnie zdzieliłaby szpadlem po głowie. Zakapior nawet nie wyściubiał nosa poza swoje tereny, jakby bał się odwetu. Wiadomo, zgrywał mocnego tylko wtedy, kiedy był obstawiony swoimi ludźmi.
- Pierdolone dranie - parsknęła z niedowierzaniem, słysząc o próbie zabójstwa Julii w niesławnym klubie. - Powinni zrównać tę spelunę z ziemią, razem z tymi szujami w środku. Poza striptizerkami. One powinny mieć możliwość ewakuacji.
Dziewczyny nie były niczemu winne, a wręcz przeciwnie, wiele razy padały ofiarą narwanych, nachlanych klientów. Ochrona jakaś tam była, ale poza jej wzrokiem działy się obrzydliwe rzeczy, o których Warren wolała dłużej nie myśleć.
W porę usłyszała o Joan i bezpośrednim zaproszeniu jej na wystawę Julii. Teraz miała pewność, o kim mówiła w kontekście „zabrania kogoś ze sobą”.
- Joan mówiła ci o mnie? - zapytała, przestępując z nogi na nogę.
Znała odpowiedź na to pytanie, ale może dowie się przy okazji czegoś jeszcze. Czy jedynie raz o niej napomknęła czy może zwierzała się z pewnych szczegółów, jeszcze z czasów więzienia. Nie miałaby jej tego za złe. Wręcz przeciwnie.
- To dobrze, że może się tobie wygadać - stwierdziła, bo każdy zasługiwał na przyjaciół, z którymi można poruszać trudne i poufne tematy. Niektórych kwestii nie przerabiało się nawet z rodziną; tak już funkcjonował ten świat.
- Dasz radę go odpalić, nie? - dopytała jeszcze, wskazując podbródkiem na motocykl. Była gotowa ponownie wyciągnąć pomocną rękę, gdyby okazało się, że Julia napotka małe problemy. Jeśli motocykl nie odpalał to popychanie coś dawało?

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Powinna się mocno uderzyć w głowę, jeśli zamierzała w jakikolwiek sposób wpływać na tę relację. Ostatnio- i to musiała przyznać z ciężkim sercem- raczej osiągała kiepskie wyniki, jeśli chodzi o związkowe historie. Sprowadziła się w końcu do żonatego przyjaciela i z satysfakcją obserwowała rozkład jego małżeństwa. Wprawdzie nie przez nią (miał kochankę czy tam dziewczynę), ale i tak musiała dołożyć do tego swoją cegiełkę.
Można było rzec, że przynosiła pecha parom, jeśli nieszczęściem można było nazwać jej długie nogi i ten niewymuszony uśmiech. W przeciwieństwie jednak do Flanna i jego kiepskiego małżeństwa, akurat tym dziewczynom mocno kibicowała, choć przecież miłość była dla niej nadal pojęciem w stylu enigmy czy przesłania kryjącego się za obrazami mistrza Leonarda.
Może dlatego, że do mężczyzn podchodziła tak przedmiotowo, choć sprawiedliwym byłoby stwierdzenie, że obie płci u niej zasługiwały na sprawiedliwe i nieco zimne traktowanie. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że w relacjach spalała się na tyle szybko, że ciągle szukała czegoś nowego i z łatwością przeskakiwała z jednego kwiatka na kwiatek.
Dobrze, że tego kwiatu było pół światu, cytując jakiegoś klasyka.
- Tak, ty wydajesz się samowystarczalna. Przynajmniej na pierwszy rzut oka - kiwnęła głową, ale i ona na temat kochanka żartowała. Wówczas musiałaby jeszcze zapoznać się z kimś na stałe, a to nie wchodziło w grę. Pewnie zostanie przy motocyklu, generował mniej problemów i miała zaprzyjaźnionego mechanika, który nie wymagał od niej jakichś zobowiązań za dobrze wykonaną robotę. W końcu do takiego postępowania przywykła, głównie za sprawą nocnego klubu.
Uśmiechnęła się, gdy Val wspomniała o zniszczeniu tego miejsca.
- Myślałam o tym wielokrotnie, zwłaszcza po tym wszystkim - przyznała cicho. - Ale ta vendetta prędzej czy później uderzyłaby we mnie, a nie jestem dobra w gangsterskich porachunkach. Lepiej czuję się w obszarze sztuki - już nie wspominając o tym, że Julia nigdy nie była w więzieniu i być może w końcu poradziłaby sobie i tam (byli tacy, którzy twierdzili, że dałaby radę w piekle), ale nie zamierzała tego sprawdzać. Poza tym Warren miała rację i poza brutalami były też tam niewinne dziewczyny. Wiedziała jak to wygląda. Sama była zaledwie osiemnastoletnią dziewczyną, na dodatek uzależnioną, gdy tam trafiła. Potrzebowała wielu lat, by odbić się od dna i ludzi takich jak Joan, którzy w odpowiednim momencie podali jej rękę. Dlatego nieco żałowała, że wygadała się przed Val i pokiwała powoli głową, gdy kobieta spytała czy Terrell mówiła o niej.
- Nie wiem na ile się orientujesz, ale mamy dość specyficzne relacje i właściwie to nie moja sprawa - zastrzegła - ale nie rezygnuj z niej. Ja popełniłam ten błąd i zostawiłam jej brata i choć wiem, że to była słuszna decyzja… Bywa mi z nią ciężko - przyznała, choć tego nie mówiła nawet Joan. Nie widziała sensu w opowiadaniu jej o cierpieniu, jakie niósł za sobą związek z kimś tak wyniszczonym psychicznie jak Hyde. Już i tak kobieta wzięła jego winę na siebie, mogła więc odpuścić problemy.
Spuściła głowę i skorzystała z pytania Warren, by skupić się na motocyklu, który odpalił. Pewnie nie obejdzie się bez mechanika, ale do domu dojedzie.
- Tak, dzięki. Dobra z ciebie kobieta - i uniosła głowę, by ponownie się uśmiechnąć, choć już mniej pewnie, skoro weszła butami w jej życiorys i relacje.
Chyba nigdy się nie nauczy, by trzymać język za zębami.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Ta - przyznała Julii rację co do planu rozpierdzielenia Shadow; przyniosłoby więcej strat, niż korzyści. - Nie wiadomo, co tym wielkim gangusom przyszłoby do głowy w ramach zemsty.
A wiedziała, że szumowiny potrafiły być bardzo pamiętliwe. Gdyby było inaczej, Joan nie obawiałaby się towarzystwa z Perth, a Warren powtórki z rozrywki, w formie ex narzeczonej, otoczonej nowym kółkiem adoracji.
Ciekawiło ją, co kryło się pod hasłem „specyficzne relacje”. Czy kiedyś wylądowały razem z łóżku, albo przynajmniej złączyły usta, podczas imprezowania w klubie? Nie mogłaby nawet być o to zazdrosna, bo sama nie wiedziała wtedy o powrocie Joan w rodzinne strony. Miała wtedy inne sprawy na głowie, bardzo dosłownie związane z życiem i śmiercią. Nie sądziła, że Terrell chciałaby odnowić kontakt, skoro po wyjściu z więzienia nie wysłała nawet jednego listu. Ciężko było przełknąć te symptomy porzuconej relacji, do której nigdy by nie wróciły. Nie wiedziała, że Joan spotkała się z chłodnym podejściem ze strony adopcyjnej rodziny brata. Nie miała pojęcia, że jej stan psychiczny będzie tak słaby, że wyląduje na ulicy. Mówiła jej, że jeśli tylko potrzebowałaby pomocy, ciotka Aubree na pewno by ją wsparła. I cóż z tego… nawet po własnym wyjściu z paki nie zastała Terrell w Lorne, ani okolicach. Zupełnie, jakby porzuciła całą przeszłość i przyszłość, związane z jednym miasteczkiem, które znała.
Na tak długą opowieść Val by się nie porwała. Przynajmniej nie na trzeźwo i nie przy pierwszym spotkaniu. Dusiła w sobie wiele, ale robiła to świadomie, co i raz biczując się nieprzyjemnymi momentami, wręcz kującymi w sam środek klatki piersiowej. Nie była pierwszą i ostatnią osobą na tym padole, z podobnymi rozterkami.
Nie podejrzewała, że Julia zechce powiedzieć coś więcej o Hydzie, co przyjęła z szacunkiem i bez strzelania dziwnych min.
- Czasami potrzeba do tego trochę więcej czasu - stwierdziła, poniekąd z autopsji. - W końcu człowiek oswaja się z pewnymi myślami i… jakoś idzie do przodu. Koryguje dawne błędy, albo zaczyna od nowa.
Bo jeśli zostawało się w miejscu, świadczyło to o porażce. Poddaniu się, po którym następowała tylko równia pochyła. Lepiej tego unikać i poprosić o pomoc, albo samem jakoś znaleźć siły, aby dźwignąć się do pionu.
- Nie wszyscy podzieliliby twoje zdanie, ale dzięki - uśmiechnęła się delikatnie, mając na myśli również siebie. Nie uważała samej siebie za dobrą, albo kompletnie złą osobę. Jakoś starała się przetrwać w tym świecie i jeśli kosztem prawa mogła zapewnić swoim bliskim lepszy byt, nie zastanawiała się nad konsekwencjami. Ślepo brnęła do przodu, choćby miał to być skok na głębokie wody, porośnięte wodorostami, z zatopionymi statkami i ludzkimi szczątkami na dnie.
- Również nie jesteś taka zła - zrewanżowała się komplementem w Warrenowym stylu, wraz z porozumiewawczym mrugnięciem. Miała wrażenie, że w trakcie dłuższej rozmowy przy drinkach znalazłyby wiele wspólnych tematów i niekoniecznie musiały one prowadzić do dwuznacznych treści (co by Terrell nie była zazdrosna).
Najważniejsze, że akcja ratunkowa się powiodła i Julia będzie mogła wrócić na bezpieczne tory.
- Twój przyjaciel ma mój numer, na wypadek gdybyś potrzebowała pomocy przy następnym wyciągnięciu z błota - przypomniała o koledze, który zbyt zajęty był swoją muzą, aby oddzwonić do drogiej przyjaciółki. - Przyślij szczegóły tej wystawy i nie szarżuj. Daj bestii trochę odpocząć.
Jak na pierwsze spotkanie nie poszło im źle. Zapowiadało się na kolejne przy okazji wystawy, a może nawet wspomnianego drinka, w ramach rekompensaty za wyciąganie Yamahy z podmokłego terenu.

/zt x2
dzięki za grę <3
Julia Crane
ODPOWIEDZ