mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
✶ 10 ✶
Wczoraj Helen spędziła w warsztacie dużo więcej czasu niż początkowo planowała, bo z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu bardzo chciała dotrzymać słowa i wyrobić się z naprawą służbowego samochodu Makayli. Na pewno nie chodziło tu tylko i wyłącznie o pieniądze, bo zarobiłaby na białym fordzie dokładnie tyle samo, gdyby oddała go właścicielce dzień czy dwa później - ale oficjalnie przyjęła tą wersję jako jedyną i słuszną, bo w przeciwnym razie pewnie musiałaby przyznać przed samą sobą, że wciąż miała do Kayli jakiś tam sentyment i że mimo rozejścia w dość nieprzyjemnej atmosferze, nie potrafi tak do końca wymazać całej reszty, na którą przecież składało się mnóstwo dobrych wspomnień.
W każdym razie, przez ten cholerny samochód wróciła wczoraj do domu później, niż zamierzała, więc nie miała siły nawet schodzić do bunkra, nie mówiąc o robieniu przy nim czegokolwiek. Dziś jednak zamierzała to nadrobić - tym bardziej, że przyszło zamówienie ze sklepu budowlanego, choć miało być dopiero po weekendzie. Dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się Helenka zauważyła, że choć paczka znalazła się pod jej drzwiami, wcale nie była zaadresowana do niej, a kilka domów dalej.
Skoro to nie jej, to oczywiście niczego nie otwierała - wniosła paczkę do domu, bardzo pilnując, żeby psy za bardzo się w tym czasie koło niej nie kręciły i przypadkiem niczego nie poniszczyły. Dla pewności jeszcze raz sprawdziła prawidłowy adres... dobrze wiedziała, gdzie to jest, bo była to odległość dosłownie kilku domów i Goldsworthy przechodziła tamtędy niemal codziennie. Nie wiedziała wprawdzie, kto tam mieszka, ale to przecież nie miało żadnego znaczenia. Tak czy inaczej było dla niej oczywiste, żeby od razu tam pójść i poinformować o pomyłce, dlatego kilkanaście minut później już stała przed drzwiami. Zamówienia ze sobą nie miała, bo było za duże i za ciężkie, żeby przytargała je tu sama, ale w razie czego chętnie podrzuci je później samochodem - choć odległość między domami była śmiesznie mała to tak będzie zdecydowanie łatwiej się z tym zabrać.

Preston Turner
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Coś wyraźnie było nie tak z dostawcami w tej części Lorne Bay. Preston jeszcze nie do końca doszedł do tego, czy powodem jest skomplikowane oznakowanie domów, czy coś zupełnie innego. W każdym razie kilka tygodni temu dostarczono do niego zamówienie sąsiadki. Tamta paczka była nieczytelnie zaadresowana i choć Turner zdawał sobie sprawę z tego, że w tej chwili kurierzy nie opierają się już na papierowych listach przewozowych, tylko wszystko mają na skanerach czy w aplikacjach, to właśnie na karb tego rozmazanego wydruku zrzucił pomyłkę. Tym razem najwidoczniej podobny problem dotknął jego, bo wracając wczoraj z pracy, dostał wiadomość, że jego zamówienie ze sklepu budowlanego zostało dostarczone i nieobecność właściciela nie jest żadnym problemem. Jakież było więc jego zdziwienie, kiedy po obejściu domu nie znalazł paczki, która miała tutaj na niego czekać. A trzeba powiedzieć, że wartość zamówienia nie była wcale taka mała, bo zamówił kilka urządzeń, które mają mu pomóc w remoncie, bo robienie wszystkiego totalnie manualnie wyraźnie mijało się z celem. Właśnie dlatego nie zamierzał odpuścić i od razu zadzwonił na infolinię firmy kurierskiej, ta jednak już wówczas była nieczynna, więc musiał odłożyć opieprzenie tamtejszych pracowników na następny poranek.
Miał całą noc na ochłonięcie i nawet w pewnym sensie mu się to udało, tyle tylko, że człowiek na infolinii nie był w stanie udzielić mu żadnych przydatnych informacji, bo w systemie wszystko się zgadzało, więc cały ten z trudem osiągnięty dystans, po kilkunastu minutach rozmowy szlag trafił.
Już zaczął zastanawiać się, jak tu użyć służbowych przywilejów, ażeby odzyskać swój zakup. Monitoringu miejskiego w tej okolicy nie było, Lorne Bay zamontowało go tylko w ścisłym centrum, więc ta opcja odpadała. Swoją drogą oszczędności oszczędnościami, ale to zwyczajnie było lekkomyślnie. Chociażby kamery nad wodą by się przydały albo w okolicach sławetnego Shadow. Teraz jednak nie to było jego problemem i kiedy udało mu się uzyskać numer do kogoś, kto zarządza całą tą infolinią i już miał naciskać na zieloną słuchawkę, to usłyszał pukanie do drzwi. Dzwonek wciąż nie działał, ale najwyraźniej osoba po drugiej stronie zorientowała się, że tak właśnie jest.
Nie zwlekając długo, poszedł otworzyć, jednocześnie wsuwając telefon do kieszeni.
- O co chodzi? Mogę w czymś pomóc? - zapytał, zupełnie nie rozpoznając kobiety stojącej na ganku. Zresztą nic w tym dziwnego, nie mieszka w tej dzielnicy od dawna i nie jest przesadnie zainteresowany integracją z okolicznymi sąsiadami. No może poza jedną sąsiadką, ale to też nic istotnego.

Helen Goldsworthy
mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
Helen już dawno zauważyła, że osobom spoza Tingaree - zwłaszcza kurierom, dostawcom pizzy czy kierowcom ubera - ciężko się było odnaleźć w tutejszej numeracji i rozmieszczeniu domów. Nawigacja pewnie też nie była zbyt pomocna, bo zasięg był tutaj co najwyżej mierny, często się gubił i na pewno nie było z niego żadnego pożytku, kiedy ktoś próbował wspomagać się cudem techniki zwanym Google Maps. Tak więc owszem, doskonale wiedziała, że zamawianie w to miejsce czegokolwiek wiązało się z pewnym ryzykiem, ale i tak postanowiła je podjąć, bo w ostatnich miesiącach jej doba magicznie stawała się coraz krótsza i Helence zwyczajnie brakowało czasu na rzeczy niezbędne - nie mówiąc o wycieczkach do sklepu budowlanego i odbiernaiu wszystkiego osobiście, bo gdyby miała zawracać sobie głowę jeszcze takimi rzeczami to pewnie już w ogóle musiałaby zrezygnować ze spania. I bez tego cierpiała ostatnio na mocny niedobór snu, przez co zaczęła nadużywać kawy i trochę się obawiała, że w tym tempie niedługo wysiądzie jej serce.
Owszem, po chwili ogarnęła, że dzwonek nie działa, więc zaczęła dobijać się, pukając w drzwi. Miała nadzieję, że w niczym nie przeszkadzała - nie składała nikomu niezapowiedzianych wizyt jeśli to nie było absolutnie konieczne, bo sama również za takimi nie przepadała. Oczywiście nigdy nikomu nie powiedziała tego wprost, ale czasem chyba po prostu było po niej widać. Zwłaszcza, kiedy ktoś przerywał jej w czymś, co planowała sobie dużo wcześniej.
- Cześć. Jestem Helen, mieszkam po sąsiedzku - przedstawiła się na wstępie, po czym niedbale machnęła ręką w stronę swojej chatki, by podkreślić, jak bardzo niedaleko mieszka. Z tego miejsca dom był wprawdzie niewidoczny, ale przynajmniej kierunek mniej więcej się zgadzał. - Chyba przez pomyłkę dostarczyli mi twoje zamówienie. - Jak zwykle od razu, bez pytania, przeszła na ty, bo bardzo nie lubiła mówić komuś przez pan/pani. Uważała to za nikomu niepotrzebne formalizowanie na siłę, więc na ogół unikała tego jak mogła. - Zostawiłam w domu, ale mogę ci to zaraz podrzucić. A, i zrobiłam zdjęcie numeru przesyłki, tak na wszelki wypadek. Zerkniesz, czy się zgadza? - zapytała, już sięgając do kieszeni po telefon. Wolała upewnić się na sto procent, czy oddaje przesyłkę we właściwe ręce, nawet, jeśli wszystko wskazywało, że się nie myliła.

Preston Turner
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Preston nie miał dobrej wiedzy na temat bliższych i dalszych sąsiadów ze swojej okolicy. Wytłumaczyć można to było tym, że tę część miasta zamieszkuje od bardzo niedługiego czasu i każdą wolną chwilę poświęca na remont, bo z kolejnym skrawkiem odsłoniętej tapety i każdą podniesioną deską w podłodze okazuje się, że pracy jest więcej, aniżeli jeszcze kwadrans temu się spodziewał. Na początku, kiedy myślał, że domowi wystarczy przeciętne odświeżenie, założył sobie, w miarę możliwości wszystkim zajmie się sam i nawet kiedy teraz okazało się, że elektryka pamięta czasy premierowych odcinków The A-Team, to Turner jak ten uparty osioł, spróbuje walczyć z nią na własną rękę. Może nie powinien. Na pewno nie powinien, bo jego wiedza i umiejętności w tym zakresie dalekie są od biegłych. Nie zrobił sobie jednak póki co krzywdy. To znaczy nie bezpośrednio przez zabawy z prądem, bo pośrednio cały ten remont przyczynia się do odnowienia jego starej kontuzji. Ostatnio coraz bardziej zaczyna czuć dyskomfort w prawej ręce. Nic mu jednak jeszcze z ręki nie wypadło, na strzelnicy też nie widać wyraźnego pogorszenia celności, więc jakoś da się z tym żyć. Poza tym, celem nadrzędnym jest w tej chwili doprowadzenie domu do takiego stanu, ażeby łatwo i z zyskiem dało się go później sprzedać i musi się to wiązać z dużymi kosztami. Nie ma innego wyjścia, jak tylko zagryźć zęby i kontynuować prace. Tak więc i u niego kawa idzie w ilościach hurtowych, a ostatnio dochodzą też do tego środki przeciwbólowe, więc kto wie, może w przyszłości spotkają się na koedukacyjnym korytarzu oddziału kardiologicznego. Wtedy będą mogli sobie powiedzieć: to ty jesteś tą sąsiadką, która przez przypadek dostała moje zamówienie ze sklepu budowalnego. Pewnie miło będzie wtedy spędzić tych kilka minut na rozmowie, bo Preston z własnego doświadczenia wie, że czas w szpitalu niemiłosiernie się wlecze.
- Cześć. - skinął głową w geście przywitania, a potem przechylił ją lekko na bok, bo w sumie nadal nie wiedział, co nieznajomą sprowadza do tego domu. Nie, żeby był jakoś wyjątkowo niecierpliwy, po prostu miał dziś jeszcze kilka rzeczy zaplanowanych. - Stało się coś? - ponowił pytanie. W ten sposób chyba najszybciej się czegoś dowie.
- Oo. To pewnie to zamówienie, które podobno wczoraj dostarczył do mnie kurier. - stwierdził. Nie ma co ukrywać, ulżyło mu, że nie będzie musiał już marnować czasu, wisząc na infolinii i próbując się dowiedzieć czegokolwiek na temat miejsca położenia jego zamówienia.
- Dzięki, że się pofatygowałaś i dałaś znać. - powiedział, wracając myślami do sytuacji, która działa się tu i teraz. W prywatnych sytuacjach nie miało dla Prestona znaczenia, czy ktoś mówi do niego per Pan, czy zwraca się tak zupełnie bezpośrednio. Będąc na służbie, czuje może nieco większą przewagę nad ludźmi i to całkiem podbudowuje ego, gdy ktoś mówi do niego tak oficjalnie, ale w cywilu to nie jest istotne. - Pewnie, mam tutaj gdzieś aplikację. A potem mogę sam się przejść po paczkę. - odparł.

Helen Goldsworthy
ODPOWIEDZ