przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
#11

Trafne namierzenie Świstaka mogło się udać tylko przy jednym, bardzo prostym z pozoru planie. Vivienne Tang, jako osoba z półświatka, ciesząca się w Shadow wciąż dobrą sławą, na pewno wiedziała, co stało się z cholernym nieszczęśnikiem. Świadczyła o tym bardzo wymowna wiadomość o treści „coś mam”. To była ta szansa. Chociaż Warren wciąż pluła sobie w brodę za mało umiejętne poprowadzenie rozmowy z Joan, tymczasowo mieszkającej w Tingaree, musiała coś zrobić w sprawie Świstaka. Nie mogła tak po prostu puścić mu płazem tego, co odwalił. Powinna go odnaleźć, złapać za chabety i porządnie wystraszyć. Chyba, że zrobił to już ktoś inny.
Postanowiła wymknąć się z domu w nocy, uprzednio sprawdzając czy wszystkie zabezpieczenia działają, a kamery zewnętrzne są w gotowości. Wolała dmuchać na zimne, gdyby okazało się, że włamanie do motelowego pokoju ma jednak związek ze znajomymi Terrell z Perth. Mówiła jedynie o ćpunie, ale skąd mogła być tego pewna, skoro nie złapała gościa na gorącym uczynku? No właśnie…
Dochodziła już prawie północ, gdy zatrzymała BMW na marketowym parkingu w Cairns. O tej porze jedynie poimprezowe niedobitki przechodziły przez plac, celem skrócenia sobie drogi. Podobne sprawy, związane z poszukiwaniem osób, albo dobijaniem interesów załatwiało się na neutralnym gruncie, przy własnej obstawie. Warren i Tang tego nie potrzebowały, a raczej przestały to praktykować, ze względu na całkiem owocną znajomość, pozbawioną knowań czy też intryg. Współpracowały i żadna nie przejechała się na tej znajomości. Obie wiele zyskały, a to pozwalało na wprowadzenie swobody również w relacjach nieco bardziej służbowych. Zasada pierwsza - zero dodatkowej obstawy. Jak będzie dalej - to się okaże.
Po zapadnięciu zmroku wciąż było ciepło. Pomimo wiatru, wiejącego od morza, gorąc pozostały po całym dniu, dawał się we znaki. Val postawiła więc na zwyczajną, szarą koszulkę i długie, ciemne dżinsy. Bez szczególnych udziwnień. Dodatkowo, postanowiła wziąć ze sobą pistolet ręczny, z wypełnionym magazynkiem. Nigdy nic nie wiadomo, a Świstak, skoro został uprowadzony, mógł mieć poważnych wrogów, niekoniecznie praworządnych.
Dostrzegłszy znajome Audi, wysiadła z samochodu, kierując się do oczekującej w środku Vivienne. Widząc uchyloną szybę po stronie kierowcy, kucnęła odrobinę, wzrok kierując na parking. Na tak otwartym, dostępnym dla osób postronnych terenie, warto mieć oczy dookoła głowy.
- Masz jakąś wtykę, co wyhaczyła pojazd ze Świstakiem czy musimy sprawdzać każdy samochód w Cairns - odezwała się na dzień dobry, mając szczerą nadzieję, że to opcja pierwsza wchodziła w grę.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Od pewnego czasu Vivienne musiała uważać na to, aby nie wychylać się zbytnio po tym jak psiarnia prawie przydybała ją ze skradzioną statuetką maoryskiego artysty. Dlatego też ograniczyła mocno swoją działalność w Shadow, pozostając jedynie przy kontaktach z tymi bardziej zaufanymi klientami i obracając dobrami materialnymi na zdecydowanie mniejszą skalę. To dało jej czas na to, aby zająć się lepiej dziełami sztuki z galerii, które wymagały jej uwagi oraz pozwoliło jej lepiej skupić się na problemie Warren.
Momentami po prostu jej się nudziło i potrzebowała jakiegoś bardziej skomplikowanego oraz ekscytującego zajęcia, a wyśledzenie Świstaka, aby dobrać mu się wspólnie z Val do dupy wydawało jej się być naprawdę dobrą alternatywą na spędzanie wolnego czasu. Po pierwsze dlatego, że wyręczyłaby przysługę przyjaciółce, ale także dlatego, że dokopałaby konkurencji. W tym wszystkim widziała jedynie same plusy, żadnych negatywów. Choć znając życie to tak czy siak mogłoby to się na niej zemścić i ugryźć w dupę jeśli tylko rozegra to nierozważnie.
W końcu jednak udało jej się przy pomocy swoich znajomych z półświatka zdobyć coś, co brzmiało zdecydowanie obiecująco. Dlatego też niezwłocznie o tym fakcie poinformowała Warren, umawiając się z nią o jakiejś nieludzkiej godzinie gdzieś w Cairns. Jakby funkcjonowały w normalnym rytmie dobowym...
Tang momentalnie dostrzegła postać zbliżającej się do niej kumpeli i odczekała swoje, aż Val znajdzie się tuż przy jej aucie. I oczywiście tak jak mogła się spodziewać kobieta od razu przeszła do konkretów, nie racząc się nawet zbytnio przywitać. Standard.
- Wsiadaj i wtedy porozmawiamy - odpowiedziała, delikatnym ruchem głowy wskazując drzwi po stronie pasażera.
Może i niewiele osób kręciło się w pobliżu, a i ci, którzy znajdowali się w okolicach parkingu raczej nie zwracali na nic uwagi, ale wolała mimo wszystko nie przyciągać uwagi sceną, w której jakaś laska rozmawia z kierowcą. Jeszcze ktoś by ją wziął za jakiegoś dilera czy ki chuj. Dopiero kiedy Warren postanowiła wsiąść do jej auta postanowiła poruszyć kwestię Świstaka.
- Powiedzmy, że mam wtykę - odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie. - Świstak odezwał się kilka dni temu do jednego z moich znajomych, chcąc dobić  targu. Finalnie do niczego nie doszło, ale przynajmniej wiemy gdzie mniej więcej się kręci i czym się porusza.
Miała nadzieję, że przynajmniej podobna informacja ucieszy w jakimś stopniu Warren. Miały w końcu punkt zaczepienia i mogły przystąpić do jakiejś konkretniejszej akcji.

Val Warren
sumienny żółwik
Arisu#1538
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie ociągała się ani trochę przy zajmowaniu miejsca pasażera. Chciała już mieć całą tę sprawę z głowy. Cholera wie, jak wiele tego gówna schowanego w wazonach zdążył rozprowadzić Świstak. Co więcej, nie wiedziała też, komu zdążył się pochwalić o wrobieniu jej samej w sprowadzenie szajsu do Australii. Gdyby dowiedziały się o tym osoby, bezpośrednio związane z prawem, mogłaby znaleźć się na celowniku. To ostatnie, czego potrzebowała. Nie spieszyło jej się z powrotem za kratki.
- Porusza? - zamrugała oczami, nieco zbita z tropu. - Myślałam, że Świstak zwinął interes, bo ktoś próbował go sprzątnąć. Albo już to zrobił…
To by wyjaśniało jego nagłe zniknięcie z dotychczas wynajmowanego pokoju w motelu. Skoro ten drań nadal żył, to nawet lepiej. Przynajmniej Warren będzie miała okazję, aby odpłacić mu pięknym za nadobne. Nawet jeśli znalazłyby go dzisiaj, Val wolałaby ułożyć odpowiedni plan osaczenia dilera. Nie chciała nadstawiać własnej głowy, jeśli okazałoby się, że Świstak ma kilku wynajętych karków do osłony pleców.
- Twoi znajomi serio chcieli spróbować tego gówna z dzbanka, czy chodziło o przynętę?
Ściągnęła brwi, zerkając na Vivienne. Jeśli chodziło o sprawy rekreacyjne, nie zamierzała się wtrącać. Ludzie spod ciemnej gwiazdy często sięgali po używki i szukali nowych mieszanek, nieźle mieszających pod kopułą. Z drugiej strony, Świstak, wchodząc z nowym towarem na rynek, stał się konkurencją dla całej reszty. Raczej spodziewał się ściągnięcia na siebie uwagi, chyba, że kompletnie nie przemyślał tego jakże chytrego planu zawładnięcia nad rynkiem narkotykowym w Cairns i okolicach.
Jednym słowem, facet miał teraz przechlapane.
- W którym miejscu powinnyśmy go szukać? - mogłaby się założyć, że w grę wchodziła jakaś melina, albo równie szemrany lokal, pełen klienteli, skłonnej do zapłacenia za ciekawą mieszankę. Ludzie, szczególnie ci pod wpływem alkoholu byli znacznie chętniejsi do próbowania używek w ciemno.
W każdym razie, była gotowa działać. Znacznie bardziej komfortowa byłaby akcja na znajomych terenach, ale mimo wszystko, nie zamierzała narzekać. Miała pod ręką pistolet, w razie nagłego zagrożenia, przy czym rozpoznanie powinno przebiec dzisiaj gładko i dyskretnie. Jak przy skokach w bok, powiedziałby ktoś.
- Jak skończymy, odstaw mnie z powrotem tutaj. Muszę zabrać samochód.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Im obu zależało w tym momencie na czasie i żadna nie chciała zbędnie całej rozmowy, przechodząc od razu do konkretów. To było chyba coś za co najbardziej ceniła Val, bo wiedziała kiedy odpuścić sobie podchody i formalności, aby zaoszczędzić czasu. No, a jakby nie patrzeć to jednak sprawa Warren była dosyć nagląca, bo kto wie co jeszcze Świstak mógł odwalić.
- Stara się być incognito. Zmienił ostatnio wóz. Oficjalnie się zwinął, ale nieoficjalnie dalej robi interesy z bardzo wąską klientelą. Coś musi zrobić z tym gównem i innym szajsem, który zdążył do tej pory sprowadzić, bo inaczej byłby to hajs utopiony w morzu - odpowiedziała, bo może i rzeczywiście gościu zdążył narobić sobie narobić wrogów i przez to srał w gacie, ale mimo wszystko wizja sterty banknotów czasami potrafiła zachęcić nawet takich tchórzy do wyściubienia nosa ze swojej kryjówki.
Szczerze powiedziawszy to faktycznie Vivianne wolałaby nie działać w żaden sposób właśnie tej nocy póki faktycznie nie uknują jakiegoś solidniejszego planu. Na tę chwilę najważniejsza była wymiana informacji i dokonanie jakiegoś rekonesansu. Przynajmniej według Tang taki byłoby najkorzystniej, bo kto wie w jakie gówno będą mogły wdepnąć działając bez większego pomyślunku.
- Proszę cię. Nikt o zdrowych zmysłach nie tknąłby tego ścierwa. Oczywiście, że był chodziło o przynętę. Był jeszcze zainteresowany kupnem rzekomych antyków, które Świstak posiada na stanie - odpowiedziała wprost.
Specjalnie posłała tam człowieka, który miał renomę średnio rozgarniętego pod względem poznawania się na dobrach luksusowych, ale za to znanego z tego, że potrafił szastać kasą na prawo i lewo. Za udział w akcji oczywiście musiała obiecać mu odpalenie czegoś gratis, ale na tę chwilę mogła sobie pozwolić na taki wydatek. Uznawała go raczej za inwestycję i gest dobrej woli, zachęcający do dalszej współpracy.
- Na wybrzeżu. Podobno zadekował się w miejscu, gdzie znajdowała się stara wypożyczalnia łódek. Nieczynna od dawna - wytłumaczyła jeszcze,  stukając nieco nerwowo palcem wskazującym w kierownicę audi. - Nie wychodzi zbyt często, a do tego kręci się przy nim zawsze kilku chłopa. Staram się jeszcze ustalić czy są to wynajęte bandziory czy ktoś kto może wykazywać się względem niego większą lojalnością.
Zdecydowanie powinny przemyśleć lepiej swoje kolejne posunięcia, ale nie zaszkodziłoby się rozejrzeć w pobliżu.  Przydałoby się nawet potwierdzenie tych wszystkich informacji, bo może zawsze coś zdążyło się w tym czasie zmienić albo jednak nie było takie jak się wydawało.
- Nie ma sprawy, princesa. Zapnij pasy - upomniała ją jeszcze, odpalając silnik i wyjeżdżając z parkingu przed supermarketem, aby skierować się ku opuszczonej wypożyczalni łódek.

Val Warren
sumienny żółwik
Arisu#1538
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Wciąż skubiąc zębami dolną wargę, zmarszczyła brwi. Sądziła, że Świstak zamierzał działać na większą skalę, bo właśnie to pomogłoby mu w szybkim pomnożeniu kasy. Z drugiej strony, facet mógł sprzedawać ten konkretny szajs za niezłą sumę, jedynie wybranym osobom. W każdym razie, całość brzmiała podejrzanie i bardzo ryzykownie. Takie zachowanie nie pasowało do Świstaka. Być może pomysł sprzedawania sproszkowanych dzbanków wcale nie wyszedł od niego. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby za sznurki pociągał ktoś ustawiony wyżej.
Pokręciła głową, słysząc o miejscu, w którym rzekomo zaszył się Świstak.
- Jeśli do tej pory nikt go nie przeczołgał, z przyjemnością odpłacę się za swoją sprawę - kto wie, może nawet wparuje do gościa właśnie dzisiejszej nocy. Wszystko zależało od rozwoju sytuacji i potencjalnej obstawy. W przypadku natrafienia na towarzystwo wzajemnej adoracji, Warren pozostanie w ukryciu, co by później powrócić na świstakowe włości w pięknym stylu.
Boris zwany Świstakiem nie miał zbyt wielu prawdziwych przyjaciół. Większość kręcących się wokół niego drabów chodziło jedynie o interes w postaci odpalonej działki, albo pieniędzy. W razie nieporozumień, Świstak dostawał w nos i zdarzyło się to parę razy, odkąd Val sięgała pamięcią.
Przejazd samochodem nie potrwał długo.
- Dalej musimy podejść pieszo - przekazała, kiedy obie z Tang znalazły się w pobliżu miejsca docelowego. Mały parking złożony z płaskich, betonowych płyt mieścił jeszcze dwa inne samochody, o tym samym modelu. Auta mogły należeć do obstawy Świstaka, a może nawet potencjalnych klientów.
Wypożyczalnia wspomniana przez Vivienne znajdowała się nieco bardziej na uboczu, z dala od utwardzonych, oświetlonych dróg. Nie było mowy o dyskretnym podejściu pod sam budynek, zrobiony po części z pustaków i wielkiej blachy. Na teren wypożyczalni prowadziła wydeptana pośród zarośli droga, wystarczająco szeroka, aby trójka ludzi mogła iść obok siebie ramię w ramię. Niestety, audi Tang mogłoby nie znieść zbyt dobrze przejazdu po niestabilnym gruncie. Dodatkowo, nie chciały przecież robić sensacji swoim nagłym, niezapowiedzianym przybyciem.
Opuściwszy wnętrze pojazdu, razem z Viv udała się w stronę dróżki, starając się przeć do przodu, bez używania jakiegokolwiek oświetlenia. Nawet latarka w telefonie mogłaby zwrócić na nie uwagę, czego musiały się wystrzegać. W razie sytuacji ekstremalnej, Warren miała przy sobie klamkę. Wolałaby jednak nie robić z niej użytku.
Zbliżając się do ogrodzenia, wyłapała blask bijący od ostrej lampy, zamontowanej przy ścianie budynku. Słysząc ruch przy żelaznych, dwuskrzydłowych drzwiach, przystanęła w miejscu, wyciągając dłoń na oślep, w stronę Viv. Z tego wszystkiego prawie dźgnęła ją palcem w obojczyk.
- Stój - szepnęła ostro, zatrzymując spojrzenie na rosłym brunecie, przeciskającym się przez drzwi razem z chudszym delikwentem.
- Naprawdę warto jest nastawiać karku dla tego szmaciarza!? - wyższy z mężczyzn wymierzył temu drugiemu solidnego kopniaka, aż ten upadł na betonową powierzchnię u podstawy budynku. Z tej odległości Val nie widziała zbyt wiele szczegółów, ale dałaby sobie rękę uciąć, że chuderlawy koleś nie był Świstakiem. Wyglądał za to zupełnie jak jego dawny kumpel, przewijający się w Shadow. Ciężko było powiedzieć, kto stał po której stronie. Obie z Viv powinny poczekać na rozwój zdarzeń i przy okazji wymyślić na poczekaniu ewentualny plan odwrotu. Jeśli zostałyby zauważone, mogłoby się zrobić nieciekawie.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
W przeciwieństwie do Val, Viv nie byłą ekspertką od Świstaka i jego zachowań. Nie miała też do końca pojęcia o tym, co ten facet knuje. Może próbował się przebranżowić? Albo spierdolić z okolicy i rozkręcić biznes gdzieś indziej? Faktem było, że na pewno zadarł z kilkoma niewłaściwymi osobami i dlatego starał się zbytnio nie wychylać ze swoimi interesami, gdy knuł i plótł swój jakże nikczemny plan dotyczący tego, co dalej pocznie ze swoją karierą pomniejszego zbira.
- A ja z chęcią to zobaczę - przyznała z nieco złośliwym uśmiechem igrającym na wargach.
Obserwowanie tego jak skurwiel dostaje wpierdol od przyjaciółki z pewnością było czymś, co chciała zobaczyć. Naprawdę nic nie sprawiało jej takiej satysfakcji jak obserwowanie niechcianej konkurencji idącej na dno. Tym bardziej jeśli wcześniej przysporzyła ona problemów komuś kto jednak w pewnym sensie był Tang bliski.
Zatrzymała się w rozsądnej odległości od opuszczonej wypożyczalni tak by nie przykuć niczyjej uwagi. Nie chciały w końcu wszem i wobec oświadczać wszystkim swojej obecności. Przytaknęła zatem na stwierdzenie Warren i opuściła auto razem z przemytniczką, aby udać się w kierunku znajdującego się w pewnej odległości budynku.
Może i nie byłyby w stanie wejść na jego teren, ale mogły się chociaż przyjrzeć mu się z rozsądnej odległości i rozeznać się w tym jak on wyglądał. Zapewne przy odrobinie dobrej woli mogłaby nawet z urzędu miasta wyciągnąć plany działki, na której znajdowała się kryjówka Świstaka i chociaż tak zorientować się w przybliżonym rozmieszczeniu pewnych elementów. No i dzięki temu mogłyby rozrysować sobie jakiś konkretniejszy plan działania.
Zatrzymała się nawet chwilę przed komendą, którą wydała jej Val. Od razu skierowała wzrok w kierunku dwóch mężczyzn, którzy zdecydowanie nie pałali do siebie gorącym uczuciem. Chyba, że mówimy tutaj o nienawiści czy też silnej niechęci. W milczeniu obserwowała przez chwilę tę scenę starając się zorientować w sytuacji i dokonać ewentualnego rozpoznania dwóch ścierających się ze sobą postaci.
- Ten, co leży to Lionel - powiedziała w końcu, nachylając się ku Warren. - Czasami kręci się w Shadow. Kiedyś bujał się dosyć mocno ze Świstakiem, ale ciężko ocenić z kim tak naprawdę trzyma. To cholerny oportunista.
Nie znała się z nim jakoś szczególnie, ale mogła zawsze podpytać w lokalu kogoś kto bardziej się orientował w temacie o wspomnianego gościa. Może to pozwoliłoby im nieco rozjaśnić całą tę sytuację i nakreślić coś w stylu mapki lojalności i układów, które obowiązywało obecnie w Lorne i Cairns.
- Tego drugiego nie znam, ale idę o zakład, że to jakiś wynajęty zbir - a przynajmniej tak wyglądał w opinii Tang, która już takowych często widywała w swoim życiu podczas ubijania interesów.
Rozejrzała się jeszcze po okolicy, starając się znaleźć jakąś inną ścieżkę prowadzącą do budynku, z której mogłyby skorzystać, gdyby naszło je na to, aby przyjrzeć się bliżej okolicy. W końcu miały zrobić rekonesans.
- Proponuję przejść się wzdłuż terenu wypożyczalni. Może znajdziemy jakieś lepsze podejście, którego mogłybyśmy użyć w przyszłości - rzuciła jeszcze, wskazując orientacyjny kierunek marszu.

Val Warren
sumienny żółwik
Arisu#1538
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Gdyby tylko Świstak pozostał przy lewych biznesach nieuwzględniających rozprowadzania dzbankowego świństwa, nic podobnego nie miałoby miejsca. Jego „skrytka” nie zostałaby rozpracowana przez konkurencję, broniącą własnych interesów. Można powiedzieć: sam się o to prosił. Nawet wśród przemytników panowały pewne zasady, których lepiej nie łamać, o ile ceni się własne życie.
Być może wspomniany Lionel mignął jej w klubie kilka razy, ale nie zwróciła na gościa większej uwagi. Wyglądał całkiem pospolicie, jak chuderlawy amator cracku i innych, jakże wykwintnych toksyn.
- W takim razie coś musiało go bardzo przekonać do ponownej współpracy ze Świstakiem - szepnęła, nie odrywając spojrzenia od rozgrywającej się sceny.
Odgłosy, brzmiące jak uderzanie czymś ciężkim w metalową blachę, wybrzmiały z wnętrza budynku. W środku musiała się znajdować przynajmniej jedna osoba więcej. Biorąc pod uwagę pojazdu, pozostawione przed wydeptaną drogą, Świstaka odwiedziła zwarta drużyna.
Rosły facet, który wykopał Lionela na zewnątrz, sięgnął do kieszeni, po paczkę papierosów. Odpalił jednego z nich i zaciągnął się porządnie, tuż przed sprzedaniem towarzyszowi kolejnego kopniaka.
- Nie powiesz, dla kogo robisz razem z tym gryzoniem? Przecież wiem, szmaciarzu, że macie kogoś nad sobą. Zabrakło ci języka w gębie?
Kolejne stęknięcie Lionela świadczyło o dalszym ciągu prowizorycznego przesłuchiwania, którego podjął się zbir, wypalający tytoń.
Główna impreza musiała mieć miejsce w środku, niestety, wszystko wyglądało tak, jakby tylko jedna droga prowadziła do drzwi, obstawionych aktualnie przez dwóch popaprańców.
- Nie możemy używać światła – zaznaczyła, skoro miały razem z Viv wybrać się na spacer dookoła ogrodzenia wypożyczalni. Jeden z boków posesji sąsiadował w bliskim sąsiedztwie z wodą, więc tamtędy zdecydowanie nie przejdą. Nic nie stało jednak na przeszkodzie, aby spojrzeć na warsztat z tyłu budynku. Musiały przecież istnieć jakieś okna, którymi dało radę przerzedzić nadmiar ewentualnego dymu, albo pyłu, obecnego przy dłubaniu w autach, albo łodziach.
W pół zgarbionej pozycji przesuwała się do przodu, mocno zaciskając zęby za każdym, nieopacznym nadepnięciem na niewidoczne patyki. Na szczęście, łamane drewno nie wydawało aż tak głośnego dźwięku.
Znajdując się niedaleko ogrodzenia warsztatu od tylnej strony, ostrożnie stawiając nogi w wysokiej do połowy ud trawie, skupiła wzrok na małym okienku, w którym widać było dwie postaci: mężczyznę o ciemnych włosach i kogoś nieco smuklejszego, z kapturem na głowie. Identyfikacja twarzy była praktycznie niemożliwa. Obie postaci wzrok miały skierowany w dół, zupełnie, jakby kogoś zawzięcie wypytywały. Nieszczęśnikiem musiał być rzecz jasna Świstak.
- Nie nadepnęłaś na żadnego węża? - odezwała się szeptem, dociskając podeszwy butów do podmokłej ziemi. Takie warunki sprzyjały najróżniejszej maści zwierzętom, więc obecność gada pod nogami wcale by jej nie zdziwiła. Anakondy ludożercze zamieszkiwały jedynie Brazylię, więc tego konkretnego dusiciela mogły wyeliminować z listy.
Uniosła brwi nieco wyżej, gdy Boris pojawił się w okienku, nagle dźwignięty do góry. Cała trójka skierowała się w stronę głównego wyjścia z warsztatu, o czym świadczył donośny łoskot starych drzwi.
- Zabierają go stąd…? - Poruszyła się na niestabilnym podłożu, zerkając w stronę, z której nadeszły razem z Tang.
Przeklęła swoje zachowanie w myślach. Jeszcze na parkingu mogła zrobić zdjęcie zaparkowanych pojazdów i ich tablic rejestracyjnych, tak na wszelki wypadek. Gdzie indziej zmierzała cała ekipa, jeśli nie do samochodów?
- Chodź, zaraz ich zgubimy.
Woda plusnęła krótko, gdy Warren ruszyła do przodu, tym razem sięgając przy okazji po telefon.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Świstak zapewne nie zdawał sobie sprawy z tego z iloma osobami zadarł przez to, że zdecydował się wejść na nowy rynek i w swoje interesy wkręcić niczego nieświadomych ludzi. Skoro w taki sposób urządził Warren to kto wie co jeszcze mógł odjebać i komu wywinąć podobny numer. Nie wspominając już o dealerach, którym zapewne próbował podkradać klientów.
- Mhmm... Ciekawe tylko co - mruknęła jeszcze pod nosem, lustrując uważnie rozgrywającą się przed nimi scenę.
Biorąc pod uwagę to jakie auta znajdowały się na parkingu mogły śmiało założyć, że w kryjówce znajdowało się co najmniej kilku ludzi. Nie mogły mieć pewności, co do tego ilu ich było, ale na pewno dla bezpieczeństwa mogły założyć, że byli oni uzbrojeni.
- No jasne - odparła na uwagę Val na temat oświetlenia.
Vivienne nie była głupia i zdawała sobie z tego doskonale sprawę. Prowadziła nielegalne biznesy od lat i to nie tylko z bezpiecznej loży w Shadow. Wiedziała jak nie przykuwać do siebie uwagi w terenie chociaż zapewne to Val miała w tym o wiele większe doświadczenie. Tylko, że niektóre rzeczy wydawały jej się być dosyć powszechnie znaną oczywistością.
Może i prowadząca do bramy droga wydawała się jedynym wejściem, ale nic nie stało na przeszkodzie, aby spróbowały odnaleźć jakiś inny punkt, w którym w razie potrzeby mogłyby się przebić bez zbędnego zamieszania i w miarę niepostrzeżenie.
W tym momencie Tang była naprawdę wdzięczna za to, że zdecydowała się na założenie bardziej sportowego obuwia, w którym mogła się swobodnie przemieszczać. Nie zawsze można było być elegancką. Przynajmniej teraz nie musiała martwić się o ewentualne zniszczenia.
- Nie - odpowiedziała krótko w momencie, gdy Val skierowała do niej pytanie o węża.
W zasadzie nie patrzyła pod nogi, trudno było zwracać uwagę na to co działo się w tak wysokiej trawie. Była jednak pewna, że nie zmiażdżyła stopą żadnego zwierzaka. Zamiast tego skupiła się na widocznym w oddali budynku. Wtedy też dostrzegła sylwetkę dobrze im znanego bandziora. Viv już wiedziała, że ten wieczór nie przyjmie obrotu na jaki obydwie liczyły. Dlatego zaklęła szpetnie pod nosem po chińsku.
- Na to wygląda - przytaknęła.
Zabierali go Bóg jeden wie gdzie, a one dwie mogły jedynie za nimi podążać jeśli tylko nie chciały zgubić śladu Świstaka. W teorii mogłyby to też olać, bo jeśli ktoś inny odjebie typa to jednocześnie rozwiąże ich problem. Co prawda Warren nie będzie mogła osiągnąć swojej zemsty, ale dobre i to. Na tym etapie naprawdę nie wiedziała czemu jeszcze się w to pakowały, ale ruszyła posłusznie za Val w kierunku wcześniej zaparkowanych samochodów. Oby tylko mogły za nimi niepostrzeżenie pojechać.

Val Warren
sumienny żółwik
Arisu#1538
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Musiały teraz bardzo uważać, aby nie zdradzić swojej obecności oprychom, prowadzącym Świstaka w stronę dzikiego parkingu. Przy wychodzeniu na wydeptaną ścieżkę, prawie skręciła sobie kostkę, zatrzymując jadowite przekleństwo na języku. Denerwowała się. Nie dała tego po sobie poznać (również, przez to, że było ciemno), ostrożnie przesuwając się do przodu, już bez pomocy światła. Razem z Vivienne musiały jak najszybciej dogonić zbieraninę. Nawet, jeśli nie otrzyma upragnionej szansy na dokonanie zemsty, przynajmniej dowie się, kto postanowił dać Borisowi nauczkę.
Nie była w stanie dokładnie określić liczebności drużyny, wyrwanej spod prawa. Pojazdy, którymi przyjechali na miejsce, również niespecjalnie rzucały się w oczy. Ktoś najwyraźniej wolał pozostać anonimowy, przynajmniej podczas potencjalnego wyrównywania rachunków.
- Zaczekajmy chwilę - powstrzymała Viv przed postawieniem kolejnych kroków, celem schowania za wysoką kępką krzewów, niedaleko wylotu na parking. Z tej perspektywy mogły obserwować światła i ustalić, którym pojazdem zostanie przewieziony Świstak.
Mrużąc oczy, zdołała dostrzec rejestrację ciemnej Toyoty. 237PPJ. To właśnie do tego samochodu wepchnięto Świstaka. Chwilę później parking wypełnił warkot silników i to był idealny moment do dyskretnego przejścia w stronę Audi należącego do Tang.
Oprawcy Świstaka wiedzieli już, że ktoś kręcił się w pobliżu starej wypożyczalni łódek. Mimo to, nie zawracali sobie głowy poszukiwaniem gapiów. Równie dobrze mogłoby rozchodzić się o zapalonych wędkarzy, albo potajemną schadzkę w zaroślach. Nic, czym poważni gangsterzy powinni zawracać sobie głowę.
- Szybko, zanim ich zgubimy - Warren wręcz wyskoczyła z krzaków, gdy ostatni z samochodów wjechał na drogę, prowadzącą na ulice Cairns. 237PPJ. W myślach, niczym mantrę powtarzała sobie symbole tablicy rejestracyjnej, dopadając do klamki od strony pasażera.
- Kim oni do cholery są? - pomyślała na głos, już w samochodzie. Pośpiesznie zapięła pasy bezpieczeństwa, zerkając tym samym na Vivienne. - Znasz ich? Może widziałaś przynajmniej coś charakterystycznego?
Val rzadko kiedy prowadziła interesy z lokalnymi rzezimieszkami, działającymi w Cairns, albo większych miastach Australii. Istniała wtedy większa szansa na wpadnięcie w pułapkę i wywleczenie na wierzch jej policyjnej przeszłości, utrudniającej świadczenie przemytniczych usług. Korzystała raczej z międzynarodowych kontaktów i tylko czasami, w pilnych sprawach, zaglądała do Shadow, albo innego przybytku, przyciągającego ludzi, prowadzących nielegalne interesy.
- Nic nie widać w tych pierdolonych ciemnościach.
Innymi słowy, ekipa wybrała sobie odpowiednią porę dnia do przesłuchiwania Świstaka (a może nawet jego torturowania).
Oby tylko Vivienne była w stanie niepostrzeżenie śledzić pojazd, przetrzymujący na pokładzie zmarnowanego dilera.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
W tej chwili naprawdę nie wiedziała czy powinny być wdzięczne temu, że działały pod osłoną nocy czy może przeklinać za to los. Z jednej strony dzięki temu faktycznie udało im  się z większą łatwością wtopić w ciemne tło i pozostać w ukryciu podczas podążania śladami zbirów, ale z drugiej strony w innych okolicznościach mogłaby jeszcze zdążyć strzelić fotkę tablic rejestracyjnych, czego z pewnością nie mogłaby w tych ciemnościach dokonać za pomocą swojego telefonu.
Zgodnie z poleceniem kobiety zatrzymała się na chwilkę, aby bezmyślnie nie wypaść na otwarty teren i nie pozwolić na to, aby ktokolwiek był w stanie nakryć je na skradaniu się wokół terenu parkingu. Jakby nie patrzeć życie było im jednak miłe i musiały podejść do tego wszystkiego w miarę rozważnie. Mogły być również wdzięczne za to, że nikt nie próbował rozglądać się za nimi ani nie postanowił chociażby przebić opon w nieznanym im pojeździe. Przynajmniej dzięki temu mogły bez większego problemu wskoczyć do środka.
- Czekaj chwilę - warknęła niemal, gdy już zajęła miejsce za kierownicą i odpaliła silnik, kierując się w ulicę, gdzie skręciły wcześniej auta prowadzone przez zbirów, którzy uprowadzili Świstaka. Nie zapalała świateł, aby nie rzucać się zbytnio w oczy. Nie chciała też zbyt szybko wyjeżdżać z parkingu, aby nie znaleźć się za blisko oprychów, którzy skapnęliby się dzięki temu błyskawicznie, że mieli kogoś na ogonie. Nie wiedziała na ile rozgarnięci byli, ale z pewnością nie zamierzała jakoś specjalnie ryzykować. I niby z jakiego powodu? Świstaka, którego równie dobrze mogli wziąć po to, aby jakiś wkurwiony rzezimieszek zajebał go na swoim własnym terenie?
- Nie mam, kurwa, pojęcia - odpowiedziała może nieco zbyt ostro i nerwowo, gdy tylko Warren skierowała do niej na wpół retoryczne pytanie. - Wyglądali na typowych mordobijców. Wynajętych albo i nie. Pewnie wiozą go do jakiegoś swojego bossa...
Przynajmniej tak to wyglądało z jej perspektywy. Postukała jeszcze w nerwowym tiku kilkukrotnie palcem o trzymaną kierownicę, walcząc z przemożoną chęcią sięgnięcia po papierosa, która pojawiała się w jej przypadku niezwykle często, gdy tylko znajdowała się w sytuacji stresowej.
- Jesteś pewna, że chcesz się dalej w to pchać? - zapytała jeszcze, podążając śladem ostatniego z aut, które wyjechało z parkingu. - Nie chciałabym, żeby ktoś nas zajebał, bo jechałyśmy za facetem, któremu planowałyśmy spuścić wpierdol.
To była kuriozalna sytuacja, ale chciała uszanować decyzję Val. Sama pewnie by sobie już odpuściła, ale zdawała sobie sprawę z tego, że w przypadku przemytniczki mogło to wyglądać inaczej ze względu na swoisty honor i zasady, którymi się kierowała. Mruknęła jeszcze potakująco na komentarz o ciemnościach, mając nadzieję, że faktycznie nie została zauważona przez jakiegoś smutnego pana w samochodzie przed nią, który postanowił zawlec ją prosto w pułapkę.

Val Warren
sumienny żółwik
Arisu#1538
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie sądziła, że Vivienne stanie się taka drażliwa, przy zwyczajnym pytaniu o ewentualną identyfikację zbirów. Z drugiej strony, właśnie rozpoczęły pościg za grupą niebezpiecznych gangusów, przez co stres rósł wprost proporcjonalnie do pokonanego dystansu. W każdej chwili jakiś cwaniaczek mógł wychylić się z okna i zasypać okolicę mnóstwem strzałów. Tyle, że to nie Meksyk, ani Stany Zjednoczone… policja szybko namierzyłaby żartownisiów, chyba, że mieliby z mundurowymi jakąś umowę. Warren wcale by się nie zdziwiła.
- Tak - była pewna, ze chce się dalej w to pchać. Nie zamierzała przy tym dopuścić do sytuacji, w której obie musiałyby się obawiać o swoje życie. To jeszcze nie ten moment. Warren potrzebowała przynajmniej kilku najbliższych lat, zanim jakiś szaleniec zechce ukrócić jej żywot.
- Będziemy ostrożne. Nie pierwszy raz to robię.
Nawet, jeśli byłby to pierwszy pościg w jej życiu, zachowałaby pełen profesjonalizm, wyuczony przez lata babrania się w przemytach i innych fuszerkach. Wiedziała co robi i nie zamierzała narażać zdrowia i życia Viv.
- Ty chyba z resztą też - z ukosa spojrzała na towarzyszkę, pijąc do jej zawodowego doświadczenia. Śledzenie konkurencji to przecież nie pierwszyzna. To nic, że w sytuację były zamieszane osoby trzecie, w postaci karków, przesłuchujących Świstaka. Dorwali go pierwsi, ale to nie oznaczało, że Val odpuści.
Wrogowie moich wrogów są moimi przyjaciółmi? Niekiedy to powiedzenie okazywało się adekwatne, jednak dziś… wszystko się okaże.
- Kierują się w stronę centrum - skomentowała po dłuższej chwili jazdy, widząc, jak pojazd skręca w stronę jednego z klubowych przybytków. The Woolshed. Dudniąca muzyka nabrała mocy, gdy razem z Tang zbliżyły się w okolice budynku. Ciemna Toyota przewożąca na pokładzie Borisa zajechała na tyły, odgrodzone furtką. Ta zamknęła się, gdy pojazd zniknął za winklem.
Sądząc po ilości osób stojących pod klubem, ubranych w ekstrawagancki sposób, z elementami tęczy, zapowiadało się na jakąś tematyczną imprezę. Gangusy okładające Świstaka w jego opuszczonej wypożyczalni pasowały do tego obrazu jak pięść nosa. Warren tym bardziej nie mogła usiedzieć na miejscu. Chciała wiedzieć, o co w tym wszystkim chodziło.
- Jeśli chcesz, możesz zostać w samochodzie - zarządziła, odpinając pas bezpieczeństwa. Zatrzymały audi po drugiej stronie ulicy, aby nie rzucać się zbytnio w oczy. Ktokolwiek zdecydował się porwać Świstaka, uchodził raczej za tolerancyjną osobę (chyba, że to jakaś wymyślna zasłona dymna).
- Ja muszę się trochę rozejrzeć - lekko zmrużyła oczy, zatrzymując spojrzenie na wejściu do klubu. Nie widziała żadnych postawnych bramkarzy, ale być może mili panowie stali w środku, wyskakując znienacka zza rogu, aby wykopać nieodpowiednich gości. To nic. Val z pewnością znajdzie sposób na dostanie się do środka i dyskretne wybadanie tematu. Nie miała co prawda żadnego tęczowego drobiazgu, ale samym sposobem bycia powinna dostatecznie przekonać ochroniarzy do tego, iż należała do kolorowych ludzi.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Oczywiście, że była drażliwa. Nie spodziewała się takich komplikacji i z pewnością nie pisała się na podobny rajd po podejrzanych lokalach w ślad za zbirami, które zgarnęły typa, któremu i tak planowały wpierdolić. Dla niej było to podejmowanie zbędnego ryzyka chociaż postanowiła jak prawdziwa przyjaciółka uszanować decyzję Val i jechać tam, gdzie sobie tego tylko przemytniczka życzyła. Czuła, że mogła popełniać błąd swojego życia, ale trudno.
Mruknęła jedynie twierdząco na stwierdzenie Warren. Owszem, nie pierwszy raz znajdowała się w podobnej, dosyć nieprzyjemnej sytuacji choć chyba częściej zdarzało jej się znajdować się po drugiej stronie i starać się unikać ludzi, którzy jechali jej na ogonie. Straciła już rachubę ile razy kręciła się bezsensownie po okolicach Cairns i Lorne, aby upewnić się czy na pewno za nią nie znajduje się śledzący ją pojazd. Nawet nie potrafiła ocenić, która opcja była bardziej stresująca.
Prawda była taka, że w tej sytuacji czaiło się zbyt dużo niewiadomych. Nie miały kompletnie pojęcia kto stał za całą tą akcją, kim był i jakie były jego relacje ze Świstakiem. Był kimś kto wkurwił się na niego, że próbował wchodzić na jego rynek czy może kimś kto zlecił mu wpakowanie się w ten cały szajs i był niezadowolony z jego poczynań? Opcji było wiele, a one bez większego przygotowania pchały się w sam środek akcji, nie wiedząc czego powinny właściwie oczekiwać. Z pewnością nie podobało się to Tang, ale nie mogłaby się zdobyć na to, żeby teraz wycofać się z tego wszystkiego.
Faktycznie kierowały się w stronę centrum, aż w końcu dotarły na miejsce, gdzie przewieziono Świstaka. Oczywiście, że nie mogły wejść tylnym wejściem, a została im jedynie opcja atakowania od frontu i próba zorientowania się w lokalu przez prawilne wejście jak każdy inny imprezowicz. O, ironio, że też musiały trafić akurat na jakieś gay party.
- Jak chuj, że idziesz sama - niemal warknęła, bo jeszcze tego brakowało, żeby Warren sama wpakowała się w jakieś gówno.
Nie wątpiła w jej instynkt samozachowawczy, ale jakby nie patrzeć we dwie miały większą szansę przeżycia czy też po prostu osiągnięcia czegokolwiek. Dlatego też, nie bacząc na całą otoczkę tego całego pierdolnika, wysiadła z auta w ślad za Val. W tym momencie była wdzięczna za to, że właściwie tylko jej nieco zabłocone obuwie można było określić jako sportowe, bo zawsze starała się wyglądać raczej wyjściowo. Na co dzień czy też raczej co wieczór pracowała w końcu w klubie także z pewnością nawet i bez zachowania odpowiedniego obuwia i tematycznych elementów mogła wyglądać jak przeciętna imprezowiczka.
Zaraz też podeszła do Warren, chwytając ją za dłoń i splatając ze sobą ich palce. Miały się prezentować jak para. W takim wypadku nawet jeśli ktoś przyczepiłby się o ich wygląd to mogłyby odparować, że same w sobie są wystarczająco tęczowe i nie potrzebują żadnych gadżetów, o które ewentualnie mogłyby się później pokusić gdyby tylko ktoś je sprzedawał podpitym gościom lokalu.
- Jesteśmy razem, jasne? - spytała ją jeszcze, by nie pozostawić jej żadnych wątpliwości.
Dopiero wtedy pociągnęła ją w kierunku wejścia do klubu. Pora rozpocząć imprezę życia.

Val Warren
sumienny żółwik
Arisu#1538
ODPOWIEDZ