pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Percy skrzywił się na samą myśl toksyczności tego omawianego związku Ginny. Nawet jeśli jego związek z Perrym był daleki od perfekcji i też znajdowała się w nim namiastka toksyczności, gdy tak się rozstawali i wracali do siebie, to jednak mimo wszystko nigdy nie było w nim przestrzeni na takie świństwa, które zrobił Josh swojej dziewczynie. I nie było w tejże relacji żadnych socjopatycznych manipulacji. Dlatego Percy oczywiście mocno Montgomery współczuł. Ale współczuł też Hargreevesowi, że znalazł się nieświadomie między młotem a kowadłem i odwróciło się to ostatecznie przeciwko niemu. — Straszne ścierwo z niego — skomentował jeszcze Matthews, potrząsając głową, bo chyba nic więcej nie miał tutaj do dodania. — Daj jej czas. Nawet jeśli ci na niej zależy to nic już więcej nie możesz zrobić poza olewaniem teraz Josha — oznajmił Percy i poklepał go przyjaźnie po barku w geście pocieszenia. Pewnie, że go wysłuchał – w końcu był jego najlepszym przyjacielem i taka była jego rola. — Szkoda tylko, że to całe porn revenge uszło mu na sucho — dodał ze zmarszczeniem brwi, bo faktycznie, jeśliby można czegoś żałować to właśnie tego. Ale sprawa była już jednak przedawniona.
No wow… — mruknął ze szczerym śmiechem Percy i przewrócił oczyma. — Tylko nie przesadź z tą pewnością siebie — oznajmił ironicznie, śmiejąc się z niego i oddając mu lekko tego kuksańca. — Pfff, jasne. Spicy szczegóły. Nic się nie dzieje — powiedział z lekkim roztargnieniem. Ostatnią żenującą rewelacją w życiu Matthewsa była ta cała akcja z Dexterem, bo po tym raczej się uspokoiło wszystko na tych bardziej prywatnych obszarach jego życia. Oczywiście gdzieś po drodze była też Lia i to całe wpakowanie się w krzywe akcje, później jeszcze Percy był w szpitalu z powodu wypadku, a wcześniej spędził sporo czasu w domu z powodu urazu, któregoś doświadczył podczas walki. Ale poza tym naprawdę nic się u niego nie działo. Perry nadal był gdzieś tam – zainteresowany jedynie przyjaźnią (zupełnie jak Jake, co za failure z tymi uczuciami, przysięgam) – natomiast Percy’emu chyba pozostawała rola mistrza Yody w życiu Pellego oraz życie singla. — Alee… chyba będę miał prośbę — zerknął niepewnie na przyjaciela. — Mogę u ciebie przenocować z niedzieli na poniedziałek? Wiesz, mam walkę i nie chcę się pokazywać dziadkowi na oczy po niej — powiedział z cichym westchnieniem.
Jake Hargreeves
IT ninja — wszędzie
22 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Jego matka robi mu za kumpelkę, a dziadkowie za rodziców. Wpadkowy syn Rufusa, którego nigdy nie poznał. Studiuje, programuje i ogarnia owczarka Javę. Mieszka z psem na bagnach i uwielbia te dni kiedy nie musi widywać się z ludźmi
Jake nie mógł zaprzeczyć, że Josh był właśnie takim ścierwem. Mocne słowa, ale oddawały w całości to jaki Josh był dla dziewczyny, ale też dla kumpli. Najważniejsze, że udało im się wyrwać spod jego wpływów i na ten moment nie zatruwał im już życia. Ginny musiała jeszcze dojść do siebie po tym wszystkim, ale Hargreeves mocno wierzył w to, że czas w końcu uleczy jej rany. Miał też cichą nadzieję, że mimo wszystko on i Ginny będą jeszcze kiedyś w stanie ze sobą normalnie rozmawiać, śmiać się i żartować - ale póki co nie chciał tego wypowiadać na głos, żeby nie zapeszyć.
Uśmiechnął się lekko do przyjaciela, kiedy ten poklepał go po barku.
- Racja. Ale też myślę, że za dużo czasu minęło i odgrzebywanie tego wyrządziłoby Ginny więcej szkody niż pożytku. Wiesz, ludzie też nie są głupi i mało kto ze starej ekipy wziął jego stronę - odparł. Josh został niemal sam jak palec w tym swoim nędznym życiu, a to też jakaś forma kary. I Jake podejrzewał też, że powrót do tego wszystkiego byłby dla Montgomery zbyt bolesny, zwłaszcza że włożyła kawał pracy w to żeby jakoś wrócić do względnej normalności.
Roześmiał się kiedy oberwał w bok, jednocześnie trochę zawiedziony, że Percy nie opowie mu tu żadnych hot nowinek o swoim życiu. To znaczy, brak takich wieści też był dobrą informacją - przynajmniej Jake wiedział, że Percy nie wpakował się w kolejną dziwną i niebezpieczną akcję. Chociaż jego kolejne słowa wywołały w nim lekką złość, bo oczywiście nie był fanem walk przyjaciela i zawsze będzie rugał za nie Matthewsa. Jednocześnie jednak nigdy nie odmówi mu pomocy - również i w tym przypadku, bo jednak spokój dziadka Percy'ego liczył się bardziej niż foszki i kazania Jake'a.
- Stary, no wiesz że nienawidzę tych Twoich walk i uważam, że powinieneś przestać. Zwłaszcza po tym Twoim ostatnim urazie. Przecież Ty się sam prosisz o kolejne wizyty w szpitalu - stwierdził marszcząc gniewnie brwi. - No ale tak, jasne że możesz. Nie zostawię Cię przecież w potrzebie - tym razem to Jake poklepał Percy'ego po ramieniu. - A Twój dziadek to już w ogóle nie powinien Cię widzieć z obitą buźką - dodał. Jeszcze by nie poznał wnuczka, pomyślał że to jakiś bandzior kręci mu się po domu i wyjął wiatrówkę... Aż potrząsnął szybko głową, chcąc wybić sobie z głowy te fatalistyczne myśli!

percy matthews
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Percy pokiwał ze zrozumieniem głową. Oczywiście trzymał kciuki za swojego przyjaciela, by poukładało mu się wszystko w relacjach tak, jakby sobie tego życzył. I przede wszystkim był trochę dumny z niego, i z tego, jakim był dobry gościem, ale tego mu nie chciał mówić, bo przecież nie ma co za bardzo kumpla chwalić. Wiadomo.
Faktycznie Percy’emu ostatnio niemal udało się nie uwikłać w żadne dziwne akcje i był względnie bezpieczny. Praktycznie swoje dnie spędzał na chodzeniu do pracy, oglądaniu seriali i uderzaniu w worek treningowy. Nawet mu nie brakowało tych wszystkich stresowych sytuacji, w które jeszcze jakiś czas temu był uwikłany. Za to trochę mu brakowało kasy i być może dlatego już nieco niecierpliwił się, gdy nie miał żadnych ustawionych walk. Ale to miało się wreszcie zmienić i jedyne, czego potrzebował Percy to tylko noclegu. Uśmiechnął się krzywo do przyjaciela, gdy ten tylko otworzył usta. — Okej, błagam, nie praw mi kazań — powiedział z westchnieniem, ale mimo wszystko uśmiechnął się do niego, bo wiedział, że Jake nie robi tego złośliwie. Tylko z czystej troski. Tyle, że takie gadanie zawsze przypominało mu o kłótniach z Perrym i poniekąd był to dla niego trigger. — W każdym razie dzięki — powiedział z ulgą, gdy ostatecznie usłyszał zgodę. Wiedział co prawda, że zawsze mógł na Jake’a liczyć i pewnie nawet wiedział, gdzie ten trzymał zapasowy klucz do chatki, ale mimo wszystko zawsze wypadało zapytać.
A później pewnie lekko przegięli z alkoholem i Percy gadał Jake’owi o gwiazdozbiorach i z jednym zamkniętym okiem pokazywał mu konstelację Syriusza i Regulusa, gadał też o kosmosie, i jak to w ogóle jest możliwe, że nie wynaleziono jeszcze galaktycznego footballu i biegał w samych gatkach po plaży udając czaplę. A Jake zapewne w pewnym momencie stwierdził, że będzie udawał Chrystusa i stał na kłodzie, na której uprzednio siedzieli, i udawał, że schodzi z krzyża, lądując w piasku. A przynajmniej mam nadzieję, że tak właśnie robił, heh.
Jake Hargreeves :lol:

/ zt x2
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.

Nieczęsto zdarzało się blondynce wstawać bladym świtem w niedzielne poranki, zwłaszcza gdy spowodowane to było aktywnością na powietrzu i wycieczkami za miasto. Lubiła korzystać z okazji do dłuższego wylegiwania się w pościeli i każdy kto znał Worthington wiedział, że nie sposób wyciągnąć jej z łóżka przed godziną jedenastą. Ekscytacja dniem spędzonym w towarzystwie Brada sprawiła, że wstała jeszcze przed planowanym budzikiem i przygotowała się na podróż, która zajmie im przynajmniej pół dnia. Zaopatrzyła się w zwiewną chustę, która mogłaby okryć głowę przed prażącym słońcem, kilka kanapek, owoców oraz kilka butelek wody, które najpewniej uratują ich przed odwodnieniem.
Mężczyzna odebrał ją z parkingu przy linii drzew, prowadzących wgłąb tutejszych lasów i gdy znalazła się z nim w pojeździe, przerzuciła swój niewielki plecak na tylne siedzenia. Dopiero wtedy poczuła się odrobinę skrępowana, co przełożyło się na ciszę w jego samochodzie. W tej jednej chwili, dziewczyna nie nadawała jak najęta, skupiając swój wzrok nie na jego silnych dłoniach, które pewnie trzymały skórzaną kierownicę, a na widokach, które miała za oknem. Sama nie wiedziała dlaczego jego osoba tak bardzo ją fascynowała, jednak mogło mieć to związek z tym, że chłopcy w jej wieku zwyczajnie jej się przejedli. Weatherly - jak sądziła - miał jej nieco więcej do zaoferowania, a fakt, że wydawał się niemożliwy do zdobycia, jedynie zachęcał dziewczynę do tego by spróbować. Poza tym był cholernie przystojny, a to przemawiało za nią najbardziej.
Po dotarciu do portu, przesiedli się na prom, oferujący darmowe wycieczki na Gadhun Island i po około trzydziestu minutach, znaleźli się już na syreniej wyspie. Blondynka, nie chcąc wygadać się przed nim, udawała, że wcale nie zwiedziła wyspy w z dłuż i w szerz, pozwalając tym samym by to on był przewodnikiem tej wycieczki. Zaczęli od wraku statku, który swym pokaźnym rozmiarem robił na turystach największe wrażenie. Potem skierowali się do rzeźby syreny przy której, dziewczyna nie omieszkała podzielić się z nim ciekawostkami i legendami o syrenach, które swą urodą i śpiewem ściągały na rybaków pewną śmierć. Cóż, ona sama wcale nie planowała popełniać żadnego morderstwa, jednak podobnie jak te mistyczne kobiety, zwabiła tu podstępem mężczyznę, którego zwyczajnie w świecie pragnęła m i e ć. I tak naprawdę, wyspa nie miała więcej do zaoferowania, jednak brunet namówił ją by obejrzeć tutejsze skały, jaskinie i naderwany most, wiszący nad urwiskiem. Nie była przyzwyczajona do tak długich, pieszych wycieczek w palącym słońcu, dlatego zarządziła kolejny przystanek by móc nawodnić organizm i pozwolić nogom na chwilowy odpoczynek. Wiedziała, że ich wycieczka zbliżała się ku końcowi i niezadowolona ze swych efektów, wykorzystała okazje by pod jego nieobecność, spowodowaną wizytą w leśnej toalecie, podkraść mu kluczyki od auta. Być może opóźni to ich powrót do miasteczka?
Gdy słońce zaczęło wschodzić na horyzoncie, skierowali się w stronę przybrzeżnego, małego portu z którego odpływały łodzie, jednak zanim weszli na pokład, brunet zaczął chaotycznie szukać kluczyków od swego pickupa w przednich kieszonkach plecaka. Gdy okazało się, że zaginęły, dziewczyna pierwszorzędnie odegrała zdziwienie i wraz z nim, przeszukała torbę, wyrzucając z niej wszystko na piasek. Gdy pewnym okazało się, że nie mieli sposobności wrócić do swych domów, blondynka zaproponowała by przeszli się ścieżkami, które przemierzali, a gdy po kolejnej godzinie, nie przyniosło to efektów, padła swoimi czterema literami na piasek, czując palący ból w stopach i westchnęła.
Wiesz, że kolejny transport na kontynent jest dopiero jutro, prawda? Nie mamy jak wrócić do domu — odparła zmartwiona, widząc kręcącego się w miejscu mężczyznę. Dobra, czuła małe wyrzuty sumienia, bo zamierzała podrzucić mu je wcześniej i zdążyć na ostatni prom, jednak nie miała odwagi by przyznać się do podstępu i zmuszona była grać dalej. Zdarzało jej się spędzać noce pod gwiazdami, jednak nie na bezludnej wyspie i z marnym zapasem jedzenia. — Przepraszam, to ja cie namówiłam na tą wycieczkę. Utknęliśmy tu przeze mnie — odparła, wyginając usta w podkówkę, licząc na to, że jeśli przeprosi go z innego powodu, poczucie winy będzie mniejsze. Zdjęła z ramion plecak i odnalazła w nim telefon, jednak nie miała zasięgu i możliwości poinformowania współlokatorki o tym, że nie wróci do domu na noc.


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
006.

Sporządził d ł u g ą listę rzeczy, na jakie powinien poświęcić wolną niedzielę. Jednym z pierwszych punktów było zajęcie się – ponowne, bo kuter nie po raz pierwszy sprawiał mu takie kłopoty – naprawą przeciekających uszczelek. Nieco niżej wymienił zrobienie prania; nie posiadał obszernej garderoby, przez co zaskakująco często musiał prać swoje ulubione, kraciaste koszule. Zamiast tego pakował plecak (jedną z nielicznych pamiątek wskazujących na to, że niegdyś pracował dla australijskiego wojska), wypychając go wszystkim, co uznał za przydatne: butelkami z wodą, proteinowymi batonami czy paczką chusteczek. Mówiąc szczerze, czuł się idiotycznie. Czuł się idiotycznie, bo okazał się s t a r y m durniem, nieumiejącym wykazać się asertywnością względem ł a d n e j dziewczyny. A przecież nie był już podlotkiem! Cholernie dawno minęły czasy, kiedy bawiło go podrywanie dziewczyn napotkanych w różnych zakątkach świata, podczas odbywania kolejnych służb. Gdyby wówczas – gdzieś pomiędzy nocą spędzoną w koszarach, a strzelaniną rozpętaną przez rebelianckich najemników – natknął się na Susan, byłby gotów oddać ostatnią butelkę przeszmuglowanego alkoholu, byle tylko pozostali członkowie kompanii trzymali się od niej z daleka, zostawiając mu czyste pole do manewru. Zdobyłby ją. Pozwoliłby, aby ściągnęła z niego ciężki mundur, a następnie – bardzo powoli, bo tak lubił najbardziej – sam pozbawiłby ją ubrań. Następnie, obudziwszy się przed nastaniem świtu, w idealnej ciszy zebrałby swoje rzeczy i wyszedł z mieszkania (bądź hotelowego pokoju, wcześniej regulując rachunek). I tylko czasami, leżąc na pryczy między dwudziestoma innymi mężczyznami, za których gotów był oddać życie, wracałby myślami do wspomnienia o niej. Z czasem zatarłoby się ono, pozostawiając po sobie jedynie przekonanie, że ta noc miała miejsce w rzeczywistości, a nie była wytworem wyobraźni stęsknionej za kobiecym c i a ł e m. Wiele zmieniło się od tamtych czasów, a sam Bradley stał się zupełnie innym człowiekiem. Teraz myślał przede wszystkim o tym, jak nieodpowiednim towarzystwem był dla młodej blondynki, która wydawała się być zainteresowana jego osobą. I choć przeszło mu przez myśl – i to więcej niż raz – by odwołać wycieczkę, nie zrobił tego. Zwyczajnie nie chciał wyjść na większego łajdaka, niż był w rzeczywistości.
Przez większą część ich wspólnej wyprawy wydawało się, że nie będzie tej decyzji żałował. Podczas spacerów, których intensywność mógłby porównać najwyżej z r o z g r z e w k ą, koncentrował uwagę na otoczeniu. Z ostrożnością wybierał tematy do rozmów, trzymając się z daleka od tych, które mogłyby zwieść go na manowce. Może wyszedł przez to na nudziarza, ale niespecjalnie mu to przeszkadzało. W innych okolicznościach, gdyby samotnie przemierzał wyspę, zapewne połowę dnia spędziłby, nurkując w pobliżu wraku lub próbując swoich sił we wspinaczce. Może nawet zaryzykowałby skokiem z urwiska? W obecności Susan zachowywał rozwagę. Im dłużej spacerowali, tym bardziej była zmęczona; bo choć dzielnie próbowała dotrzymać mu kroku, nie mogła zbliżyć się do tego, jak wytrzymałe były jego mięśnie doświadczone piętnastoma latami służby.
I gdyby nie to, co miało miejsc przed zachodem słońca, prawdopodobnie uznałby dzień za całkiem udany. Niestety, gdy stało się jasne, że z g u b i ł klucze do samochodu, jego nastrój uległ diametralnej zmianie. Przede wszystkim był na siebie zły. Wystarczyła chwila nieuwagi! Krótkie rozproszenie – pewnie spoglądał wówczas na dziewczynę, z zapałem opowiadającą o syrenich legendach – by wezbrał w nim gniew. Próbował tłumić go przed dziewczyną (w końcu nie ponosiła winy za jego g ł u p o t ę), jednak przychodziło mu to z wyraźnym trudem. — Wiem — odpowiedział krótko, intensywnie zastanawiając się nad tym, jakie pozostały im opcje. Osobiście nie miał problemu ze spędzeniem nocy pod gołym niebem – każdą wystarczająco ciepłą i tak przesypiał na pokładzie łodzi, nie pod nim. Jednak ze względu na dziewczynę naprawdę chciałby wrócić do miasteczka. — Nie masz racji. Utknęliśmy tutaj przeze mnie. To ja miałem klucze, więc to ja je zgubiłem. Nie wiem, jak mogłem do tego dopuścić. Byłem nieuważny — powiedział i kopnął plecak, który dla pewności raz jeszcze przeszukał.
Wyprostował się i wziął głęboki oddech. Myśl, powtarzał sobie, myśl.
— Spędzimy tutaj noc — zawyrokował, choć przynajmniej od godziny oboje byli tego świadomi, mimo że żadne nie powiedziało tego na głos. — Nie będzie to najwygodniejsze, ale nie sądzę, by coś nam tutaj zagrażało. Prom z turystami kursuje regularnie, więc to na pewno odstraszyło zwierzęta. Rozpalę ognisko, zaśniesz, a ja będę czuwał. Na wszelki wypadek — rozporządził. Nie wiedział nawet – nie mógł sobie przypomnieć – czy choć raz wspomniał o tym, że w przeszłości był żołnierzem i właśnie dlatego pełnienie całonocnej warty nie było dla niego niczym szczególnym.

suzie worthington
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Nie przeszło jej przez myśl, że mężczyzna mógłby mieć cokolwiek wspólnego z wojskiem. Zawierzyła jego słowom i była święcie przekonana,że to hydrauliką zajmował się przez całe życie, jednak wynikało to jedynie z jej niewiedzy. Owszem, był sprawny kondycyjnie i wyglądał na kogoś, kto myślami odpływał w zupełnie inne, niekonieczne przyjemne miejsca, co zdarzało się przecież weteranom wojennym ale nie, nie domyśliła by się za żadne skarby świata. Wychodziła z założenia, że każdy facet był sprawniejszy fizycznie, a w dodatku, ona sama nie miała przecież zbyt wiele wspólnego ze sportem. Poćwiczyła od czasu do czasu w zaciszu domowym bądź zdobyła się na jogging po lesie, jednak nie dbała o formę systematycznie. Na pewno zdążył się o tym przekonać podczas kilkugodzinnej przeprawy przez wyspę.
Była na siebie wściekła; po co w ogóle zabierała mu te klucze? Mogła od razu pomyśleć o tym, że przeciągnięcie wycieczki nie będzie wcale oznaczać, że brunet poświęci czas j e j. Był rozzłoszczony i skupiał się na szukaniu kluczy do swojego auta, więc jej podstęp przyniósł zupełnie odwrotny efekt. W dodatku musieli spędzić noc na syreniej wyspie, którą kojarzono z licznymi opowiastkami ze zjawami i osobami, które nigdy nie wróciły na ląd. Gdy wziął winę na siebie, poczuła ucisk na gardle, nie miała pojęcia co powiedzieć. Było jej tak cholernie głupio i nie wiedziała jak mogłaby ten problem odkręcić. Przyznanie się do kradzieży, sprawiłoby, że jedynie straciłaby w jego oczach, a i do domu nie mieliby sposobności wrócić. Milczenie jednak sprawiało, że mocno się denerwowała. Mogła oczywiście zrzucić to na fakt, że najzwyczajniej w świecie się bała.
Przestań — odparła, nie mogąc wysłuchiwać tego kajania się, gdy kluczyki spoczywały w jej plecaku. Nie mogła się wygadać, musiała pociągnąć tę farsę do końca i zastanowić się jak rozwiązać problem spędzenia nocy na plaży. Robiła to już wcześniej, więc nie powinno jej to robić większej różnicy. — Takie rzeczy się zdarzają, każdemu. Jutro z samego rana spróbujemy przeszukać teren jeszcze raz, mamy jeszcze trochę wody i jakieś owoce na śniadanie — dodała, chcąc go odrobinę uspokoić. Musiał przecież zrozumieć, że kluczyki nie wyparowały i odnalezienie ich było całkowicie realne. Żałowała tylko, że nie mogła wręczyć mu teraz tych kluczyków ale musiała zrobić to przy najbliższej sposobności, tak by przestał zamartwiać się przez resztę nocy.
Poradzę sobie, wyluzuj. Mieszkam w Tingaree i niejednokrotnie spędziłam noc na plaży — uśmiechnęła się, grzebiąc w swoim plecaku w poszukiwaniu butelki wody — Poza tym, to bezludna wyspa. Nikt nas nie napadnie — odparła i gdy zlokalizowała butelkę, odkręciła ją i wzięła kilka łyków, starając się oszczędzać prowiant jak tylko się dało. Teraz, oddała by wszystko za cheesburgera i matche. Gdy schowała plastik z powrotem do torby, podniosła się ciężko i otrzepała się z piasku — Rozejrzę się za jakimiś patykami — rzuciła, wskazując ręką kierunek w który zamierzała się udać tak, by w razie czego wiedział gdzie jej szukać. Doskonale jednak wiedziała gdzie była. Oddaliła się nieco dalej niż powinna, zbierając po drodze nadające się do ogniska knieje, a gdy dotarła do miejsca w którym uprzednie zrobili sobie przystanek, zatrzymała się. Wolną dłonią, sięgnęła do tylnej kieszeni szortów i wyjęła kluczyki od pickupa, którym przyjrzała się dłużej. Zrzuciła je odruchowo na ziemię i zadbała o to by były na nich ślady piasku. Po około dziesięciu minutach wróciła.
Nie zgadniesz co znalazłam. Oczywiście poza pokaźnym zapasem rozpałki — krzyknęła, wychodząc z zarośli i uśmiechnęła się szeroko. Ku jej zdziwieniu, mężczyzna sprawnie poradził sobie z rozpaleniem ogniska.

Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Zamierzał dopilnować, by tak zostało. O jego wojskowej przeszłości wiedziało niewielu mieszkańców miasteczka, głównie – tak jak on – mający związek z armią. Podobne doświadczenia ułatwiały wymianę informacji, lecz nie sprawiały, że stawały się one l ż e j s z e. Hydraulik, majster, złota rączka – to przyszłość, z którą musiał się pogodzić. Monotonna, banalna i pozbawiona przywileju przywdziewania munduru. Munduru, który przez piętnaście lat noszenia, zdawał się stopić z ciałem, tworząc nierozerwalną całość. Niestety nawet tego nie udało mu się zatrzymać. W jego życiu nie było miejsca na stabilizację.
Nie znając prawdy, siebie postawił w roli winnego. — Być może zdarzają się innym, lecz nie mnie — odpowiedział, niewątpliwie przekonany, że pod jego czujnym okiem sytuacja tego typu nie powinna mieć miejsca. Obecność dziewczyny – oraz przekonanie, że zabierając ją ze sobą, powinien był wykazać się większą odpowiedzialnością – jedynie potęgowała rozdrażnienie. Gdyby odwiedził wyspę sam, w trakcie zwiedzania również gubiąc klucze, jego złość nie byłaby mniejsza, za to poczucie obowiązku wobec Susan nie dręczyłoby go tak dotkliwie.
Zgadzał się z argumentami, które wysunęła. Mieli wodę oraz kilka przekąsek, a jedyne niebezpieczeństwo, jakie mogło im zagrażać, stanowiły zwierzęta. Nie uważał jednak, by było to zagrożenie realne, bowiem sama obecność ludzi, a także rozpalony ogień powinny zniechęcić mieszkańców gęstwiny do odwiedzenia plaży. Dlatego nie przejął się żadną z tych kwestii, nie to go gnębiło. Prawdę mówiąc, nawet bez zaopatrzenia wytrzymaliby jedną noc, nie ryzykując zdrowiem. Ludzkie ciało potrafiło znieść ogromne niewygody; blondynka prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z tego, jak niesamowitymi zdolnościami obronnymi wykazałby się jej organizm postawiony krytycznym położeniu. — Wyluzuj? Doskonała rada — mruknął gniewnie, mimo że nie miał prawda wyżywać się na dziewczynie. To z brakiem kontroli nie potrafił sobie poradzić. Zgubienie kluczy to pryszcz! Zapasowy komplet leżał bezpiecznie w sejfie ukrytym pod pokładem kutra, więc gdy zejdą z promu, będą mogli zwyczajnie zamówić taksówkę lub skorzystać z autobusu.
— Oddalając się, zwróć uwagę, by widzieć ocean. Nie wchodź w las głębiej — powiedział. Miało to zabrzmieć jak prośba, niestety po opuszczeniu ust, jego ton przybrał formę rozkazu. Jego intencje były dobre, ale przykryło je zdenerwowanie połączone z niepokojem.
Senior, jego więzienny druh, miał rację. Zapanować nad gniewem siedzącym w człowieku można tylko nie dając mu powodów do wzburzenia.
Odprowadził dziewczynę wzrokiem, a kiedy zniknęła za drzewami, zajął się rozpaleniem ognia. W plecaku miał wszystko, czego potrzebował łącznie z zapalniczką. Drewniane kłody zapłonęły, bijąc ciepłem.
Zerknął na zegarek. Postanowił pójść w ślad za Susan, jeśli ta nie pokaże się na plaży w przeciągu następnych pięciu minut. Na szczęście zauważył ruch w zaroślach, a następnie sylwetkę dziewczyny. — Skaleczyłaś się — w pierwszej kolejności odniósł się do zadrapania na jej odsłoniętym ramieniu. — Kluczyki, założę się, że znalazłaś cholerne kluczyki — dodał, siląc się na uśmiech, lecz uzyskał jedynie krzywy grymas. Wziął je w dłoń i przerzucił między palcami. Małe, cholerne, klucze. Kto by się spodziewał, że wywołają w nim takie wzburzenie?

suzie worthington
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Blondynka była ciekawska i często zdarzało jej się zadawać niewygodne pytania ale miała tez wyczucie czasu i wiedziała, kiedy takowych nie zadawać. Mężczyzna był typem ponuraka, do którego ciężko było przedostać się przez gruby mur, który wokół siebie wybudował by trzymać ludzi na dystans ale blondynka wcale nie zamierzała z tego powodu rezygnować. Lubiła wyzwania i wierzyła, że brunet był warty jej zainteresowania. Chciała się przekonać, co kryje się pod grubymi warstwami ponuraka, którego przyłapanie na uśmiechu graniczyło z cudem. Zdążyła już zauważyć, że takie piesze wycieczki i eksploracja to był jego żywioł, więc cieszyła się, że udało im się ten wypad zorganizować!
Nie chciała się przekonywać o tym ile potrafił znieść jej organizm, gdy był odcięty od słodkiej wody i pożywienia. I naprawdę wierzyła, że nie musiała, bo wciąż posiadali zapasy, które po rozsądnym porcjowaniu, powinny wystarczyć im do rana. Nie zamierzała bowiem marudzić, bo sytuacja w której się znaleźli to tylko i wyłącznie jej wina, o czym przypominała sobie niemalże co chwile.
Rozumiem, że jesteś zły z powodu kluczy i tego, że jesteśmy zmuszeni nocować w dziczy ale przecież nigdzie nie wyparowały. Jutro na pewno każde z nas znajdzie się we własnym domu — odparła, starając się go nieco uspokoić. Nie tak wyobrażała sobie spędzony z nim wieczór i wiedziała, że musiała jakoś to odkręcić. Zasłużyła na jego pretensjonalny tom i uszczypliwości.
Tak, tak — powiedziała pod nosem, ignorując jego rady, bo w przeciwieństwie do niego, znała tę wyspę na wylot. Nie był jej opiekunem i nie chciała by wczuwał się w tę rolę, bo była przecież dorosła. Potrafiła poradzić sobie w niewygodnych sytuacjach, nie bojąc się tym samym pobrudzić czy tez poskakać po krzakach. Od zawsze związana była z naturą i oceanem, dlatego potrafiła przetrwać i poradzić sobie w nieoznakowanych miejscach, co najpewniej jemu nawet nie przyszło przez myśl.
Wychodząc z zarośli, nawet nie zwróciła uwagi na rozcięcie na ramieniu, które poza zaczerwienionym punktem, nie wskazywało na żadną poważną ranę. Kręcąc się po takim terenie, ciężko było uniknąć zadrapań czy nawet wysypek, które wywoływały tutejsze, dzikie rośliny. Nie każdy zdawał sobie sprawę z ich obecności.
To nic, pewnie zahaczyłam o jakąś gałąź — odparła, machając ręką i uśmiechnęła się ciepło. Nie chciała pochopnie oceniać sytuacji ale myśl, że martwił się o nią choć odrobinę, napawała ją niemałą radością. Co prawda nie taką, jaka wymalowała się na jego twarzy, gdy wręczyła mu zagubione kluczyki od auta ale r a d o ś ć. — Znalazłam je w piasku, tuż przy kamieniu na którym ułożyłeś plecak gdy zrobiliśmy sobie przystanek — odparła, odrzucając patyki nie opodal rozpalonego ogniska od którego biło przyjemne ciepło. — Mam nadzieje, że teraz będziesz nieco spokojniejszy — dodała, siadając przy plecaku, by dać nogom odetchnąć. Zsunęła ze stóp swoje trampki i wcisnęła je w chłodny piasek, który przyjemnie koił ból.


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
— Niczego nie rozumiesz. Nie, jeśli uważasz, że klucze są dla mnie problemem — powiedział, kończąc temat.
Blondynka była tylko dzieckiem. Zapewne wychowywała się w wygodzie, nie podejrzewając, jak trudne może być życie. Nie zamierzał tłumaczyć, że samo popełnienie błędu może być gorsze od jego konsekwencji. Tak właśnie się czuł. Wkurwiony z powodu braku kontroli. Wkurwiony z powodu poczucia odpowiedzialności, której wolałby nie czuć, lecz nie potrafił się wyzbyć. Łudził się, że mógł znaleźć zadowolenie w spędzeniu całego dnia w towarzystwie ładnej (choć zdecydowanie za młodej) dziewczyny, niczego przy tym nie rujnując. Tymczasem wyszedł na durnia niepotrafiącego upilnować własnych rzeczy, przy okazji narażając towarzyszkę na niewygody wiążące się ze spędzeniem nocy pod otwartym niebem. Mogła powtarzać, że nie stanowi to dla niej problemu, mogła nawet twierdzić, że cieszy się p r z y g o d ą, ale dlaczego jemu miałoby to poprawić nastrój?
— Miałaś być ostrożna — przypomniał, nie bagatelizując zadrapania. To go przerastało. Małe, wydawać by się mogło, że nic nieznaczące sygnały, przypominały mu bardzo wyraźnie, dlaczego zrezygnował z utrzymywania bliskich kontaktów z ludźmi. Po prostu nie był wystarczająco silny, by się przejmować. Zbyt wiele go to kosztowało.
Tym razem postarał się, by historia nie zatoczyła koła. Klucze dopiął do zamka jednej z wewnętrznych kieszeni plecaka; zaginąć mogły tylko wraz z całym plecakiem, a do tego nie zamierzał dopuścić. — Dziękuję — powiedział, lecz było to ostatnie słowo, jakie wyszło z jego ust. Bo nie, wcale nie poczuł się lepiej. Owszem, klucze się odnalazły, lecz wiele brakowało, by Bradley odzyskał spokój. Dlatego milczał, nie chcąc p r z y p a d k i e m powiedzieć czegoś, na wysłuchiwanie czego blondynka nie zasłużyła.
Tak jak zapowiedział, nie zamierzał zasypiać. Za to ucieszył się, kiedy Suzan położyła głowę na własnym ramieniu i zamknęła oczy. Przez moment doznał wrażenia, jakby ponownie znalazł się w szeregach armii, jakby wyciągnął najkrótszą zapałkę, przez co musiał pełnić pierwszą ¬– w tym wypadku również jedyną – wartę.
Po kilku godzinach poczuł zmęczenie i senność. Nic nie wskazywało na to, by zachowanie czujności było konieczne, dlatego postanowił ściągnąć koszulkę i pozwolić oceanowi, by ten go rozbudził. Choć był środek nocy, wokół nie panowała absolutna ciemność. Księżyc wyraźnie odbijał się w wodzie, a plażę oświetlało wciąż palące się ognisko. Zimna woda szybko go otrzeźwiła i nagle poczuł ochotę, by porządnie zmęczyć mięśnie.

suzie worthington
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Zrobiła wielkie oczy i pokręciła głowa, nie rozumiejąc na czym polegał jego problem. Jeśli nie o klucze od auta to o co? Nie przyszło jej wcale na myśl, że mógł czuć się za nią jakkolwiek odpowiedzialny i zmagał się z pewnego rodzaju porażką, choć ona wcale tak tego nie postrzegała. Dawno nie robiła niczego szalonego i poniekąd cieszyła się na możliwość spędzenia nocy na bezludnej wyspie, odwiedzanej jedynie przez kutry, przywożące i odwożące zwiedzających Gadhun Island. Mieli jeszcze trochę jedzenia oraz ognisko, więc nic nie wskazywało na to, że mieliby tej nocy nie przeżyć. Pomyślała jednak, że złość mężczyzny była spowodowana faktem, że musiał z nią spędzić aż całą noc, bo na jej oko, był typem introwertyka, który niespecjalnie cieszył się czyimś towarzystwem zbyt długo. Własnie dlatego odpuściła sobie wszelkie rozmowy i pod wpływem jego tonu, ułożyła głowę na plecaku i spróbowała zasnąć.
Na świeżym powietrzu nie miała problemu z zasypianiem, zwłaszcza, że w tym czuć było bryzę, a dźwięk uderzających o brzeg fal i trzaskających od ciepła gałęzi, ukołysał ją jak małe dziecko. Przebudziła sie jednak po około czterdziestu minutach, czując jak coś po niej pełza. Podniosła się przestraszona i gdy dostrzegła małą jaszczurkę, wzdrygnęła się jedynie. Chwyciła ja między palce i odstawiła na piasek, pozwalając by tam wróciła w zarośla. Ku jej zdziwieniu, obok nie było bruneta, którego nieobecność w pierwszej chwili mocno ją wystraszyła. Czy to możliwe by zostawił ją tu zupełnie samą? Podniosła się w końcu i zaczęła się rozglądać, jednak dookoła panowała ciemność. Blask księżyca oraz bijące z ogniska światło nie mogły zapewnić jej pełnej widoczności, dlatego odeszła od ich prowizorycznego obozu i gdy usłyszała plusk wody, spojrzała w stronę oceanu. Widziała jedynie wynurzające się z wody plecy, jednak widok ten w zupełności jej wystarczył. Miała chwilę uporu, jednak po chwili postanowiła do niego dołączyć. Po całym dniu przechadzania się po wyspie w pełnym słońcu, kąpiel w oceanie odrobinę ją orzeźwi. Poza tym, nie byłaby sobą, gdyby nie przyjrzała mu się z bliska, prawda?
Korzystając z faktu, że jej nie zauważył, wróciła do ogniska, gdzie zrzuciła z siebie spodenki i koszulkę na ramiączkach. Ubranie stroju kąpielowego okazało się jednak strzałem w dziesiątkę, pomyślała. Wykorzystując element zaskoczenia, by go nie spłoszyć, zbliżyła się do brzegu i ostrożnie zamoczyła stopy, a dopiero później, ostrożnie weszła głębiej. Początkowo odczuwała nieprzyjemny chłód, jednak po chwili, była już w stanie w pełni się odprężyć, ciesząc się wodą, która opiewała jej spieczone ciało.
Więc tak nade mną czuwasz? Czaisz się w wodzie? — rzuciła żartobliwie i uśmiechnęła się, podpływając koło niego. Gdy zobaczyła go od frontu, omiotła go wzrokiem i wzięła głęboki wdech. Boże, czy to możliwe by starsi mężczyźni wyglądali tak dobrze?


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Nawet przez moment nie bał się o ż y c i e! Byłoby to karykaturalne, gdyby z powodu jednej nocy spędzonej w oddaleniu od cywilizacji, zaczął odczuwać takie obawy. Potrafił radzić sobie w znacznie trudniejszych sytuacjach i nie uważał, by kilka godzin bez posiłku mogło im zaszkodzić. Jedynym realnym niebezpieczeństwem były zwierzęta, lecz najwidoczniej trzymały się daleko od plaży, którą wyznaczyli na obozowisko. Natomiast gniew, którego nie potrafił się wyzbyć, wynikał głównie z popełnionych przez siebie błędów. Nie powinien był zabierać dziewczyny (ani nikogo innego) na teren, którego nie znał. Nie powinien był pozwolić sobie na utratę k o n t r o l i, a dopuszczenie do zgubienia kluczy było błędem popełnianym jedynie przez roztrzepanych nowicjuszy. Zachował się nieodpowiedzialnie i właśnie to go dobijało.
Żałował, że nie wszedł do oceanu wcześniej. Odbijające się od księżyca światło rozjaśniało plażę, ale było zbyt słabe, by przebić się przez powierzchnię. To uniemożliwiało widzenie pod wodą, dlatego nurkowanie nie sprawiało dużej satysfakcji. Za to mięśnie przyjemnie piekły, kiedy po przepłynięciu długiego dystansu, zatrzymał się w miejscu, niespiesznie poruszając rękoma tylko po to, by utrzymać się na powierzchni. Pojawiające się fale stwarzały przeszkodę, której pokonanie wymagało zużycia dodatkowej energii. Złapał oddech i zamierzał ponownie rzucić się w ocean, kiedy poza szumem wynikającym z ruchów wody, usłyszał głos blondynki. Obrócił się ku niej, zachowując niewzruszony wyraz twarzy, mimo że słowa, które usłyszał, odebrał jako zarzut w jego stronę. Może miała rację, może nie powinien oddalać się od ogniska i zamiast pływania wybrać bardziej statyczne ćwiczenia.
— Widać stąd ogień — odpowiedział. Nie zamierzał się tłumaczyć. Chciał jedynie udowodnić, że wcale nie zaniechał obowiązku, jakiego się podjął, obiecując być czujnym przez całą noc. — Poza tym chrapałaś — powiedział, nie dając po sobie poznać, że nie mówi prawdy. — To bardzo irytujący dźwięk. Musiałem od niego odpocząć — wyjaśnił, pozwalając sobie na cień uśmiechu.
Zauważył, że była p r z y g o t o w a n a. Zamiast bielizny (on miał na sobie wyłącznie klasyczne, czarne bokserki) ubrała kostium kąpielowy. To pozwoliło mu założyć, że oczekiwała czegoś innego niżeli kilkugodzinnego spaceru i przebijania się przez gęstwiny porastające wyspę. Nie zauważył, że wycieczka nie była taka, jaką sobie wyobrażała. Zachował się egoistycznie.

suzie worthington
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Był perfekcjonistą, w każdym calu. W jego życiu nie było miejsca na najmniejsze pomyłki, dlatego każde niepowodzenie, traktował jak misje, której ukończyć nie był w stanie. Zadra na honorze, frustracja i złość, którą niesłusznie wylewał na dziewczynę. No dobra, słusznie ale on wcale nie wiedział o tym, że wszystko było wynikiem jej durnego planu, kory odwracał się przeciwko niej z każdą, kolejną godziną. W tej kwestii nie różnili się jednak od siebie tak bardzo, bo blondynkę także zżerała ambicja, która często było jej największym utrapieniem. Nie lubiła się poddawać i zawsze stawiała na swój sukces, a gdy ponosiła porażkę, bywała nie do zniesienia!
Kochała ocean. Dźwięk fal uderzających o brzeg, odbijające się od tafli wody promienie słońca, blask księżyca czy bijący od niego spokój - zwłaszcza na odludnionych wyspach jak ta. Teraz jednak, widokiem, którym cieszyła nie był pociemniały ocean, a barczysta sylwetka bruneta, która jeszcze bardziej zachęciła ją do nocnej kąpieli.
Tylko się zgrywam. Tak jak mówiłam, nie potrzebuje twojej ochrony, choć to miłe, że nade mną czuwasz — uśmiechnęła się ciepło, próbując docenić fakt, że chociaż w ten sposób wykazywał nią jakieś zainteresowanie. Nie pozwoli by zjadła ją dzika zwierzyna i musiało jej to najwyraźniej wystarczyć. Gdy wspomniał o chrapaniu, roześmiała się i pokręciła głową. — W to nie uwierzę. Mam dwójkę współlokatorów i gdybym chrapała, na pewno by mi o tym powiedzieli — odparła i uderzyła ręką w wodę, tak by ta chlusnęła w mężczyznę. Wcale nie wierzyła jego słowom, jednak jeśli mówił prawdę, nie zamierzała się tym przejmować. Zmęczenie i rześkie, wieczorne powietrze robiły swoje, a jej od dawna brakowało porządnego snu. Ta drzemka była lepsza aniżeli godziny, które spędzała we własnym łóżku.
To nie tak, że planowała wylegiwać się na piasku i chłodzić ciało w oceanie. Spodziewała się wędrówki i bez względu na cel ich podroży, zdecydowała się na strój kąpielowy, który był znacznie wygodniejszy i praktyczniejszy, gdyby zastał ich deszcz bądź nawet naszła ich chęć na chłodząca kąpiel przy plaży. W tak upalne dni, wciągała bikini znacznie częściej niż bieliznę. On jednak poddał to własnej, błędnej analizie i wolał wrzucać sobie na głowę kolejne głupoty, na co już wpływu nie miała.
Nie chciałam ci przeszkadzać ale nie potrafię się oprzeć wodzie, zwłaszcza po całym dniu na słońcu. Poza tym ten księżyc, jest obłędny — odparła, wpatrują się w blask, bijący od jasnej kuli, ulokowanej nad ich głowami. Spuściła w końcu wzrok i po raz kolejny omiotła go swym spojrzeniem. Wykorzystując element zaskoczenia, przegryzła dolną wargę i wyciągnęła się w jego stronę, by podeprzeć się na jego barkach i wepchnąć go pod wodę. Nie, wcale nie łudziła się, że uda jej się wygrać pojedynek z jego silnymi ramionami ale nie na taki efekt liczyła. Prowokowała sytuacje by mieć okazje do tego by po prostu go d o t k ną ć.


Bradley U. Weatherly
ODPOWIEDZ