prawnik — flemming and partners
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
  • dwa


Griffin nie przywykł do proszenia o pomoc kogokolwiek, zawsze starał się działać na własną rękę i rozwiązywać problemy w pojedynkę. Miał spaczone poczucie własnej wartości, nie było zaniżone, ale wydawało mu się, że wysnuwanie w czyjąś stronę próśb świadczyło o jego słabości. Chciał być jak najdalej od tego stwierdzenia, jednak gdy docierał do ściany, zaciskał zęby i wykonywał telefon do jedynej osoby, która nigdy go nie oceniała. Nie na głos, bo tego Laurissa raczej mu nie szczędziła, niejednokrotnie wylewając wiadro pomyj na jego głowę, jednak, co wartościowsze, nie robiła tego po cichu, dlatego jej ufał.
Zaprosił ją na kolacje w ramach podziękowań, bo na taki gest było jeszcze go stać. Nie wszedł do środka, czekał przed drzwiami przez kilka minut, aż kobieta modnie się spóźni i przywitał ją uśmiechem. - Pięć minut, Soriente. Masz szczęście, że mam do ciebie słabość, inaczej już by mnie tu nie było - przepuścił ją w drzwiach, nienachalnie układając dłoń na plecach brunetki i zaprowadził ją do stolika. Gdy już się rozsiedli, skanował kartę dań, jednocześnie się odzywając: - Dziękuje za tamte dokumenty. Gdybyś mi ich nie dała, to prawdopodobnie przegrałbym sprawę, a jak wiesz nienawidzę porażek. Jestem wtedy nie do zniesienia, dużo bardziej niż na co dzień - posłał jej na wpół rozbawione, na wpół poważne spojrzenie, pozwalając, by kelner podszedł i przyjął od nich zamówienie. W międzyczasie dostarczył też wino, które Griffin rozlał do dwóch kieliszków.
- Jak w pracy? - rozsiadł się swobodnie na krześle, zadając jej pytanie. Byli z tej samej branży, obracali się w podobnym towarzystwie, jednak stali po dwóch stronach barykady, zajmując się czymś kompletnie odmiennym. Flemming wiedział, że nie mogli otwarcie wyciągać przed siebie kart na stół, niemniej delikatne krążenie wokół tematu było w porządku, i wbrew pozorom, wcale nie chciał wyciągnąć z tego korzyści. Relacja z Laurissą była jedną z niewielu szczerych, jakie na przestrzeni życia zbudował z kobietą. Pozbawiona podtekstów, zabarwień, mimo, że niewątpliwie była w jego typie. Za bardzo ją jednak cenił, by próbować kiedykolwiek czegoś więcej. - I życiu? - wiedział co nieco o przeszłości kobiety, nigdy nie naciskał, próbując dowiedzieć się więcej, ale kiedyś, kiedy wypili za dużo, jej język się rozplątał, a on połączył fakty, do czego nie trzeba było szalonej bystrości. Poza tym nie widział jej też nigdy z nikim na poważnie - nie żeby był ekspertem, co prawda sam miał żonę od kilku ładnych lat, ale na pewno nie był wzorem do naśladowania, a tej relacji nie można było nazwać zdrową.

Laurissa Soriente
powitalny kokos
mojboze
brak multikont
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
6.

Nienawidziła się spóźniać, a jednak tym razem miało być inaczej. Zwykle wszędzie jeździła samochodem, ale odkąd zamieszkała z Lorne Bay, miasteczku o wiele mniejszym, od jej rodzinnego Paryża, zaczęła pozwalać sobie na to, by niektóre dystanse pokonywać pieszo. Najwyraźniej na nogach znacznie gorzej nadrabiała stracone minuty, niż za kierownicą. Nie mniej jednak wierzyła, że nie spóźniła się aż tak, chociaż Griffin na dzień dobry zdążył jej to dość dokładnie wytknąć.
- Mogłabym powiedzieć to samo, gestem słabości wcisnęłam ciebie do napiętego terminarza - odpowiedziała z cwaniackim uśmiechem, oczywiście sprzedając historię, która nie miała wiele wspólnego z prawdą, ale nie o to chodziło w ich potyczkach słownych. Soriente miała to do siebie, że nienawidziła ustępować i zostawać w tyle. Z resztą... była kobietą w branży, w której nie brakowało szowinistów, więc musiała potrafić walczyć o swoje, ale przy tym... nie zabiło to w niej pewnej dziewczęcej wręcz lekkości. Mimo, że przed wieloma osobami starała się to raczej ukrywać, bojąc się, by nie zostało to wykorzystane przeciwko niej. Naturalnie Griffina o takie zamiary nie podejrzewała. - Nie ma problemu, miałam pretekst, by wyrwać się od diabolicznego przełożonego - zażartowała, gdy już usiedli przy stoliku, chociaż czy to aby na pewno było żartem? Mimo, że trochę już w biurze prokuratora pracowała, to nadal była tam tą nową aplikantką, która jeszcze nie udowodniła swojej wartości. Czasem jej to mocno dawało w kość, francuski akcent wcale nie był w tym pomocny i miała miejscami wrażenie, że wszyscy jedynie obstawiają, kiedy nie da rady i odejdzie, ale ona wbrew temu walczyła ze wszystkich sił. Wlewając w siebie niemożliwe wręcz ilości kofeiny, więc jeśli nie prokuratura, to najpewniej załatwi ją zawał serca.
- Nieźle... mój szef nadal ma mnie za niedopieczonego croissanta i pewnie, gdyby wiedział, że spotykam się na przyjacielskiej kolacji z prawnikiem, uznałby, że planuję zdradę - przewróciła oczami, ale przy tym parsknęła zdawkowo, jakby chciała w ten sposób zaznaczyć, że to mimo wszystko żarty. Nie mniej jednak jej praca póki co była dość frustrująca, ale nie chciała dać za wygraną. Jeśli zaś chodzi o życie... przygasła odrobinę. - Mój kuzyn rozstał się ze swoją dziewczyną i przez to w domu też jest nieciekawie - póki co nie miała w Australii swojego lokum, więc pomieszkiwała w willi starszego kuzyna, a chociaż na początku mieli tam mieszkać we trójkę, to cóż... być może opinie Rissy sprawiły, że partnerka Remigiusa postanowiła w końcu uwolnić mężczyznę od siebie. Jak na razie Soriente z całych sił starała się ignorować absurdalne poczucie winy. - Lepiej więc skupmy się na tobie i jakiś pozytywnych informacjach, którymi poprawisz mi humor - zmieniła nieco narrację, a po skosztowaniu wina, splotła z gracją dłonie i oparła na nich podbródek, pochylając się nieznacznie nad blatem stołu.

griffin flemming
prawnik — flemming and partners
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Znaczną część prawniczego świata stanowili mężczyźni, więc, chcąc-nie-chcąc zdawał sobie sprawę, że Laurissa niejednokrotnie musiała spotykać się z jawną dyskryminacją, pod tym względem Australia nie różniła się ani od Europy, ani od Stanów Zjednoczonych Ameryki. Griffinowi można było zarzucić wiele, jednak nie to, że był szowinistą, wykorzystującym swoją władzę. Traktował na równi kobiety i mężczyzn w branży, choć otwarcie mógł przyznać, że czasami zdarzało mu się wykorzystywać uroki prawniczek pracujących dla niego, bo niestety jego nogi, choć długie do samego nieba, nie robiły tak oszałamiającego wrażenia, jak te należące do zgrabnej kobiety. Sądowe batalie były jak walka na ringu i czasami, niestety, trzeba było chwytać się naprawdę tanich zagrywek, aby przechylić szalę na swoją korzyść.
Niemniej Soriente była daleka, jak podejrzewał, by pozwolić niepewnym siebie, małym chujkom, kolokwialnie rzecz ujmując, w jakikolwiek sposób na siebie wpłynąć. W jego oczach uchodziła za pewną siebie kobietę, świadomą własnej wartości, która kiedyś zawojuje świat i najpewniej niejednokrotnie zatruje mu żywot do tego stopnia, że zechce porzucić biznes prowadzony od wielu lat. - Niedopieczony croissant? - parsknął śmiechem, upijając łyk wina z kieliszka i nieomal wypluwając go przed siebie. - Musisz przyznać, że brzmi zabawnie, jeśli nie byłoby to jawne nadużywanie swojej władzy - bo brzmiało, hej, nawet teraz, kilkadziesiąt sekund później siedział z rozweseloną miną, wyobrażając sobie pianę, która toczyła się z ust brunetki, gdy przełożony w niewybredny sposób próbował zajść jej za skórę. Podejrzewał, że robił to wyłącznie po to, aby wycisnąć z niej jak najwięcej, przygotować na to co czekało ją w przyszłości i... lepiej, żeby faktycznie tak było, inaczej byłby zmuszony wziąć sprawy w swoje ręce. A nie lubił brudzić sobie dłoni, tych garniturów, na które wydawał setki dolarów także. - Pasuje do ciebie - w żartach robił jej przytyki. - Zastanowię się czy nie zmienić nazwy w telefonie na tą, wtedy nikt nigdy nas ze sobą nie powiąże - wreszcie zapanował nad rozbawieniem, gdy kobieta rzuciła mu pseudo rozeźlone spojrzenie, jasno mówiące, że ma już przestać, że to przestało być zabawne za pierwszym, dobra... drugim albo trzecim razem.
- Co masz na myśli? Jeszcze nie tak dawno widziałem Remigiusa z całkiem ładną kobietą - kojarzył jej kuzyna. Lorne Bay było małym miasteczkiem i nawet jeśli nie byłeś ze wszystkimi w pozytywnej lub negatywnej zażyłości, to większość twarzy potrafiłeś połączyć z imieniem. Tutaj sytuacja była jeszcze łatwiejsza, bo Laurissa i Griffin spędzali czasami wspólnie czas, co sprzyjało niezobowiązującym rozmowom, które bardziej lub mniej otwierały wzajemne spojrzenie na ich życia. - Dlaczego się rozstali? - nie żeby był wścibski i przesadnie tym zainteresowany, ale naturalną koleją rzeczy jest to, że takie pytanie pada.
- Nie sądzisz, że ja i pozytywy, to trochę przeciwieństwa? - podziękował kelnerowi za dania, gdy je przyniósł i życzył brunetce smacznego. - Ktoś wpadł mi w oko - przyznał pierwszy raz szczerze i głośno. - Zanim mnie zbesztasz, że mam żonę, to na swoją obronę powiem, że poczyniłem pierwsze kroki i wynająłem prawnika, który ma zająć się naszym rozwodem - to, że pozew wylądował w niszczarce, Cornelia jest w ciąży na razie pominął. Albo w ogóle nie zamierzał o tym mówić.

Laurissa Soriente
powitalny kokos
mojboze
brak multikont
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Znała te zasady, potrzebę wykorzystywania każdego atutu, jaki mógł przynieść chociaż cień przewagi. Pewnie też z tego względu do pracy starała się ubierać po męsku, nawet jeśli w zasadzie lubiła tą typowo kobiecą, wręcz dziewczęcą modę. Zwyczajnie wmawiała sobie, że nie może nikomu dać chociażby podstawy do podejrzeń, że chce polegać na atutach własnej płci, zamiast na swoich zdolnościach. Możliwe, że szła w tym wręcz za daleko, ale tak już była. Duma nie pozwalała jej odpuścić i nawet gdy z nikim nie rywalizowała, we własnej głowie rozgrywała narzucone sobie batalie.
Przewróciła oczami, słysząc jego reakcję na te określenie. W prawdzie wymyśliła je sama, ale teraz wcale nie chciała sprostowywać tej kwestii, bo czuła, że wówczas jego rozbawienie tylko przybrałoby na sile. Ograniczyła się zatem do zwężenia oczu w sposób, jaki sugerował jej opinię co do propozycji, jaka padła. Nie omieszkała jednak ubrać ją również w słowa, by nie pozostawić przestrzeni na niedopowiedzenia.
- Żebym ja zaraz nie zmieniła ciebie w kontaktach, Flemming - pogroziła, nie czując jednak potrzeby dodawania do tych słów niczego więcej, bo oboje wiedzieli, że koniec końca, nie będzie to miało pokrycia. Laurissa potrafiła się zripostować i dlatego czasem popadała w tarapaty, a czasem na tym zyskiwała. Wiecznie było to loterią, zdążyła do tego przywyknąć, chociaż w przypadku nowego szefa wolałaby pozostać z nim na neutralnym gruncie, bo miała wrażenie, że przez ich obopólną niechęć, tylko ona tak naprawdę obrywa.
- Jak z kobietą, to mówimy o dwóch różnych osobach - prychnęła w sposób niesprawiedliwy, ale bardziej, niż swojego rozmówcę, siebie samą próbowała zapewnić, że postąpiła słusznie i nie ma sobie nic do zarzucenia. - Bo jego była to zaledwie dziewczyna, tak bym to ujęła - wyjaśniła co miała na myśli, kręcąc głową na boki. Westchnęła nieco głośniej i potarła skroń, jakby próbowała w ten sposób przygotować się do rozpoczęcia nieszczególnie wygodnego dla siebie tematu, udając przy tym, że towarzyszy jej wyłącznie nonszalancja. Oczywiście było to fałszywą fasadą. - Rzuciła go, myślę, że zrozumiała, że on się przy niej męczy. No wiesz... jest przed czterdziestką, a ona ledwo po dwudziestce... ten związek nie mógł być dla nich dobry. Każde jest na pewno w innym momencie życia, tak będzie dla nich lepiej - podsumowała, zamieszawszy winem w kieliszku. Z uporem maniaka przyglądała się temu, jak te powoli ścieka po ściankach, świadcząc o wysokiej jakości trunku. Nie wątpiła, że Griffin zamówił dla nich coś dobrego, ale potrzebowała teraz dla siebie widoku, w którym mogłaby utkwić spojrzenie, a który nie byłby twarzą jej towarzysza.
- Och - wymsknęło jej się kilka oddechów później, gdy Flemming zbombardował ją niemałymi rewelacjami. Brwi miała wysoko uniesione i przez chwilę zastanawiała się, z której strony to ugryźć, ignorując na jakiś czas swoje danie. - Czyli... nie grasz na dwa fronty, to dobrze - wyszeptała najpierw, odruchowo kciukiem pocierając pierścionek zaręczynowy, który nosiła od lat, a który nigdy nie miał być wymieniony na obrączkę. Jej narzeczony zginął, a inni... inni czasem mieli ten luksus by z własnej woli kończyć podobne związki. - To coś poważnego? Ten ktoś, kto wpadł ci w oko? Nie będę ukrywać, szybko działasz, Flemming - przyznała już pogodniej, bo mimo wszystko wierzyła, że Griffin nie mówiłby jej o tym, gdyby nie traktował tej kwestii poważnie. No i miała podejrzenia, że też tak po prostu, po ludzku, chciałby z kimś o tym porozmawiać.

griffin flemming
prawnik — flemming and partners
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zmarszczył brwi, bo był pewien co widział i osobą towarzyszącą Remigiusowi zdecydowanie była kobieta. Być może młodsza, to fakt, ale nie nazwałby jej dziewczyną, dlatego przyglądał się Laurissie z powątpiewaniem wymalowanym na twarzy. - Dobrze, że nie nazwałaś jej podlotkiem - wywrócił oczami, jakby czuł dokąd ta rozmowa zmierza i jaki będzie finał. - Jest dorosła, a więc jest kobietą, Lau. Za randkę z nią nikt oskarżyłby go o pedofilię, więc lekko przesadzasz - czasami różnica wieku była nie do przeskoczenia i w tej kwestii musiał przyznać rację brunetce. Niemniej w takich relacjach nie zawsze chodziło o związek, który miał trwać po wsze czasy, być może jej kuzyn tylko chciał się bawić? Jeśli przy okazji dobrze czuł się w towarzystwie młodszej o prawie dwie dekady kobiety, to kim byli, aby go oceniać? Griffin nienawidził, gdy ktoś wtrącał się do jego prywatnego życia, ogólnie źle znosił krytykę, ale przyjmował w miarę spokojnie tę dotyczącą pracy, sfera osobista pozostawała tylko dla niego - sam podejmował decyzje i sam ponosił jej ewentualne konsekwencje. - Laurisso Soriente, spójrz na mnie - widział, jak unikała patrzenia na niego i nie trzeba być ponadprzeciętnie inteligentnym prawnikiem, aby dodać dwa do dwóch. Miała poczucie winy. - Czy pomogłaś jej zrozumieć, że ich relacja nie ma przyszłości? - zapytał czysto retorycznie. - Nie musisz odpowiadać, bo oboje wiemy, że odpowiedź będzie twierdząca - był ostatnią osobą, jaka powinna krytykować czyjekolwiek postępowanie, ale uważał, że zachowała się nie fair wobec kuzyna, który okazał jej swego czasu wiele wsparcia. I u którego, tak na marginesie, mieszkała, więc lepiej, aby nigdy nie dowiedział się, co tak naprawdę zaszło między tymi kobietami. - Co strzeliło ci do głowy, żeby manipulować tą dziewczyną? Uprzedzając pytanie, tak, wiem jak doskonale potrafisz wpłynąć na podatnego człowieka, więc na pewno wykorzystałaś tą umiejętność - pokręcił głową, niemniej jego mina nie wyrażała dezaprobaty ani rozczarowania. Siedział dość wyluzowany, pił wino, a w kącikach ust błąkał mu się uśmiech, bo z perspektywy trzeciej osoby, sytuacja była dość komiczna. - Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że jesteś zazdrosna i planujesz kazirodczy związek? - pochylił się lekko nad stołem, zniżając tembr głosu, by ich rozmowa nie dotarła do sąsiadujących stolików. - To nawet bardziej szalone, niż wszystko inne dziejące się w moim życiu - naprawdę chciała teraz rozmawiać o jego małżeństwie z Cornelią, podczas, gdy zrzuciła taką bombę? O wiele bardziej interesujące wydawało się to, jak Laurissa pragnie wybrnąć z tego bagna, w które sama dobrowolnie weszła. Choć nie powiedział tego na głos, to był pewien, że wreszcie wszyscy zainteresowani połączą kropki, bo takich rzeczy nie dało się długo ukryć. Niestety. - Nie wiem, po prostu ktoś mnie zainteresował czymś więcej - wzruszył ramionami, nie potrafiąc w tym momencie odpowiedzieć na zadane pytanie. Być może mogło stać się to poważne, ale czy było warte ryzyka? I czy tego chciał? I przede wszystkim, czy chciała tego Geordie? - Ale to też dziewczyna - celowo użył słowa, którym określiła już-byłą-ukochaną Remigiusa, rozwiewając wszelkie wątpliwości co do wieku jego sympatii.

Laurissa Soriente
powitalny kokos
mojboze
brak multikont
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Przepraszam Ciebie najmocniej za tę zwłokę, to już się nie powtórzy ;(

Miała w pewnych kwestiach dość staroświeckie, ale i głęboko zakorzenione zasady, ale czy można było jej się dziwić, skoro praktycznie wychował ją ojciec, którego oczkiem w głowie była? Wysoko stawiała sobie samej poprzeczkę dobrego wychowania i jednocześnie własną moralność próbowała - mniej lub bardziej świadomie - narzucać też innym.
- Może i go nie oskarżą, ale to też nie jest na pewno materiał na żonę i budowanie rodziny - mruknęła, trzymając się swojego, ale i tak już czuła, jak atakują ją pewne wątpliwości. O wiele pewniej człowiek się czuje, gdy nikt nie próbuje zburzyć jego światopoglądu, już w szczególności, gdy wie się, że postąpiło się niegodziwie. Próbowała sobie wmawiać, że wcale nic podobnego nie miało miejsca, że nie skrzywdziła żadnego z nich, a jedynie im pomogła, a mimo to... mimo to kiedy Griffin kazał jej spojrzeć na siebie, zacisnęła usta w wąską linię i z uporem maniaka udawała, że sploty nici na obrusie przed nią są niesamowicie fascynujące. Ostatecznie jednak, słysząc jego pytanie, przełknęła ślinę i zerknęła na niego, a z jej oczu pewnie dało się wyczytać wszystko. Z resztą sam jej dał to do zrozumienia, a ona zaraz poczuła się jak dzieciak na dywaniku. Nienawidziła siebie za to, że w tym momencie faktycznie przygarbiła lekko ramiona, zamiast sprawiać wrażenie nieugiętej i twardo trzymającej się własnych przekonań. Słuchała i słuchała, zbierając się na jakieś wyjaśnienia, kiedy to emocje wzięły nad nią górę. - Nie opowiadaj takich bredni, Grin! - żachnęła się, a chociaż miała dwadzieścia osiem lat, poczuła, że jej poliki się zarumieniły, co wcale jej w tym momencie nie odpowiadało. - Nie jestem zazdrosna, Remigius jest dla mnie jak brat! - dodała stanowczo, a widząc, że kelner przechodzący obok nich, spojrzał w ich kierunku, natychmiast się zmieszała. Była damą i takie wybuchy przy kolacji nie były u niej normalne. - Ona jest młoda i ma dużo problemów, Remy też wiele przeszedł, ale z tego wyszedł. Powinien skupić się na sobie, znaleźć sobie jakąś przyjemną kobietę, z którą chciałby spędzić resztę życia, zasługuje na to co najlepsze, a ten ich związek, to... - zreflektowała się, natychmiast przechodząc w tryb tłumaczenia. - Och nie patrz tak na mnie! - skapitulowała jednak, sięgając po kieliszek z którego pociągnęła dwa łyki dla kurażu, a może po to, aby się uspokoić. Sama nie była już pewna. Wypuściła powietrze z płuc, szukając dobrego argumentu, ale nie potrafiła go znaleźć. Naprawdę musiała dać za wygraną. - Możliwe... że postąpiłam impulsywnie - zgodziła się więc nie tak głośno, bo przyznawanie się do tego nie było łatwe. Wierzyła, że zrzucenie tematu na jego osobę ją wyzwoli, ale zamiast tego przeklęła w myślach po francusku.
- Jak to też dziewczyna? - otworzyła szerzej oczy, bo doskonale zrozumiała jego słowa. Znów przeklęła w zaciszu własnej głowy. - Wiesz, że ciebie nie potępiam - dodała pospiesznie, nie formując tych słów jako pytania, ale jednocześnie miała wrażenie, że dynamika ich rozmowy już dawno wymknęła jej się spod kontroli. A lubiła sprawować kontrolę w dyskusji. - Mam wrażenie, że porozstawiałeś dookoła mnie miny i nie mam gdzie już nogi postawić - mruknęła pod nosem, oswajając się z rewelacjami, ale jej spojrzenie jasno wskazywało, że chciałaby dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej tajemniczej dziewczyny.

griffin flemming
ODPOWIEDZ